piątek, 30 grudnia 2011

Tulipany




 









[do melodii Enio Morricone "(Le Vent Le Cri) & Tulips" ]                           
http://www.youtube.com/watch?v=2dv0L7wvcTQ


Mów
mi
że,
pamiętać będziesz cały czas.

Mów
mi
że,
świat nigdy nie rozdzieli nas.

Mów
mi
że,
polecieć nie chcesz, ale musisz.

Mów
mi
że,
na pewno wrócisz. Wrócisz. Wrócisz!

Mów
mi
że,
nic złego ci się nie przydarzy.

Mów
mi
że,
to deszczu krople masz na twarzy.

Mów
mi
że,
Nikogo nigdy tak jak mnie...

Mów
mi.
Mów!
Cokolwiek powiesz - wierzyć chcę.

Mów
mi.
Mów!
Zadzwonię zaraz, gdy się wzniesiesz.

Mów
mi.
Mów!
Nie mogę przecież z tobą lecieć.

Mów
mi.
Mów!
Samolot skrzydłami kołysze.

Jesteś.
Grób.
A ja cię słyszę. Słyszę. Słyszę!

Sylwestrowo



 






Skoro nie masz na nic wpływu
i jesteś jak liść na wietrze,
gdy z zapałów i porywów
uszło już dawno powietrze.
Gdy nie jesteś dzieckiem szczęścia,
a świat przestał ciebie niańczyć -
dyskotekę zrób z obejścia
i spróbuj tę noc przetańczyć!

Skoro już niewiele możesz.
Choć próbujesz w nic nie trafiasz.
Kiedy z dnia na dzień jest gorzej.
Banki, rządy oraz mafia
żadnych szans nie zostawiają
i świat pełen jest szarańczy -
idź do ludzi co śpiewają
i spróbuj tę noc przetańczyć!

Jeśli czujesz się samotny,
jeszcze niezauważony,
zniechęcony i markotny,
przez świat cały opuszczony.
Jeśli rok, co już się kończy
był upadły - nie powstańczy -
przestań swoje smutki sączyć
i spróbuj te noc przetańczyć!

Jest w muzyce wielka siła,
wielkie żądze i napędy.
Bądź w tę noc jak szaławiła,
odsuń na bok wszystkie względy
i poszukaj na parkiecie
roziskrzonych tańcem oczu.
Wiedz, że szczęście jest na świecie!
I ty ...żeś to szczęście poczuł!

Do siego roku!

czwartek, 29 grudnia 2011

Nie włączaj...



 





Brak wiadomości z Imperium,
choć przebąkują o wojnie.
Nie ma żadnego kryterium.
Myślimy, że jest spokojnie.

O tym, co wisi w powietrzu
nikt nam przedwcześnie nie powie.
O stłuczce na Spokojnej w Kiekrzu
prawie natychmiast się dowiesz.

Być może cię nie obchodzi
w Iranie bombardowanie.
W Łodzi policja dochodzi -
Kto napis maznął na ścianie.

W Syrii, jak kiedyś w Kambodży
partia do narodu strzela,
a w Mońkach braciszek boży
na kacu wracał z wesela.

Przegnały nam zimę H.A.R.P-y
 i w styczniu już będzie wiosna.
Prezydent jedzie na narty.
Prezydentowa - radosna.

Drożyzna już przyklepana,
lecz u nas żyje się lepiej.
Nie włączaj już tego z rana...
i może już więcej nie pij!

środa, 28 grudnia 2011

Taktyka wg Lindsey,a Williamsa



 








Zmyślna taktyka.
Siła w unikach.
Uderzenie.
Rozmydlanie.
Pochłanianie
Przez pełzanie.
Zabijanie...
Zabijanie...

Zmyślna taktyka.
Lot. Polityka.
Brzoza,
A dalej jak na płozach.
Rozmydlanie.
Pochłanianie
Zabijanie...
Zabijanie...

Zmyślna taktyka.
Mordy. Afryka.
Bombardowanie,
A dalej przez pełzanie...
Rozmydlanie.
Pochłanianie.
Zabijanie...
Zabijanie...

Zmyślna taktyka.
Tysiące szykan.
Iran. Wybrane bazy,
Potem kolejne razy...
Rozmydlanie.
Pochłanianie
Zabijanie...
Zabijanie...

Zasłona!
Uderzenie po dzwonach
I gwałt na wyznaniach!
A dalej jak na saniach
Rozmydlanie.
Pochłanianie.
Zabijanie...
Zabijanie...

Aż otoczy ameba
Górę wskazaną przez nieba
Har-Magedon zwaną
I wojnę rozlaną
Krater otchłani pochłonie
I taki będzie koniec
Lucyperyczej, zmyślnej taktyki.
[ Show. Lindsey Williams z Ameryki].

wtorek, 27 grudnia 2011

Człowiek wśród ludzi



 








Ludzie władzy, klientela
i podludzie - szara sfera.
Ty, po której jesteś stronie?
Może wleczesz się w ogonie
i bezradnie trwonisz dni,
myśląc, że świat ci się śni
i że kiedyś się obudzisz.
Będziesz człowiekiem wśród ludzi!

Ludzi władzy jest niewielu -
tłum podludzi miliardowy!
Niezliczona ilość celów
dla maleńkiej świata głowy.
Ta już stara i zmęczona
nie potrafi wszystkim władać.
Informacją przygnieciona
w wielkie liczby się zapada.

Chciałaby zmienić proporcje
i zostawić sobie szyję,
jednak nie wie, czy aborcję
przetrwa i sama przeżyje.
Obok niej rośnie technika.
Cyber-mózgi są sprawniejsze.
Zaplątała się w unikach.
Ciągle liczy na zło mniejsze.

Kosmos przepadł. Wojny na nic.
Zawiodły sterylizacje.
Pękają szlabany granic.
Słychać wrzask o demokrację.
Ludzie nie chcą być podludźmi!
Nie chcą rządu światowego!
Ostrzą kosy w starej kuźni.
Nie czeka nas nic dobrego.

Ty, po której jesteś stronie?
Swoje miejsce trzeba znać!!!
Na początek, albo koniec
nie warto się teraz pchać!
Trzeba stanąć ze swoimi.
Zagubić się niebezpiecznie.
Razem sobie poradzimy,
problemy nie trwają wiecznie.

Jedni ciągną do silniejszych.
Drudzy już się układają,
a całe rzesze najmniejszych
Apokalipsę czytają.
Posłuchajmy więc Pasterza.
Przed nami ciemna dolina.
Ten, kto Jego ścieżką zmierza -
spokojnie trudy przetrzyma.

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Straszydła



 








Wolno płyną wspomnieniami szare grudnie.
Z niepokojem patrzymy na niebo.
Ludzie mówią, że już teraz będzie trudniej,
bo zebrało się na świecie wiele złego.

Okropności pokazano nam w nadmiarze.
Wiele strachu się wylało z Hollywood.
Przestraszyła nas realność zdarzeń.
Serial ten zatrzymać może cud.

Niemożliwe stało się zwyczajne.
Zaufane zmieniło w oszustwo.
Wyważone jest już teraz całkiem skrajne,
a bogate jest biedniejsze niż ubóstwo.

My patrzymy, ogłupiali , wystraszeni
i niepewni - co się jeszcze może zdarzyć,
a porządek, który wkrótce mają zmienić
nie pozwala o czymś lepszym nawet marzyć!

Nie zostawia nikt nam żadnych złudzeń
powtarzając - "Dla wszystkich nie starczy!"
Za oknami wolno płynie szary grudzień
i wskazówka wciąż przesuwa się na tarczy.

Ci, co wiedzą - już z człowiekiem się nie liczą.
Wszystko tajne, wszystko nagłe, niespodziane.
Nikt nie słucha, że tam gdzieś o pomoc krzyczą,
jakby karty były już rozdane.

Nowy Roku nie ogłaszaj nam wyroków!
Żaden człowiek nie zna dnia, ani godziny!
Jeszcze ludzkość może zrobić wiele kroków,
jeśli wspólnie to diabelstwo przegonimy!
 

niedziela, 25 grudnia 2011

Pochylony przy żłobie...


 









Szukam mędrców na Ziemi,
takich co nie są niemi,
którzy światu by mogli ogłosić,
czas narodzin pokoju,
bo przywódców i wojów
rewolucji przeróżnych mam dosyć!

Chciałbym zobaczyć królów,
takich, którzy bez bólu
zostawiliby złoto gdzieś w szopie,
lub kadzidła oddali,
albo małych szukali?
Nie ma takich dziś w Europie!

Magów dzisiaj jest wielu,
którzy dla swoich celów
za gwiazdami wędrują po świecie.
Wielu z tych wielkich panów
patrzy w stronę Iranu,
lecz nie po to by znaleźć tam dziecię.

Wielkie dziś parlamenty,
rządy, mafie, przekręty -
prędzej wojny są szukać gotowe.
Jakby wiary nie mieli,
gdyby chociaż zechcieli
być przez chwilę jak Tamci Królowie.

Pochylony przy żłobie
myślę - Anioł podpowie
prostym ludziom przybyłym tu licznie,
że są pyłem Herody,
a potęgą narody
i to do nich Bóg śmieje się ślicznie.

piątek, 23 grudnia 2011

Idą święta




 







Wysyp gołych Śnieżynek z marketów,
Widok wielkich, biuściastych kotletów,
Rapujące w krąg niebożęta -
Ogłaszają, że idą święta!

Krasnoludki w czerwonych czapeczkach
I pępuszki na panieneczkach
W najróżniejszych seksownych skrętach -
Ogłaszają, że idą święta!

Rozebrane hurysy na śniegu,
Gitarzyści w szalonym biegu,
Tłum turystów w Express Orientach -
Ogłaszają, że idą święta!

A daleko - gdzieś w Palestynie
Wielka dziura została po minie
i dziewczyna żołnierzom dowodzi,
że przejść musi,  bo idzie rodzić!

Nie wie, czy będzie miejsce w klinice.
Pogrodzone murami ulice.
Tylko to zapewnienie pamięta:
Śpiesz się Mario - urodzisz w święta!

czwartek, 22 grudnia 2011

Pastorałko! Nasza - polska, narodowa...












Pastorałko! Nasza - polska, narodowa -
Jakież myśli Ty niebiańskie w sobie chowasz!
Ileż w Tobie animuszu! Ileż iskier!
Jak spojrzenie masz dalekie i przejrzyste!

Czy to dziarskość w Tobie skrzy się? Czy to łzy?
Szopa wszystkim naraz śni się, a świat zły -
Musi wynieść się tej nocy.
Tyle w nas jest Bożej Mocy,
Że się spełnić muszą wszystkie nasze sny!


Pastorałko, jednoznaczne masz zasady.
Żaden Herod, żaden diabeł nie da rady
Skusić ludzi w inną stronę.
Wszystko jest już ustalone -
Piekło czeka na oszustów i układy!

Aniołowie wciąż przynoszą dobre wieści.
Pastorałko! Wielką radość w sobie mieścisz.
Żywy jest humor i śmiech.
Wstaje świętość - znika grzech.
Z serca płyną najpiękniejsze w świecie pieśni.
 

Wizyty, obchody, powody...



 








Opłatek w domu publicznym
zachwycił dzisiaj nielicznych.
Wczoraj w nim była Chanuka,
a jutro Dziad Mróz tam zastuka.
Mówiła dziś bajzel mama,
że nie jest to żaden dramat
i dała do zrozumienia,
że gości nie będzie wymieniać,
bo choć się zmienił personel,
to każda zna swoja rolę.
Podoba się bajzel mamie
o firmie wysokie zdanie
i że tu wszyscy się garną,
ceniąc postawę ofiarną.
Bo przecież liczą się chęci
i w końcu...nie wszyscy święci.  

środa, 21 grudnia 2011

Czekanie



 








Czekanie, że nic się nie stanie -
męczące, bolesne doznanie.

Mój żołnierz jak dotąd powracał.
Dla niego to zwykła jest praca,
a ja się wciąż pytam o racje
i o to - Kto demokrację
w bezmyślny cyrk nam zamienił
i wojnę na całej Ziemi zapalił?

Myślimy, że jest w oddali,
lecz pełznie tu nieuchronnie!
Już palec na nowej wojnie
przyłożony - rozkazów czeka,
a los prostego człowieka
nikogo już nie obchodzi!
Szykujcie się chłopcy młodzi!

Za kasę, za starych oszustów,
za plan korporacji i trustów,
za pały na waszych grzbietach,
za to - że ta, albo nie ta
utrzyma się opcja przy władzy -
czekają gotowe rozkazy!

Czekanie, że nic się nie stanie -
męczące, bolesne doznanie,
a pustych miejsc coraz więcej.
Są święta i światło w stajence
przyciąga nasze spojrzenia.
I tak niewiele się zmienia.
Jest dobro i grozi mu rzeź.

Nieś wietrze kolędę... nieś.

wtorek, 20 grudnia 2011

Przedziwny czas



 











Przedziwny czas
każdemu z nas
nieziemskim się wydaje
i różnym obyczajem
na świecie jest znaczony.

Ciszą - nie biciem w dzwony!
Spokojem i rodziną.
Zadumą nad Dzieciną
co świat nam odmieniła.
Ta noc jest ludziom miła.

W tę noc do naszych domów
stada dobrych aniołów
zlatują.  Radość sieją.
Wszyscy z wielką nadzieją
życzenia bliskim ślemy.

Widzimy i czujemy
kogo przy stole zbrakło
i wtedy właśnie światło
Bożego Narodzenia
nadzieją pada na nas
i noc w misterium zmienia.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Gwiazdeczko na niebie!



 









Moja wigilijna gwiazdeczko na niebie
z wielkim dzisiaj smutkiem wypatruję ciebie.
Nie usiądą z nami rodacy wspaniali.
Nie takich świąt smutnych ludzie tu czekali.

Moja wigilijna mrugająca siostro.
Żyć nam tu nie będzie łatwo ani prosto.
Rządzą nami teraz tacy bez sumienia.
Świat się dookoła na gorszy pozmieniał.

Oglądałaś kiedyś narodziny Pana.
Mrugasz dzisiaj do mnie nadzieją o zmianach.
Wiem - nie było łatwo i w tamtej stajence,
ludzie jednak wzięli Dzieciątko na ręce.

Ciepło otulili. Marii pomagali.
Nie będziemy przecież bezczynnie tak stali.
Kolędo, kolędo!  Zawsze w polskich domach,
z samiutkiego serca byłaś unoszona.

Ludzi tu łączyłaś w modlitwie i śpiewie.
Pomagałaś zawsze w największej potrzebie.
Pan pobłogosławi i podniesie Ducha.
Pan Jezus podobno polskich kolęd słucha!

Pojaśniało w żłobie



 









Herodowie przestraszeni.
Zły los niewiniątek.
Jak odnaleźć na tej Ziemi
bezpieczny zakątek?

Pomagają najbiedniejsi.
Gwiazda spada z nieba,
a monarchowie dzisiejsi
próbują się nie bać.

Skąd przybędzie do nas? Kiedy?
Nie znamy godziny.
Wysprzątamy dom nasz z biedy
i się pomodlimy!

Bóg się rodzi! Moc truchleje!
Grają pastuszkowie.
Szczęście do nas się zaśmieje.
Pojaśniało w żłobie.

niedziela, 18 grudnia 2011

Dziecina ze żłóbeczka




 





Rzym, Świątynia i Herod -
wszyscy byli potężni,
ale nad władzy sferą
jest ktoś, kto ją zwyciężył!

Nie ma żadnych legionów.
Nie obnosi się w złocie.
Nie wymaga pokłonów,
a urodził się w grocie!

Władzy nie miał na Ziemi,
lecz się władcy go bali.
Jakby czuli - wiedzieli,
że ich system obali.

Podniesiony na krzyżu
wrócił do nas silniejszy.
Oni byli ze spiżu.
On z najmniejszych - najmniejszy.

Do dziś ludzi prowadzi
od tamtego Betlejem
i w dziejowej powodzi
ukazuje nadzieję.

W swoje boskie wziął dłonie
najmniejszego człowieczka.
Bóg w cierniowej koronie -
Dziecina ze żłóbeczka.

sobota, 17 grudnia 2011

Tej nocy...



 










Człowiek nakazał. Posłuchać muszą.
Gdzie jesteś Jasny Aniele?
Razem z Józefem w drogę wyruszą.
Zabiorą z sobą niewiele.

Dzień był męczący. Nie ma gospody,
a nocka chłodem jaśnieje.
Czym cię tu w ścianach skalnej zagrody,
dzieciątko moje, ogrzeję?

Popatrz Józefie - jaki śliczniutki!
Skąd przyszli ci wszyscy ludzie?
Wieść się rozeszła o tym malutkim
i wszyscy mówią o cudzie.

Oczekiwano przez długie lata
spełnienia boskich zamierzeń.
Na całym niebie dziwna poświata.
Składają dary pasterze.

A czy to ludzie? Czy Aniołowie?
Wszyscy są tacy radośni!
Są tu w Betlejem ziemscy królowie.
O twoim synu wciąż głośniej!

Będzie królował, będzie prowadził
i pójdą za nim miliony.
Cud się największy Mario wydarzył.
Tej nocy został spełniony.

piątek, 16 grudnia 2011

Zguba



 







Znalazłem uczucie
dawno zagubione.
Leżało wśród uciech
troską przygniecione.
Z radości pisnęło,
gdy po nie sięgnąłem
i w kostkę kopnęło
mnie lekko pod stołem.
To moje uczucie
jest bardzo zabawne,
Gdy są obcy ludzie
udaje niesprawne,
naiwne i śmieszne
wiecznie roztrzepane,
lecz kiedy mnie grzeszne
rozbudza nad ranem
potrafi już z wprawą
sprawą pokierować.
Co było zabawą
w kąt musi się schować,
bo wtedy już ono
wymaga dokładnie,
by to, co wznowiono
przebiegało ładnie.
Jest takie być może,
jak każda dziewczyna -
lubi nie najgorzej
dzień każdy zaczynać.

czwartek, 15 grudnia 2011

Kwiatuszki



 












W Warszawie obok Uniwersytetu
kwiatuszków i kwietnych bukietów
zobaczysz chyba najwięcej.
Bogactwo pcha ci się w ręce.
Oporu przestajesz się bać
i chciałbyś rwać tylko i rwać.

Polecam to miejsce Panowie!
Ten nadmiar, ten wysyp, to mrowie
powinno każdego ucieszyć.
Nie można tu skąpstwem grzeszyć
i rwać trzeba licznie - uwierzcie!
Warszawa. Krakowskie Przedmieście.

Więc zamiast przeglądać oferty,
czas trwonić i szarpać swe nerwy,
już lepiej wyjść na spacerek -
samotny, pod Uniwerek.
Kto nawet o tym nie marzył,
dołączy wnet do kwiaciarzy.

środa, 14 grudnia 2011

Powracająca fala



 













Między Odrą, a Bugiem,
Między łagrem, a długiem
Mieści się moja niezależność.
Między zbrodnią na jeńcach,
A robotą u Niemca
Jest historia i wojna i zmienność.

To poczucie wolności
Może zawsze zezłościć
Ludzi od pilnowania nastrojów.
Mogę pomilczeć sobie,
Lub poprzestać na słowie -
Zadowolić się miejscem dla gojów.

Ciężko żyć w takich kleszczach,
Wciąż sympatie przemieszczać,
Kręcić głową od lewa po prawo
I bez przerwy uważać,
Żeby się nie narażać
pod Smoleńskiem, albo gdzieś za Łabą.

Kiedy czuję się słabszym
Szczęki kleszczy raz, dwa, trzy -
Powiększają swą siłę nacisku.
Z obu stron mnie przyduszą
I coś zawsze wymuszą
Dla ambicji, na pokaz, dla zysku.

Gdy się jednak opieram,
Wtedy jakaś cholera
W moim wnętrzu się zawsze odzywa,
Że wypełnia mi trzewia
Łatwo wypchnąć się nie da,
Bym się na nią nie zechciał porywać.

Tak od słowa do słowa
Atmosfera gazowa
Zwykle kończy się jednak podobnie.
Skutkiem wielkich nacisków
nie ma strat, ani zysków.
Można trochę odetchnąć swobodnie.

Między falą a falą,
Miedzy "ganią", a "chwalą"
Jest mój wybór i moje swobody.
Miedzy Odrą, a Bugiem,
Miedzy "nie mam", a długiem
Wciąż wracają do sporów powody.

wtorek, 13 grudnia 2011

P.P.S.B.



 






Partia            - przepustka do władzy.
Propaganda - zwyczajne oszustwo.
Siła               - areszt, pały, gazy.
Banki             - ukryte bankructwo.
                          
Partia            - przewodnik narodu.
Propaganda - telewizja, prasa.
Siła               - zbrodnia bez powodu.
Banki             - wirtualna kasa.
                        
Partia             - immunitet, diety.
Propaganda  - szyderstwo i kpina.
Siła                - szarże, epolety.
Banki              - bieda i ruina.
                            
Partia            - rząd, ekspozytura.
Propaganda - ekranowy świat.
Siła               - tajna agentura.
Banki             - ewidencja strat.
                           
Partia            - sutenerska zmowa.
Propaganda - wynajęta dziwka.
Siła               - pięści zamiast słowa.
Banki             - zapłata w fałszywkach.  
                                      
Zwykła pajęczyna to  P.P.S.B.
Skutek i przyczyna tego, że jest źle!
Zdmuchnij tylko z ramion to pozorne brzemię,
a ocalisz siebie, być może i Ziemię.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Były takie grudnie




 







Były takie dni,
były takie grudnie,
że nadzieję śnić
było dużo trudniej,
ale był w nas gniew
i rodził się sprzeciw,
a swobodny śpiew
znały nawet dzieci.

Co się potem stało -
wszyscy dobrze wiemy.
Fałszywie zabrzmiało,
to, co śpiewać chcemy.
Nasze pierwsze skrzypce
wskoczyły na dach.
Na kłębek po nitce
nawijał się strach.

Nasze piękne chóry
poszły na usługi.
Niebo skryły chmury,
a Jan Paweł Drugi
wysoko nad nimi
intonuje "Barkę".
Ulice z wiernymi
stały się jarmarkiem.

Głos nam uwiądł w krtaniach
w pod smoleńskim lesie.
Nasze zawołania
we mgle echo niesie.
Śmiechem odpowiada
jakaś "parodina" .
Długo trzeba składać
puzzle o przyczynach.

Były takie dni,
były takie grudnie,
że nadzieję śnić
było dużo trudniej,
Dziś już potrafimy
przywoływać Ducha.
Jeśli poprosimy -
może Bóg wysłucha.

Betlejem



 







Betlejem -
Czy miejsce to znasz?
Betlejem -
Dziś mury i straż.
Przedziwna pogoda.
Wspomnienie Heroda
i ktoś, kto zakrywa swą twarz.

Betlejem -
Miasto wielu dzieci.
Betlejem -
Coś z gwiazdą przeleci.
Są kozy i owce
i pielgrzymki obce.
Ktoś unieść nam ręce polecił.

Betlejem -
Ulica Żłóbka.
Betlejem -
Rozmowa krótka:
Którędy do groty?
Są jakieś kłopoty?
Zapory. Strażnicza budka.

Betlejem -
Zbudziła ta nocka pasterzy.
Betlejem -
Przynieśli , co kto miał z odzieży,
by okryć maleństwo
i w dobra zwycięstwo
zwyczajnie, po ludzku - uwierzyć.

Tworzymy wciąż własne Betlejem.
Skąd dobro wspólnotą nas grzeje.
I dawniej i dziś
niesiemy swą myśl
i wszystkie składamy nadzieje.

Jak ci - przed wiekami, tak i my,
zwyczajnie, po ludzku wierzymy,
że także i do nas
wyciągniesz ramiona.
Na łaskę Twą zasłużymy.

niedziela, 11 grudnia 2011

Nauczanie












"Jeden drugiego brzemiona noście!" -
Zrodził się korporacjonizm.
Trzeba się jakoś pożywić w poście!
Jesteśmy My i są Oni!

Musimy trzymać się razem w kupie,
bo tylko silny wygrywa!
Calutką resztę można mieć w nosie -
wolniej nam będzie ubywać!

Pilnujmy dobrze tego co mamy -
dotychczasowych podziałów!
Łatwiej nam będzie, chociaż spadamy -
będziemy spadać pomału!

Niech cesarz weźmie, to co cesarskie.
Niech żandarm pałą nas tłucze.
My uchowamy tę swoją garstkę,
a mistrza przerośnie uczeń!

Niech sobie plują! - Powiedz: - Deszcz pada?
Niech sąsiad cię nie obchodzi!
Nieważne dzisiaj - "że nie wypada!".
O siebie martwią się młodzi!

"Jeden drugiego brzemiona noście!"
Więc pomóż swej korporacji!
Popatrz dokoła - na innych złość się!
Naucz się żyć w demokracji!

 

piątek, 9 grudnia 2011

Nic właściwie nas nie łączy...



 











Nic właściwie nas nie łączy.
tylko słowa, tylko dotyk,
tylko to, co czas wysączył -
wspomnienie naszej głupoty.

Niby nic - słabość po prostu
o której oboje wiemy.
Nie chcieliśmy żadnych postów.
Wiedzieliśmy, że toniemy.

Nic właściwie nie zostało.
Czasem wyrwie się westchnienie,
jakby duszę zabolało
to maleńkie nieistnienie.

Jakby żal, że nic nie było,
że tak dawno i przelotem,
że zbyt szybko się skończyło
zapatrzenie w tę głupotę.

Nic właściwie nas nie łączy,
tylko słowa, tylko myśli
tylko oplot sennych pnączy,
który czasem nam się przyśni.

środa, 7 grudnia 2011

Szare Anioły



 








Jeśli ci w święta zabrakło bieli,
a po wigilii w chłodnej pościeli
czujesz się jak ten pastuszek goły -
przyjdą do ciebie szare anioły.

Chciej się zasłuchać w anielskich głosach.
Będą cię głaskać czule po włosach
i zaprowadzą myśli do żłoba,
tam gdzie nadzieja rodzi się nowa.

Szare anioły z ludzkiej szarości
zawsze tej nocy przychodzą w gości
z dobrą nowiną o narodzeniu
iskierki bożej w twoim sumieniu.
Ta już jak gwiazdka cię poprowadzi
i będziesz wiedział jak sobie radzić
i jak odnaleźć Pana Jezusa.

Szarych aniołów nikt nie przymusza.
Same znajdują tych, co bez bieli
samotne święta w tym roku mieli.
Zajmują puste miejsca przy stole
i konsumują dokładki kolęd.
Potem sprzątają smuteczki wszystkie
i idą dalej z opłatka listkiem.

Więc nie przetrzymuj ich długo w domu,
a jeśli możesz nawet im pomóż.
Posłuchaj może ktoś obok woła.
i chciałby także spotkać anioła.

Leśni



 








 Leśnych cudów stare duchy,
chaszcze, bagna, mchów poduchy,
wydmy, jary, zapadliska,
ostępy, zwierząt siedliska -
wszystko to się jeszcze trzyma
chociaż człowiek las wycina.

Bory stare, dęby wielkie
przetrwały tu wojny wszelkie
i się opierały modom.
Tam, gdzie leśne ścieżki wiodą,
my jedynie potrafimy
ukryć to, co tak chronimy.

Polskość! - ponoć nienormalność?
Dla nas skarb - dla obcych marność!
Dla nas swojskość, ukojenie.
Dla przybyszów - utrapienie.
Polska dusza lasem żyje.
Nie jest to dobro niczyje!

Leśnych cudów stare duchy,
chaszcze, bagna, mchów poduchy,
wydmy, jary, zapadliska -
to jest Polska, tak nam bliska.
Jedyna w swoim rodzaju!
Nie ma w żadnym innym kraju
lepszego dusza schronienia.
Stąd tak trudno jest ją zmieniać!

wtorek, 6 grudnia 2011

Miałaś przyjść












 Jesteś mym snem. Oczarowaniem.
Za długim dniem. Wiecznym czekaniem.
Tyle już dni spoglądam w stronę drzwi.

Dziś miałaś przyjść, ale nie wyszło.
Wprost chce się wyć! Czy to ma przyszłość?
Tyle już dni spoglądam w stronę drzwi.

Nie lubię godzin i dat.
Kalendarz ze ściany spadł.
Zegar w koszu już tkwi. Poplątały się dni.
Koszmar z wiązów wciąż mi się śni.

Wciąż czekam tu. Być może nie wiesz.
Sto świętych krów - lepszych od ciebie,
chciało tu być. Wszystkim mówiłem - idź!

Nie będę stał wiecznie przy oknie.
Kto by tak chciał wyć tu samotnie?.
Tyle już dni spoglądam w stronę drzwi.

Przestałem dziś wierzyć w twe baśnie.
Nie mogłaś przyjść! Wiatr drzwi zatrzaśnie.
Nie znajdziesz mnie na samym piekła dnie.

Nie lubię godzin i dat. Kalendarz ze ściany spadł.
Zegar w koszu już tkwi. Poplątały...
...
tooo... TY?
Czekaj chwilkę!
Nie jestem zły.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Kamienne tablice



 







Zakładali strój rycerzy,
a byli to obcych giermki.
Chcieli, by zaścianek wierzył,
że każdy jest bardzo wielki.

Żaden z nich nie był prawdziwy.
Wielki mieli zwykle nos.
Możliwości, plecy, wpływy
i słyszalny wszędzie głos.

Zawładnęli urzędami,
choć zgodę mieli na karczmy
i kraj czynili latami
występnym, lichym, jarmarcznym.

Pozostaną ich maceby.
Napisy nieodczytane.
Jak kamienie z obcej gleby
na naszej pozostawiane.

niedziela, 4 grudnia 2011

13.XII.



 








Przygotujcie się ludzie.
Idzie znowu ten grudzień 
Trzynasty.

Coraz chudziej i chudziej.
Kogoś wiozą już w budzie
na saksy.
Marzysz jeszcze o cudzie,
lecz tak łatwo nie pójdzie.
z tym cieniem.
Ulegałeś ułudzie.
Trzeba znów iść po grudzie
w Podziemie.
Coraz trudniej i trudniej.
Wciąż wracają te grudnie.
Trzynaste.
Znowu ostre rozkazy.
Tarcze, pały i gazy.
Nad miastem.
Czas już koło zatoczył.
Piaskiem sypnął nam w oczy
z ekranów.
Ale znamy te mowy.
Naród znów jest gotowy
prać panów.

Przygotujcie się ludzie.
Idzie znowu ten grudzień.
Trzynasty.

sobota, 3 grudnia 2011

Do Szopy -marsz!



 















 Idą biedacy. Idą królowie.
Choć co innego każdy ma w głowie,
w sercach Ci niosą prawie to samo -
nadzieję skrytą, oczekiwaną -

Na królowanie Twoje na Ziemi!
Ty jeden wszystko potrafisz zmienić!
Radość nam przynieść. Zgasić cierpienie,
gdy źle nam wyszło ziemskie rządzenie.

Idą do szopy wielkie cwaniaki
od polityki, przekrętów, draki.
Będą się kajać, gdy zobaczyli
jak wielkie szkody ludziom czynili.

Idą do szopy starzy bankierzy.
Ten, co nie wierzył - teraz już wierzy.
Dzisiaj jest prawie wszystko możliwe.
W darczyńców zmienił krach bractwo chciwe.

Za nimi grono naszych pasterzy.
Wiedzą, nie wyszło tak jak należy.
Inny był zamiar - inna praktyka.
Kłóci się świętość i polityka,

Widać z daleka - na końcu drogi,
że maszerują ubrani w togi.
Niosą opaski - te zdjęte z oczu.
Każdy potrzebę litości poczuł.

Za nimi słychać wojskowe marsze.
Funkcje najwyższe, szarże najstarsze.
Z własnym sumieniem się dotąd bili,
że chociaż chcieli - nie obronili.

Na końcu wyległ tłum bardzo wielki
tajniaków, szpicli, kapusiów wszelkich -
prosić u szopy o wybaczenie,
o grubą kreskę i zapomnienie,

To jest Noc Święta! - Nikt nie zostanie!
Spójrz na nas wszystkich łaskawie Panie.
Na naszą marność i na pokorę.
Czas mamy wspólny - jedyną porę
by wszystko nasze złożyć w stajence.
A Ty łaskawie wyciągnij ręce
i daj nadzieję nam na Zbawienie.
Prosimy o to zgodnym milczeniem.

Możesz ten zestaw przyjąć za bujdę.
Ja do tej Szopy na pewno pójdę
nie oglądając się na nikogo.
Dla wszystkich jesteś Bramą i Drogą.

Droga

 











Łaknienie -
zbyt szybko zmienia się w głód.
Istnienie -
jednostka, rodzina, ród.
Idole, wzorce -
ksiądz - komsomolcem.
Aromat? Czy może smród?

Dążenie -
chwytanie niewielkich szans.
Milczenie -
obawa, ucieczka, trans.
Trudne wybory.
Ktoś tu jest chory?
Jak przerwać macabre dans?

Olśnienie -
Wystarczy przekroczyć próg!
Wspomnienie -
Tak wielu przekonać mógł!
Drogę miał prostą,
a nie grał ostro.
Poszedł gdzie posłał go Bóg.

Spełnienie -
Wciąż jest tu ten Dobry Duch!
Skupienie -
Wystarczy trzech, nawet dwóch.
On będzie z nami.
Wesprze myślami.
Zwątpienie zmieni się w Ruch!

Bądź miłościw...

Bieda.
Otuchy nikt nie da.
Oleśnica.
Beznadzieja - okrutnica
chwyciła nad ranem.
Same,
od dłuższego czasu.
Cichuteńko,
bez hałasu,
przed świtaniem -
najlepsze włożyły ubranie
i chciały być blisko Ołtarza.
Prostota czynu poraża
grozą.
Ludzie do Nieba przychodzą,
a je Aniołowie zanieśli.
I łzy zamiast pieśni
popłynęły do Pana.
Historia stała się znana...
bo w oknie Kościoła.
Nie słyszymy, gdy ktoś woła
spojrzeniem.
Ludzkie cienie
na zabieganych ulicach.
Beznadzieja - okrutnica
chwyciła nad ranem.
Same.
Bieda.
Otuchy nikt nie da.
Znużyło je czekanie.

Bądź miłościw, mnie - grzesznemu, Panie.

piątek, 2 grudnia 2011

Jego Polska












 Jego Polska płynęła w kajaku
Czarną Hańczą wśród leśnej zieleni.
Jego Polską był stary Kraków
z obrazami, rzeźbami Sukiennic.

Jego Polska myślała w Lublinie
jak postawić krzyż w Nowej Hucie.
Nie wiedziała, że w świecie zasłynie
dobrem, które przemogło zepsucie.

Jego Polska wyległa na place.
Rozerwała wojskowe kordony.
Pokazała, że można inaczej
z Europy wypędzić czerwonych.

Nigdy tego nie zapomniano,
chociaż rękę wyciągał do zgody.
Nie przestraszył się kiedy strzelano,
nieustannie podnosił narody.

Odszedł od nas, jak wszyscy odchodzą,
lecz ostatnim wiatru powiewem
wskazał - Ludzie na zło się nie godzą!
Wykiełkuje, co wpadło w glebę!

Nie zaleją siewu betonem!
Nie pokryją sztuczną murawą!
Nie odgrodzą pałkarzy kordonem!
Nie przesłonią najświetniejszą sławą!

Pod tym wszystkim są zdrowe korzenie
z papieskiego ziarna wyrosłe.
Przebijają się dzisiaj przez cienie
i mieć będą niejedną swą wiosnę!

Jesteś muzyką













Jest w tobie muzyka.
Jest w tobie melodia.
Rodzi się, przenika
twoje myśli co dnia.
Niezmiennie się w nową
harmonię układa.
Kołysze twą głową.
Westchnieniem opada,
Wibruje gdzieś w płucach
i uśmiech wymusza,
albo dreszczem rzuca,
kiedy piszczy dusza.
Kołyszą się dzwony
i dźwięczą klawisze.
Wsłuchaj się w jej tony.
Raz głośniej - raz ciszej
na werblu serduszka
swą melodię grasz.
Nie chowaj w poduszkach
dźwięków które znasz,
lecz je rozrzuć śmiechem
wesołym dokoła -
czy grzechoczą grzechem,
czy je ktoś przywołał,
schłodził i wycisnął
pod postacią łzy -
niech nią też zabłysną,
bo to także ty!

środa, 30 listopada 2011

Ciebie także obudzą nad ranem!



 





Coraz więcej księżycowych krajobrazów.
Tak nie chcemy odpadać od razu.
Przystajemy, hamujemy, spowalniamy.
Już nie wszyscy swego miejsca się trzymamy.
Koniec ropy. Ulatują resztki gazu.

Trzecie światy, rezerwaty, wykluczenia.
Zamieszanie na porządek trzeba zmieniać!
Trudno ludzi upilnować groźbą, krzykiem.
Kto odkryje jakąś nową Amerykę?
Nie ma ropy - nie będzie rządzenia!

W planach - wodór, energia natury,
oceanów, elektryczność chmury.
Bardzo pilna jest potrzeba.
Bez energii żyć się nie da!
Gdzie jej braknie - rozrasta się bieda.

A na świecie jest tej biedy już po szyję.
Zamiast ginąć - bez energii jakoś żyje
i namnaża się w sposób szalony.
Topi banki i wdziera się na salony.
Nie wiadomo już dokładnie co jest czyje.

Pozmieniały się fortuny i podziały.
Nie ma miejsca już na Ziemi dla tych małych.
Wielcy bronią swoich racji.
Upadkiem cywilizacji
grożą źródła, które jeszcze pozostały.

Wszystko inne to już zwykłe są konwulsje.
Demonstracje, strajki, wojny, rewolucje.
Przewidzieć skutków się nie da.
Przemoc wkracza tam, gdzie bieda.
Ten ją wysłał, kto rozwalił wież konstrukcje.

Wielkie starcie toczy się już pod dywanem.
Ukrywane, maskowane, zasłaniane.
Pełzające po calutkim świecie.
Opór łamie, konsekwentnie ludzi gniecie.
Ciebie także obudzi nad ranem.

wtorek, 29 listopada 2011

Iskra



 












Należę do ciemnej masy.
Rząd od oświetlonych.
Potrzebuję od nich kasy
w zamian za pokłony.

Niespodzianie uchwalili,
że to ja mam płacić,
gdy się oni pochylili,
twarz zaczęli tracić.

Oświetlonym trudno idzie
naprawianie świata.
Masa burzy się po wstydzie,
bo gdzie jest zapłata?

Kto się będzie komu kłaniał -
nie ma już znaczenia!
Nie ma sprawcy zamieszania
i pieniędzy nie ma.

W masie trochę rozjaśniało.
Świetliści ściemnieli.
Wszyscy razem krzyczą: Mało!
Chcą mieć to, co mieli!

Nie wrócą dawne relacje
po wielkim przekręcie!
Mamy teraz demokrację -
Ciemna masa wszędzie!

Wszystkie rządy się w niej topią
odkąd poczerniały.
Światłym zaciążyło złoto,
a wypłynął mały.

Perspektywa bardzo mglista.
Jak świat znów ułożyć?
Wszystko zmienić może iskra,
albo Palec Boży!

poniedziałek, 28 listopada 2011

Rozmowa z Matką (2)



 








Pani Jasnogórska! Matko Zbawiciela!

Modląc się do Ciebie - prosić się ośmielam
o łaskę dla kraju i o zmiłowanie.
Gdy nam zaciążyło z pasterzem rozstanie,
zostaliśmy jak te przestraszone dzieci,
których nie potrafi przygarnąć, oświecić  
żaden głos rozwagi w naszym wspólnym domu.
Spójrz na nas łaskawie! Wstawiennictwem pomóż
i wybłagaj dla nas u swojego Syna
mądrość tego Ducha, który zło zatrzymał.

Pamiętamy dobrze, gasić nie dajemy!
Zostaliśmy jednak zgnieceni, skłóceni,
zepchnięci od krzyży i porozdzielani
i w swoich modlitwach czujemy się sami
bardzo przestraszeni bez wsparcia owczarni.

Jasnogórska Pani! Wiernych swych przygarnij.
My, wszyscy jesteśmy - także "Cali Twoi",
lecz to jest normalne, że się człowiek boi,
kiedy tyle ofiar już musiał pożegnać.
Daj nam siłę Pani, by zwątpienie przegnać.
Odnaleźć podobnych w  zapędzonym tłumie.
Byłaś u stóp Krzyża i ludzi rozumiesz
i Twój obraz także miecz zaznaczył blizną.
Wstaw się dziś - prosimy, za naszą Ojczyzną.    

niedziela, 27 listopada 2011

Adwent



 









Burze oklasków, haseł i wrzasków
stłumiła jesień milczeniem.
Ponury nastrój. Niebo bez blasków.
Nad Smoleńszczyzną zamglenie.

Wilgoć okropna. Wybite okna.
Porozrywane litery.
W polu samotna droga powrotna.
W Warszawie błyszczą ordery.

Oczekiwanie, nasłuchiwanie -
nie wiemy skąd do nas przyjdzie.
Znudziło ludzi wyczekiwanie,
a przecież adwent w Ojczyźnie.

Przygięte plecy. Płomyczek świecy
przyciąga ciężkie wspomnienia.
Sprytni są wielcy. Tańczą szydercy.
Nic się właściwie nie zmienia.

Wiem, że nadchodzisz - z wojen, z powodzi.
Wśród sztormów idziesz po wodzie,
Może nas skarzesz, może nagrodzisz
Wyglądaj Pana narodzie!

sobota, 26 listopada 2011

Z wierszem
















Zły to czas na dobre wiersze
i na pikantne dowcipy.
Chłodny wiatr i zimne deszcze.
Nie pomaga napar z lipy.

W powietrzu zgniła ironia
razem z nią osiada kpina.
Obojętność jest przechodnia.
Bufonada się wypina.

Uśmiechy się pochowały.
Wyostrzyły się spojrzenia.
Świat wydaje się za mały
na taki ogrom niechcenia.

Podsuwasz mi Gałczyńskiego,
a ja dziś wolałbym Staffa.
Jest w nas coś dekadenckiego.
Tylko patrzeć - będzie chlapa.

Dobrze, że tu jesteś przy mnie
i rozumiesz te nastroje.
Nawet gdy nam budżet rypnie
otulimy się spokojem.

Dom nasz bardziej uszczelnimy,
skoro jesień tak okropna.
Spróbujemy żurawiny.
Coraz mocniej dzwoni w okna.

Teraz widać  już różnice
i co znaczy własny kąt.
Wyszły z mody okiennice.
Czy będą wyłączać prąd?

Zły to czas na dobre strofy.
Jesieni zabrakło złota.
Wtulimy się w kącie sofy
razem z wierszem o kłopotach.

piątek, 25 listopada 2011

Ucieczka



 










Przyciągnęli naszą uwagę.
W okropności wepchnęli myśli.
Wystraszyli naszą odwagę
dziwnych technik skryci artyści.

Podprogowo, lub z wielkim hukiem,
na granicy naszych reakcji
uderzeni dziś jak obuchem
dojeżdżamy do ostatniej stacji.

Pusta przestrzeń, druty i rampa.
Pochylone ekrany nieba,
a na piasku ślad Forrest Gumpa.
Przy nim napis byś łaźni się nie bał!

Jeszcze krok... jeszcze możesz zawrócić
i zrozumieć, że to jest atrapa,
ale trzeba nawyki porzucić!
Nazwać tego, co umiał cię złapać!

Musisz znów się zachować jak malec
choć zrobili z ciebie matrycę.
Obok dłoń - wyciągnięty palec.
Uchwyć go, a ja za ciebie chwycę!

Rozmowa z Matką


 










Gdy osłoniłaś nas przed strzałem,
nie tak od razu zrozumiałem,
że wszyscy staliśmy się celem.
Mówiono, że już przyjacielem
ten system dla państw innych będzie
i pokojowych słów orędzie
popłynęło do nas ze wschodu.
Mówiono, że nie ma powodów,
bo wszyscy pragną już współpracy,
a potem Czeczenów na tacy
w milczącym pokłonie oddano.
Odzyskiwania nie przestano
i  wymierzono ciosy w Gruzję.
Znów pokazano nam iluzję
i zażądano wybaczenia.
I wtedy świat się tu pozmieniał -
nie było wcale parasola.
Pozostawiła mocarstw wola
bez tarczy nas i bez obrony,
a pomysł dawny i szalony
znów zakiełkował w czyichś głowach.
Wymagał żmudnych przygotowań,
lecz uderzono z wielką siłą.
Staliśmy wszyscy nad mogiłą
zdrętwiali, zbrodnią porażeni.
Kolejny raz się kraj odmienił
i zło zaśmiało mu się w oczy.
Ciężka choroba Polskę toczy
i wielkie ruszyły pochody.
Na zgromadzenia nie ma zgody!
Na krzyże - nie ma, na modlitwy!
Liczy się tylko głos przywykłych
i takich, którzy zło wspierają.
Do Ciebie ludzie uciekają
modlitwą Jasnogórska Pani.
Niech Bóg zlituje się nad nami
i niech Królestwo Twe zachowa!
Niech dalej polska - narodowa
i katolicka będzie ziemia.
Niech wróci Duch, który tu zmieniał
i niechaj złego przegna ducha.
Nadchodzą święta - Bóg posłucha.





czwartek, 24 listopada 2011

Szczerze








Japonia - po katastrofie. Korea tłucze i kopie
nawet w swoim parlamencie. W Tajlandii walki, napięcie.
W Afganistanie trwa wojna. Atmosfera niespokojna
na pograniczu z Azją. Rosja grozi inwazją -
tym razem w Tadżykistanie. Nerwowo wciąż w Pakistanie.
Iran nalotów już czeka. W Zatoce tłuką człowieka
i wojska wjechały z Arabii. Asad już tysiące zabił.
W Bahrajnie - tłuką zwyczajnie, a w Kairze trochę mocniej.
Palestyńczycy bezowocnie walczą o swoje w ONZ- ecie.
Zadyma na calutkim świecie - nawet w samej Ameryce!
Wszyscy przeciw polityce, którą wspiera gaz i pała.
Demokracja nie jest doskonała, ale nic lepszego nie ma.
Kłamstwo, cenzura i ściema i odwracanie uwagi.
Ani prawdy, ani powagi! Tego się nie zagasi!
A nasi? Przewodniczą Unii! Pewni, spokojni, potulni -
Kryształowe Niebożęta! Podnoszą akcyzę na święta
i wierzą dawnym układom, że jakoś dalej pojadą,
bo niepokoje daleko. Nie podoba się już Czechom,
obraz takiej demokracji. Nikt nie kupi euroobligacji
i więcej będzie atrakcji - wkrótce! Sądy sądzą, po rozróbce,
tych, których poturbowali. Kościół Pana Boga chwali,
a lewacy chwalą rząd! Idzie grudzień i czuć swąd,
bo zbliżają się rocznice. Nowe rządu obietnice
nie są już jasnozielone. Myślisz - Czyją zająć stronę
i kogo należy popierać? I tylko czasem cholera
na to wszystko cię bierze, że ktoś o tym pisze - szczerze.

środa, 23 listopada 2011

Matrix



 





Zwariowana, zagrożona, niestabilna.
Niebezpiecznie poruszona cała.
Niespokojna, rozwydrzona, jakaś inna.
Nikt nie mówi już, że jest wspaniała.

Czy przez lata aż tak wiele się zmieniło?
Czy naprawdę dużo więcej dzisiaj wiemy?
Czemu nagle przestało być miło
i o miejsca na tej Ziemi się bijemy?

Już nie chcemy wyprowadzać się na Marsa.
Galaktyki dziś nam się nie marzą wcale.
Na ekranach trwa medialna farsa,
a nikt przy niej się nie czuje doskonale.

Nagle ciasno się zrobiło niebezpiecznie.
Ugrzęźliśmy w swoich własnych klatkach.
Dość stanowczo przypomniano nam niegrzecznie,
byśmy tylko się skupili na wydatkach.

To nas bardzo osadziło na swych miejscach.
Odleciały gdzieś w niepamięć sny szalone.
Finansowa afera złodziejska
wywróciła osąd nasz na druga stronę.

Wszystkie dobra się znalazły wśród nielicznych,
a powszechnie rozlała się bieda.
Dla miliardów świat przestał być śliczny.
Wielu myśli jak biedzie się nie dać.

A od kiedy jest na świecie niespokojnie?
- Od tych wież dwóch i lecących samolotów.
Wtedy właśnie powiedziano nam o wojnie.
Dziś niejeden poprzeć wojnę gotów.

Zwariowany, zagrożony, niestabilny.
Świat pulsuje poruszony cały.
Niespokojny, rozwydrzony, jakiś inny.
Nikt nie mówi już, że jest wspaniały.

Spoglądamy z niepewnością na noblistę.
Dramatyczna przedłuża się scena,
a na spokój szanse są już mgliste.
Może nawet już ich całkiem nie ma.


poniedziałek, 21 listopada 2011

Przewodnia Siła Narodu



 






Przewodnia Siła Narodu
nie daje wielu powodów
do radości.
Rząd sobie gniazdko umościł
wśród chłopstwa i korporacji.
Nie mają wielu atrakcji
pospolici.
Zachód się Siłą zachwycił.
Nagradza ją i wyróżnia.
W kieszeni próżnia.
Idą święta.
Zejdą się znów niebożęta
dyskutować - Kto zawinił?
Peklowana szynka świni
rozłoży się na półmiskach.
Ponarzekają ludziska
i wypiją za błędy,
a potem nowe kolędy
zaintonuje Wielki Brat
o Nowym Porządku Świata.
Stary z choinki spadł.
Z Nowym się trzeba bratać!
Wpełza on do nas pomału,
a zwie się - Czas Generałów.
Do niego Przewodnia Siła
tak pięknie nas prowadziła.

niedziela, 20 listopada 2011

Na całym świecie



 







Nowy Porządek na całym świecie
leje już ludzi pałą po grzbiecie.
Policja wszędzie jest taka sama.
Wali. Nie patrzy. Nagazowana.

Ludzie rękami rwą już chodniki.
Z obu stron słychać groźne okrzyki.
Dlaczego spokój tak wszystkim burzą?
Twierdzą, że jest nas - ludzi za dużo!

A tych policji jest wciąż za mało.
Gumową kulą, gazem i pałą
nie dadzą rady swobód odbierać.
Już w wielu krajach zaczęli strzelać.

Janków Wiśniewskich niosą pochody,
choć się dopiero zaczęły schody,
a to najgorsze jest wciąż przed nami -
wojna z rasami i religiami.

Ktoś pokój wszystkim głęboko schował.
Wyłudził, ukradł lub zmalwersował.
Bogatym kasę skradli bogaci,
a za to wszystko my mamy płacić!

Ci, co się jeszcze wczoraj nie bali.
Nadzorców swoich przestali chwalić.
Nienawidzonych zmienią na nowych -
zdecydowanych, pewnych, gotowych.

Nie myśl, że ciebie pała ominie!
Niewiele wody w Wiśle upłynie
i nasze także rządy-nierządy
wybijać będą z głowy poglądy.

Dziś jeszcze możesz draństwo zniechęcić.
Musisz się tylko lepiej zakręcić
i nie wychodzić goły, bezbronny!
Boją się silnych, młodych i mądrych!

Guziczek z napisem "play"



 










Jeżeli jest ci smutno.
jeżeli jest ci źle -
spróbuj tych z miną butną.
Odesłać byle gdzie.

Pomyśl, że nie istnieją.
Że to jest tylko film.
Że wiatry ich przewieją
i cały ten Blue Beam.

To ciebie nie dotyczy.
Ty masz swój mały świat,
a zło, co tylko syczy
boi się własnych strat.

Jest maleńki guziczek,
a na nim napis "play".
Wykonaj kilka ćwiczeń
i śmiej się im w nos...Śmiej!

Solidarnie



 





Solidarnie, bez agresji, pokojowo
rozmontujmy sufity nad głową,
które stale zagrażają katastrofą,
zanim spadną i już całkiem nas przygniotą.

Poszukajmy solidnego wsparcia.
Nie skupiajmy się wyłącznie na rozdarciach,
ale budujmy podpory
z myśli, która do tej pory
okazała się wytrwała w starciach.

Do rozbiórki delegujmy młodych!
Z naturalną ich ciągotą do swobody.
W nich jest siła i młodzieńcza presja,
a my - starzy dajmy wsparcie im w opresjach.

Solidarnie rozmontujmy złe konstrukcje.
Pokojowo - zamiast czynić rewolucję.
Odsuwajmy, co nam grozi.
Niechaj nowi, niechaj młodzi
ordynację zmienią nam i konstytucję!


http://www.youtube.com/watch?v=Q-ggVzK3KmY&feature=share

sobota, 19 listopada 2011

Nikt nie kochał mnie tak głupio


















Nikt nie kochał mnie tak głupio.
Nikt nie kochał mnie jak ty.
Zawsze miłość ukatrupią.
Taką, co się innym śni.

Nikt nie kocha od niechcenia.
Czemu to robiłaś ty?
Mogłaś życie moje zmieniać.
Teraz zeszło już na psy.

Nikt nie kochał mnie bezmyślnie,
beznadziejnie, byle jak.
Czemu wciąż to siedzi we mnie?
Wiecznie jest mi ciebie brak.

Może słyszysz tego bluesa.
Wyje go za oknem wiatr.
Nie chcę znowu cię przymuszać.
Nie będę rozdzierał szat.

Ale chcę znów kochać głupio!
Jak za tamtych dobrych lat.
Na parkiecie ludzie tupią,
Płacze ze mną blues - mój brat.

Nikt nie kochał mnie już więcej.
Knajpa moim domem jest.
Bluesa gram, lodów nie kręcę.
Mówią, że jestem the best.

To nie ja, a ta muzyka,
w której beznadzieję czuć.
Do ludzi jakoś przenika.
Gdy ją poznasz - zaraz wróć!

Nic dobrego



 








Spotyka pewnie każdego
dzień o nazwie "Nic dobrego".
Świat w tym dniu jest tak ponury,
że mysz nawet ze swej dziury
czubka nosa nie wychyli,
Człowiek widzi, że się mylił
we wszystkich swoich prognozach
i tylko wycięta brzoza
dręczy pytaniem - Dlaczego?
Dni o nazwie "Nic dobrego"
mnożą się w mym kalendarzu.
Losie! Dobrych dni szafarzu!
Ulitujże się nareszcie!
Słyszę wciąż o manifeście,
który nic nie obiecuje.
W nosie ma to, jak się czujesz
pozbawiony wszelkich szans.
Człowiek wpadł już w jakiś trans.
"Nic dobrego" go przygniata.
Zapowiada się na lata
i umacnia się tu wszędzie.
W sejmie, w rządzie, na urzędzie.
Wpełza do twojego domu.
Chciałbyś jakoś dobru pomóc,
ale straszą, że nie wolno!
Ta, co chciała już być wolną
nie potrafi dziś zwyciężać.
Ogromny układów ciężar
przygniata prawie każdego.
I ten wiersz to nic innego
niż wielka unyńska chandra.
Niech zarazi się nią banda,
co ten los nam zgotowała!
Kibiców chce! - Nie ma! Wała!

piątek, 18 listopada 2011

Plaża




 








Powracające fale jak tętno oceanu
przynoszą, zabierają wpływy przemożnych panów.
Ogołocona plaża tam stale trwa, gdzie trwała
i nieraz już wyjazdy, powroty oglądała.

Gniew morza, ale także prezenty od bałwanów,
wymyte, naniesione ze złocistych kurhanów,
Z pustyni uniesionej przez rozszalałą zamieć.
One w tę plażę wsiąkły i zostawiły pamięć.

A plaża jest - jak była, cieplutka i gościnna
i może się nie znajdzie na świecie żadna inna
tak bardzo przyjacielska. Nigdy nie obrażona.
Szarpana, rozrywana, zda się nienawidzona,
lecz także ta, co zawsze potrafi ci się przyśnić.

O której najbogatsi i wspaniali artyści
wciąż myślą jakby kiedyś, zatrzymać ją dla siebie.
A ona jest jak była i przegląda się w niebie.
I słyszy co jej szemrzą powracające fale.
I trwa spokojna, pewna, że będzie tutaj stale.

Hybrydy









Tak byli przeze mnie wielbieni.
Piękni jak muzy na Parnasie,
Mogłem ich jednym tchem wymienić
i długo tkwić z pokłonem w pasie.

Jedno mi tylko pozostało -
ten dziwny zapaszek wymiocin,
a przecież kiedyś się czytało.
Człowiek by chętnie ich ozłocił.

Dziś wiem, że były to hybrydy -
wielofunkcyjni przebierańcy.
Zapijaczone zwykłe skryby.
Gdy grano - potrafili tańczyć.

Już ledwo mogli się poruszać
Wnętrzności im się wyrywały.
Myślałem, że to rwie się dusza,
a to był zwykły zew gorzały.

Dzisiaj im kumple - pogrobowcy
budują ze wspomnień pomniki,
bo byli obcy pośród obcych.
Odczuli bóle gimnastyki.

Bolało ich przepoczwarzanie
i twórcza męka w toalecie.
Wiersz napisany na jej ścianie
o złej cenzurze, co ich gniecie.

O dziwkach, kasie i o sławie,
o buncie skrytym w metaforze
i o raporcie po zabawie
usłużnie złożonym we dworze.

Już nie są piękni. Nie są moi -
być może godni zapomnienia,
lecz głupia pamięć, chociaż boli -
każe ich jednym  tchem wymieniać.