środa, 10 sierpnia 2011

Bo moja muza...











Komuś się marzą truskawki w Milanówku.
Niektórzy wolą artystyczny nieład - slums.
Innym wyśniły się dopłaty na przednówku,
a ja przez okno wypatruję szans. 


Wysmukłe nogi najpierw widzę - opalone.
Obcas wysoki i rozwiane wiatrem włosy,
A gdy spojrzenie trafi czasem w moją stronę, 
To lotnych wierszy mam w głowie nagle dosyć.


Bo moja muza ma naście lat - nie więcej!
Może dlatego jest tak bardzo roztrzepana.
Raz w krótkich szortach defiluje - raz w sukience,
a do mnie zwraca sie z szacunkiem - Proszę Pana!


Być może szuka właśnie we mnie akceptacji,
gdy ten cholerny świat już przestał ją dostrzegać,
a ja uwielbiam ją i marzę o kolacji
i stale myślę: - Jak zaprosić? Jak się nie bać? 


Już utyskują, że jest stara i niemodna,
że taka prosta i naiwnie roześmiana.
Ja dla niej wciąż otwieram wszystkie okna,
a ona kłania mi się zawsze miło z rana.


Bo moja muza ciągle taka jest dziewczęca.
I w niepogodę ciepły uśmiech wyczaruje.
Gdy inni śpią - ta mała mnie zachęca. 
Coś z tego bedzie! Podświadomie jakoś czuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz