sobota, 3 grudnia 2011

Do Szopy -marsz!



 















 Idą biedacy. Idą królowie.
Choć co innego każdy ma w głowie,
w sercach Ci niosą prawie to samo -
nadzieję skrytą, oczekiwaną -

Na królowanie Twoje na Ziemi!
Ty jeden wszystko potrafisz zmienić!
Radość nam przynieść. Zgasić cierpienie,
gdy źle nam wyszło ziemskie rządzenie.

Idą do szopy wielkie cwaniaki
od polityki, przekrętów, draki.
Będą się kajać, gdy zobaczyli
jak wielkie szkody ludziom czynili.

Idą do szopy starzy bankierzy.
Ten, co nie wierzył - teraz już wierzy.
Dzisiaj jest prawie wszystko możliwe.
W darczyńców zmienił krach bractwo chciwe.

Za nimi grono naszych pasterzy.
Wiedzą, nie wyszło tak jak należy.
Inny był zamiar - inna praktyka.
Kłóci się świętość i polityka,

Widać z daleka - na końcu drogi,
że maszerują ubrani w togi.
Niosą opaski - te zdjęte z oczu.
Każdy potrzebę litości poczuł.

Za nimi słychać wojskowe marsze.
Funkcje najwyższe, szarże najstarsze.
Z własnym sumieniem się dotąd bili,
że chociaż chcieli - nie obronili.

Na końcu wyległ tłum bardzo wielki
tajniaków, szpicli, kapusiów wszelkich -
prosić u szopy o wybaczenie,
o grubą kreskę i zapomnienie,

To jest Noc Święta! - Nikt nie zostanie!
Spójrz na nas wszystkich łaskawie Panie.
Na naszą marność i na pokorę.
Czas mamy wspólny - jedyną porę
by wszystko nasze złożyć w stajence.
A Ty łaskawie wyciągnij ręce
i daj nadzieję nam na Zbawienie.
Prosimy o to zgodnym milczeniem.

Możesz ten zestaw przyjąć za bujdę.
Ja do tej Szopy na pewno pójdę
nie oglądając się na nikogo.
Dla wszystkich jesteś Bramą i Drogą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz