sobota, 31 marca 2012

Nadzieja rozkwita wiosną



 









Po wyjściu z kina jeszcze wspominasz
to wszystko co oglądałeś,
ale dostrzegać także zaczynasz,
że życie nie jest wspaniałe.

Ekran ci tylko czas pozabierał
i miejsca miałeś dalekie.
Pora byś jakoś już się pozbierał,
bo przecież jesteś człowiekiem.

Oglądasz jeszcze się na plakaty,
na to co wkrótce pokażą,
ale przed tobą rachunki, raty
i inne sprawy wyłażą.

Bilety będą na pewno droższe.
Zamieszkać w kinie się nie da.
Życie się stale zmienia na gorsze.
Mistrzostwa, a po nich bieda.

Za oknem wiosna. Myśl wielkopostna
kładzie się już na półmiskach.
Wczorajszy zapał przed sejmem został,
a spowiedź jest bardzo bliska.

Podnieś wzrok wyżej. Schowane krzyże
znów Zmartwychwstaniem wyrosną.
Do Pana Boga jest teraz bliżej.
Nadzieja rozkwita wiosną.
 

piątek, 30 marca 2012

Stoi władza na mównicy...


 









Stoi władza na mównicy.
Ludzie tkwią na dworze.
Sejm dokładnie wszystko liczy.
Ludzie liczą gorzej.

Rząd poparcie uformował
w posłów silnej grupie
i odnowa trwa od nowa.
Ludzi mają w d..ie.

W jaki sposób mała grupka
co chce w kraju robi?
- Bo zrobiła z ciebie głupka!
Ufałeś Tuskowi!

Teraz stoi na mównicy.
Ludzie tkwią na dworze.
On urósł na twej krwawicy.
Ty wciąż płacisz drożej.

On ma starość zapewnioną.
O nic się nie boi,
Bo na pewno go obronią
z Unii "Sami swoi"!

Ty się nie martw - Nie dożyjesz!
On ci pożyć nie da!
Wszystko jest już przecież czyjeś,
a twoja jest bieda.

Stoi sobie na mównicy,
a ty tkwij na dworze.
Możesz tylko na to liczyć,
że ci Bóg pomoże.

Kurozwęki





 





W stadninie Kurozwęki
kopytne jadają z ręki,
a inne stoją u żłoba.
Karmienia sposoby oba
trzymają stado w kondycji
i głodni są w koalicji.
Są także w zapasie baty.
Bywają czasami straty,
lecz dobrze większość się trzyma.
Wzorowa z Kurozwęk gmina.

Inne już gorzej się mają.
Dotacje mniejsze dostają,
bo postawiły na świnie,
a w życiu zawsze jak w kinie -
kto zechciałby pokowboić,
to musi też potrafić doić!
Gorzej gdy nie ma już z czego.
Nie ściągniesz z bydła biednego.
Nie wszędzie są Kurozwęki.
Nie wszyscy jadają z ręki.

Jednak solidna stadnina
kryzysy zawsze przetrzyma,
gdy dobrze skład się wybiera.
Niedługo ma być premiera
poglądowego pokazu
jak można, choć nie od razu,
dojść do ogromnej perfekcji
kiedy się ufa dyrekcji,
podobnie jak w Kurozwękach.
Bogatych noszą na rękach.

A biedni mogą potupać.
Pogwizdać, lub się wygłupiać.
Pomachać gdzieś chorągwiami.
Opony spalić czasami.
Wyjść na ulicę z plakatem.
Zagrozić, że może latem
powszechnie będą głodować,
blokować i protestować.
Po prostu - czeka ich męka.
Nie tak jak tych w Kurozwękach.

czwartek, 29 marca 2012

Brzemię ciszy



 








Bywa, że krzyczy cisza,
gdy dotąd nikt nie słyszał
o takim wielkim draństwie.
O takim państwie w państwie!

I tak na świecie bywa,
że ciszą się zakrywa
rozdarcia po szataństwie
tworzącym państwo w państwie.

Jest takie brzmienie ciszy,
które głuchy usłyszy,
gdy krew zakrywa zmowa.
To cisza jest grobowa.

W największej z wszystkich cisz
z milczących dotąd nisz
wylewa się pogarda.

Postawa państwa harda
na nic się wówczas zda,
bo w nakazanej ciszy
słyszy się ból klawiszy
i nawet bezdech zła.

Niech para nie leci w gwizdki...












Niech para nie leci w gwizdki.
Kocham także feministki!

Ja kocham je wszystkie.
Tę z parasolką i tę z gwizdkiem.
I tamtą w dużym transparentem.
I tę, która w podróż okrętem
wybrała się do Ameryki.
Kocham te wielkie Titaniki
i te malutkie jak czółenka.
Każda jest dla mnie jak piosenka,
której zapomnieć nie potrafię.
Sam już się nieraz na tym łapię,
że nie pamiętam już dokładnie -
czy to jest ładnie - czy nieładnie
tak kochać bez różnicowania
i nie mieć wcale rozeznania
w tak bardzo obszernym temacie.
Widziałem wczoraj na Polsacie
dość znaną i szczególną panią
i się poddałem patrząc na nią
zbyt wielu naraz wątpliwościom.
Coś nagle mi stanęło ością
i powstrzymało mój apetyt.
Może to wiek mój już, niestety,
a może zwykłe przejedzenie.
Może nieostre już spojrzenie.
Może mnie wirus jakiś dopadł,
ale ja w niej widziałem... chłopa!  

środa, 28 marca 2012

Kiedy się zmienia sposób patrzenia...













Czy było lepiej? Czy było gorzej?
To rozważanie nic nie pomoże.
To oczywiste - Wszystko się zmienia,
a przede wszystkim - sposób patrzenia.

Wszystko się zmienia. Kąty, odbicia
i załamania, warunki życia.
Światło i miejsce, blaski i cienie.
Każdy element ma swe znaczenie.

Czy będzie lepiej? Czy będzie gorzej?
Mówią, że dłużej. Mówią, że drożej.
Ty zauważysz także różnice.
Popatrz jak wiosna zmienia ulicę!

Nie warto skupiać się na ekranie.
Skończy się wkrótce chocholi taniec.
Słomę rozwieją wiatry wiosenne.
Nic na tym świecie nie jest niezmienne!

wtorek, 27 marca 2012

Do Nowej Konstytucji















Silni muszą umiar zachować,.
a cynicy nabrać pokory.
Rozżaleni - smutek swój schować.
Trzeba podnieś słabszych i chorych!

Wszyscy muszą uznać wspólnotę
mimo swojej różnorodności.
Temperować wielką ochotę
przewodzenia narodowości.

Trzeba umieć dostrzec proporcje
i określić jasno swe miejsce -
Uszanować innych proporce.
Przestać tylko ciągnąć za lejce.

Jedność trzeba nad wszystko zachować!
Suwerenność ma być Świętością!
I tożsamość ma być Narodowa!
Miejsca obcym wyznaczyć i gościom!

Usiąść razem - jak w jednej rodzinie,
a nie w jakimś podrzędnym zajeździe.
Przeciwstawić się zdradzie i kpinie.
Znaleźć miejsce dla wszystkich w gnieździe!

Nie pytajmy się innych o zgodę.
Nowy Polsce zapiszmy Maj.
Mimo różnic jesteśmy Narodem
I to do nas należy ten kraj!

Partie muszą ustąpić pola.
Ordynacje należy zmienić!
Niech się w sejmie wyraża wola
tych co wolność potrafią docenić!

Władza ma być profesjonalną,
a nie tylko wyścigiem szczurów.
Droga do niej być musi normalna -
przez zasługi dla dobra ogółu!

Tylko troska o wspólne dobro,
o dostatek i sprawiedliwość
wykorzysta zbiorową mądrość.
Na ołtarze wyniesie uczciwość.

Wszystko zrobić to potrafimy,
jeśli Ducha wzbudzimy w Narodzie.
Nawet gdy się krańcowo różnimy
- Idźmy w jednym Ojczystym Pochodzie.

Przez powodzie, podziały, rozbiory
szliśmy przecież niełatwą drogą.
Omijają nas wojny horrory.
Teraz też nam Niebiosa pomogą!

Matrix trzeba nazwać Matrixem
i niech kłamstwo nie opuszcza kina,
a codzienność jest dla nas wszystkim -
od ekranu jest zupełnie inna.

Ważne tylko jest - Jak sam żyjesz?
I czy domem dla ciebie jest dom?
Jeśli nie chcesz wyjeżdżać na czyjeś -
Jak Cejrowski powiedz im - Won!

To jest także Twoja Ojczyzna!
Twoja ziemia i ludzie i kraj!
Wstawaj Bracie i rację mi przyznaj:
Czas najwyższy na Nowy Maj!

niedziela, 25 marca 2012

Prośba



 












Kogo chronią - ten ma przyszłość.
Kto ma plecy - ten ma raj,
Więc na wszelką okoliczność
Też mi Panie Stróża daj!

Nie mam w domu kapelusza.
Nie potrafię baju-baj,
Więc gdy będą mnie przymuszać
Anioła mi Stróża daj!

Nie mam kielni i fartuszka.
Nie mam żadnych - "Z nami graj!"
Ni czubaszka, ni koniuszka,
Więc mi Panie Stróża daj!

Nie kochają mnie sakiewki.
Licho nie śpi. Jest "małczaj"
Kręci się tu sporo krewkich,
Więc mi Stróża Panie daj!

Tylko z mym Aniołem Stróżem
Mogłem dojść aż na sam skraj,
Lecz zachciałem pisać dłużej,
Więc Go daj mi jeszcze! Daj!

Na Kalwaryjskich Dróżkach



 








Ludzie na placu,
Herod w pałacu
I wielcy arcykapłani,
Brać Barabasza,
Krewni Judasza
I jeszcze inni - nieznani,
Żądali, by To Piłat uczynił,
A potem obmył swe dłonie,
Bo nikt imperium nie będzie winił,
Jeśliby to nie był koniec.

Piłat - namiestnik.
Obcy - na służbie,
Lecz on ma faktyczną władzę.
Zejdą się tłumy,
A wtedy, któż wie -
Nie powie: - Nic nie poradzę!
Takie przepisy.
Takie jest prawo
I taka jest ordynacja:
Najpierw ośmieszyć i ubiczować,
A potem za stacją - stacja.

Wielkie Misterium.
Przeżyj te chwile
Ty dzisiaj w swojej Kalwarii.
Cofnij się myślą.
Nie chowaj w tyle
I tamten obraz ogarnij.
Gdzie byś miał miejsce?
Co byś uczynił?
Jakbyś się wtedy zachował,
Gdyby namiestnik na obcej służbie
Prawdę i dobro mordował?

Ludzie na placu
I ci - w pałacu,
Wielcy i arcykapłani,
Sąsiadka nasza,
Ten kto zaprasza
I inni - tobie nieznani
Żądają byś się jakoś określił,
A ty chcesz odwracać oczy?!
Nie wiesz! - Do śmierci?
Czy po Zbawienie? -
Świat Drogą Krzyżową kroczy.

sobota, 24 marca 2012

Idzie wiosna



 













Już jej powrót jest bliski.
Już się do nas wybiera.
Poodwiedza tu wszystkich.
Opłat żadnych nie zbiera.

W nosie ma zarządzenia,
stadionowe przepisy.
Po swojemu pozmienia
obraz każdej ulicy.

Przyjdzie zupełnie darmo,
lecz ją każdy poczuje.
Pewnie w mediach zagadną,
że i wiosna kosztuje.

Już wydatki ponieśli
na policję - znaczące,
bo to, co było wcześniej
wreszcie liczy się z końcem.

Na nic jednak to wszystko
biurokratom się zda.
Idzie wiosna. Jest blisko.
W ludzkich głowach już gra.
 

Przedsiębiorstwo "LUDZKOŚĆ"












Przedsiębiorstwo "LUDZKOŚĆ" skończyło selekcje.
Dozbroiło straże. Wzmocniło inspekcje
i zaostrzać będzie warunki przeżycia,
ba nadzieja stada była tycia - tycia,
na to że jest w stanie cokolwiek tu zmienić.
Każdy porcję chleba powinien docenić!

Przedsiębiorstwo "LUDZKOŚĆ" ma ogromną skalę,
ale funkcjonuje po prostu wspaniale
i choć wszyscy widzą przeogromne dymy -
myślą: - Tam są inni! My się obronimy!

Jest gorzej - to trudno. Jakoś przeżyć trzeba.
I tak w końcu wszyscy trafimy do nieba.
Strażnicy być muszą i komendantura.
Muszą też być kapo, obozowa góra,
druty i podziały, codzienne apele.
Można przecież przeżyć dostając niewiele.

Przedsiębiorstwo "LUDZKOŚĆ" jest mało wydajne,
więc wprowadzać musi stany nadzwyczajne:
wysyłki, transporty, masowe niszczenia.
Potrafi się zmienić i chce dalej zmieniać!

Jedno zagrożenie przedsiębiorstwu grozi.
Obawia się buntu - ucieczek powodzi,
bo jeżeli naraz ruszą wszystkie stada -
to nie im, lecz Firmie zagrozi zagłada!

czwartek, 22 marca 2012

Wiosna dla ludzi



 






Donka za dzwonka!
Bronka do budy!
Kaftan dla Mośka!
Wójt do paskudy!

Kalisz do Wronek!
Bochnia do Jasła!
Kota w ogonek!
Rydze do masła!

Piwo do zioła!
Lisa do nory!
Stemple na czoła
dla wszystkich chorych!

Maski na twarze!
Jarek na stronę!
Wszystkie ołtarze -
biało-czerwone!

Długi do kosza!
Kosz dla piłkarzy!
Grosik do grosza!
Do ZUS-u starzy!

Mandat na śmietnik!
Śmietnik dla Bolka!
Górą konkretni!
Dla wszystkich - polka!

Lud - na ulice!
Chłopy na drogi!
Na groby znicze!
Chleb dla ubogich!

Posła na osła!
Dla Unii dzwonek!
DLA LUDZI WIOSNA!

FINAŁ! - Skończone.

środa, 21 marca 2012

Sroczka



 








Przyleciała do nas sroczka.
Dziwne błyski miała w oczkach.
Zamierzała tu poskubać
i to mogło jej się udać.

Przyleciała - czarno biała.
Trochę tu narozrabiała.
Zamieszała nam na oknie.
A niechże ją licho kopnie!

Sroczko! Sroczko! Spokojniutko.
Wiemy, ze posiedzisz krótko,
bo już taki sroczy los,
gdy się dziób ma, a nie nos.
 
Trudno u nas coś wywąchać.
Bałaganik się wysprząta,
a ty możesz tylko skrzeczeć.
Tego nie da się wyleczyć.

Gdy chcesz ziarna u nas szukać,
nie węsz tak, a dzióbkiem pukaj
i nie myśl, że się schowałaś.
Wiemy - jesteś czarno-biała!

Gazetka do wynajęcia



 








Tańsi jesteśmy, ale skuteczni!
Kasa i kasa. Szum.
I licznych mamy tu podopiecznych!
Kasa i kasa. Tłum.
Też potrafimy być niebezpieczni!
Kasa i kasa. Szum.
Nie straszna jest nam daleka trasa!
Kasa i kasa. Tłum.

Możemy w kółko chodzić po pasach!
Kasa i kasa. Szum.
Nawet pokazać się na golasa!
Kasa i kasa. Tłum.
Protestujemy nawet w pampasach.
Kasa i kasa. Szum.
Przykuć do pieńków można nas w lasach!
Kasa i kasa. Tłum.

Potęgą dzisiaj jest tylko prasa!
Kasa i kasa. Szum.
Internetowa jest baza nasza!
Kasa i kasa. Tłum.
Możemy rzesze wielkie pospraszać!
Kasa i kasa. Szum.
Polska niedługo też będzie nasza!
Traj...li...li, kasa, SRUM!!! 

wtorek, 20 marca 2012

Długa wiosenna noc



 









Myślałaś pewnie - Już potrafię.
To w końcu przecież jedna noc,
Lecz pająk, który muszkę złapie
Do końca spija sos.

Ślad twoich oczu na pułapie
Poznaczył żarem drewna kloc.
Świt prędko w okna nie zadrapie.
Lepki jest nocy koc.

Sprężyna pod ciężarem sapie.
Potrącił strunę smyczka włos.
Wskazówka minutami kapie.
Bezdech odbiera głos.

Uśmieszek ukrył się na szafie.
Powiekę uszczypnęła łza.
Myślałaś pewnie - Już potrafię,
Lecz wszystko nieskończenie trwa.

Przysnęła ciemność na kanapie.
Leniwy kocur liże sierść,
A pająk, który muszkę złapie
Snów nie przestanie jeść.

Jeżeli znów okazję złapiesz,
Zaśmiejesz się przygodzie w nos -
Pamiętaj, że potrafi zapiec
Źle wyciągnięty los. 

Dzień Wagarowicza



 








Nie do wiary! Młody, stary -
Nikt nie wierzy w czary mary,
A wszyscy chcą na wagary iść.

Porzucają biurka, gary.
Nawet w butach nie do pary -
Gotowi na te wagary wyjść.

Wyciszają kłótnie, swary.
Nie patrzą już na zegary.
Chcą wyruszyć na wagary dziś.

Nawet stary January
Ważąc siły i zamiary
Spojrzał pod figowy liść

I przedziwnej nabrał wiary,
Że też mógłby na wagary
Z wiosennymi Marzannami iść.

poniedziałek, 19 marca 2012

Dwa deszcze



 








Urodził się z białej mgły
z rozbudzonych świtem dżdży
lekki deszczyk przedwiosenny.
Przeciągnął się jeszcze senny
i leniwie z łąki wstał.
Cicho swe kantyczki grał
na kałużach po podwórkach.
Przestawał. Chował się w chmurkach,
po czym zjawiał się z powrotem.

Narodził się wielkim grzmotem
z rozszalałej morskiej piany.
Zatoczył się jak pijany.
Zawył. Ryknął. Załomotał.
Bardzo szybko do nas dotarł.
Przygiął nagle czubki drzew
i zaczął wisielczy śpiew.
Brzęknął blachą. Trzasnął oknem
i rozsypał ciężkie krople
koralami na chodnikach.

Nagle ucichła muzyka.
Niebo szybko pojaśniało.
Znów siąpiło i kapało
leciuteńko - przedwiosennie.
Marzec często naprzemiennie
przysyła nam różne deszcze
by świat o nim pisał jeszcze,
a nie tylko czekał wiosny
w zamyśleniu wielkopostnym.

niedziela, 18 marca 2012

Wypłynąłem na bezrybie



 









Wypłynąłem na bezrybie.
Gość mnie pyta: - W jakim trybie?
W trybie pytań do obrazu.
Trzeba było tak od razu!
Proszę zwrócić się do ściany
Na której ma być wieszany.
Gdzie ta ściana? Widzę mur!
Wyrasta zza pawich piór
I go przesłaniają lesby.
Nie dostanę się tam! Gdzieżby!

Próbuję płynąć na głębię.
Nie bądź taki mocny w gębie!
Nie tacy tu już tonęli,
Kiedy głębię zgłębiać chcieli.
Podpowiemy ci w sekrecie -
Wypluskaj się w internecie
Spokojniutko, bez zakrętów,
Aż trafisz na brak dostępu.
Kiedy cię skasują w necie -
Zostanie kąpiel w klozecie.

Nie popływam sobie chyba.
Na bezrybiu i rak ryba,
Lecz on także nie ma głosu.
Jestem jak ofiara losu
W oceanie niemożności.
Na swój los się trudno złościć.
Warto nawet go polubić!
Próbować się w tłumie zgubić
I prześlizgnąć się do ściany.

Pod napisem "Zapraszamy!"
Uderzyć trzy razy głową.
Potem wrócić na Stalową
I pokrzyczeć sobie w tłumie:
Niech nie pływa, kto nie umie!

Autobus z napisem "Koniec"



 









Przez życie wlokłem się w ogonie
w autobusie z napisem "Koniec".
Nie oglądałem się za siebie.
Czy był ktoś jeszcze? Może. Nie wiem.

Jak zwykle - na tylnym siedzeniu,
obserwowałem świat w milczeniu
mając już bilet w jedną stronę.
W autobusie z napisem " Koniec".

I może nigdy bym nie wysiadł,
gdyby nie ty - ja wiem to dzisiaj.
Zmieniło wszystko jedno słowo -
Zostań. Zmartwienie przeszło obok.

Prawie natychmiast uwierzyłem.
Głupiej się myśli uchwyciłem,
że gdy nie można już powrócić
to trzeba jazdę tę porzucić.

I pójść spacerkiem. Nie nerwowo
i  wierzyć innym twoim słowom,
że nie warto gonić tramwajów.
Przyjdą następne. Poczekają.

Wszyscy gdzieś gnają, a ja idę.
Wciąż w uniesieniu i z podziwem.
I tyle widzę, tyle czuję.
I żadnych dróg już nie prostuję.

Gdy ktoś zapyta - Podwieźć cię?
Grzecznie dziękuję. Mówię - Nie,
lecz przecież wiem - w końcu dogonię
ten autobus z napisem " Koniec".


 

sobota, 17 marca 2012

Gdy Naród do boju...



 








Gdy Naród do boju... Nie chciało się Panom.
Uważali widać sprawę za przegraną.

Nie chciało się Panom w jednym rzędzie stanąć.
Chcą w różnych terminach walczyć o to samo.

Nie chciało się Panom. Jedni wolą rano
i tylko przed bramą sprzeciwiać się zmianom.

Nie chciało się Panom. Drudzy chcą w sobotę.
Niech oni wpierw pójdą. My ruszymy potem.

Nie chciało się Panom, by razem gwizdano.
Każdy swoje powie. Zakończy się plamą.

Nie chciało się Panom na jednej ulicy...
Nie można wymieszać z lewicą prawicy.

Nie chciało się Panom. Kibole chcą sami,
bo nie pójdą przecież razem z katolami.

Nie chciało się Panom. Trudność będzie drobna.
Tłumów się nie zbierze. To rzecz niepodobna!

Kto tu jest matołem? Tym razem nie powiem!
Chyba że się z tego wyłączą Panowie.


A może by tak inaczej :

Ruszcie się wszyscy w swoich dzielnicach.
Niech za ulicą ruszy ulica.
Gdy się na głównych spotkają drogach,
to żadna wielka mundurów trwoga
ich nie zatrzyma - dojdą na place.
I będzie wtedy całkiem inaczej,
bo strach się zrodzi. Może panika.
Nie będą marszom drogi zamykać,
bo jest ich mało by wszędzie być.
Z takim się tłumem nie będą bić,
bo by ich zmiotła zwyczajna złość.
Ktoś to zrozumie i powie - Dość!
I nie za rączkę według marszruty,
według godziny, albo minuty -
tylko na żywioł i niespodzianie!
To jest prawdziwe protestowanie.
A potem dalej - pod Komitecik.
Niech zrozumieją, że to nie dzieci
i nie staruszki lub aktywiści,
tylko normalni po swoje przyszli
i że się komuś zegar zatrzymał.
Zamiast gdzieś stawać. Słuchać dyrdymał -
trzeba im zabrać te wszystkie pały.
Niech zrozumieją jaki jest mały
ich gabinecik i jak jest ciasno,
kiedy z protestem wyrusza miasto. 

piątek, 16 marca 2012

Drzewa umierają stojąc



 







Uschło drzewo pod jemiołą, sczerniało, umarło -
bo zbyt długo je jemioła trzymała za gardło
i za bardzo na tym drzewie sama rozrastała,
a swemu karmicielowi szans żadnych nie dała.

Uschło drzewo pod jemiołą, gdy je opętliła
i na żadne młode wzrosty mu nie pozwoliła.
Sama się na pniu rozparła, rozsiadła pod słońcem.
Wszystkie blaski zagarniała nie licząc się z końcem.

Bardzo łatwo się przenosi, solidnych drzew szuka.
Stare drzewa zapomniały o dawnych naukach,
że jemioła żadnych brzemion wzajemnie nie niesie,
a jest tylko pasożytem żerującym w lesie.

To, że pod nią się całują - niczym jest dla drzewa,
bo gniazd żadnych na nim nie ma. Ptak żaden nie śpiewa. 
Cierpieć musi pod jemioły licznymi ssawkami,
a chciało być takie strojne nibyjagodami.

Myślało, że to jest drobiazg. Unieść go potrafi.
Nie wiedziało, że je w macki pasożyt ucapił
i że odtąd będzie tylko nosicielem - mułem,
gdy w koronę swą włożyło jemioły jarmułę.

Kopciuszek?



 








Chyba pomodlę się. Uklęknę -
gdy odkryję jądro sekretu:
Jak można do literatury pięknej
wejść tak zwyczajnie - z internetu?

To jakaś bajka niesłychana
o blogerze - zwykłym Kopciuszku.
Myślał, że sprawa przerąbana,
a miał ją w swym małym paluszku.

Może to Janko był Muzykant,
tylko po prostu nie miał skrzypiec.
Może szarlatan, lub ryzykant,
co wiedział komu teraz przypiec?

Może po prostu na bezrybiu
znalazł tę jedną małą niszę?
Może to był właściwy wybór,
gdy postanowił mówić ciszej?

Trudno odgadnąć co się stało,
że wyrósł nagle pośród waśni
i jakby jeszcze było mało
wygląda jakby przyszedł z baśni.

Chyba pomodlę się. Uklęknę -
gdy odkryję jądro sekretu:
Jak można do literatury pięknej
wejść tak zwyczajnie - z internetu?

Ten jeden wieczór...



 








Ten jeden wieczór w dyskotece
mógł całkiem życie nam odmienić.
Mogliśmy wówczas pójść na więcej.
Byliśmy dla siebie stworzeni.

Tak świetnie wszystko nam zagrało.
Każdy nasz gest i każdy uścisk.
I mało było nam, wciąż mało.
Jak mogłem tak łatwo odpuścić.

A wystarczyło jedno słowo.
Myślałaś pewnie - nie wypada.
Zbyt lekko ci skinąłem głową,
a zresztą, dzisiaj - szkoda gadać...

Nikt z nas już potem nie zadzwonił,
jakby się wstydził swego pass.
I tylko wciąż mi tętni w skroni
ta dyskoteka. Tamten czas.

Ten jeden wieczór niespodzianie
poraził myśli ciągłym drżeniem.
Jak wiele może zmienić taniec
i zatopione w kimś spojrzenie.

Wychodziliśmy z ostatnimi
jakbyśmy nigdy wyjść nie chcieli.
Nie warto było gubić chwili,
a potem wszystko diabli wzięli.

Ten jeden wieczór w dyskotece
mógł całkiem życie nam odmienić.
Mogliśmy wówczas pójść na więcej.
Byliśmy dla siebie stworzeni.

czwartek, 15 marca 2012

Marcowy blues



 








Ten nie ma szczęścia, kto nie próbuje!
Kto już zupełnie bluesa nie czuje.
Gdy nie próbujesz, nie czujesz bluesa -
wtedy ci obca wszelka pokusa.

Lecz jeśli stwierdzisz, że blues ma sens -
To jedziesz jak ten Mercedes Benz
i czy się starasz, czy też nie starasz -
wszędzie parkujesz! Mówisz: - Gitara!

Zawsze muzyka gra u bluesmenia.
Dyski są różne. On się nie zmienia.
Inny by może poskromił chuć.
Z bluesem - nic z tego. Musisz go czuć!!! 

Wiosenna



 








Co by nie mówić o poezji,
że braknie kunsztu jej, finezji -
ona już nie chce w nic obrastać,
a pragnie, jak każda niewiasta,
pokazać swoje długie nogi,
by nawet ktoś prosty, ubogi
mógł wzrok przylepić i podziwiać.
Więc nie zamierza nic wydziwiać
i prosi, by już jej nie męczyć
i nie zakładać jej obręczy.
Nie stawiać przed wentylatorem.

To było jakieś bardzo chore
zmienianie piękna na brzydotę.
Marzy już często, by z powrotem
pokazać ją bez przebieranek.
By zburzyć tę obskurną ścianę,
którą się za nią, w tle ustawia.
Nie chce już straszyć. Chce zabawiać! 
To było dla niej całkiem obce.
Miała dla brzydkich być pokrowcem
i parawanem dla odmieńców.
Fabryką laurowych wieńców
i silikonem na reklamie.

Zbyt długo ją trzymano w bramie,
aż w końcu wyszła na ulicę.
I rozruszała okolicę
wysypem wierszy i wierszyków.
I nikt nie słuchał gwałtu, krzyków,
że się zrobiła pospolita...
bo każdy biegł już za nią. Czytał!

środa, 14 marca 2012

Tak sobie żyję...



 










Tak sobie żyję, jak daję radę.
Jak wszyscy inni poza układem.
Pomarudzimy czasem z sąsiadem
o tym czy świecić warto przykładem.

Tak sobie żyję, jak świat się kręci
i chowam skrzętnie w swojej pamięci,
że wszyscy przecież nie byli święci
i wcale wielkich nie mieli chęci.

Tak sobie żyję - nadal z dnia na dzień.
Kto na co stawia, lub na co kładzie
- mnie nie obchodzi wcale, w zasadzie,
jak świeża dziura w autostradzie.

Tak sobie żyję - aby do jutra.
Nie wiem kto sprzątnął, nie wiem kto ukradł.
Kto całą zimę przesiedział w futrach?
Czy świętszy Ganges, czy Brahmaputra?

Tak sobie żyję tu bez atrakcji.
Wciąż na wewnętrznej tkwię emigracji.
Dosyć mam różnych dezinformacji,
by niestrawności mieć przy kolacji.

Tak sobie żyję - poza nawiasem
i tylko wierszyk napiszę czasem,
że jakaś banda ogień pod lasem...
Więc czemu tekst mój powraca basem?!

Tak sobie żyję - spokojnie w domu,
lecz zdaje mi się - przeszkadzam komuś.
Oczekiwaniem jasnego gromu
podnoszę sprzedaż im Ibupromu!

Tak sobie żyję - śledzę spod powiek -
Co może zmienić zwyczajny człowiek
tuż obok siebie, albo gdzieś w świecie?
Może!!! Gdy pisze wiersz w internecie!!!

wtorek, 13 marca 2012

Poszedłbym gdzieś pomazurzyć...



 











Poszedłbym gdzieś pomazurzyć,
lecz mam jutro do mszy służyć.
Rozgrzeszenia ksiądz mi nie da.
Jeszcze gorsza będzie bieda.

Pojechałbym na Kurpianki,
lecz za dużo lałem w szklanki.
Może mi zabraknąć mocy.
Będę grzecznie spał tej nocy.

Wybrałbym się dziś do Nidy,
gdybym nie miał takiej bidy,
W Nidzie słono trzeba płacić.
Można wszystkie chęci stracić.

Pójdę więc do swojej baby.
I w Babiętach są zabawy.
Za darmo mnie wycałuje.
Z mazurzenia - zrezygnuję!

Lot nad kukułczym gniazdem



 










Lot nad kukułczym gniazdem
zamknął problemy z rozjazdem,
a także kłopot z marszami,
ACTA-mi i protestami.

Lot na pustynie na wschodzie
także nie zdarza się co dzień.
Można się chociaż przymierzyć -
W co by tu jeszcze uderzyć?

Niektórzy deliberują,
jak wkrótce tu wylądują,
bo w Unii chyba się nie da.
Latało się - teraz bieda!

Strach każe im innych straszyć,
lecz nie ma już gdzie się zaszyć,
a trudno jest szukać gniazd
w cokołach czerwonych gwiazd.

Tam wszędzie jest twardy beton.
Wiedzą, że to - to już nie to.
Raporty obśmiała publika.
Została im tylko klinika.

poniedziałek, 12 marca 2012

Oburzenie



Obraz reklam bulwersuje dziś etyka:
"Zły makijaż czyni go nierzeczywistym!"
A ja krzyczę: "Panowie! Brońcie języka,
bo to przecież nasz Język Ojczysty!"

Trajkotanie na ekranie! Nowomowa!
Ten, kto płaci - całkowitą ma dowolność,
a to przecież najważniejsza - narodowa -
Nasza sprawa. Nasze dobro! Nasza wolność!

niedziela, 11 marca 2012

Reika Koda



 







Kim jesteś dzisiaj Reika Koda i czy na Ciebie też spadł deszcz?
Gdzie byłaś, gdy runęła woda i czy przeczytasz ten mój wiersz?
Na starość jednak zobaczyłaś znowu te cienie Hiroshimy.
Pamiętasz? Gdy byliśmy młodzi, mówiliśmy - Nie dopuścimy!

Świat jednak nie chciał nas posłuchać. To słuchać musieliśmy my!
Jak mam w tej fali cię odszukać? Na piasku potopione ćmy.
I naszych marzeń rumowisko razem z planami o atomie.
Gdzie jesteś dzisiaj Reika Koda? To przecież nie jest jeszcze koniec!

Zanim wybierzesz się na Fudżi, by gdzieś samotnie śmierci szukać,
uwierz - tysiące prostych ludzi, co w drzwi niebiańskie poszło pukać,
będzie prosiło o ratunek dla przestraszonych, co zostali.
I ja się modlę Reika Koda i myślą wołam Cię z oddali.

piątek, 9 marca 2012

Szczekociny



 







Szczekociny i nic więcej! - obraz katastrofy.
Prawdę życia pokazują. Wiersza piszą strofy.
Szczekociny i nic więcej! - Nic innego nie ma!
Nieustannie powtarzany społeczeństwu temat.

Mówili: - Będzie Japonia, lub Irlandia druga,
a zostały szczekociny obcym na usługach.
Są zielone, ale na nich jedynie ruina.
Obraz nędzy i rozpaczy widać w Szczekocinach.

Zwrotnica jest przestawiona - mówiła głowica.
To nieprawda! Jest jak było! - krzyczała ulica.
To sukcesem się nie skończy! Będzie katastrofa!
Jaśniutko się zaświeciło światło - Europa.

Szczekociny wypełniły telewizję, prasę.
Nawet tamte sprzed Smoleńska słychać jeszcze czasem.
Te spod krzyża, spod pałacu poszły w parlamenty.
To nasze koleje losu. Obowiązek święty.

Szczekociny są nam bliższe niźli Częstochowa.
Teraz one! - nasza, polska duma narodowa!
Pendolino wkrótce ruszy na wielkie stadiony
i kierunek "naszej partii" będzie przywrócony!

Szczekociny są i będą! - Taka ordynacja.
Nie ma innego wyboru. Jedyna atrakcja.
Pokazały jak w soczewce skutek i przyczynę.
Żyjesz bracie, chcesz, czy nie chcesz w takiej szczekocinie.

czwartek, 8 marca 2012

Tulipany od władz miejskich


 









Skąd masz kochany te tulipany?
Przywieźli je nam strażnicy.
Zebrali każdy i ten złamany,
wtedy na głównej ulicy.

Dawali znicze, ale nie brałem,
bo chyba nie pójdziesz z marszem.
Zobacz dla ciebie żółte wybrałem.
Ładniejsze, choć trochę starsze.

Pewnie je w jakiejś chłodni trzymali,
lub w próżni zalutowane.
Podobno jacyś na nie sikali.
Musiały zostać zabrane.

Postaw w wazonie niech cię ucieszą.
Nie trzeba długo pamiętać!
Że są z pogrzebu - to jakiś przesąd
i w końcu różne są święta!

Akord



 








Pierwsza, młodzieńcza miłość
i interwencja dorosłych.
I wszystko się odmieniło.
Drzewa wysokie wyrosły.

A Niemen śpiewa "Nie wrócisz..."
i  "...czas odpłynął jak sen."
Ucisz się serduszko. Ucisz.
To welon był twój, czy tren?

Długi był. Ech, bardzo długi
i wlókł się przez całe życie,
a struny - bolesne smugi
drżą jeszcze dzisiaj. Słyszycie?

środa, 7 marca 2012

Wojenko, wojenko!



 








Wojenko, wojenko -
Uśpiony wulkanie.
Znowu rozpoczynasz,
znowu rozpoczynasz
swój ze śmiercią taniec.

Tańczyć znów byś chciała
po calutkiej Ziemi
chociaż obiecałaś
chociaż obiecałaś,
że teraz się zmienisz.

Wojenko, wojenko -
trudno w to uwierzyć
jak ty łatwo zmieniasz
jak ty łatwo zmieniasz
chłopaków w żołnierzy.

Żołnierzy wyciągasz
zabierasz ich z domu
i o swych zamiarach
i o swych zamiarach
nie mówisz nikomu.

Wojenko, wojenko
wybierasz najmłodszych
najbardziej kochanych
najbardziej kochanych
w łóżeczku najsłodszych.

Dziewczynom i matkom
narobiłaś biedy
obiecaj im chociaż
obiecaj im chociaż
że ich oddasz kiedyś!

Wojenko, wojenko -
Uśpiony wulkanie.
Czy ci jeszcze mało?
Czy ci jeszcze mało
tych w Afganistanie?

Potrzebni są w domu.
Urosły im dzieci,
a ty jak szalona
a ty jak szalona
gdzieś w nieznane lecisz.

wtorek, 6 marca 2012

Kukiełki



 











 Wielki Teatr Kukiełkowy wznowił przedstawienia.
Chcecie żeby małą żabkę w królewicza zmieniać?
Uważajcie! Czarownica to nie jest księżniczka!
Przedsprzedaż się już zaczęła. Wpłacona zaliczka.

Wielki teatr Kukiełkowy przedstawia swe lalki.
Każda umie niebywałe opowiadać bajki.
Ludzie lubią przedstawienia i chcą bajek słuchać.
Choć historia się nie zmienia - dobra będą szukać.

Chcą by czarne było białe. Nie lubią macochy,
a to złe pokrętne małe ma zakończyć fochy.
Iwan musi zostać carem. Czas skończyć z Herodem.
Zakończenie ma być stałe - ślub z mlekiem i miodem.

Teatr Wielki to rozumie. Musi być atrakcja!
Ludzie wkrótce ściągną tłumnie. Wiwat demokracja!

poniedziałek, 5 marca 2012

Wiersz w którym autor uprasza liczne zastępy bliźnich, aby go w dupę pocałowali



 











 Natolin i Puławianie.
Cywile, dwujkarze
i ten, który na Ekranie
myśli - coś wysmażę.
I ci wszyscy, co za kasę,
albo bez powodu
sprostytuowali prasę
szukając dochodu.
I ty z szafy wyciągnięty,
co już cuchniesz trupem -
bojowniku nieugięty -
Całujcie mnie w dupę!

Myckowaci katolicy.
Kościelni masoni,
którzy za krzyż na ulicy
chcieliście się schronić
i uchodzić za ekspertów,
jak tamci ze stoczni.
Wy - od marszów i koncertów.
Znów usta wyroczni,
Którzyście tu pośmiewisko
zrobili z biskupem.
Odważnie i za to wszystko -
Całujcie mnie w dupę!

Marcowi Poszukiwacze,
Chłopcy Walterowcy,
którzy zawsze chcą inaczej
i kochają obcych,
coście tu poróżowieli
i siedli do stołu
razem z tymi co tu chcieli
gwiaździstych cokołów
i szybciutko powrócili,
by rozdawać zupę.
Bądźcie teraz także mili -
Całujcie mnie w dupę!

Aktywiści, komuniści
dawni dygnitarze,
artyści - propagandyści,
nauk luminarze,
którzy zgarnęliście pulę
do własnych kieszeni
i umieliście koszulę
na pałac zamienić
mając tylko na uwadze
jak wyjść cało z łupem -
Wam to samo dzisiaj radzę -
Całujcie mnie w dupę!

I wy różne chorągiewki -
marny łanie owsa.
Sprzedawczyki i kurewki
którym całkiem obca
jest dziś wszelka przyzwoitość
i pojęcie dobra.
I ty, dla której mam litość,
bo nie jesteś mądra -
naturo moja znad Wisły -
Mój śmiechu przez łzy -
Rób to samo co ci wszyscy -
Całuj mnie i Ty! 

 

niedziela, 4 marca 2012

Rozkład



 









Zerwały się wrony z uschniętej gałęzi.
Czy krzyk przerażonych je w mroki przepędził?
Czy piski hamulców co wbiły się w las?

Jest ten do Krakowa. Wsiadajmy już czas.

Jęknęła polana. Rozdarły się drzewa
i uniósł się z ziemi potężny do nieba
lej pyłu, rozpaczy, przestrachu, kurzawy.

No, pa - zadzwoń zaraz! Jest ten do Warszawy. 

Chodź tato tu szybko i zobacz co piszą!

W Warszawie, w Przemyślu uderzyło ciszą
tak głuchą jak zdarza się w przerwanym śnie,
a po niej już tylko słychać było - nieeeeee!!!

sobota, 3 marca 2012

Głód Midasa



 









Głód Midasa w trudnych czasach
stał się dokuczliwy.
Ozłoconym ciężko hasać.
Łatwiej sprawiedliwym.

Tyle blasku ile zechce
Midas może mieć,
ale chyba jakiś pech chce,
że tyra jak cieć.

Nie ma przecież o co walczyć
skoro wszędzie złoto,
a przecież miało nie starczyć.
Tak się starał o to.

Tak stąd wszystko wyprowadzał,
żeby nie ozłocić.
Ktoś mu chyba źle doradzał.
Pazerni idioci!

Gdy tak dobrze, czemu nagle
stało się tragicznie?
Bo bez przerwy złote mnożyć
już niepolitycznie!

piątek, 2 marca 2012

Runą wieże Babilonu...



 










Runą wieże Babilonu.
Nikt już nic nie kupi.
Braknie targów i ukłonów.
Lichwa ludzi złupi.

Nikt nie kupi już niczego.
Zabraknie bisioru.
Zbliża się gorszy od złego -
czas wojen i sporów.

Barbarzyńca spali ogniem
wiszące ogrody.
Wiatr rozniesie snu pochodnie
na inne narody.

Wszystko co jest zapisane
wypełnić się musi.
Proroctwo było wam znane,
lecz byliście głusi!

czwartek, 1 marca 2012

Żołnierze Wyklęci



 










Oszukani, porzuceni, nieugięci!
Opluwani, poniżeni i wyklęci!
Pozbawieni swoich domów, swojej ziemi!
Poszli walczyć, żeby zginąć, albo zmienić!

Lecz ich los dawno sprzedano potajemnie,
razem z tymi wrzuconymi w obcą ziemię,
razem z całą konspiracją i narodem -
oddał aneks podpisany mimochodem.

Ich zasługi przekreślono polityką.
I oddano ich kupionym najemnikom,
żeby zwłoki najlepszych obrońców
rozrzucili pohańbione gdzieś na słońcu.

A to słońce nazwano zwycięstwem,
a karłami - to co było męstwem!
I rozsiano  kości ofiar różnych nacji
na pożywkę powojennych demokracji.

Dzień Zwycięstwa?
Czy Dzień Fałszu, lub Dzień Zdrady?
Podły układ świętują parady!
A my wciąż szukamy grobów tych wyklętych!
Nieugiętych, rozstrzelanych - Naszych Świętych!

Panie rotmistrzu! Larum grają!




 








Nikt nie wzlatywał tak wysoko
jak Ty Nasz Orle nad Orłami!
Inni poszczycić się nie mogą
tak wielkim Duchem niezłamanym.

Poszedłeś do samego piekła,
by piekłu gardłem wyrwać trzewia.
Dopadła Ciebie zemsta wściekła,
lecz potrafiłeś jej się nie bać!

Żołnierzy takich świat nie widział!
O takim męstwie nie słyszano!
Rotmistrzu! Masz do Świętych przydział!
Miejsce: Mokotów. Termin: Rano.

Już tam Hryckowian i Badecki
starannie wybierają kulę,
a prezydent - agent sowiecki
każe ją jeszcze zatruć bólem.

Trucizna ta i w nas została.
I poraziła pokolenia.
Zbrodnia przed karą się schowała
w naszych umysłach i sumieniach.

Panie Rotmistrzu! Larum grają!
Oślepła znowu Europa!
Nasi do dzisiaj ukrywają
gdzie Twoje serce kat zakopał.

Serca takiego - Pileckiego
Tak bardzo dzisiaj nam potrzeba.
I Ducha tak niepokornego,
żeby wymusił chociaż - Przebacz!