poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Błogosławiony ten, kto przetrzyma



 















Kit i Bezczelność - Wierność i Bierność -
Prawdziwy podział Narodu.
Zobojętnienie - Wilcza Pazerność.
Wiele przeróżnych powodów.

Nad Wierność także wypływa piana
i ferment jej pazerności,
lecz bardzo szybko bywa zbierana,
by Bezczelności nie złościć.

Bierność jest trwała, zakorzeniona.
Od dawna każdy wie swoje.
Gdy się wypali obca pazerność -
ludzie otworzą podwoje.

"Wszystko na sprzedaż" dawno już było.
Większość jest nie do ruszenia.
Wie, że na gorsze tu się zmieniło!
Nie mają kłamstwa znaczenia.

Takiej Bierności trudno zazdrościć,
lecz Wierność ma wartość wielką!
Chociaż niełatwo jest ją zezłościć,
władza jest przy niej kropelką.

Zobojętnienie i zniechęcenie
trwa tu już u nas zbyt długo.
Na słońcu z Peru widać już cienie.
Ciemną pokryło się smugą.

Będą erupcje. Będą wybuchy.
Może nam mocniej przygrzeje,
lecz przy Wierności to są okruchy.
Historii wiatr je rozwieje.

Pazerność długo się nie utrzyma,
bo głód ją w końcu przydusi.
Błogosławiony ten, kto przetrzyma.
Normalność wkrótce powróci!


W sam raz




 






Przyjdzie czas.
Ten w sam raz!
Wielu nas!
Wielu nas!

W końcu kpina
Się zatrzyma.
Na zadymach.
Na zadymach.

Na las gum.
Stanie tłum.
Słychać szum.
Słychać szum.

Dyskoteka
Niedaleka.
Czas ucieka.
Czas ucieka.

Na igrzyska.
Pośmiewiska.
Chwila bliska.
Chwila bliska.



niedziela, 29 kwietnia 2012

Poszedł Bartek...



 









Poszedł Bartek do Jezusa
po Chleb, na Pamiątkę.
Cały dom się chwilą wzrusza
i Bartek - początkiem.

Poszedł Bartek do Jezusa
w szczególnym momencie,
gdy ludzie muszą wymuszać.
Polska na zakręcie.

Komuch głośno obiecuje,
że będzie się troszczył,
a liberał oszukuje -
"wynik nie jest gorszy".

W domu "od zawsze" wiedziano,
że nie tędy droga
i tak Bartka wychowano,
żeby wierzył w Boga!

Żeby uczył się prawd bożych.
Kochał Matkę Boską.
By zechciał albę założyć
i iść drogą prostą.

piątek, 27 kwietnia 2012

Ogłoszenie



 







Oddam za odbiorem własnym,
bo może się przydać komuś,
wiosenny, lecz nieprzydatny
ciepły, długi weekend w domu?

Pożytku już nie mam z niego,
a ktoś może się ucieszy.
Może nie ma nic długiego
i gotówką też nie grzeszy.

Bardzo zachęcam. Namawiam.
Odbiór na Warszawskiej Pradze.
Pierwszej chętnej kawę stawiam!
Pomyśl! Polecam uwadze.

Leć!



 








Uciekaj moje zamknięte.
Odlatuj spod klawiatury.
Nie chcę byś było nietknięte.
Daleko leć, gdzieś - hen, w chmury.

Nie czekaj! Odleć natychmiast.
Ja tu bez ciebie zostanę.
Chcę żebyś było jak wystrzał,
a nie siedziało nieznane.

Uchwyć się myśli skrzydlatej.
Niechaj cię niesie daleko.
Pozostaw mnie - mamę-tatę.
Jestem pod dobrą opieką.

Uciekaj stąd życie moje.
Poszukaj miejsca gdzieś w świecie.
Wiesz. - Nie możemy we dwoje.
Nie mogę z tobą odlecieć.

czwartek, 26 kwietnia 2012

Sen



 







Chodzę we śnie
w naszym mieście.
Szukam domu.
Jest nareszcie.
Taki sam.
Jednak gdy otwieram furtkę
z tyłu łapiesz mnie za kurtkę.
Nie wchodź tam.
Wtedy zawsze
już się budzę.
Chciałbym we śnie
zostać dłużej.
Dreszcze mam.
Nie wiem, czy to dobrze wróży.
Londyn chyba mi nie służy.
Źle tu gram.
Nachodzą mnie
sentymenty.
Tamten dom
pewnie zamknięty.
Żaden kram.
Jednak wraca do mnie nocą.
Jakby wołał. Nie wiem po co.
Sen ten sam.
Chodzę we śnie
w naszym mieście.
Chcecie wierzcie,
lub nie wierzcie.
Jak z tym żyć?
Przecież tu jest dużo lepiej,
a ten sen się wciąż telepie.
Woła - Przyjdź!

środa, 25 kwietnia 2012

25 kwietnia















Mój szczodry Patronie
opiekuńczy, dobry.
Umysł ciągle chłonie
bogactwo słów mądrych,
które z Bożej Łaski
wskazałeś mi Marku.
W tym wierszu skromniutkim -
maleńkim podarku,
chcę Tobie mój Święty
za wszystko dziękować.
Przez resztę dni pięknych
podobnie mnie prowadź!

Nie lękaj się
















Nie lękaj się. Na pewno wrócę.
To jakbym jechał na ćwiczenia.
Nie ma znaczenia - dłużej - krócej.
Spokojnie czekaj. Nic nie zmieniaj.

Nie lękaj się. Wrócę na pewno.
Wiesz przecież sama, że tak trzeba.
Widziałem przecież już niejedno.
Dla ciebie jadę i dla chleba.

Nie lękaj się, bo gdy się martwisz
twój smutek jakoś się udziela
i numer konta sobie zapisz.
Spokojnie czekaj. Kasę zbieraj.

A gdyby jednak, przez przypadek...
Przez jakiś pech, zrządzenie losu... 
To dobrze wiem - dasz sobie radę.
Masz. Schowaj... kosmyk moich włosów. 

Pokażesz jemu, gdy dorośnie
i gdy zapyta cię - Dlaczego?
Opowiedz mu o naszej wiośnie,
lecz nie mów, że to za obcego.

Powiedz, że taki los żołnierzy,
że to dla kraju, dla munduru.
Że jego ojciec ludziom wierzył
i nie chciał widzieć w świecie murów.

Nie lękaj się. Tak tylko mówię,
by wszystko było ustalone.
Wyglądasz dzisiaj  troszkę grubiej.
No, pa... wołają. Zbiórka. Koniec.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Grzesznik











Jest Pan Bóg w mojej parafii,
a Polski jakby w niej nie ma.
Parafia nawracać potrafi
i w nazwie ma "Nawrócenia..."

I mnie, tak jak innych grzeszników
skutecznie co dzień poucza,
bym głupich nie pisał wierszyków,
i przestał wrogom dokuczać.

Bym zwracał się z wszystkim do Pana,
a Bóg, jeśli zechce  - wysłucha.
Zbyt rzadko bywam na kolanach
i większa potrzebna jest skrucha.

Być może całkiem nie jestem
pokorny i nawrócony,
lecz czekam, by chociaż gestem
ktoś dostrzegł troski z ambony.

By wsparł mnie. Słowem pocieszył,
że kraj trzeba kochać jak siebie,
bom wiele tą miłością grzeszył.
Być może za bardzo? Sam nie wiem.

Parafii swej nie odstąpię!
I Ona powinna być sługą!
Nawróci mnie kiedyś - nie wątpię,
...a choćby i czekała długo.

Mój kraju...

















Mój kraju fałszywego chleba,
Złego szeląga, tanich win.
Kraju, gdzie tak trudno się nie bać,
Słysząc codziennie groźbę - Giń!
Który nie chroni własnych dzieci,
A młodych oddaje w niewolę.
Gdzie zaduszono wszelki sprzeciw
I zapomniano - Nie pozwolę!

Kraju dla wszystkich miłosierny,
Pokorny, upadły, złamany,
Który rokrocznie w czas wiosenny
Pokładasz na Chrystusa rany,
Swoją modlitwę wybaczania
I z własnych win się oczyszczając
O kolejnych myślisz powstaniach
Systematycznie upadając.

Kraju, gdzie słowo Zmartwychwstanie
Najwyższe w sercu ma znaczenie.
Gdzie życie ludzie jest tak tanie,
A najdroższe bywa cierpienie.
W którym się godność własną ceni
Tak samo, jak się ceni ziemię.
Podnieś się wreszcie z dołu cieni,
A odrzucając złych praw brzemię
Swą pieśń zwycięską wznieś do nieba.

Już czas. Jest myśl i jest potrzeba
Porządek czynić w swoim domu.
Prowadź nas Matko! Panie wspomóż!

Zło po swojemu świat układa.
My dom zbudujmy po naszemu!
Podnośmy się, gdy reszta pada!
Polak się przeciwstawia złemu!

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Od biedy?



 








Jest partia koryta i partia kurnika,
partia korporacji i partia pomnika,
partia nierealna i partia sojuszu,
partia kilku w jednej, partia wielkich uszu.
Dla normalnych ludzi żadnej partii nie ma.
Tak wygląda nasza polityczna scena.

Korytko jest puste, pomnik na cmentarzu,
korporacja w lustrze, realizm w mirażu.
Sojusz oraz kurnik w epoce poprzedniej.
Uszy nadsłuchują ilu jest w tej jednej.
Atrakcji jest wiele, lecz wyboru nie ma.
Tak wygląda nasza polityczna scena.

Komu są te partie właściwie potrzebne?
Pewnie są od biedy... bardziej od niej biedne.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Przy muzyce



 





Maleńką prośbę taką mam.
Pewnie Cię Panie nie zachwycę.
Pozwól bym wtedy nie był sam
i mógł stąd odejść przy muzyce.

Bym mógł drzwi zamknąć rozmarzony,
obcasem wystukiwać rytmy
numerów wszystkich przetańczonych
w czasie życiowej swej gonitwy.

Nie daj mi żegnać się ze smutkiem.
że nic już więcej nie odtworzę.
Melodie wszystkie są za krótkie.
Pozwól choć jedną zabrać, Boże.

Mijała sobota



Usiadła sobota przy swoich kłopotach,
a w piersiach się jeszcze ten duszek trzepotał
wspomnieniem zaśpiewów "Jeszcze nie zginęła..."
i w dłonie sobota swą głowę ujęła
i rzekła do siebie: - Mój Boże! Mój Boże!
Wspaniała dziś byłam, lecz czy to pomoże?
Czy jeszcze melodię niedziela utrzyma?
I nagle wieczorem ktoś siadł do pianina
a kropelki deszczu spadły na klawisze
i kaskadą dźwięków przerwał nocna ciszę
A moll Ogińskiego - wspaniały Polonez.

Mijała sobota. Nie wszystko skończone.
http://www.youtube.com/watch?v=429BxkhqxOI

sobota, 21 kwietnia 2012

Zagrzmiało niebo nad Warszawą...



 








Zagrzmiało niebo nad Warszawą.
Podnieśli ludzie oczy w górę.
Wielką, tysięczną stali ławą
i myśli zbili w jedną chmurę.

W jeden wiosenny obłok żądań
rosnących stale i burzowych.
Bez dyplomacji i spoglądań
na ruchy sąsiadów nerwowych.

Zagrzmiało. Ludzie na znak nieba
odpowiedzieli w jednym Duchu.
Przyszliśmy tutaj, bo tak trzeba -
by Polskę pozbierać z okruchów!

I poleciało w Ujazdowskie:
"Wytrwamy!" i "Zdrowaś Maryja..."
a potem śpiew "Boże, coś Polskę..."
Nie jesteś Ojczyzno niczyja!

Dołącz!



 







Dołącz!
Nie milcz w słusznej sprawie!
Dołącz!
Daj spokój zabawie!
Dołącz!
Sprawa ma znaczenie!
Dołącz!
Nie myśl: - Nic nie zmienię...
Dołącz!
Poczuj się człowiekiem!
Dołącz!
"Ssałeś z matki mlekiem"
Dołącz!
Stań razem z innymi!
Dołącz!
Kłamstwa przegonimy!

TRWAM



 








Tysiące ludzi.
Milion podpisów.
Bunt przeciw ACTA.
Sprzeciw kibiców.
Kradzież dochodów
i ubezpieczeń.
Pomyłki sądów.
Kłamstwa orzeczeń.
Nieznani sprawcy.
Żal. Samobójstwa.
Ogrom wyrzeczeń.
Kpiny. Niechlujstwa.
Nie ma roboty.
Wyjeżdżać trzeba.
Leki - kłopoty.
Fałszerstwo chleba.
Prawda nieznana -
zalutowana.
Burak i prostak
lepszy od chama.
A nad wszystkimi -
kurdupel - On.
Germański szwargot.
Sowiecki tron.
Trudno do czegoś
to nawet równać.
Powtykał Jakub
flagi do gówna.
Ryj rozsprzedaje -
Ryje kupują.
Podnoszą łapy
Plują. Głosują.
Nikt nie ma prawa
nic tu powiedzieć.
My mamy dawać
i cicho siedzieć!
Zlituj się Panie!
Podpowiedz nam -
Jak choć zachować
tę naszą "Trwam!"?

piątek, 20 kwietnia 2012

Czy to nam się zdarzyło naprawdę?



 










Czy to nam się zdarzyło naprawdę?
Czy to tylko szampański był zwid?
Nie wiem skąd człowiek miał pełną kabzę
i miał gest - nie spoglądał na szyld.

Wystarczyło kiwnąć na cygana,
a on już nie odchodził na krok
i te śpiewy, wystrzały szampana.
Wciąż pamiętam twe oczy, twój wzrok.

Nie wiem już - Czy to było naprawdę?
Czy to z filmu jakiegoś jest scena?
To wydaje się takie niedawne
i ten śpiew, że "prawdziwych już nie ma..."

Wystarczyło kiwnąć na cygana,
a on ciągnął po sercu - do dna.
Byłaś piękna, muzyką porwana.
Twoim śmiechem upiłem się ja.

Dzisiaj trudno jest nawet uwierzyć
że tak można się całkiem zatracić.
Śmiać się, pić, taką noc choć raz przeżyć.
Warto żyć by te oczy zobaczyć.

czwartek, 19 kwietnia 2012

Uśmiech przez łzy



 











Oczy poważne.
Uśmiech na twarzy.
Wszystko, co ważne
gdzieś w środku tkwi.
I ciągle myślę - Czy się odważyć?
Jak długo jeszcze śmiać się przez łzy?

I ciągle myślę - Czy się odważyć?
Jak długo jeszcze śmiać się przez łzy?

Gwiżdżę na wszystko.
A gdzieś tam w duszy.
Czuję ognisko
Już lont się tli.
Lecz ciągle czekam - Czy coś się ruszy?
Jak długo jeszcze śmiać się przez łzy? 

Lecz ciągle czekam - Czy coś się ruszy?
Jak długo jeszcze śmiać się przez łzy? 

Nie mów mi matko -
Jak mam postąpić.
Nie jest mi łatwo
z tym wszystkim żyć.
Nie mogę ciągle wierzyć i wątpić.
Nie mogę dłużej śmiać się przez łzy.

Nie mogę ciągle wierzyć i wątpić.
Nie mogę dłużej śmiać się przez łzy.

Wszystko się kończy.
Wszystko ma limit.
Spotka pies gończy
szybszego psa.
I złość w człowieku w końcu zadymi
Śmiech będzie szczery. Prawdziwa łza.

I złość w człowieku w końcu zadymi
Śmiech będzie szczery. Prawdziwa łza.

środa, 18 kwietnia 2012

Czosnek



 








Pan minister uspakaja.
Mówi, że chorzy to zgraja
pożeraczy drogich leków
i nic po takim człowieku,
którego już rak naruszył.

Pan minister z całej duszy
życzy dobrej, szybkiej śmierci.
Rękę mam na pulsie - twierdzi
i wszystkiego przypilnuję!
Trudno zwać ministra zbójem,
albo łotrem, albo szują.

Ludzie na takich głosują
nawet nie patrząc na nos.
On jest z naszych - dam mu głos!
Potem już jest wszystko proste.
Leków nie ma - lecz się czosnkiem!
Popatrz jak się zdrowo mają,
ci, co czosnku używają.

Na czarno



 









Zaryzykuję
zanim mnie zgarną.
Pożyję sobie
trochę na czarno.
Bez żadnej władzy.
Bez zezwolenia.
Pożyję sobie
tak - od niechcenia.

Zaryzykuję!
Pożyję sobie.
Może się Unia
o tym nie dowie.
Bez zezwolenia.
Za płacę marną.
Pożyję sobie
trochę na czarno.

W nosie mam rządy.
W nosie ustawy.
Nie będę służył
im do zabawy.
Pożyję sobie
całkiem za darmo.
Spokojnie można
przeżyć na czarno.

Nigdzie nie pójdę.
Nic nie podpiszę.
Pożyję sobie
troszeczkę ciszej.
Nigdzie nie będę
sam się wyrywał.
Pożyć na czarno
uda się chyba.

Zaryzykuję!
Może nie stracę.
Pożyję sobie
troszkę inaczej.
Kiedy bałagan
i wszędzie bieda.
Zakolczykować
Unii się nie dam!
 

wtorek, 17 kwietnia 2012

Zechcesz Panie?



 









Znam takie życie - Jest na OIOM-ie.
Zawsze się chłopcu wlokło w ogonie.
Było najgorsze spośród najgorszych.
Niewarte żadnych określeń słodszych.

Nic w nim od chłopca nie zależało.
Stale go gniotło, biło, bolało.
Nie dało nigdy nic posmakować.
Zechcesz je Panie jeszcze zachować?

Znam takie życie - Jest na OIOM-ie.
Jeszcze światełkiem maleńkim płonie
wyjęte wczoraj spod ciężarówki.
Okrutne życie zdeptanej mrówki.

Marne, nieludzkie, niesprawiedliwe -
takie najgorsze, jednak prawdziwe.
Przypominało chocholi taniec.
Zechcesz je jeszcze zachować Panie?

Znam takie życie - Jest na OIOM-ie.
Godziny liczę. Czy to już koniec?
Dotychczas tylko razy zbierało.
Dla dobra czasu już nie zostało?

Okrutne życie - pogruchotane.
Małą nadzieją przy nim zostanę
i najgorszego będę żałować.
Zechcesz je Panie jeszcze zachować?

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Trybunał



 








Świat Tablice chce rozbijać,
kiedy krwią przesiąkła gleba.
Nie zabijać? Czy zabijać?
Bać się Boga? Czy się nie bać?

Trybunały, Wielkie Sądy
stoją dziś pod górą Synaj.
Prawo, nauka, poglądy -
rozważają "Nie zabijaj!"

Zbrodnia różne ma oblicza.
Część ulega przebaczeniu.
To, co było na Tablicach
odcisnęło się w sumieniu.

Sumienie to rzecz tajemna.
Sąd może pieczęcie złamać.
Jest sumienia strona ciemna,
a w niej może słowo "kłamać".

Prawda nie jest najważniejsza.
Ważniejsze jest miłowanie!
Człowiek?
To nie jest wartość największa!
Trybunał chce chronić kamień!

Golemowie osądzeni
jakiś czas się nie poruszą.
Idzie Ten, co wszystko zmieni,
a sumienia kamień skruszą.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Pytanie o lorda Wadera



 









Brak pewnego bohatera.
Kto zapyta o Wadera?

Czyżby ktoś go sponiewierał?
Kto zapyta o Wadera?

Tajemnicza atmosfera.
Kto zapyta o Wadera?

Może widział? Coś pozbierał?
Kto zapyta o Wadera?

Czy dopadła go cholera?
Kto zapyta o Wadera?

W niebezpiecznych bywał sferach.
Kto zapyta o Wadera?

Gadał wcześniej - milczy teraz.
Kto zapyta o Wadera?

Nie szukają. Nikt nie gmera.
Kto zapyta o Wadera?

Wielka misja i kariera.
Kto zapyta o Wadera?

Nie chce chyba nikt zadzierać.
Kto zapyta o Wadera?

W tym na pewno jest afera!
Kto zapyta o Wadera?

W niebezpiecznym miejscu szperał!
Kto zapyta o Wadera?

Pojechał pewnie do Twera.
Kto zapyta o Wadera?

Zadzwoniła do mnie Wiera
bym też szybko się zabierał
i pytaniem o Wadera
przestał z Imperium zadzierać.

Ustaliło kilku panów,
by Wadera zdjąć z ekranu,
a maskę w której się chował
włożyła Generałowa.

Salsa



 








Kwiecień w deszczach marsze kąpie.
Po uśmieszkach wszystko spływa.
W telewizji straszą zombie.
Rząd podnosi i obrywa.

Czas ucieka wciąż przez palce.
Młode ostrożniutko pęka.
Próbujemy tańczyć salsę.
Każde sobie. Trwa udręka.

Nic nam jeszcze nie wychodzi.
Wszyscy chłodem wystraszeni.
Ociągają się wciąż młodzi.
Gość melodię pragnie zmienić.

Ciągłe drgania atmosfery.
Na maseczkach dziwne miny.
Rozmyślamy jak bariery
zmienić wkrótce na drabiny.

Wyszedł kwiecień na ulice.
Podniósł z trawnika Gazetę,
a w niej to, co w polityce -
spłukaną deszczem podnietę.

Cisnął wszystko do śmietnika
chlapnął obcasem w kałużę.
Podskoczył. Zgiął się w unikach.
Tańczy i nie czeka dłużej.

sobota, 14 kwietnia 2012

3D



 





Pewien człowiek, choć żył w biedzie
miał kalendarz z samych niedziel,
lecz nie zrywał z niego kartek.
Mówił, że nie są nic warte,
a i tak żyje nad stan.
Program dnia miał wciąż ten sam -
wciąż tak samo spędzał lata
na kontemplowaniu świata.
Świat nigdy nie był spokojny.
Wciąż wybory, spory, wojny.
Ciągle jakieś zamieszania.
Wiele miał do oglądania.
Człek to wszystko kontemplował,
rozważał, deliberował.
To mu wypełniało życie.
Czuł się przy tym znakomicie.
Inni mieli lepiej - gorzej,
lecz nie tak, jak on. - Broń Boże!
Szybciej jakoś się spalali,
a on sobie życie chwalił.
Teraz jednak zmienił zdanie,
bo zdrożało oglądanie.
Zmieniono je na cyfrowe
i gość nagle stracił głowę!
Za myślenie muszą płacić
zwłaszcza ci - niezbyt bogaci.
Za wysiłek umysłowy -
płać, jeśli żyjesz bez głowy.
Ma swą cenę medytacja,
tam, gdzie jest już demokracja,
a kto kontemplować chce -
musi teraz mieć 3D!

piątek, 13 kwietnia 2012

Zamyślenie



 





Większe kawałki - do plastiku,
a potem szczelnie zalutować!
Pozbierać resztę gdzieś bez krzyku,
a powierzchnię - zabetonować!
Drobiazgi wszystkie zebrać razem
i rzucić,  jak chcieli - na stos.
Wszystko się uda i tym razem.
My to zbadamy! Nasz jest głos!

Zażenowanie. Pohańbienie.
Kpina osiadła lepką mgłą.
Powychodziły z dołów cienie
i patrzą przestrzeliną swą
na skrzepy krwi, strzępy mundurów,
na porzuconą polską miazgę.
Na milczenie żołnierskich chórów,
na wstającą czerwoną gwiazdę.

Wieczorna cisza na dom spadła.
Pulsuje pustką zamyślenie.
Gdybym tak mogła i odgadła,
co z niego zobaczyły cienie,
a co ja tutaj pogrzebałam?
Co tam rzucono na śmietnisko?
Leży tam Katyń, śmierć i chwała -
z krwią naszą pomieszane wszystko.

Światła przystani



 








Wyraźnie widać światła przystani.
Nie można od nich oderwać oczu.
Płyniemy wolno syci latami.
Przeżycia wszystkie - gdzieś na uboczu.

Wspomnienia z rejsu już spakowane.
Poupychane, ściśnięte pasem.
Może nie będą już używane,
choć bardzo chciały zostać kompasem.

Tak mało ważne już żeglowanie.
Nikt się za siebie już nie ogląda.
Na fali żaden ślad nie zostanie.
Koniec podróży wzrok nasz przyciąga.

Wyraźnie widać światła na brzegu,
a czas na dziobie już cumę trzyma.
Płyniemy naprzód na wstecznym biegu.
Coś się już kończy i coś zaczyna.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Wrak



 







Jest już tak, jak uzgodniono.
Zryw narodu był!
Znaczny postęp uczyniono -
kilka kroków w tył.

Jest już tak, jak planowano -
Widzieliśmy sprzeciw!
W telewizji pokazano
na stadion bilecik.

Jest partnerstwo, jest współpraca,
są rozmowy z katem.
Dopłacanie się opłaca!
Strasburg jest Piłatem.

Jeszcze Polska nie zginęła,
choć na świecie zmiany.
Wrak, co obca przemoc wzięła -
Nie będzie oddany!!!

środa, 11 kwietnia 2012

Przekroczyć próg wytrzymałości



 








Wódz i Wróg
przekraczają próg
wytrzymałości.

Wódz i Wróg
lecą z nóg.
Polska ich złości.

Wódz i Wróg
Tysiąc sług.
Obraz nagości.

Wódz i Wróg
Wielki dług
współzależności.

A pod nimi szaraczki.
Są też ci z innej paczki.
Wszyscy muszą obu podziwiać.

Tandem Wodza i Wroga
liczy że nie ma Boga -
Bóg by przecież się nie dał wykiwać!

Schody



 








K a m p a n i a -
zamiast dymisji!
K a m p a n i a -
nie wycofanie!
K a m p a n i a -
show w telewizji!
K a m p a n i a -
PROTESTOWANIE!

K a t a s t r o f a
lecznictwa.
K a t a s t r o f a
rent.
K a t a s t r o f a
szkolnictwa.
K a t a s t r o f a
WSTRĘT!

P o n i ż e n i e
dla kraju.
P o n i ż e n i e
dla ofiar.
P o n i ż e n i e
zwyczaju.
BUNT i WSTRĘT!
KATASTROFA!!!

Błąd rozrusznika



 








W tej konwencji można długo dyskutować.
Można sprzeczać się, zarabiać i paktować,
ale widać nieudolność oraz słabość
i czekanie na czyjąś łaskawość.

Ludzkie serca źle się czują na naradach,
na partyjnych wyliczankach i układach.
Na zebraniach nie przyspieszą nigdy mocniej.
Nawet złością lepiej nie grać bezowocnie.

Ludzkich serc nie poruszycie na przetargach.
Na mównicach, skandowaniu i zatargach.
Na wywiadach i prasowych konferencjach.
Ludzkie serca bardzo lubią się poświęcać!

wtorek, 10 kwietnia 2012

Podwójna moralność



 












Podwójna moralność.
Zwykła ludzka marność,
albo polityka.
Ukłony w unikach.

Tak was chwalili masoni!?
- Mają prawo! My i oni.
Wcześniej... z zabijaniem dzieci...
było za, a nawet przeciw!
A z tym listem od Jędrusia?
No, wiesz - nie chciał, ale musiał...

Podwójna moralność.
Zwykła ludzka marność,
albo polityka.
Ukłony w unikach.

Będę sobie gwizdał...



 



Będę sobie nucił. Będę sobie gwizdał.
Nie będę się łudził, że mi tylko PiS da!
Że coś mogą zmienić tu tylko masoni.
Dzisiaj wiem na pewno: Wszyscy, lecz nie oni!

Będę sobie nucił. Będę podśpiewywał.
Tu się wciąż te same numery odgrywa.
Jeśli znów potrzebni masońscy eksperci -
Będę sobie gwizdał i paluszkiem kręcił.

Będę sobie nucił z paluszkiem do góry.
Na te ich popisy i te koniunktury.
Czekam już tak długo i dłużej dam radę.
Nie pomaszeruję z masońskim układem!

"Cała sala śpiewa z nami!"



 







Poza sceną, za ekranem,
za panem, wójtem, plebanem
są zwyczajni, prości ludzie,
w tłumie trosk swych, zmartwień, złudzeń.

Poza sceną, za ekranem,
jest zabite, pochowane
przekonanie o jedności,
wierze, Ojczyźnie, polskości.

Poza sceną, za ekranem
jest powszechnie rozdawane
przeświadczenie o podziale,
o miejscach na piedestale.

Poza sceną jest też dramat.
A na scenie wciąż ta sama,
powtarzana farsa trwa:
Kto jest przeciw? Kto się wstrzymał? Kto jest za?

Lecz ruch także jest za sceną.
Marsze się hasłami mienią.
Gdzie zgromadzić? Kto prowadzi?
Kiedy powstać? Gdzie posadzić?

Poza sceną są też pętle.
Wieka na głucho zamknięte.
Teczki, zbiory, tajemnice,
drugie rzędy w polityce.

Są bariery i kordony
tarcze i środki ochrony,
taki co umie ostudzić -
jednym słowem - bat na ludzi.

Są klakierzy i kibice.
Są obchody i rocznice.
Są modlitwy i okrzyki.
Jest też sprzeciw wśród publiki.

Widzi polityczna scena
co na dole tam się zmienia
i hasło rzuca czasami:
"Cała sala śpiewa z nami!"

Ktoś podchwyci, ktoś się bujnie,
a potem już razem - wspólnie,
ze sceną zaśpiewa lud!
Że "Nie rzucim... skąd nasz ród..."

Można drogą pokojową
jeszcze dłużej i na nowo
kierować światła na scenę.
Reszta będzie już milczeniem.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Rozpad imperium



 






Rozpad imperium zaczyna się na granicach.
Jeszcze jest wielkie i ciągle jeszcze zachwyca,
lecz już się stało, w świat poleciało - "Ktoś obmył ręce".
Odtąd słyszano pieśń zmartwychwstałą dalej i częściej.

Rozpad imperium zaczęli żydzi żądaniem,
by wypełniło namiestnikowskie zobowiązanie
i nie pomogło nic oświadczenie: "Umywam ręce".
Odtąd słyszano pieśń zmartwychwstałą dalej i częściej.

Nie doceniono gdzieś na granicach swojego wpływu.
Prawdy, nadziei, oczekiwania, ludzkich porywów.
Na nic się zdało to piłatowe: "Nie chcem, lecz muszem".
Imperium padnie, gdy zmartwychwstanie wypełnia dusze.

niedziela, 8 kwietnia 2012

Alleluja!



 










Jest Jasna Brama w Wielkiej Nocy.
Odsunął Anioł śmierci głaz,
A ludzkość przejrzała na oczy.
Nadzieja pozostała w nas!

Są Jasne Okna i Prorocy,
Radosny Zmartwychwstania czas
W którym wierzący i wątpiący
Sięgają dalej niż do gwiazd

I cześć oddają Boskiej Mocy
Gdy Zmartwychwstania widzą brzask.
Brzmi Alleluja Wielkanocy
Zachwytem nieprzebranych łask!

Hosanna! - śpiewaj. Zmartwychwstanie!
Bramę już widzisz! Drogę znasz!
Duch Święty na Ziemi zostanie.
Jezusa obok siebie masz!

sobota, 7 kwietnia 2012

Wielka Sobota w Warszawie












Warszawo! Warszawo! - Przyciśnięty Grobie!
Kiedy celebryci pojechali sobie
do mórz południowych, na wyspy, do gór,
a nowobogaccy do domów - do dziur.
Gdy opustoszały chodniki, ulice,
bo dwór herodowy opuścił stolicę.
Jesteś taka cicha, spokojna i smutna.
W zamyślonych domach skupiona - pokutna.
Wielkanoc ci z serca usunęła kamień.
Opuszczony grobie! W świątynię się zamień!
Myśl o Zmartwychwstaniu niech się stąd poniesie
i niech po Krakowskim i po Nowym Świecie
przejdzie procesjami wiosennej Nadziei,
bo Duch tu pozostał i wszystko odmieni! 

piątek, 6 kwietnia 2012

Jasność



 







Blask i jasność porażająca
Zostawiła ślad na tkaninie.
Nie potrafią uwiecznić słońca
Śladu po tym cierpieniu i winie.
I zachować ten pot umęczenia.
I tę krew, która krwią ludzką była.
Ziemski obraz Boskiego znaczenia
Wielka Jasność nam zostawiła.

Nie potrafią sceptycy, badacze
Turyńskiego Całunu zrozumieć.
Chcieliby, żeby było inaczej -
Cud wyjaśnić, lecz człowiek nie umie.
Wielki Rabin obiecał - napisał
w testamencie imię Mesjasza.
Przeczytano, a świat je już słyszał.
Człowiek nie wie, czy musi przepraszać.

Tam na Krzyżu wzniesionym nad Czaszką
dotknęliśmy przez chwilę Boga
i na wszystkich spłynęła jasność -
że Nadzieja jest lepsza niż trwoga!
"Jam jest Bóg twój. Bóg Abrahama.
Miłość ma jest silniejsza niż życie."
Obietnica dziś wszystkim jest znana
i wystarczy, że poprosicie.

TY WIERZYSZ?



 








Oskarżamy! Chciał zburzyć świątynię!

Ja słyszałem! Publicznie się chwalił!

I ja także! Opowiadał przy mnie,
że sam jeden jej wieże rozwali!

Oskarżamy! Dokonywał cudów!

Mówił żeby "marności" nie chwalić...

Szerzył tylko defetyzm wśród ludu!

To by mogło Imperium podpalić!

Ty w to wierzysz?
Tak było. Ja - wierzę!
Gdy się burzą dalekie prowincje,
to Kajfasze, Annasze, żołnierze -
już się trzęsą o swoją pozycję.
Zamordują. Ośmieszą. Oplują.
I nałożą cierniową koronę,
I umęczą
I ukrzyżują...

...BY PROROCTWO ZOSTAŁO SPEŁNIONE

czwartek, 5 kwietnia 2012

Człowiek Bogu wierzy



 











Jest w nas to,
Co wtedy było.
I dobro i zło.
Z upadków się podnosiło.
Na Golgotę szło.
Wyło niesprawiedliwością.
Wstrząsnęło cierpieniem,
A Bóg rzekł:
- Jestem miłością.
Czeka was Zbawienie.

Były znaki
I lud wiedział
O Arce Przymierza.
Pan po ludzku mu powiedział
Jaką Drogą zmierzać.

Zmartwychwstał.
Pokazał Bramę.
Mamy w sobie Ducha!
I wiemy co nakazane -
Ewangelii słuchaj!
Słowa Pańskie powtarzamy
Z Ostatniej Wieczerzy.
Pan powiedział: -Trwajcie
- Trwamy!
Człowiek Bogu wierzy.

środa, 4 kwietnia 2012

Infantylizm



 









Marzyłem kiedyś za młodu, by pisać i być czytanym.
Być kimś dla swojego narodu. Ostrzegać go przed nieznanym.
Żyć w bardzo ciekawych czasach. Znaczących i przełomowych.
Nie chodzić tylko po pasach i wszystko lekko brać z głowy.

Nie każdy jest Sienkiewiczem, ale Kmicicem być może,
więc kiedy przestraszył mnie Nitsche - prosiłem oręż daj Boże!
Uczuciem można zwyciężać, bo rodzi myśli wspaniałe.
Nie trzeba lepszego oręża - w nadziei się zakochałem.

Mówili - głupi romantyk, przegrany i nierynkowy,
nic niewart, niemodny antyk, a rymy ma z Częstochowy.
Ja jednak chciałem być osłem i pewność dziwną wciąż miałem,
że lepiej nadal być chłopcem i z tego nie wyrastałem.

Być może to bezrozumne, naiwne bardzo myślenie,
lecz dało mi życie dumne. W najwyższej wciąż mam go cenie.
Czym dla mnie jest postmodernizm? Czambułem, szarańczą, ćmą.
Szczęśliwi marzeniom wierni! Ci także, co nadal śnią!

Marzenia lubią się spełniać. Nawet te wielkie z młodości
Uczucia świat odwzajemnia. W ogromnej zwraca mnogości.
Kto nie chce - niech rad nie słucha. Nie wierzy? - To jego rzecz.
Romantyzm jest jak poducha. Brzydotę przeganiaj! - Precz!

Na mojej dzielnicy



 







A na mojej warszawskiej dzielnicy,
znanej z wielu przeróżnych szop.
Wiersze snują się po ulicy,
zacierając za sobą trop.

Zgubi się, kto na łatwość tu liczy,
na przygodę, na jakiś hip hop.
Ta dzielnica potrafi przećwiczyć,
jeśli sobie nie powiesz - stop.

Ludzie znają tu siebie wzajemnie
dużo lepiej nich zna ich UOP.
Rozpoznają siebie po gębie
kto jest z miasta, kto prosty chłop.

Lecz tu właśnie jest europejsko.
Tu zarobisz i możesz stracić.
Tylko się nie zachowuj frajersko.
Tu rachunki swe musisz zapłacić.

A na mojej warszawskiej dzielnicy,
znanej z wielu przeróżnych szop.
Bije serce i tętno stolicy,
choć już stare - pracuje tip top!

wtorek, 3 kwietnia 2012

Niebyt



 














To nie jest ból! Jest teraz bezboleśnie.
Nie mam już czucia, więc czuję odrętwienie.
Nie ma mnie tutaj - jestem przecież we śnie.
To nie jest lęk - to tylko me sumienie.

Nie ruszam się, więc co mnie wciąż kołysze?
Nie mam już chęci i nic mnie nie złości.
Straciłem słuch. Już ciszy nie usłyszę.
Straciłem wzrok. Nie zobaczę ciemności.

Jestem tu sam a myśli miewam czyjeś.
Jestem kimś innym - jednocześnie samym sobą.
Umarłem kiedyś. Czy na prawdę już nie żyję?
To nie mój wiersz. To nie ja. Daję słowo.

Z baśni plemienia L..



 







Czarnoskóry Kenijczyk chowany w islamie.
Nie zapomni szkoły mułłów, lecz wierzyć przestanie.
Spodoba mu się socjalizm. Zachwyci się Rosją.
W Ameryce ukształtuje swą postać dorosłą.
Zamieszanie z metrykami oraz Hawajami -
da mu władzę. Kto to taki? Zgadnijcie to sami!

Indonezja. Pobyt w Rosji. Rosyjskie imiona
i świadomość marksistowska - dobrze przeszkolona,
da mu możność zjednywania zwykłych prostych ludzi.
Jeśliś myślał: - To dar boski! Toś się tylko łudził.

Jak wysoko ktoś zajść może z takim życiorysem,
kto niedawno gdzieś w Harlemie zamiatał ulicę?
Może! W bajce! Gdzieś daleko, za morzami, hen.
Gdzie wymieszał się z bezpieką yankesowski sen.

Rzecz jest tak niesamowita. Taki wielki wystrzał,
że niektórzy w nim dostrzegli rękę antychrysta,
albo czyjeś dłuższe ręce lepiące kukiełkę.
Są już dzisiaj uprawnione dociekania wszelkie.

Zmiany, wojny, rewolucje, tysięczne ofiary.
Zło króluje. Ład się burzy i porządek stary.
Ktoś tu wyrósł na wielkiego pokoju obrońcę.
Przymierza się do rozgrywki, która ma być końcem.

Wyśpiewywał zły czarownik do plemienia Luo,
że ktoś z niego rządzić będzie całą ziemską kulą.
Gdy wybierze sobie żonę - córkę różnych ras -
to się góra spotka z górą. Wypełni się czas.

Prawdą wszystko być nie może. Są na świecie baśnie.
Przeżegnaj się - Chroń nas Boże! Nim spokojnie zaśniesz.


poniedziałek, 2 kwietnia 2012

21.37




 







Mówili o Nim - Wielki,
a On się równał z małymi
i podział odrzucał wszelki
i małych czynił wielkimi.

Kochali Go za to ludzie,
jak Ojca - kogoś swojego
i każdy mówił o cudzie
zamachu nieudanego. 

Santo subito! - gruchnęło.
Księga się sama zamknęła.
Okno gdzieś w Niebie skrzypnęło,
Na Polskę Świętość spłynęła.

Postmodernizm


 








Gdzie zasadą jest: - Nie mieć zasad!
Nic nie tworzyć, a wszystko psuć! -
Kiedy strop się nad sztuką zapadł
nie narzekaj, gdy zaczną pluć.

Jesteś przecież postmodernistą.
Chciałeś tego, co w końcu masz.
Gdzie zasadą jest: - Niszczyć wszystko!
Nie płacz, że wykrzywiają ci twarz.

Rosną kwiaty, a wysypisko
w ogród sztuki się nie zamieni,
bo śmietnisko to jest śmietnisko,
ale kwiat człowiek zawsze doceni.

Choćbyś sypiał na styropianie,
potem dom sobie z niego zbudował,
to brzydota brzydotą zostanie
nawet gdyś ją świątynią mianował.

Jesteś przecież postmodernistą,
a po tobie miał być już potop,
lecz natura odradza wszystko,
tylko ty na swej gębie masz błoto.

Pasja



 








To są oni!
Żywo-masoni.
Nie jest tak łatwo ich stąd przegonić.
Na obu stronach każdej monety.
Znak wybijają.
Niestety.

To oni! - Znani
I podziwiani.
Od lat najlepsi. Zawsze ci sami.
Po obu stronach tkwią barykady.
Kto chce ich ruszyć -
Sam nie da rady!

Mają zasługi
I poważanie!
I Konstytucję
Wielkie Powstanie
Są też ojcami największych zdarzeń.
Żywo-masoni , wolnomularze.

Siedzą za każdym najwyższym stołem,
Chociaż są zmową - antykościołem,
Lecz tej pieczęci nikt nie narusza -
Świat chroni sługi anty-Jezusa!

Znowu są liczni.
Znowu na górze
Słychać ich w każdym
Medialnym chórze.
I w każdym tłumie,
Gdzie Pańska Męka
Jest wyciągnięta demona ręka.

Wielkie Misterium od wieków trwa.
I nieustannie toczy się gra
O świat, o ludzi i o Zbawienie.
Gdzie jest Cierpienie
Tam są i cienie.
Pod krzyżem będą także i oni.
Znani, wspaniali - żywo-masoni.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Wjazd



 










"Enterprise" przejdzie przez Suez.
Poderwano wszystko w górę,
by przeczesać oba brzegi.
Wysyłani na przyszpiegi
zdadzą dokładne relacje.
Wielki wjazd. Zaczęto akcję.

Dawno temu Nauczyciel
wjeżdżał witany w zachwycie
przez jerozolimską bramę.
Mury palmami przybrane
zapraszały do świątyni.

Dwa zdarzenia. Ludzie inni.
Czas podobny. Ten sam rejon
i te same wiatry wieją
zapowiedzią wielkich zdarzeń.

Spoglądam na ludzkie twarze
uśmiechnięte pod palmami.
Świat kołysze już dzwonami.
W procesji prowadzą osła.
Chwila bardzo jest doniosła.
Misterium się rozpoczyna.

Dzień szczególny i godzina
i ten atom w lotniskowcu.
Koronę włożyli chłopcu.
Okryli czerwonym płaszczem.
Jeden klęka. Inny klaszcze.
Na ulicach wsi i miast
świętujemy Wielki Wjazd.