sobota, 30 czerwca 2012

Rozejrzyj się!



 










Żyjesz nie tylko po to,
żeby karetą złotą
poruszać się
jak we śnie
w meandrach wyobraźni.

Rozejrzyj się.
Ktoś z tobą chce
pomówić o przyjaźni.
Samotnym źle.

Może już go znasz.
To ten, co uśmiechnął się.
Ma wesołą twarz
i o tobie wszystko wie.

Może nie jest niecnotą.
Razem karetą złotą
możecie gnać.
Życie brać
jak polne kwiaty w dłonie.

Rozejrzyj się.
Ktoś z tobą chce
ruszyć na świata koniec.
Samotnym źle.

Może już go znasz.
To ten, co uśmiechnął się.
Ma wesołą twarz
i o tobie wszystko wie.

Żyjesz nie tylko po to,
żeby sprostać kłopotom.
Jak w twoim śnie
bywa że,
zobaczysz w kimś człowieka.

Rozejrzyj się.
Ktoś ciebie chce.
Złota kareta czeka
Samotnym źle.

Może już go znasz.
To ten, co uśmiechnął się.
Ma wesołą twarz
i o tobie wszystko wie.

Żyjesz nie tylko po to...

Legenda



 










Tak było pięknie. Tak było cudnie.
Zdjęcie z Wałęsą w samo południe.
Ramiona swoje otwierał świat.
Brzydkie zabawki wywoził brat.

Było dostojnie i było wzniośle.
Do sejmu poseł wchodził po pośle.
Wielu skrywało swoje zasługi.
Potrafiliśmy kupować długi.

Jeden potrafił wszystko przecenić.
Drugi pieniądze na lepsze zmienić.
Wymyślić bony, oscyloskopy.
Ciągnąć za uszy do Europy.

Było pobożnie. Lud wszystko święcił.
Były zamiary i były chęci,
ale wybuchła wojna na górze
i dopuszczono zmiany w naturze.

A w naszej przecież naturze leży,
by się sprzeciwiać, władzy nie wierzyć,
kiedy pod stołem przestawia stołek.
Nie każdy w końcu jest cienki Bolek.

Miało być pięknie i solidarnie.
Miały czerwone świecić latarnie.
Miała przekreślić czas kreska gruba
i o tę kreskę trwała rozróba.

Co było proste, to się pogięło.
Trzydzieści latek szybko minęło.
Dzieci wyrosły nam na kiboli
i tylko Tusio nie wypadł z roli.

Znowu jest pięknie. Ludzie są mili,
chociaż na chwilę głowę stracili,
lecz teraz gęby pomalowali.
Wszyscy będziemy wiwatowali.

Na pewno końca polki nie będzie,
żywe wspomnienie jest po legendzie.
Na bramki strzały padają celne.
Wielkie legendy są nieśmiertelne!

Film o tym wszystkim pokaże Wajda
i zniknie dowcip: Polak - Ciamajda.
Już dzisiaj inni muszą nas gonić!
Wiwat Rodacy! Biało-czerwoni!

Ładniej



 










Nie warto się denerwować.
Nie warto się złościć.
Zamków na piasku budować
i bronić ludzkości.

Nie wierz w żadną statystykę,
gdy król chodzi goły.
Polityk jest politykiem,
więc mówi pierdoły.

Zapamiętaj tylko słowo
co góry otwiera
oraz to, że śmiać się zdrowo
i żyj - nie umieraj!

Śmiech słyszany bywa dalej
niż najlepsze hasła.
Krach nie będzie festiwalem,
gdy iskierka zgasła.

Czas ucieka nieustannie
i nic nie młodnieje.
Świat jednak wygląda ładniej
kiedy ty się śmiejesz.

piątek, 29 czerwca 2012

U pani Krysi



 










Jeżeli nie wiesz jeszcze jak żyć,
by się na spadku w dól nie rozpędzić.
Kiedy z sumieniem nie chcesz się bić.
Zamykasz usta, choć język swędzi
i znasz już wszystkie głupawe miny
strojone wówczas, gdy coś się zmienia.
Gdy ci obrzydły rządowe kpiny,
a ręce świerzbią od nierobienia.
Gdy stojąc z boku straciłeś spokój,
bo każdy dzień cię złością unosi,
że na poprawę nie ma widoków
i nikt cię nigdzie nie chce zaprosić -

Zabierz tę niechęć co smutkiem wisi
i idź na Tamkę do pani Krysi.

U pani Krysi białe nakrycia.
Pokoik tyci, a chęć do życia
tak przeogromna, że ludzi zmienia.
Cichutko płyną nutki Chopina
gdzieś zaplątane w białych pończochach.
Odbite echem w achach i ochach
i rozciągnięte w przeróżnych gumkach.
Popłynie po nich żałosna dumka,
bo szczęście teraz jest takie tanie,
a pani Krysi skromne mieszanie,
tu na Powiślu, w Centrum, na Tamce
zawisło nagle na pańskiej klamce
kamienicznika, co skądś się zjawił,
a pani Krysia, choć ludzi bawi
za swoją dobroć niewiele żąda.
Chce, by po sobie tylko posprzątać.
Zostawić nieraz małe co nie co
i wciąż przychodzić, choć lata lecą.

Jeżeli nie wiesz jeszcze jak żyć,
a chcesz na bessie jakoś wytrzymać.
Gdy z samotności chce ci się wyć,
ale na kogo nie masz się zżymać
i tylko winisz za wszystko siebie,
a możesz wkrótce popaść w depresję
i w niej zamiary wszystkie pogrzebiesz,
te które jeszcze nie były kiepskie.
Gdy opuściły cię wszystkie chęci
i wyjść nie możesz na światło z cienia -
popróbuj jeszcze numer wykręcić
i zadeklaruj swą chęć stawienia.

Zabierz zmartwienie co smutkiem wisi
i idź na Tamkę do pani Krysi.

U pani Krysi białe nakrycia.
Pokoik tyci, a chęć do życia
tak przeogromna, że ludzi zmienia.
Cichutko płyną nutki Chopina
gdzieś zaplątane w białych pończochach.
Odbite echem w achach i ochach
i rozciągnięte w przeróżnych gumkach.
Popłynie po nich żałosna dumka,
bo szczęście teraz jest takie tanie,
a pani Krysi skromne mieszanie,
tu na Powiślu, w Centrum, na Tamce
zawisło nagle na pańskiej klamce
kamienicznika, co skądś się zjawił,
a pani Krysia, choć ludzi bawi
za swoją dobroć niewiele żąda.
Chce, by po sobie tylko posprzątać.
Zostawić nieraz małe co nie co
i wciąż przychodzić, choć lata lecą.

Na działce



 












Jeśli zaniedbam naszą działeczkę -
to ty mnie popraw.
Popracuj nad nią jeszcze troszeczkę,
musi być mokra.

Wilgotna bardzo i poruszona
i rozpulchniona,
a wtedy zasiew, zawsze uda się -
i szybko ona

rozkwitnie pięknie, kwiatów czerwienią,
płatków fioletem,
a szybkie bąki nektar docenią
szczęśliwym śmiechem.

Na takiej działce każdy z rozkoszą
chętnie poleży.
Tym co się swoją wiedzą obnoszą,
ufać należy.

Lato nas woła. Kusi pogodą.
Na co czekamy?
Może działeczkę, za twoją zgodą,
pouprawiamy?

Są jeszcze takie miejsca niezwykłe












Są jeszcze takie miejsca niezwykłe
w ciszy, daleko od ciasnych szos,
gdzie nic dla ludzi nie bywa przykre
i gdzie otwarcie śmieją się w głos.
Ptactwo ich budzi wesołym śpiewem
i tylko leśna gra im muzyka.
Gdzie są te miejsca? - Dokładnie nie wiem.
Nie proponuje ich turystyka.

Jeżeli lubisz pełne zakrętów
schowane w drzewach mazurskie drogi,
a z różnych planów, map, dokumentów
wynika, że to region ubogi -
tam właśnie ruszaj i nie narzekaj
jeśli zabłądzisz gdzieś w leśnej głuszy,
gdzie trudno nawet spotkać człowieka,
a brak zasięgu potrafi wzruszyć.

Żubr ci na pewno nic nie podpowie.
Nie wskaże drogi zdziwiona sarna.
Zrozumiesz ile już stracił człowiek
i że technika jest jeszcze marna.
Zacznij po ludzku czytać przyrodę.
Przyjrzyj się drzewom, mchom i kamieniom.
Wszystkie ścieżyny wiodą nad wodę.
Zaufaj śladom, porostom, cieniom.

Gdy ci jezioro brzegi odsłoni
i dojrzysz w trzcinach gdzieś stanowisko,
toś już dzisiejszy dzień swój dogonił.
Czeka gościna. Jest gdzieś siedlisko.
Wskażą ci szybko jak masz dojechać,
i teraz droga wyda się prosta.
Będą się tylko ciepło uśmiechać
i zapytają - Czy zechcesz zostać?

Są jeszcze takie miejsca niezwykłe...

wtorek, 26 czerwca 2012

Przed potopem (fragment)











Kto miał za sobą szkoły moskiewskie,
Ten wiódł tu u nas życie królewskie
po drugiej stronie jednej monety.
Obydwie znały swoje sekrety
i między siebie dzieliły  wszystko -
kapitał, wpływy i stanowisko.

Ktoś jednak kiedyś innych ośmielił
i niebezpiecznym pomysłem strzelił
by zlikwidować tu WSI.
Trafiamy znowu w zamknięte drzwi.
Za nimi raport skryty w pałacu.
W nim: Kto? - Co robił? - Jaki był pracuś?

Różne zebrane notki naprędce
do których wielkim trzęsą się ręce,
bo one w dłoniach byle Tobiaszy
mogły tu wielu bardzo postraszyć.

A czy zrobiono z nich kiedyś kopie?
Takie co komuś mogłyby dopiec.
Mniej w nich na pewno niż Moskwa wie.
Komplet! Nie raport - jest w FSB!

Przed potopem (fragment)











Stół do pokera i wielcy gracze.
Pół wieku mija. Trzeba inaczej
rozdać tym razem. Wymienić karty.
Kres zimnej wojny i koniec Jałty.
Kończy się ropa. Nikną zasoby.
Do zmartwień większe są też powody.
Nowej energii światu potrzeba.
Wkrótce wyżywić wszystkich się nie da.
Obszar na Ziemi - tu na północy
musi się mimo różnic jednoczyć.
Zespolić wielkich, mocnych, wspaniałych.
Stworzyć rezerwat dla pozostałych.
Na zgromadzeniu państw w ONZ- ecie
Regan o wizji jedności plecie,
że może jakimś zrządzeniem losu
niebezpieczeństwo wielkie z kosmosu
ludzi zjednoczy pod wspólnym rządem.
Trzeba budować Nowy Porządek,
bo jest broń nowa na Gwiezdne Wojny.
O przyszłość Ziemi jest więc spokojny.

Przed potopem (fragment)











Tam gdzie się kończy - tam się zaczyna.
Są na tym świecie bez wyjścia kina.
Choć na bilety nie wszystkich stać,
musisz w nich siedzieć. Spektakl ma trwać.
Tam gdzie kurtyny wiszą żelazne
nie wiesz kto królem, a kto jest błaznem.
O co właściwie toczy się gra
i kto w swym ręku scenariusz ma.
Oni ukryci są pod podłogą,
lecz zawsze scenę pozmieniać mogą.
Wiedzą co będzie w przyszłej odsłonie
i decydują: - Twej roli koniec!
Niejeden aktor spadł już z afisza.
Nic się nie stało. Panuje cisza,
a nowa postać kukiełkowata
atrakcją nową jest już dla świata.
Na scenie nigdy nie jest spokojnie.
Gorąco bywa i w zimnej wojnie.
Zabawek wszystkim stale przybywa.
Raz się wygrywa. Raz się przegrywa.
Wciąż akcesoriów więcej i więcej.
Jest coraz ciaśniej, coraz goręcej.
Wszystkie różnice gdzieś zanikają
i co ma jeden - to wszyscy mają.


[ Całość dostępna w wydarzeniach Facebooka pt. "W chmurze myśli"]

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Przed potopem (fragment)











Zbudujemy gigantyczny kondensator.
Potem nagle sami go rozładujemy.
Huk usłyszą pewnie w Ułan Bator,
albo dalej - gdzieś na krańcu ziemi.
Panie Tesla niech pan wszystko to opisze,
żeby było dla każdego zrozumiałe.
Panie Morgan, lepiej o tym mówić ciszej.
To, co widzę nie jest jeszcze doskonałe.
W takiej skali przeogromnej, niebosiężnej
niespodzianki mogą różne się przydarzyć.
To jest wiązka energii potężnej.
O efektach można tylko marzyć.

Przeciął niebo nad Syberią nóż świetlisty.
Obiegł Ziemię i w niebiosach ujścia szukał.
Jak meteor zapalił się w łuk ognisty
na Tunguzką Podkamienną upadł.
Rozszalały się na świecie sejsmografy.
Drugi biegun magnetyczny się utworzył.
Nikt nie przyszedł po autografy.
Ziemię dotknął chyba palec boży.
Tajemnicą eksperyment obłożono.
Odtąd mocne strzegły go patenty.
Stał się myślą najbardziej strzeżoną
i dla ludzi jest do dzisiaj niedostępny.


[ Całość dostępna w wydarzeniach Facebooka pt. "W chmurze myśli"]

Przed potopem (fragment)











Na tej bogatszej świata półkuli
w skupisku ludzi i kontynentów,
między wielkimi kraj się przytulił
z gościnnym portem białych okrętów.
Daleko jest stąd do oceanów,
do wielkich bogactw, potężnych armii.
Nie porażają blaski ekranów.
Żyją tu ludzie całkiem zwyczajni.

Tuż za zasięgiem polarnej zorzy,
na skraju pasma doświadczeń Tesli
nowi geniusze - świata doktorzy
swoje nadzieje pragną umieścić.
Zapiąć obręczą świat dookoła.
W niej po nowemu wszystko ułożyć.
Wyznaczyć nowe miejsca przy stołach.
Ustalić komu pozwolą pożyć.

W Ojczyźnie mojej iskrzą zdarzenia
niezrozumiałe i niepojęte.
Bywa, że coś się z dnia na dzień zmienia.
Giną wartości, co były święte.
Budujmy arki dla rozumienia.
Czekają w porcie białe okręty.
Weźmy na pokład dla ocalenia
nasz język, mądrość i pamięć świętych.



[ Całość dostępna w wydarzeniach Facebooka pt. "W chmurze myśli"]

niedziela, 24 czerwca 2012

Grzech



 









Czy sprzeciw jest grzechem?
Myśl powraca echem
wyraźnym wśród wrzasków laickich.
Oddech za oddechem
z ironią i śmiechem
przebija się: Jezu! - Icki?!

Rozdwojenie jaźni,
czy brak wyobraźni
kieruje nas przeciw pokorze?
Z czego tu się cieszyć?
Jak żyć i nie grzeszyć,
gdy ciągle jest gorzej i gorzej?

My wiemy - żyć trzeba,
lecz jak tu się nie bać?
Jak przyznać, że białe jest czarne,
gdy zło raz za razem
powtarza nakazem:
Jesteście baranki ofiarne!

Obiecują trzódce -
na pewno już wkrótce
wam wszystkim założymy czipy!
Jak wytrwać nam w wierze,
gdy nasi pasterze
to nie są już słudzy, lecz ViP-y?

Kochamy prawdziwie,
lecz trwamy w sprzeciwie.
Nie chcemy dać cesarzowi!
Pewnie to jest grzechem.
Modlitwą! - Nie śmiechem! -
Rozdajcie odpusty ludowi!!!

sobota, 23 czerwca 2012

W Parku Skaryszewskim im. Ignacego Jana Paderewskiego



 








Niedopatrzenie.
Zezwierzęcenie.
Wisielczy śmiech. Euforie.
Siła niechcenia.
Reset sumienia.
Wyczyścić całą historię!

Obok w Parku Skaryszewskim
spływa woda po kamieniach.
Drzewa szumią Paderewskim.
Wiosna buja się w zieleniach.
Szyszka klapnęła o ziemię.
Poruszenie w kaczym stadzie.
Starych drzew głębokie cienie.
Pachnie mleczkiem w czekoladzie.

Niedopatrzenie.
Zezwierzęcenie
i ludzie jacyś - nieludzie.
Siła niechcenia.
Reset sumienia.
Wspomnienie o wielkim cudzie.

Nad Jeziorkiem Kamionkowskim
zacisnęła Muszla usta.
Na koncert przychodził Dmowski.
Dzisiaj ławka stoi pusta.
Piłka stuknęła na korcie.
Mocno pachną pnące róże.
Błogi spokój jak w kurorcie.
Ptasi świergot w liści chmurze.

Niedopatrzenie.
Zezwierzęcenie.
Gwiazda wykuta w kamieniu.
Siła niechcenia.
Reset sumienia.
Niepewność w każdym spojrzeniu.

Strzeliły w górę długie kikuty
biało-czerwonym stadionem.
Oddział policji i pokaz buty.
Ulica spięta kordonem.
Kończy się tutaj strefa kibica.
Nie wejdziesz na Waszyngtona.
Jak mam się teraz wiosną zachwycać?
Zupełnie jest odmieniona.

Niedopatrzenie.
Zezwierzęcenie.
Okrzyki. Strzały. Rozbłyski.
Jak żyć na luzie?
Zapomnieć buzie?
Czy wszyscy już mamy pyski?

O mrówce - desperatce (bajka)



 












Krzyczały mrówki na ścieżce słoni:
Trzeba potępić konkurencjonizm!
Jest coś takiego jak współistnienie!
Najmniejsze życie w najwyższej cenie!

Słonie się swoich ścieżek trzymały.
Chociaż nie chciały - szły i deptały,
a kiedy mrówki weszły im w trąby,
kichnęły tylko na ich poglądy.

Trafiła wreszcie mrówka do ucha.
Słoń chciał, czy nie chciał - musiał jej słuchać.
Oj! Bardzo było to dokuczliwe,
natrętne, przykre i nieżyczliwe.

Wiercenie w głowie, choćby i tycie
może naprawdę obrzydzić życie.
Gdzie się krzyżują racje i drogi,
trzeba uważnie patrzyć pod nogi.

Jest dobra rada i dla małego:
W trosce o życie wchodź na większego!
Tym, co się czują wielcy jak słoń.
Poradzę: - Dostęp do uszu chroń!

Znają te prawdy ważni cenzorzy
i politycy i redaktorzy.
Im także nieraz bardzo doskwiera
wesoła bajka byle blogera.

piątek, 22 czerwca 2012

Truchcik



 









Sprytny ekranowy kuchcik
przygotował dla nas truchcik
i tak dziennik za dziennikiem
drażni ludzi tym truchcikiem.

Nie jest to atrakcja żadna.
Wszyscy znamy ją od dawna.
Lewa noga, prawa noga
i przebieżka relaksowa.

Dokąd? Wiadomo - do kasy
truchcikiem zmierzają asy.
Choć robota była czysta -
zastrzeżenia ma ministra.

Też by chciała coś z koszyka.
Sięgnęła po UOKiK-a.
Będzie skarżyć i chce doli.
Może uwolni kiboli.

Ktoś wszystko na muszce trzyma.
Przy kasie będzie zadyma!
Chcą wprowadzić przeliczniki,
żeby płacić za wyniki.

Nie tylko za uczestnictwo.
Potrącać za czarnowidztwo,
za rozróby, przepraszanie.
Nie płacić nic za truchtanie!

Co ma wisieć - nie utonie!
To nie jest truchcików koniec.
Popatrzmy na statystykę -
wszyscy zmierzamy truchcikiem.

Powolutku. W jedną stronę.
Wszystko dawno ustalone.
Lewa noga, prawa noga
i przebieżka relaksowa.

Jest? - Czy nie ma?









Nie ma takiego miejsca na Ziemi,
gdzie wolni ludzi żyją bez strachu
o to, że jutro się może zmienić,
jeżeli dotrą tam skutki krachu.

Nawet bankierom trzęsą się portki,
a posiadaczom chudną portfele.
Już posmutniały szczęściarzom mordki.
Do załamania trzeba niewiele.

I tylko w głębi subkontynentu,
tam gdzie radośnie słoneczko świeci,
pomimo różnych trudnych zakrętów
wciąż się ludziska cieszą jak dzieci.

Z tego, że inni... Jeszcze nie oni...
Że dużo słabsi i z innej opcji...
Że żadna obca ich nie przegoni
i jutro piwko będzie w promocji.

O dobrobycie świadczą wyniki,
choć często mylą wyspę z wysypką.
Nie dopuszczają żadnej krytyki,
bo mają układ ze Złotą Rybką.

Każde życzenie zawsze się spełnia
i każdy wybór jest tu trafiony.
Niech nikt nie twierdzi, że to jest brednia.
Jest takie państwo zadowolonych!

czwartek, 21 czerwca 2012

Biały Szkwał



 







Gdy ten szkwał cię spotka na Kisajnie,
nie pomogą nic zrzucone wcześniej żagle.
Choćbyś dotąd radził sobie nadzwyczajnie,
będziesz leżał. Niespodzianie. Nagle.

Ten kto latał na czerwonych spinakerach,
niech sił swoich z Białym Szkwałem nie próbuje.
Nie wypływa i z szaleństwem nie zadziera,
bo nie wstanie i już nic nie wyprostuje!

Nie lekceważ nigdy siły wiatru.
Niech nie zwiodą cię spokojne dotąd fale.
Kiedy drzazgi już polecą z masztu,
jest za późno, żeby przeżyć w Białym Szkwale.

Na tych wodach przemierzonych wielokrotnie,
gdzieś do maksimum podciągał fał.
Każdy żeglarz może poczuć się okropnie,
kiedy idzie po Kisajnie Biały Szkwał.

Pamiętajcie dumne wilki śródlądowe -
pełni wiary w możliwości swych okrętów,
że w tym szkwale i najlepsi tracą głowę,
a ich duchy długo wyją wśród odmętów.

Odbijając od przystani na Kisajnie.
Poproś Boga o łaskawość znakiem krzyża
i na brzeg pomachaj ferajnie
i nie próbuj przyrodzie ubliżać!

Po swoje












Trzeba mieć dobre predyspozycje.
Rozum pod czaszką. Siłę. Kondycję.
Trzeba się umieć poruszać w tłumie,
żeby dzisiejsze wiersze rozumieć.

Nic się do rymu nie musi składać.
Nie ważne o czym - wystarczy gadać.
Ważne, by kiwać widownię z wprawą.
Dwa razy w lewo. Dwa razy w prawo.

Nie jest istotne co myślisz, czujesz.
Niech wszyscy widzą - główka pracuje!
Ma wykonywać bokserskie zwody.
Zupełny luzik wyróżnia młodych.

Stary się w rapie nic nie połapie
i nie podskoczy, bo stale człapie.
Na nic wielkiego się nie odważy,
bo tylko młodych dziś Ziemia parzy.

Trzeba na życie patrzyć rozumnie.
Nie jest tak łatwo chodzić po gumnie.
Wszędzie kamery, szpicle, podsłuchy.
Krzycz jakbyś musiał mówić do głuchych.

Do tych rzundzących nic nie dociera.
Pragną tu wiecznie żyć nie umierać,
lecz ja się żadnej władzy nie boję.
Rytmicznie z rapem idę po swoje.

środa, 20 czerwca 2012

Urodziłem się nad rzeką



 








Urodziłem się nad Wisłą
i nad Wisłą dom swój mam.
I to może było wszystko,
co na prawdę dobrze znam.

Urodziłem się nad rzeką.
Jedną pośród wielu rzek.
Nie szukałem nic daleko.
Po swój świat szedłem na brzeg.

Mocząc nogi w mętnej wodzie
patrzyłem na swoje miasto,
albo zostając na lodzie
próbowałem w nim nie zasnąć.

Wisła płynęła cierpliwie,
choć z niej chciano zrobić ściek
i pokazać nieprawdziwie
dość wysoki, trudny brzeg.

Życie tutaj ma zasady.
Swoje wiry i swój prąd.
Obcy wejść tu nie da rady,
a swój nie odejdzie stąd.

Urodziłem się nad rzeką,
co wylewa wciąż na wchód.
Ciągle się przygląda grzechom
i niczego nie ma w bród.

Lecz to, co ma - mi wystarczy.
Dla mnie to jest cały świat.
Tutaj wiatr na obcych warczy.
Tu się nie żałuje strat.

Czasem trudno przejść przez mosty,
gdy ma mostach gniew zapłonie.
Przepustką jest  tu gest prosty.
Trzeba mieć otwarte dłonie.

Wtedy z każdym porozmawiasz.
Nad brzegiem wypijesz piwko.
Tylko nie próbuj się stawiać.
I to jest właściwie wszystko.

Przyzwyczajenie



 













Przyzwyczaiłem się za bardzo do szybkości
i chciałbym zaraz, chciałbym teraz , chciałbym już!
Oczekiwanie wzbudza we mnie ogrom złości.
Na wszystkim widzę siadający czasu kurz.

A przecież w świecie wielka moda na pełzanie.
Na wężowaty, esowaty, wolny ruch.
Co ma się stać i tak się wkrótce stanie,
a mnie pogania niespokojny duch.

To co jest wielkie, bywa często niewidzialne,
a mała chwilka wypełniona jest po brzegi.
Uwagę skupia zdarzenie banalne,
kiedy dokoła zaciskają się szeregi.

Przyzwyczaiłem się za bardzo do rozmachu.
Do efektownych, kolorowych fajerwerków.
Nie słyszę kroków stawianych na piachu.
Nie widzę czubków niebosiężnych świerków.

Nad moją głową ciągle wieje w jedną stronę.
Piach bezszelestnie przesypuje się w klepsydrze.
Wiem, że tu burza spadnie wkrótce gromem,
lecz ktoś jej błyski ukrył bardzo chytrze.

Czas dla każdego osobliwe ma odczucie.
Może dla kogoś całkowicie się zatrzymał.
Gdzieś się zatańczył w korowodzie uciech,
ale na wszystkich jednakowy czeka finał.

Wciąż nieustannie się zbliżamy przez pełzanie.
Powstrzymujemy niepokornych, niecierpliwych.
Jutro się stało tylko głowy zawracaniem.
Liczy się dzisiaj - to jest dla nas czas prawdziwy.

Niech tam poeci snują wizje wyobraźni.
Niechaj stratedzy widzą to, co pan Jackowski.
My przyszłym zmianom jesteśmy przyjaźni.
Człowiek nie zmieni przecież żadnych planów boskich.

Przyzwyczaiłem się za bardzo do szybkości...
 

Niebezpieczeństwo









 





Poza układem nie ma już nic.
Jest ciemna masa. Układ i widz.
Śpi gdzieś na scenie dziwaków paru.
Patrzą na siebie układ i Naród.

Układ ma wszystko. Używa siły.
Zagrania władzy ludzi bawiły,
ale już wszystkie na pamięć znają.
Patrzą i myślą. Stoją. Czekają.

Wspólnoty żadnej nikt tu nie skleci.
Została przemoc. Pozostał sprzeciw.
Obywatelskie nieposłuszeństwo.
Nacisk i przymus. Niebezpieczeństwo.

Szarpią układem podziały, kłótnie.
Rwą korporacje, gangi i trutnie.
Jedność wygląda - pożal się Boże!
Swoje chce Kościół. Chcą swego loże.

Naród to stado dawno rozpierzchłe.
Wczoraj - to dzisiaj czasy zamierzchłe
Scalić go może niebezpieczeństwo -
większe, niż nasze, świata szaleństwo. 

wtorek, 19 czerwca 2012

Mój żołnierzu...



 








Łza pociekła, uwiądł w gardle głos.
Mój żołnierzu wypalonych szos.
Odleciałeś gdzieś daleko stąd
na rozgrzany słońcem niegościnny ląd.

Czas się wlecze. W garnizonie mgła.
Bardzo długo ta wiadomość szła.
Odleciałeś tylko Bóg wie gdzie.
Na loterii stawiasz młode życie swe.

Słońce, piasek i bitewny kurz.
Poczerniałeś pod tym niebem już.
Stal nie chłodzi. Oczy raził błysk.
Otworzyło piekło swój ognisty pysk.

Mój żołnierzu szczęście jeszcze masz.
To być może bardzo długi marsz.
Coraz więcej chłopców tak jak ty
odlatuje od nas, gdzieś w poranne mgły.

Inni piją i zabawa trwa.
Na pustyniach niebezpieczna gra.
Nic nie mówią o was w kraju już
wśród gromu wiwatów i oklasków burz.

Łza pociekła, uwiądł w gardle głos.
Nie jest łatwy dziś żołnierski los.
Panie Boże chłopców naszych chroń.
Wczoraj stary wiarus strzelił sobie w skroń.

To brutalna, niebezpieczna gra.
Świat jest wilczy - złe zamiary ma.
Gdzie jest prawda - wie już tylko Bóg.
Upiory rozgrywek przechodzą przez próg.

Siła układu


 









Klną Nieugięci
mocno ściśnięci
na Skype i Gadu-Gadu.
We wszystkich mediach
piwo i brednia.
Wielka jest siła układu.

Piwo rozlane.
Karty rozdane,
a z talii już wypadł Joker.
Słabszy odpada.
Sprawę się bada.
Zwyczajny piłkarski poker.

Bójki na moście.
Wyjadą goście.
Strefa się w końcu rozpadnie.
Zostaną stoły.
Już jestem goły,
lecz kocham cię jak Irlandię.

Każdy wygrywa.
Nikt nie przegrywa.
Kibicka puściła oko.
Było i nie ma.
Nie mój dylemat.
Słoneczko świeci wysoko.

Kraina marzeń.
Malujmy twarze.
Chorągieweczki są wszędzie.
Gorzej z zapłatą.
Odejdzie lato,
lecz w końcu jakoś tam będzie.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Salut



 










Wycofanie Ameryki
pomieszało bardzo szyki
sprzymierzeńcom, sojusznikom.
Zbrodnia stała się praktyką
ogólnie akceptowaną.
Jest rzeczą powszechnie znaną
kto miał możliwości, wpływy
i wyciągnąć mógł prawdziwy
obraz pewnych satelitów,
co latają i tam i tu
i widziały różne rzeczy,
którym chciano tu zaprzeczyć.
To jest wielkie zagrożenie,
a materiał byłby w cenie
życia.
Taka groźba, nawet tycia -
to wielkie niebezpieczeństwo.
Niektórych stać na szaleństwo,
by po swojemu próbować.
Mogli nawet z kimś paktować,
kogoś kupić, albo skusić.
To życie kosztować musi.
Sprowadzić na śliski teren.
Kto jest polskim oficerem -
ten na pewno się poczuwał.
Czasem źle się kończy próba,
lecz honor oddać należy!
Polska dobrych ma żołnierzy!
Potrafią odchodzić w chwale.
Salut!!! Panie Generale!

Propozycja nie do odrzucenia



 








Kazali podać hasła do kont,
lecz ustawicznie popełniał błąd.
Mówiłem przecież... jasna cholera -
że nie pamiętam! Mam Alzheimera!

Wierzyć nie chcieli. Sprawdzić się nie da.
Teraz z szukaniem okropna bieda.
Mógł w internecie je zaszyfrować.
Może "Zielonka"??? Trzeba próbować!

Może powiedział coś do gazety?
"Lepra"? Pasuje? Nici niestety.
"Kuna", lub "Żagiel", lub "Baranina"?
Z tym Alzheimerem to chyba kpina!

Może je ukrył w jakimś naboju?
Nie będzie teraz nikt miał spokoju.
Te hasła były jak kamizelka.
Przepadło wszystko. Guzik. Pętelka.

I najmocniejsze, najtwardsze głowy
trafiają nieraz zwykłe choroby
i propozycje bez odrzucenia.
Życie gangsterskich metod nie zmienia.

Borys Szalony



 









Gdy mgły się snują w długie wieczory
i na śmietniskach panuje cisza
uczy się pilnie przestawiać tory
szalony Borys na swych zwrotnicach.

Potem cieniutkim, ostrym szpikulcem
próbuje przebić dobre opony,
lub się pobawi jakimś hamulcem.
Ciągle trenuje Borys szalony.

Snuje się w mroku po leśnych ścieżkach.
Grube gałęzie jak karki przygnie.
Siarczyście zakląć też nie omieszka
przyszłe zlecenia widząc w malignie.

Stale ładuje swoje baterie.
Gotowy zawsze paralizator.
Czekają leków przeróżne serie,
co powodują zawał, lub zator.

Wszystko potrafi i wszystko umie.
Zawsze gotowy i przyczajony.
Nikt go nie kocha. Świat nie rozumie
tego napięcia osób szalonych.

Najgorsze są te długie wieczory.
Drażni go spokój. Męczy go cisza.
Myśl denerwuje, że do tej pory
nie przyłapano jeszcze Borysa.

Muchy w rosole



 











Muchy pływają w rosole.
Najważniejsi byli kibole.
Niczym innym - nikt się nie przejmował.
Nikt nie strzegł. Nikt nie pilnował.
A muchy? Wiadomo - latają jak chcą.
I tylko na obraz nieustannie pstrzą.
A najgorsze - robaczywki.
Wielkie tak jak ciężarówki
Pozdejmowały naszywki.
Zagnieździły się jak mrówki
i bez przerwy w tę i w tę,
jeżdżą, aż się rzygać chce.
Nikt niczego nie pilnuje.
Źle to wszystko funkcjonuje.
Za dużo tu u nas much.
Czasem w głowę, czasem w brzuch
rozdrażnione kogoś trafią.
Gdzie indziej je może łapią,
ale u nas - na pewno nie!
Bywa, że się żabę zje
przez gapiostwo i nieuwagę.
Postawiono na straży łamagę
i strategów zebrano w biurze.
Ktoś napisał farbą na murze:
"Dom przeznaczony do rozbiórki"
i te wszystkie z góry siurki
nie pilnują niczego na dole.
Stąd te muchy pływają w rosole,
a obraz Najjaśniejszego Pana
w obs..nych wisi ramach
i plamy na nim jak talerze.
Nikt tu niczego nie strzeże.
Nikt nawet nie patrzy w kamerki.
Dookoła same Szwejki.
Generałów wytłukła zaraza.
Głupi uśmiech na ochroniarzach
wyjaśnia ludziom wszystko,
a w rosole znów tłuste muszysko
dostojnie sobie spoczywa.
Lud na wszystko ręką kiwa
licząc, że to nie szarańcza
resztki rosołu wykańcza.
Dla niego i tak tu nic nie ma.
Do plotek jest tylko temat.
Nie grożą żadne rozruchy.
Szukamy lepu na muchy.
Rząd znów dokonał odkrycia:
"Zdaliśmy egzamin z bycia..."???

niedziela, 17 czerwca 2012

Androny



 







Gdy są wystąpienia "przeciw" -
ktoś "specjalny" zaraz leci
rozmawiać o braku ładu,
pewnie z szefem kontrwywiadu.

Kiedy następnego dnia
szef ten w głowie dziurę ma -
nie wygląda wszystko ładnie,
lecz nawet słówko nie padnie.

Nikt nikomu nic nie powie.
Nie mieszczą się ludziom w głowie
takie proste skojarzenia
zdarzeń bez uzasadnienia.

Nikt już teraz (z wyjątkami)
nie rozmawia tak z wrogami,
żeby zaraz do kasacji...
Mamy rozkwit demokracji.

Dyplomację i rozmowy.
O przemocy nie ma mowy.
Czasem komuś puszczą nerwy.
Mamy wtedy chwilę przerwy.

Sprawę się latami bada,
zwłaszcza taką u sąsiada,
aż ci, którzy dużo wiedzą
nic już nigdy nie powiedzą.

Zrobi się czasami film
i już tylko z ludzkich min
wyczytać można wątpliwość -
Czy istnieje sprawiedliwość?

Panie Boże wytrwać daj!
Mówią, że to dziki kraj,
a tu przecież tak spokojnie,
cichutko i bogobojnie.

Nie ma wojska i żołnierzy.
Nie strzela się do papieży
i w super strzeżonych celach
nikt tu u nas nie umiera.

Zwykły zbieg okoliczności
rozumieją ludzie prości,
tylko jakieś oszołomy
pisują w wierszach androny.

Nie tak daleko...



 







Nie tak daleko strefy kibica,
gdzie piją piwo, radość, dobrobyt -
na zapalonych gniewem ulicach
łzy krew i rozpacz spływają w groby.

Nikt nie jest pewny dnia następnego
i nasłuchuje żołnierskich kroków.
Urwał się nagle krzyk bezradnego.
Gdzieś całkiem obok. Koło nas. Z boku.

W mroku pustyni szuka schronienia
matka tuląca dziecko do piersi.
Gniew jej domostwo w wulkan pozmieniał.
Ludzie wierzący ginęli pierwsi.

Uszła pogoni, lecz czy przetrzyma?
Przed okrucieństwem swe dziecko schowa?
Fragment proroctwa tak się zaczynał.
W jej domu, w Syrii ożyły słowa.

Świat dziś rozważa skutki, przyczyny
i nie chce widzieć rzezi za progiem.
Nikt się nie przejmie losem dziewczyny.
Nie dostrzegając w tym starcia z Bogiem.

Nowy Porządek dla żadnej wiary
w swych wielkich planach miejsca nie widzi.
Otwarcie głosi swoje zamiary.
Zabija, niszczy z proroctwa szydzi.

Nie tak daleko strefy kibica,
gdzie piją piwo, radość, dobrobyt -
na zapalonych gniewem ulicach
łzy krew i rozpacz spływają w groby.

sobota, 16 czerwca 2012

Grom



 










Nie znajdziemy dobrych tekstów,
odnośników i kontekstu.
To generał. I strzał w głowę.
Ta śmierć groźną ma wymowę!
Na szaniec, może na stos?
Zagadka, albo śmiech w nos?
Rząd trumien nam stale rośnie.
Dyskutujemy bezgłośnie,
lecz w jedną patrzymy stronę.
Żołnierzu! Gry nie skończone!
Wczoraj przerwała je burza.
Daleko, gdzieś na przedmurzach
zabłysnął w ciemnościach grom.
Pytamy - Dlaczego On?
Na wojnie - jak to na wojnie.
Nie zaśnie nikt tu spokojnie,
gdy niebo tną błyskawice.
Czy kwiaty znów na ulice
powrócą?

Orzeł, reszka, Wrocław, Czeszka



 








Pokłócił się orzeł z reszką
o to czy wypada z Czeszką
tak zwyczajnie - po sąsiedzku,
poflirtować na zapiecku.

Reszka mówi: - Nie wypada!
Z Czeszką trudno się dogadać.
Przelicza wszystko w euro
i koniecznie chce być górą.

Orzeł reszce miał dać słowo,
że choć wypadło grupowo
sam się z Czeszką będzie mierzył,
ale reszka mu nie wierzy.

Poznała po orła minie,
że zbyt cieszył się w Cieszynie,
gdy spotykał się z sąsiadką.
Nie pójdzie mu z Czeszką gładko.

Czeszka się czasami stawia.
Pojechali do Wrocławia.
Tam w sobotę po obiedzie
mają sobie coś powiedzieć.

Przeliczyć i  poukładać.
W końcu jakoś się dogadać
Każde z nich euro kusi,
Rozwiązanie więc być musi!

Albo orzeł, albo reszka.
Zgodziła się na to Czeszka.
Nieraz dobry rzut monety
pogodzić może kobiety.

piątek, 15 czerwca 2012

Straszny czas dla celebrytek




 







Nie zdawały sprawy sobie,
że to straszny czas dla kobiet,
a zwłaszcza dla celebrytek,
co skrywają swój dobytek.

Poszły na bok płci uroki.
Ich sylwetki, dziwne kroki
dzisiaj w kąt odstawić można.
Rządzi wszystkim piłka nożna!

Na nic dąsy, wymądrzanie.
Wszystkie oczy tkwią w ekranie.
Kibicują też idole.
Paniom pozostały gole.

Nie kuszą dziwne atrakcje,
a liczą się szybkie akcje.
Potem znowu do ekranów.
Drażni dominacja panów.

Chciałyby się jakoś włączyć,
ale spektakl się nie kończy.
Koko kariery nie zrobi.
Nie dogodzi kibicowi.

A ten ciągle chodzi z piwem
i patriotycznym zrywem -
pięści zaciska bez przerwy.
Zabrakło leków na nerwy.

Wielkie, silne, łyse chłopy
zjechały tu z Europy.
Niejeden całkiem niebrzydki,
a co na to celebrytki?

Narzekają! Ile można?
Wciąż ta głupia piłka nożna!
A co ona z ludźmi czyni?
Pozwala na to Platini?

Biada! Biada! Biada! Biada!
Po Mistrzostwach - Olimpiada!
Telewizje i stadiony -
grobem kobiet wyzwolonych.

Bo choćby zmieniły płeć,
trudno satysfakcję mieć.
Publiczność jest raczej męska.
Igrzyska - brzydoty klęska!

Jak to postmodernizm zniesie,
gdy liczy się w całym świecie
walka, siła i co nasze?
Pozostanie mu czubaszek.

czwartek, 14 czerwca 2012

Strefa kibica




 








Strefa się w systemie wali -
my będziemy w nogę grali!
Choćbyśmy nic nie dostali.
Przed zachodem się nie chwali...

Przed wschodem się nie żałuje.
Każdy jakoś tam odczuje.
I ci wielcy i ci mali.
My będziemy w piłkę grali!

Zawsze komuś się dokopie.
Wesoło jest w Europie,
a przegrany odpaść musi!
Wszystkich równo nie przydusi.

Wesoło może być w biedzie.
Zawsze komuś się powiedzie.
My będziemy grali w nogę,
a potem - na zapomogę!

środa, 13 czerwca 2012

Proszę się nie śmiać z niedźwiedzia!











Proszę nie drażnić niedźwiedzia!
To on tu jest od drażnienia!
Kto jeszcze o tym nie wiedział,
ten może pójść do więzienia!

Nie można można go denerwować,
bo w złości może ujawnić
to, co prosili - by schował,
jego wczorajsi podwładni.

A wtedy nawet drażniącym
nie będzie wcale przyjemnie.
Dziś za to całkiem niechcący
można oberwać po gębie!

Sądy są już bardzo sprawne,
a kary ostre - surowe.
Wróciły zwyczaje dawne,
więc lepiej licz się ze słowem!

Proszę niedźwiedzia nie złościć!
Władza stanowczo lud prosi.
Chce tu się u nas rozgościć.
Nie każmy mu się wynosić.

I tylko bardzo prosimy
nie siadać na  balustradach!
I żartów już nie stroimy!
Do fosy można powpadać!

Cenzura będzie pilnować.
Niech niedźwiedź spokojnie śpi.
Rząd wie jak ma się zachować.
Zamknijcie już usta...Ciiiii!!!

Tak głoszą  nam trybunały
i tylko maleńki Zdzisio
sypie z rękawa kawały:
Patrz tato zamknięty misio!

Dlaczego on tak się kiwa,
jakby się na coś nie zgadzał?
I pomrukuje coś chyba.
Być może śmiech mu przeszkadza?

Wypuście ludzi zza krat!!!



 








Kto sięga po prowokację,
ten chce wywołać reakcję
i bitwy wzbudzić! Nie waśnie.
Marsz Oranżystów w Belfaście,
parady i defilady -
to prowokacji przykłady.
My także mamy powody
nie zgadzać się na pochody
i demonstrację zuchwalstwa.
Dość mamy już dupodajstwa,
poddaństwa i uległości.
Szacunek także od gości
Polsce się jakiś należy!
Kto chce, niech komisjom wierzy
i ufa gadce z ekranów
dla tchórzy i dla baranów.
A tym z przeprosin procesją,
co chcieli grać tu pod presją,
a jednak się przestraszyli -
niech wynik gorycz umili.
Znów Polskę zobaczył świat!
Wypuście ludzi zza krat!!!
 

wtorek, 12 czerwca 2012

Pod Poniatowskim w podcieniach



 








Dworzec Warszawa-Powiśle
zamieszał spokój w umyśle
Poniatowskiego.
Niby to nic takiego.
W Muzeum Wojska Polskiego
nikt się dziś w szable nie zbroi,
a Poniatowski się boi
o spokój w swoich podcieniach.

Czas tu już wiele pozmieniał.
Od Czerwonego Krzyża
narasta i wciąż się zbliża
w kierunku Trzeciego Maja
sierpów i młotów zgraja,
lecz władze się z tego cieszą.
Patriotyzmem nie grzeszą.
Dumny jest słysząc oklaski
Rosyjski Kurier Warszawski
i w świat o tym wiadomość wyśle
z Dworca Warszawa-Powiśle,
kiedy już z jego tunelu
wylegnie marsz PRL-u
by uczcić rosyjskie święto.

Wszelkie już środki podjęto
dla bezpieczeństwa pogromców.
Za marszem, na samym końcu
pójdzie prościutko na wschód
babina spod Ruskich Bud
powracająca od wnuka.
Historia - to jest nauka,
która niczego nie zmienia
pod Poniatowskim w podcieniach.

Koszyk i Cytadela



 







Jest nad Wisłą Cytadela -
zbiorowisko wielu wałów.
Ma Warszawę onieśmielać
i rozbrajać ją pomału.

Wysokie czerwone mury
rozłożyły się na skarpie.
Na nurt rzeki patrzą z góry
czy brzegów czasem nie szarpie.

Strzegą mostu i Starówki.
Pilnują Nowego Miasta.
Burzliwe już były skutki
buntu, który w nich wyrastał.

Wciąż na miasto niespokojne
uważnie patrzą strzelnice.
Zwężone, groźne, upiorne -
kontrolują wciąż Stolicę.

Zgromadzono znów policję,
bo czerwony pochód rusza.
Mocarstwowe ma ambicje,
lecz nie będzie nic wymuszał.

To zwykły przemarsz zbiorowy
entuzjastów w swoje święto.
O podtekstach nie ma mowy.
Usta Warszawie zamknięto.

Urżnęła się piwem Praga.
Z dołu spogląda na mosty.
Odpłynęła gdzieś odwaga.
Chorągiewki znów wyrosły.

Na Wybrzeżu Kościuszkowskim
telewizja, spokój, cisza.
Nastrój swojski - zetempowski.
O sprzeciwie nikt nie słyszał.

Cytadeli nie potrzeba.
Wszystko widzą satelity.
Modlitwy płyną do Nieba.
W dole Koszyk - dach odkryty!

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Nad korytem













Dzisiaj w chlewie nad korytem
pokłócił się brak z przesytem.
Rozparł przesyt cielsko tłuste,
przesłonił koryto puste
i narzekał, że nic nie ma.

Przez to brak nie mógł wyjść z cienia
widząc nad korytem przesyt.
Każdy swoje miał sekrety,
lecz winił tego drugiego.
Nie naleje nikt z próżnego
i nikt tam się nie pożywi
gdzie wojują wciąż dwaj chciwi.

Przesyt miejsca nie ustąpił,
a brak w dostęp całkiem zwątpił.
Przesyt wychudł. Stwardniał brak,
a to wszystko było tak:
Dzisiaj w chlewie...

Nigdzie z braku, lub z przesytu
nie zbudują dobrobytu -
zwłaszcza przy jednym korycie.
To nie bajka! - Takie życie.

Iluzjonista



 








Coś pan uczynił, panie Platini,
że znikła gdzieś Ameryka?
O złych zamiarach wobec dolara
rozmów się teraz unika.

Jak pan to zrobił, że się dorobi
tyle milionów euro,
a żadne banki nie staną w szranki,
nawet gdy straszą je dziurą.

Cóż pan uczynił, panie Platini,
że zniknął gdzieś kawał świata?
Ludzie choć poszczą już się nie złoszczą -
Jaka to będzie zapłata?

Nikt na pustyni, panie Platini
nie szuka dzisiaj pieniędzy.
Z każdego kąta forsa wygląda,
jakby nie było już nędzy.

Skąd pan przytoczył ludziom przed oczy,
aż tyle beczułek piwa?
Każdy uwierzył, że się należy
i nikt go już nie wykiwa.

Magia stadionów, sporów, ukłonów
przywraca spokój ulicy.
Coś pan uczynił, panie Platini,
że znikli gdzieś politycy?

niedziela, 10 czerwca 2012

Na moście w Avignon



 










Ciągną ze wszystkich stron,
gdzie kryzysowy dzwon
rozbrzmiewa jękiem finansowych dziur.
Gdzie rozebrany dom
ciągną ze wszystkich stron
głusi na sprzeciw i narzekań chór.

Pasmem świeżutkich szos
próbują wyzwać los
i na platformie mostu odbyć defiladę.
Gdzie Przywiślański Kraj
chcą zrobić coś dla jaj.
Coś co dla świata pozostałoby przykładem.

Ja ten ich zwyczaj znam.
Z niezagojonych ran
Bizancjum zawsze umie zrobić przedstawienie
i odbyć orgię swą.
Na moście w Avignon
zatańczą dawnych kagiebistów cienie.

Rozciągnął się ich wpływ
i żaden ludzki zryw
nie zmieni tego upiornego scenariusza.
Patrzą panowie. Patrzą panie.
To przecież tylko zwykły taniec.
Nikt tu niczego na narodzie nie wymusza.

Dziesiąty



 







Zdarzyło się Europie,
która dzisiaj piłkę kopie,
nie dostrzec, nie zauważyć
dramatu u gospodarzy.
Boiskowy świat sportowy
od zbrodni odwrócił głowy
jakby tu się nic nie stało
i tak sobie poleciało.
Lecz dziesiąty w kalendarzach
nadal w Polsce się powtarza
wspomnieniem tamtej ulicy.
Tłumów, kwiatów, morza zniczy
i wraca stale pytaniem: -
Czy to życie jest tak tanie
i tak mało już znaczące,
by obeszło się bez wtrąceń,
nawet bez zastanowienia -
Kto tak bardzo świat pozmieniał?
Ważniejsze straty i zyski,
gole, uśmiechnięte pyski
i radość z kibicowania,
a śmierć dzisiaj jest już tania,
także ta liczna - masowa.
Jak struś, głowę w piasek schował
geniusz - narodowy strateg.
Zapachniało już mu latem,
kasą i rozliczeniami.
Więc pytamy: - A co z nami?
Przeminą szybciutko mecze,
a ten Katyń tak się wlecze.
Smoleńsk wielkim kłamstwem boli
zwykłych ludzi i kiboli.
Nie powiemy dziesiątego
jak rządzący - Nic takiego...
i mimo ostrych nakazów -
Zapomnimy? - Nie od razu!!!

sobota, 9 czerwca 2012

Modlitwa



 








Rozstrzelana. Pohańbiona.
W Złotą Akcję zamieniona.
Nieprawdziwie wspominana
i jeszcze nieopisana.

Żyjąca tylko w modlitwach.
W Duchu, który w ludziach wytrwał.
W statystyce, w podległościach
w obawach i niepewnościach.

Ukryta w mowie, w języku.
Decyzjami polityków
swej historii pozbawiona.
Regionalna. Przyłączona.

Pragnie przetrwać w swoich dzieciach.
Pozostać na własnych śmieciach
uwolnionych od obcego.
Ocal Boże choć coś z tego!

Daj nam mądrość. Pamiętanie.
Niech pieśnią w sercach zostanie,
by wróciła odrodzona -
Twoja i biało-czerwona.

Bez bogactwa, bez oręża -
dobrem potrafi zwyciężać.
Wiary nigdy nie porzuci!
Zechciej Panie nam Ją wrócić!

piątek, 8 czerwca 2012

Nie ma co...



 








Nie ma co za bardzo straszyć.
Wciąż po prostu biją naszych
i u nas będą świętować,
opijać i defilować.

A ludzie się z tego cieszą.
Zamiast jeździć chodzą pieszo
i machają chorągwiami,
pod nosem mrucząc czasami.

Nie ma komu wiwatować.
Wielu woli się pochować.
Przy piwku się gdzieś wyżalić -
Kiedyś byliśmy wspaniali!

Ale teraz mamy Koko.
Słyszałem już: - Kit im w oko!
I różne brzydkie wyrazy,
lecz musimy gospodarzyć.

Służyć innym jak umiemy
i czy chcemy, czy nie chcemy,
zamiast martwić się "Mój Boże",
wspomnieć - Kiedyś było gorzej!

Łyse kobiety



 











Spotykam teraz częściej, niestety,
dość ekscentryczne łyse kobiety
o muskularnych męskich sylwetkach
i makijażu barwy napletka.

Poczerwieniały nam baby mocno,
może ze wstydu, że modę obcą
tak bezkrytycznie u nas lansują,
lub się "na łyso" swobodniej czują.

Może to sprzeciw demonstrowany,
że praw żądają i chcą za damy
uchodzić nowe - nieowłosione.
Przez to są takie w kółko golone.

Przyznam się szczerze, że nie gustuję.
Do łysych kobiet bluesa nie czuję,
a się obejrzę za tą kobitką,
która pochwali się chociaż kitką.

I  która nie jest tak ogorzała
i nie wygląda jak jakaś pała,
jak rozgrzebana autostrada,
lecz muszę głębiej ten problem zbadać.

Może mnie myli pierwsze wrażenie.,
Ciekawość lepsza, czy zniechęcenie?
Może po prostu łyse kobiety
lepiej maskują swoje sekrety,
a może z Ruchu są Palikota -
stąd ta "firmowa" na nich gołota.

Kokodany








Gatunek dotąd nieznany -
azjatyckie kokodany
wyległy nagle z opłotków
pomimo podjętych środków.
Głowy białe. Zad czerwony.
Kocie oczy i ogony
jakby trochę podpalane.
Owłosienie rozczochrane.
Ściągnięto je do Warszawy
dla uciechy i zabawy,
by cuda obejrzał świat.
Wypuszczono je zza krat,
by miejsce było w areszcie
dla połapanych na mieście
ludzi młodych i staruchów.
Kokodany z gołych brzuchów
wydają dziwne okrzyki,
spełnią więc rolę publiki
owacyjnie rozbawionej
z wyniku zadowolonej.
Przedstawienie musi trwać,
a kokodanowa brać
lubi śpiewać swoje "Koko".
Słupki podskoczą wysoko!
I choć menażerią trąci -
świat zobaczy kto tu rządzi.

środa, 6 czerwca 2012

Świt



 








Za horyzontem leniwie świt się budzi.
Tancbuda się powoli kładzie spać.
Tańczymy jeszcze, lecz trzeba wyjść do ludzi.
Ostatni taniec. Wkrótce przestaną grać.

Ta noc czerwcowa za krótka dla nas była.
Rozważmy wspólnie to wszystko jeszcze raz.
Drży jeszcze nuta co zawsze nas łączyła.
Wyjeżdżasz, wiem. Trudno powiedzieć pass.

Zagrajcie jeszcze. Zgrajcie znów to samo!
Poranka chłód wyrzućmy stąd za sień.
Trudno zostawić dziewczynę zakochaną.
Nie wierzyliśmy, że przyjdzie taki dzień.

Zatańczymy?



 










Poszedłem na prawo.
Wolałaś na lewo.
Wybór twoją sprawą.
Zgubiliśmy niebo.
Być może nie warto
szukać już go było.
Nie zapłacisz kartą
za tak starą miłość.

Zatańczymy teraz
pożegnalną salsę.
Uczucie umiera
zamienia się w farsę.

Rytmy wciąż gorące.
Ty jesteś  urocza.
Ostatni nasz koncert.
Po co te łzy w oczach?

Szalona muzyka.
Łakome spojrzenia
Gdzieś wciąż mi umykasz.
Świat dla nas się zmienia.

Poszedłem za ostro.
Wolałaś łagodnie.
Skończyło się siostro.
Rozpaczać niemodnie.
Być może nie warto
niczego żałować.
Dajmy pokój żartom.
Nie powiesz mi prowadź?

Zatańczymy teraz
pożegnalną salsę.
Uczucie umiera
zamienia się w farsę.

Rytmy wciąż gorące.
Ty jesteś  urocza.
To ostatni koncert.
Po co te łzy w oczach?

Szalona muzyka.
Łakome spojrzenia.
Gdzieś wciąż mi umykasz.
Świat dla nas się zmienia.
 

wtorek, 5 czerwca 2012

Zmyślone



 








Powoli wzdłuż ściany ktoś znany - nieznany
wędruje i pisze wiersze
i kroki ostrożne - życzenia pobożne
uważnie stawia swe pierwsze.

Ma zawsze pod górę. Widoki ponure
otwiera złośliwa krytyka,
a słowni szermierze chichoczą nieszczerze
natychmiast, gdy się potyka.

Powoli się wspina po drwinie i kpinach
nie wiedząc zbyt dobrze, gdzie dzwonią.
Wydawcy - szafarze wykrzywiają twarze
przedziwnych uśmieszków ironią.

Spóźnione debiucie! Ileż śmiechu, uciech
rozprysło na tym grubym murze,
a ty nie ustajesz i wiersze rozdajesz
gestami sprzecznymi naturze.

Nieważne, że śliczne, bo są archaiczne.
Niewielu dziś dziś rymem się bawi.
Ich nastrój i dusza już ludzi nie wzrusza.
Ktoś po to ten mur tu postawił.

Powoli wzdłuż ściany gość znany - nieznany
wędruje i pisze wiersze
i kroki ostrożne - życzenia pobożne
uważnie stawia swe pierwsze.

I przyleciał Anioł. Poetą się zajął
i wiersze pozbierał zgubione.
Usiedli na murze. Zostaną tam dłużej.
Czytają, choć wszystko zmyślone.


 

Życie królewskie



 







Królewskie życie
życie królewskie
bez złośliwości
bez pasji szewskiej
bez nadużycia
i bez spożycia
królewskie życie
będę miał dzisiaj.

życie królewskie
nie w takiej bidzie
bez kapeluszy
wirów w Tamizie
bez obaw o to
że coś źle zrobię
królewskie życie

bo poszłaś sobie!

Autostrada



 









Przydrożna panienka
króciutka sukienka
kurteczka wiaterkiem podszyta
wesoła piosenka
samotność - udręka
przystanę panienkę zapytam

obłoki źle wróżą
to skończy się burzą
gdy kasjer mi portfel przeliczy
przystanki źle służą
dalekim podróżom
zajazd - odrobina słodyczy

już autostrada
przyspieszyć wypada
maszyna jest na pełnym wtrysku
w domu czeka radar
być może pogada
a może przyłożyć po pysku.