piątek, 30 listopada 2012

Krótka samba na Grochowie












 
W żółte światło ulicznej latarni
na kawałek starego chodnika
spadła z okna od ludzi zwyczajnych
nadzwyczajnie radosna muzyka.

Noc ponura i czas nie na bale,
ale złota latarni poświata -
chodnik poczuł się jak w karnawale
gołej samby z innego świata.

Ale Grochów to nie Brazylia,
choć dziewczęta tu równie gorące.
Poleciało - Stul gębę, bo w ryj dam!
Potem - Pójdę i łeb ci przetrącę!

Poczerniała mozaika nowiutka
przez wspólnotę dla ludzi kładziona.
Zwykle radość upadła jest krótka,
gdy ma jeszcze sąsiada - bufona.

Siadła mgiełka na skraju chodnika,
bo współczuła straconych uciech,
a na górze ktoś okno zamykał.
Wiocha - rzekł, teraz mieszka, nie ludzie!  

Przedzimowe istnienie



 








Zdaje się takie tycie
Między śniegiem, a życiem
Przedzimowe
Słabiutkie
Istnienie.

W ciepłych chodzi koszulach.
W stare sny się otula,
W których słychać
Schumanna
"Marzenie".

Wolne krople - klawisze
Nocną świdrują ciszę.
Umęczona
Zasnęła
Nadzieja.

Uwięzione jaskółki,
Nutki - gorzkie pigułki
Rozerwany
Kalendarz
Chcą sklejać.

Może jeszcze się przyda.
Może śniegu pokrywa
Czerń zamieni
W srebrzystą
Toccatę,

A po niej będzie fuga
Jak grudniowa noc długa.
Prolongatę
Przyniesie
Opłatek.

Zdaje się takie mikre
Przedzimowe i przykre
Infekcjami
Poważnie
Zachwiane,

Stare, wiosny pragnienie,
By przedłużyć to chcenie
Tak poważnie
Już w życie
Wsłuchane.

Panie Starszy z Lubartowa!



 












Panie Starszy z Lubartowa!
Gdzieś się Pan przed nami schował?
Tyle teraz kapeluszy.
Czy ktoś Panu buty uszył?
Czy dopadała Pana zmowa?

Coś się stało po odnowie.
Sami swoi w Lubartowie.
Szarańcza obsiadła góry.
Zabrakło maści na szczury.
Nie liczy się całkiem człowiek.

Może jeszcze by zaśpiewał,
gdyby tak się znowu nie bał,
lecz go mogą... do piwnicy,
albo pałą na ulicy
za zwyczajne: - Pies ich grzebał!

Teraz jest już trochę ciszej.
Żałuję. Pana nie słyszę,
a na rynku i w kościele
te same wszędzie bajgele.
Uścisk bokiem wszystkim wyszedł.

Panie Starszy z Lubartowa!
Pewna rabinacka głowa
nie zdążyła zapiąć spodni.
Teraz wszyscy chodzą głodni,
a chcą ich karać za słowa.

Niech Pan znowu nam zaśpiewa.
Niekoniecznie to o drzewach.
Może być ta pieśń o dziurze,
bo trudno wytrzymać dłużej,
gdy człowieka krew zalewa.

Lepiej śmiać się. Lepiej skakać.
Wszak Lubartów nie Itaka,
ale choć tam cymes mają -
Jest aż gęsto, tak się pchają.
Ciągnie swojak do swojaka.

Trzeba uczyć, uczyć, splunąć!
Niech Pan nie da się odsunąć!
Ciocia Ryfcia z Komorowa
grosz dla Pana jakiś chowa.
Zaśpiewamy " Precz z komuną!"

Trot w torcie



 








Gdy chcesz trafić kulą w płot,
napisz o substancji trot.
Bardzo groźnej, gdy jej nie ma.
Zakazany to jest temat.

Przeciw tej substancji trot
wzniesiono wysoki płot,
gdyby się pojawić miała.
Tak się trotu władza bała!

Pewnie źle się jej kojarzył.
Wzbudzał grymas ważnych twarzy,
specjalistów i chemików.
Prowokował do okrzyków.

I choć nic takiego nie ma,
władza miała z tym dylemat.
Tak poważna była w skutkach
najzwyklejsza literówka!

Poruszenie dzikich hord
sprawił apetyczny tort,
gdy się w środku coś zmieniło!
Powstał trot, choć go nie było.

Nie pojawił się w raporcie,
ale trot się mieści w torcie.
Sprowadzę was z chmur na ziemię -
To było niedopatrzenie!

Łatwiej wszystko wytłumaczyć,
niż zakazem trot oznaczyć.
Straszyć ludzi restrykcjami.
Najgorzej jest z baranami.

Tacy, gdy się zacietrzewią,
to sprawdzają, w tekstach grzebią.
Ustawowo chcą nakazać,
by literówki wymazać.

Do korekty urząd stworzyć.
Publicystów wybatożyć.
Nieposłusznych zamknąć w ciupie,
gdy trot w torcie zechcą upiec.

Swoje błędy lekceważą!
Innych więzieniem ukarzą.
Nie ma w świecie kraju, który  
robi z dyktand dyktatury!

Tylko nasz, jak z Pacanowa
literówki pragnie schować
i zwyczajne ludzkie gafy
ubrać w srogie paragrafy.

Wkrótce badać będzie słowa
najmądrzejsza w kraju głowa -
spryt i znakomity gust -
laureat Złotych Ust.

Kto to taki? - Nie napiszę,
bo ni bardzo dobrze słyszę
i jeszcze, jak wielu starych
zbyt często używam gwary.

Z nosem na szybie



 









Polityka utyka śmiesznością
i przedstawia się ludziom parszywie,
za to jesień ekscytuje pięknością
i dni lecą z nosem na szybie.

Wszędzie klęski, a u nas przyjemnie,
dosyć ciepło, pogodnie, jesiennie.
Okropności mamy tylko w sejmie,
od wyborów tak samo, niezmiennie.

Człek nie liczy, że coś się zawali,
bo już teraz nadają z kosmosu,
więc pejzażyk za oknem pochwali.
Telewizor zostawi bez głosu.

Ponarzeka troszeczkę do żony.
Przejrzy resztkę domowych zapasów.
Palec w górę pokaże wzniesiony.
Westchnie głośno do lepszych czasów.

Te sikorki takie ładniutkie,
a ktoś je tak paskudnie lobbuje.
Chociaż dobrze, że dni teraz krótkie.
Miną szybko. Nawet nie poczujesz.

Czosnek cuchnie, a to jego pora.
Miał pomagać, lecz nie smakuje.
Rzeczywistość, jak władza - jest chora,
a poprawa, wiadomo - kosztuje.

Cyrk już wzięcia nie ma, ani trochę.
Drażnią cuda i woltyżerka.
Program w oku uwiera paprochem.
W pogotowiu, pod ręką jest ścierka.

Tyko jesień nas jeszcze pociesza
swym ostatnim, cieplejszym powiewem.
Koniec roku powinien rozgrzeszać,
ale chyba wyjechał za chlebem.

Szopka jest. Jeszcze długo tu będzie.
Chłodek przyjdzie. Pomysły ostudzi.
Jak co roku wyłączę orędzie
i poczekam na wiosnę dla ludzi. 

czwartek, 29 listopada 2012

Kobieta sukcesu



 








Swą miłością i zachwytem
obdarzała celebrytę.
Miał zachować się jak brytan,
ale był to celebryta.

Szczęśliwego strzelca gola
wzięła sobie za idola,
lecz jak wisior z pańskiej klamki
nie mógł utrafić do bramki.

Szukała innych platfusów.
Nie umieli bez przymusu.
Wreszcie dosyć miała zwisów.
Poszła do chłopaków z PiS-u.

Gadała: - "...lubię jak owies"
i nie chciał żaden pisowiec.
Wreszcie stuknęła się w głowę -
wdziała barwy narodowe.

Do dzisiaj chodzi na marsze.
Hasła skanduje najtwardsze.
Żadnej pały się nie lęka.
Skończyła się jej udręka.

Listopadowy sen Europy



 









Unijne pieniądze. Unijne dotacje -
ochronić substancję, zmniejszyć populację!

Prawo przeciw ludziom. Przeciw ludziom władza.
Chronimy majątek, a człowiek przeszkadza.
Kasa w budownictwo. Szmal w infrastrukturę.
Społeczności zepchnąć w finansową dziurę.

Konsumpcja jest tylko przelewaniem w próżne.
Życie ma być chwilką. Wieczność? - Weksle dłużne!
Jesień - przesilenie, najtrudniejsza pora.
Nie ma na leczenie. Służba zdrowia chora.

Masońska koncepcja i eugenika.
Powszechna infekcja - najlepsza klinika!
Świętuje zwycięstwo Noc Listopadowa
wojskowa, spiskowa, loża narodowa.

Każda korporacja fartuszki ubiera.
Hasło "Demokracja" na grypę umiera.
Nowa Europa - masonerii jądro.
Społeczność? - po chłopach! Najważniejsza mądrość!

I tak to jest przecież lepsza strona świata!
Klepsydrę na ścianę! A Dreamliner lata...

środa, 28 listopada 2012

Koniec!



 













Naród kocha pana T.
I on o tym dobrze wie,
Ale boi się miłości.
Wiersz nie będzie o podłości,
A wyłącznie o kochaniu
I Broń Boże nie o draniu,
Lecz darczyńcy i wybawcy.
Nie o żadnym już oprawcy,
Tchórzu, łajdaku, oszuście.
Takie słowa są w złym guście
I teraz niedopuszczalne.
Może inne wiersze marne
Jeszcze takich używają.
Ten mówi - Wszyscy kochają!
I zanosi się zachwytem.
Nie zezłości celebrytę.
Nie poniży dupodajcę.
Nikogo nie wskaże palcem,
Boni ma na to ochoty.
Będzie wierszem pełnym cnoty,
Co owego pana T.
Nigdy nie miał w żadnej d.
A miał zawsze w poważaniu.
Nie napisze o powstaniu
Ani o marnych sondażach.
Będzie pięknie się wyrażał
O każdym naszym ministrze.
Nikim już gęby nie wytrze
I nie wspomni o Syjonie!
Oświadcza to wszystkim!
Koniec!

Bruner K.



 








Ten szaleniec Bruner K.
jeszcze się we znaki da!
Chce wysadzić
i zastrzelić!
Chce obalić
potem zmielić.
Dziurę zrobić w samolocie.
Napisać "dupa" na płocie.
Zakazać nam leczyć dzieci.
Niepokoje wielkie wzniecić.
Podkop zrobić pod pałacem.
Obrzydzić nam wszelką pracę.
Do metra dziurę wywiercić.
Kazać pracować do śmierci.
Wsypać proszek do koperty.
Ukraść bankom ich rezerwy.
W straże rzucić Mołotowem.
Dzieciom bzdur nawbijać w głowę.
Pozamieniać nieboszczyków.
W sejmie podnieść wiele krzyków
przeciw mowie nienawiści.
Pierwszej damie wysłać liścik
ze zdjęciami polowania
na których widoczna łania.
Przebić koła Dreamlinera,
a najbardziej chce premiera
wpędzić w okropne kłopoty.
Podrzucił komisji trotyl!!!
Nabój zmienił na ślepaka
i wybuchła wielka draka
o samobójcach seryjnych.
Podejrzenia na niewinnych
rzucił w sprawie naciągaczy.
Laserem miejsce oznaczył -
zamierzał szukać rakiety.
To nie bajki! To konkrety!
Wydobyli je od niego
śledczy pionu wojskowego.
Wyciekły jednak do prasy.
Teraz Graś nas nimi straszy!

Fartuś



 








Zrodziła się w oślej głowie
"Ustawa przeciwko mowie..."
Miała nie przejść już przez usta.
No cóż, poseł, głowa pusta -
nie ma nic do powiedzenia,
więc taki zakaz mówienia
nie przeszkadza żadnej władzy.
Niektóre jednak wyrazy
cisną się nam przeokropnie.
Na przykład: "Niech to gęś kopnie!".
Najczęściej - zwyczajne "urwał!"
Przeciw temu posłów mur - wał
wyrośnie w Sejmie Wysokim
i posypią się wyroki
takie, jak w czasach ubecji!
Powrócą czasy dyskrecji
i odtąd język migowy
będzie polskim - narodowym!
I to nie jest wcale żart!
Jaki Fartuś - taki fart!
Fartuś? - nie jest nienawistne.
Mały szczęściarz i zdrobnienie.
Tuś - czasem może być przykre.
Teraz skończy się więzieniem!
Trzeba natychmiast wymyślić
jakiś nowy znak na czole
nim ktoś ABW tu przyśle
z wielkim krzykiem "Nie pozwolę!"

O! Pozycja?



 












Prostactwo zwyczajne, głupie.
Daleki dystans do Lema.
Mówi że wiedzę ma w d..ie,
a PiS-u tam właśnie nie ma!

Zawsze ma go na uwadze.
Uwagę ma na Twitterze.
Zapewnia o swej przewadze.
Nie daję! - mówi - Nie wierzę!
Ma dobrą w policji pracę,
gdzie pisze na komputerze.
Na imię może mieć Wacek.
Co myśli? - Nie powie szczerze.
Najbardziej nie lubi kaczek
i starszych pań i Kościoła.
Dyskusji unika raczej.
Nie wspomni nic o Matołach.

O rydzach o wiele chętniej,
ale już nie o drewniakach!
O swych dziewczynach wykrętnie.
Żarliwie zaś o chłopakach.
W kieszeni zawsze ma trawkę,
a w drugiej ściska komórkę.
Starannie odmierza dawkę.
Rzyga zazwyczaj pod murkiem.
Ma kominiarkę w szufladzie.
Do domu bardzo daleko.
Raz przyznał się po wykładzie,
że jest życiowym kaleką.
Zawdzięcza dzielnicowemu
wysoką swoją pozycję.
Z sumieniem nie ma problemu.
Potrafi lać opozycję.

Prostactwo zwyczajne, głupie.
Daleki dystans do Lema.
Mówi że wiedzę ma w d..ie,
a PiS-u tam właśnie nie ma!

Wyszczeka się na portalu.
Buuhahaa w modlitwę wrzuci.
Zwyczajny, marny karaluch.
Synek partyjnej mamusi.
Wieczorem płacze w poduszkę.
Kopniaka dostał od miasta.
Choć wypił pół litra duszkiem
mówili, że pederasta,
kapucha, ćpun, celebryta
i lizak pocztowych znaczków.
Co powie, gdy szef zapyta:
Kogo dziś nadasz nam Wacku?

 

wtorek, 27 listopada 2012

Nieuchronność



 







Bessa aż bierze cię cholera
i do porywów rośnie skłonność,
a w życiu stale coś uwiera -
to pewnie przez tę nieuchronność.

Przez tę świadomość i pełzanie
i przez to, że się stale zbliża,
przez bezowocne narzekanie
ta nieuchronność nam ubliża.

Śmieje się z ludzi i ze świata.
Do mediów perskie puszcza oko.
Z nieuchronnością się nie zbratasz
usadowioną gdzieś wysoko.

Apokalipsą cię postraszy,
albo Mędrców Syjonu spiskiem
i choćbyś w ciemny kąt się zaszył,
czujesz, gdy pełznie groźnym pyskiem.

To stara chińska jest tortura -
pokapywanie nieuchronne.
Przesiąkł już film. Padła kultura.
W każdym zamiarze widząc wojnę.

A wojna trwa od Manhattanu.
Jest słówkiem "cyber" w twej psychice.
Powstała w głowach kilku panów -
nie tych największych, lecz tych -wice.

Pozabijała już miliony.
Ukradła więcej niż miliardy.
Nieuchronnością wystraszonym
włożyła mnóstwo czap pogardy.

Wściekłość narasta jak cholera
i do porywów rośnie skłonność,
a to się do ciebie dobiera
nowa strategia - nieuchronność!

Ostatnia krowina
















Ostatnia krowa Milky Way
na ubój idzie rytualny
i spotyka na drodze swej
poparcie grup humanitarnych,
mówiących: - Trzeba ogłuszenia
zanim się jej upuści krwi!
Sejm jednak przepisy pozmieniał
i koszernym uchylił drzwi.

*

Upuszczano i nam sporo.
Wiele spraw mocno się słania,
a pozostał jeszcze polon,
lub mgiełka do wyzyskania.
Stary pomysł ciotki Goldy
lepszy niż sromotnik w zupie!
Nie trzeba aż takiej wolty!
Wiele naraz można upiec.

Grek umie oszukać lichwę.
Polak też chyba potrafi.
Szczyty - teraz bardzo chytre.
Można skończyć jak Kadafi.
Władza w rękach bezpieczeństwa.
Żąda ono koszerności.
Jedni chcieli nas ogłuszyć,
drudzy upuszczać bez złości.

Czy tak, czy tak - nie ma już Unii.
Prawie wszystko pozmieniano.
Zostali jacyś paskudni,
lecz ktoś do nich stuknie rano,
albo  przyśle windykację,
bo winni są wciąż ofierze
stary weksel za kolację,
czyli - Ostatnią Wieczerzę.

Mało nas, mało nas do pieczenia chleba...




Ubijana szara masa twardnieje
i tym szybciej im więcej się leje.
Choć wyjmują twarde grudki zaczynu.
Przejdzie wkrótce od bierności do czynu.

Mikser "Matrix" jest już bardzo stary.
Przełożenia się pozacierały.
Kabel iskrzy i ciągle są spięcia.
Utrwalają się łokciowe zgięcia.

Masa wkrótce przyrośnie gwałtownie.
Ciągle wzbiera. Już jej niewygodnie.
Wiedzą, że się przeleje przez palce.
Chcieliby, by się stała zakalcem.

"Matrix" warczy. Jest coraz głośniejszy.
Jest już stary i niedzisiejszy.
Szarej masie niedługo ulegnie
i urosną nam chleby powszednie.

Kocyk



 








Gdzieżeś tej nocy
Zgubiła kocyk, miła?
Bez mej pomocy
Byś się tej nocy
Mi wyziębiła!
A ja niechcący,
Choć bardzo śpiący...
Noc to sprawiła,
Rozgrzałem ciebie.
Jak bardzo nie wiem.
Cały czas śniłaś.

Noc taka chłodna.
Ty taka drobna
Całkiem odkryta.
Nie chciałem budzić,
Ani marudzić,
Ani się pytać.
Być może nie wiesz.
Zajrzę w potrzebie
Także tej nocy.
Zabawię krótko.
Sprawdzę cichutko
Jak leży kocyk.

poniedziałek, 26 listopada 2012

Pełnia kontroli



 









Złote lustro księżyca
zabłądziło w ulicach
wyludnionej i chłodnej Warszawy.
Zeszło po kamienicach.
W chodnikowych donicach
wygrzebało odpadki zabawy.

Wyludniło się miasto.
Biedak na dworcu zasnął.
Nawet kot nie przeleci kulawy.
Iskrą w oku uwiera
rozświetlony kandelabr.
Trwają ważne wieczorne narady.

Echo groźnych wydarzeń
zakazami zgromadzeń
przestraszyło parkowe ławy.
Pusty bus przemknął z Grójca.
Przysnął w nim samobójca.
W reklamówce tkwią resztki niesławy.

Wszystko tajne - pod korcem.
Patrol stoi przed dworcem
i przegląda notatki z odprawy.
Księżyc jak w Amber Goldzie.
Uśmiech zastygł na mordzie.
Jednak źle przewidziano opady.

Anomalie są wszędzie.
Jakoś było i będzie.
Perskie oko puszczają wystawy.
Bieda przysnęła w domach.
Strażnik dmucha w alkomat.
Może rozwieźć facetów z obstawy.

Złote lustro księżyca.
Nikt się nim nie zachwyca.
Inne teraz są listopady.
Stłuczka na Podchorążych!
Chciał przejechać - nie zdążył!
Mglista śliskość została z zadym.

Na Bliskim Wschodzie bez zmian



 









Nie przedostaje się żaden dźwięk
przez zaciśniętą cenzurę szczęk.
Jak gdyby planów żadnych nie było.
Wszystkie komórki coś wyciszyło
i tylko silna rosyjska flota
koło wybrzeży stale się miota
na odcinku od Syrii do Gazy.
Ucichły dyskusje, rozkazy
o rakietach na granicy tureckiej.
O szpiegowskiej korwecie niemieckiej
też nic obecnie nie słychać.
Nie warto się o nic pytać,
gdyby nie to gęstniejące napięcie.
W Europie już myślą o Święcie,
a w Ameryce szał wyprzedaży.
Przyjezdni pokonali gospodarzy
na ich własnym boisku.
W radio ktoś chciał prać po pysku
złośliwego adwersarza.
Nic ciekawego się nie zdarza
i gdyby nie ta atmosfera oczekiwania
i podsycane ekscesy lokalne,
można by myśleć, że to normalne
zakończenie kiepskiego roku.
Wszyscy jednak mają na oku
pewien maleńki kraj za betonowym płotem.
Przejmują się jego kłopotem
z wirówkami u większego sąsiada.
Miało już padać , a nie pada.
Cieplejsze mają być zimy.
Nie znamy dnia ani godziny.
Przyszłość, jak zwykle zaskoczy.
Ktoś nam chyba zamydla oczy -
chce poważne wprowadzać restrykcje.
Szaleją służby i policje
na portalach w internecie.
Bez powodu, w spokojnym świecie
to zbędne chyba przedsięwzięcie.
Gdyby nie to gęstniejące napięcie,
można by je uznać za śmieszne.
Rozbierane zdjęcia grzeszne
mają zniknąć z kalendarzy Majów.
Wiele nowych wprowadzono zwyczajów
i kamery oglądają nas co dzień
z takim spokojem jak na Bliskim Wschodzie.

Zaliczenie



 









Na nic się zdały długie praktyki
wciąż miała bardzo słabe wyniki
zwłaszcza na ustnych przepytywaniach.
Drażniły innych ciężkie sapania.

Dziewczyna była bardzo ambitna.
Rzutka, odważna, nie czołobitna,
lecz ją sapaniem obciążył los.
Źle oddychała chyba przez nos.

Pooblewała na zaliczeniach,
choć sprawdzający często się zmieniał
i na nic było wszelkie staranie,
przez to dukanie, przez to sapanie.

Kiedyś już miała pociągnąć wątek,
lecz jej się trafił jakiś wyjątek.
Nie chciał oracji - taki był grzeczny.
Ocenił wiedzę z robótek ręcznych.

Seksizm



 










Gdy nic już mądrego napisać nie sposób,
a tuman poraził umysł wielu osób,
gdy śmiechem wybucha rozum na łatwiznach -
żądanie się wpycha - pisz nam o goliznach!

Myślowa ucieczka od dnia codziennego
wprost krzyczy naciskiem - pokaż coś gołego!
Wykładaj odbiorcom konkrety na talerz!
Dziś ten nas porusza, kto działa zuchwale!

A jakieś niuanse, domysłów kantyczki,
uwagi, wtrącenia, szpileczki i wtyczki -
nie robią na ludziach żadnego wrażenia.
Tak wielka w narodzie jest siła niechcenia!

Ludzie w zagmatwaną codzienność wplątani,
gdy ich niebezpiecznie przekaz otumanił
gotowi są sami  wszystko zerwać z siebie
i świecić golizną o wodzie i chlebie.

Udziela się wszystkim władzy rozpasanie.
O zastanowieniu dziś marne pisanie,
bo czas na myślenie już dawno przeminął,
a duch interesu w zamęcie nie zginął.

I wciąż się podnosi i wzbiera i łaknie
i już nie wybiera - ładnie, czy nieładnie
i każdemu chłopcu i każdej dziewczynie
potrzeba odmiany, ( jaka się nawinie)!

niedziela, 25 listopada 2012

Saletra



 









Oddajemy wszystko sami.
Unia nam zwraca
pod pewnymi warunkami,
że jej z tego oddamy trzy czwarte.
Pozostałą w kraju kwartę
Tusk rozdziela po samorządach.
Samorządy utykają to po katach
jako produkt swojego istnienia.
G..no więc mamy z tego płacenia!

Żeby mieć ten dobrobyt
oddaliśmy nasz popyt
i w Unii robimy zakupy.
Wiele innych spraw do d...y
rządzi naszym światem.
Rząd karmi się vat-em,
a człowiek wacik ma na podtarcie.
Młodzi bez szans na starcie,
a starzy na odejściu.

Zapłaciliśmy za to na wejściu
ziemią, przemysłem, hipoteką.
Do spłaty dalej niż daleko.
Jeszcze dalej nam do innych.
Każdy z nas jest już sporo winny,
a dług rośnie jak start odrzutowca.
Nacja handlowa obca
wykupuje nasze kwity.
Interes ma znakomity,
a my mamy Unię, która się wali,
więc po cośmy wszystko dawali?

Daliśmy dla bezpieczeństwa,
lecz spadła fala szaleństwa
i d... w troki wzięła Ameryka.
Teraz w przedziwnych unikach
szukamy bezpiecznej tratwy,
a świat nie jest już taki łatwy
i wszystkim zapowiada trudy.
Czas pozbyć się dawnej ułudy,
że nic nam właściwie nie grozi.
Masowo odchodzą do Bozi,
ci którzy za dużo wiedzą.

Nigdzie prawdy nie powiedzą,
a jeszcze mocno nas straszą.
Za wolność waszą i naszą
już nie walczą proletariusze.
Targują się o nasze dusze.
Nic więcej już zabrać nie mogą,
więc ciągną nas pokrętną drogą
do strefy, która upada.
Możemy sobie pogadać,
ale to ostatnie chwile.
Otwartym tekstem: Debile! -
zwraca się do nas nasz rząd.

Wierszyk napisany "pod prąd"
wkręcił się w ostatniej chwili.
Na górze już uchwalili:
- niedopuszczalną krytykę
na temat władz w naszym kraju.
Teraz się pewnie chichają
czytając go w internecie,
a w zamordyjskim powiecie
ktoś grozi, że zetrze leprę
i sypie w worki saletrę.

Pisk starych komuchów



 








To zwykłe Pokłosie.
Ciąg dalszy na Rossie,
a będą następne atrakcje.
Był spokój stoicki,
a krzyk: - Jezuu! Icki! -
rozpalić ma perturbacje.

Razem, lub osobno
ruszajmy na Kowno!
Byle nie na starych komuchów!
Byle nie na Unię,
bo w Unii jest cudnie!
Policja już czeka na zuchów.

Chcą dziegciu do miodu.
Szukają powodów,
bo muszą zaostrzać represje.
Dwóch wież u nas nie ma.
Jest za to dylemat -
jak swoje utrzymać koncesje.

Zadyma jak plaster.
Mknie rollercoaster
po ostrych zakrętach platformy.
Pisk starych komuchów
wśród śmiechu wybuchów
urąga już wszelkiej normie.

Nic nie chcą uciszać.
Przywiało z Kalisza
smrodeczek delegalizacji.
To zwykłe Pokłosie.
Ciąg dalszy na Rossie.
Nie braknie następnych atrakcji.

sobota, 24 listopada 2012

Smutna dziewczynka



 








Poważne oczy.
Skupiona minka.
Jasny warkoczyk.
Smutna dziewczynka.
Martwi się pewnie,
bo w domu bieda.
Prosi. Uklęknie.
Ktoś da? Czy nie da?
Liścik wysłała.
Też chce coś dostać.
Dziewczynka mała
i niedorosła.
Przeczytaj wierszyk.
Popatrz w oczęta
i bądź tym pierwszym,
który pamięta,
że takich dzieci
jest u nas wiele.
Gwiazdka już świeci.
Jasno w kościele.
W domu gospodarz
wyłączył prąd.
Rękę jej podasz?
Okruszek świąt??? 

Nasza pieśń



 








Są pewnie w świecie strofy ładniejsze.
Echa dalekich stron.
Wspaniałe pieśni, piękniejsze wiersze.
Słów melodyjny ton.
Podnoszą ludzi we wspólnym śpiewie,
płynącym gdzieś z głębi duszy,
a radość innych porusza ciebie.
Zachwycić umie i wzruszyć.
Lecz nawet znane, te najpiękniejsze
i wpadające do ucha,
stają się naraz cichsze, skromniejsze,
kiedy Mazurek wybucha.
Łzy się samiutkie cisną do oczu.
Przepona piersi rozrywa,
jakbyś nieziemską moc w sobie poczuł,
bo pieśń jest twoja - prawdziwa!
Nie oddasz Polski, bo nie zginęła!
Nie oddasz, bo jeszcze żyjesz!
Odbierzesz wszystko, co obca wzięła.
Nasze piękniejsze niż czyjeś!
Niech sobie mówią, że ksenofobia,
zaścianek i nacjonalizm,
a to jest tylko miłości objaw,
pamięć najstarszych górali.
Są może w świecie... ale nie nasze!
Pieśń nasza jest najpiękniejsza!
Każe odbierać, a nie przepraszać!
Prawdziwa, silna, najszczersza!

Sprawa najwyższej wagi państwowej


 










Wielkie tytuły, szlachetne racje,
Głowy do góry, manifestacje,
Protesty, zbiórki, pisma, petycje
O odwołanie, o abolicję,
O dochodzenia i trybunały,
O resztki dobra, które zostały.
O pomoc biedzie i karmę dla psów,
Troskę o dzieci i zakaz klapsów,
Fotoradary i dziurę w drodze,
O inwalidę na zapomodze,
Areszt, oszustwa i skandal w lekach,
O to, że gdzieś się za długo czeka.
O wpłatę na rzecz szlachetnej paczki.
O tych - do pierdla, a tych - na taczki! 
Wszystko to razem, a nawet święta,
Zagłuszył zamach na prezydenta
Zaplanowany w szalonej głowie
Na polu z kopcem w starym Krakowie.
Kopiec wysoki. Na polu burak.
Piękne widoki. Rolna kultura,
Lecz bezpieczeństwo jest najważniejsze,
A zagrożenia rodzą tu wiersze,
Bo podjudzają chwiejne umysły.
Ktoś może przez nie skoczyć do Wisły.
Zakopać w skarpie barana, siarkę...
Nawoływania przebrały miarkę!
Mogą urodzić nam tu Breivika!
Skończyć się musi władzy krytyka!
Stanowczo przerwie proceder ten
Sam pan prezydent i BBN!

piątek, 23 listopada 2012

Potęga miłości



 









Im czasy trudniejsze
tym kocha się bardziej.
W kąt odchodzą wiersze,
kiedy przeszkód gardziel
otworzyła bieda
i chce miłość pożreć,
a los ci nic nie dał
i wszędzie niedobrze
i właściwie nie masz
nic poza miłością,
a przez życie przemarsz
nie błyszczy radością.

Wtedy kochasz mocniej!

Do swojej miłości
drogi bezowocne
potrafisz uprościć
i znajdziesz sposoby
na marzeń spełnienie.
Będziesz walczył o byt
i o taką Ziemię,
na której bezpieczna
będzie miłość wasza,
bo ona jest wieczna!

Nie będziesz przepraszać

nikogo na świecie,
gdy wszelkie łańcuchy
trudności zerwiecie
i przegnacie duchy
zakazów upiornych.
i podziały biedy
i straszydła wojny.
Im większe trudności,
tym więcej masz siły.

Potęgi miłości
świat nie raz zmieniły!

Żadne korporacje
i nowe podziały,
kuszące atrakcje
i wszechwładza małych
nigdy nie są w stanie
uczucia ostudzić!
Zwycięża kochanie,
a świat jest dla ludzi!
Uczucie jest pierwsze.
Przeszkody mniej ważne.

Im czasy trudniejsze
tym kochasz odważniej!

czwartek, 22 listopada 2012

Nieszczęśliwa szła godzina...



 












Nieszczęśliwa szła godzina.
Diabły ze starego młyna
okręciły się na kole fortuny.
Zamieszały ludzkie rozumy.
Czarne, listopadowe drzewa
wyciągnęły kikuty do nieba
milczącym błaganiem.
Czekała ziemia - co się stanie
z krajem ogołoconym.
Milczały spiżowe dzwony
opasłe, leniwe i zwisłe.
Z południa przywiało nad Wisłę
odgłosy rakietowej wojny.
Czas był nerwowy, niespokojny.
Rozkopywano stare groby.
Prowokacji różne sposoby
ośmieszały wspomnienie papieża.
Nikt nie wiedział dokąd zmierza
diabelskie mediów rozpasanie.
Okrzyki i nawoływanie
nagonki - przybierały na sile.
Nadzieję na spokojną chwilę
skuliły przyziemne przymrozki.
Ucichły niedawne pogłoski
o możliwej, na lepsze, zmianie.
Różańce "Dopomóż Panie!"
bać się znowu zaczęły tajniaków.
Wspomniano proroctwo znaków,
lecz odrzucono intronizację.
Pociągi omijały stację
"Niepodległość" bez zatrzymywania.
Nie zauważono oczekiwania
i żaden się nie zatrzymał.

Nieszczęśliwa szła godzina...

Właaaadza



 














Trudno o zgodę
władzy z narodem,
gdy zmiana władzy
jest tu powodem
sporu.
Wielki jest zapas
dobrych humorów
w rządzie.
Mimo to w każdym
przeciwnym prądzie
władza dostrzega rywala.
Boi się i nie pozwala,
szczególnie silnym i młodym
wypłynąć na szersze wody.
Używa do tego pałek
agentów i kominiarek
gazów i prowokacji.
Nie lubi manifestacji.
Dziś własne dzieci pałuje
i na poddanych swych pluje,
poniża ich i znieważa.
Historia wciąż się powtarza
i tylko, jest kwestią czasu
kres sporu i ambarasu.
Każdy rozsądnie myślący
już widzi, że coś się kończy,
a ważny jest tylko sposób
oddania następcom głosu.
Ten moment jest bardzo trudny.
Może mieć wygląd paskudny.
Rotundy, pożaru Trasy,
lub interwencją nas straszyć
bratnią.
Wymyślono ostatnio
chemika i cztery tony.
Kiedyś spawano wagony,
a teraz pospawano trumny,
a wszystkie Piąte Kolumny
między sobą się kłócą.
W końcu władzę przewrócą,
bo wyboru innego nie mają.
A zwykli ludzie czekają
i robią zdjęcia ulicznych scen,
które wzbogacą IPN.

Zwierzęca kultura



 









Czekała nas niespodzianka.
Właśnie dzisiejszego ranka
pan Rympał miał wielka zgagę.
Zwróciła światową uwagę
jego lekko skrzywiona mina.
Pomyślano, że kiełkować zaczynał
pomysł budżetu na rok trzytysięczny.
Obowiązek wyjątkowo niewdzięczny
wymagał należytej uwagi,
a tu nagle - dokuczliwość zgagi!
Amerykański kamerzysta
chciał natychmiast wciskać
swoją gorzką pigułkę "Veto",
lecz Rympał uznał, że nie to
weźmie, lecz sięgnie po sodkę.
Przy czym robił oczy słodkie,
choć w środku paliło Rympała.
Elita zebrała się cała.
Poprosił: - Nie wszyscy na raz!
Zapewnił, że się postara
rozmawiać z każdym osobno,
gdy dadzą mu taką sposobność.
Europa zastygła milcząca.
Nikt przecież nie będzie się wtrącał
po tak stanowczej decyzji.
Pokazano od razu w telewizji
wszystkich zatroskanych.
Problem ma być rozwiązany!
Rozgadały się garnitury
i tylko jeden człowiek bez kultury
wyraźnie na wizji beknął.
Kogoś to bardzo wściekło
i wysłano natychmiast ABW z Krakowa.
Mogła to być zmowa narodowa -
takie publiczne wyśmiewanie zgagi!

[ Kolejne w tym wierszu uwagi
mogą być podstawą wszczęcia...
dozoru, a nawet zamknięcia,
wykluczeniem poza...]

(podpis nieczytelny - podobny do: "koza?"
i jeszcze drugi - kończący się ..."kura?")

Zwierzęca jest u nas kultura!

środa, 21 listopada 2012

Gad u - gadu



 














W przepływach pustych pieniędzy
upływa łatanie nędzy,
która nazywa się Europejska
zamiast zwyczajnie - złodziejska.
Ludzie tu żyli dostatnio,
lecz teraz za pomoc bratnią
oddają bankom procenty,
a ludziom euro centy
wystarczą do bytowania.
Taki jest wynik jednania
bankierskich wielkich dochodów.
Z nieznanych dotąd powodów
zabrakło zer w komputerze.
Nie powiedziano nam szczerze
o naszych - śmiesznych pieniądzach
by nikt się przypadkiem nie wtrącał
do tych jedynie coś wartych,
na kruszcach mocno opartych,
głęboko schowanych w Zürichu.
Dla nich, nasz rozchód i przychód
nie ma żadnego znaczenia.
Nie będę głośno wymieniał
Morskiego Prawa Admiralicji,
żeby nie ściągnąć policji,
która różnicy praw strzeże.
Ludzie płacą w dobrej wierze,
myśląc, że ma to znaczenie,
a Matrix wykupił już Ziemię
i miejsca chce porządkować
i spokój pewien zachować
przy pracy eugeników.
Nie będzie dobrych wyników
po naszej - gołej stronie mocy.
A po drugiej, fałszywi prorocy
stary scenariusz biblijny
wcielają w sposób mafijny
śmiejąc się z nas do rozpuku.
I są - i ich nie ma! A kuku!
Przeciętny człowiek nic nie wie.
O wodzie marzy i chlebie
i boi się, kiedy mu grożą
i myśli - może dołożą,
a może dadzą mu kredyt.
Za dużo jest w świecie biedy
i nadszedł już czas selekcji,
więc wierszyk ten (po protekcji),
w formie krótkiego wykładu
rozsyłam przez Gadu-gadu.
Niech przeczytają znajomi.
Być może ktoś się wybroni.

Żywa Komuna



 











Żywa Komuna!
Skąd wzięła się znowu una?
Żywa Komuna!
To się nie trzyma rozuma!
Żywa Komuna!
Używa nawet Pieruna!
Żywa Komuna!
Żylety ostrzy trybuna.
Żywa Komuna!
Wydala znowu z kałduna.
Żywa Komuna!
Faszystę chce ścigać Junak.
Żywa Komuna!
Przed szereg wystawia Bruna.
Żywa Komuna!
Napięta już bardzo struna!
Żywa Komuna!
Saletrę agent wydumał.
Żywa Komuna!
Wypina znowu się ku nam!

Sierpem, lub młotem
pognajmy znowu niecnotę
razem z kłopotem,
co chce się chować za płotem!
Niech na biegunach
wysadza Żywa Komuna,
lub na lagunach
zarabia swoje na ćpunach.
Do czarnej dziury
zabiera niech agentury.
Zabrać im wszystko!
Mówimy - Nie! - Komunistom!

Było? Nie było!



 









Wszystko się nam pokręciło.
Był zamach, którego nie było.
Był taki, co nie był, a był
i trotyl - nie trotyl, a pył.
Wszystko się nam pomieszało.
Coś stało się i nie stało,
ładunek nieznaleziony
zmieniono na cztery tony!

Działa znów Piata Kolumna!
Osoby zamienia w trumnach.
Policja bije człowieka,
a mama Madzi ucieka!
Skrzypek już nie gra na dachu.
Pilnuje żeby zamachu
nie było na ukochanych.
Świat cały jest poplątany!

I tylko starym komuchom
uchodzi wszystko na sucho.
Wskazali dziś A.B.W.
że z Trzystu Spartan aż stu
to są na pewno faszyści
i oni -  nie komuniści,
przechwycić chcą władzy ster,
a młodzież to O.N.R. !!!

Tu wszędzie są Wszechpolacy,
a to już dokładnie znaczy,
że nie ma tu wcale Unii
i ludzie do Świętej Komunii
wciąż jeszcze tu przystępują
i władzę kompromitują!
I system się przez to wali,
więc protest chce złożyć Kalisz.

Wszystko się nam pokręciło.
Był zamach, którego nie było.
Był taki, co nie był, a był.
Komuna ochraniać chce tył!!!
I nie chce - Raz sierpem! Raz młotem!
Wyciągnie najgorszą głupotę
i Sejm pragnie płotem oddzielić
najbliższej grudniowej niedzieli.

wtorek, 20 listopada 2012

Zapaszek



 






Strasznie się chłopcy napracowali.
Naszpiegowali, nafilmowali,
naprzywozili, nawysadzali,
żeby się było wreszcie czym chwalić.

Rozpytywali wciąż w internecie:
Co zrobić, ludzie z tym wszystkim chcecie?
Pisali teksty najambitniejsze
wulgarną prozą, a czasem wierszem!

Pozakładali wszędzie podsłuchy
chodziły nawet i takie słuchy,
że ktoś się kiedyś podszył pod Tomka
i z cudzą żoną grał bawidomka.

Chcieli mieć wszystko w najwyższej cenie,
stąd ten wysiłek i to pocenie
przy nakłanianiu gadulskich żon
i przenoszeniu tych czterech ton.

Dłużej już ciągnąć nie potrafili,
gdy komuniści ich namówili
żeby uderzyć tym w narodowców
i teraz wszyscy śmieją się z chłopców.

A przecież byli zapobiegliwi
i w swoich rolach bardzo prawdziwi.
Nie mogli jednak sejmu wywalić
i się dopiero potem pochwalić.

Złe to podszepty i złe komuchy,
a portret władcy znowu pstrzą muchy.
Teraz się więcej ich namnożyło,
kiedy zapaszku  ramom przybyło.

Wróbelki



 








Niespokojnie ćwierkają wróbelki.
Czują chyba, że będzie już padać.
Usłyszały już pierwsze kropelki.
Dobrze znają plany listopada.

Wypadało się już na zachodzie,
więc z tej strony nic więcej nie padnie.
Muszą teraz pomyśleć o wschodzie,
a tam niebo wygląda nieładnie.

Pozbierały się w gromady, w stada,
choć odlecieć stąd nie zamierzają,
co najwyżej obsiądą sąsiada
i poskubią, a potem wracają.

Dziś ćwierkają niezwykle krzykliwie
i się zewsząd zleciały na Pragę.
To spryciarze, więc im się nie dziwię.
Jakby chciały odwrócić uwagę.

Idiotyzm listopadowy



 














Idiotyzm listopadowy
wpadł cichcem do mojej głowy
i chce zostać w umyśle do świąt.
Zabraniam mu -  ależ skąd!
Musi wcześniej ustąpić głupota!
A on mi o kłopotach prawi.

Mówi, że się już dość ubawił
i chce teraz poleżeć spokojnie.
Niech gadają o wojnie i rządzie.
On ma dosyć i spokojnie siądzie
w niezrozumiałym rozumie.
I właśnie rozgościł się u mnie.

Sam nie wiem. Może to lepiej.
Świat cały bez przerwy klepie
niesamowite androny,
a taki idiotyzm zmęczony
może mnie trochę wyciszyć,
gdy nie ma już na co liczyć.

Pozwalam mu. Chcesz? To siedź
i za mnie już wszystkie śledź
przemiany oraz roszady.
Gdy rozum nie daje rady -
idiotyzm przyswoi wszystko.
A święta już całkiem blisko.

Stawka większa niż życie



 










Ale draka! Ale draka!
Wystrzelili ze ślepaka,
a pewien pan z długim nosem
teatralnie suchym głosem
oznajmił : " Żona Brunera,
gdy się Bruner gdzieś wybierał,
uprzedziła Janka Klossa,
że mąż pragnie bryłę z posad
w jakiś głośny sposób ruszyć,
a ona go zdradzić musi,
bo podoba jej się Kloss
właśnie ze względu na nos.

Rzadko kiedy prowokacja
to jest jednostkowa akcja.
Wybuchy są coraz większe,
a ładunki potężniejsze
w końcu osiągają skalę
ogni w chińskim karnawale,
a władza w zapasie ma
paragraf dwadzieścia dwa.
Jeśli teraz wierszyk czytasz,
to planujesz i przenikasz
w bardzo niebezpieczne sfery.
Stajesz się celem Abwehry. 

A pamiętaj! "Kto przemocą..."
temu zawsze coś wypocą.
Jakiś areszt wydobywczy,
gdyś za bardzo był porywczy
w komentarzu w jakiejś grupie.
Możesz znaleźć muchę w zupie.
Spotkać pana w kominiarce.
Władza nie będzie przez palce
patrzeć na te zagrożenia.
Każdego, kto rząd chce zmieniać
poskręcać się zawsze da
w paragraf dwadzieścia dwa!

poniedziałek, 19 listopada 2012

Incydent



 









Pamiętam, była w Warszawie
dyskusja o pewnej obstawie
i numer został nagrany
w którym ochroniarz Obamy
przez trawnik chciał skrócić drogę,
a nieuważnie postawił nogę...
To chyba była niedziela.
Widziano jakby lot trzmiela
i próbę utrzymania pionu.
Nie przyszło do głowy nikomu
spośród stojących pod pomnikiem
na moment zmienić mimikę,
a wszyscy zamknęli oczy.
Obama, jak zawsze uroczy,
przyglądał się bacznie każdemu,
a wzrokiem pytał się czemu
zostawiono ten problem nieludzki
i czy aby Wojewódzki
nie chodził tu czasem z chorągiewkami.
Z niczego powstają czasami
problemy międzypaństwowe.
Zachodzono w głowę
w czasie późniejszym, innym -
Dlaczego akurat do Birmy
wybrał się kiedy strzelają?
Bo w Birmie psinę zjadają
i częściej czyszczą trawniki,
więc unik był nad uniki
i mógł powiedzieć o prawie,
nie o tym, co było tu w trawie,
choć właśnie to byłoby najbardziej wskazane.
Nie zawsze jest posprzątane,
kiedy na obcym terenie
wymusza się zapewnienie,
bo wtedy zamiast poparcia
papier dają do wytarcia,
a nie sięgają po gazę.
Tak było też i tym razem.

Palić? - Nie zdrowo! Wypić? - Ryzyko!












Palić? - Nie zdrowo!
Wypić? - Ryzyko!
Dziewczyny nie chcą
dawać za friko.
Roboty nie ma.
W kieszeniach pustka.
Brzydkie się słowa
cisną na usta.
Kawa - z dodatkiem.
Mleczko - ochrzczone
zerkasz ukradkiem
na porno stronę,
lecz tam gdzie miała
wystąpić dama
zjawia się nagle
taka reklama:

Palić - Nie zdrowo!
Wypić? - Ryzyko!
Dziewczyny nie chcą
dawać za friko.
Roboty nie ma.
Forsy nie będzie!
Zastępczy temat
wałkują wszędzie.
Piwo? - Nie piwo?
Kaleczy puszka.
Bzdury do uszka
sączy wierchuszka.
We wszystkich mediach
brednia ta sama
i ciągle włącza
się ta reklama:

Palić? - Nie zdrowo!
Wypić - Ryzyko!
Dziewczyny nie chcą
dawać za friko.
Roboty nie ma.
Zasiłku brak.
Jak żyć premierze?
Powiedz... no jak?
Nie ma na bilet.
Nie ma na kartę.
Plakaty z żylet
zostały zdarte.
Wszędzie agenci.
Nikt nie przeczytał!
W kółko się kręci
ta sama płyta:

Palić? - Nie zdrowo!
Wypić? - Ryzyko...

niedziela, 18 listopada 2012

Stare wieczory



 















Smutne są zawsze stare wieczory,
choć światła okien mrugają złotem.
Czas pozabierał z talii honory
zostawił wybór samiuśkich blotek.

Wspomnienie w czarne niebo spogląda.
Chłody wyjęły cieplejsze kapcie.
W cudze się teraz okna zagląda.
Do kotów mówi: - No już... nie drapcie.

One - jak dusza, chcą wciąż zabawy,
lecz do szaleństwa nie jesteś skory.
Może troszeczkę wyszedłeś z wprawy.
Smutne są zawsze stare wieczory.

Ś.p. Kula



 














Kulał Kula po Pradze.
Masywny był jak pan Jabba.
Nie mówił nic o odwadze,
gdy trzeba było to stawał.

Duży był, przez to pił dużo,
bo chłopak był towarzyski,
a takim zwykle źle wróżą,
choć z każdym dzielił się wszystkim.

Mówiono mu: Pić nie możesz,
bo to cię kiedyś przewróci,
lecz wtedy czuł się on gorzej,
a nie chciał się z losem kłócić.

I stało się dzisiaj rano.
Pokulał Kula do nieba.
Po Pradze rozpowiadano,
że chyba śmierci się nie bał.

Tym grubym ciężko się żyje
i bywa, że bardzo krótko.
W niebie się wódek nie pije,
a tu się nalewa smutkom.

Kulają się one stale,
a Kula już tylko leży,
a życie toczy się dalej,
aż czasem trudno uwierzyć.

Nigdy więcej!



 








Nigdy więcej! - powtarzano nam przez lata.
Nigdy więcej! - pragnął wierzyć każdy z nas.
W końcu jednak zaplątano przeszłość w datach
a do domu ruszył w drogę stary las.

Przyniósł w dole nam z powrotem "Nigdy więcej!'
Przyniósł obraz połamanych starych brzóz
i milczenie przerażone włożył w ręce.
Nigdy więcej! - znowu w myślach człowiek niósł.

Zły to czas na wspominanie "Nigdy więcej!".
Odkąd runął dach najwyższych w świecie wież.
Pokazano Bogu ducha winną nędzę
i szukano "Więcej! Więcej" wzdłuż i wszerz.

Potoczyły się po świecie ludzkie głowy.
Zapłonęły słupy ognia. Topniał piach.
"Nigdy więcej!" - zapomniał Porządek Nowy,
Pełznie dalej niosąc rozpacz. Niosąc strach.

Gdzie jest moje, powojenne "Nigdy więcej!"?
To dziś mrzonka. Wzbudza wokół tylko śmiech.
Pozostała w zapomnianej już piosence.
Uważają, że wspominać ją to grzech.

A ja drzewa naszych lasów mam za oknem
i płacz wspomnień niesie mi poranna mgła.
Nie zapomnę! Czasy były przeokropne.
Nigdy więcej! - krzyczę kiedy wojna trwa.

Aisha




 











Dymek cieniutką unosi się stróżką.
Nos mam wlepiony w ekranie.
Głowę podparłem mięciutką poduszką.
Gapię się w świat. Co się stanie?

Pewnie tam nie śpisz na swoim łóżeczku.
Siedzisz gdzieś w kącie piwnicy.
Światła zgaszono wszystkie o zmierzchu.
Ktoś pewnie wybuchy liczy.

Nic nie poradzę. Ty nic nie zmienisz.
Nie wstrzymam myślą rakiety.
Przestali życie na Ziemi cenić.
Dziś droższe są pistolety.

Pewnie są jeszcze tacy maniacy
dla których to gra wojenna,
lecz ja pamiętam ile strach znaczy
i czym jest piwnica ciemna.

Dymek cieniutką unosi się stróżką,
a wkoło już rumowisko.
Nie daję wiary żadnym pogróżkom.
Myślę - Nie w twój dom, lecz blisko.

Świadomość i nieuchronność



 










To tylko zwykłe ćwiczenia!
Próba szczelności systemu.
Po to, by przy zagrożeniach
nie było większych problemów.

Systematycznie, dokładnie
prze ustawiczne pełzanie.
Może wyglądać nieładnie
agresja przez naciskanie.

Metoda psychologiczna
kończona zawsze rakietą.
Bezgłośna i chirurgiczna,
a lista strat to już nie to.

Istotne jest zagrożenie,
świadomość i nieuchronność.
Odrzucić trzeba myślenie,
że jest jakaś walka o wolność.

Wolności nie ma na świecie
i nigdy jej nigdzie nie było!
Czas skupić się na konkrecie:
Obrona jest wszystkim! Nie miłość.

Wystarczy zwykłe poczucie,
że ktoś, albo coś nam zagraża
i ludźmi przestają być ludzie,
a miłość się przepoczwarza.

Wyłazi z jajka Kolumba
już całkiem inna istota.
Rozgląda się gdzie jest trumna.
Już każdy się o nią otarł.

To tylko zwykłe ćwiczenia!
Próba szczelności systemu.
Po to, by przy zagrożeniach
nie było większych problemów.

sobota, 17 listopada 2012

Wiersz z portalu



 








Reklama, sztuka, publicystyka.
Podział się miesza, często przenika.
Łączy je odbiór i demokracja,
słowo, emocje i informacja.
Artyści winni zapewnić formę,
lecz utracono już wszelką normę.
Nikt nawet nie dba o przyzwoitość.
Sztuka na rynku błaga o litość.
Koszty reklamy żądają skrótu.
Włazi się często do cudzych butów
szukając grosza i zamówienia.
Wygra emocja - lubi się zmieniać!
Potrafi celnie uderzyć słowem,
ośmieszyć, przegnać z kart nowomowę.
Jeżeli prawdą umie się wspierać,
może się w kostium sztuki ubierać!
Jej przeciwniczką jest dziś cenzura.
Kłamstwo strojąca w najlepsze pióra,
w zaszczyty, gaże i apanaże.
Najniższa w świecie jest cena marzeń.
Nadziei ludzie szukają zawsze,
zgubieni często w życia teatrze.
Nie ma widowni większej na świecie
niż przed ekranem i w internecie.
Ma szansę zostać niezapomnianym
gdzieś na portalu wiersz napisany!

Fotoplastikon



 









Fotoplastikon. Portrety ikon
obejrzysz sobie spokojnie.
Przeszli Rubikon, a przyszli znikąd.
Od kilku lat są na wojnie.

Na wojnie o to, co przechwycili,
co im się dostać udało.
Co między siebie już podzielili.
O to, co jeszcze zostało.

Szczęśliwców kilku - reszta  to marność.
Przechwyt był jednorazowy.
Sprzedali wszystko i Solidarność -
pozostał etat rządowy.

O niego teraz toczą się boje,
o łaskę cudzych kredytów.
O to by jeszcze uchronić swoje
od sprawdzeń i audytów.

Sypie się wszystko. Nadziei znikąd.
Komuna daje ochronę.
Fotoplastikon. Portrety ikon,
Grymasem twarze skrzywione.
 

Wycofanie Ameryki...



 









Wycofanie Ameryki
rosyjska prewencja.
Nowe przyjęli taktyki
w różnych konferencjach.
Głowa warta Kutuzowa,
a nawet Józefa,
to jest przecież buforowa,
bezpośrednia strefa.
Chociaż terytorium własne -
wina się rozłoży,
a tylko umysły ciasne
próbują barłożyć.
Rosja wielka - Polska mała.
Niech wie, kto tu rządzi.
Reszta się poodwracała.
Nie chce się nikt wtrącić!
Zresztą nie miałby do czego,
gdy tak głupio wsiedli.
Nie ma nigdy tego złego,
gdy rozumy zjedli
i choć to niewiele zmienia -
Nie słuchali ostrzeżenia.
Wolno innym - wolno Rosji.
Każdy dba o swoje.
Wszyscy przecież są dorośli,
ale ja się boję.
Takie prawo do bezprawia
na wszystko pozwala!
Ten kto zbrodnią się zabawia,
powinien być z dala.
Resztę niech już każdy sobie
pomyśli, dopowie:
Czy to wszystko jest normalne?
Czy ja dobrze robię?

Można...

Można przeciwnika... bo to jest prewencja.
Skoro sam się wybrał, to inteligencja
sama podpowiada takie rozwiązania.
Śmiano by się tylko z niewykorzystania!
Tam gdzie się wojuje niech palca nie wtyka!
Nowy jest Porządek! Nowa polityka!

Na razie w Gazie...



 













Na razie
w Gazie,
a potem dalej.
Coraz dotkliwiej
mocniej,
zuchwalej.
Celnie,
skutecznie
i niebezpiecznie.
Wyprzedzająco
i niekoniecznie
przyzwoicie -
toczy się walec
przez życie -
cudze.
Trąbią pochwały
takiej posłudze
"higienicznej",
bo prześlicznie
wyglądają te smugi
nad Nazaretem.
Praktyka była sekretem,
lecz przy tej technice
musiała wyjść na ulice
i teraz już wszyscy mogą
w biały dzień nad każdą drogą
polować na przeciwnika.
Rozmów się jednak unika.
Wspomina, że katastrofa.
Badania wszelkie się cofa.
Rozważa się o substancjach.
Potrzebna jest tolerancja
dla tych niezbędnych posunięć!
Gdy mówi ktoś - Nie rozumiem!?
To pewnie coś ma z rozumem
i może też jest faszysta?
I musi być jakaś lista,
kontrola i rozeznanie.
To oczywiste działanie
i wszystko w samoobronie!
Na razie
w Gazie,
lecz to na pewno nie koniec!

piątek, 16 listopada 2012

O jeden most za daleko



 








O jeden most za daleko
zrzucono tamtą gotówkę.
Bezpiecznie nie jest z bezpieką.
Nie patrzą na wizytówkę,
a kasa jest im zegarem
i reszta nie ma znaczenia.
Zostaje tylko dać wiarę
i nie spoglądać w podcienia.

O jeden most za daleko
wielu się wybrać musiało.
Za górą, szosą, lub rzeką
zdarzyło się, pozostało.
Metoda każda jest dobra,
nie tylko igła lodowa.
Wróciła już w licznych "Kobrach"
eliminacja punktowa.

Nikt się już z niczym nie kryje.
U siebie, lub za granicą,
leci coś sobie po niebie
i w końcu szpony uchwycą.
Zabójstwo stało się prawem,
a nawet i przywilejem.
Zrobiło z życia zabawę,
gdy trafi - tylko się śmieje.

O jeden most za daleko
i światu może się zdarzyć,
kiedy nad Skałą, nad Mekką
lata tak wielu korsarzy.
Wypadki chodzą po ludziach,
a reszta jest już milczeniem.
Gdy milczysz - też masz swój udział.
Zasłony oplotły Ziemię.

Dreamliner



 









Postulaty
pies kudłaty
oszczekał na moście.
Niebogaty
rzekł do taty:
Nie mam nic! Nie proście!
Malców teraz wiążą w żłobkach.
Mama ma in vitro.
Związki krzyczą o zarobkach.
Rządowi jest przykro.
Dzieci boją się policji,
a komuchy dzieci.
Metylowej prohibicji
wyciszono sprzeciw.
Na wierzbie maja być gruszki
tuż po końcu świata.
Spadły z Golden A. wydmuszki,
a dreamliner lata!

czwartek, 15 listopada 2012

Zapraszamy do Trójki Magdaleno!



 









Zapraszamy do Trójki na ważną rozmowę.
Zechciej Magdaleno podpisać umowę.
Będziesz potem z siebie nadzwyczajnie dumna.
Niech się trójkąt wspiera na obu kolumnach.

Gdy która osłabnie - wesprzemy ją szybko.
Będziesz Magdaleno wkrótce Złotą Rybką
spełniającą ludzkie najskrytsze marzenia.
Podpisz to krwią własną. Jest sztylet. Nie zmieniaj.

Kto umowę złamie - będzie odtrącony
i poczuje siarkę w brzuchu otworzonym
i nawet po śmierci spokoju nie zazna.
Podpisz Magdaleno! To parafa ważna.

A kto jest bez winy - niech rzuci kamieniem!
Niech wyrwaną kartą wytrze swe sumienie,
a potem niech rękę poda podziałowi.
Niech nie wie lewica, co prawica robi.

Niech nie wiedzą ludzie, komisje i rządy.
Usiądź Magdaleno. Tu stół jest okrągły
i podpis każdego tyle samo warty.
Przecież aniołami były kiedyś czarty.

Las jest tu podobny. Piaszczysty. Sosnowy.
Każdy z tu obecnych ma coś w tyle głowy
i niechaj na zawsze sobie zapamięta,
że rzecz zapomniana ma zostać nietknięta!

Zapiekanka



 









Stresująca władza
i stałe napięcie
może komuś nie przeszkadza
i ma w świecie wzięcie.
Mnie przez nią cholera bierze,
bo nie lubię smutków
i tak całkiem mówiąc szczerze -
dość już mam tych dupków.
Chciałbym wreszcie się ucieszyć.
Krzyknąć jakieś: - "Hurra!",
a muszę złym słowem grzeszyć
i tkwić w czarnych dziurach.
Wielki przez to ciężar czuję
i zgrzytam zębami,
a co sobie zaplanuję -
wszystko z góry na nic!
Defilady pajacyków
mam po dziurki w nosie!
Samozwańców i kacyków
mam już dość! O! Losie!
Dziś strategia o pełzaniu
jest dominująca.
Posiwiałem na czekaniu
wyglądając końca.
Całkiem się rozleniwiłem,
a Majom nie wierzę,
więc ten wierszyk popełniłem,
by dopiec cholerze!