niedziela, 31 marca 2013

Wielkanoc w białej sutannie



 









Wielkanoc z bielą sutanny.
Papieska, zaciszna, swojska.
Nie zapowiada nam manny
ojcowska świąteczna troska.

Śnieżyca - biel zaściankowa
skupiła w domach rodziny.
Nadzieję każdy z nas chował.
Dziś wiemy - to koniec zimy.

Kościoły przeżyły najazd
tłumów pobożnych, wierzących
jakby się w zaściankach zajazd
odrodził - nigdy nie skończył.

Teraz przy bielutkich stołach
poważna wzbiera rozmowa
o tym, że Ojczyzna woła,
że przyda Jej się odnowa.

Że lud w Niej jest Jezusowy.
Przy Matce i Jasnej Górze.
Gorące trwają rozmowy
wbrew chłodom, wichrom, naturze.

Wielkanoc inna niż dotąd,
bo czas jest inny, niezwykły.
Biel śnieżna przykryła błoto
i troski sprzed oczu znikły.

Hosanną i Allelują
rozbrzmiewa wieczór świąteczny.
Ludzie tu wierzą i czują.
Duch Polski żyje w nich wieczny!

Wielki Tydzień. Rezurekcja



 








Nasze spotkania z Jezusem
przedziwne i naturalne,
pełne są zawsze poruszeń.
Nieziemskie, jednak realne.

Wracamy do nich myślami
wiedząc - to musiał być On!
I przeżywamy je sami.
Nie chcemy uderzać w dzwon.

Radość się tylko pojawia.
Uśmiech oddala kłopoty,
a człowiek się zastanawia -
to musiał być Boga dotyk.

Jak inni - doświadczyliśmy!
I często wstyd nam zwątpienia.
Wiele tych spotkań przeszliśmy
i chcemy zło w dobro zmieniać.

Nauka szuka dowodów,
a przy nas jest Zmartwychwstały.
Nie trzeba żadnych powodów,
by słowa nas dotykały.

Hosanna! Króluj nam Chryste!
Krzykniemy dzisiaj z radością,
bo dla nas jest oczywiste.
Jezus jest naszą miłością!

sobota, 30 marca 2013

Wielkanoc na Pradze



 















Ocalał z okrutnej rzezi
kościółek na Ratuszowej.
Dzisiaj jest pełen gawiedzi
ze Starej Pragi i Nowej.

Wędrują sznurem koszyczki,
a obok drą się pawiany.
Ciasne parkowe uliczki
i parking cały zapchany.

Wysokie wieże Floriana
wskazują gdzie Męka Pańska
i koszyczkami od rana
wypchana też jest Floriańska.

Wędrują dostojne panie,
mamusie, przy każdej dzieci.
Świąteczne pierwsze śniadanie
tata poświęcić polecił.

Sam "po jajeczku" jest jeszcze.
Na Pradze - obowiązkowym.
Ostre wiosenne powietrze
i zimny Grób Jezusowy.

Rankiem wystrzelą petardy
i Praga będzie się cieszyć.
Choć żywot swój wiedzie twardy
świętując - przestanie grzeszyć.

Tu radość jest spontaniczna
i szczera, choć zakrapiana.
I miłość jest bezgraniczna,
a goście są już od rana.

Czekano przez całą zimę.
Bez żadnej często pomocy,
lecz ranek Dobrą Nowinę
rozniesie po Wielkiej Nocy.

 

Wielki Tydzień. Sobota



 








Sikali pod krzyżem. Obrażali ludzi.
Teraz nazywają samego papieża.
Fakt ten wśród rządzących zgorszenia nie budzi.
Jeszcze tych bluźnierców ktoś wspierać zamierza.

Idziemy do grobu, a drwi z nas nauka
i prawem się wspiera szargając świętości.
My mamy stać z dala, a biegły poszuka...
Artysta jest po to by ludzi zezłościć.

Pilnują pieczęci i śledzą nas bacznie,
a Judaszom w bankach znikają srebrniki.
Idziemy do grobu. Wiemy, że się zacznie...
a w głowach wzburzonych skrywamy ogniki.

Poruszy się kamień. Spadnie wielka jasność
i radość zbawienia rozkwitnie na świecie.
Prześmiewcy zamilkną. Straże muszą zasnąć.
Ujawni się prawda - chcecie, czy nie chcecie!

piątek, 29 marca 2013

Utrącić



 











Tylko Wróg Ludu strącił biskupa.
Kto inny tak nie potrafi.
Choćby się złościł, wyrażał, tupał,
ujawnił wpisy parafii.

Tylko Wróg Ludu poznał sekrety,
że Andrzej to był Babinicz.
Inni nie wiedzą tyle, niestety.
Ten wiedział, napisał i nic.

Ktoś chciały znowu wzniecić aferę,
lecz innym to się nie uda.
Nie wiedzą w którym dzwonią kościele
i pewnie nie wierzą w cuda.

Na próżno krzyczą. Na próżno wrzeszczą.
Widać nie z tego są klubu.
Nawet, gdy całą litanię streszczą.
Nie zatrą złożonych ślubów.

To się nazywa siła przebicia,
lub atak pod obcą flagą.
Właściwie nie ma nic do ukrycia
poza niewinną uwagą.

Konfesjonałów noc się skończyła,
a lud pokochał swych wrogów.
Za późno sfora się obudziła.
Oceny zostawmy Bogu.

Wielki Tydzień. Piątek



 








Pod fałszywym oskarżeniem,
że chciał zburzyć mury,
chciano prawdę wdeptać w ziemię.
Wzniesiono do góry!

Pod zarzutem nieprawdziwym
zbito, umęczono,
ale ludziom sprawiedliwym
Niebo otworzono.

Silne postawiono straże.
Skryto pod kamieniem.
Zakazano pragnień, marzeń
nazywać Imieniem.

Lecz świat poznał Bramę, Drogę
aż po Zmartwychwstanie
i poszedł za Panem Bogiem.
Prowadź lud swój Panie!

Świętujmy Nadzieję!



 








Stół z rzeżuchą,
babą kruchą,
cukrowym baranem,
słonym śledziem pod poduchą,
kiełbasą i chrzanem.
Nadziewaną świńską głową,
uchem w białym barszczu,
zieleniną borówkową,
majerankiem w farszu.
Gąską - pachnącą, chrupiącą
pośród rzędów jaj.
Atmosferę Świąt gorącą
Panie Boże daj!

Alleluja! Będą bazie,
gdy słonko przygrzeje.
Było trudno, lecz na razie
świętujmy Nadzieję!

Wenus



 













Prała Stefa suknię szarą -
prezent od mafioza
i czerwoną chustę starą
zabrudzoną w brzozach.

Spierała plamy po ziołach
i wiedeńskim torcie.
Myślała, że wyprać zdoła
w cypryjskim kurorcie.

Płukała je w sposób znany
w morzu dookoła.
Narobiła wielkiej piany
i wyszła z niej goła.

Opuściła ręce
rezygnacji znakiem
i wyniosła się czym prędzej
aż na Samotrakę.

Chciał ją zakryć blefem
tłum w niej zakochany,
ale już za ręce Stefę
chwyciły kajmany.

Trudne zawsze bywa pranie.
Piękna jesteś chwilo.
Zawsze jednak coś zostanie -
choćby Wenus z Milo.

Rzeźbienia cenne bywają
i są czasu znakiem.
Teraz wszyscy oglądają
Stefki Samotrakę.

czwartek, 28 marca 2013

Wielkanoc

Błogosławieństwa Bożego, zdrowia i wszelkiej pomyślności. Radosnych Świąt Wielkanocnych - gronu przyjaciół i czytelnikom  swoich internetowych stron życzy Marek Gajowniczek



 





Czwartkowy wieczór dreszczem przenika.
Powraca myśli, aż trudno zasnąć,
a przecież tamten Cud Wieczernika
dał nam odpowiedź prostą i jasną.

Każdą wątpliwość, każde pytanie
rozświetlał odtąd będzie Duch Święty.
Przeistoczenie i Zmartwychwstanie
zostawił ludziom Pan Wniebowzięty.

Błogosławieni - tacy być chcemy
i wędrujemy przez Rybę - Bramę.
Pijemy wino i chleb łamiemy.
Idziemy wierni za Naszym Panem.

Wielki Tydzień. Czwartek



 








Wielki Czwartek. Wielki tłok był w szpitalu.
Tłumy starców do obmycia nóg.
Przychodzili spokojnie, bez żalu
przekonani, że z nimi jest Bóg.

Wielu czuło obecność Ducha.
Iskierkami zapalał uśmiechy,
a na krzesłach siedziała skrucha.
W rejestracji zostały grzechy.

Wielki szpital się szczyci imieniem
jeszcze większej matematyki,
która cieniem nakryła cierpienie,
by zabłysły dodatnie wyniki.

Nie zabraknie olejków, namaszczeń,
nawet gdy się kolejność przestawi.
Zmartwychwstanie nie ma innych znaczeń.
Grób jest pusty. Pan ludzi wybawił.

Jest pokora i wszyscy czekamy,
wiedząc - dzisiaj się nie odprawia.
W gabinetach przygasły reklamy.
Przyrzeczenia kapłaństwo odnawia.

Proza życia i Wielka Nadzieja
przyciśnięte do siebie w Ten Czwartek
wrócą razem do domu w Alejach
przekonane, że obie są warte.

środa, 27 marca 2013

Wielki Tydzień. Środa



 









Sanhedryn już wiedział - Zabiją Jezusa
i śledzić Go bacznie nakazał.
Sam Judasz się zgłosił. Nikt go nie przymuszał.
Obiecał, że może Go wskazać.

Motywy. Porywy.
Zły szeląg fałszywym
do dzisiaj w kieszeniach ciąży.
Wysprzątać by trzeba
i wreszcie się nie bać.
Na razie wyłącznie się dąży.

Gdzieś w górze decyzje wyraźne podjęto.
Uważnie pilnować tematu!
To nic, że rozruchy i Wielkie jest Święto,
bo władza największy ma atut.

Motywy. Porywy.
Pieniądzem fałszywym
zapłacą. Będą pilnować!
A człowiek to widzi,
kto tu z prawa szydzi
i nie wie jak ma się zachować.

Sanhedryn już wiedział, a dzisiaj my wiemy.
Do Świąt już społeczność gotowa.
Słuchamy. Czujemy i się szykujemy.
Rokrocznie. Tak samo. Od nowa.

Kołomyjka



 










Śmieciowe rządy,
dowolne sądy,
ograniczone poglądy.
Róbta co chceta.
Jest prawo veta.
Nadejdzie pomoc od mądrych.
Po co się kłócić?
Rząd chce im zwrócić
razem z twoimi długami.
Nie ma co pytać.
Trzeba ich witać,
a winni jesteśmy sami.
Może kulawo,
lecz takie prawo.
Zapłacą nasze prawnuki.
Za późno teraz.
Ktoś tu wybierał.
W las poszły wszelkie nauki.
Gorzej za Ruska.
Poleciał Kluska.
Buzka koniecznie do Unii!
Taczki. Wywózka -
Czekają Tuska.
Ludzie już nie są potulni.
Sprawa się rypła.
Grypa ochrypła.
Seryjny lata po kraju.
Wali się buda.
Potrząsnął Duda.
Rząd ma to wszystko w zwyczaju.
Konfesjonały
się uginały.
Grzech galopuje na grzechu.
Zgłodniała Litwa
dłużej nie wytrwa.
Sejm się zatoczył ze śmiechu.
Świętość - wyklęta.
Nadchodzą Święta.
Dostatek to dziś wyjątek.
Reszta się kaja.
Jaja i jaja...
Koniec... a może początek?

Śmieciowe rządy... itd
 

wtorek, 26 marca 2013

Nie zginie!



















Świat zapomni partyjnych idoli,
polityków i głowy w koronie.
Minie wszystko, co cieszy i boli.
Uschnie wieniec, który zdobi skronie.

Nowe myśli i nowe odkrycia
zetrą ślady na przebytych drogach,
ale zawsze człowiek za życia
szukał będzie bliskości Boga.

Nawet jeśli zabronią religii
i przymusem wprowadzą bluźnierstwa,
nowy Ursus nie da zginąć Ligii.
Znajdzie klucz do rozumu i serca.

Polskę zawsze z papieżem w oknie,
każdy człowiek natychmiast skojarzy
i odbije się tysiąckrotnie
dobry uśmiech ojcowskiej twarzy.

Wielcy władcy, wodzowie, notable,
znikną wszyscy na historii stronach,
lecz wspomnienie o Janie Pawle
wróci zawsze wielkością dokonań.

Tej pamięci nie zniszczy komuna.
Neomarksizm z narodem nie wygra,
a najwyższa stadionu trybuna
wobec Rzymu - to drobnostka mikra.

Na nic zda się nienawiść i kpina
i przekleństwa przy wiernych rzucane.
Świat je zdmuchnie, jak efekt domina.
Będą grochem rzucanym o ścianę.

Świat zapomni partyjnych idoli.
Prosperita kiedyś przeminie.
Zniknie to, co dziś cieszy i boli.
Boża wiara w narodzie nie zginie..

Wielki Tydzień. Wtorek



 










Ktoś przeciw naturze
napisał na murze
przez samo h,
a pewna poznańska ćma
zatrzepotała skrzydłami.
Nazywają się teatrami
i chcą - w co się ludziom nie śniło
zamienić szacunek i miłość
i zwyczajną przyzwoitość.
Nasuwa się słowo - litość
 i że cisi są błogosławieni,
a ci - wywyższeni
usychają bez rozgłosu i kasy.
Z telewizji, radia i prasy
wylewa się brudna rzeka
i język bluźniercom głaszcze.
Czerwonym chcą nakryć płaszczem
i ciernie włożyć na skronie.
Na artystycznym nieboskłonie
wrony w orły ubrane.
Świętować będą szampanem
odwlekane, odsyłane
śledztwo piłatowe.
Ćma usiadła na ławy rządowe
jeszcze na nocnej zmianie.
Uczysz nas Panie milczenia
i współudziału w cierpieniach
byśmy mogli przejść to wszystko.
Wiemy - Zmartwychwstanie blisko!

Generalnie

 










Obudziłem się późno, jakbym przerwał robotę,
a dołączyć do strajku wielką miałem ochotę.
Nie zdążyłem. Niestety. Taki ze mnie jest śpioch,
a tak chciałem usłyszeć wielki rządowy szloch.

Te ich krzyki i rozpacz, kłopot i darcie szat.
Jak to kiedyś bywało za dobrych dawnych lat,
lecz to przeszło gdzieś obok, kiedy kraj jeszcze spał.
Kim dla władzy jest robol? Rząd podobno się śmiał!

Może następnym razem... Może trzeba inaczej?
Trudno dziś się spodziewać, że rząd nagle zapłacze,
gdy ktoś przerwie robotę, kiedy roboty nie ma.
Może lepiej, gdy sprzeciw poprowadzi ekstrema.

poniedziałek, 25 marca 2013

Początek Wielkiego Tygodnia



 








Arktyczna wiosna. Błękitne niebo.
Ostre promienie słoneczka.
Rząd udręczonym poda placebo.
Z człowieka zrobią człowieczka.

Łazarzu wstań!
Tydzień się zaczął Wielki.
Łazarzu wstań!
Będą cię pytać żydzi.
Łazarzu wstań!
Nardowe weź olejki.
Wybaczać trzeba, a nie nienawidzić.

Wiosny ma nie być. Gdzieś się zagubiła.
Po porze mokrej, będzie pora sucha.
Krew trochę szybciej krążyć będzie w żyłach.
Ludzie się skarżą, ale rząd nie słucha.

Łazarzu wstań!
Tydzień się zaczął Wielki.
Łazarzu wstań!
Będą cię pytać żydzi.
Łazarzu wstań!
Nardowe weź olejki.
Wybaczać trzeba, a nie nienawidzić.

Na stosie leżą zgromadzone flagi.
Petardy już czekają Rezurekcji.
Wstaniemy, chociaż brakuje odwagi.
Jest Generalny - jeszcze jeden do kolekcji.

Łazarzu wstań!
Tydzień się zaczął Wielki.
Łazarzu wstań!
Będą cię pytać żydzi.
Łazarzu wstań!
Nardowe weź olejki.
Wybaczać trzeba, a nie nienawidzić.

Strajk



 














Wybuchnie strajk -
tak jakby go nie było.
Wybuchnie strajk -
gdy wszyscy ludzie śpią.
Wybuchnie strajk -
by nic się nie zmieniło,
by zobaczono,
że tu jeszcze związki są.

Wybuchnie strajk, co ludziom nie przeszkadza
dotrzeć do pracy, do szkół, do urzędów.
Będzie spokojnie, o co prosi władza,
więc posłuchano władzy z różnych względów.

Strajk będzie o to, żeby rozmawiano.
By na widownię choć wpuszczono w parlamencie.
By propozycjom chociaż się przyjrzano.
Nikt nie pomyślał nawet o zamęcie.

Wybuchnie strajk -
tak jakby go nie było.
Wybuchnie strajk -
gdy wszyscy ludzie śpią.
Wybuchnie strajk -
by nic się nie zmieniło,
by zobaczono,
że tu jeszcze związki są.

Jeśli...

Stany Zjednoczone przeprowadzą interwencję zbrojną w Iranie, jeśli kraj ten przekroczy "czerwoną linię" dotyczącą realizowanego programu atomowego. Takie przełomowe zapewnienie miał złożyć prezydent USA Barack Obama władzom Izraela podczas swojej pierwszej wizyty w tym kraju.

 

 














Jeśli...

Cóż znaczy to "jeśli"?
Pokój już dawno ponieśli na tarczy.
Wojna trwa już od dwóch wież.
Możesz nie wiedzieć, jeśli chcesz.
Wydaje się nieprawdziwa.
W mediach dobrze się ukrywa,
ale trwa, bez przerwy.
Grozi, straszy. Szarpie nerwy.
Teraz jest psychologiczna i dronowata,
jak gdyby nie z tego świata,
ale zabija codziennie.
Niewinnie, wiosennie wspomniała, że jeśli...
I to nie jest koniec pieśni,
lecz upiorny jej początek.
Zajrzy w najdalszy zakątek
i dostarczy trumnę.
Padają ostatnie dumne ostrzeżenia.
Nie ma na nią przyzwolenia,
ale nikt na to nie zważa.
Nie widać na ludzkich twarzach
obaw i zastanowienia.
Wkrótce jednak wyjdzie z cienia.
Zobaczysz ją na ekranie.
Liczysz, że tak się nie stanie?
Jak wszyscy. Bezsilni. Milczący.
Kiedyś nowy pomnik Śpiących
postawią dla jej uczczenia.
Pacyfistów skryje ziemia.
Ludzie nazwą ich karłami.
Wkrótce już nie tacy sami
popatrzymy na to wszystko,
bo to "jeśli..." - jest już blisko!

niedziela, 24 marca 2013

Przyjaciele z boiska



 








Jedni chłopcy pochodzą z Pomorza.
Drudzy rodem są z Dolnego Śląska.
Trzecich do nich przywiało z Krakowa.
Do podziału tłuściutka jest gąska.

To przyjaciele z boiska.
Bez głowy. Bez wsparcia stoczni.
Patrzą, gdzie pełna miska.
Przy niej są nierozłączni.

Niejeden mecz rozegrali.
Niejeden sprzedać zdążyli.
Opornych porozjeżdżali,
lecz zawsze tym się chwalili.

Cały kraj dziś się na nich już dąsa.
Coś tam mruczy i cały jest w pąsach.
O cóż chodzi? Nie starczy dla wszystkich.
Dla przyjaciół wyłącznie są miski.

To przyjaciele z boiska.
Bez głowy. Bez wsparcia stoczni.
Patrzą, gdzie pełna miska.
Przy niej są nierozłączni.

Niejeden mecz rozegrali.
Niejeden sprzedać zdążyli.
Opornych porozjeżdżali,
lecz zawsze tym się chwalili.

Kiedy cichną kibice po meczu.
Kiedy lampy się palą pod wieczór.
Znów są razem i śmieją się z reszty,
że się głupot udało napieprzyć.

To przyjaciele z boiska.
Bez głowy. Bez wsparcia stoczni.
Patrzą, gdzie pełna miska.
Przy niej są nierozłączni.

Niejeden mecz rozegrali.
Niejeden sprzedać zdążyli.
Opornych porozjeżdżali,
lecz zawsze tym się chwalili.

W Niedzielę Palmową



 









Nowy Prorok, Nauczyciel przybył do świątyni,
ale nie chciał tak świętować, jak to czynią inni.
Kiedyś kupców z niej przegonił. Nowe głosił słowa.
Słuchano Go. Dla kapłanów groźna to przemowa.

Jerozolima witała. Zapraszała gości.
Poruszenie było wielkie, ktoś się jednak złościł.
Lud buntował się i burzył przeciw rzymskiej władzy.
Przypomniano o spokoju. Wydano rozkazy.

Wszystko zdało się normalne w zniewolonym kraju.
Nastrój ludu. Przemoc władzy. Trwanie przy zwyczaju.
Niewielu chyba wiedziało, że się świat odmieni,
kiedy Jezusa witano naręczem zieleni.

Dzisiaj wiemy. Pamiętamy gwałtowną przemianę.
Tak być miało. Każde słowo było zapisane.
Zamyślenie wciąż powraca w Niedzielę Palmową.
Każe nam się zastanawiać ile waży słowo.

sobota, 23 marca 2013

Ocet na Cyprze



 








Od wczoraj na Cyprze
ocet sprzedają po litrze.
Marketom starczy na trzy dni,
a niedźwiedź stary śpi.

Iskrzą styki. Bank Laiki
skarbiec na tratwie Kon-Tiki
wywieźć ma w nieznane kraje.
Unia śpi, albo udaje.

W "Trojce" burza po striptizie.
Usłyszano - Bida idzie!
Ruch się zrobił przy stolikach.
W drzwiach nie mieści się publika.

Wypuszczają pojedynczo.
Ciężko związkom oraz klinczom
regulować swe rachunki.
Rwetes, krzyki, ścisk, rabunki.

A w naszym pobożnym kraju
już obraz "Wygnanie z raju"
pokazała telewizja.
Do Cypru się nikt nie przyznał.

Podobno nasi mołojce
na striptizie byli  w "Trojce"
i zostali na zmywaku.
Wyglądają z nieba znaku.

Giełda zamarła w bezruchu,
ale po pierwszym okruchu
posypie się w dół lawina.
Trzeba wiedzieć, gdzie co trzymać!

Jeden : trzy



 








Wczoraj na Wielkim Basenie
sprowadzono nas na ziemię.
Panowie! Nic się nie stało!
Tylko chłodem nam powiało.

Komunikat z góry spłynął:
Odzyskamy z San Marino!
Panowie! Nic się nie stało!
Tylko chłodem nam powiało.

Na ruinach starej stoczni
zapytał się lud wyroczni:
Czy pod ramię z prezydentem
wspólne Święta będą świętem?

Panowie! Nic się nie stało!
Tylko chłodem nam powiało.
Odzyskamy! Odwrócimy!
Wszyscy mają dosyć zimy.

Usłyszano od Adasia:
Niechaj zbiera, ten kto zasiał!
A on sam będzie łaskawy -
przestanie sikać do kawy.

Panowie! Nic się nie stało!
Tylko chłodem nam powiało.
Marzec mrozem jeszcze trzyma.
Fala ustępstw się zaczyna.

Na rozchwianej już platformie
rozmawiano o reformie.
Panowie! Nic się nie stało!
Lecz to - jeden : trzy - zostało!

Trening



 









Lewa ręka. Prawa noga.
Podatkowy truchcik.
Potknięcia na wszystkich progach.
Trenują oszuści.

Krach. Domino. San Marino.
Donald na mównicy.
Lody wkrótce same spłyną.
Rząd na spokój liczy.

Lewa ręka. Prawa noga.
Medialna przebieżka.
Demokracja - kręta droga.
Z koleżką koleżka.

Cyrk i kino. San Marino.
Donald na mównicy.
Nie zginęli i nie zginą.
Głosy chcą przeliczyć!

piątek, 22 marca 2013

Petardy hukną!



 









Przychodzi co roku
uparte, niezmienne.
Nie daje stać z boku.
Zmęczenie wiosenne.
Zamęczy. Przydusi.
Z protestem wyjść każe.
Choć nie chce - to musi
powykrzywiać twarze.

Co roku po chłodach,
skostnieniach i dreszczach,
mrozach, niewygodach,
zwątpieniach, wytrzeszczach -
zmęczenie wiosenne
wyciska jak z tuby
świetliste, promienne
pragnienia rozróby.

Ruszą po betonie.
Po nasze, po swoje!
Niech tylko... jabłonie!
Wiosennie! Przebojem!
Wymiotą i zmienią.
Wykrzyczą. Wymuszą.
Z bielą i czerwienią...
Skorupę poruszą!

I tym razem także
uparte, niezmienne
głowy w górę zadrze
zmęczenie wiosenne,
bo przecież już dłużej
wytrzymać się nie da!
Znów kraty są w murze.
Rozlała się bieda.

Kalendarz już wczoraj
termin wiosny stuknął.
Wstawaj! Przyszła pora!
Niech petardy hukną!

Może gdzieś...



 









Czy jest taki kraj na Ziemi,
gdzie się nic nie dzieje,
ludzie są zadowoleni,
a rząd się nie chwieje?

Czy są takie społeczności,
gdzie się nikt nie martwi,
na nic nigdy się nie złości
i nie tworzy partii?

Może gdzieś, gdzie telewizja
zbyt drogo kosztuje,
nie dociera hipokryzja.
Dziennikarz nie szczuje.

Może gdzie zasięgu nie ma,
ludzie śpią spokojnie
i "Jak żyć?" - to nie dylemat.
Nie wiedzą o wojnie.

Może gdzieś..., lecz tego kraju
wskazać nie potrafię.
Chciałaby dusza do raju.
Nie ma go na mapie.

czwartek, 21 marca 2013

Szkopuł



 
















Nie wydadzą komuniści.
Nie wydadzą mośki.
Nie wydadzą, bo nie mają
ludzie zwykli, prości.
Partiom statut nie pozwala.
Kościołowi kanon.
Wielcy każą trzymać z dala.
Koledzy nie chwalą.
Układ nie zaakceptuje,
a ochrona wzbroni.
Nikt nie poprze, kto poczuje,
a może przydzwonić.
Jednym słowem: - Od człowieka
trzeba trzymać z dala!
Panta rhei. Czas ucieka.
Na nic nie pozwalać!

Wirtualna poezja



 















 Wirtualny poeta -
chmura, wymysł, podnieta
i awatar na miejscu głowy.
Łatwo można wpaść w letarg
oczekując na przetarg
i na miejsce wśród lwów salonowych.

Z salonowych do prasy
awansują smutasy
i wybitni szermierze słowa.
Po szczaw wchodzą na nasyp,
(trudno, takie są czasy)
i przygarnia ich nowomowa.

Potem akces do związku.
Pierwszy wierszyk na krążku
i koniecznie i-es-be-en.
Po nim ma się tę pewność.
Czeka go nieśmiertelność.
Uwiecznienie! - To właśnie jest ten!

Pan redaktor nie zważa,
że się sam przepoczwarza
odkąd zaczął Uważać Rze:
Ludziom grozi amnezja.
Internet - nie poezja!
I on jeden najlepiej to wie!

Nikogo nie przeprosi.
Śmierć poezji ogłosił.
Wirtualna - znaczy nieprawdziwa!
E-book to nie jest książka,
a sztuka w kodów prążkach
dawno już się ze wstydu ukrywa.

Zmarła literatura,
a poezja gdzieś w chmurach
w internecie wirtualnie krąży.
Poeci - Sami Swoi!
Każdy wenę wydoił,
a na własny pogrzeb nie zdążył.

Pan redaktor egzekwie,
krzyż na drogę i requiem
przygotował, odprawi, wyśpiewa.
Wirtualny poeta
w bagnie krytyki przepadł,
a wydawca wiersz jego pogrzebał.

środa, 20 marca 2013

Wspólnie!



 









Trzeba poprzeć każdą akcję,
która może zmienić.
Na boku zostawić rację,
kogo, jak ocenić!

Ten, czy inny - bez znaczenia!
Każda dobra próba!
Chcemy zmieniać? - Trzeba zmieniać!
Nawet i w rozróbach.

Parlament nic nie poradzi,
a ulica może!
Nieistotne, kto prowadzi -
czy lepiej, czy gorzej!

Każdy podział jest szkodliwy!
Każde wsparcie mocne!
Spontaniczny udział! Żywy!
Skutki da owocne.

Partyjniactwo próbowało,
lecz niewiele mogło.
Teraz trzeba wesprzeć śmiało
każdą akcję drobną.

Wiosną łączą się strumyki
w jedną wielką rzekę.
To nie jest czas na uniki!
Dołącz! Bądź człowiekiem!

Chcę być piachem. Nie kamieniem!



 












Chcę być piachem koło piramidy.
Nie kamieniem, na którym się wspiera.
Leżeć sobie. Poczuć luz prawdziwy.
Nic nie znosić. Nie popierać. Nie wybierać.

Grzać się w słońcu między podobnymi
i tam lecieć, gdzie mnie wiatry rzucą.
Nie wesprą nic źle ociosanymi,
więc się cieszę, że mnie gniotą. W końcu skruszą.

Nie obchodzą mnie nieznani - tam na górze.
Ci nade mną, którzy cisną mnie za bardzo.
Pękłem nie raz. Nie wytrzymam chyba dłużej.
Mam nadzieję, że mnie zrzucą, mną pogardzą.

Chcę być piachem koło piramidy.
Nawet jeśli mnie nadepną nieuważnie.
Nie kamieniem, który wznosi grób fałszywy.
Obrobionym, ociosanym za dokładnie.

Chcę być piachem przerzucanym przez naturę,
a nie klockiem w jakiejkolwiek układance.
Wraz z innymi tworzyć żywą wydmę, górę,
a nie leżeć spięty klamrą lub kagańcem.

wtorek, 19 marca 2013

Drogowskaz



 









Na końcu długiej zimowej drogi,
gdzie nawis zwisa nad zaspą,
gdzie w zamarzniętych szybach ubogich
ostatni ratunek zasnął,
a krok następny trudno postawić,
bo siły wzięła wędrówka -
tam się cieplutkim wierszem przebija
poety historia krótka.

Za późno ruszył zgubionym szlakiem
na opuszczone bezdroże,
wiedząc, że przeszłość będzie złym znakiem
i nikt mu już nie pomoże.
Bez przerwy jednak w moc dobra wierzył
i w ludzkie pragnienie ciepła.
W boską opiekę Dobrych Pasterzy,
sprzeciw i w bezsilność piekła.

Daleko zaszedł. Wytrzymał chłody.
Uparcie wciąż parł przed siebie,
choć się piętrzyły wokół przeszkody,
zbierały chmury na niebie.
Doszedł już prawie. Przed jego wierszem
ostatnie topnieją lody.
Potrzebne teraz są kroki większe,
te przeznaczone dla młodych.

Zostało jemu tylko spojrzenie
w poezję żywą i dobrą,
lecz jest radością, a nie cierpieniem.
Wie - inni tu wkrótce dotrą.
Została za nim wyraźna droga.
Szczelina się rozstąpiła.
Z wielkim uporem. Z pomocą Boga
strumieniem się wypełniła.

Na końcu długiej zimowej drogi,
gdzie nawis zwisa nad zaspą,
usiadł poeta. Wyciągnął nogi.
Szczęśliwy, spełniony zasnął.
Nie budźcie, proszę. Choć niedaleko
kwitnące i bujne pola.
Tam wiersze jego spływają rzeką.
On drogowskazem być wolał.

Przyjdzie na pewno!



 









Chłodno. Śnieg leży i bielą skrzy się.
Jeszcze nie dzisiaj,
Jeszcze nie dzisiaj,
ale tu wiosna przyjdzie na pewno.
W Rzymie cieplutko. Marksiści bledną.

U nas, na mrozie wciąż się czerwienią,
lecz przyjdą wkrótce i kolor zmienią
ciepłe powiewy - uśmiech w kryzysie.
Jeszcze nie dzisiaj.
Jeszcze nie dzisiaj.

Zimno. Śnieg leży. Chłodne oceny.
Nadal czekamy, lecz teraz wiemy,
że wiosny w Polsce nikt nie powstrzyma,
nawet jeżeli będzie zadyma.

Jak tu się zmieni? - Nie śniło ci się!
Jeszcze nie dzisiaj.
Jeszcze nie dzisiaj,
ale już widzisz po wydarzeniach -
Duch Święty czuwa i świat odmienia.
 

poniedziałek, 18 marca 2013

Przystanek Jezus



 









 
Rozpędzony nasz świat
nagle przystanął w biegu.
Zamilkł, a potem siadł
cichuteńko w szeregu.

Nie było tu od lat
takiej ciszy na brzegu.
Dobry Duch z Nieba spadł
na krzykaczy i szpiegów.

Zamyśleni pragnęli
przyszłość świata przewidzieć.
Złudzeń żadnych nie mieli.
Zapragnęli być bliżej.

Nikt się już nie spodziewał
takich zmian, takiej ciszy.
Tłum się modlił i śpiewał
i nie mogli go zliczyć.

I zwątpienie usiadło
na buńczucznych ich planach,
jakby pewność im skradło
wystąpienie kapłana.

Jakby ktoś ich ostrzegał,
że się udać nie może
i kto się Boga nie bał,
westchnął cicho - O, Boże!

Nastrój podniosą Święta.
Ta niedziela - Palmowa.
Na historii zakrętach
pokój rodził się w głowach.

Czy to był Palec Boży?
Czy mądrość Benedykta?
Ktoś się może ukorzy.
Opamięta się dyktat.

Nawet gdy się nie spełnią
zwykłe ludzkie pragnienia.
Naszą drogę powszednią
trudniej będzie złu zmieniać.

Pan S.



 













Kto straci własne pieniądze,
jakoś to może przeżyje.
Kto traci cudzy depozyt
musi się bać o swą szyję.

Niektórych nic nie obchodzi,
czy zrobić cokolwiek mógł.
Pan S. Seryjny nadchodzi.
Wyświetlać znów będą "Dług".

Nie u nas rzecz się rozstrzygnie,
lecz u nas może pozmieniać.
Pewniaczek każdy się przygnie,
gdy stanie sprawa płacenia.

Niektórzy muszą na Cyprze...



 





Nie każdy może w Szwajcarii.
Niektórzy muszą na Cyprze,
jeśli należą do gwardii,
związku nie mogą się wyprzeć.

Dotychczas było jak w raju.
Gotówka płynęła rurą
i wszyscy mieli w zwyczaju
dzielić się najmniejszą bzdurą.

Prastara przyjaźń frontowa
tu w biznesową przerosła.
Każdy wierności dochował.
Jeżdżono tylko na osłach.

Rozkosz się rodziła z piany
i kwitła na rajskiej plaży,
aż pewien stwór dawno znany
szepnął, by ktoś się odważył.

Pierwsza sięgnęła Lal Unia,
a potem Fun Dusz spróbował
i nagle każdy zrozumiał,
że będzie ciężko pracował.

Nie każdy może w Szwajcarii.
Musiało wielu na Cyprze
depozyt Czerwonej Gwardii
w firmach poukrywać chytrze.

Tam dziesięć procent to dużo.
Więcej niż tu w obligacjach.
Upadki już bankom wróżą.
Gwardziści stracą na akcjach.

Znikają na świecie raje.
Są jeszcze cudze kieszenie.
W kolejce następne kraje
zejdą z obłoków na ziemię.

Bogowie i Afrodyty
z czasem się także starzeją.
Przelewy, transze, kredyty
podkrada złodziej złodziejom.

A cierpią zwyczajni ludzie,
gdy pustka jest w bankomatach
i myślą o jakimś cudzie.
Jest tak od początku świata.

Nie wolno! - nikt nie rozumie
i zawsze kiedyś się skusi.
Potem napisze na trumnie,
że nie chciał, lecz przecież musi!

Nie każdy może w Szwajcarii.
Niektórzy muszą na Cyprze.
Zapłacą za wszystko marni,
chyba, że łeb utną Hydrze.

niedziela, 17 marca 2013

Pod krzyżem



 












Idą święta.  Zło spędza pod krzyż
biczowników, prześmiewców, oprawców.
Pisz cyniku - Ukrzyżuj!  Pisz!
Zwołuj wielkich ekspertów, doradców.

Zbieraj hordy wśród ludzkich zgliszcz.
Niech złorzeczą, pomstują i drwią,
a największych cyników mistrz
niech uśmiecha się mordą psią.

Niech was ludzie znowu zobaczą.
Obrzydliwy pomiot Judasza.
Czarne kruki, co w mediach kraczą.
Neomarksizm na scenę wkracza.

Idą święta. Ukrzyżuj! - słychać.
Krzyk w gazetach i odbiornikach.
Faryzeusz jedzie powitać.
W internecie łże trolli publika.

Ubiczować i zabić nadzieję!
Wolność tylko dla Barabasza!
Lecz pewności zło nie zachwieje.
Gałąź czeka już na Judasza.

Zmartwychwstania narody czekają.
Nie odstąpią od Dobrej Nowiny.
Alleluja! - tłumy zaśpiewają.
Jezusowy Kościół umocnimy!

Zadrżała medialna sitwa...



 














Zadrżała medialna sitwa
lękiem o swoją wszechwładzę.
Nam rozwaga i modlitwa
są potrzebne. Dobrze radzę.

Nie daj się zarazić głupio
zniechęceniem i zwątpieniem,
bo twą radość ukatrupią
i sprowadzą cię na ziemię.

Nie powtarzaj idiotyzmów,
bo to całkiem nie przystoi.
Niech cię cieszy lęk marksizmu,
który się Franciszka boi.

Dobre słowa w złe zamienią.
Wulgaryzmy pierwsze padły.
Następnie sięgną po pieniądz,
lecz zamiary pójdą w diabły.

Będą dzielić, szczuć, przeklinać -
tak od ćwiartków aż do środy.
Zło jednak można powstrzymać.
Pan Bóg ma swoje powody.

To jest Kościół Jezusowy,
a diabelska jest komuna.
Warto wbić sobie do głowy
i w ocenach trzymać umiar!

sobota, 16 marca 2013

Wracamy do stoczni












Wracamy do stoczni,
lecz stoczni już nie ma.
W medialnej wyroczni -
Iść? Nie iść? - Dylemat.

Strajk pracę powstrzyma,
lecz można ją stracić.
Czas zmienił nam klimat.
Rechoczą bogaci.

Dawnych styropianów
już dzisiaj nie będzie.
Nowych mamy panów.
Bezprawie jest wszędzie.

Dziś tłum na ulicach
rządzących nie wzrusza.
Na kasku przyłbica.
Potrafią wymuszać.

Czekali od dawna.
Wiedzieli, że kiedyś...
Policja jest sprawna.
Wstrzyma morze biedy.

I fale się nagle
przed władzą rozstąpią.
Myśli mają diable.
W zwycięstwo nie wątpią.

Mimo to - iść trzeba
i śmiech im wyłączyć.
Zakazów się nie bać,
a pałę wytrącić.

I zdjąć im bezczelność
i ironię z twarzy.
Myślą, że codzienność
już się nie odważy.

Lecz sprzeciw jest siłą.
Widoczny. Powszechny.
A im już się śniło,
że Donald jest wieczny.

Kto wie, jak się dalej
ta wiosna potoczy.
Były Gorzkie Żale.
Jest teraz wiatr w oczy.

Prawda. Dobro. Piękno.



 













Prawda, dobro, piękno
w epokę następną
poprowadzą ludzi.
Wracaj Duchu! - Wrócił.

Wrócił do Kościoła
i pozdrowił media.
Pyta się: - Kto woła?-
epoka poprzednia.

Jakby nie wiedziała.
Chciała uciec w ciszę.
Jednak usłyszała:
To ja - wasz Franciszek.

Uniosły się złością
oburzone głosy.
Co jest z tą godnością?
Nie wpuszczajmy bosych!

Lecz już ptaki wiosną
głośno świergotały.
Wiatr drzewem potrząsnął,
a pąki pękały.

Po ludzku



 








Życie wyciera tobą pysk.
Oczy przecierasz - przepadł zysk.
Mogłeś wybierać dokąd iść.
Człowiek umiera.  Spada liść.

Życie jest drogą
i powsinogą.
Niektórzy myślą,
że chcą i mogą,
lecz w gruncie rzeczy
liczy się jedno.
Jak przez swe życie
po ludzku przebrnąć.

Życie przygina każdy kark.
Czasem dziewczyna, czasem żart
wskażą ci drogę - dokąd iść.
Człowiek umiera. Spada liść.

Życie jest drogą
i powsinogą.
Niektórzy myślą,
że chcą i mogą,
lecz w gruncie rzeczy
liczy się jedno.
Jak przez swe życie
po ludzku przebrnąć.

Po ludzku znaczy też po bożemu.
Trudno przez życie pchać się samemu.
O wiele łatwiej posłuchać Ducha.
Zaufaj Panu. Muzyki słuchaj.

Jezus jest drogą.
Jezus jest bramą.
Wędrować razem
to nie to samo,
czym jest dotacja
i zapomoga
potrafi Rasta
śpiewać dla Boga.

piątek, 15 marca 2013

Nowa psychorewolucja



 













Wierni przeciwko marksistom.
Jedni dobro - drudzy wszystko,
co nim nie jest
dziś wieszają na Kościele.
Wierni - z boku. Wykluczeni.
Marksiści po całej Ziemi
posiali Porządek Nowy.
Nakładli ludziom do głowy,
że tak tylko jest poprawnie.
Wyrażają się nieładnie
o tym, co dla innych święte
i swoje myśli pokrętne
traktują jak twarde prawo.
Już przestały być zabawą
polemiki i wybryki.
Posunięcia Ameryki
uzgodniono w Klubie Rzymskim.
Na świecie walczą ze wszystkim,
co gromadzi się pod krzyżem.
Dobro dalej, a zło bliżej
ustawiło się człowieka.
Nie wiadomo, co świat czeka,
ale wojna już się toczy.
Wielu z nas przeciera oczy
i nic z tego nie rozumie.
Stare marksistowskie mumie
na wszystkich błyszczą ekranach.
My modlimy się do Pana
i dobrem chcemy zwyciężać.
Marksizm muskuły napręża
i we wszystkich pluje mediach.
Ludzie wiedzą że to brednia -
nowa psychorewolucja.
Wiele różańcowych krucjat
broni mediów i Maryi.
Wojna o to - jakim, czyim
przekazem, pomysłem, słowem
trafią mocniej w twoją głowę.
Benedykt utracił siły.
Złe plany się nie spełniły.
Skończą się dawne układy,
poprawności i parady,
a Duch Święty nam podpowie
jaką drogą ma pójść człowiek.

Nasz...



 








Mówiła prosto, zwyczajnie, szczerze,
że "...nasz Bergoglio został papieżem",
a mnie to wzrusza. W tę bliskość wierzę,
bo teraz moim będzie pasterzem.

"Wsiądę z chłopcami" - o kardynałach,
których gromadka busem jechała.
Oni szczęśliwi śmiali się szczerze,
że są tak blisko ze swym pasterzem.

Prasa mu wielkie stawia żądania,
a to jest pasterz do pokochania.
Teraz prowadzi nas do Jezusa.
Dobrze jest z takim w drogę wyruszać.

Pójść na kremówki. Modlić się wspólnie
i prosić skromnie, a nigdy dumnie.
Razem w radości - razem w potrzebie!
Święty Franciszek cieszy się w Niebie.

Prostota, urok - to nie jest słabość,
bo Jezuici to hart i prawo
i są Kościoła silnym ramieniem.
Reszta pozostać musi milczeniem.

 

czwartek, 14 marca 2013

Rewolucja mieczogonów



 








Człowiek niesie na swym karku bagaż lat
i dla chleba różne piece powymieniał.
Rewolucja jednak znowu zmienia świat,
lecz tym razem nic już nie ma w niej znaczenia.

Chce pójść dalej niż francuska i sowiecka.
Neomarksizm pragnie sięgnąć zatracenia.
Zniszczyć wszystko i zaczynać już od dziecka.
Powiązania miedzy ludzkie wszystkie zmieniać.

Nie wiadomo - ma być prawo, czy bezprawie?
Ogłupianie, bezsensowność - czy nauka?
Upodlenie ma się w prostej kryć zabawie.
Żadnych racji ma się człowiek nie doszukać.

Niemoralność ma być zwykłą poprawnością.
Człowiek będzie musiał stronić od człowieka.
Każdy drobiazg stanie się niezgody kością.
Zrozumienia się żadnego nie doczekasz.

Urodziła się nad Menem filozofia,
która starła się z chrześcijaństwem, z Watykanem.
Pokłoniła się lewactwu Europa.
Ameryka dała sygnał - czas na zmianę!

Prosty człowiek nie dostrzega wojen duchów.
Polemiki Ratzingera z Habermasem.
Zło urosło. Człowiek pozbył się odruchów.
Nikt nie uczył filozofii szarą masę.

Tylko wiara niezachwiana ją osłoni.
Przed otchłanią braku skutku i przyczyny.
Zwykłe - Nie! - Potrafi teraz mocniej bronić,
kiedy sami w rewolucję zła wchodzimy.

Dobry Pasterz poprowadzi nas w ciemnościach,
jeśli z wiarą zacieśnimy nasze stada
i pójdziemy po udrękach i przykrościach
nie zważając, co frankfurcka szkoła gada.

Rewolucja żniwo zbiera w naszych głowach,
gdzieś w psychice, rozumieniu, człowieczeństwie,
w uległości, załamaniach, nowych słowach,
w fascynacjach o destrukcji i szaleństwie.

Neomarksizm świat pozmieniał na twych oczach,
gdy myślałeś, że zło zepchniesz i ustąpi,
ale skryło pod pancerzem się skrzypłocza.
Śmiało pełznie do twej głowy, a ty wątpisz.

Krew skrzypłocza - mieczogona jest niebieska.
Tlen zabiera hemocyjanina.
Dziesięć oczu, a na grzbiecie gruba kreska.
Wyjdzie z morza - tak ta wizja się zaczyna.

A problem się sam nie rozwiąże!



 









Kto kazał sikać pod krzyżem
i wynieść Go na Golgotę?
Kto poczuł, że stoi wyżej
i butę swą palił knotem?

Do Rzymu chce teraz jechać
wraz z całą swoją rodziną,
by się do ludzi uśmiechać
i nie przejmować się winą.

Skoro mu tytuł pozwala
na występ i konfidencję,
będzie się wszystkim przechwalał
i liczy na audiencję.

A wtedy żarty miał za nic
i straże wysłał na ludzi.
Odgrodził się barierami.
Demony straszne obudził.

Czy knajpa "Rzym" się nazywa?
Czy ważne są cyrografy?
Czy to jest skrucha prawdziwa?
Czy tylko lepkie są łapy?

Pamięta tamten różaniec
przestrach i okrzyk do Boga.
Czy prawdą był diabła taniec?
Czy jest nią do Rzymu droga?

San Fracisco



 








Walkman mruczał cichuteńko "San Francisco".
Księża w mediach zastąpili polityków.
Wydawało się, że marksizm ma już wszystko.
We Frankfurcie mecz się kończył - brak wyniku.

Szwajcar wolno spacerował przed hotelem.
Patrzył w niebo, a leciało "San Francisco".
Dym owinął starą wieżę na kościele.
Późny wieczór i do zmiany było blisko.

Dzwon uderzył i zadrżała ulic pustka.
Okrzyk odbił się o ściany Franciszkańskiej.
Zadziwienie otworzyło ludziom usta.
Jezuita skromnie prosił Łaski Pańskiej.

Iskierkami śnieg rozbłysnął na trawnikach,
a na przejściach wieczór barwę kładł niebieską.
Ar-hen-tina! Zabrzmiało w okrzykach.
Morze ludzi się modliło za papiestwo.
 

środa, 13 marca 2013

Gender



 








Rozważałem sobie skrycie
gender, czy też nadużycie
daje więcej przyjemności?
Ofiarność, czy seks po złości
i skąd to zezwierzęcenie,
że podnieca mnie pieprzenie?
Zaczęło mi sprawiać ból,
że nie jestem taki cool.
Człowiek nieakceptowany,
z góry czuje się przegranym.
Zastanawiam się więc czemu
robię wszystko po bożemu.
Nie podążam z silnym prądem.
Zachowania mam niemodne
patrząc tylko w jedną dziurę.
Zatraciłem gdzieś kulturę
i nie jestem już człowiekiem
czyniąc swoje jak przed wiekiem.
Ludzie teraz są otwarci,
przez to wiele więcej warci.
Spełnieni, szczęśliwi, zdrowi.
Pod kontrolę umysłowi
oddali swoje popędy.
Tylko ja - jak stare zrzędy
w dawnych tkwię przyzwyczajeniach,
chociaż można płeć zamieniać.
Nie czytałem pism Engelsa,
tylko Wojnę Światów Wellsa,
lecz nie wabią mnie Marsjanie,
a wyłącznie ładne panie,
przez to jestem, bez dwóch zdań,
prymitywem dla tych pań,
a płeć moja kulturowa
ze wstydu musi się chować.
Jest dla ludzi oczywiste,
że wyglądam na seksistę,
a już dziś takiego chłopa
nie chce widzieć Europa.
Poskarżyłem się do żony:
Jestem tobą naznaczony!
Jeśli nie chcesz świata złościć -
ustąp trochę wyłączności!
Nie zdążyłem zamknąć drzwi...
Poczułem nierówność płci.
Wycierpiałem za poglądy.
Wierz człowieku w nowe prądy.

Nie ma mnie, więc jestem!



 














Nie ma mnie, więc jestem!
Stworzony z niebytu
jednym, prostym gestem
ludzkiego zachwytu.

Nie ma mnie, więc jestem!
Zrodzony z niechęci.
Zbudzony szelestem:
A jednak się kręci!?

Nie ma mnie i jestem -
nie są powiązane.
Wbudowują w przestrzeń
zdania zakazane.

Neomarksizm wrócił
myślą świętych krów:
Odciąć byt od ludzi!
Znaczenie od słów!

A ja tworzę dobro,
gdzie miała być pustka,
gdzie bezsens, nie mądrość
zamknąć miały usta.

Ze złem nie paktuję.
Niszczenie mnie brzydzi.
Zakręty prostuję.
Nie chcę nienawidzić.

Nie będę dla złego
murem, ani lustrem.
Nie posiadam ego,
a jestem złym gustem.

Nie ma mnie, więc jestem
i wyrzucam słowa.
Usycha pod tekstem
filozofia nowa.

Bezsens, nowomowa
świata nie zrujnują.
Ludzie pragną słowa!
Kochają i czują.

Czego nie ma w mediach,
to odnajdą w chmurze.
Nie zabierze brednia
uroku naturze.

Gdzie białe jest czarnym
nie ma mnie, więc jestem
nieistotnym, marnym
mówiącym powietrzem.

Nie ma czego niszczyć
i nie ma z czym walczyć.
Słowo, choć nie błyszczy -
Jedno na was starczy!

Zwykłe "Nie!" stanowcze
i Opieka Boża
wyślą na manowce
filozofii pożar.

Zostanie uczucie,
gdy braknie rozumu.
Powstrzyma zepsucie
i uciszy tumult.

Ludzie szybko pojmą
z kim się muszą mierzyć
i jak tę upiorną
rewolucję przeżyć.

Neomarksizm warczy.
Chce zniszczyć człowieka.
Zwykłe "Nie!" wystarczy
i demon ucieka.

Rewolucję nową
zapaliło draństwo,
lecz zwycięży słowo!
Nie ma jak chrześcijaństwo!

wtorek, 12 marca 2013

Wybieranie



 








Był niedowiarek, światłych głów parę,
ktoś, kto obietnic nie spełniał.
Ktoś dalszy, bliższy, uczeń najmilszy.
Był wieczór i może pełnia.

Padały słowa. Trwała rozmowa
nad zwyczajami ludzkimi
i myśl się wspólna rodziła w głowach,
a Judasz był między nimi.

Różne języki, stroje, praktyki,
odmienne przewidywania.
Los był nieznany, lecz Boskie plany
Duch Święty ludziom odsłaniał.

Jesteśmy różni. Mali, usłużni.
Jest władza i prześladowanie.
Myśli zamkniętych strzeże Duch Święty
i jego jest wybieranie.

Autobus sto dwadzieścia trzy



 









Tą samą trasą jeżdżą wszystkie dni -
autobusem sto dwadzieścia trzy.
Wsiadają dobrzy, a czasem źli
do tego sto dwadzieścia trzy.
Tą samą trasą wszystkich wiezie.
Tych śpiących z tyłu. Tych na przedzie.
Stojących i takich co siedzą.
Tych obeznanych, którzy wiedzą,
kiedy wysiadać nie wypada.
Nieraz o życiu ktoś pogada,
albo zapyta o przystanek,
a one ciągle takie same,
jak nerwowe trzaśnięcie drzwiami
i ludzie także tacy sami,
wciąż zamyśleni, nieruchomi.

Jazda jest długa, a czas goni,
lecz nic właściwie się nie zmienia
na poszczególnych okrążeniach.
A mogłoby się coś przydarzyć.
Wielu jadących pewnie marzy
o niespodzianej zmianie trasy,
ale nic z tego. Takie czasy,
że co dzień musi być tak samo
i dalej trasą dobrze znaną
będą się wlokły przyszłe dni,
tym samym sto dwadzieścia trzy.
Wielu straciło już nadzieję,
że nowy wiatr może powieje,
albo - że ziemia się rozstąpi,
a sto dwadzieścia trzy nie zwątpił,
że wszystkich rozwiezie gdzie trzeba.

Trasa jest stała. Wola nieba
i święty Boże - nie pomoże,
a jednak jest przystanek Orzeł.
Cichy, spokojny, opuszczony
i właśnie przy nim jak szalony
przyśpiesza sto dwadzieścia trzy,
jakby się lękał przyszłych dni
i nie chciał prowokować losu.
Jest więcej podniesionych głosów
i kołyszą się w środku młodzi.
Trwa wszystko krótko. Potem chłodzi
emocje monotonna trasa
po wyznaczonych snu bus-pasach.
Tą samą drogą. Po staremu,
jak niezmieniony znak systemu
podświetlonym numerem drży
codzienność w sto dwadzieścia trzy.

poniedziałek, 11 marca 2013

Dwugłowe monstrum



 






Celem jest władza - nie pieniądze.
Władza nad ludźmi, nad obszarem.
Komuś się marzy Ludwik Słońce.
Pieniądze nie liczą się wcale.

Można je zawsze dodrukować,
wybić w mennicy, spisać wekslem,
a władzy nie da się sprawować,
jeżeli nikt tej władzy nie chce.

Pieniądz jest lepem i łańcuchem,
środkiem przymusu, zniewolenia.
Lustrem luksusu i obuchem.
Złudnym przedmiotem uwielbienia.

Celem jest władza. Pieniądz - środkiem,
a kryzys zapowiedzią zmian.
To jakby ktoś postawił kropkę.
Powiedział światu - Dosyć mam!

Nowy Porządek chcę wprowadzić.
Utrzymać, albo przejąć władzę,
więc temu, który świat prowadzi,
starannie przyjrzeć wam się radzę.

Ofiary zbiera każda zmiana,
a najliczniejsze są o tron.
Władza jest we krwi wykąpana
zanim winnego wskaże - on!

Nowy Porządek nie ma twarzy,
lecz się narodził w Ameryce.
Wiele się jeszcze musi zdarzyć
nim nam pokaże swe oblicze.

Kładziemy kwiaty na ulicach.
Wznosimy modły przy ołtarzach.
Nic nas na świecie nie zachwyca,
a władza już się przepoczwarza.

Zrzuca swą skórę i jest słaba.
Bronią ją pały i kordony.
Pustym pieniądzem się obkłada.
Wkrótce objawi pysk zmieniony.

To pełzająca rewolucja.
W mediach czerwony dym fantomu.
Do nowych wzywa ludzi krucjat
dwugłowe monstrum mason - komuch!

Możesz go nazwać Antychrystem,
lub wskazać Fałszywym Prorokiem.
Zamiary jego nie są czyste,
a potężnieje z każdym krokiem.

Pieczęć na ramię, lub na czoło
każdemu wkrótce chce przyłożyć.
Widzisz, że jest już niewesoło,
a możesz także chwili dożyć.

Celem jest władza - nie pieniądze.
Władza nad ludźmi i nad Ziemią
z dawnej epoki licz się końcem.
W nowy Porządek wszystko zmienią.

Martwe dusze



 








Na próżno jęczysz martwa duszo,
że na nic dzisiaj nie masz wpływu.
Ci, którzy nie chcą, ale muszą
wystudzili resztki porywów.

Każde nastrojów falowanie
umiera w centrum twojej próżni.
Pustkowiem jesteś i zostaniesz
zamkniętym pod napisem "Dłużni".

Na próżno jęczysz duszo martwa
zrywając kartki kalendarza.
Nie jesteś nawet grosza warta,
a każdy dzień już się powtarza.

Na pajęczynie czasu wisisz.
Wyssana, pusta, niepotrzebna.
Po to, by mogła cię oćwiczyć
każda uwaga niepochlebna.

Tylko partyjna statystyka
twej obecności potrzebuje.
Na kłamliwych rządzi wynikach.
Na duszy, która nic nie czuje.

Na próżno jęczysz martwa duszo
na wykluczeniu i wygnaniu.
Martwi niczego nie poruszą
i nie zyskają nic na trwaniu.

Miałaś swe barwy znakomite,
lecz zdarła z ciebie wszystkie loża
i legły w proch i w pył rozbite
dalekie plany Międzymorza.

Rozbłysk wolności śmierć zgasiła,
wrzucając w trzecie tysiąclecie
porządek, który ciemność kryła
na najwyższych stopni sekrecie.

Dziś jest wszechwładny, wszechobecny
i rozlał się po całej Ziemi
powodzią długów niedorzecznych,
wojen i politycznych cieni.

Na próżno jęczysz. Nikt nie słucha.
Dawno już jesteś odkreślona
i tylko jeszcze Tego Ducha
do siebie mogłabyś przekonać.