środa, 17 kwietnia 2013

Jak dobrze...



 








Przebiło się ostre słońce
i padło na mocne biodra.
Na jasne włosy. Ich końce.
Pod nimi chusteczka modra.

Poznałem. To była wiosna.
Zmęczona długą wędrówką.
I każdy mógł ją rozpoznać.
Spódniczkę miała zbyt krótką.

Szła rozświetlonym chodnikiem
wprost na mnie - zdecydowana.
Zachwyt mój zamarł okrzykiem,
a ona - Przepraszam pana...

Ach, nie ma za co kochana!
Jak dobrze, że jesteś wreszcie!
I stała tak roześmiana...,
a już gadano na mieście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz