sobota, 31 sierpnia 2013

Obłok











Jest dobro i zło jest tuż obok
i gorycz i śmiech przez łzy,
a życie się wzbija jak obłok,
a w nim jestem ja, jesteś ty.

Jest jasność, są iskry burzowe
i wiatr, który targa i gna.
Naturze nie oprze się człowiek.
I ty o tym wiesz i wiem ja.

Jest piorun i dotyk paluszka.
I uczuć deszcz spada nagle.
Jest uśmiech Dobrego Duszka
i słowa rzucane po diable.

Wiruje to wszystko myślami
i w wiersz się układa w zeszycie.
Wstrzymuje i potrząsa nami,
a my nazywamy to życiem.

Jackowi, który właśnie umarł


 









Spotykam ludzi, którzy nie chcą żyć
i własnych myśli codziennych się boją.
Woleli by nierzeczywistość śnić
i między nami idą dziwną drogą swoją.

Zapytywani - są rozmowni i serdeczni.
Skrywają troski i ciążące drugie "ja".
Już pogodzeni, że ich czeka los odwieczny,
buntują się, gdy życie jeszcze trwa.

Choć w naszych oczach odnajdują potwierdzenie,
że świat jest piękny, a w nim oni są potrzebni.
Wracają zawsze gdzie osamotnienie.
Odrzucą każdą możliwość wybredni.

Zostaje po nich dręczące pytanie
i jakiś balast niekonkretnych win.
W czym zawiniłem i co źle zrobiłem Panie?
Czy powinniśmy pozostawiać wybór im?

Czas poprzerzuca szybko kartki zapisane.
Ciężką okładką na sam koniec je przyciśnie.
Być może chcieli wcześniej poznać niepoznane.
Oni już wiedzą, a ja to dopiero wyśnię.

Andrzej P.



 








Mają dzielnice swoje atrakcje.
Wspaniałe parki, zabytki, stacje
i każda może się czymś pochwalić.
U nas Andrzej P. stoi i pali.

Stoi i pali odkąd pamiętam.
W środę i piątek, w niedzielę, święta.
Gdy świeci słońce i gdy śnieg wali.
Andrzej P. zawsze stoi i pali.

W tym samym miejscu - przed swoim oknem
stoi i pali faje - okropne.
Wszyscy go wokół dobrze poznali,
bo zawsze jest tu i zawsze pali.

Śmiali się z niego i żartowali,
a on wie swoje. Stoi i pali.
W oczy się wszystkim rzuca z oddali.
Zawsze na miejscu. Stoi i pali.

Nieraz się zwierzy i powie komuś.
Palę na dworze. Nie mogę w domu.
Stał się w ten sposób pomnikiem żywym.
Symbol Grochowa - palacz prawdziwy.

Było ciemno...



 









Było ciemno i odległość dosyć spora,
a w lunecie i noktowizorach
stanął rogacz pośród krzaków na polanie.
Huknął wystrzał. Zakończono polowanie.

Piersióweczkę otworzono na ambonie.
Wrócą rano - umówili się na koniec.
Przyjechali samochodem i przyczepą.
Widzą konia - nie jelenia. Strzał na ślepo.

Co z nim robić? Kto zapłaci za to wszystko.
Wymyślili! Obok było żwirowisko.
Dół był wielki i kosztował dużo pracy.
Wracają, by zamaskować ślad "na cacy".

A tu czeka zadziwionych chłopów kupa.
Wczoraj w nocy stary koń ciągnął i upadł!
Ktoś go ukradł, aż trudno uwierzyć...
a wasz jeleń zastrzelony dalej leży!

* * *

...a historia bardzo lubi się powtarzać.
Lato, wczasy, kwatera u gospodarza,
a warszawiak wziął ze sobą bulteriera.
Żeby tylko się do króli nie dobierał!!!

Kocyk, plaża. Wałówka w koszykach.
Co ten pies tam w pysku niesie? Patrz! Królika?!
Potargany, cały w błocie, piachu, ziemi.
Trudna sprawa. Trzeba będzie lokum zmienić.

Lepiej wrzucę go do klatki. Udam głupa,
ale przedtem wypucuję z piachu trupa.
A wieczorem chłop się trzęsie od pacierzy.
Wczoraj tam go zakopałem. Wrócił??? Leży!

piątek, 30 sierpnia 2013

Sierpień kończył się i wieczór był spokojny




 











Samoloty już czekały zezwolenia,
choć poprzedni rozkaz startu odwołano.
U nas też nikt wątpliwości nie miał.
Potajemnie mobilizowano.

Tylko dzieci szykowały się do szkoły,
bez zapału, bo gorące było lato.
Sierpień kończył się i nie był nikt wesoły
widząc mundur, który właśnie włożył tato.

Wciąż myślano, że się nie odważą,
bo i Francja oraz Anglia ostrzegały.
Jeśli nawet... to i tak wyjdziemy z twarzą.
Żołnierz polski był waleczny, doskonały.

A techniki już czekały groźne, nowe,
które niebo nam sprzed oczu zabrać miały
i zagony pancerne, stalowe,
które szybko się po drogach przemieszczały.

Nikt się tutaj nie spodziewał długiej wojny,
ani spisku Ribbentropa z Mołotowem.
Sierpień kończył się i wieczór był spokojny,
wczesnym rankiem niebo spadło nam na głowę.

Psycho wojny



 








Psycho wojny. Giną ludzie i wartości,
a zwycięża już skuteczność zagrożenia.
Nie potrzeba wielkich bitew, wojsk mnogości.
Giną ludzie. Ktoś wygrywa. Są zniszczenia.

Kursk. Torpeda. Kto to zrobił? Tak - to my!
Chcecie wojny, czy siądziemy do rozmowy?
Ktoś wygrywa, ktoś przegrywa. Koniec gry.
Były zmiany i jest układ całkiem nowy.

Czołgi w Gruzji. Jutro padnie Tbilisi.
Chcecie wojny, czy siądziemy do rozmowy?
Rzecz się stała. Nad wszystkimi groźba wisi.
Były zmiany i jest układ całkiem nowy.

Spadł samolot. Zginął rząd, generałowie.
Chcecie wojny, czy siądziemy do rozmowy?
Będzie wojna? Nikt rozsądny tak nie powie.
Były zmiany i jest układ całkiem nowy.

Kadafiego, Mubaraka... po kolei.
Chcecie wojny? Warto ginąć za Asada?
Zagrożenie, które pozbawia nadziei -
już wygrywa. Po nowemu świat układa.

Psycho wojny. Są porażki i zwycięstwa,
a niszczeni się wzajemnie zabijają.
Pokój wraca po destrukcji i po klęskach.
Starczy groźba i mocarstwa wygrywają.

Gdzieś jest koniec i granica tej strategii,
gdzie się zderza mocarstwowe - Być, czy nie być?
Gdzie zasoby są ważniejsze niż polegli
i gdzie jedno jest pytanie: - Jak zło przeżyć?

Szkoła Podstwowa Nr 321 w Warszawie


 










Wciąż pamiętamy nasze panie
i naszych panów z pierwszej b.
Niełatwe było ich zdanie.
Jeden nie wie... drugi nie chce...

Do głowy jednak nam wciskali
rzędy literek, dodawanie
i czasów lepszych doczekali.
Siedzą w stołówce wnuków panie.

Przy drzwiach - ze stołów barykada.
Nie wyjdą! Nie opuszczą szkoły.
Uczyły nas jak żyć wypada,
by nie rządziły tu matoły.

Nauka nie była owocna,
lub nie do wszystkich docierała.
Decyzja jest stanowcza, mocna!
Okna i drzwi pozamykała.

Zdziwione dzieci zapytają:
Czy można aż tak kochać szkołę?
Można i właśnie przykład mają.
Kogo źle uczą - jest matołem!

czwartek, 29 sierpnia 2013

Niespodziewany koniec lata



 






Niespodziewany koniec lata
nie zmienił nic i nic nie zatarł.
Została kpina, może podłość.
Pamiętam trakt na Długosiodło,
gdzie chyłkiem pędził z Ostrołęki
premier - przyczyna mej udręki.
Kolumna dużych, czarnych wozów
cywilna zdała się na pozór,
jechała jednak dosyć ostro
na moje Cinquecento prosto.
I nagle Tusk. Tuż przed oczami.
Może bywają tam czasami
omamy koło Długosiodła,
a może mnie obsesja zwiodła.
Włosy podniosły się na głowie.
On premier, a ja zwykły człowiek.
Nie byłem w takiej sytuacji.
On kpiny sobie z demokracji
urządza przed calutkim światem.
Przyhamowałem i się gapię.
Przemknęli, a ja na poboczu.
On spojrzał. Pewnie nic nie poczuł,
gdy palcem pokazałem znak
"Ograniczenie"... Wyszło fuck.

Puk... puk



 








Lekceważy demokrację
i wybory ludzi.
Widzi już ostatnią stację
i przestał się łudzić.

Mam was w nosie! - to za mało.
Chce mówić wyraźniej.
Tylko to mu pozostało.
Przesadziłeś błaźnie!

Dowcip wcale nie jest śmieszny.
To jest zwykłe chamstwo.
Pognębili już bez reszty
wiarę w takie państwo.

Przywracanie odwołanych
to jest na raz sztuka.
Patrzy każdy oszukany
i się w czoło puka.

Jak Kuba Bogu...



 







Jeżeli ktoś nas odstawia,
i się nami wciąż zabawia
traktując jak ludzi zbędnych -
niech nie liczy tu na względy!
Mówi: - Nie mam interesów.
Nie wpuszcza przybyszów z kresów
i przyjmuje w przedpokoju.
Skrywa prawdę dla spokoju.
Niech nie szuka sojusznika
w oszukańczych swych praktykach,
gdy mu nagle wsparcia trzeba.
Miał coś dać, a jednak nie da.
Chętnie by do Jałty wrócił.
Choć się to z rozsądkiem kłóci,
woli wroga od alianta.
Nikt nie kocha lawiranta
polityki rodem z voodoo.
Widzieliśmy wiele cudów.
Nie wszystkie były udane.
Można zrobić błazna panem,
ale innych trudno skłonić,
by zechcieli ślepo gonić
na wojenki w cudzej sprawie,
bo do siebie grabią grabie
innych grabieżom oddają.
Ludzie długo pamiętają,
zwłaszcza niewiedzę, pomyłki.
Niech im inni włażą w tyłki!

środa, 28 sierpnia 2013

Wracamy do rzeczywistości



 






Wracamy do rzeczywistości.
Do szkół po zmianach i zwolnieniach.
Do państwa niedoskonałości
i do historii, której nie ma.

Do Rocznic naszych - regionalnych
zamkniętych w centrach i muzeach.
Do zmiany władz municypalnych
rozsianych w wielu paralelach.

Znowu wyjdziemy, pogwiżdżemy.
Przejdziemy tłumnie pochodami
i naszą niechęć pokażemy
z nadzieją - kiedyś radę damy.

Jeszcze nie teraz i nie dzisiaj.
Jeszcze nas kierat mocno trzyma.
Znowu urosną słupki w PiS-ie,
o mniejsze zło będzie zadyma.

Dobrego nikt się nie spodziewa.
Na świecie wojny i wybory.
Koniec wakacji. Wracać trzeba.
Zachować unijne pozory.

Czas robi swoje. Rosną dzieci
i przemoc rośnie z zadłużeniem.
Jesteśmy za, a nawet przeciw!
Upiory wstają. Rozum drzemie.

Wracamy do rzeczywistości.
Do lotniskowców polityki.
Tomahawk wiele spraw uprości.
Już nie wychodzą nam uniki.

Powraca echem tamten wrzesień.
Dzisiaj go świat na czerwiec zmienił.
Pora zapomnieć już o lecie,
a zacząć myśleć o jesieni.

Nie przeszkodzimy wielkim planom.
Wszystko jest dawno ustalone.
Nie powiem: - Nie lećcie, bocianom!
Wkrótce wyruszą... w niewiadome.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Można długo pytać siebie...




 








Informacje guzik warte.
U nas nikt się nie przejmuje.
Ogłoszono - może w czwartek
Zachód już zaatakuje.

Pewnie martwi się tym Wschód.
Tam odczują zabijanie,
lecz nie my. Nie boży lud.
My siedzimy przy ekranie.

Czy możliwe żeby ludzkie
poznikały już reakcje?
Zamieniono wojnę w młóckę,
zaś agresję w demokrację.

Dla nas to jest słuszna kara,
ostrzeżenie i obrona.
Chciałbym wierzyć i się staram,
ale trudno mnie przekonać.

Nie chciałbym dziś w Syrii mieszkać.
Bać się. Nie mieć na nic wpływu.
Ludzka dola bywa ciężka,
gdy świat zaplanował wybuch.

Jest gdzieś miejsce Har-Magedon.
Człowiek chce być sprawiedliwym,
umieć radzić sobie z biedą.
Współczuć innym - nieszczęśliwym.

To jest jednak bardzo trudne,
zwłaszcza, gdy wszystkiego nie wie.
Oceny bywają złudne.
Można długo pytać siebie.

Niesamowicie piękne lato



 








Zostało w wierszach i wspomnieniach
niesamowicie piękne lato.
Od tego czasu świat się zmieniał
i nikt się nie przejmował datą.

Wrzesień już przestał być istotny,
choć kilkakrotnie wstrząsnął światem.
Pokazał mnóstwo scen okropnych
zderzając wojny z pięknym latem.

Przypłynął okręt. Zacumował
prawie naprzeciw Westerplatte.
Tłum na wybrzeżu wiwatował.
Zwisały flagi nad Nogatem.

Minęły lata. Na Synaju
wrześniowe słońce mocno grzało
i nagle zniknął spokój raju,
aż po horyzont niebo wrzało.

Znów mówiono o pięknym lecie,
a świat zdziwiony oddech wstrzymał
i nastał potem Czarny Wrzesień
i tamte lato przypominał.

Na Manhattanie grzało słońce.
Jasne, szeroko uśmiechnięte.
Kończyło się lato gorące.
Błyszczały wieże Word Trade Center.

Niesamowicie piękne lato
zostało w wierszach i wspomnieniach
i nikt się nie przejmował datą,
a jednak wrzesień świat pozmieniał.

Patrzę na niebo. Koniec sierpnia.
Gdzieś tam okręty wielkie płyną.
Tyle zachwytów. Tyle cierpień.
Wrócił niepokój. Nie przeminął.

Syczaca wojna



 








Znamy ją z oszustw, flag fałszywych
i wiemy, że jest pełzająca.
Wiele obrazów nieprawdziwych
wmówiła nam rozbrajająca.
Psychologiczna, pokręcona,
skryta cenzurą na ekranie.
Wciąż wszystkich nas zaskakująca.
Nie wiemy, co się jutro stanie.

Nie wierzę w żadne jej intencje.
Sojusze, zmowy, oświadczenia.
Zamiary, cele, preferencje,
bo ona pełznie i się zmienia.
Widzimy ruchy wojsk i floty
i samolotów - doskonale,
lecz nikt nas nie uprzedzi o tym,
że mogą pójść o kroczek dalej.

Okazja jest wprost doskonała,
taka jak w "Drugim Eszelonie".
Wiele by spraw zamaskowała
zanim nam powie: - To nie koniec!
Najbliższe dni będą nerwowe
i każda opcja jest możliwa.
Tej wojny nie chce zwykły człowiek,
lecz ona pełznie. Jest prawdziwa.

Krata



 










Nie jest żadnym już sekretem,
tylko coraz grubszą kratą.
Wojna rządów z internetem
zbiera żniwo. Co wy na to?

Coraz mniej i coraz trudniej
o kontakty, informacje.
Naturalność w oczach chudnie.
Dyktat zżera demokrację.

Coraz więcej jest zapytań.
Coraz grubsze są zasłony.
Ilość wizyt. Liczba czytań
spada, gdy znikają strony.

Widać wszędzie już cenzurę.
Rozsiewane zniechęcenie.
Chamstwo, świństwo, subkulturę.
Wdeptywanie prawdy w ziemię.

Zwłaszcza portale krajowe,
lub ich nasze, polskie wersje
brzydotę wciskają w głowę,
pornografię i perwersję.

Wąskie kręgi jeszcze trwają,
coraz mniejsze i szczelniejsze.
Hackerstwu się opierają.
Wolność zachowują jeszcze.

Ale straty są widoczne.
Propaganda tryumfuje.
Czy powrócą czasy mroczne?
Czy znów wolnym się poczujesz?

Nie jest żadnym już sekretem,
tylko coraz grubszą kratą.
Wojna rządów z internetem
zbiera żniwo. Co wy na to?

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

O demokrację



 









Gadania góra nad dziurą wojny.
Oświadczeń budują wieże.
Pod nimi nadal mord trwa upiorny.
Daleko szemrzą pacierze.

Setki, tysiące. Dorośli dzieci.
Wędrują dusze do nieba.
Świat na to patrzy. Niby jest przeciw,
bo jakieś zdanie mieć trzeba.

Wysokie gremia i oświadczenia.
Pracuje wojny machina.
Słów rośnie góra.  Nic się nie zmienia.
Nikt nie wie czyja jest wina.

Już kawał Ziemi w ruinę zmienił
Nowy Światowy Porządek.
Patrzymy na to przyzwyczajeni,
a to dopiero początek.

Tylko przygrywka nazwana "Wiosną".
Porywy. Lokalne zmiany.
Liczby zabitych bez przerwy rosną,
a skali nieszczęść nie znamy.

Góra gadania wszystko przesłania
i terrorystów i racje.
Zwycięstwo pewnie poznasz po zmianach.
Trwa wojna o demokrację.

niedziela, 25 sierpnia 2013

Czekają












Jest tyle piękna w krajobrazie,
w zieleni łąk, w zaciszu lasów,
że ludzie tu szczęśliwi zda się
doczekać muszą lepszych czasów.

To szczęście bardzo jest pozorne
w poboczu drogi do kościoła,
bo zbiera smuteczki wieczorne
przy bardzo skromnych wiejskich stołach.

A kto usiedzieć nie potrafi
i telewizji nie rozumie,
ten idzie do sklepu się napić,
bo tylko tak zapomnieć umie.

I patrzy w niebo rozgwieżdżone
nad wsią zamarłą po niedzieli,
a potem przekonuje żonę,
że przecież sam się nie ocieli.

Renty nie będzie. Pracy nie ma.
Na lekarza nie ma pieniędzy.
Jak żyć? - powraca jeden temat.
Pełną ma gębę tylko księżyc.

Jazda



 







Sznurami kolumn do Warszawy
ciągną szczęśliwi posiadacze.
Do władzy wracają, do sławy.
Zostały działki, domki, dacze.

Gaz do podłogi, dopalacze.
Na dachu rower się kołysze.
Na kufrze dobrej marki znaczek.
Wyjazd na dobre wszystkim wyszedł.

Gęstnieją szosy. Będą korki.
Skąd tego tyle się nabrało?
Protesty? To zwykłe humorki!
Komu nie starcza? Komu mało?

Wynik był prawie jednogłośny!
Słoneczko grzeje, tak jak grzało.
Za kierownicą śmiech donośny.
Państwo jest po to, żeby trwało.

Po równo przecież być nie może,
a jazda teraz całkiem inna.
Co by nie mówić - Było gorzej!
A droga, widać, że unijna.

Czekają wszystkich poniedziałki.
Tak, czy inaczej - jakoś zleci,
a potem znowu - w plener, w działki.
Przy grillu zbierze się komplecik.

Wielki projekt: Piwo Teatralne



 





Wielkim przebojem polskiej sceny
ogłoszą Piwo Teatralne.
Rozwiąże kasowe problemy.
Z ołtarza wyprze wino mszalne.

Upijmy piwem, gdy toniemy
ksenofobiczną zaściankowość,
gdy został nam po rogu rzemyk,
gdy likwidują narodowość.

Muzyk jest głuchy, a bard niemy.
Skradziony księżyc spadł do wody.
Do beczki piwa skok ze sceny
niech będzie symbolem swobody.

Nowoczesności liberalnej
i płci swobodnie wybieranej.
Chimerą w masce teatralnej
tworzącą nam na zdroju pianę.

Popcorn prostactwem był zwyczajnym.
Niech w loży teraz kufle dzwonią.
Teatr nasz wielki - niebanalny.
Ruszył, bo go pęcherze gonią.

Rozgrzeszenie



 










Kochał Prymas nieprzyjaciół.
Wspierał władzę bezbożnika.
Postanowił i się zaciął.
Ważna wiara i praktyka.

Cyrograf jest cyrografem!
Dyplomacja. Stół okrągły.
Każdy może strzelić gafę,
a nakazów słucha mądry.

Na paluszkach dawał znaki,
gdy szukano znaków nieba.
Wiadomo, kto tu jest za kim.
Nawet pytać nie potrzeba.

Twarda laska jest Pasterza,
a dolina bardzo ciemna.
Słowo się z raportem zderza.
Spowiedź bywa nieprzyjemna.

Prowadzący swoje doda.
Kryptonim dobrze nie skryje.
Wybaczamy, jednak szkoda
reklamować tak bestyję.

Pójdzie cesarz do Canossy.
Obowiązkiem - wybaczanie.
Decydują wiernych głosy.
Ty je także liczysz, Panie?

Obywatelska



 













Partia - oznacza - władza.
Partia to znaczy - rząd.
Partia - wszystko obsadza,
albo odstawia w kąt.

Partyjny - znaczy - lepszy.
Partyjny - czytaj: swój!
Partyjny - może spieprzyć,
a bezpartyjny - gnój!

Partia to wielki temat
wybrańców w społeczności.
Bez partii nic tu nie ma.
Nie ma narodowości.

A partią rządzi jeden.
Może być nawet Matoł.
Ty musisz klepać biedę,
bo się zgodziłeś na to!!!

czwartek, 22 sierpnia 2013

Poczekać chwilę wystarczy...



 









Nie ma sensu. Jest idiotyzm,
bezrozumność i głupota.
Naukę przygniotło pensum.
Wulgaryzmy śle hołota.

Nie ma zasad. Formy nie ma.
Przekroczona wszelka norma.
Krętactwo, dyshonor, ściema.
Popisała się Platforma.

Odkąd gorzej - znaczy lepiej,
zatracono rozumienie.
Wielki tuman w salskim stepie
na rządowe usiadł ciemię.

Teraz wszystko jest możliwe.
Totalna grozi destrukcja.
Bałwana trzyma za grzywę
tonąca już prostytucja.

Jeszcze grozi. Jeszcze warczy,
ale czuje w uszach wodę.
Poczekać chwilę wystarczy.
Wir usunie spod nóg kłodę.

Potem wszystko się ułoży.
Spłynie łajno do Bałtyku,
z nim rzecznicy, spin doktorzy
powędrują... i po krzyku. 

W Starej Miłosnej



 















Spotkałem swą dawną wiosnę
na koniu w Starej Miłosnej.
Emocje mnie rozpalały,
bo dosiad miała wspaniały.

Spotkanie było radosne,
choć czasy mamy żałosne.
Wysokie w koło przeszkody.
W konkursie skromne nagrody.

A jednak na hipodromie
o życiu człowiek łakomie
znów myśli. Ujeżdżać pragnie,
lecz bywa - ktoś z konia spadnie.

Zdarza się, że z wysokiego
i nieraz także kobiecie,
gdy wcześniej z dawnym kolegą
siedziała długo w bufecie.

Nie zawsze wszystko wychodzi.
Przestraszyć się może klacz.
Cóż, kiedyś byliśmy młodzi.
Gdy nie masz wyboru - skacz!

środa, 21 sierpnia 2013

Policja także ma dzieci!



 





Tak kiedyś już było w Słupsku.
Przywalił mocno po głowie.
Przyłożyć miał mu po dupsku.
Złożyli dzieciaka w grobie.

Miał może dziesięć, nie więcej.
Mniejszego łatwiej dogonić,
a tamtych świerzbiły ręce
i mogli wreszcie przydzwonić.

Nie zawsze jest stan wojenny.
Komenda stale napuszcza.
Policjant chce być potrzebny.
To nie są dzieci - to tłuszcza.

Są środki i są pozwolenia,
a Słupska nikt nie pamięta.
Policja jest od walenia,
a młodzież też nie jest święta.

Że dziecko czyjeś? - Tak bywa.
Policja także ma dzieci.
Nie patrzy czego używa.
To co jej władza poleci.

Gdy premier mówi: - Bandyci!
To chyba wie o czym gada.
Dziś każe kibica chwycić,
a jutro syna sąsiada.

Tak kiedyś już było w Słupsku.
Przywalił mocno po głowie.
Przyłożyć miał mu po dupsku.
Złożyli dzieciaka w grobie.

Bandyci



 









Na miejskiej plaży w Gdyni
tumult się wielki uczynił,
bo przyszli na nią bandyci.
Sport ich widocznie zachwycił.

Natychmiast podjęto środki.
Naprzeciw stały sierotki -
piratki zza Karaibów
i na nic nie miały wpływu.

Bandyci byli z liceum,
z gimnazjum też było wielu,
sportowców kulturystyki
poprawiających wyniki.

A moje dzieci nie poszły.
Spokojnie jakoś dorosły,
lecz też są już bandytami.
Na Legię chodzą czasami.

Są już ode mnie silniejsze,
więc troszczyć się mogę wierszem,
by nie zostały karłami
po starciu z policjantami.

Państwo w państwie



 




Jest w mym kraju jakieś "Państwo"
(Tusk, Platforma, Komorowski).
Żyją sobie wielkopańsko.
Mnie pozostawili troski.

Pożyczają. Ja mam spłacać,
moje dzieci oraz wnuki.
Mam im głowy nie zawracać.
Uciszyć złości pomruki.

Jeśli zechce się buntować
i coś mi się nie podoba,
mogą zamknąć mnie, spałować.
Uważać muszę na słowa!

Kraj jest mój. Państwo - nie moje.
Dziwne twarze widzę - obce.
Dla nich jestem głupim gojem
lub faszystą - wywrotowcem.

Zacofanym ksenofobem,
ofiarą, nieudacznikiem.
Kiedyś byłem tu Narodem,
a dzisiaj jestem płatnikiem.

Walczyłem dzielnie o swoje,
lecz zjawili się eksperci.
Kraj jest mój - "państwo" nie moje.
Mam im służyć. Czekać śmierci.

Teraz jest tu Europa,
a niedługo będzie Świat!
Tak jak innych krach mnie dopadł.
Dzielił ludzi: Kasa - Bat!

Przydzielono nas do Bata,
tak na pograniczu Kasy.
Wrzucono na długie lata
do tak zwanej Ciemnej Masy.

W moim kraju jest też "Państwo"
(Tusk, Platforma, Komorowski).
Żyją sobie wielkopańsko.
Mnie pozostawili troski.

wtorek, 20 sierpnia 2013

New World Order










Po Egipcie - Pakistan.
Musharrafa - pod sąd.
Długa jest jeszcze lista.
Tu dyktator, tam rząd.

Nikt być pewny nie może,
gdy przychodzi Porządek.
Nie pomyśl dyktatorze,
że stanowisz wyjątek.

Wszystkich dosięgną zmiany,
kiedy zmienia się Ziemia.
Dziś wypełniasz  ekrany,
a jutro ciebie nie ma.

Najsilniejszym kacykom
w parlamencie, senacie
jerychońską muzyką
drżą kolanka i gacie.

Nowy Porządek burzy
swoje własne podpory.
Ten, kto wczoraj mu służył,
jutro przegra wybory.

Celem jest zamieszanie,
a metodą są zmiany.
Dzisiaj masz zaufanie,
jutro będziesz przegranym.

Festiwale



 









Wszystko jest już festiwalem
wakacyjnym, wielodniowym.
Wynajmuje gmina salę.
Wiesza plakat kolorowy.

Chorągiewki zdobią szosy.
Na Facebooku rosną "Lubię".
Loteria sprzedaje losy.
Wieśniak patrzy. W nosie dłubie.

Występy, pokazy, gale.
Na plakacie - Europa!
Życie toczy się ospale.
Entuzjazm narodu opadł.

Można liczyć na dotacje.
Są pieniądze na kulturę!
Festiwale mają rację!
Wystawi gmina fakturę.

Leśna straż zbierze mandaty.
Wodna ściągnie na benzynę.
Kibola wsadzą za kraty.
Reklama wydźwignie gminę.

Wszystko jest dziś festiwalem.
Innej dobrej nazwy nie ma!
Wyciągnięty władzy palec
najwłaściwszy wskaże temat.

Nad Narwią



 








Są jeszcze małe wioski nad Narwią
zadbane, ciche, spokojne.
Ludziska tam się zbytnio nie martwią,
a życie jest bogobojne.

Schludne obejścia. Pod sklepem rada.
Skończone już sianokosy.
Każdy przystanie. Chętnie pogada
przy płocie, na skraju szosy.

Warszawiak blady wzbudza uśmiechy.
Ciekawość. Jak tam połowy?
Chętnie zaproszą pod swoje strzechy.
Przyjeżdżaj! Tu będziesz zdrowy.

Narew mknie szybko. Wiruje woda.
Przyśpiesza w ostrych zakolach.
Beztroska. Cisza. Spokój. Swoboda.
Bocianów mnóstwo na polach.

Nad wodą czaple. Obok żurawie.
Nurt się z żyłkami siłuje,
lecz trzeba wracać. Już po zabawie.
Znów może kiedyś spróbuję.
 

Windą do nieba



 







Według mapy drogowej
zapewnienia pokoju
idą po linii nowej
do świetności, rozwoju.
Muszą strzelać w meczecie,
bo tam są terroryści,
którzy z wież  minaretu
ostrzeliwać ich przyszli.
Zastrzelili już setki,
a zamknęli tysiące.
To obrońcy pokoju.
To jest jasne jak słońce.
Nie chcą tego, lecz muszą.
Nie ma innych sposobów.
Tak się dzisiaj buduje
dobrobyty narodów.
Tamci stanowią odłam
niebezpieczny i groźny,
Ich natura jest podła.
My - to pokój! (obwoźny).
Bractwo pójdzie do ciupy.
Wojsko wróci do domu.
Wiemy na czym się skupić.
Pokazał nam to komuch.
Potem stół się okrągły
w środek placu wytoczy
i wszystkich z nami zgodnych
świat zobaczy na oczy.
Afganistan oddamy,
a zaczniemy gdzie indziej.
Mapę drogową mamy
i jedziemy z nią w windzie.
Religijni faszyści -
oto pojęcie nowe!
Świat się szybko oczyści!
Będą porządki nowe!

Plan każdemu dostępny.
Ten jest dobry, a ten zły.
Pomyśl - Kto jest następny?
Mam przeczucie... że my!

sobota, 17 sierpnia 2013

Ocieplenie



 













Widziano Ben Ladina
wczoraj, wieczorem, w Hajfie,
gdy chodził po kominach
i psalmy grał na harfie.
Rozmawiał jednocześnie
z pewnym tubylcem z Kenii,
jak szybko, nowocześnie,
Sfinksowi głowę zmienić.
Knowania słyszał Snowden
nad Moskwą w samolocie
i zaraz się poglądem
podzielił o kłopocie.
Zamknięto ambasady
pod groźbą wstrętnych prób.
Królowa w strachu bladym
dwóm gejom dała ślub.
Wskazała pomieszczenie
na szybką noc poślubną.
Wybuchło ocieplenie.
Rozsądnie myśleć trudno.

Goręcej



 








Dla podróżnych - trzeci stopień zagrożenia!
PiS prowadzi jedenaście punktów.
Jutro upał i trzydzieści będzie w cieniach.
O zabitych brak dokładnych jest rachunków.
Rząd - sześćdziesiąt, opozycja - dziewięćdziesiąt.
Zdenerwował się tym nawet sam Obama.
Wczoraj było pewnie pięćset kilkadziesiąt.
Umarł Mrożek dla kultury to jest dramat.
A w kurortach jest bezpiecznie - informują,
tylko z Grecji muszą wracać. Padło biuro.
Ludzie się dziś zagranicą nie przejmują.
Są ciekawi jaki jest dziś kurs euro.
Pani Merkel chce wystąpić jak rozjemca,
a Białoruś do manewrów się szykuje.
W internecie ktoś obraził cudzoziemca.
Będzie protest. Gej paznokcie pomaluje.
Spłonął klasztor. Podpalono trzy kościoły.
Zabroniono zdjęć przesyłać przez komórki,
a miliarder brazylijski został goły.
Tusk na zdjęciu przy fontannie obok córki.
Trzeci stopień - ministerstwo nam odradza.
Jeszcze stopni ma w zapasie chyba więcej.
Są wakacje. Po co ludziom w nich przeszkadzać.
Jedno pewne - od jutra będzie goręcej!
 

Porządek



 









Wojna z Al-kaidą wygląda śmiesznie
i nie ma zbyt wielu racji,
więc chcą ją zmienić bardzo pospiesznie
w starcie religii, cywilizacji.

Gdzie dwóch się niszczy, pali, wybija,
tam trzeci zawsze korzysta.
Czy będziesz przeciw, czy będziesz sprzyjać -
korzysta ten, kto ma dystans.

Kto całą wojnę dawno planował,
potrafił poróżnić strony.
Teraz się jak mysz pod miotłą schował
i siedzi zadowolony.

Tamtych mordują już tysiącami.
Naszym ucinają głowy.
Co o tym myśleć? Nie wiemy sami.
Nadchodzi Porządek Nowy.
 

Jeśli policja strzela do ludzi...



 








Jeśli policja strzela do ludzi,
to jestem przeciwko władzom
i zawsze będzie mój mój sprzeciw budził
ogień podległy rozkazom.

Salwa do tłumów nieuzbrojonych,
do wzburzonego przechodnia.
To mord zwyczajny, a nie obrony.
Okrutna przemoc i zbrodnia.

Nic nie tłumaczy, że innowierca.
Nieważne, co władza powie.
Że czegoś broni, lub coś poświęca,
bo ginie bezbronny człowiek.

Życie to zawsze za duża cena
nawet za nieposłuszeństwo.
Wytłumaczenia żadnego nie ma.
Jedno jest słowo - szaleństwo!

A kto szalony, tego od władzy
z daleka trzymać wypada
i kto wypełnia takie rozkazy
ma w sobie także coś z gada.

piątek, 16 sierpnia 2013

Wybrał Kraków



 













Przez lat wiele mroził śmiechem
czyniąc przyzwoitość grzechem.
Tym najcięższym - prozą życia.
W tej paradzie bez okrycia
każdy z nas uśmiał się z siebie.
Odszedł w upał. Dokąd? - Nie wiem.
Dalej niż Rotschilda Zdroje,
gdzie nie musi żyć za swoje,
oglądać fanfaronady
i jak my schodzić na Dziady.
Pan minister od pogrzebów
pewnie go poleci niebu,
a pan hrabia gafę klepnie,
że dobrze czułby się w piekle.
Zegar tyka na cynika.
Śmiech, krytyka i publika
bywają nad wyraz gorzkie.
Wybrał Kraków, bo był Mrożkiem.

Odpust


 








Buty w ręku na drodze piaszczystej.
Zakładane potem starannie z mozołem.
Żeby wejście było bardzo uroczyste.
Przyklęknięcie przed swoim Kościołem.

A przed ołtarz - często na kolanach.
Z pochyloną przed Obrazem starą głową,
bo Maryja była przez lud ukochana.
Wiedział każdy  - składa kwiaty przed Królową.

A z kwiatami złote kłosy i przybrania
i naręcza większe niż te z mszy niedzielnej.
Chłop szczególne złożyć chciał podziękowania,
za dostatek i obfitość Pani Zielnej.

Po procesji, po jałmużnie dla ubogich,
wśród dzieciarni przepychano się do kramów.
Zapomniano, że buty ściskają nogi.
Było tylko kłębowisko wielkich panów.

W karczmie grała obertasa już muzyka,
a uściski wciąż witały nowych gości.
Wylewności nikt się nie bał, nie unikał,
jaką mają na odpuście ludzie prości.

Każdy wiedział, że po Zielnej chłop szczęśliwy
i szczęśliwy musi być też każdy w chacie.
Dziś wydaje się ten obraz nieprawdziwy,
już go pewnie na wsi polskiej nie spotkacie.

Prowokatorzy



 








Ziemia się pali żydo-komunie.
Prócz prowokacji nic nie potrafi.
Na Naszą Matkę, ( tylko to umie),
złe słowo rzucić, potem się napić.

Taka jest pomoc teraz sąsiedzka,
że się agenta wzywa do płotu
i polskim piśmie władza sowiecka
bluźnić mu karze, a on jest gotów.

Drażnią batiuszkę dawne wspomnienia.
Ich wielka klęska - nasze zwycięstwa.
Wciąż pamiętają, choć świat się zmienia,
że nie słynęli z wielkiego męstwa.

Za to ze strachu i z okrucieństwa
i wobec świata i wobec swoich.
Komunizm to był straszny ciemiężca.
Pragną to ukryć. Wspomnienie boli.

Chcą dzisiaj także, by nas bolało.
W kościelne Święto - kpią ze Świętości.
Jakby im ofiar było za mało.
Jakby ich opór Narodu złościł.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Cmentarz



 









Niewielu chyba dzisiaj pamięta,
że zabraniano nam tego Święta.
Cichy przystanek je przypominał
wąskotorówki do Radzymina.

Mała tabliczka z napisem "Cmentarz".
Drzewa, mogiły, brama zamknięta.
Szara kapliczka w końcu alei.
Długo czekali. W ciszy leżeli.

Trzcina na stawie, łąki i drzewa
sennie szumiały, że milczeć trzeba,
żeby nie drażnić czasem sołdata,
który czołgami wrócił po latach.

Przeszedł po lodzie na rumowisko
i ciężką łapą zagarnął wszystko.
Nie chciał pamiętać wielu tysięcy,
bo w końcu byli to nasi jeńcy.

I tak za bardzo wracać nie chcieli.
a myśmy tylko ten Cmentarz mieli.
Wąskotorówka ostro gwizdała
jakby wiedziała i pamiętała.

Na przekór partii i manifestom
i zasnuwała smugą niebieską
zieleń jak płaszczem Panny Maryji,
wiedząc, że ludzie ten Cmentarz czcili.

środa, 14 sierpnia 2013

Nie uciekniesz...



 









Nie uciekniesz do Egiptu, bo w Egipcie wojna.
Cała strefa okoliczna jest już niespokojna.
I do Syrii się nie schronisz. Możesz stracić głowę.
I Jordan cię nie ustrzeże i drzewo cedrowe.

Posterunków wszędzie pełno. Płoty, druty, mury.
Kamera cię wszędzie śledzi. Oko drona z góry.
I w Betlejem już nie znajdziesz groty dla ochrony,
kiedy gorejącym krzewem rozbłysną Dimony.

Nie uciekniesz na osiołku, ni na grzbiecie muła,
jeśli na moment zawiedzie Żelazna Kopuła.
Nie masz już dawnej pewności, co ci obiecane,
boś zabijał, więził gości, będąc świata panem.

Ameryka jest daleko i sama w kłopocie.
Nie ukryjesz  się w Sezamie. Nie zakopiesz w złocie.
Do kopalni też nie zjedziesz króla Salomona. 
Inni mogą pomóc w biedzie, ale ich przekonaj.

Najsilniejszych może zgubić bezczelność i pycha.
Warto w innych widzieć ludzi, tak się nie rozpychać.
Doświadczenia nic nie znaczą. Jesteś pępkiem świata.
Lepiej już uchodzić było za starszego brata.

Nie uciekniesz do Egiptu, bo w Egipcie wojna...

Znikąd



 








Gdy rozmawia Kałasznikow,
wtedy słów już żadnych nie ma
i współczucia nie ma znikąd.
Nie ma także zrozumienia.

Jeden może się oburza.
Inny mówi - nic nie szkodzi.
Obdarto Anioła Stróża.
Giną zwykle prości, młodzi.

Sto, lub tysiąc - liczba niknie.
Tylko Bóg patrzy dokładnie.
W domu - Boże! - matka krzyknie.
Zapatrzenie w świat upadnie.

Nie ma wówczas zrozumienia
konieczności i powodów.
Rozdzierane są sumienia
zwykłych ludzi i narodów.

Nic mądrego im nie powiesz,
gdy przemawia Kałasznikow.
Czy demon winny, czy człowiek?
Nie usłyszysz prawdy znikąd.

Po wczasach w Egipcie



 










Porządku więcej, czy grozy?
Zbliża się koniec wakacji.
Zwijać należy obozy.
Po ludzku? Jak w demokracji.

Nie pierwsze i nie ostatnie.
To przecież tylko namioty.
Bywa, że sprzeciw upadnie
i czołgi przejadą po tym.

Tak było w Turcji, Pekinie
i będzie tam, gdzie się zdarzy.
Ktoś jeszcze śpiewa "Nie zginie..."
Przemoc ma uśmiech na twarzy.

A przecież jest jeszcze Polska...



 








Ktoś powie - to tylko słowa.
Premier się troszczy o stołki.
Tylko partyjna rozmowa,
Na stanowiskach - pachołki.

A przecież jest jeszcze Polska
i ludzie i przyzwoitość.
Obchody i Święto Wojska.
Nie tylko władza - koryto!

Ktoś powie, że przypadkowo,
po koleżeńsku - partyjnie.
Wyrwało się głupie słowo.
Zabrzmiało jakby mafijnie.

A przecież  to Polski Sierpień
i wielkie Święto Maryjne.
Rocznica bitew i cierpień.
Słowa powinny być inne.

I pamięć i dobro wspólne
szczególnie przez nas chronione,
bo czasy są przecież trudne,
a ideały - zdradzone.

Ktoś powie - to taki premier.
Na luzie i bezpośredni.
Wybaczmy mu uniesienie.
Ja powiem, że osąd przed nim!

Dwie nuty



 








To nie jest moja piosenka.
Ten wybór, sposób i forma.
Oszustwa. Wieczna udręka.
Te konie, wozak, platforma.

To nie jest moja melodia.
Te brudy i kupa miału
i bat nad głową przechodnia.
Dalekie  od ideału.

Pieśń moja na koniu białym
szablą honory oddaje
Rodakom wielkim i małym.
I każdy przy niej powstaje.

I krzyż unosi wysoko,
przy nim proporce, sztandary.
Kierują myśl ku obłokom
mundury, marsze, fanfary.

A tamta jest platformowa.
Ciężka, sprzedajna, krzycząca
i obca - nienarodowa,
kłopoty nam zwiastująca.

A moja staje się - nasza.
Nie dzieli, lecz łączy ludzi.
Pamięta, sławi, zaprasza.
Potrafi ducha obudzić.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Pamiętamy! Potrafimy!










Zachłysnęli się podbojem
i szli tutaj jak po swoje
z rządem, mordem, komunizmem.
Szli odebrać nam Ojczyznę.

Komisarze i czekiści,
bojcy, czerwonogwardziści
i kogo tam nie zebrali,
a w Wyszkowie czekał Stalin.

Palił sobie cygaretkę
i planował już razwietkę,
kogo posadzi w Warszawie.
Miał ją w rękach. Prawie... prawie.

Zachłysnęli się zdobyczą.
Już z oporem się nie liczą.
Pchają się do Radzymina.
I nagle im zrzedła mina.

Co za Legia? Dzieci walczą,
a ksiądz z krzyżem jest im tarczą?
Nie straszne im kulomioty?
A na zapleczu - kłopoty.

Rachunek nie będzie tani!
Lance, szable i ułani.
Naprzód! Uniesiona dłoń...
Bolszewika goń... goń... goń!

Jak pognali - to pognali.
Nie zapomniał tego Stalin
i po wielu, wielu latach.
Zamordował. Ślady zatarł.

I zaczekał, gdy Powstanie...
Zapamiętał tamto lanie.
Wielu pamięta do dzisiaj.
Stąd ta nad Smoleńskiem cisza.

Mówiliśmy - Cud na Wisłą.
Znów nam o cud prosić przyszło
i nie czekać złej godziny.
Pamiętamy! Potrafimy!

Najdalej idące wnioski



 








1.
Rozważmy wnioski najdalej idące.
System trzeba rozwalić! - to jest jasne jak słońce.
To już jest dyktatura o znamionach wolności.
System trzeba rozwalić i wyprosić stąd gości.

2.
To już jest rekonstrukcja, a nie prawdziwa bitwa.
Niby są przeciwnicy, ale to jedna sitwa.
Jeden tylko jest podział rzeczywisty, prawdziwy:
Oszust jest w polityce, wykluczony - uczciwy!

3.
Wszystko to dziwnym zbiegiem utrzymuje się długo.
Obliczeniem, sposobem i sąsiedzką przysługą.
Nie słyszano o takiej wśród najstarszych górali.
Wniosek musi być jeden: System trzeba rozwalić!

Być poetą



 












Być poetą - nic nie znaczy,
tylko czasem myśleć głośno.
Umieć ludziom wytłumaczyć,
skąd im siwe włosy rosną.
Skąd się bierze ucisk gardła,
przyspieszone serca bicie.
Być poetą - nic nie znaczy.
Wy to także potraficie.

Być poetą bardzo łatwo.
Trzeba tylko kochać życie.
Odważnie spoglądać w światło.
Mówić głośno. Nigdy skrycie,
a przynajmniej zrozumiale
i najlepiej tak - od serca.
Na poklask nie liczyć wcale.
Nikomu dziury nie wwiercać.

Być poetą jest przyjemnie.
Każde słowo wraca słowem,
jakbyś wypłynął na głębię
i czuł słów pod sobą mrowie.
Falujących, poruszonych,
wibrujących i rozlanych,
tych przydennych, zatopionych
i tych czułych - ratowanych.

Być poetą znaczy zbierać.
Podrzucać. Zmuszać do  lotu
to, co chciano sponiewierać,
a świat był zapomnieć gotów.
Ludzkie myśli, krzyki, słowa
i ciche pochlipywanie,
by im życie dać od nowa.
I ty próbuj! Jesteś w stanie.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Lato i zieleń za oknem



 












Lato i zieleń za oknem.
Niewiele do życia trzeba.
Niczym są wieści okropne
przy jasnym błękicie nieba.

Przy blaskach i rozświetleniach
w półmroku leśnych zakątków.
Przy śpiących w drzewa podcieniach
wspomnieniach o nieporządku.

Nic nie jest w stanie zakłócić
uczucia wielkiej błogości.
Jakby się człowiek odwrócił
od polityki i złości.

Od rządów i referendów,
obchodów i nawet rocznic.
Od oszustw i argumentów.
Zrób krótką przerwę. Odpocznij.

Smoleńska mgła



 








Wrażenie mam, że każda strona
utajnia różne wiadomości.
Nie chce być żadna posądzona,
że naraziła naszych gości.
A jeśli każda cząstkę skrywa,
a goście milczą jak zaklęci,
to można długo to rozgrywać,
że wszyscy tu nie byli święci.
Wtedy i wina się rozkłada.
Winni są wszyscy, czyli nikt.
Można pokazać na sąsiada,
albo na tego, który znikł.
To kół rządowych tajemnice
i operacje tajnych służb.
Mijają kolejne rocznice,
a nadal milczy każdy grób.

Coraz to inne szczególiki
obrazu nagle nie odkryją.
Różne stosuje się techniki,
a cierpią na tym ci, co żyją.
Zrozumieć nie mogą - Dlaczego?
I opuszczeni wiarę tracą,
że pozostało coś dobrego,
że prawa tu cokolwiek znaczą.
I nasze ludzkie oburzenie
też nie wygląda całkiem szczerze.
Piszę ten wiersz, lecz nic nie zmienię.
Pozostał Pan Bóg i pacierze.
I ta nadzieja w sprawiedliwość,
która się zwie zrządzeniem losu.
Nagradza Bóg zawsze uczciwość
i jestem pewny - znajdzie sposób!

niedziela, 11 sierpnia 2013

Gdzie ludzkie myśli płyną Norwidem...



 








Byłaś Ojczyzno uśmiechem świata.
Wszystkie ekrany pragnęły Cię znać,
lecz czas szybko mija i odchodzą lata.
Dziś rozumiemy - Za wszystko płać!

Byłaś Ojczyzno dla świata troską.
Pomoc Ci słano z najdalszych stron,
kiedy porywem i wolą boską
zrzucałaś jarzmo, zwaliłaś tron.

Byłaś Ojczyzno pięknym przykładem
odważnych ludzi, gorących serc
i świat uwierzył, że też da radę,
że solidarność nie znaczy śmierć.

Ale śmierć przyszła na obcej ziemi,
gdy się po dzieci swoje wybrałaś
i ten dzień jeden - wszystko odmienił.
Znów, jak przed laty sama zostałaś.

Byłaś Ojczyzno uśmiechem świata.
Teraz na świecie nie chcą Cię znać.
Czas szybko mija. Odchodzą lata.
Dziś rozumiemy - Za wszystko płać!

Tylko nam wiara w sercu została
i nasza miłość i stary dom.
To nam wystarczy. Będziesz wspaniała.
Wciąż pamiętamy Mazurka ton.

Gdzie się pod strzechą rodzą Chopiny,
a ludzkie myśli Norwidem płyną,
tam wolność mieszka i my żyjemy
i ten Duch, który nigdy nie zginął!

Będziesz wspaniałym uśmiechem świata!
Radosnym domem przyjaznych ludzi.
Czas szybko płynie. Mijają lata.
Umiemy groźby wszystkie ostudzić!

Komunikat - Zaproszenie

Ten blog: marekgwwa.blogspot.com  pt."Poezja. Wiersze Marka Gajowniczka" licznie odwiedzany na świecie przestano wyświetlać w wyszukiwarce Google o czym powiadomiono mnie stosownym komunikatem. To dość bolesny przykład cenzury. Zapraszam do odwiedzania go naprzeciw zamiarom moderatorów Google Polska.  Marek Gajowniczek

Kult



 





Wyrzucili mnie od razu
ze stron w których jest kultura,
twierdząc, że trzeba mieć pazur
jeśli chwyta się za pióra.
Na dodatek brak mi kultu,
choćby w nazwie lub tytule,
a za dużo w wierszach buntu.
Nie pasuję tam w ogóle.

Wyrzucili mnie z redakcji
telewizji, wydawnictwa,
bo zagrażam demokracji
wypisując zwykłe świństwa.
Na dodatek brak mi kultu,
choćby w nazwie lub tytule,
a za dużo w wierszach buntu.
Nie pasuję tam w ogóle.

Wyrzucili mnie z przychodni,
z poradni i ze szpitala
oświeceni, mądrzy, godni,
którym przepis nie pozwala
tolerować braku kultu,
choćby w nazwie lub tytule,
twierdząc, że zarzewia buntu
nie powinno być w ogóle.

Tylko jeden ksiądz - spowiednik
podnosząc oczy do nieba
uznał, że to chleb powszedni,
pisać można, nawet trzeba
i rozgrzeszył ten brak kultu.
Po ojcowsku mi wybaczył.
Jeśli przesiąkłem do gruntu,
widać Pan Bóg mnie naznaczył.