sobota, 19 października 2013

Gdy umierało miasto aniołów



 







Gdy umierało miasto aniołów
nie zjawił się żaden bóg.
Przerwano nagle talentów połów.
Pielgrzymów wywiało z dróg.

Okrzyki "Holy!" wygasły same.
Powiało nudą z ekranów.
Anioły dziwne, nierozpoznane
stały jak stado baranów.

Przed złotym cielcem boga Oskara
nikt już nie składał pokłonów.
Tylko babunia, zgrzybiała, stara
przyszła tu z miasta aniołów.

Kiedyś na wszystkich była okładkach.
Dla niej był dywan czerwony.
Mówiono o niej - to matek matka.
Pierwowzór filmu ikony.

Napis na wzgórzu biel swą utracił.
Wiatr wykoślawił litery.
Nikt nie podziwiał i nikt nie płacił.
W południe odjechał szeryf.

Tuż po ruinie wież Babilonu
wygasło światło świątyni.
Gwiazdy spadały tu z nieboskłonu.
Dziś błyszczą aktorzy inni.

Czarne diamenty, cyber wodzowie,
rzecznicy i politycy.
Był raj w tym lesie? Nikt tak nie powie.
Anioły śpią na ulicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz