środa, 31 grudnia 2014

Kiedy wystrzelą...


























Kiedy wystrzelą korki Szampana,
petardy wybuchną głucho,
powiem ci tylko - Kocham. Kochana.
Cichutko, szeptem, na ucho.
Potem obejmę mocno ramieniem.
Oczy wzniesiemy do nieba.
Wszystko, co było jest już spełnieniem.
Nowych nam spełnień potrzeba.
Niech nam się sypią iskierek deszczem
do rąk, na włosy, na głowy.
Chcemy być razem. Jeszcze i jeszcze.
Prosimy cię Roku Nowy. 

Nie wypaść z roli





























Trudno jest dziś nie wypaść z roli.
Na bal się golić? Czy nie golić?
Świat dziś dokłada wszystkim lat.
Arystokrata to, czy dziad?

Taka tendencja. Taka moda.
Dwudniowy zarost. Wąsy. Broda.
I nawet ci, których się ceni,
publicznie są nieogoleni.

Masz się ogolić! - mówi żona,
a żonę trudno jest przekonać.
Dziś zarośnięta wyższa klasa,
a ja wystąpię za pariasa.

Nowy Rok



















A w Australii już Nowy Rok.
Rozbłysk rozpalił nad Sydney mrok
i wielkie oczy zrobił koala.
Poszedł w świat sygnał: - Można odpalać!

Największe w świecie ma powodzenie
facet - nie facet w trampkach na scenie,
który do rytmu podnosi nóżki
i pokazuje nam dwa paluszki.

W świetle rac wzniosłych, w laserów blaskach
biodra wygina laska - nie laska.
To, o czym śpiewa - nie ma znaczenia.
Nowy Rok przyszedł, będzie świat zmieniał.

Ludzie masowo wyjdą na place.
Wystrzelą korki. Odpalą race.
Uściśnie w tłumie człowiek człowieka.
Świat bardzo długo na radość czekał.

Nie masz wyboru. Poddaj się chwili.
Trzeba wznieść toast. Kielich wychylić
Za powodzenie! Dobrobyt! Pokój!
Za mniejsze troski w tym Nowym Roku!

wtorek, 30 grudnia 2014

Z lekką chrypką


















Kolejny rok przeleciał szybko
po orbitalnej swej spirali.
Zaznaczył nam się lekką chrypką.
Przydałby mu się pochwał szalik.

Z tym nie najlepiej. Mars na twarzach.
Nie wszyscy roczek ten cenili,
a wielu ciężar kalendarza
przygniótł, albo bardziej pochylił.

Cóż znaczy rok przy latach świetlnych?
Dla przestrzeni kryzysów nie ma.
Galerie są rozbłysków gwiezdnych
i nie wiadomo gdzie ekstrema.

W następny patrzymy z nadzieją
i tak lecimy przez kosmosy,
które nas ziębią, albo  grzeją,
gdy fortuna wyciąga losy.

Bądź nam szczęśliwy Roku Nowy,
chociaż zaczynasz się od zimy.
My w górę uniesiemy głowy.
Gorące iskry wystrzelimy.
 

Koniec świata















Nie chciałem się za bardzo martwić.
Roczek następny - zwykła data,
a wtedy już krążyły żarty
o nadchodzącym końcu świata.

Myślałem, że to zwykłe brednie
i jak wcześniejsze - niesprawdzone,
że świat tak szybko nie polegnie
i nie odleci gdzieś na stronę.

Nagle coś świtać mi zaczyna.
Na sondaży patrzę zapiski.
Pan Komorowski się utrzyma!
Tak! Koniec świata jest już bliski!

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Czas Niewiniątek















Nawet w najdalszy świata zakątek,
w powietrzne drogi i morskie fale
dociera dzisiaj Czas Niewiniątek.
Eter go niesie dalej i dalej.

Nie jest to tylko biblijny wątek,
który zakłócić nam może bale.
To gdzieś daleko. Zawsze - wyjątek.
U nas to wszystko ma mniejszą skalę.

My zwykle święta spędzamy w domu.
Nie w malezyjskim gdzieś samolocie.
Nie pchamy wielkich cystern do promu.
Czasem zrobimy rajd na odlocie.

Czas Herodowy nas nie przeraża,
bo to są tylko kilometrówki.
Na ostrzeżenia mało kto zważa,
a sąd przez palce patrzy na skutki.

Dziś najważniejsze są w świecie straże,
a do Egiptu nikt nie ucieka.
To jest codzienny zestaw wydarzeń.
Wystrzały będą na dyskotekach.

Są gdzieś pustynie. Ludzie bez domów,
którzy by chcieli do kraju wrócić.
Pani minister! Uchodźcom pomóż!
Dziś nie wystarczy im grosik rzucić!

Zawieść potrafi świetna technika
i nie wszystkiemu winna przyroda.
Świat już jest taki, że polityka,
nam się na oczach zmienia w Heroda.

Złotopióry



















Mówili o nim Złotopióry,
bo pisał cudnie. I to jak?
On jednak na to patrzył z góry
i żył właściwie byle jak.

Złościli się znawcy kultury.
Można zmarnować talent tak?
Jaki tam z niego Złotopióry?
To raczej już Niebieski Ptak.

Mógłby słowem przenosić góry.
Odmienić los na jeden znak.
Otrzymał w darze od natury
coś, czego dziś w poezji brak.

Powoli już odchodził w chmury
na zapomniany bardów szlak.
Mówili o nim Złotopióry,
lecz w ustach mieli gorzki smak.

Zostawił tu, jak mało który,
na ziemi odciśnięty znak.
Coś jakby łzy, albo pazury
i zniknął gdzieś. Dobrze mu tak.

niedziela, 28 grudnia 2014

Nie dość...
















Nie dość jeszcze świętowania.
Długi weekend - zwykła rzecz,
a już są podsumowania.
Wszystkie media patrzą wstecz.

Telewizja głośni krzyczy
i wtórują jej brukowce:
Nikt nas nie nauczył liczyć!
Wszyscy dziś jesteśmy w kropce.

Może liczyć nie ma na co,
a było już przesilenie.
Prąd znów włączą. Coś wypłacą.
Powbijamy race w ziemię.

Potem w niebo wystrzelimy
wszystkie naraz o północy.
My się zimy nie boimy!
Wszyscy chętni do pomocy!

Na bezdomnych czeka spanko.
Na bogaczy - noc szalona.
Z miodkiem, mleczkiem i owsianką
przetrzymamy! Nic tu po nas.

sobota, 27 grudnia 2014

Z kąta w kąt















Tłucze się życie z kąta w kąt.
Od jednych świat do drugich świąt.
Od zimowiska do wakacji
i poszukuje jakiś racji
dla których się przez lata włóczy.
Nie może, nie chce nic wykluczyć,
co by je tu uzasadniało
i jakiś cel wypełniać miało.
Czasami bywa altruistą
i chciałoby oddawać wszystko,
a innym razem chce coś mieć
i nie być, jak ten marny śmieć,
postponowane przez rządzących.

Czasem przeszkadza im niechcący
dopominając się uwagi.
Zwykle brakuje mu odwagi,
by jakoś mocniej się zaznaczyć
By ktoś je zauważyć raczył.
Próżne nadzieje. Marne szanse.
Przeszło upadki i awanse,
a ciągle ma nadzieję jeszcze,
że proza życia będzie wierszem
i choć nie wzleci, wyjdzie z nory
i stale nie brak mu pokory
i konfrontacji nie unika.
Jednak na żywot pustelnika
skazuje gruby go kalendarz.

A może jeszcze mnie pamiętasz?
Tamten karnawał? Kulig? Sanie?
Dawno już się zatarła pamięć,
tylko w niej został jeszcze Puszkin.
Otwarte drzwi. Marzną paluszki,
a nikt się w nich już nie pojawi.
Może to czas zimowy sprawił?
Może zmęczenie uciechami?
Po świętach zostajemy sami
i gorzka myśl przychodzi najpierw:
Czemu ten świat aż tak się szarpie,
jak ćma w pajęczej , lepkiej przędzy.
Ktoś słucha? Chyba noc i księżyc
i z niepokojem Anioł Stróż.
I podpowiada: - Zaśnij już.

Przyszła zima do systemu

















Z północy, znad Spitsbergenu,
albo zza Półwyspu Kola
przyszła zima do systemu,
który lać tu wodę wolał.

Wyruszyły stada renów,
a cofnęła się Ebola.
Przyszła zima do systemu.
Czarne drogi - białe pola.

Nie brakło innych problemów,
lecz już taka chłodów rola,
że gdy wejdą do systemu
zmieniają w bałwana trolla.

Biel nas skłania ku dobremu,
jak srebrna aureola.
Przyszła zima do systemu,
by się schłodził. Spokój wolał.

Można pomyśleć samemu.
Czarnowidztwo z głowy- Hola!
Jeszcze jest po świątecznemu!
Stary kocur na piec polazł.

piątek, 26 grudnia 2014

Późna kolęda















Noc się nakryła świąteczną ciszą,
lecz fujareczkę owieczki słyszą.
To ich pastuszek przygrywa Panu,
kiedy już przygasł odblask ekranów.

Graj fujareczko późną kolędę.
Jeszcze w tej szopie z Panem pobędę.
Jeszcze mu zagram. Jeszcze zanucę.
Osioł się w kącie przytulił z kucem.

Niech się uśmiecha przez sen Malutki.
W szopie jest ciepło. Dzionek był krótki.
Wiele dziś osób było przy żłobie.
W świat poleciała o tym opowieść.

Ludzie tu byli. Będą się jednać.
W szopie została ta nutka senna.
Będzie tu czuwać. Jeszcze zostanie.
Nad ranem przyśnie obok na sianie.

A kiedy ranek wszystkich obudzi,
wstanie z kurami, pójdzie do ludzi,
by dobry człowiek ją zapamiętał.
Nucił ją dłużej, a nie od święta.

Goście jadą!


















Do szopki prosto z kaplicy,
potem do nas kolędnicy
jadą już całą gromadą.
Stół nakrywaj matko! Jadą!

Biały obrus. Stos talerzy.
Wszystko ma być, jak należy.
Beczułeczkę tocz z piwnicy!
Jadą! Jadą!  Kolędnicy.

Kolędują. Krew nie woda.
Wiozą diabła i Heroda,
Śmierć i Żyda, dziada z babą!
Już ich słychać! Goście jadą!

Niespodzianka















Do zimy było wiele zastrzeżeń,
a dzisiaj cicho spadł biały śnieżek.
Pokrył ulice. Usiadł na drzewach.
Są białe Święta. Takie jak trzeba.

Ucichły wielkie zachodnie wiatry.
Spadł śnieżek cicho i kraj nasz nakrył.
Tak estetyczną, naszą potrzebą
noc się przejęła, a nawet Niebo.

Krajobraz biały jest oczom miły.
Poprawi nastrój. Doda nam siły.
I Pan Bóg chyba miał na nas wzgląd.
Pięknie ozdobił drugi dzień Świąt.

czwartek, 25 grudnia 2014

Alternatywa














Życie jak pogoda - bywa pokręcone.
Pokój hotelowy i ceny są słone
I wyjazd daleki w przedświątecznej porze.
Zagranica? Góry? A może nad morze?

Zachodni styl życia. Oferty. Reklamy.
Z rodziną? - Najgorzej! Zawsze wyjeżdżamy,
Lecz teraz już wielu namyśla się dłużej.
Pamiętne tsunami przerwało podróże.

Nie lubią tej pory. Coś w nich się sprzeciwia.
Ten zwyczaj jest chory. Nie wszystkich zadziwia.
Niektórych okropnie denerwuje, złości.
W te dni rozumieją, że są tu w mniejszości.

To nie jest wesoła dla nich sytuacja.
Gdy muszą zamilknąć, milczy demokracja,
A to się powtarza przez tak długie lata.
Przy blasku Narodzin nie zdobi ich szata.

Hotel - same gwiazdki i wyciąg i molo
Na chwilę zapomnieć o Świętach pozwolą,
Bo można tu przecież zostać na Sylwestra,
A potem już zagra Owsiaka Orkiestra. 

Życie jak pogoda - bywa pokręcone.
Pokój hotelowy i ceny są słone,
Lecz gdy się tu służy, zarabia i ma.
Nie ma co żałować! Odwieczna to gra.

wtorek, 23 grudnia 2014

Gloria in Excelsis Deo!













Czy ktoś z hrabiów jest Żeleńskich,
Czy ktoś z dziadów jest wileńskich,
Każdy z gminu, lub z wielmoży
jest tak samo dzieckiem bożym.
Ta jednak Mała Dziecina,
spośród wszystkich była inna
i nie tylko z rodowodu,
lecz z przesłania do narodów.
Historia jest w świecie znana.
Opisana i zbadana.
I rabini i Judasze
przytaknęli - Jest Mesjaszem!
Poprzez wieki, poprzez dzieje,
niesie nam, ludziom Nadzieję
na swe miejsce w Ojca Domu.
Nawet i bezbożnik - komuch
widząc życia już kres bliski,
chce mieć pogrzeb katolicki.
Czyś z sukmany, czy z kontusza.
Nikt nikogo nie przymusza,
ale wszyscy jedną drogą
idą w tę szopę ubogą
i składają dziękczynienia
w Noc Bożego Narodzenia
powtarzając jedno zdanie:
Pobłogosław dom nasz Panie!
Świat nasz cały - Boże Dzieło!
Gloria in Excelsis Deo!

Zmokną skrzydła aniołom

















Zmokną skrzydła aniołom.
Niż deszczowy na Ziemi.
I owieczka i gołąb
dach nad głową doceni.
Z wichrowego powietrza
wszystko w kąty ucieka.
Każda grota jest lepsza
i każdej szopy strzecha.

A w gospodach miejsc nie ma.
Ściski przy winie grzanym.
Drąży kraj jeden temat:
Kto zostanie wybrany?
Co wyniknie ze spisów?
Kto króluje? Jak włada?
Nie chce nikt kompromisu,
a tu pada i pada.

Mądrzy ludzie gadali.
Ostrzegali prorocy,
by zachodu nie chwalić
tylko czekać tej nocy,
gdy się chóry podniosą
i rozlegnie się granie.
Znalazł cieśla przed nocą
ciepłe miejsce na sianie.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Święta z Oleńką


















Na Święta do zaścianka
powracają Kmicice.
Po sejmowych łapankach
jest przerwa w polityce.
Już huragan Oleńka
ulice deszczem siecze.
Kmiciców się nie lękaj!
Wracają do miasteczek.
Proboszcz już na kolędzie
odczyta list pochwalny
i jak było, tak będzie.
Zwyczaj stary, normalny,
odpuszczać winy każe
przy wigilijnym stole.
Odstawią kałamarze.
Wiatry wygonią w pole
i śpiewać będą chórem
rodzącej się Nadziei
bez względu na wichurę,
choć nic się nie wybieli.
Naród nasz jest żywiczy.
Domy pachną świerczyną.
Wszystkim się szczęścia życzy.
Kolędy w Niebo płyną.

niedziela, 21 grudnia 2014

Kolęda wykluczonych













Kiedy się pojawia
dobro na Ziemi
idą do Jezusa ludzie wykluczeni.

O których zapomniał
człowiek najbliższy.
Do Pana Jezusa, do szopy przyszli.

Z kanałów,  dworców, 
letnich altanek -
przybyli do szopy uklęknąć przed Panem.

Tak długo czekali
na Twe zmiłowanie.
Ludzi wykluczonych błogosław Panie.

Z ubogich domów
ciągnęli biedni.
Prosić Pana Swego o chleb powszedni.

Z obawą,  lękami
i wielką nadzieją,
czekali na rządy, które los odmienią.

Patrzą na reklamy
i stołów dostatek,
chcieliby się dzielić. Ściskają opłatek.

Jezusie maleńki
w szopie urodzony
błogosław udręki, ludzi poniżonych.

Błogosław też wdowy,
wdowców i sieroty,
choć przynieśli swoje troski i kłopoty.

Bardzo im potrzeba
tego światła z Nieba,
kiedy z ziemską władzą rozmawiać nie da.

Błogosław ich Polskę -
proszą na kolanach.
To wierne mohery przybyły do Pana.

Z nimi patrioci
oraz narodowcy,
ci którzy wśród swoich czują się jak obcy.

Tyś Panem mocniejszym -
ponad ziemską władzą.
Gdy podniesiesz rękę - już sobie poradzą.

My ludzie wierzący.
Zawsze przy Jezusie.
Idziemy do szopy pokłonić Mu się.

Ludzi wykluczonych
Chór Anielski woła.
Będą witać Pana. Idą do Kościoła.

Króluj nam Jezusie
z Matką Swą - Maryją!
Zechciej tę skromniutką kolędę przyjąć.

sobota, 20 grudnia 2014

I dary przynieśli















Warto złożyć pewne sumy
za Opatrzność Bożą.
Może wtedy się rozumy
przy żłobie ukorzą.
Nie było takich problemów
przy odnowie Tęczy.
Wypada dać także temu,
co przy żłobie klęczy.
Zwyczaj stary składać dary
Królom nakazuje.
Wolałby nakładać kary
ten, kto protestuje?
Pragnie, by złoto do złota
za kadzidłem poszło?
Były dymy i sromota
i do czego doszło?
Czas najwyższy głowy schylić,
gdy szlachetna paczka,
tak, jak kiedyś to czynili
krezus i prostaczka.
A Pan ich pobłogosławi
i majętność całą.
Może lepszy podział sprawi
tego, co zostało.

piątek, 19 grudnia 2014

Patrzą na nas z góry



















Odleciał z kraju Dreamliner. Znikły złota sztaby.
Na komisje nadzwyczajne popyt jest wciąż słaby.
Zostały jabłka na drzewach. Trzecie garnitury.
Podsumować roczek trzeba. Patrzą na nas z góry.

Wojna jednak nie wybuchła, lecz są Iskandery.
Źle liczono. Urna spuchła. Rozdano ordery.
Ludzi znowu oszukano. Odprawiono modły.
Wędrujemy drogą znaną. Zaszczytnych i podłych.

Trybunały zaskoczyły świat wielkim odkryciem:
Embrion nie jest doskonały, a więc nie jest życiem!
To, co istnieć samodzielnie na świecie nie zdoła -
nie ma prawa. Szybko więdnie róża bez chochoła.

A kraj właśnie chce świętować Boże Narodzenie.
Co zmienić, a co zachować? Składka w niskiej cenie!
Przestawić musisz antenę na Hybrydę w Święta.
Ratujcie się przed Herodem ludzkie niebożęta!

Bez koszuli? Któż utuli Dzieciąteczko w sianie?
Pismo czuli. Świat popsuli, lecz Ta Noc nastanie.
Niebo całe pojaśnieje. Radość do nas wróci!
Pan przynosi nam Nadzieję. Nie da wciąż się smucić.

czwartek, 18 grudnia 2014

Ludzie wciąż wyglądają jednej grudniowej nocy
















Król przemówił do świata. Zwołał wierne swe sługi,
a za morzem to samo uczynił władca drugi.
Przytaknęli głowami wybitni dziennikarze.
Muszą rzecz skomentować na czołówkach wydarzeń.

Wielka jasność od szopy obudziła pasterzy.
Młodą matkę ujrzeli. Dziecina w żłobie leży.
Słychać w nocy muzykę. Całe niebo jaśnieje.
Wydarzenie niezwykłe. Środek nocy, a dnieje.

Wieść o tych Narodzinach tysiąclecia przetrwała,
a o dwóch przemówieniach na pasku przeleciała
gdy fragmenty wystąpień oglądały miliony.
Jest Królestwo Niebieskie i na Ziemi są trony.

Są też słowa spisane w bardzo różnej postaci.
Jedne z Ducha Świętego, drugie władca opłacił,
żeby tamte o szopie, już nie miały znaczenia.
Chciałby dziś, ziemski mocarz, po swojemu, świat zmieniać.

Choć są wielkie pieniądze, arsenały i plany,
choć jaśnieją reklamy, wykrzykują ekrany,
chociaż trwa pokaz siły oraz pieniądza mocy -
ludzie wciąż wyglądają jednej grudniowej nocy.

środa, 17 grudnia 2014

Z żółwikiem













Nikt ich dotąd nie unika,
chociaż czuje się nieznośnie,
a przecież zrobić żółwika,
a potem śmiać się radośnie,
to niezwykła jest przesada
i bezczelność w takiej chwili.
To za mało: - Nie wypada!
Aż tak bardzo się cieszyli?

Nikt nas dotąd nie przeprosił.
Nie powiedział nikt ni słowa,
tylko władzę swą ogłosił.
Sytuacja była nowa.
My pochyliliśmy głowy,
jakby nic się nam nie stało
i wiele zwyczajów nowych
w domach tu zapanowało.

Nawarstwiają się przed Świętem
wszystkie niedopowiedzenia.
Nasze usta są ściśnięte.
Nie ma także wybaczenia.
Wyczuwamy zawieszenie.
Odsuwamy je od siebie,
a Pan przychodzi na Ziemię.
Gdy zapyta, powiesz: - Nie wiem?

Nasza chata z kraja

















Czekolada pana Petro lepsza niż u Lindta?
Ludzie znowu oczy przetrą. Gra jak w Masterminda.
Tysiącletnie scenariusze, a gwiazdeczka leci.
Bać się nie chcę, ale muszę. Zabijają dzieci.

Sam generał  ludzi straszy: Może na pasterce?
Herodowy plan Judaszy. Świat jest w poniewierce.
Uchodzili do Egiptu przed lat tysiącami.
Powracamy do konfliktów, a Święta przed nami.

Rząd nas wciąga w tę rozgrywkę. Jest wspólna brygada.
Generał uniósł przykrywkę. Bardzo dużo gada.
Ludzie nie są u nas głupi, tak jak w Ameryce.
Biedak u Lindta nie kupi. Nie uwierzy w Szpicę.

Spod przykrywki rytm przygrywki słychać w Ziemi Świętej.
Wiemy, dziać się będą wkrótce rzeczy niepojęte!
My trzymamy się nadziei. Wkrótce się narodzi.
Wszystko razem się nie klei. Trudno już nas zwodzić.

Do rodziny! Do Dzieciny! Wolimy do szopy!
Niech urządza w mediach kpiny reszta Europy.
Gwiazdka jest już niedaleka. Było Mikołaja.
Na Heroda piekło czeka! Nasza chata z kraja!

Moje spotkanie ze Stachurą











Sąsiedni dom i "Osiedlanka", był kiedyś taki lokal,
a w środku on, młoda barmanka, życie w ceglanych blokach.
Potrafił w serce wejść głęboko i przejrzeć je na wylot.
Nie spotkała poety dotąd. Związała myśl w papilot.

Naprzeciw wejścia - biblioteka, a w kącie -  półka, wiersze.
Dlaczego on na świat narzeka? Ona chce czytać jeszcze.
A świat do koła nieciekawy dla Edwatów ( przez t).
Zapadał jednak ludziom w serce, a w nosie miał resztę.

Snuje się życie po Grochowie. Przegląda w starych murach.
Położył się poeta - człowiek. Nad nim lekarz - Stachura?
Potrafi w serce wejść głęboko i przejrzeć je na wylot.
Nie było tej techniki dotąd. Odlot będzie, czy przylot?

Wielkie ekrany, rękawiczki o życiu myśl się splata,
jakby przekładał ktoś stronniczki. Mała różnica w datach.
A świat do koła nieciekawy i poezji nie czyta.
Da się z tym żyć? Czy do naprawy? Wypada się zapytać.

Powiedział kiedyś pan poeta, że świat po nim nie chodzi.
Może nie chodzi, skala nie ta, ale umie uszkodzić.
Choć "Osiedlanki" dawno nie ma, została biblioteka,
a wiersze, które do niej płyną przynosi czasu rzeka. 

wtorek, 16 grudnia 2014

Jeżeli w słowie...



















Jeżeli w słowie kreatywność,
jakie nam wciąż podsuwa góra,
nie ma kreacji jest pasywność
oraz nam wroga kreatura,
która ciężkie kary nakłada
za przekroczenia wydajności -
nie musimy się zawsze zgadzać.
Możemy się na fałsz zezłościć.

Jeżeli w słowie innowacja
nie ma nowego, a jest inność,
a obok zaraz degradacja
i nakaz, przymus i powinność -
to ja mam w nosie takie słowa,
takie przepisy, dyrektywy.
Nie do mnie taka nowomowa,
bo za nią wybór jest fałszywy.

Jeżeli w słowie tolerancja
jest jakieś Ole! Olek, Bolek...
Niech jednopłciowych żeni Francja,
ja bardziej płci różnice wolę
i chociaż straszą mnie Muslimem,
szaleńcem, wojną, terrorystą.
Nie dam wprowadzić się na minę
i mam to razem w d...
Wszystko!

Dokarmianie



















Nie dziwcie się teraz, w zimie, sikorkowym gustom,
bo sikorka, choć Bogatka, musi jadać tłusto
i słoninki potrzebuje, gdy chłody i pluchy,
kiedy jeszcze coś wynajdą w kałużach kaczuchy.
Wrona zawsze się wyżywi i znajdzie padlinę.
Ptakom, które pozostają, pomóż przetrwać zimę.
Nigdzie tylu wygłodniałych, tak jak u nas nie ma.
Czy słusznie, że pozostały? To oddzielny temat.
Inne do nas przylatują z północnego wschodu.
Tu szukają, tu żerują nie boją się chłodu.
Widzą, że tu pieski mają ocieplane budy
i że licznie tu mieszkają ludzie - ptakoluby.

Usiądziemy razem wkrótce


















Nie patrząc na różne zdania,
usiądziemy razem wkrótce.
Nie będzie rozdrapywania
win i zasług w naszej trzódce.

Będzie może komunista,
albo sefardyjski żyd.
Rodzina to wspólna przystań,
a kłócić się będzie wstyd.

Polityka w cień odejdzie.
Znikną rządy i posłowie.
Znacznie milej wszystkim będzie
skupić się na Bożym Słowie.

Dzieci będą patrzeć na nas.
Brać z nas przykład. Może pytać,
a w dzień Narodzenia Pana
w zgodzie winniśmy Go witać.

Adwent to najlepsza pora,
by odsunąć już podziały.
Niech chociaż tego wieczora
uśmiecha się Jezus mały.

Nie czekajmy do ostatka
i wyciszmy nasze żale.
Łatwiej będzie przy opłatkach
podać dłoń, a schować palec.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Błogosławiona














Owce zbiły się w gromadę.
Osioł z pracy wrócił.
Wśród pastuszków słychać zwadę.
Zły wybór ich skłócił.
Troską powszedniego chleba
dzionek ich utrudził.
Jasność z wysokiego Nieba
pragnie zejść do ludzi.

Ukazał się Marii Anioł.
Tyś Błogosławiona.
Nowe czasy już nastaną.
Syn ludzi przekona.

Już w ciemności gwiazda leci.
Zbliża się ku Ziemi.
Trzech Króli rozum oświecił.
Pozostali - ciemni.
Rządzą światem okrutnicy.
Głowy ścinać każą.
Liczą ludzi namiestnicy.
Buntownik pod strażą.

Ukazał się Marii Anioł.
Tyś Błogosławiona.
Nowe czasy już nastaną.
Syn ludzi przekona.

Tron cesarski jest wysoki.
Bliski swoim bogom.
Prawo ciężkie ma wyroki.
Ludzie nic nie mogą.
Pognębieni, przygnieceni,
gdy pałac się bawi.
Jasność zbliża się do Ziemi.
Wkrótce się pojawi.

Ukazał się Marii Anioł.
Tyś Błogosławiona.
Nowe czasy już nastaną.
Syn ludzi przekona.

Czas czekania nie jest łatwy.
Owce niespokojne.
Czarne chmury świat obsiadły.
Terror. Słychać wojnę.
Faryzeusz modły wznosi.
Władca danin żąda.
Szary człowiek przestał prosić.
W niebo nie spogląda.

Nie ma Ducha pośród ludzi
Wschodu i Zachodu.
Jasność z Nieba ich obudzi.
Wkrótce czas porodu.


niedziela, 14 grudnia 2014

Czuwajcie! Bądźcie gotowi.



















Kiedy policja wspiera złodziei
pałując okradzionych,
nie ma już chyba żadnej nadziei
przy rządach potępionych.

A kiedy sądy oszustw nie widzą,
mówią - to rzecz bez znaczenia.
To z Pana Boga otwarcie szydzą.
Tak pozmieniała się Ziemia.

Złodziej złodzieja dzisiaj okrada,
bo nie ma nic sprawiedliwy.
Państwo na państwo zbrojnie napada.
W mediach jest obraz fałszywy.

To nie jest opis fantasmagorii,
ani proroków widzenia.
Dziś przypomnienie: " Memento mori"
niczego w ludziach nie zmienia.

A jednak w wielu ubogich szopach
znowu się rodzi nadzieja.
Zarabia na tym świat, Europa,
a nie ten, co dzisiaj nie jadł.

On jednak czeka. Pierwszy przybieży
i odda ostatnią chustę.
Może on jeden już tylko wierzy,
a serca innych są puste.

Kogo obudzą trąby anielskie?
Kogo niebiańskie chorały,
gdy Złoty Cielec rozparł się cielskiem
na bożym świecie już całym.

Dzisiaj Cesarze, króle, Herody,
wodzowie i namiestnicy
sumień nie mają. Spijają miody,
a prawda śpi na ulicy.

Nie miała miejsca w żadnej gospodzie,
a wkrótce już rodzić będzie.
Patrzysz chrześcijański na to narodzie
i mówisz: - Już tak jest wszędzie!

Ciemność zapadła. Noce są zimne.
Otwórzcie drzwi Jezusowi!
Pora odsunąć już sprawy inne.
Czuwajcie! Bądźcie gotowi.

W państwie Matrixu
















Stwierdzono w państwie Matrixu
świński pomór publicystów.
Rząd przemilczeć sprawę wolał,
bo to mogła być Ebola.
Ta,  jak świadczył ciąg wyników,
przenosi się na rzeczników.
Mogło nie być Teleranka.
Myślano: - Może Hiszpanka
w nowej, madryckiej odmianie,
powoduje zamieszanie,
albo Syndrom Globtrotera
chorobowe żniwo zbiera?
Wpierw znikają publicyści,
potem innych będzie czyścił.

Sprawa pozostała tajna.
W koło wiele świństw i łajna
zamiatano pod dywany.
Po wyborach sfałszowanych
wielu ludzi wyszło z domu.
O torturach kłamał komuch.
Od protestów sąd zatkało.
Stwierdzał, że się nic nie stało
i wszystkie oddalał sprawy,
a pan prezydent łaskawy
obdzielał sędziów premiami.

Poszli w marszu oszukani,
by zniechęconym dać przykład.
Wtedy epidemia znikła
i się sama uleczyła.
Może była, lub nie była.
Czy to prawda? Czas pokaże.
Wystąpiły już sondaże
ogłaszając etap nowy:
Marsze po rozum do głowy,
odkładając pierwszy krok
już w kolejny, nowy rok.

Chuch "Aleksandra"














Miał być huragan.
Miała być polka.
Wichrów przewaga.
Imię od Olka.
Cicho przemknęło
coś przez Aleje.
Było - minęło.
Nic się nie dzieje.

Załopotało
chorągiewkami
i zaszumiało
jak - Chodźcie z nami!
Mocniej, bywało,
wyły tu grudnie.
Plakat zerwało
"W samo południe"

Nie zawsze dobre
są tu prognozy.
Wieje łagodniej
i tylko pozy
się nadymają
wielkich działaczy.
Czy coś ugrają?
To się zobaczy.

sobota, 13 grudnia 2014

Obronili demokrację!
















Obronili demokrację! Już się chwiała.
Wolność mediów teraz jest niezagrożona,
a oszuści z list wyborczych dali ciała.
Każdy widział i mógł o tym się przekonać.

Pokazali swoją siłę na ulicy.
Przekonali, że tu zmienić wszystko mogą.
W pierwszym rzędzie sami znani politycy.
Uśmiech w ekran. Potem poszli swoją drogą.

Sami przyszli. Nikt do tego nie przymuszał.
Teraz głowy im świdruje szum silnika.
Pomęczeni drzemią już w autobusach,
a w Warszawie pozostała polityka.

Idą Święta. Żona czeka. Słupki liczy,
a rachunek, jak w Komisjach się nie zgadza.
Zamiast miło męża witać, znów nakrzyczy.
Trzeba było! Przy marszu się trzęsła władza!

Pokazali! Przemówili! Obronili!
Aktywiści i związkowcy, patrioci.
Na siedzeniach teraz wszyscy się skulili.
Silnik warczy. Nitkę szosy księżyc złoci.

Polak po szkodzie











Są wielkie różnice w w sposobie patrzenia.
Jeden marsz - transmisja. Drugi - do więzienia.
Ten marszem systemu, a tamten - młodzieży.
Każdy służy czemuś. W co innego wierzy.

Jeden idzie cicho. Sztandarami wiewa,
a drugi z maskami. Iść - znaczy się nie bać!
Jeden można obśmiać głupim komentarzem,
a drugi rozgonić wodą, pałą, gazem.

Który stan wojenny bardziej przypomina?
Wystarczy popatrzeć po rządowych minach.
Z tego dzisiejszego żarty sobie stroją,
a własnej młodzieży, po prostu, się boją!

Można się sprzeciwić podniesieniem ręki.
Wystąpić w obronie może Bolek Cienki.
Wszystko może zmienić jednej kartki siła.
Wielka rzesza ludzi w jej siłę wierzyła.

Teraz idą w marszu. Znowu na coś liczą.
Przyszła ta część starsza. Stoi przed mównicą
w obronie wolności oraz demokracji.
Czy zmienią po szkodzie zapis Ordynacji?

Nie zmienią! Nie będą sędzią własnej sprawy.
Silniejsza od kartki jest siła ustawy.
Już dziwne sondaże wynik moderują,
a Polak po szkodzie w żart przestrogi ujął.

Cierpliwość
















WYRÓŻNIENIE W KONKURSIE LITERACKIM SOLIDARNYCH 2010
Cierpliwość

Ten, kto nie był spałowany i skopany,
ten, kto nie wie czym nienawiść jest, czym strach -
tylko taki czas świętuje zapomniany.
Generałom pod więzieniem bije w dach.

Kto nie nosił, nie przewoził i nie chował,
nie przemycał przez rogatki i kordony
i nie widział roztrzęsionych luf przy głowach -
może dzisiaj generałom bić pokłony.

Ten, kto drogi nie zastawiał transporterom,
kogo nigdy nie ściśnięto w drzwiach kościoła,
kto nie widział jak rozjeżdża tłum eszelon -
może myśleć, że wybaczyć łotrom zdoła.

Kto nie grzebał, kto nie żegnał, nie rozpaczał,
kto nie pytał, ale głowę w piasek chował,
kto zapomniał o więzionych i tułaczach,
może dzisiaj opowiadać i świętować.

A kto widział i kto poczuł i wycierpiał,
kogo jak psa tu ścigano po ulicach,
kto korzyści nie otrzymał i nie czerpał,
ten nie będzie głowy wznosił przy tablicach.

Wiersz przeczyta. Łzę uroni na wygnaniu.
Powie dzieciom, co to znaczy sprawiedliwość.
Głowę spuści zamyślony na kazaniu
i pomyśli, że świętością jest cierpliwość.

piątek, 12 grudnia 2014

Cztery mile za piec













Przemarsz dziwnych i naiwnych.
Zupełnie bezradnych.
Tych, którzy doznali krzywdy.
Zmian nie będzie żadnych!

Niech zobaczą instytucje,
że takich jest dużo.
Koronkowe rewolucje
niczemu nie służą.

Wyprowadzą tylko ludzi
 jak fujarka szczury.
Ktoś za późno się obudził.
Strateg z samej góry.

Łyk herbatki po obiedzie
dobry na jelita.
Naród ciągnie, idzie, jedzie.
Ufa i nie pyta.

Przemarsz dziwnych, pognębionych
tylko katar złapie.
Sprzeciw został wywieziony
cztery mile za piec.

Można znieść






Jeszcze można bardzo wiele znieść,
a proszono was - "Ducha nie gaście!"
Komorowski - pięćdziesiąt sześć.
Duda - siedemnaście!

Oszukanym naiwniakom cześć!
Krzyż Zasługi dać eurofederaście!
Komorowski - pięćdziesiąt sześć.
Duda - siedemnaście!

Stara babcia zacisnęła pięść,
bo z kolejki do lekarza wyszła właśnie.
Komorowski - pięćdziesiąt sześć.
Duda - siedemnaście.

Po co było tam w ogóle leźć?
Wybraliście! Teraz nie grymaście!
Komorowski - pięćdziesiąt sześć.
Cuda - siedemnaście.

czwartek, 11 grudnia 2014

Kilometrówka


















Powstają wciąż nowe słówka.
Na przykład - kilometrówka.
Bardzo dobrze się kojarzy
i uśmiech wzbudza na twarzy.
Choć należna, przydziałowa
jest już znana i nienowa.

Człowiek miewa swe potrzeby.
Bóg wie gdzie i Bóg wie kiedy,
choć by udał Światowida,
nie ma rady - trzeba wydać,
a potem od tego chcenia
problemem są rozliczenia.

Skoro korzystają wszyscy
w sposób nie bardzo przejrzysty,
to i poseł chyba może
w trasie, za domem, na dworze.
Dla posłów - kilometrówka,
a dla posłanek jest zrzutka?
O czym wówczas mówią one?
Dziś potrzebny mi kilometr?













środa, 10 grudnia 2014

Dzieciom przedszkolnym w Węgierce

















Święty bardzo jest zajęty.
Roznosi prezenty.
Świętych polub!
Już w przedszkolu
grają instrumenty.
Dziś Krasnale
mają bale.
Uciecha jak w raju.
Niech tych święceń
będzie więcej!
Przychodź Mikołaju!

Życie uwiera















Życie uwiera.
Oczy otwierasz,
a w świadomości prześwicie
jakaś cholera
już się wydziera:
Musicie!
Musicie!
Musicie!

Złość w sobie dusisz.
Nie chcesz, a musisz.
Przymuszą cię trybunały.
Własne cię państwo
wpycha w poddaństwo.
Poza tym świat jest wspaniały!

Masz tylko prawo
bić władzy brawo.
Wyłącznie! Takie jest życie.
Usłużna sfera
bez przerwy gdera:
Musicie!
Musicie!
Musicie!

Przewiduj z góry,
że są tortury.
Komisje o wszystkim wiedzą.
Dawno już prawda
poszła do diabła.
Media ci wszystko powiedzą.

Życie uwiera.
Sumienia zżera
więzionym na swej orbicie.
Pieniądz - przechera
świat sponiewierał.
Musicie!
Musicie!
Musicie!

Życie jest wieczne,
choć niedorzeczne.
Ma swoje ramy i prawa.
Ty pilnuj swego!
Nie chciej niczego!
Tak przewiduje ustawa.

Przeszło życie swoją drogą




















Powiedzieć niektórzy mogą:
Przeszło życie swoją drogą.
Przebiegło i przeleciało,
jakby życia miało mało.

Przeszło życie niecierpliwe.
Ciekawskie, wszystkiego chciwe.
Na oślep przed siebie gnało,
jakby czasu miało mało.

W dzień powszedni oraz w święta,
nie zwalniało na zakrętach
i wciąż mu się wydawało,
że wiedziało, gdzie zmierzało.

Nikt powstrzymać go nie zdołał.
Nie ostrzegał i nie wołał:
Zwolnij trochę i nie szalej!
Może zawędrujesz dalej.

Teraz życie ma zadyszkę.
Ostatnią mija kapliczkę.
Nie może tu z wami zostać.
Dalej przed nim droga prosta.

Już nie biegnie, lecz kuśtyka.
Coraz bardziej się potyka.
Marzył mu się lot wysoki.
Pojawiły się obłoki.

Teraz jedno ma pytanie:
Po co było takie gnanie?
Nie musiałoby narzekać.
Mogło usiąść i doczekać.

Strachy na Lachy



















Czy to zjawa w złej godzinie?
Czy coś skrzypi w starym młynie?
Czy ktoś włosy rwie dziewczynom?
Nie! To pędzi Pendolino!

Czy to bulgot w starym garnku?
Czy to gałąź spadła w parku?
Czy huraganem powiało?
Pendolino przejechało!

Czy to cud oblicza zmienił?
Czy przybyło im w kieszeni?
Wczoraj biedni - dziś bogaci?
Nie! To rząd za wszystko płacił!

Czy to puszki pod kościołem?
Czy koszernych problem z wołem?
Czy coś sypią nam na głowę?
Nie! To tylko idzie nowe!

wtorek, 9 grudnia 2014

Jak po grudzie
















Odpłynęła piosnka rzewna.
Dziś nikomu niepotrzebna.
Panowała cisza głucha.
Nie chciano już śpiewu słuchać.

Media krzyczały donośniej,
więc modlono się bezgłośnie
o uznane królowanie.
Pozostało nam czekanie.

Jak po grudzie idą grudnie.
Tylko słońce świeci cudnie.
Problemów jest wszelkich mnóstwo.
Z nadzieją czeka ubóstwo.

My wierzymy tylko w jedno,
że pojawisz się na pewno.
Wtedy pójdzie władzy świta
razem z nami Ciebie witać.

Życie nasze tak wygląda,
jak te kapy na wielbłądach,
jak te gwiazdy i korony.
Jak uśmiech zadowolonych.

Ale ty wiesz dobrze Panie,
że to oczu odwracanie,
żeby ludziska przysnęli.
Nie czekali i nie chcieli.

Zadzwonią na kościele
















Przy rynku kościół.
Cmentarz.
Nitka szosy wśród drzew.
Dolina.
Rzeka kręta.
Pola.
Na łąkach krzew.

Zadzwonią na kościele
za wszystkie twoje lata.
Krzyż stanie.
Słów niewiele
i pojawi się data.

To miejsce jest przepiękne.
Piaseczek suchy, złoty.
Na skarpie wysunięte
nad troski i kłopoty.
Nad wszystko, co przebrzmiało
w tu śpiących pokoleniach.
Patrz na to, co zostało
i jak się będzie zmieniać.

Nad studnią Matka Boska
ku tobie składa dłonie.
Ta ziemia, dom twój, wioska -
to nie jest jeszcze koniec.
Nie będziesz już, być może
komosy rwał królikom.
Anioł ci dopomoże,
bo nie przychodzisz znikąd.

Przy rynku kościół.
Cmentarz.
Nitka szosy wśród drzew.
Dolina.
Rzeka kręta.
Pola.
Na łąkach krzew.

A dalej kraj przepiękny.
Zieleń się styka z niebem.
Gdziem kończą się zakręty?
Ty wiesz już, a ja nie wiem.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Podział











Wciąż pogłębiają się różnice
tak w życiu, jak i w polityce.
Elita uwag nie chce wtrącać.
Nie rozmawiamy o pieniądzach!
Za to inna wielka gromada
o rozliczeniach tylko gada
gestykulując ponad miarę.
Te podziały są bardzo stare.
Żartuje lichwa o narodzie:
Niech uczy się chodzić po wodzie
i koniecznie w samych skarpetkach,
lecz czasem spadnie awionetka,
a nawet wielki odrzutowiec.
Przez wszystkich wtedy przejdzie mrowie.
Różnice wówczas są przy zwrotach.
Już obcy konwój do nas dotarł,
a z naszego zrezygnowano.
W zamian są lody z bitą pianą.
Lody kręciła pani Lodzia
i bardziej się pogłębił podział
na wybrańców z państwową kasą
i tych wygnanych. Bóg wie za co?

Dla wszystkich jest Godzina Łaski
i podział, cienie oraz blaski
odchodzą z oczu na plan dalszy.
Dla wszystkich może nie wystarczy,
lecz wzajemnie wybaczać trzeba!
Taka jest przecież wola nieba,
o co stale przecież prosimy:
Wybacz nam Panie... jako i my...

niedziela, 7 grudnia 2014

Czas nadchodzi














W wielkim partyjnym zamęcie
zapomniano o Adwencie,
a głównie osoby starsze
zwołują innych na marsze.

Ludzie bardzo są wzburzeni
złymi rządami na Ziemi
i nie chcą cierpliwie czekać.
ani żadnych spraw odwlekać.

Święta dla nich są świętami.
Przedtem chcą pokazać sami
ilu ludzi partiom wierzy.
Zwołują się. Któż przybieży?

Obietnica - obietnicą.
Przemarsz wstrząsnąć ma ulicą
i właściwie nic nie zmieni,
lecz będziemy policzeni.

A Pan Bóg nam czas odmierza.
Kryzys dusze ludziom przeżarł
oszustwami i Herodem
postępując źle z narodem.

Płonie świeca adwentowa.
Człowiek własne myśli chowa.
Na wszystko się nie chce godzić.
Zagubił się. Czas nadchodzi.

sobota, 6 grudnia 2014

Zagubieni na Gubienki
















Nad ulicą Gubienki martwa panuje cisza,
bo i o tym Gubience mało kto u nas słyszał,
ale w tej okolicy nadal toczy się gra,
a kto grę chciał zrozumieć, ten pożyje, bo ma.

A nie mają ci wszyscy, co uwierzyć nie chcieli.
Może się pogubili, wyobraźni nie mieli.
Może się pogodzili, że nikt prawdy nie powie.
Nad ulicą Gubienki teraz cicho jak w grobie.

W takiej ponurej ciszy można zgubić Gubienkę,
tak jak się zapomniało o tym pułku piosenkę,
który sam był specjalny i miał hangar niezwykły,
ale ślady konstrukcji rozebrano i znikły.

Kto chciał o tym zapomnieć i powstrzymał domysły,
może dzisiaj się chwalić swoim umysłem ścisłym.
Częstym gościem jest w mediach. Żaden sąd go nie skaże.
Chwali go Wikipedia. Omijają pałkarze.

Ale ten, kto pamięta, o tym pisze lub gada.
Zdenerwować rząd może, lub któregoś sąsiada.
W końcu sam się wystawia poza nawias społeczny
i nikt go, jak Gubienkę ulicą nie uwieczni. 

Nawet ludzie najbliżsi, przyjaciele, rodzina.
Zaczynają powoli sprawę tę zapominać
i już podają rękę i siadają do stołu
z tymi, którzy zabrali aneks do protokołu.

Może kiedyś, w przyszłości, gdy los kartę odwróci,
ktoś popatrzy inaczej. Nowe światło ktoś rzuci.
Jakiś drobiazg odsłoni, który dzisiaj przeszkadza.
Może kiedyś... bo dzisiaj najważniejsza jest władza!

Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś













Może pechowy los to sprawił,
lub niefortunnych zdarzeń splot.
Może ktoś nami się zabawił,
lub trafiliśmy kulą w płot.
Może przypadek nieszczęśliwy.
Niezamierzony błahy błąd.
Może to jednak dziw nad dziwy,
albo skutek jazdy pod prąd?

Może to ludzkie przeznaczenie.
Może potknięcie się o próg,
albo czegoś niedocenienie,
lub coś, co człowiek zrobić mógł?
Może rzucono tu psa urok,
albo wbito szpileczkę voodoo?
Może za bardzo szło się górą,
w dolinie nie dostrzegło cudu?

Może to wszystko, lub coś z tego
i gdzieś tam tkwi ukryta racja,
a jednak mylisz się kolego!
Wyjaśni wszystko recytacja:
"Niech ryczy z bólu ranny łoś,
Zwierz zdrów przebiega knieje.
Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś,
To są zwyczajne dzieje."









Czemuż płaczecie?














Czemuż płaczecie licznym gronem?
Po cóż ten wielki potok łez?
Coś zacznie się. Coś jest skończone.
Tak było, będzie i tak jest.
Te łzy są bardziej wam potrzebne.
Po was tak samo płakać będą.
Modlitwy wznoszone, podniebne
zbiją się teraz w prośbę jedną
o łaskawość i spokój duszy,
a dla was ziemskie zmiłowanie.
Ktoś w drogę ostatnią wyruszył.
Zabiera wasze pożegnanie.
Smutek zostanie tu na ziemi.
Modlitwy mu rozjaśnią drogę.
Gdy przyjdzie czas i my pójdziemy.
Pocieszyć bardziej was nie mogę.

piątek, 5 grudnia 2014

Nie doczekał















Boryna wiosny nie doczekał.
Na żwirowiska patrzył krzyże.
Czasem zaciśnie złość człowieka.
Przy krzyżu jest do Boga bliżej.

Spędzał tam dnie a nawet noce.
Zdarzało się, że miał widzenia.
Nowej sprzeciwiał się epoce
i wiele miał do powiedzenia.

To od papieża -"Brońcie krzyża!",
usłyszał nakaz i pilnował,
lecz czas zimowy już się zbliżał
i chłód się pokazywał w słowach.

Złe przyszły czasy dla Boryny
i dla związkowców, jak on starych.
Zapominano dawne czyny,
z mgieł rannych wychodziły mary.

Opar był groźny i nieznany,
być może stanowił przyczynę.
Do walki może był za stary.
Któż będzie pamiętał Borynę?

Z reklam














To się wszystko dzieje gdzieś tam
i nic ciebie nie kosztuje.
Świat dostatnio żyje z reklam.
Nie daje i nie ujmuje.

Swoje życie masz za darmo,
a na lepsze patrzyć możesz.
Dziś reklamy świat wykarmią.
Wciąż jest taniej, a nie drożej.

Darmo pędzi Pendolino.
Polityka zwiedza świat.
Wybór był, ale już minął.
Powtórka za kilka lat.

W szpitalach rozdają wiersze,
bo o uśmiech w końcu chodzi.
Horyzonty są dziś szersze.
Ludziom lepiej się powodzi.

Można pisać biografie
i zamykać etap dziejów,
bo przy żłobie na kanapie
roi się od dobrodziejów.

Wszędzie czerwone czapeczki.
Na dole obwódka biała.
Rozliczono już wycieczki
i paczka wyszlachetniała.

Pora na wyczekiwanie.
Bądź cierpliwy - stół zastawisz!
I jak było - tak zostanie.
Bóg się rodzi i świat zbawi.

Będzie pogrzeb i wesele.
Takie życie czas nam przędzie.
Potrzebujesz tak niewiele.
Piszą dla ciebie orędzie.