poniedziałek, 6 stycznia 2014

Pod Złamaną Brzozą



 










Na wąziutkiej ulicy Brzozowej,
gdzie się ściana opiera o ścianę.
Między stare wciśnięto nowe
kamienice dobudowane.

Jakby chciały pozostać ukryte.
W tło wtopione wystrojem i murem,
lecz ich szyldy są znakomite.
Tu się tworzy www.culture.

Zwykle w czwartki o późnej godzinie
przybywają na Starówkę bracia.
Nie w habitach. Nie w pelerynie,
ale w całkiem zwyczajnych gaciach.

Czasem widać na nich fartuszek,
który zwykle jest raczej schowany.
Przyszli sprzedać tu pokątnie duszę
i demonom układać peany.

Niby zwykli muzealnicy,
ale bardziej od innych dyskretni.
Właśnie tu na Brzozowej ulicy
tworzą świat wyobrażeń i bredni.

Niby znawcy literatury
i kustosze wiedzy tajemnej
na Starówce schowani za mury
oglądają twarze strony ciemnej.

Przyglądają się bardzo uważnie
odczytując najmniejsze znaki,
a na koniec niezwykle poważnie
dzielą sławę wśród twórców pętaki.

Kogo swoim opatrzą znakiem
i pieczęcią przyłożą kopyta,
ten zostaje w mig rajskim ptakiem.
Od tej chwili świat  jego już czyta.

Kogo jednak zamuli Brzozowa,
Lawendowa lub Przemysławka,
ten się nigdzie już nie uchowa,
bo decyzja jest krótka: - Wysiadka!

Na wąziutkiej ulicy Brzozowej
nikt nie patrzy w horyzont szeroko,
ale z kąta sali wykładowej
wciąż na sztukę jedno łypie oko.

Nie zamyka się nawet na chwilę,
nawet kiedy już bracia wychodzą.
Przez to talent wyczuwa na milę.
Wie gdzie wiersze najlepsze się rodzą.

Kto jest wrogiem, a komu dać szansę.
Kto się nigdy z klepiska nie wzniesie.
Ich przychylność się równa z awansem
w wydawnictwach i w interesie.

Pognębili już Mickiewicza,
choć jest tego Muzeum patronem.
Innych nawet nie wolno wyliczać.
Opuścimy milczenia zasłonę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz