niedziela, 31 sierpnia 2014

Szli nie raz tą samą drogą













Kombatant i bojar z chłopem
ruszają na Europę
jako ludziki zielone
w konwoju lub eszelonem.

Terrorysta z piwożłopem
idą na tę Europę.
Na zielonych mkną tankietkach
ochotnicy i razwiedka.

Runą zielonym potopem
na Zachód, na Europę
bić faszystę i Banderę!
Swołocz i wszelką cholerę!

Są rakiety i jest siła.
Potęga się odrodziła.
W każdym ręku kulomiot!
Po swoje idą! Wpieriod!

Był z Giermańcem dogawor.
Wie, co czyje z worem wor.
Nikt ich dzisiaj nie zatrzyma.
Pójdą nawet do Berlina!

Propagandy biją dzwony.
Ucieszył się Plac Czerwony.
Wstawaj z łóżka Iwanuszka!
Woła ciebie Car - Batiuszka!

Idziemy na Europę!
Kombatant i bojar z chłopem.
Rezerwiści, Afgańczycy!
Ojczyzna znów na was liczy!

Przyjdą? Jeszcze są daleko.
Spoglądamy. Oczy pieką,
bo zakręcić mogą gaz.
A co dalej? - Szli nie raz!

Na zachód! - Tą samą drogą.
Znają ją... i znowu mogą!!!

Podzwonne
















Prawdy nie ma. Mądrych nie ma.
Został nam bolesny temat.
W murze znów wyrosła krata,
a żar sporu pamięć zatarł.

Gdzie są dawni wojownicy?
Niezależni. Bojownicy.
Tropiciele od przecieków.
Znawcy afer, dziejów, wieków.

Bezowocnie ich szukacie.
Wszyscy dziś są na etacie.
Opłacani za milczenie.
Blogosfery dawnej cienie.

Internet bardzo się zmienił.
Oni chodzą już po ziemi.
Opuszczone mają skrzydła.
Białe ptaki - dziś straszydła.

Ktoś ich wszystkich chciał jednoczyć.
Teraz - przejrzeli na oczy.
Poprzestali na zadatkach,
rozumiejąc czym jest klatka.

Znowu wszystko jest totalne.
Niebezpieczne i zapalne.
Własne zdania i poglądy
potrafią wyceniać sądy.

Prawdy nie ma. Mądrych nie ma.
Został nam bolesny temat.
W murze znów wyrosła krata,
a żar sporu pamięć zatarł.

Najważniejszy jest kompromis!














Są układy i powody.
Reszta to jest lanie wody.
Trafi się pigułka gorzka -
komunistka, mokra Włoszka,
a Donaldy i Hermany
mają okpić oszukanych.

Są różnice i podziały.
Dyktat wielkich. Wyzysk małych.
Bogaci i niebogaci.
Przeliczniki - Kto, czym płaci?
Zakazy i strefy wolne.
Zmiany szybkie i powolne.

Połączenia i rozpady.
Problemy... że nie da rady!
Korporacje ponad głową.
Jest też zdrowo i niezdrowo.
Była Oda do radości.
Putin wszystkich wojną złości.

Ścierają się różne racje.
Sukcesy. Kompromitacje.
Nierówny podział dotacji.
Jest też kpina z demokracji.
NATO - układ rozbrojony
z pałką dla rządów obrony.

Najważniejszy jest kompromis.
Zgoda. Unik. Kłamstwo. Pomysł.
Spryt i przenikliwość lisia.
Jak to ciągnąć? Aby dzisiaj!
Po to właśnie imć Szef Rady
głowę ma nie od parady!
Nadszedł właśnie jego czas.
Zwodzić innych... już  nie nas! 

sobota, 30 sierpnia 2014

Dym się po ściernisku ściele
















Wielkie medialne balony.
Znikły marsze poskromionych.
Rozpędzili je pajace
sikający pod pałacem.
Wróciły "i czasopisma".
Przed prokuratorem pismak.
Historycy płacą grzywny.
Partie śmieją się z naiwnych.

A balony się unoszą
i nowe rozdanie głoszą.
Przed komisję Antoniego!
Chcemy rządu technicznego!
Wyciągnijmy taśmociągi!
Zamknąć drzwi! Będą przeciągi!
Prezes może zachorować!
Sytuacja jest już nowa.

Na bezrybiu i rak ryba.
Jak ten nowy się nazywa?
Transportowcy straszą strajkiem.
Wojna? - Znamy już tę bajkę.
Sankcje szans nie dają wsi!
Odbudujmy WSI,
bo jak nam zakręcą gaz,
to powiozą także nas!

Malezyjskie samoloty
mają dalekie przeloty.
Mogą zniknąć całkiem z oczu,
jak ten gość, który coś poczuł,
ale było już za późno.
Na najwyższych stołkach luźno
zrobiło się tu w szeregach.
Radość odpadła w przedbiegach.

Niepewność wszystkich przygniotła.
Szukają - gdzie jest ta miotła,
a ją wyrzucili z ligi
i zostały nam podrygi
na okrągłym starym stole.
Nie ma rogu. Przyjdź chochole.
Zapraszamy na wesele!
Po ściernisku dym się ściele.

Grzeczna dziewczynka














Długi weekend przed nami.
Wyjechała rodzinka.
Jest samotnik z kotami
oraz grzeczna dziewczynka.

Czasem jeszcze tak bywa,
chociaż grzecznych dziś mało.
Wielu grzeczność ukrywa,
ale coś tam zostało.

Koty chcą, by je głaskać
delikatnie po brzuszkach.
Proszę, pan będzie łaskaw -
mówi grzeczna dziewuszka.

Nie zostawi nas samych,
bo ma czułe serduszko.
Są ciekawe programy.
Wielki fotel z poduszką.

Jest też głośne mruczenie,
kiedy wszyscy są syci.
Takie osamotnienie
może nawet zachwycić.

Weekend jest bardzo długi.
Szczęścia - tylko drobinka.
Są sąsiedzkie przysługi
i ta grzeczna dziewczynka.

Nie wypada narzekać.
Nadużywać nie można.
Na powroty poczekać
bez ogniska i rożna.

Kilka świeczek na stole.
Śmiech w pikantnych wspominkach.
Taki weekend ja wolę
i ta grzeczna dziewczynka.

piątek, 29 sierpnia 2014

Wytrzymamy!

















Żarty wzięli do Brukseli.
Przeżyjemy na makreli
i na jabłkach spadłych z drzew.
Własny jeszcze mamy śpiew.
Nie będziemy jodłowali,
choćby cały rząd zabrali.
Różne tu bywały dzieje.
Okupanci i złodzieje.
Pruskie, ruskie i ubeckie,
trzymające się za kieckę,
ciemiężące Naród lichwą,
czyniące Go Głodną Litwą
i przyginające prawem,
groźbą, długiem i zastawem.
Przechodziły tu Potopy
z każdej strony Europy.
Przeżyliśmy! Przeżyjemy!
Nauczono nas. Umiemy
z kolan wstawać po komunii.
Tacy sami.  Z Polski dumni
i z pogrzebu i z wesela.
Niech zabiera nam Bruksela
tych, co czują, co się święci.
Resztę umiemy prześwięcić.
Są jeszcze w domach kropidła.
Uniesiemy się na skrzydłach,
gdy reszta zmierza do wojny.
Wytrzymałym, bogobojnym
pomoże Jasna Królowa.
Wytrzymamy! Boże Prowadź!

Jeszcze ufam. Jeszcze wierzę...















Jeszcze ufam. Jeszcze wierzę,
że być może i papieżem
w trudnych czasach - trudno być
i zanosząc swe pacierze
zdecydować w dobrej wierze:
Czas powstrzymać zabijanie! Trzeba bić!

Jeszcze ufam. Jeszcze wierzę,
że narzędziem są żołnierze
i sumienia zwieszają na czas wojny.
Nieprzyjaciół nie miłują,
ale ścieżki nam prostują,
a odpuszczą wszystko im w czasie spokojnym.

Jeszcze ufam i pamiętam.
Wojna to jest rzecz przeklęta,
a najgorsze religijne są pogromy.
Powstrzyma się tylko święty,
kiedy taki świat przeklęty
i Nasz Papież się nie godził - wyświęcony.

Dzisiaj inne są apele,
chociaż padło już słów wiele,
wiele modlitw o wzajemne miłowanie.
Islam Europie grozi!
Postawmy tamę powodzi!
A ty czego nas uczyłeś kiedyś Panie?

Jeszcze ufam. Jeszcze wierzę,
że to wszystko w dobrej wierze,
że tu wszyscy są grzesznymi, nie świętymi
i policzka nie nastawią
tylko zniszczą i zagrabią.
Gdy zwyciężą to pokutę będą czynić.

Może to są prowokacje,
nie Drogi Krzyżowej stacje.
Może media potęgują zagrożenia.
Czego nas uczyłeś Panie?
My wyznawcy - chrześcijanie
już nie wiemy, z czym tu mamy do czynienia.

Wiemy o prześladowaniach,
o cierpieniach, zabijaniach
za Ten Znak - nas uprzedzałeś w swoich słowach,
ale teraz jest wezwanie:
Powstrzymać to zabijanie!
Wielka wojna już właściwie jest gotowa.

czwartek, 28 sierpnia 2014

List do Skrzetuskiego












Piszesz mi Janie: "Życie jest tanie
na Dzikich Polach.
Wdarła się horda. Ruszyła Orda
do Mariupola",
a u nas radzą, czy pomoc dadzą,
gdy tyle złego.
Czas wolno płynie przy dobrym winie
u Sobieskiego.
Coś się wydarzy. Naszych husarzy
pałac szykuje,
ale wśród rajców jest wielu zdrajców.
Rada paktuje.
Już do Kamieńca żadnego Niemca
się nie zaciągnie.
Przez jakieś duchy chodzą złe słuchy
o waszej wojnie.
"Mimo oręża - dzicz tam zwycięża" -
w twym liście czytam.
Wielu już rzecze, że się przywlecze.
Martwi się Rzeczpospolita.
Za klęską - klęska, a zima ciężka
teraz być może.
Wracajcie cali, moi wspaniali.
Czekam przy dworze.

Pożegnanie lata
















Było niebogato.
Kończące się lato
zachęca do chwili oddechu.
Jedźmy! Co ty na to?
Posiedzieć przed chatą,
gdy nie jest nam dzisiaj do śmiechu.

To słońce, ta zieleń
to niby niewiele,
a jednak - aż tak bardzo dużo.
Zbieraj się Aniele.
Wrócimy w niedzielę.
Zmartwienia nikomu nie służą.

Trzydzieści sześć złotych
na swoje kłopoty
dostaniesz od rządu na wsparcie.
Ty dziwisz się : - Co ty?
Za ten łaski dotyk,
zrobimy sobie wielkie żarcie.

Popatrzmy z uśmiechem.
Ten wyjazd - na krechę,
zapomnieć pozwoli na chwilę
o wojennych skutkach,
obawach i smutkach.
Nic nie da radości ci tyle.

Słoneczko jest jeszcze.
Wkrótce przyjdą deszcze
i jesień sukienki pozmienia,
więc jedźmy nad wodę
pożegnać pogodę.
Poszukać od zgiełku wytchnienia.

środa, 27 sierpnia 2014

Niewinna czarodziejka













Czarodziejko, czarodziejko!
Widzę w oczach bazyliszka.
Niewinna uczuć złodziejko!
Czyś ty mniszką? Czyś modliszka?

Za długo mi patrzysz w oczy.
Za bardzo trzepiesz rzęsami.
Czyś spełnieniem snów proroczych?
Czy tylko zachętą mamisz?

Wyobraźnię poruszyłaś.
Rozwija się pajęczyna.
Jeszcze mnie nie usidliłaś.
Czuję - cięciwę napinasz.

Zanim stanę się bezwolny
i poczuję już w krwiobiegu
działanie toksyn frywolnych -
oszczędź proszę, zwolnij biegu.

Rozkosz jest o wiele większa,
kiedy wolno ją smakujesz.
Obawa moja jest mniejsza,
że chcesz tego, nie żartujesz.

Czarodziejko! Okrutnico!
Już wiem, że nie masz litości!
Czy to omam jaki, czy co?
Czujesz, że ofiara pości?

Że się podda. Nie powstrzyma.
Wycieńczonej - spijesz sok.
Dziwne, że taka dziewczyna.
wznieci burzę. Zaćmi wzrok.

Wyuczone to praktyki
na wielu łowach u Diany,
a ten wiersz to próżne krzyki.
Należę do pokonanych.

Charytatywni














Ludzie niesprawni i starzy,
Uśmiechnięci do ostatka,
Nie skrywają swoich twarzy.
Ktoś pomoże. Jest sąsiadka.

Nigdy nie stawali przeciw
I na wszystko się godzili.
Czas im teraz wolno leci.
Za wcześnie się urodzili.

Opłacają abonament
I patrzą w swoje ekrany.
Żegnają się swoim - Amen!
Spotykając się z nieznanym.

Pochowali własne dzieci.
Nieraz się nieszczęście zdarzy.
Zrobią to, co rząd poleci.
Sami nie potrafią marzyć.

Wytarła pamięć zdarzenia,
Które oglądali wczoraj.
Nowe mają przemyślenia
Inne każdego wieczora.

Bardzo lubią czytać wiersze
Zrozumiałe, romantyczne,
Które ich poruszą jeszcze.
Komentarze zbieram śliczne.

Nic innego dać nie mogę.
Nic innego nie zostało
I ten wiersz, jak zapomogę
Czekającym rozdam śmiało.

Potem poczekam chwileczkę
Przy następnej białej karcie.
Sięgnę ręką po chusteczkę,
Bo ja też dostaję wsparcie.

Przed tsunami
















Idzie burza propagandy
wzniosłych mów, zachwytów, krzyku.
Pewnie zepchnie nas do bandy
i uciszy głos krytyków.

Będzie wielka i kosztowna,
widoczna, oślepiająca.
Wszystkich, każdego z osobna
porazi rozbłyskiem słońca.

Wielu zwali na kolana.
Co chce, może zrobić z nami.
Starannie opracowana,
zmiatająca, jak tsunami.

Wiadomo - będzie kit dawać.
Pokaże nam, na czym gra się.
Kampania to nie zabawa.
Partyjni - już zgięci w pasie.

Dona, dona - będą śpiewać.
Tysiąckroć powtórzą słowa.
Nie pozwolą nudą ziewać.
Wstaje brać samorządowa.

Dla poezji miejsca nie ma.
Nie ten czas i nie ta pora.
Do wyborów - jeden temat,
od rana aż do wieczora.

Trzeba usiąść gdzieś w kąciku
i przyjąć pozycję myszy.
Pisnąć cicho zamiast krzyku.
Może jednak ktoś usłyszy?

Pisk to inna częstotliwość -
przenikliwe mikrofale.
Istnieje taka możliwość,
że ten wiersz poniosą dalej.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Z taśm Bilderbergów
















Patrzymy na zwykły zatarg,
a to naprawianie świata.
Może podzielenia próba,
dla sprawdzenia: - Czy się uda
to, co zapowiedział świat,
już od wielu, wielu lat:
O podziale rzymskim zwidy
z rządem czubka piramidy.
Tu się iskrzy. Tam się pali,
nim granice się utrwali,
nim się populację zmniejszy.
Może to jest kroczek pierwszy
wprowadzania w życie planu
z wielkich spotkań i z ekranów
na których Iluminaci
ustalają, kto ma płacić.
Może "Czaszka i Piszczele",
jak zwykle, stoi na czele
wielkich zmian na całym świecie.

Wy się o tym nie dowiecie,
bo to wiedza jest tajemna.
Myślicie - wojna przyziemna
toczy tu się o Majdany,
a się rodzą wielkie plany
o których Regan wspominał.
On je pewnie wyniósł z kina,
lecz już potem, młodszy Busch
nie z filmu brał przykład już,
lecz z biblijnych zapowiedzi.
Nie wiadomo, kto w tym siedzi,
lecz na pewno jest w tym Zbig,
który świat nam zmienił w mig.
A my cóż możemy - ludzie?
Myślimy jeszcze o cudzie,
który zło powstrzymać może.
A tu gorzej wciąż... i gorzej.
Po kolei przędzie wątek
wielki plan - Nowy Porządek!  

Baśń z piekła rodem















Nie róbcie zbyt wielu szop! -
jęknął z piekła Ribbentrop.
Plan właściwie jest gotowy! -
zadźwięczały mołotowy.
Wy tu sobie gadu - gadu,
a nasi z Kaliningradu
są odcięci, żyją w biedzie.
Nie mówiąc już o Kłajpedzie,
o Tallinie albo Rydze.
Całkiem to inaczej widzę -
doszło z kąta od Józefa.
To jest naszych wpływów strefa!
Rozmawiajcie o tym w Mińsku!
Nie możemy tak, po świńsku,
oficjalnie i otwarcie.
Zaznaczcie wszystko na karcie,
czyli po waszemu - mapie,
kto, ile, dokąd rozdrapie!
To rozmowy pokojowe.
Wszyscy wiedzą - idzie nowe!
Ukraina się przygina,
a naród wspiera Putina.
Posłuchajcie Ribbentropa!
Będzie Wielka Europa
od Biskaju do Uralu!
Urraaa! Dajcie więcej szmalu!

Nie chcą już wzajemnych waśni.
Rzecz się cała dzieje w baśni.
Trochę w piekle. W Mińsku trochę.
Wolność marnym jest paprochem
wobec mocarstw dyplomacji.
Nie ma naszej delegacji,
bo działacze walczą liczni
o stołek spraw zagranicznych
i dlatego cicho siedzą,
kiedy Pakt piszą za miedzą.
To już było. Może wrócić.
Nie chcą się o wszystko kłócić,
bo ustąpić przecież trzeba,
jeśli taka wola nieba,
jeśli taki nacisk świata -
Wojować, albo się bratać!
Egzorcyzmy są w Warszawie.
Szkoda nerwów! Już po sprawie!
Cała Zona rusza w tańce.
Pogodzona! Russ z Giermańcem!
Opowieść tę wymyśliłem.
Kurek z gazem odkręciłem,
żeby sprawdzić, czy nie gaśnie?
Czy to baśń? Czy Polska... właśnie?

O co świat na wojnę poszedł?












O co świat na wojnę poszedł?
Przecież nie o Ben Ladena.
Zastanówcie się też, proszę.
Czego warta była cena?

Zapłacono słono przecież.
Zapłacono ofiarami.
Tyle warta była w świecie
kontrola nad zasobami.

Wiadomo, że już się kończą.
Ten zwycięży, kto je trzyma.
One dziś sojusze łączą.
O to w świecie trwa zadyma.

Gdzieś tam leży Armagedon.
Na pustyni, gdzieś w Islamie
i tam się kierować będą.
Tam się w końcu wszystko stanie.

Mamy wojny na przedpolach
tam gdzie gaz jest i jest ropa.
Czeka ludzi ciężka dola.
Włącza się w to Europa.

Każdy ma tu swój interes -
Ameryka, Rosja, Chiny.
My choć czerpiemy niewiele,
uczestniczyć w tym musimy.

Rurociągi nas ścisnęły
jak ramiona ośmiornicy.
Czasy hossy przeminęły.
Kryzys teraz dni nam liczy.

Ofiar złożono miliony
i następne też położą.
Człowiek szans jest pozbawiony.
Widzi jedną - Łaskę Bożą.

Hollywood pretekst wymyślił.
Prowokacją są przyczyny,
choć po rozum ludzie przyszli,
już trzynaście lat walczymy.

Wojna będzie trwać do skutku,
aż do ostatniego złoża.
Zbliża tu się powolutku.
Blisko granic tli się pożar.

Filmik












On nie może wyjechać.
Nie ma dokąd i za co.
Może usiąść i czekać.
Utrzymywał się pracą.
Ale pracy już nie ma
i już nie ma niczego.
Żaden wielki poemat
nie odda tego złego.

Nie zabijaj? - to kpina,
kiedy patrzysz na ciała.
Obok leży dziewczyna.
Bomba ją rozerwała.
Poraniony nie płacze,
chociaż cały we krwi.
Wszystko widzi inaczej.
Wojna z przykazań drwi.

Nie ma już gdzie się schować,
a tu był jego dom.
Lecą gruzy po głowach.
Został tu tylko on.
Że tak będzie - nie wiedział.
Syn zabity za progiem.
Nie chcę wojny - powiedział.
Teraz jest czyimś wrogiem.
Ktoś go właśnie filmuje.
Pokaże innym ludziom,
a on nic już nie czuje.
Jego Ługańsk mu burzą.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Ostre dzwonki















Znów do szkoły pójdą dzieci.
Sześciolatki po raz pierwszy.
Powita je komitecik.
Będzie wiele pięknych wierszy.

Wysłuchają roześmiane,
wiedząc, że się o nie troszczą.
Nie są niczym stresowane.
Ukrywamy prawdę gorszą.

Ministerstwo rozda książki.
Świat zobaczą w nich różowy.
Będą flagi, barwy, wstążki.
O kłopotach nie ma mowy.

Szczęśliwe ma być dzieciństwo.
Nie potrzeba hipokryzji.
Oglądają i tak świństwo
na okrągło w telewizji.

W internecie - niepokoje.
Świat do walki się szykuje.
Widzą dymy bliskich wojen.
Szkoła wszystkie oczaruje.

Tylko premier wczoraj zwątpił,
czy terminu się dotrzyma.
Zażartował? Źle postąpił?
Może nie mógł się powstrzymać?

Nie na miejscu to są żarty!
Zawsze wrzesień wspominamy!
Strach znów gra w otwarte karty.
Ostre dzwonki pamiętamy!

Jeśli się wypełnią dni...















Już za tydzień będzie wrzesień. Niemcy z Rosją wciąż paktują.
Jednym cudzej ziemi chce się, a drudzy im ustępują.
Są skazani już na siebie. Takie głoszą deklaracje.
Spokój jest na naszym niebie. Wkrótce skończą się wakacje.

Nerwowość jest tylko w sztabach. Nie były na to gotowe.
Teraz, to już nie zabawa. Jest gorączka, jednym słowem.
Lato piękne tego roku przypomniało starą datę,
ale nikt już z łezką w oku nie wspomina Westerplatte.

Gdańsk się bawi. Piwo pije. Rajd urządził ktoś na molo.
Szkoda lata. Raz się żyje! Może znowu nas wyzwolą!
 Mają przecież korytarze. Jeżdżą tutaj jak po swoim.
Ktoś z pamięcią, jak bagażem stacza boje i się boi.

Gwarancje nam daje NATO. Zachód jednak się nie ruszy.
Znów możemy być zapłatą za wielki koncert Katiuszy.
Gróźb otwartych nam nie szczędzą. Nikt za bardzo się nie zdziwił,
a my z gospodarczą nędzą, powinniśmy być cierpliwi.

Jeśli się wypełnią dni - wojny wstrząsną światem,
nowy wiersz napiszę ci o tym Westerplatte.
Znowu będą szli czwórkami, bo inaczej nie wypada,
a ty pytasz mnie: - Co z nami? Jesień idzie. Deszczyk pada.

A lato piękne, słoneczko pali...














Mnoży się coraz więcej zagrożeń,
a lato piękne, słoneczko pali.
Wczoraj dwa czołgi stały w chutorze
i grzmoty było słychać w oddali.

Kłos już pochylił do ziemi zboże.
Zebrać nie można, bo zakazali.
Wczoraj dwa czołgi stały w chutorze
i miny wszędzie porozkładali.

Krowa bez przerwy ryczy w oborze.
Nad dachem nisko przelatywali.
Wczoraj dwa czołgi stały w chutorze.
Już wszystkich młodych pozabierali.

Mówią - wyjeżdżaj, bo będzie gorzej
i ostrzał może dom twój zawalić.
Zlituj się! Czuwaj nad nami Boże!
Znowu się przecież nie dogadali.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Rosja
















Głusza, ciemność śpiących drzew.
Zaciśnięty mocno kułak.
O zwycięstwach stara pieśń.
Katyń. Archipelag Gułag.
I wiersz o tym "Czy chcą wojny?"
i "Poczekaj ty Zającu!"
Wrażliwość ludzi spokojnych,
czy sen o Stalinie - Słońcu?
Mocarstwowość za miraże.
Szklanka wódki za sumienie.
Groźba: - Nu, ja ci pokażę!
Apetyt na cudze ziemie.
Szeroki mój kraj ojczysty.
Żadna - Sława Ukrainie!
Rosja była tu - do Wisły!
Jest dziś silna przy Putinie!
Taką Rosję świat ma wspierać?
Czy się raczej jej obawiać?
Czas pomyśleć o tym teraz.
Wojna pierwsze kroki stawia.
Społeczeństwo wiwatuje.
Propaganda robi swoje.
Naiwność zawsze kosztuje.
Takiej Rosji ja się boję.
Zapomniano o Fatimie.
Pogrzebano już nadzieję.
Zło niejedno nosi imię.
Także takie: "Świat się śmieje".

Przemarsz













Brakuje obcinania głów,
bo przemarsz jeńców to za mało.
Powrót do stalinowskich snów.
Do ogłupiania ludzi chwałą.

To rzeczywiście jest zaraza.
Tak samo czerwono znaczona.
To uczucia wszelkie obraża
i kogo pragnie tym przekonać?

Już sama wojna jest okrutna.
Potrzebne jeszcze pohańbienie?
Ta sama nuta, stara, butna
i stalinowskich mordów cienie?

Obrońcy? Siewcy nienawiści?
Nie chcecie widać zrozumienia.
Mówicie - Jeńcy to faszyści?
A jakie wasze są sumienia?

Przecież to oglądają matki.
Widzą to dzieci, płaczą żony!
Świat patrzy na wasze zadatki.
Na defiladę pognębionych.

Świadectwo sami nam dajecie -
Kogo popierać? Komu wierzyć?
Jest jeszcze prawo na tym świecie,
a konwencje chronią żołnierzy!

Normalny człowiek im współczuje.
Zapamiętają to narody.
Od tego giniesz, czym wojujesz!
Kto rzeczywiście pragnie zgody?

Chodźcie z nami!















Wszystko będzie, czego nie ma!
Dziś są tylko zapowiedzi.
Obietnica jest i ściema.
Ludzie muszą cicho siedzieć.

Wszystko będzie tu w nadmiarze!
Od ręki - nic być nie może!
Rząd jest dobrym gospodarzem,
a i Unia mu pomoże.

Rację zawsze ma wyborca.
Prawa będą szanowane.
Wyjmiemy, choćby spod korca,
w zgodzie z wójtem i plebanem.

Podzielą to sprawiedliwie.
Dla wszystkich musi wystarczyć.
Potanieje w kraju "Żywiec".
Wróci znów handel jarmarczny.

Kiełbasa musi być lepsza,
jak zwykle przed wyborami.
A ten dziad, gdzie tu się wpieprza?
Wyrzućcie go! Chodźcie z nami!

sobota, 23 sierpnia 2014

Uśnijże mi














Cóż chciałabyś usłyszeć?
Że nic się nie przydarzy?
Popiela zjadły myszy.
Późniejszych gospodarzy
los bywał tu okrutny
i wybuchały wojny.
Z powodów bałamutnych
utarczek wiele zbrojnych
stoczono na tej ziemi.
Twardzi tu żyją ludzie.
Czas ich niewiele zmienił.
Mówiono tu o cudzie,
gdy pomoc Matki Bożej
zwycięstwa przynosiła.
Czasem płacono drożej
i Rosja kraj gnębiła
i wiele jeszcze mogił
pozostaje nieznanych,
a świat się znowu pobił
i nowe wojny mamy.

Nawet, gdy są dalekie -
wysyłamy żołnierzy.
Nad twoją przyjdą rzekę
i ciężko będzie przeżyć.
Pomyślmy o tym dzisiaj.
Innym patrzmy na ręce,
gdy wieczór cicho przysiadł,
a w wojskowej piosence
o malowanych chłopcach
plącze się tęskna nuta,
a inna dla nas obca
w żołnierskich chodzi butach
i znowu przyjść tu może,
jak do siebie w gościnę
i niezebrane zboże
rozgarniać karabinem,
lub nagłym błyskiem nieba
horyzont nam zapalić.
Rozwagi nam potrzeba.
Dziś jeszcze jest w oddali,
ale na wszystkich planach
są linie wyznaczone,
więc módlmy się do Pana.
Niech weźmie nas w obronę.
A sami też na wiele
musimy być gotowi.
Ufność złożyć w Kościele,
a życie Narodowi.

Połóż rękę na piersi.
Czujesz to serca bicie?
Gdy polegniemy pierwsi.
Wy po nas zwyciężycie!
A wtedy wiersz ten wspomnij
i wieczorną rozmowę.
Historii nie zapomnij
i wysoko noś głowę,
jak dumnie ją nosili
ojcowie na tej ziemi.
O tośmy się modlili,
a teraz uśnijże mi...



 

Jutro się zdarzy cud!













Spiskują nam nad głową
i karmią byle jak.
Nie żyje się różowo.
Nie było jeszcze tak.

Niech mówią: - Nie ta liga!
Niech mówią: - Nie ten czas!
Choć ludziom chce się rzygać -
nie pokonają nas!
To nie jest mały kraik.
To nietchórzliwy lud.
Dziś racę się zapali.
Jutro się zdarzy cud!

Pakują nam walizki
i wysyłają precz!
Wiele układów śliskich
żre Pospolitą Rzecz.

Niech mówią: - Nie ta liga!
Niech mówią: - Nie ten czas!
Choć ludziom chce się rzygać -
nie pokonają nas!
To nie jest mały kraik.
To nietchórzliwy lud.
Dziś racę się zapali.
Jutro się zdarzy cud!

Wyrosło pokolenie.
Po ludzku chce tu żyć!
Choć miałoby gryźć ziemię -
Tu Polska musi być!!!

Niech mówią: - Nie ta liga!
Niech mówią: - Nie ten czas!
Choć ludziom chce się rzygać -
nie pokonają nas!
To nie jest mały kraik.
To nietchórzliwy lud.
Dziś racę się zapali.
Jutro się zdarzy cud!

Cudze wojny











Jedni mają swoją wojnę - drudzy mają swoją.
Ślą groźne oddziały zbrojne. Kule w słowa stroją.
Każdy ma uzasadnienia, na jakie go stać.
Pragną rzeczywistość zmieniać. Nas zmuszając: - Płać!

Budują już koalicje wokół swoich racji.
Nas skazując na banicję w imię demokracji.
Znów coś za coś bierze górę. Targ sojusze zmienia.
Perspektywy są ponure. Płacą pokolenia.

Chłopcy walczą za granicą. Nic z tego nie mamy.
Poza słowną obietnicą, że może przetrwamy.
Poza strachem, poza groźbą wiszącą nad głową.
Jeśli wystąpimy z prośbą - może nam pomogą.

Mówią: - Wasze położenie geopolityczne
na szali kładzie istnienie, albo wojny liczne.
Kraj wciśnięty jest od wieków pomiędzy mocarzy.
Nie możesz dobry człowieku o spokoju marzyć.

Jedni mają swoją wojnę - drudzy mają swoją.
Ślą groźne oddziały zbrojne. Kule w słowa stroją.
Każdy ma uzasadnienia, na jakie go stać.
Pragną rzeczywistość zmieniać. Nas zmuszając: - Płać!

Gdybym...














Gdybym letnim wiatrem był,
nie miałabyś takich sił,
żeby się przede mną bronić.
Ciągle bym ci w szyby dzwonił.
Pod oknami wył.

Traktujesz mnie jak powietrze.
Ja dla ciebie piszę wiersze
i w nich skrywam uczuć burzę.
Nie wytrzymam już tak dłużej.
Zamienię się w pył.

Gdybym pyłem wietrznym był,
innych bym przy tobie skrył.
Na twych drogach zawsze leżał
i na włosach, na kołnierzach
nosiłabyś ił.

Ty jak pyłek mnie odtrącasz.
Nie czujesz fali gorąca.
Obojętnie płyną słowa.
Ja się w promień słońca schowam
w oczy będę lśnił.

Gdybym był promykiem ciepłym,
nigdzie by mi nie uciekły
twoje uda i ramiona.
Wielu cudów bym dokonał.
Wniknął. W tobie był.

Paranoja










Skąd ty o mnie tyle wiesz?
Czemu czytasz w mojej głowie?
Przecież o mnie to był wiersz!!!
Nic ci więcej nie opowiem!

Rodzi się w umyśle strach.
Nie pomaga długa ścieżka.
Człowiek żyje tu jak łach,
a on w mojej głowie mieszka.

Przemyślenia nieraz trafne
i nagle wielka agresja.
To nie jest wcale zabawne.
Lęk, łagodność, przymus, presja.

Człowiek chory i poeta.
Publicysta - komentator.
Trudno mówić o konkretach
i rozgrzeszać trudno za to.

Powiązani przez przypadek
zaplątanym węzłem myśli.
Wiersz prawdziwym jest przykładem.
Nikt go sobie nie wymyślił.

Wisi gdzieś w powietrzu groźba.
Obłąkana schizo-mania.
Przekleństwo, a potem prośba.
Talent wzmocnił skutki brania.

Nie ma gniewu - jest współczucie,
postępowań konsekwencja.
Nie rozbudzać wielkich uciech?
Potrzebna może karencja?

Nie jestem przecież Lenonem,
ale na uczuciach grywam.
Sędzią, ani Salomonem.
Tolerując zło - przegrywam.

I zatraca się ktoś inny.
Słabszy. Ginie, choć się broni.
Dla niego - ja jestem winny.
Konkretny, nie jacyś oni.

I ten wiersz pewnie przeczyta
zanim filmy mu się urwą.
Włączy mu się stara płyta.
Komentarz napisze... k..wo!

Nazbyt drogo muszę płacić
za swój blog i popularność.
Wiele zyskać - lecz i tracić.
Pamiętać, że to jest marność. 

piątek, 22 sierpnia 2014

Kim Jesteś?

















Kim Jesteś?

Jesteś wibracją?
A więc i Ty jesteś życiem.
Zmiennością.
Kontynuacją.
Utratą oraz odkryciem.
Trwaniem i chwilą niebytu.
Energią.
Promieniowaniem.
Sytością pełną zachwytu.
Upadkiem i powstawaniem.
Nicością.
Anihilacją.
Mydlaną bańką z niczego.
Wzrastaniem i degradacją.
Pragnieniem czegoś dobrego.
Miłością i zabijaniem.
Nieskończonością.
Fraktalem.
Budzeniem się.
Zasypianiem.
Mnogością oraz detalem.
Szarą materią kosmosu.
Elektrycznością.
Rozbłyskiem.
Milczeniem i drżeniem głosu.
Pokojem.
Wojny ogniskiem.
Kodem, aminokwasem.
Fragmentem nitki spirali.
Przyszłością.
Minionym czasem.
Tym wierszem,
który Cię chwali.

Serce płacze













Nie myślano na Majdanie,
co się wkrótce po nim stanie.
Dziś się żegna chłopak młody.
Ściska czule. Ma powody.

Hej! Hej! Młodzi chłopcy
wyjeżdżacie do stron obcych.
Żegnacie się z Ukrainą
przeczekać, aż walki miną.

Śmierć tu niebem co dzień lata.
Trudno strzelać jest do brata.
Niebezpieczne są konwoje.
Zostań w domu szczęście moje.

Żal. Żal. Serce płacze.
Miało przecież być inaczej.
Miała tu być Europa,
ale podział ludzi dopadł.

Był tu zawsze. Cicho siedział.
Jak jest groźny - nikt nie wiedział.
Podzielił się Wschód i Zachód.
Wszystkich pragną brać do piachu.

Hej! Hej! Młodzi chłopcy
wyjeżdżacie do stron obcych.
Żegnacie się z Ukrainą
przeczekać, aż walki miną.

Czekaj na mnie - wrócę kiedyś,
gdy nie będzie gorszej biedy.
Gdy pogodzą się mocarze,
a niepamięć łzy wymaże.

Kiedy wzlecą znów sokoły
nad zielone góry, lasy, doły,
a nad drogi i wykroty
tęskna pieśń się wzniesie o tym.

Telemarketing?
















Ostatnio prawie codziennie
i zwykle późnym wieczorem -
telefon - dzwoni pragnienie,
ja mam być jego mentorem.

Pytań ma całą gromadę,
w tym wiele takich - frywolnych.
Nie zawsze słuchawkę kładę.
Słucham wynurzeń wieczornych.

Głos ma stłumiony i drżący.
Czasami coś go przytyka.
Jakby się potknął niechcący.
Jakby rytmicznie utykał.

Westchnienie nieraz się zjawia,
lub dłuższa zawiesi cisza,
jakby się tam ktoś zabawiał.
Czy ktoś z was coś o tym słyszał?

Telemarketing to może,
lub pomoc dobrosąsiedzka?
W słuchawce nie brzmi najgorzej.
Już tego uczą od dziecka.

Ja chyba jestem tu bodźcem,
a ona jest moją fanką.
Ja czuję się jednorożcem,
a ona chyba bachantką.

Taka jest cena reklamy
i pewnej popularności,
lecz na nią przecież czekamy,
więc teraz trudno się złościć.

Już nawet ją trochę lubię,
jak swoją dobrą znajomą.
Wieczory są bardzo długie,
a telefony wciąż dzwonią.

Pogoda dla niebogatych















Jeszcze mnie nie dotknęły sankcje -
te z jednej, ani z drugiej strony.
Wciąż takie same mam wakacje,
z transportem także uziemionym.

Nie czekam na opinie biegłych.
Na pewno mi nie zwrócą złomu.
Nie mam powodów, by być wściekłym.
Nie występuję: - Unio pomóż!

Nie jestem na liście parafii
tych zaznaczonych do rozdziału,
więc mogę się na wszystko gapić
i smakować życie pomału.

Nie jestem jednoosobową
firmą, co w długi dziś wpaść może,
ale że wciąż jadam niezdrowo -
liczę się z tym, że będzie gorzej.

Ktoś tam polecieć miał do Rygi,
więc trochę się uspokoiłem,
lecz wulkan w dziwne wpadł podrygi
i nie wiadomo, co z tym pyłem?

Amerykanów tu nie będzie.
Sprzeciwia temu się Angela,
więc czekam zmiany na urzędzie.
Myśląc jak indyk o niedzielach.

Gdzieś fala bankructw. Same straty.
Ostrzą pazury komornicy.
Pogoda sprzyja niebogatym.
Rwą włosy z głowy politycy.

Nie znam swojego burmistrza

















Nie znam swojego burmistrza.
Z nazwiska, wyglądu, z twarzy.
Może się nie chce wywyższać.
Nie wiem, kto tu gospodarzy.

Nie znam szeryfa swojego
Być może pracuje tajnie,
a także dzielnicowego.
Nie znam ich i jest normalnie.

Nie znam żadnego radnego.
Nie wiem, kto za czym głosuje.
Kto wybrał ich i dlaczego?
Nie znam ich i nie żałuję.

Nie znam tu też kierownika,
a znam jedynie dozorcę.
On jeden mnie nie unika.
Ankiety nosi wyborcze.

Czy znowu muszę zaufać
komisjom, ruskim serwerom?
Jeszcze raz dać się oszukać?
Przyklasnąć dziwnym numerom?

Wystarczy! Czekam na zmiany.
Kampanią się nie przejmuję.
Niech odtąd każdy wybrany
na siebie sam już głosuje!

czwartek, 21 sierpnia 2014

Monako













W znanym kurorcie francuskim
uśmieszek wyjrzał spod bluzki
i wszystkie jachtowe wilki
na chwilkę makiem zamilkli.
Potem im błysnęły zęby
w uśmiechu jasnym, promiennym.

Czas pamięć powoli zatarł.
Wspomnienie gubi się w datach.
Pewnie gdzieś koło Monaco
widoki dajesz rybakom.
Cieszą się portowe wilki,
a dla mnie nie masz już chwilki.

Nie znoszę tej emigracji.
Czekałaś tamtych wakacji.
Nie tęsknisz chyba za krajem.
Przysłałaś krótkie - zostaję.
Chcę zostać Moniką Vitti!
Mógłbym ci przeszkadzać przy tym.

Nie jestem jak Antonioni.
Nie noszę wieńca na skroni,
lecz gust mam także filmowy
i on mi wciska do głowy
ciebie i kurort francuski
i mistral rozpiętej bluzki.

Może mam w głowie coś nie tak,
a może jest coś w kobietach?
Może formuła Monaco
wskazuje wędrownym ptakom
gdzie ulatują ich myśli,
gdy z wiekiem do siebie przyszli.

Minęło już Dolce Vita.
Czasem o ciebie zapytam.
Przeglądam zdjęcia od księcia
panienek na śródokręciach
z rozwianym na wietrze włosem,
a potem wiersz o nich niosę.

Erotyką pachnie lato



















Gdyby nie szalona głowa
i kosmate nieraz myśli,
nikt by tu nic nie zachował
i niczego nie wymyślił.

Gdyby nie to serca bicie
i spojrzenie wrażeń chciwe,
nikt nie nazwałby go życiem,
bo byłoby nieprawdziwe.

Gdyby nie to zatracenie,
gdyby nie erupcja splotu,
okrzyk nie byłby milczeniem
i nie byłoby odlotu.

Może jest to popęd mglisty
i natura uporczywa.
Może jest to tylko instynkt.
Ja miłością go nazywam.

Ty nazywasz go oddaniem.
Spełnieniem i nasyceniem.
Zgódźmy się - to jest kochanie,
choć czasem mówisz - pieprzenie.

Słowa nie mają znaczenia,
ale uśmiech ma je za to.
Całusek - pieczątka chcenia.
Erotyką pachnie lato.

Dym












Stare opony zbierano
na pomoc dla Ukrainy,
lecz ktoś podpalił je rano
i dymy wszyscy widzimy.

Została tylko zagadka,
czy zyski są to, czy straty?
W tym miejscu skrzynki po jabłkach
przerobią na granulaty.

Potrzebne jest składowisko
na różne nowe odpady.
Wybory są bardzo blisko.
Tym razem nie dadzą rady.

Spokojnie można odliczać.
Czas teraz szybciutko leci.
Decyzję rząd już podpisał
terminu wywózki śmieci.

środa, 20 sierpnia 2014

Amnestia?













Jeśli Pruszków jest niewinny. Niewinny Wołomin -
to niewinne jest też wszystko, co zostało po nich!
Teraz sąd amerykański rachunek wystawi.
Będzie miało towarzystwo za co się zabawić.

Dotychczas na ośmiorniczki mieli ministrowie.
Teraz ten je posmakuje, co ma mądrzej w głowie.
Trzeba płacić. Nie ma rady. Nieważne kłopoty.
Coś się przecież tym należy od mokrej roboty.

Gdyby każdy swej profesji wyłącznie się trzymał,
to nie byłoby podsłuchów, z uniewinnień kina.
Władza bawi się w gangsterkę. Grypsery nie umie.
Gangster siedział. Kodeks czytał. Prawo zna. Rozumie.

Może trzeba rząd posadzić, bo odsiadka uczy.
Niczego pan prokurator nie może wykluczyć.
Może było, lub nie było. Mgła jest gęsta wszędzie.
Oszust  - sądom płacić  karze. Złodziej na urzędzie.

Amber Gold był dobroczyńcą i wielu oświecił.
Seksuolog już nie bada, ale uczy dzieci.
Takie są Rzeczpospolite, jak malców chowanie.
Wielu miało słomę w butach - stąd chocholi taniec.

Czas na metr przekopać ziemię. Wyciągnąć słoiki.
Dziś rabusie cieszą tu się z takiej polityki.
Niewielu się dziś łakomi jeszcze na zegarki.
Wyrośli nam specjaliści dużo lepszej marki.

Mogą przysiąc, tak jak tysiąc, zeznać tak jak żagiel,
że tu wszyscy są niewinni, a zawinił magiel.
Winna była mętna woda, zmienne kołowroty.
Pytają mnie: - Masz coś z tego? Odpowiadam: - Co ty?

My - społeczność informacyjna












Słuchano wielu przeróżnych wróżb
o władcach dwóch wybieranych.
Jeden to agent, oficer służb.
Drugi z castingu reklamy.

Jeden chciał zostać Iwanem Groźnym,
drugi - po koszem obrońcą.
Świat miał być dla nich cyrkiem obwoźnym
i hołdy składać dwóm słońcom.

Rządzenie dzisiaj jest trudną sztuką.
Odbywa się na ekranach.
Obrosło gęsto nową nauką,
a prawda jest filmowana.

Film to domena szczególnej nacji.
Rodów o polskiej historii.
Dzisiaj ostoją są demokracji.
Złocą się w Oskarów glorii.

Mają tradycje po Eisensteinie.
Po jego schodach z Odessy.
Oni nam przekaz robią codziennie
i łączą ich interesy.

Ta trzecia władza służy dwóm panom
przeciwstawiając ich role.
Dziś mówi: - Temu damy wygraną,
a jutro: - Drugiego wolę!

Świat byłby piękny i sensacyjny
gdyby żyć wyłącznie kinem,
lecz za ekranem obraz jest inny.
Zmartwień stanowi przyczynę.

Człowiek zrozumiał - jedno jest życie.
Wylazła wojna z ekranu.
Wy, którzy jeszcze w ekran patrzycie,
przypominacie baranów.

Władcy się teraz naprawdę biją,
a ofiar są już miliony.
Filmowcy także już płacą szyją,
wciąż pokazując androny.

Który zwycięży? Golf, czy judoka?
Reklama, czy agentura?
Wielu ekranu nie spuszcza z oka,
Tam zamiast prawdy jest bzdura.

Ktoś może nagle wyłączyć światło.
Już je gdzieniegdzie odcina!
Wszystkim nam wtedy nie będzie łatwo!
Póki czas - wychodźmy z kina!

Społeczność jest już informacyjna.
Przeładowana bajtami
i nie potrafi chyba być inna.
Kto tu zawinił? - My sami.

A kto zna prawdę? Mędrcy Syjonu?
Wielki Wschód? Może Bibliści?
Propagandyści wielkiego dzwonu?
A może jednak artyści?

Być może prosty człowiek - normalny,
który nie zgłupiał do reszty.
Żyjący chlebem i winem mszalnym
i niestroniący od wierszy.

Mazur













Jeszcze jeden mazur dzisiaj...
Nie sitwa, lecz świta!
O losy tłustego misia
prokurator pyta.

Kogo pyta?
O co pyta?
Kłamać nie przystoi!
Kupa, czy Rzeczpospolita?
Wjechał koń do Troi.

Jeszcze jeden raz dokoła.
Twarze na plakatach.
Masturbacja będzie w szkołach!
Wkrótce koniec lata.

Co powinni
wiedzieć winni?
Niech się nikt nie boi!
Lecą głowy na pustyni.
Wjechał koń do Troi.

Rzecz to znana
mieć trojana.
Trwa wyborczy wyścig.
Łyk szampana. Mazur z rana.
Resztę się wyczyści!

wtorek, 19 sierpnia 2014

Sprawiedliwi mogą przeżyć!




















Wielka geopolityka
sypie się, a nie utyka.
Nie szanuje nikt układów.
Słabszym mówią: - Spieprzaj dziadu!

Tylko państwa "atomowe"
umacniają swe granice.
Wszyscy czują - idzie nowe.
Zamieszanie w polityce.

ONZ i pakty, Unia
odchodzą od pierwowzoru.
Ludzie myślą, że świat zdurniał,
albo się nabawił chorób.

A to się uciera projekt,
ogłoszony, dawno znany.
Dotąd twoje - dotąd moje,
a o resztę się spieramy.

Porządek się rodzi Nowy
na różnych płaszczyznach życia
i na krajobraz hiobowy
wychodzi zjawa z ukrycia.

Które to kolejne - Biada!
przeleciało poprzez media?
Ktoś je dawno zapowiadał,
ale zapis ten spowszedniał.

Na biblijne scenariusze
już bezradni spoglądamy.
Coraz częściej - Nie chcę! Muszę!
Powtarzamy slogan znany.

Coraz dalej pełznie zwierzę.
Nikt je Wojną nie nazywa.
Zieloni idą żołnierze.
Pana Boga człowiek wzywa.

Wzywa, lecz się nie odwrócił
od zamiaru i dzieł swoich.
Apollyon ludzi skłócił
i u bram czeluści stoi.

Chcecie, wierzcie, lub nie wierzcie,
lecz rozsądniej jest uwierzyć!
Końskim pyskom moc zabierzcie.
Sprawiedliwi mogą przeżyć!
 

Sokoliki













Dzieci muszą iść przecież do szkoły.
Wesołego nie miały lata.
Czy wyrosną z nich kiedyś sokoły?
Czy w historii utrwali się data?

Był tam napis na karcie za szybą.
Dość wyraźny, że tu są dzieci!
Informację za nieprawdziwą
uznał ktoś, kto odpalać polecił.

Nie zawiążą dziewczynkom wstążeczek.
Dołączyły do tamtych z Biesłanu.
Opamiętaj się wreszcie człowiecze
i nad sobą się także zastanów!

Chłopcy z tyłu siedzieli gromadą.
Ukrywali, że trochę się bali.
Wyjeżdżali. Czy kiedyś przyjadą?
Zdecydował ten, co odpalił.

Trybunały i inne Amnesty
tu nie mają większego znaczenia.
Czyś zatracił rozsądek do reszty?
Czy cię konflikt już w bestię pozmieniał?

Dzieci przecież iść muszą do szkoły,
a ty czego chcesz dzisiaj ich uczyć?
Omijajcie góry, lasy, doły?
Po bezdrożach je podmuch rozwłóczył.

Uchodźca - uciekinierka















W zamyślenie wpadł wieczór sierpniowy.
Rząd mi życie za bardzo uprościł .
Siedzę w domu, na wszystko gotowy
i przeganiam życiowe mądrości.

Weszła cisza przez okno otwarte.
Razem z nią się wcisnęło wspomnienie.
Stare życie - niewiele warte
z rozgrzeszonym przysypia sumieniem.

Dobry wiersz wykasował przypadek.
Uleciała w niepamięć rozmowa.
Może była niedobrym przykładem.
Może Pan Bóg jej nie chciał zachować.

Po cóż ludzi zajmować uchodźcą?
Przywoływać koszmarne obrazy.
I historię, nie swoją, lecz obcą
w wyszukane ubierać wyrazy.

Lepiej wspomnę, tę śliczną dziewczynę.
O jej przejściach ni słowa nie powiem.
Uciekała przez Ukrainę.
Spaceruje po moim Grochowie.

Gdyby nie te nerwowe programy
i złe wieści o tych, co zostali,
mógłbym milczeć, bo się ledwie znamy.
O tym, co się gdzieś dzieje w oddali.

A przedziwnie nie mogę zapomnieć
buzi w ciup i tej mądrości w oczach.
Wyczuwałem leciutką ironię.
Czas obrazy przesuwał w przeźroczach.

Rzeczywiście o życiu nic nie wiem,
ale ona wiedziała za wiele.
Smutek przyszedł wieczornym powiewem
i pozostał i w wierszu się ściele.

Z tego nic nie bierzemy do siebie.
Nie wiedziałem, że była stamtąd.
A co u nas się zdarzy - nikt nie wie,
lecz coś we mnie zostało i mam to.

Jakie jutro nas czeka?










Rozmawiali jak czekista z czekistą,
pomijając sprawę oczywistą:
Kto najechał i jest bandziorem?
Kto zagraża innym - rozbiorem?
A nam mówią, że trzeba rozmawiać,
nawet jeśli się kraje zagrabia,
pod pretekstem pomocy swoim.
Chce rozmawiać ten, kto się boi.
Zawsze można cudze poświęcić.
Nie zatarło się jeszcze w pamięci -
Drang nach Osten, a teraz - nach Westen.
Każdy mówi - socjalistą jestem.
Na dodatek - znów narodowym.
Europą takie rządzą głowy.
Za to ty, jesteś teraz - nazistą!
Rozmawiają jak czekista z czekistą.
Życie ludzkie obecnie jest tanie.
Uśmiechnięte w telewizjach panie.
Nie wiadomo skąd trupów grad?
Leciał sobie. Po prostu spadł.
To dwie strony jednego medalu.
Poprzestano wyłącznie na żalu,
odrzucając nauczkę Smoleńska.
Dzisiaj w oczy zagląda im klęska.
Poszło wszystko o most za daleko
z terroryzmem, fałszerstwem, bezpieką.
Z rewolucją i szaleńczym planem.
Jakie jutro nas czeka? - Nieznane!

 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Wakacje
















Widziano gdzieś wakacje,
przedwczoraj, na ulicy.
Ucichły demonstracje.
Zniknęli politycy
i radość była w  słońcu.
Wysyp dobrych humorów
i nie było obrońców.
Nie było agresorów.

Zdarzył się tylko mały
i nieważny incydent.
Taśmy się pokazały.
Przeczytał je prezydent,
lecz żadnych błędów w tekście
tym razem nie odnalazł.
Spokój spłynął nareszcie,
a może nawet marazm.
Nie wszystko, w końcu u nas
nadaje się do druku.
Od tego jest Trybunał,
by nie było pomruków
i ludzie, choć przez chwilę,
poczuli tu wakacje.

A w Berlinie - niemile!
Podano na kolacje
znowu te ośmiorniczki
i barszcz był ukraiński.
Nie było naszej wtyczki.
Za bardzo był murzyński.
Media to przemilczały,
bo w końcu są wakacje.

Bociany odleciały.
Poeta wcisnął spację,
lecz jeszcze coś o lecie
koniecznie pragnął dodać,
bo są wakacje przecież
i jest potrzebna zgoda.
Spokój mógłby powrócić.
Konwojem wjechać, gdyby
świat zechciał się ocucić
i udał się na grzyby.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Podobieństwa nad podziw












Szedł pan Hollande Rozbratem.
Jeszcze był kandydatem,
a Warszawa tonęła w zieleni.
Drzwi spotykał zamknięte.
Dzisiaj jest prezydentem.
Co pomyślał? Już zdania nie zmieni.

Szedł po plaży pan Schröder.
Patrzył na polską biedę
i o rurze rozmyślał w Bałtyku.
Nie o żadnych gwarancjach,
tylko - Co powie Francja?
Ktoś sprzedawał lody na patyku.

Polska zdała się pusta.
Turystyczny ruch ustał.
Wszyscy wczasy spędzali w Egipcie,
a na sopockim molo
rozmawiali - Co wolą?
Ci, co chcieli świat pozmieniać szybciej.

Życie to nie ambrozja.
Francja, Niemcy i Rosja
rozmawiają o tym, co ich dzieli.
Słów potrzeba niewiele.
To byłe KDL -e.
Ludzie żyją w nich tak, jak chcieli.

Bardzo trudno im przyszło
dzisiaj patrzeć na przyszłość.
Ameryka wyszła po angielsku.
Teraz głowę zawraca
i koniecznie chce wracać,
a tu jest już po przyjacielsku.

Poruszenia globalne
trzeba zmieniać w lokalne,
przecież światy są trzecie i czwarte.
Warto pomysł pochwalić -
Niech się samo wypali,
to, co było niewiele warte.

Pamięta jeszcze zachód
Jałtę oraz Monachium,
Chamberlaina, gdy pokój przywoził.
Dziś są inne rozdania.
Nie ma już zaufania.
Podobieństwa zostały nad podziw.

sobota, 16 sierpnia 2014

Świat to za mało












Zabrali lato. Zabrali wszystko
i jego także pragną wziąć,
ale nie godzi się panisko.
Dalej mu w głowie - dziel i rządź.

Chce mieć gwarancję bezkarności.
"Świat to za mało" widział z Bondem,
więc będzie zwodził, ludzi złościł.
Kolesiów nas obdarzy rządem.

Śni mu się jeszcze grubsza kreska
i jeszcze dłuższa nocna zmiana,
bo gdyby teraz rządzić przestał,
sprawa być może odgrzewana.

Liczy na większe zamieszanie
i wyjątkowe może stany.
Kim jest? Satrapą w Bantustanie?
Czy to ktoś dobrze nam tu znany?

Pytano wczoraj starych górali...













Pytano wczoraj starych górali:
Czy nas obronią rugbyści z Walii?
Czy Orban z Węgier wspiera Putina
i czy inwazja się już zaczyna?
Na to górale spojrzeli w chmury
i powiedzieli, że to są bzdury.
Tylko tamańska pewna brygada
dobrosąsiedzką wizytę składa.
Humanitarną pomoc donosi
dywersja SPECNAZ i komandosi.
To nie inwazja tylko ochrona.
Granica państwa nienaruszona.
Wkrótce Obama będzie w Estonii.
Tam się wypowie, że nas obroni.

Już zapowiedział, co wkrótce powie!
Daj Boże pokój! Daj Boże zdrowie!
I pomysł jakiś daj demokratom,
kiedy w tej Walii zbierze się NATO!
Jadą rakiety i transportery.
W Unii urlopy są biznes sfery.
Cieniutka linia jest rozciągliwa.
Dziś się rozsądkiem niechęć nazywa.
Nie warto wszystkim zawracać głowę.
Skutki być muszą długoterminowe.
A ktoś na pewno wytrzyma długo.
Jadą kolumny - jedna za drugą.
O wielkim śledztwie nikt nie pamięta.
Było - minęło! Sprawa zamknięta.

Groźba minęła i jest normalnie,
a Rosja wjeżdża już oficjalnie.
Spryt, doświadczenie oraz praktyka
są skuteczniejsze niż polityka.
Wszystko już było - prawie tak samo.
Sposób, metoda jest kartą zgraną.
Czy się niczego nie nauczono?
Traktują ludzi na odtrąbiono.
To gdzieś daleko. Na końcu świata.
Liczy się kasa. Dreamliner lata.
Zyski i straty liczą koncerny.
Rynek ma w nosie małych, mizernych.
Strefy ubóstwa i ludzi mrowia.
W tym także i nas - Polaków, Słowian.

Regionalizacja













Ma być to zwykły konflikt lokalny,
a nie światowy i nie zapalny.
Walczą tubylcy. Nie ma żołnierzy.
Holandia milczy. Trudno uwierzyć.

To jest dywersja i prowokacje.
Zielonych ludzi tajemne akcje
i pospolite walczy ruszenie.
Czasem samolot strącą na ziemię.

Walczą faszyści i terroryści.
Gdzie są te boje? - Trudno uściślić,
a jednej stronie pomaga Rosja.
Drugą zaś wspiera świat w wiadomościach.

Ciągle nieszczelne jest okrążenie.
Wjeżdżają wozy, a na nich cienie.
Czasem przeleci niebem rakieta,
lecz nic nie mówią nam o konkretach.

Na konferencjach policzą straty,
jeśli ktoś wpadnie tam w tarapaty.
Nikt nie chce, żeby te większe siły,
swoją obecność tam ujawniły.

Żeby przypadkiem ktoś nie przesadził,
bo wtedy sobie świat nie poradzi.
Ktoś jest podobno nieobliczalny
i to mieć może skutek fatalny.

Dlatego wszyscy są w wielkim strachu.
Jakby stratedzy nie znali fachu.
Jakby nie mieli planów gotowych.
Chcą, by to nie był konflikt światowy.

Przez to pan Putin gra główną rolę.
Zakryte karty trzyma na stole.
W ruską ruletkę grywa na Krymie
i na tej wojnie ktoś jednak ginie.

Giną mieszkańcy i Ukraina.
Ma być lokalnie. Nikt nie chce wstrzymać,
ani walk żadnych, ni interesów.
Jasnowidz mówi: - To wojna kresów.

Poważnie tylko poeta pisze.
Cenzor jest w mediach. Musi być ciszej.
Wiersz czyta babka siedząc w piwnicy,
szpiedzy wywiadu i politycy.

To, co się pali - uczuć nie gasi!
Wszyscy chcą wiedzieć: - Co myślą nasi?
A przecież każdy tę prawdę zna:
Pokój jest dobry! Wojna jest zła!

piątek, 15 sierpnia 2014

Cud i mity

















Było bańką mydlaną i prysło.
Ośmieszyło układy i śledztwa.
Dziś nad Donem, jak kiedyś nad Wisłą,
rozwiał mit się dobrego sąsiedztwa.

Kiedyś byli już pod Warszawą.
Babka srebra skryła pod podłogą.
Pewni zwycięstw szeroką szli ławą,
przekonani, że wszystko mogą.

Legia oddział zebrała studentów
na ulicy koło Władysława.
Wzruszających nie brakło momentów.
Z niepokojem patrzyła Warszawa.

Ksiądz Skorupka znak krzyża uczynił
i ruszyli w stronę Radzymina.
Poszli by bagnetami swoimi
bolszewicką zarazę zatrzymać.

Matka Boska zesłała zwycięstwo.
Wielki cud się wydarzył nad Wisłą.
Pamiętamy ofiary i męstwo.
Przeszły lata. Patrzymy na wszystko.

Znów wjechały pancerne konwoje.
Są tysiące gotowych żołnierzy.
Znowu pragną zagarniać nie swoje.
Tak jest dzisiaj, aż trudno uwierzyć!

Było bańką mydlaną i prysło.
Ośmieszyło układy i śledztwa.
Dziś nad Donem, jak kiedyś nad Wisłą,
rozwiał mit się dobrego sąsiedztwa.
 

Miś, czyli - Jak patrzeć na defiladę?













Mała zmiana była dziś.
Miał przelecieć tłusty miś,
ale wiatr wiał w inną stronę,
więc zostało to zmienione.

Pokazano przejazd bud
przygotowanych na cud
z podwarszawskiej żandarmerii
w migotliwych świateł ferii.

Wszyscy ludzie bili brawo.
Gotowa jesteś Warszawo,
gdyby miało się powtórzyć
i ktoś chciał porządek burzyć.

Pokazano nam w zasadzie
siłę jadącą na quadzie.
Przejazd historycznych grup.
Chlub się Polsko siłą! Chlub!

Przeszli z nami (jak pod datą)
przysłani żołnierze NATO.
Nowoczesność w naszym woju,
widać przy ruskim konwoju.

Resztę trzeba było schować,
bo mają lokalizować
u sąsiadów konflikt zbrojny.
Nikt dziś nie chce Trzeciej Wojny!!!

Zamknięto historii przedział,
żeby nie drażnić niedźwiedzia,
lecz co przyjdzie mu do głowy,
kiedy niedźwiedź to cyrkowy?

Stąd ta mała zmiana dzisiaj.
Nie było przelotu z misiem,
tylko szybkie odrzutowce
i mój wnuk też był... z korkowcem.

Niebo nad Warszawą












Nad Warszawą niebo HARP-a.
Chmury w paski ktoś poszarpał.
Kto używa tej broni i po co?
Rozbujana atmosfera.
Opad ziemię sponiewierał.
Człowiek nie śpi. Budzi się nocą.

Ludzie widzą ruch falowy.
Regularny, okresowy,
który pewnie gdzieś rezonuje.
Nastrój zrobił się nerwowy,
są arytmie, bóle głowy.
Patrzysz w niebo. Niepewnie się czujesz.

Niebo jest zjonizowane.
Na czerwono malowane.
Kumulują się siły natury.
Kto to robi? Już nie Tesla!
Może zaniechałby, przestał.
Strach nam oczy unosi do góry.

Nowe bronie. Obok wojna.
Ziemia wszędzie niespokojna.
Poruszona daleka i bliska.
Płynie chmurą HARP na niebie.
Nie wiesz jak działa na ciebie.
Wojennego żar czujesz ogniska.

Dziś powiało nad Warszawą
jakby stopą ktoś kulawą
znaczył ślady na nieba błękicie.
Jak nożyce kroił chmury.
Nam mówicie: - To są bzdury,
lecz my wiemy - tu chodzi o życie!