wtorek, 30 września 2014

Promotorzy















Axel Springer oraz Unia promują kulturę,
lecz utwory polskich twórców drukują niektóre.
Takie które w Europie nas ośmieszyć mogą.
Niech ta reszta, narodowa idzie swoją drogą.

Lud zbyt mądry i za dobry, nie jest promowany.
Za to chętnie się wydaje poetów wybranych.
Oni piszą o zagładzie i o polskiej winie.
Nie oskarżą siebie samych. Nam wstyd wolą przynieść.

Napisz projekt. Weź dotację, lecz idź z duchem czasu.
Pisz o gender i równości nie czyń ambarasu.
Ksenofobię, zaściankowość w czambuł potępimy!
Z otwartą kulturą nową na rynek wchodzimy.

Twórczość łączyć ma narody, a nie ludzi dzielić.
Gdzie są tacy, jak Polacy, co zgody nie chcieli?
Może nie tak, jak u cieląt - pokora być musi!
Sprawiedliwość młyny mielą. Opornych się zdusi!

Rosja patrzy na nas wrogo. Niemcy nic nie widzą.
Unia wstała lewą nogą, a żydzi z nas szydzą.
U nich wszystko jest już polskie i obywatelstwo.
Przez ucho przejście jest wąskie. Wybrali szalbierstwo.

Pisz co pragniesz w internecie. Na Berdyczów piszesz!
Dyskusji żadnej nie będzie! Spokój lubi ciszę,
a Szymborska i Mackiewicz rozdają nagrody.
Prawdę powiedział Sienkiewicz! Takie są powody.

Ten, który z łatwością rzucał kamienie na szaniec,
potem zmienił go na kupę i chocholi taniec.
Wymieniła szkół lektury seksualizacja.
Patrioto! Pisz do chmury! Jest wciąż demokracja.  

Koszałkowe retrospekcje o sierotkach i krasnoludkach















Artyści odpadli pierwsi. Nie obyło się bez strzałów.
Potem era Alzheimera zżerała scenę pomału.
Na muzyków i filmowców zwaliły się resztki muru.
Była zupa zetempowców, ale już nie było chóru.

Pośpiesznie świat meblowano. Urosły "lub czasopisma".
Po raz pierwszy coś nagrano i do władzy pchał się pismak.
Wtedy właśnie padły banki i odpadła finansjera.
Historycy poszli w szranki i zaczęli haki zbierać.

Przysiedli nauczyciele. Zgrupowali się prawnicy.
Skandal zrobił się w Kościele wokół służb i tajemnicy.
Uzgodniły nocne zmiany system i układ partyjny.
Sekretarze, dawniej chamy - języczek koalicyjny.

Na ziemię spadli lotnicy. Lekarzom dano maksimum.
Kłócili się politycy, a miejsca wyznaczał przymus.
Polecieli podzieleni. Druga tura nie wróciła.
Choć kopano na metr w ziemi. Sytuacja inna była.

Kancelarie i pałace rozpoczęły polowanie.
Obcinano ludziom płace, a życie stało się tanie.
Wirtualne było państwo. Ekran tworzył rzeczywistość.
Pchało się do władzy draństwo, by budować naszą przyszłość.

Zbudowali i uciekli. Został tylko ból i pustki.
Młodych w świat, z kraju wywlekli i zęby pokazał Ruski.
Dobry lekarz na bruk poszedł. Przyszła prowincja z grabarzem.
Zabiorą ostatnie grosze? Jak będzie? - To się okaże!

poniedziałek, 29 września 2014

Psycholog kliniczny




















Gdzieś numer mi się zapodział
i chyba nie znajdę go.
Wiem, miała na imię Lodzia,
jak dzisiaj już mało kto.

Pozazdrościłby i młodzian,
gdyby mógł zobaczyć to,
jak potrafiła ta Lodzia
przegonić z człowieka zło.

Profesjonalizm podejścia
równy Opiece Społecznej
i doświadczenie po przejściach
ukryte w postawie grzecznej.

Przy ujmującym wyglądzie
błysk miała iskierek w oczach.
Każdy przy takiej przysiądzie.
Ta Lodzia była urocza.

Gdzieś numer mi się zapodział.
Zapisywałem. Gdzie? Nie wiem.
Może wiersz przeczytasz Lodzia!
Znów w wielkiej jestem potrzebie.

Co tam oni bombardują?













Co tam oni bombardują?
Rury na pustyni,
bo terroryści handlują,
chociaż nie powinni.

Plączą się tam gazociągi,
jak w Węźle Gordyjskim.
Podniosły się protest songi.
Splot zagraża wszystkim.

Gruby Gazociąg Katarski
chce do Europy,
a tuż obok jest Islamski
i sprawia kłopoty.

Los Gazpromu też, być może,
rozstrzygnie się w Syrii.
Sprawy poszły już na noże!
Terroryści winni!

Wojna ma swoje ofiary
i swych bohaterów.
Wszystkie wojny - nie dasz wiary,
to wojny bankierów.

Ta - jest przez to, bardzo groźna!
Celem - Europa!
Dotychczas była obwoźna,
lecz strach do nas dotarł.

Co tam oni bombardują?
Rury na pustyni?
Ludzie nie wszystko pojmują,
a bać się powinni.

Jaki będzie krok kolejny?
Wiedzą tajne sztaby.
Polska słaba. Rząd nasz chwiejny,
a przy władzy baby!

niedziela, 28 września 2014

Na drodze do sukcesu











Podział jest dosyć głęboki.
To są tylko Zagłębioki.
Kupią każdą obietnicę
zanim wyjdą na ulicę.

Sam inaczej na to popatrz.
Każdy górnik to też kopacz!
I czy z bidą, czy nie z bidą -
gdzie im każą, zawsze idą.

Kiedyś mówili - Czerwone.
Teraz za rzundem som one
i nadal jeszcze państwowe.
Na każdą zgodę gotowe.

Władza umie grać z bidotą
i właściwie chodzi o to,
żeby wystąpić na scenie
i wygłosić przemówienie.

Może wcale nie ukradli...













Może wcale nie ukradli
tylko odebrali swoje.
Oni tutaj w walce padli.
Toczyli powstańcze boje.

Wszystkie zrywy narodowe
są tu przecież ich zasługą.
Podnosili za nas głowę
i historię mają długą.

A że są antykościołem...
Teraz nawet to nie "anty".
Stali za okrągłym stołem,
błogosławiąc rządów kanty.

Dzisiaj także pragną zgody
za naszą wolność i waszą.
Wprowadzają nowe mody.
Uciszają. Uczą. Straszą.

Wielka Loża Narodowa.
Lewicowców druga twarz!
Odbiera dziś swoje słowa.
Nam zostało "Ojcze Nasz..."

Dusze bez antywirusa














Bez wspomnień jesteśmy nadzy.
Zamiar kończymy na chęciach.
Nową więc metodą władzy
są uczuć wrogie przejęcia.

Biorą nasze tak, jak swoje
i sięgają po najdroższe.
Odtąd są już ich symbolem.
Zawłaszczenie jest najprostsze.

A my z uczuć ograbieni,
bo wartości były nasze,
goli chodzimy po ziemi.
Tacy teraz są Judasze.

Taki niby pocałunek
złożono po katastrofie.
Teraz oni już tabunem
wożą wieść po Europie

Krzyż nam nawet odebrali,
a sobie przypięli skrzydła.
Teraz oni są wspaniali,
a my - ekstrema przebrzydła.

Teraz oni - patrioci,
a my tylko oszołomy.
Ksiądz ich kropi. Radio złoci.
To był bardzo sprytny pomysł.

U nich wszystko jest już polskie,
a my chyba od macochy.
Oni z policją i z wojskiem.
Kasę wyjmują z pończochy.

A my goli cóż możemy?
Wiersz napisać w internecie.
Takich mamy, jakich chcemy
władców, co nas zdobią w świecie.

Nie każdy wie, że to służby.
Że srebrniki i masoni.
Któż by uczuć bronił? Któż by?
Kiedy nie wiesz kto, gdzie dzwoni!

Cóż jest wart naród bez duszy,
albo z duszą judaszową.
Łatwo go na pył rozkruszyć,
gdy się mu ukradnie słowo.

sobota, 27 września 2014

Waciak














W Przeglądzie Kadr Podkarpacia
w gminie Przełożone Wielkie
na konkurs uszyty waciak
za duży był na modelkę.

Ktoś miary nie wziął dokładnej
i zapachniało skandalem,
bo innej modelki ładnej
nie było w tej gminie wcale.

Dotarło do województwa,
że waciak jest za obszerny.
Powszechnie robią dziś bóstwa
z panienek dosyć mizernych.

Zabrakło wnikliwej troski.
Nikt sprawy nie miał na oku.
Nakazał zmysł marszałkowski
dołożyć więcej wojłoku.

Wydano z Unii dotację.
Modelka szczupła jak palik.
Podjęto natychmiast akcję,
by waciak okręcał szalik.

Szal taki miała Wójcina.
Czerwony. Z napisem: Polska.
W nim nawet taka chudzina,
słowiańska się wyda, swojska.

Stanęła sprawa na rządzie.
Na pierwszym już posiedzeniu.
By wkładki z wełny wielbłądziej
na każdym dodać ramieniu.

O wszystkim czerwone paski
doniosły niemal każdemu.
Rząd zebrał wielkie oklaski
za rozwiązanie problemu.

Słyszeli je też górnicy
i wyjechali spod ziemi.
Wspaniali są politycy!
Decyzje szybkie się ceni!

Na strychu w starej pracowni
krawiec swe czoło rozchmurzył.
Przecież im nie udowodni,
kto kazał uszyć za duży!

Expose













Hulaj dusza! Piekła nie ma!
Jest kamieni kupa!
Wysoka musi być cena!
Z szafy wyjmij trupa!

Hulaj dusza! Dobra nasza!
Wirtualne państwo!
Nikt nie będzie was przepraszał!
Unijne poddaństwo!

Po swojemu rozgrywamy!
Podać ośmiorniczki!
Razem - chochoł, pany, chamy!
Dla reszty śmietniczki!

Chłop na drogi! Resztę - w rogi!
Biedota pod ziemię!
Odprawy i zapomogi!
Sprzeciw jest milczeniem.

Jeśli trzeba - przekopiemy
i zbierzemy wszystko!
Robimy w kraju, co chcemy!
Naród? - Pośmiewisko!

Bal to będzie nasz ostatni
i walc też kulawy.
Nie wyjdzie już prawda z matni!
Sprawa? - Nie ma sprawy!

To jest Miś! Tłusty! Na koniec!
Co chce? To zabierze!
Co ma wisieć nie utonie!
Dla was są pacierze!

piątek, 26 września 2014

Gry wojenne










Dozbroi się Bundeswehrę,
a demobil wyśle Kurdom.
Nową stworzy się barierę
przeciw ruskim burdom.

Zapłacą Skandynawowie.
Kurdów u nich wielu.
Złego słowa nikt nie powie
na to w Izraelu.

Turcja też otrzyma wsparcie.
Ma strzec Dardaneli,
gdyby Rosjanie uparcie
wtrącać się w to chcieli.

Polska - strefą buforową.
Podział Ukrainy.
Mamy sytuację nową
i się nie dziwimy.

Rosja jest decydująca,
lecz już bać się musi.
Lepiej niech się w to nie wtrąca.
Zachód ją przydusi.

Przegrywa wojnę handlową
generuje straty.
Zakręci rurę gazową?
Zabierze bogatym.

Ukraina już się stała
przetargową kartą.
By jej część chociaż została
zatroszczyć się warto.

Gdzie więc jest niebezpieczeństwo?
W postawie Putina!
Dotąd udawał szaleństwo.
Dłużej nie wytrzyma. 

czwartek, 25 września 2014

Człowiek z Człuchowa













Jest pewien człowiek. Żyje w Człuchowie.
Od dziecka lubił spoglądać w gwiazdy.
Kiedyś zobaczył świat w swojej głowie.
Świat, który może oglądać każdy.

Wystarczy tylko stworzyć go w myśli,
tak jak tworzymy ten wirtualny
i czekać żeby goście tam przyszli.
Przychodzi wielu. Nie brak fatalnych.

Mówią, co było. Mówią, co będzie.
Jakie możliwe są jeszcze wątki.
Czasem wygłosi Świętość orędzie
i mniej bezpieczne są też zakątki.

I w naszym świecie tak samo bywa,
lecz w nim jesteśmy zakołowani.
Wiele się przecież spraw tu ukrywa.
Wielu nie chcemy rozważać sami.

A przecież wszystko jest drżeniem serca.
Wibracją uczuć. Emocją. Falą.
To spirytysta! - powie szyderca.
Inni wędrówkę duszy pochwalą.

Filozofowie powiedzą lepiej.
Matematycy model zbudują.
Ktoś  się po czole ręką poklepie,
a ludzie myślą, wierzą i czują.

I są tak blisko od świata Ducha.
Przed snem przechodzą na tamtą stronę,
żeby na przyszłość nadziei szukać.
Zamienić życie na nieskończone.

Jest coś! Powiada nam pan z Człuchowa
i chce przedstawić niezbite fakty.
Człowiek się jednak w poduszkę chowa,
gdy mógłby kroczek wykonać łatwy.

Świat wyobraźni nie miewa granic.
Własne i cudze się myśli łączą
Interferują nam obrazami
i rozmywają się snu opończą.

Problemem tylko jest spamiętanie.
Wymaga ono chwili skupienia.
Po to modlitwy nam dałeś Panie,
żebyśmy mieli możność pragnienia.

Pragnienia chcemy w prawdę zamieniać
i pan z Człuchowa też prawdy czeka,
a  tak jak w jasność wchodzimy z cienia,
tak myśl nam zmienia w ducha człowieka.

Nie buduj w myślach dla niego ściany,
przez którą potem sam przejść nie zdołasz!
Tę  umiejętność już posiadamy!
Ona nam tworzy świat dookoła.

Jaki właściwie mamy klimat?



















Jaki właściwie mamy klimat?
Odpowiedziałbym, że napięty.
Mocarstwa, które wiodą prymat
wysłały armie na przygiętych.

Media donoszą o przyczynach.
Suną rakiety i okręty.
Już obradować szczyt zaczyna.
Jest konflikt, a już nie ma świętych.

Tysiące maszyn i żołnierzy
wessały wiry nowej wojny.
Technika niszczy. Celnie mierzy.
Głos polityków wciąż spokojny.

Oni tu mają swoje sprawy -
wybory, awanse, posady.
Górnicy jadą do Warszawy.
Jest strajk pod ziemią i blokady.

Osły przy dzieciach kopulują
i nie ma spraw bardziej ciekawych.
Że wielkie miasta bombardują?
Nie podnośmy od razu wrzawy!

Nowy Porządek świat formuje.
Człowieka w nowego przekuwa.
Tu się wybiera - tam wojuje,
a Wielki Brat nad wszystkim czuwa.

Może to jest globalna wioska,
ale globalnie myślą za nas.
Dla szarej masy - wola boska
i tylko dla niektórych - dramat!

Lepiej, byś nigdy...





















Lepiej, byś nigdy tego nie słyszał,
co nazywają krzykiem pustyni,
kiedy się nagle wypełnia cisza
słowami w gardle zaciśniętymi.

Lepiej, byś nigdy nie poczuł żaru
długiej wędrówki w pustej przestrzeni.
Dla przeczytanych, obcych słów paru,
cienia nadziei nikt nie doceni.

Lepiej, byś nigdy nie widział ostrza.
Niebo od niego bywa jaśniejsze.
Ostrzejsza wtedy jest myśl najprostsza:
Moi przylecą tu po was jeszcze!

Starszemu panu na nic me rady.
W Algierii czuł się pewnie jak w domu.
Wielkie są w ludziach gniewu pokłady.
Litość nie służy teraz nikomu.

Gdy zmiłowanie wsiąkło do piachu.
Kiedy nam groza oczy zamyka.
Nie ma już żadnej bariery strachu.
To już jest odwet, nie polityka.

Lepiej, byś tego nigdy nie widział,
a gdy widziałeś - pamiętać będziesz.
Ktoś właśnie może dostaje przydział.
Potem ty także po swą broń sięgniesz.

środa, 24 września 2014

Wir













Nic, co dziś się dzieje nie jest przypadkowe.
Wdziera się na scenę, na areny nowe
z gotowym programem dobrze przemyślanym.
Wciąż nas zaskakuje, to co oglądamy.

Przedziwne decyzje. Zmiany sojuszników.
Jest w tym wiele strachu. Podziwu okrzyków.
To, co niemożliwe - widzisz na ekranie.
Nie umiesz przewidzieć, co się jutro stanie.

Pracowały nad tym całe pokolenia
jak wojnę rozkręcić, jak nasz świat pozmieniać.
Żeby wir wydarzeń wciągał stale nowych
i czynił, co ludziom nie przyjdzie do głowy.

Teraz mamy ISIS. Wpierw była Al-Kaida,
wcześniej jakaś inna operacja tajna.
W tym planie jest także sąsiad - Ukraina.
Wszystko już się kręci. Tego nie zatrzymasz.

Zobaczysz tę wojnę, gdzie się nie spodziewasz.
Wybuchnie gdzieś w metrze, albo spadnie z nieba.
Udasz, że nie widzisz. Nie zajrzysz do trumien.
Tak ci Rząd Światowy namieszał w rozumie.

Tylko nam tak się dostało!













Głowa boli od przybytku.
Za dużo jest w kraju zbytku,
a nadmiary spokój burzą,
gdy wszystkiego jest za dużo.

Za klęską przychodzi klęska.
Mleka, jabłek oraz mięska
sami zjeść nie damy rady.
Zejdziemy przez to na dziady!

Węgla na hałdach za wiele!
Złoszczą się nauczyciele,
że za dużo dzieci w klasie.
Normalnie uczyć nie da się!

Dziwią się w poselskich ławach.
Za duża była odprawa!
Wielkie są oczekiwania,
a za dużo jest gadania.

Zaczynają się blokady.
W mediach podają przykłady,
że za dużo już nie chcemy,
a co mamy - marnujemy!

Nikt nie zbiera i nie zrywa.
Partiom bardzo spada krzywa
i sondaże im źle wróżą.
Nosem wychodzi "za dużo"!

"Za dużo" niszczy człowieka,
zwłaszcza, gdy za długo czeka,
a tu najważniejszy urząd
ponoć żonę ma za dużą.

Na "za dużo" nie ma rady.
Wszędzie inne są przykłady.
Świat wszystkiego ma za mało!
Tylko nam się tak dostało.

wtorek, 23 września 2014

USA vs ISIS














Myślała niejedna głowa.
Jak ta Syria się zachowa,
kiedy będą bombardować?
Padły wyważone słowa.

Teraz trzeba nie pozwolić,
żeby czasem spod kontroli
nie wymknęła się ta wojna.
Wciąż reakcja jest spokojna.

Czuwają przy swoich GRAD-ach
rakietowcy od Asada
i Rosjanie w swojej bazie,
lecz spokojnie jest na razie.

Może nikt się nie pomyli.
Nie wystrzeli do cywili.
Przez pomyłkę nie spudłują.
Niczego nie pokazują.

Wojna też jest hybrydowa.
Pod kontrolą wszystkie słowa.
Komórki im wygasili
żeby nic nie donosili.

Nie zobaczy nic publika.
Będzie zwięzły komunikat.
Operacja jest już w toku.
Gdyby coś?... to już po ptoku.

Widowisko czas zaczynać!













Narady, spotkania, zjazdy.
Politycy, biznesmeni,
finansjera oraz gwiazdy
muszą rozmawiać o Ziemi.

A najlepiej się rozmawia
w samym centrum i na szczycie.
Kolorowy ogon pawia
na ekranach zobaczycie.

Będzie cały świat w pigułce.
Jest tam każdy, kto się liczy.
Zostali w swej Pipidówce
tylko Hindusi, Chińczycy.

Tych najwięcej jest na świecie.
Nie są reprezentatywni.
Rozumieć to trzeba przecież -
są odmienni. Nieco inni.

Nie chcą nic zainwestować,
ale klimat rozmów psują,
a tu trzeba się zachować.
Ludzie licznie protestują.

Przykład dają nam bogaci
wspierając szczyt swoim czasem,
a ci, liczni - nie chcą płacić,
choć klimat czeka na kasę!

Wszystko nas dzisiaj kosztuje,
a najdrożej ocieplenie!
Bardzo łatwo się je psuje.
Trudniejsze jest naprawienie.

Będą źródła odnawialne.
Przyniosą wiele korzyści.
Te dotychczas naturalne
kontrolują terroryści.

Na to nie  można pozwolić,
choć nie wiemy, co się stanie.
Każdy pilnuje swej roli -
dziś pierwsze bombardowanie.

Przypadkowo tak się zbiegło,
że jest nacisk w ONZ-ecie.
Pierwszy krok - słowo się rzekło!
Wsparcie musi być na świecie.

Operacja jest poważna.
Przeciw Państwu Islamskiemu,
bo je inne takie państwa,
atakują, nie wiem czemu?

One są, a jego nie ma,
bo dopiero chce się tworzyć.
Czy to znowu nie jest ściema?
I czy jest w tym palec boży? 

To pogoń za Ben Ladenem
bardzo długą przypomina.
Mamy szczyt! Wszyscy na scenę!
Widowisko czas zaczynać!

poniedziałek, 22 września 2014

Ballada o pewnym beztroskim



















Zamieszkał w domu nad rzeką,
samotnie na skraju wioski
człowiek, co widział daleko,
a był zupełnie beztroski.

Życiowym nie był kaleką.
Potrafił wyciągać wnioski.
Choć żyło mu się nielekko,
to jednak wciąż był beztroski.

Czy to jest zdrowa postawa
przy tak olbrzymich problemach?
Życie to nie jest zabawa.
Beztroskich już dzisiaj nie ma!

Pytano go: - Panie starszy!
Co pana dzisiaj tak cieszy?
Żyję i to mi wystarczy,
a nieraz coś się nagrzeszy.

Zmartwienia zostawiam innym,
bo te mi szkodzą na zdrowie.
Wolę być całkiem dziecinnym,
a niech się martwią posłowie.

Śpię jeszcze, gdy oni wstają.
Nie spieszę się, kiedy pędzą.
Wydaję to, co dostaję.
Oni przejmują się nędzą.

Bo niechby odpadł tak który,
choćby w najbliższych wyborach,
to jakby posąg spadł z góry
i dziura byłaby spora.

Ja kiedy już się potykam,
to strząsam pyłek ze spodni.
Najgorsza jest polityka.
To ni są wiecznie głodni. 

Nie bardzo wierzyć mu chciano,
bo tamci zgarniają wszystko.
Beztroski wstał dzisiaj rano,
a u niech jest pośmiewisko.

Zapięte wszystko... i git!












Wilgoć zawisła w powietrzu
i warcie chłodno na deszczu.
Nie leje jeszcze, lecz siąpi.
Kierowca cicho zatrąbił.

Wóz wtoczył się pod samo wejście.
Skład cały przyjechał. Nareszcie.
Szybciutko przemknęli do środka.
Za chwilę zaszczyt ich spotka.

Prezydent ma czasu mało.
Do późna wczoraj się grało,
a jeszcze były wiwaty.
Dziś odlatuje poza tym.

Do Ameryki - na szczyt.
Ze składką na klimat... i git!
Tak drogo kosztują wojny,
a datek jest dobrowolny.

Ciężko zwisają łańcuchy.
Za stołki dziękują i fuchy.
Uściski. Uśmiech. Ukłony.
Mżaweczka na uniżonych.

I tylko ta wilgotna chmura
i atmosfera ponura
dziennikom zepsuły hit.
Zapięte wszystko... i git!

niedziela, 21 września 2014

Przemówienia - zamyślenia (Dykteryjka o jesieniach)














Nie dziwmy się, że w jesieni
wielu z nas się zaczerwieni.
Zielone zostaną szpilki -
żarciki i krotochwilki.

To normalne. Tak jest zawsze.
Jesień w barwy ostrzegawcze
bardzo chętnie się ubiera.
Zgniło-żółto jest już, teraz.

Jeszcze kusi barw paleta.
Jeszcze wiersz pisze poeta,
ale wkrótce liść opadnie.
Będzie inaczej. Też ładnie.

Może trochę bardziej goło
i mniej strojnie, mniej wesoło,
lecz kampania musi trwać.
Spłyną mgły i siądzie szadź.

Deszcze spadną. Wiatr zawyje.
Chmura horyzont zakryje.
Człowiek okna poutyka,
a już będzie po wynikach.

Rządy inne mają plany,
lecz my wiemy - będą zmiany.
Każda jesień je przynosi,
więc władza o spokój prosi.

Wydłużyły nam się cienie.
Mamy teraz zagrzybienie
i ostatnie są odloty.
Każdy wie, co będzie po tym.

Musi przyjść i będzie chłód.
Nie liczmy na żaden cud.
Nie odmienią przemówienia
jesiennego zamyślenia.

Mgły na wrzosowiskach
















Ryknęło na wrzosowiskach.
Dzik przyśpieszył biegu.
Schronił się do zapadliska
przy jeziora brzegu.

Sapią byki na polanie.
Straszą okolicę.
W gromadkę się zbiły łanie
Tłuką w grunt racice.

Lis wędruje skrajem drogi.
Do opłotków zmierza.
Gospodarz uchodził nogi.
Klęka do pacierza.

Daj nam chleba powszedniego...
Zatrzymał na chwilę
i pomyślał - nie takiego,
jak dzisiaj kupiłem.

Potem szybko się poprawił:
Jak my wybaczamy...
Kto to nam, właściwie, sprawił,
że mamy, co mamy?

Babka zasnęła w fotelu.
Telewizor miga.
Nie widziano od lat wielu
takiej wsi w podrygach.

Sołtys wołał na zebranie,
ale nikt nie poszedł.
Nie wiadomo, co się stanie?
Znów przysłali grosze.

Szarówka szybko zapada.
Księżyc jak kołyska.
Nocka do snu się układa.
Mgły na wrzosowiskach.

sobota, 20 września 2014

Groch o ścianę













Pragnie Unia
żebym zdurniał,
a ja zdurnieć nie chcę!
Naciska więc, bym spotulniał -
słów nie ważył lekce.
Camerony
swe androny
już sprzedali Szkotom,
a salony
o czerwonych
mi bez przerwy plotą.
W telewizji "Bal w operze"-
prezydencka feta,
a ja na ławeczce leżę.
Nie gustuję w bzdetach.
W westybulu
już bez bólu,
mnóstwo dziennikarzy.
Kręcą, wiercą się
jak w ulu.
Każdy coś wysmaży.
Wydania dziś są specjalne
na czerwonym pasku.
Same łuki tryumfalne.
Prezydencja w blasku.
Utrwalić się wszystko musi
w koło powtarzane,
ale musi to na Rusi.
U nas - groch o ścianę!

Jesteśmy w domu















Wszystko poszło zgodnie z planem.
Gdzie jest to przemówienie nagrane?
Przecież skład przesiewano starannie.
Nikt już więcej, chyba, nie odpadnie
i w ten sposób gabinet się scali.
Żeby tylko nie lutowali,
lub nie chcieli uszczelniać taśmami.
Tego będą pilnować wybrani.
Problem sam się rozwiązał, jak widzisz.
Mam wrażenie, że tu ktoś z ludzi szydzi.
Jakbym cofnął się o cztery lata.
Czas właściwie niczego nie zatarł.
Ludzie milczą. Chyba nie ze strachu?
Sporo osób już poszło do piachu.
Opozycja jest słaba, bezradna.
Akcja była staranna, dokładna.
Zobacz jakie są w koło zachwyty!
Żadnych sporów nie było przy tym,
więc właściwie to mamy, co mamy.
Nie tak bardzo! - Wciąż kogoś szukamy.
A kto szuka? To tylko syn szuka.
Żadna z tego nie płynie nauka.
Popatrz na tych uczonych z ekranu.
Tak się cisną jak stado baranów,
żeby tylko głos zabrać na wizji.
Ileż fałszu i hipokryzji...
Pójdziesz teraz głosować? Nie pójdę!
Teraz Szkotom sprzedali bujdę.
Tusk w nagrodę dostał za to teatr.
Podpowiedział jak dziś się wybiera.
Najpierw mówią, że jest pół na pół.
Potem wszystko chowają pod stół,
a tam mają serwery. Znamy już też numery.
Patrz! Przemawia. Znów będzie truł!

Adwokat X












Opisał Jan
ten dziwny stan
zdumienia
w którym i kpiarz
pada na twarz,
bo widząc rząd oniemiał.
Brakuje słów.
Włos siwych głów
w kraju się nagle zjeżył.
Diabelska gra
i tryumf zła.
Kto wątpił - ten uwierzył.
Jest smutek lic.
Nie zda się nic.
Pokora, zamyślenie..
Ten dziwny stan
to wyjście z ram.
Zwyczajne upodlenie.

Popisowo
















Zadawała sobie trud,
bo ciężko znosiła głód.
Nie ma takiej Nicorette,
by zastąpić w tę i we w tę.
Rozpoznałem po jej minie,
że mnie także nie ominie.
Można przy tym złamać pióra.
Nie ma rady. Cóż? - Natura.

Zuzia, czyli country z Lubina

















Tak historia się zaczyna
i w niej nie jest nic na niby,
przyjechał dziś do Lubina
facet - męski i prawdziwy.

Zaprosiła go dziewczyna,
gdy inni poszli na grzyby.
Potrzebny był jej chłopina
facet męski i prawdziwy.

Gość kowboja przypominał.
Włosy miał jak z końskiej grzywy.
Grubym pasem biodra spinał.
Facet męski i prawdziwy.

Odważnie sobie poczynał.
Wzbudzał w dziewczynie podziwy
kiedy koszule rozpinał
facet męski i prawdziwy.

Potem muskuły napinał,
ściskał pośladków pokrywy.
Rozpaliła się dziewczyna.
Facet męski i prawdziwy.

Uśmiechnęła się jej buzia.
Pomyślała o numerkach.
Na to facet - Jestem Zuzia -
kulturystka, kaskaderka.

W zeszłym roku byłem Józio,
ale płeć musiałem zmienić,
bo zarabiałem niedużo.
Dziś się wyżej mogę cenić!

Nie pytała już dziewczyna
jakie inne miał motywy.
Będzie szukać tu z Lubina
tych mniej męskich, lecz prawdziwych.

piątek, 19 września 2014

Ministerstwa Dziwnych Kroków









Napisać miałem elegię,
że rząd jednak ma strategię,
jak omotać, podejść, kupić,
oszukać, a w końcu złupić.
Decyzja wciąż była ważka.
Czy nie lepsza będzie fraszka?
Śmiać się także nie wypada,
kiedy posąg władzy pada,
a jest już kupa kamieni.
Forma wiersza nic nie zmieni,
zwłaszcza kiedy tyle wokół
jest  Ministerstw Dziwnych Kroków.
Po ulicach chodzi troska.
Taka na przykład Piotrowska
jest przejęta, że aż czuć.
Łódź - czy ratunkowa łódź?
Dla Platformy to szalupa.
Nie ruszono z szafy trupa,
bo jest w taśmach zaplątany.
Przedstawiono ludziom zmiany
układanki klocków Lego.
Tusk się uczy angielskiego.
Inni chyba też powinni,
szczególnie ci z pierwszej linii,
bo gdy ją pokryje szadź
może u nas bardziej wiać.
Ostrzegają o tym listy,
że się zwiększy ruch na wyspy.

U Jolki - bal














Noc ciemną włożyła kieckę.
Światła w oknach zgasły już
tylko na bazarek, stary przy Strzeleckiej,
goście ciągną co i rusz.

Stare tango gra muzyka.
Wesolutki słychać śmiech.
Trochę przy piweńku, trochę przy Patykach
powspominać to nie grzech.

Nie płacz Jolka leci w koło,
ale Jolka śmieje się.
W starej kamienicy dzisiaj jest wesoło,
gość niejeden chwieje się.

Pustych mieszkań jest już dużo
i w niejednym szyby brak.
Jesień idzie i źle wróżą.
Kamienica stary wrak.

Matka Boska jest w kapliczce.
Ktoś położył świeży kwiat.
Patrol śpi w ciemnej uliczce.
Zapomniany to już świat.

Jeszcze słychać tango stare.
Przerywane - Psia go mać!
Przeżyło się latek parę.
Praga jeszcze nie chce spać.

Od niedawna to zabytek.
Został napis składu win.
Wiele z nich wciąż jest zakryte.
Przelatuje życia film.

Noc ciemną włożyła kieckę.
Spać nie możesz? - Śmiało wal!
Można od Stalowej - można od Strzeleckiej,
jest u Jolki jeszcze bal.

czwartek, 18 września 2014

Jeszcze żyjemy














Jeszcze żyjemy,
chociaż na świecie zabijają.
Jeszcze umiemy
rozróżnić z której strony grają.
Jeszcze myślimy -
Może nie będzie aż tak źle.
Jeszcze uczymy
swe dzieci: - Nie uginaj się!
I powtarzamy:
Przejdziemy przez to! Było gorzej.
Nadzieję mamy.
Opatrzność znowu nam pomoże!
Czy doczekamy?
Nie ma wielkiego tu znaczenia!
Przy swoim trwamy,
a świat się bardzo nam pozmieniał.

Jeszcze wierzymy,
że prawda kiedyś nas wyzwoli.
Okrzyk wznosimy,
choć Unia nie chce już pozwolić.
Jeszcze idziemy
na Narodowy Wielki Marsz,
chociaż nam lufy patrzą w twarz.
Ty serce grasz!
Cyrkowa jesień.
Komiczne pokazuje maski.
Chichot się niesie.
Są mianowania i oklaski.
Niesiemy brzemię
rewolucyjnej wojny cudzej.
W niej pokolenie
pozbyło się już całkiem złudzeń.

Jeszcze śpiewamy:
Ojczyznę wolną wróć nam Panie!
I jest w nas samych
wciąż nieugięte przekonanie,
że kiedy wieje - wiatr historii
staniemy razem w chwale, glorii
i Polska będzie, jakiej chcemy!
Tak nas uczono! To umiemy!
Jeszcze żyjemy,
choć żyć nam przecież nie jest łatwo.
Jeszcze umiemy
dostrzegać z której strony światło
i choć nas gniotą
ciężary długów oraz prawa
znowu wypełni się Warszawa
nieprzeliczonym tłumem głów
i Duch się w nich odrodzi znów
Jedenastego Listopada.

Podniecenia prąd













Może trochę niedorzecznie
rzecz jest zagmatwana.
Która Pierwsza jest obecnie,
która Druga Dama?

Dziennikarze na plan pierwszy
wysuwają Drugą,
choć nie brak i takich wierszy,
że jest tylko sługą.

W kuluarach także bywa
wątek poruszony:
Czy jest ktoś? Jak się nazywa
pan Mąż Swojej Żony?

Ciekawe są teraz zmiany,
gdy się rusza góra.
Czemu tylu jest ubranych
w czarnych garniturach?

Jedni mówią, że żałoba,
inni - elegancja.
Ujawnia się warstwa nowa.
Poruszenie w stancjach.

Przeważa jednak opinia:
Z babą i kłopotem.
Ustawi się cała linia
tuż przed samolotem

Przez nas wszystkich przejdzie wtedy
podniecania prąd,
że już nie ma większej biedy,
za to mamy rząd!

Dla niegrzecznych dzieci
















Będę pisał bajki dla niegrzecznych dzieci.
Wszak bajkopisarze to także poeci.
Nie o samolotach, nie o żadnych wojnach.
Dobra bajka ma być wesoła, spokojna.

Mogą w niej być misie. Niekoniecznie tłuste.
Może być zajączek i zjadać kapustę,
jeśli ją embargo w polu zostawiło.
W bajeczce być musi przyjemnie i miło.

Gorzej już z morałem. Nie może być drogą.
Nie należy dzisiaj pouczać nikogo.
Ma być tolerancja wszelkich możliwości.
Bajeczka nie może nikogo zezłościć.

Nie można wskazywać ni góry ni rzeki.
Nie pisać o bliskim, ani o dalekim.
Omijać przenośnie oraz porównania,
że ktoś w niej zindyczał, albo że zbaraniał.

Łatwe to nie będzie, kiedy język giętki
chciał będzie pokazać, co wymyśli głowa,
lecz mnie ostrzegano bym porzucił chętki,
wtedy miną biedy. Jakoś się uchowam.

środa, 17 września 2014

Ribbentropy - Mołotowy...
















Ribbentropy - Mołotowy!
Pakty wchodzą nam do głowy.
Na połowy dzielą zdobycz,
a my na to - Cicho. Nic!

Duch Stalina wszedł w Putina.
Tamten czas nam przypomina,
a nasz śmigły wódz - jedynak
za granicę uciekł. Hyc!

Znowu jesteśmy za mali.
Tyle lat milczeć kazali.
Przed Zachodem się nie chwali...
Ludziom pokazali - pic!

Śpiewaj: - "Siekiera, motyka..."
Sejmowa matematyka.
Umorzono! Nie dotykaj!
Ale kino! Wyszedł widz.

wtorek, 16 września 2014

Każdy medal ma dwie strony




















Tam gdzie wielka operacja urasta do państwa,
tam jest układ podległości, struktura poddaństwa.
Jeśli państwo jest w rozsypce, władza jest fikcyjna,
tworzą w nim się masonerie - struktura mafijna.

Każdy medal ma dwie strony. Każdy jest cesarski.
Strzegą armie odznaczonych decydentów garstki.
Na wierzchołku piramidy miejsca jest niewiele.
Wielu rusza do Kolchidy, lecz jeden jest cielec.

Tworzą się więc rewolucje by zmienić strukturę.
Każda taka rewolucja ścina zwykle górę,
lecz wierzchołek wciąż odrasta, nawet z jednej głowy.
Tworzy go ta sama kasta z pretendentów nowych.

Ten proces przepoczwarzania przebiega gwałtownie.
Bunty rodzą się, powstania, zamachy i zbrodnie.
Potem fala wielkiej wojny unosi w świat arkę,
aż gdzieś w jakimś Teheranie osadzi poczwarkę.

Podkarmi ją trochę Jałtą. Wesprze ONZ-etem.
To, co się rozrasta nowe - staje się sekretem.
Zawsze znajdzie się Rosenberg, tajemnicę sprzeda.
Ujawnia się piramida, która sięga nieba.

Tam gdzie wielka operacja urasta do państwa,
tam jest układ podległości, struktura poddaństwa.
Jeśli państwo jest w rozsypce, władza jest fikcyjna,
tworzą w nim się masonerie - struktura mafijna.

Każdy medal ma dwie strony...

Junkers










Mam w łazience Junkersa.
Gdy płomieniem wybucha,
nie dbam o żaden Wersal
i się śmieję od ucha.

A wiem, że on od rana
dzień cały jest na gazie,
a obok czeka wanna
lecz on się w nią nie kładzie.

Woli wisieć na rurach
i czasem spuszcza wodę.
Ten Junkers, to figurant!
Do żartów jest powodem.

Chcą nam już coś przykręcać,
a przecież mieli wiercić.
Czy to nie przez Junkersa?
Tego nie sposób stwierdzić.

Mają, gdzieś wyżej, z gazem
oddzielne swe układy.
Z Junkersem swoim razem
dziś mogę zejść na dziady.

Nie ja go wybierałem.
Zadecydował los.
Technice zaufałem.
Już się nie śmieję w głos.

Pomazańcy













Pierwszy rozbiór Ukrainy i mocarstw przymierze.
Media z ludzi robią kpiny. Nie mówią nic szczerze.
Jak kapłani starożytni lud karmią ciemnotą.
Władzę sprawują wybitni i chodzi im o to.

Bilderbergi, Sowy, Czaszki, plany uzgodnione.
Młodzi pójdą znów w kamaszki. Śledztwa umorzone.
Jednak szczątki samolotów zostaną na wschodzie.
Na wszystko musisz być gotów poddany narodzie.

Prawda to rzecz dla wybranych. Iluzja - dla ciebie.
Świat pod władzą pomazanych. Dokąd zmierza? Nie wiesz.
Jest gdzieś wróg nieprzejednany. Zatruł prawdy studnie.
Wkrótce będzie rozpoznamy. Przed siłą się ugnie.

Ty się przed nią ugniesz także naznaczony znakiem.
Zatrzymano ci już w kadrze życie byle jakie.
Wolność dzisiaj jest niewolą, a sprzeciw to zgoda!
Przymus - twoją wolną wolą. Nic ująć. Nic dodać.

Odliczanie










Armie, sztaby, specjaliści.
Państw czterdzieści w koalicji.
Można zacząć odliczanie.
Lada dzień - bombardowanie.
Może o tym jeszcze nie wiesz.
Ktoś w to włączył także ciebie!
Świadków oraz pacyfistów,
kościelnych i organistów,
starców, nawet małe dzieci.
Postanowił i polecił!
Kraj się znajdzie w stanie wojny
z niewielkim udziałem zbrojnym,
ale poprze resztę świata
żeby już rozpoczął atak.
Czy masz coś do powiedzenia?
Został ci nakaz milczenia.
Dowiesz się z telewizora,
kiedy przyjdzie na to pora.
Czy ktoś aby nie przesadza?
Nie! To przecież twoja władza
prowadzi tu politykę,
a ty jesteś wyrobnikiem,
a gdybyś okoniem stawał,
to zawieszą twoje prawa,
bo to przecież stan wojenny,
a ty taki jesteś ciemny...



*  *  *

Kogoś nie ma w kolacji
z powodu różnych ambicji.
Być może wyrażą zgodę.
Chcą coś dostać na osłodę?

Być może się nie sprzeciwią,
ale wciąż nadzieję żywią.
Wszystko nam pokaże czas.
Czy my ich? Czy oni nas?


poniedziałek, 15 września 2014

Propagandyści to mafia!

















Gorączka rośnie krwotoczna
jak przy wirusie Ebola.
Na stronach jest już widoczna
z ka-gie-b-owskiego przedszkola!

Podnosi falę emocji
i sięga już Himalajów.
Takiej skutecznej promocji
nie było dotąd w zwyczaju.

To słowna jest prowokacja
i nakręcanie spirali!
Blogerzy! Jest także spacja!
Te nerwy można oddalić!

Rozwaga jest dziś wskazana.
Spokojne, mądre spojrzenie.
Zbliża się wielka przegrana!
Nic nie pomoże mącenie!

Od dawna wiedzą fachowcy:
Spokojny - najcelniej trafia!
A ten bałagan jest obcy!
Propagandyści to mafia!

Jeden napisze. Reszta powieli.
Tak się zaraza roznosi.
Utrzymać władzę jeszcze by chcieli.
Spokój ich może wykosić!

Ograniczenia i możliwości












Niejeden udaje franta
żeby przebić się po granta.
Gdzie się liczy tylko fant
tam owoce zbiera kant.

Kant też ma oddziaływanie.
Jak pomyślisz - tak się stanie.
To coś żyje swoim życiem,
choć nie zawsze jest odkryciem.

W telewizjach cytowane,
kiedy trafia nosem w ścianę -
jest natychmiast odrzucone,
jako nigdy niesprawdzone.

Bez względu na doświadczenie,
życiodajne jest tworzenie.
Daje gamę możliwości.
Nie przewidzi nikt przyszłości.

Nauka nam wciąż świat zmienia,
ale podstaw wykształcenia
nie zapewnia pokoleniom,
więc na jaki ten świat zmienią?

Wiem, że nie wiem! - To już dużo!
Wątpliwości spokój burzą.
Wielu tak je odczytuje:
Nie wiem, więc się nie zajmuję!

Gdzie jest grant - może być domiar!
Teraz myślą: - Czym jest pomiar?
Odpowiedź nie padnie z głowy.
Da ją komputer kwantowy!

A czy da ją filozofia?
Człowiek już daleko dotarł.
Nadziei przekracza próg.
W końcu myśli: - Gdzieś jest Bóg!

Nauka - paranauka?
Profesora i nieuka
traktują dziś jednakowo:
"Na początku było słowo..."

Jest więc powrót do przeszłości.
Od światła większe prędkości.
Przez bezkres - oddziaływanie.
Ty jesteś tym wszystkim Panie!

Cenniejsze są Twoje dary,
niż te granty za pomiary,
dotacje na doświadczenie.
Ty rozdajesz rozumienie!


.
.
.
Posłowie:

Poczułem dzisiaj pod skórą,
że niesforny mój neuron
czegoś ode mnie zażądał.
Chciałby wiedzieć: - Jak wyglądam?

Tak mnie ostro bólem kłuł,
że się nawet zgiąłem w pół.
Niewiele chyba zobaczył,
lecz zrozumiał ile znaczy.


Czerwony Młyn















Ostry język w trudnym czasie
bywa nie najlepszy.
Niewiele zrozumieć da się
z podnieconych wierszy.
Racja jest tym wyraźniejsza
im bardziej spokojna.
Złość nastrojów nie polepsza.
Trwa medialna wojna.
Wodą na młyn propagandy
niejeden wpis bywa.
Zwłaszcza kiedy trzeszczą bandy.
W wodzie możesz pływać.
Gdy rwą flagi narodowe
tytułowe strony,
zaślepienie wchodzi w głowę,
a Młyn jest Czerwony.
Wówczas i rozsądny człowiek
jest jak Crazy Horse.
Wykrzyczy ludziom cokolwiek
i wypina tors.
Zadymianie na reklamie
tylko kasie służy,
a nastrojów podburzanie
dobrze nam nie wróży.
Kiedy krzyczą ja poczekam,
aż ucichnie w prasie.
Dobra bywa dyskoteka
we właściwym czasie.

niedziela, 14 września 2014

Pachnie wrzosem
















Ktoś kupuje od nich ropę?
Gdzie ta ropa płynie potem?
Na wymianę, lub do Chin?
Wbijają w ten rynek klin.
Może leją gdzieś w kolumny
pomnażając w świecie trumny.
Może nie chodzi o filmy,
lecz o rury, podział inny
gazociągów oraz złóż,
a nie o ten w ręku nóż.
Przecież ma być pełzająca
i musi gonić zająca
po Syrii, po Ukrainie.
Ludzie są widzami w kinie.
Widzieli na Manhattanie.
Przewidują, co się stanie.
Czy ktoś słyszał o sprzeciwie?
Nie ma i ja się nie dziwię,
bo od tego boli głowa,
a pogoda jest wrześniowa
i ważniejsze, co pod nosem.
Grzybobranie. Pachnie wrzosem.

Babie lato
















Wrzesień mgły po polach niesie.
Babie lato, chociaż jesień,
snuje myśli pajęczynę.
Odpoczynku odrobinę
zdałoby się po emocjach.
Jest w tym jednak nuta obca.
Kilku władców ma już plany,
jak ten świat poukładany
w nowe zebrać koalicje.
Jakiś fałszywy inspicjent
pomruk wojny podpowiada.
Jabłka pozostały w sadach.
Ludzie wierzą w wolę bożą.
Jeszcze swoje rżyska orzą
myśląc jaki będzie plon.
Niewidoczny leci dron
i patrzy, czy rozejm trwa.
Większa szykuje się gra.
Wyłożono już miliardy.
Nie brak dla życia pogardy.
Leją ropę do zbiorników,
hektolitrami, bez krzyku.
Ile spalą lotniskowce,
helikoptery, bombowce? -
Nikt nie liczy. Tak ma być!
Ludziom jednak chce się żyć!
Babie lato wątłą nić
snuje wolno po marzeniach.
Piękna jesień. Piękna Ziemia,
a na niebie lot sokoła.
Czy nie można nic odwołać?

Hybrydowe praktyki














Operacje i naloty.
Samoloty, drony, floty,
bomby, matki wszystkich bomb -
spadną nie wiadomo skąd
na araba z karabinem.
Znamy wszyscy już przyczynę:
Chodzi o nagrane filmy,
których widzieć nie powinny
rządy kilku wielkich państw,
które nie widziały draństw.

Filmy są autentyczne.
Zebrano opinie liczne.
Taka dzisiaj jest technika.
Raz Anglik, a raz Anglika,
więc się akcja wielka zacznie.
Potwierdzono nieopatrznie,
że my też udział weźmiemy,
choć podobno wracać chcemy.
Teraz jednak nie ma jak.
Odcięty jest każdy szlak,
więc sprzęt zostawimy komuś,
a mógłby się przydać w domu.

Na układy nie ma rady.
Są wojny i złe sąsiady
i są przetargowe karty
i rząd też był guzik warty.
Będzie nowy - kryzysowy,
przetargowy, lecz fachowy.
Ktoś, by uniknąć kłopotu
ogłosi skład z samolotu
startując do Ameryki.
Hybrydowe są praktyki.

Lato z Marsjanami











Przeszło lato z Marsjanami.
Nie wiedzieli gdzie jest Krym.
Do wojny czasami
trudno znaleźć rym.

Pasażerski nie doleci,
a wojskowy dawno spadł.
Z tymi Marsjanami
powariował świat.

Utopili w morzu gazy.
Wypalili zapas gum.
Najgorsze wyrazy
wypisywał  tłum.

Latają po niebie drony.
Normalnego wojska brak.
W cztery świata strony
siała baba mak.

Samochody kolumnami
przez granice wożą strach.
Człowiek myśli, że dynamit,
a to Oda. Bach.

Chociaż Oda już nie szkoda.
Atakować będą piach.
Na brody jest moda.
Odetną je. Ciach!

Skąd się wzięli ci Marsjanie?
Posługują się hybrydą.
Ściągają po Świętym Janie.
Do pewnego miejsca idą.

Nie ma jeszcze go na mapach,
ale każdy nazwę zna.
Zły podobno tam się zapadł,
lecz jeszcze nie sięgnął dna.

Nikt się z tego jeszcze nie śmiał,
chociaż to już długo trwa.
Jedenasty września.
Minął! Szafa gra!

Pomodlono się o pokój.
Ustalono: - Co i jak?
Ale nie ma już widoków.
Piątej klepki brak.

Przeszło lato z Marsjanami.
Nie wiedzieli gdzie jest Krym.
Do wojny czasami
trudno znaleźć rym.

sobota, 13 września 2014

Zgadnij, jaka to melodia?



















Pastelowe sukieneczki.
W sukieneczkach panieneczki.
Wszystko miga przed oczami.
Znacie śpiewkę? Znamy! Znamy!

Zgadnij, jaka to melodia?
Tyle lat tu była grana.
Słyszeliśmy ją tu co dnia
i powraca - taka sama!

Oto leci kabarecik.
He... he! - He... he! Ale dziwy!
Odgrzejemy ten kotlecik ?
Nie! Lepiej Alternatywy!

Zgadnij, jaka to melodia?
Tyle lat tu była grana.
Słyszeliśmy ją tu co dnia
i powraca - taka sama!

Bieg po zdrowie. Marsz o Qlach!
Siusiak! Cipka! - uczmy dzieci.
Wielkich zmian to uwertura!
Ma być tak, jak Tusk polecił!

Zgadnij, jaka to melodia?
Tyle lat tu była grana.
Słyszeliśmy ją tu co dnia
i powraca - taka sama!

Partia! Partia! Koalicja!
Rozmowa u prezydenta.
Młodzieżówka - nie Nowicjat!
Ordynacja to rzecz święta!

Zgadnij, jaka to melodia?
Tyle lat tu była grana.
Słyszeliśmy ją tu co dnia
i powraca - taka sama!

Dziś Dziennika się unika,
w zamian Info jest już Twoje!
Polityka! Polityka!
Sami swoi. Reszta - goje!

Sęk













Ach! Jaki się podniósł kram.
Do Pipera Rozenbaum
na twitterze posty pisze.
Beniu! Czy ja dobrze słyszę?
Czy to nie jest głupia wpadka,
że ma nie być w rządzie Radka?
Jaka tego jest przyczyna?
Czy aby nie przez murzyna?
A może to przez Łap Rowa?
Aż mnie rozbolała głowa.
Podobno coś jest z dyplomem.
Nie tak było uzgodnione.
Odpisz, bo zagroził tate,
że zatrzyma mi wypłatę
i już nie da nic fundacji!
Trzeba bronić demokracji!

Odpowiada szybko Beniek.
Już wydałem polecenie!
W telewizji mówią o tym.
Ja też same mam kłopoty!
I to ogromne. Niemałe!
Kardynała powołałem,
by zaświadczył o tym w sądzie,
że mnie kiedyś widział w kącie
za organami, za chórem,
gdy mnie swoim wiecznym piórem
molestował organista.
I kardynał na to przystał.
Nie mam więc głowy do zmiany.
A czy my to nagrywamy?

Może ktoś nam podsłuch włączył?
A to może nas wykończyć!
Że też przyszły ci do głowy
na twitterze te rozmowy...
Halloo! Beniek! Nie trać czasu
i to wszystko zaraz kasuj!
Teraz pluskiew pełno wszędzie.
Co to będzie? Co to będzie...
Podsłuchiwać będą nas?
To już szyfrem mówić czas,
bo to wszystko się rozniesie.
Pisz o wekslach. Pisz o lesie
wyciętym w Kaliningradzie,
a nie o tym co na Radzie
usłyszałeś dziś w pałacu!
No! Na razie! Wszystko kasuj!

piątek, 12 września 2014

Las mikrofonów














W lesie mikrofonów rosną wielkie grzyby,
jednak bardzo rzadko trafia się prawdziwy.
Większość to opieńki na partyjnych zrębach.
Niewielkie i kruche. Piasek zgrzyta w zębach.

W lesie mikrofonów bywa dużo wody.
Chłonie ją grzyb stary, bardzo rzadko młody.
Te młode nie mogą dopchać się do światła.
Lasy mikrofonów paprotka obsiadła.

Wycinki nie będzie, a jest zakaz wstępu.
Lasy mikrofonów boją się wyrębu,
gdyby przyszła nagle reklamy posucha.
Wołania na puszczy niewielu już słucha.

W lasach mikrofonów zjawia się zwierzyna,
kiedy się odstrzału sezon rozpoczyna.
Nie ma dokarmiania, ale są nagonki,
kije i marchewki, gwizdki, trąbki, dzwonki.

W lesie mikrofonów są też rezerwaty.
Samozatrudnienie wyparło etaty,
lecz co trzeba chronić, chroni się tu dobrze.
Tych, których właściciel mikrofonów poprze.

Lasy mikrofonów są władzy ostoją,
więc o swoją przyszłość wcale się nie boją.
Środki na ochronę przyśle Europa.
Pojawił się jednak niezbyt sprawny kopacz.

Zamiarów nikt nie zna, a zna możliwości.
Wielu się tą zmianą denerwuje, złości.
Lasy mikrofonów wspięły się ku górze.
Kopacz, czy nie kopacz - będą służyć dłużej!

czwartek, 11 września 2014

Pogarda
















Pogarda - to jest coś, co mnie dotyka
za strony tych, którym sprzedano większość.
To ordynacji specyficzna polityka,
takich, jak ja, oddała im w zależność.

Pogarda bardziej uderza, niż kpina
i poniżonych traktuje jak bydło.
W ten sposób zbrodnia nieraz się zaczyna,
kiedy pogardy z worka już wychodzi szydło.

W rzeczywistości - nie ja jestem zbydlęcony,
lecz rozpasana i obłędna jest ta władza,
gdy nie dba o nic. Opowiada androny.
Stosuje przemoc, wobec tego, kto przeszkadza.

Nic nie pomoże mi wewnętrzna emigracja,
ani wezwania, bym okazał miłosierdzie.
Taka jest teraz specyficzna demokracja,
że ma pod ręką całą masę sprzecznych twierdzeń.

Jeszcze pamiętam: "Pan nie może mnie obrazić!"
i "Żadnej nie dam panu za to satysfakcji!".
Gdy potrzebuje pan, by jaśniej się wyrazić?
"Pan tyle może, ile żyd za okupacji!"

Lecz czy pogardą odpowiadać na pogardę
i wśród klęczących śmiało iść wyprostowanym?
Czy się uśmiechnąć, że tu życie było żartem,
a rządzą teraz wyjątkowo groźne chamy?

Nie o to chodzi, że sikają na świętości
i bez skrupułów obrażają kardynałów,
a ze wszystkiego najbardziej mnie złości,
gdy mi na władcę wybierają konowałów.

I tę pogardę, chcę, czy nie chcę, znosić muszę!
I nie ma dla mnie tu żadnego pocieszenia.
Czekam, gdy z chmury tu wysunie się paluszek.
Zaiskrzy grzmotem! A głos huknie: - Rusz się! Zmieniaj!

Urwanie głowy













U "Węgiełka" - poruszenie.
Co dzień nowe zamówienie.
Przeprowadzka do Brukseli?
Takiego ruchu nie mieli.

Pośpiech mi wychodzi bokiem!
Które piętro? Oj, wysokie!
Drogo? - Na pusto z powrotem!
Może lepiej samolotem?

Telefon za telefonem.
Nie wiem... już oddaję żonę!
Ma zabierać, albo sprzedać?
Wszystkiego zabrać się nie da!

Strajki są firm transportowych!
Nie ma tylu bagażowych!
Jak będzie płatna faktura?
Ile ton? Dwadzieścia - góra!

Kolejność jest pokręcona!
Najpierw Miki, potem Donald?
Nie! To nie są kryptonimy!
Potem wszystko uzgodnimy!

Przeprowadzka - wielka męka.
"Węgiełkowi" głowa pęka.
A ta sterta? To są nowe,
ale tym razem krajowe!

Przewieziemy! Co? Nie wszystko?
Część pójdzie na wysypisko?
Kontener? Pełny? Z taśmami?
Ustalcie ze śmieciarzami!




środa, 10 września 2014

Tłuściutkie misie




















Tłuściutkie misie uwielbiają rezerwaty,
gdzie nie dosięga leśnej straży czujny wzrok.
Karmę donoszą powiatowe im etaty
w biały dzień - skromnie, więcej - gdy zapada zmrok.

Tłuściutkie misie uwielbiają stare gawry,
w których się wiele już projektów urodziło.
Zawsze znajdują smakowite larwy,
bardzo młodziutkie i dostępne, że aż miło.

Tłuściutkie misie bardzo lubią turystykę
i na telefon do usługi są gotowe.
Potrafią gminie bardzo podnieść statystykę,
zwłaszcza, gdy zbiórki robi gmina gdzieś masowe.

Tłuściutkie misie też się czasem denerwują,
kiedy do cyrku pragną oddać je ludowcy.
Wtedy podsłuchy i kamery montują.
Złapane mruczą, że je zamontował obcy.

Bez tłustych misiów dawno wszystko by upadło.
Nadzieję miały wielką do ostatniej chwili.
Idą wybory. Trudniej będzie już o jadło.
Łowczego koła za granicą pochwycili.

Tłuściutkie misie to okazy z grupy rzadkich
i bardzo liczą, że obejmie je ochrona,
lecz mogą także, wkrótce zamknąć je do klatki,
gdy koalicję opozycja tu pokona.

Polsko moja, ja wiem...














Polsko moja, ja wiem, że to dziś jest dziesiąty
i pamiętam: -  Za wszystko obwiniałaś zły los,
a inne przypuszczenia pochowałaś gdzieś w kąty.
Bałaś się pozostałych wypowiadać na głos.

Polsko moja, ja wiem, że pragnęłaś spokoju.
Żądał tego od Ciebie i przyjaciel i wróg
i nie chciałaś żadnego strachu i niepokoju.
Mimo to, wojna dzisiaj podeszła pod próg.

Polsko moja, ja wiem: - Rządy były usłużne.
Obrażano świętości. Wyniesiono też krzyż.
Wielu z nas spakowało swoje torby podróżne,
a wzrok nasz wbił się w ziemię i nie patrzył nikt wzwyż.

Polsko moja, ja wiem, że nikt się nie spodziewał.
Ludzie się załamali, samobójców brał los.
Chociaż naród w katedrze "Wróć nam Panie!" wciąż śpiewał,
wielu się z tego śmiało nabijając swój trzos. 

Polsko moja, ja wiem - ten dziesiąty jest inny.
Świat zrozumiał, że zła nie powstrzyma już fałsz.
Nasze serca inaczej zabić teraz powinny,
gdy się demon obudził i rozpoczął tu marsz.

Może teraz jest czas przebaczenia poprosić
za to nasze zaprzaństwo i uległość przed złem.
To był zamach! Otwarcie dziś przed światem ogłosić!
A ty nadal się lękasz widząc wojnę , ja wiem!