poniedziałek, 30 czerwca 2014

Optymista

















Lepiej patrzyć w dobrą stronę,
nawet, gdy się niedowidzi,
bo choć wszystko policzone -
terminu się nie przewidzi.

Od zgorzknienia lepszy nektar.
Od piołunu - smak słodyczy.
Wciąż możliwa jest korekta,
lub dopisek: - Nie dotyczy!

Nie każdy jest jasnowidzem
i nie każda myśl - blondynką.
Dobrą stronę lepiej widzę,
nawet gdy jest odrobinką.

Na pajęczynie życia













Pajęczynka ulgi zlepiona pośpiesznie
uchwyciła kroplę z przelotnego deszczu.
Zostań tu kropelko. Powiś na mnie jeszcze.
Będziesz moją perłą błyszczącą w powietrzu.

Ostatnią ozdobą na rozdrożu życia.
Wykradzionym niebu przejrzystym kryształem.
Zatrzymaną  chwilą. Łzawą formą bycia,
którą w rozgardiaszu burz upolowałem.

Zdajesz mi się cudem zawieszonym w próżni,
a trzymam cię mocno, choć ciążysz ku ziemi.
Przecież z nas obojgu zgubieni podróżni
przez chwilę nadziei w kadrze uchwyceni.

Zanim przesiąkniemy przez ziemskie granity,
zanim nas ukryją wybujałe trawy,
dał nam los tę chwilę  na życia zachwyty
i może się jeszcze okazać łaskawy.

Wierszyk














To  jest wierszyk po Tramalu.
Jest w nim trochę więcej żalu.
Wszędzie nutki są smuteczku
w opowieści o człowieczku.

Zamiast ciągłej, słownej młócki,
wierszyk chce być bardziej ludzki,
refleksyjny, zamyślony,
bo jest w końcu znieczulony.

Chce poleżeć gdzieś na stronie.
Oczy utkwił w nieboskłonie.
Rozmyśla o przemijaniu,
jak o kropce w każdym zdaniu.

A tam w górze wielkie chmury.
Spadki, wzloty, wyże, dziury.
Gna gdzieś wszytko i się zmienia,
a wierszu jest ból istnienia.

Naturalny, choć niechciany.
Trudny, ale pożądany.
Czasem nawet łez nie kryje.
Z nimi jednak wie, że żyje.

Taśmy lub tasiemce















Dziennikarzom wpadły w ręce
jakieś taśmy, lub tasiemce.
Groźne, ponoć uzbrojone.
Przez agencje niechronione.

Tak czy owak - pasożyty,
których tryb życia ukryty
pozwala im bez wysiłku
płacić krocie po posiłku.

Dla niektórych - obrzydliwość.
Dla rządu - zapobiegliwość,
to wyróżniająca cecha,
a więc władza się uśmiecha.

To tylko redystrybucja.
Nie ucierpi konstytucja.
Nie ucierpią inne sprawy,
gdy się trochę uszczknie strawy.

A chodziło o wybory.
Czy organizm, aż tak chory
obsłuży dobrze serwery?
Czy wypnie cztery litery?

Stało się, jak stać się miało.
Obsłużono. Poleciało.
Niestety - o wiele więcej!
Stąd te taśmy, lub tasiemce.

niedziela, 29 czerwca 2014

Marek




















Nacierpiałem się tej nocy przeokropnie.
Nakrzyczałem, nazłościłem: - Niech to szlag!
Złorzeczyłem dużo gorzej niż " gęś kopnie".
Było ze mną całkowicie byle jak.

Nacierpiałem się tej nocy przeogromnie.
Namęczyłem i opadłem całkiem z sił.
Było ciężko majaczyłem nieprzytomnie.
Ktoś mi pomógł. Chyba Anioł przy mnie był.

Rozmyślałem o cierpieniu i Papieżu.
Pomóż Ojcze! Ty wiesz dobrze, czym jest ból
i wie dobrze, kto noc taką kiedyś przeżył -
jak jest trudno, nie wypadać z dawnych ról.

Chociaż wszystko na tym świecie ma swój koniec,
dolegliwość łatwo nie chce się zakończyć.
Będzie wracać. Znów zaboli przeogromnie,
aż z tych spotkań w internecie mnie wyłączy.

Może nie jest to ostatnie - Do widzenia!
Teraz z księdzem będę toczył swe rozmowy.
Przybliżyła się tak bardzo smuga cienia,
lub zadziałał środek - wiersz przeciwbólowy.

Bardzo trudno jest przechodzić takie bóle.
Dużo łatwiej było znosić fałsz i zło,
więc pożegnam się już z Wami bardzo czule.
Pamiętajcie! Byłem z wami. To jest to!


Ranek
















Po każdej prawie dyskotece
ta mała miała co wspominać,
ale tę ranną kąpiel w rzece
jakoś w pamięci czas zatrzymał.
Chłopaki wszystkie na waleta
i piersi stwardniałe od chłodu.
O wstydzie, skromności, sekretach -
rozmyślać nie było powodu.
Tylko ten dziwak na wakacjach,
który przyjechał tutaj z miasta,
był skrępowany, niby racja,
że ją tak gołą w wodzie zastał.
Zdjął bluzę. Wycierał do sucha
i wcale się jak inni nie śmiał,
a potem szeptał jej do ucha
i nie rozumiał słowa - przestań.
Szli potem długo skrajem szosy.
On plótł to samo - jesteś cudna,
a ona mokre miała włosy.
Nie chciała się wydawać nudna
i odepchnęła go ramieniem.
Nie usłyszała, że ktoś jechał.
Do dzisiaj żyje tym wspomnieniem,
ale przestała się uśmiechać.

Epitafium po PRL












 

Dobrze jeszcze pamiętam hotel ze szkła.
Portier kłaniał się dwa razy a pas,
a fortuna wraz z nami pod rękę szła.
Ktoś wyjechał odkrywać gaz.

Nie tęskniłaś za bardzo, bo kasę słał.
Mogłaś sobie pozwolić na gest
i mówiłaś mi o nim - to tylko Jamał,
a ja dobrze wiedziałem jak jest.

Oczekiwałem kiedyś rozstania
ten układ wiecznie nie mógł tu trwać.
Choć wszyscy byli innego zdania,
wciąż zachęcałaś - przy mnie się kładź.

To się wszystko zmieniło jednego dnia.
Zobaczyłem, że z nami jest Bóg.
Można było otwarcie głośno się śmiać
z papierosów "Kosmos" i "Drug".

Facet śpiewał o zębach wbijanych w mur.
Helikopter na dachu siadł,
a Żoliborz się cały zamienił w chór.
Jamał został na kilka lat.

Oczekiwałem wtedy powstania,
ale w podziemiach puścili gaz.
Wódka na kartki wciąż była tania.
Handlować trzeba następny raz.

Po tym handlu dziś zobacz - Jak teraz jest?
Tylko więcej w hotelach jest rur.
Zaprosimy znajomych na skromy chrzest,
gdzieś przy grillu pod dachem chmur.

Potem może nas skryje londyńska mgła
zamiast snów o dalekim Times Square
i zostanie nam tylko piosenka ta,
epitafium po PRL.

sobota, 28 czerwca 2014

Pnącze chęci i umiaru
















Wpadniesz w szranki niespodzianki,
kiedy puste dotąd szklanki
wypełni czerwone wino.
Nie dokazuj tak dziewczyno.
Gdy upijesz odrobinę
nie odstąpisz od pucharu.
Silnie wiąże winę z winem
pnącze chęci i umiaru.

Pewnie miła nie dasz wiary
gardząc spojrzeniem pochopnie.
Myśląc o kimś - Jest już stary.
Kusisz przesadnie zalotnie.
A z tego dokazywania,
gdy jesteś rozanielona,
nic już ciebie nie osłania
i możesz być zaskoczona.

Wpadniesz w szranki niespodzianki,
kiedy puste dotąd szklanki
wypełni czerwone wino.
Nie dokazuj tak dziewczyno.
I horyzont się zachwieje,
kiedy - Porzućcie nadzieję...
w otwartym wejściu zobaczysz.
Pewność siebie nic nie znaczy.

Może się okazać głupstwem,
a być może trudną próbą.
Gdy się spotka starość z bóstwem
nie rozważa nic za długo.
Gdy upijesz odrobinę
nie odstąpisz od pucharu.
Silnie wiąże winę z winem
pnącze chęci i umiaru.

Z podróży Guliwera














Małym ludzikom mało potrzeba.
Skrawek wolności. Przychylność nieba.
Miseczka zupy i dach nad głową.
Utworzą wtedy społeczność zdrową.

Czasami wznoszą wielkie okrzyki,
kiedy ktoś z władzy, lub polityki
małym ludzikom prawdy nie mówi.
Wówczas powstają. Stają się grubi.

Naładowani są zaciekłością.
Wtedy potrafią już większym gościom.
Zaleźć za skórę. Sprawiać kłopoty.
Władza nie zawsze pamięta o tym.

Wielkie postacie światowej sceny
całkiem odmienne mają problemy,
bo muszą stale pilnować władzy,
a są to zwykle królowie nadzy.

Wstydzą się tego. Pragną zakrywać.
Zasłania władzę wizja fałszywa,
a bez niej nawet wielcy przywódcy
staję się nagle bardzo malutcy. 

Rządy mikraków pośród malutkich
zazwyczaj trwają przez okres krótki.
Budzi się wówczas powszechna złość.
Ci, co urośli okrzykną: - Dość!

Nie odda władzy nikt dobrowolnie.
Czasem się nawet kończy na wojnie.
Wtedy zjawiają się potężniejsi.
Wskażą, kto większy i świat się kręci.

Malutcy ludzie znów mają mało.
Cisi, spokojni, zgodni podziałom.
Cieszą się zdrowiem, życiem i sobą,
aż się fałszerstwo zjawi na nowo.

Ściana













Padająca ściana i Junkers jak ptak.
Czekaliśmy. Zmiana. Ale, że aż tak?
Że wszystko powróci w wersji aż tak groźnej
i odda nas władzy przeklętej, bezbożnej.

Znowu mamy w oczach to "Arbeit macht frei",
ale pracy nie ma, tu gdzie miał być raj
i wolność się kurczy i czołgi na wschodzie.
Bezradność cię niszczy cierpliwy narodzie.

Zły los nam przedwcześnie pozabierał Ojców
i Matkę chcą zabrać i myślą na końcu
jak załamać Ducha, co w piersiach się chowa
byś była unijna, jak byłaś ludowa.

I kto Ciebie teraz przed mocą obroni,
gdy róg zagubiony i Zygmunt nie dzwoni,
a scena jest brudna diabelstwem zamorskim
i rząd nawet mówi, że nie ma już Polski. 

Podnieśliśmy z gruzów upadłą tu ścianę
i miało być wszystko ojczyste, kochane,
wykształcone, nowe, radosne dokoła,
a wszystkie tu soki wypiła jemioła.

I pójdziesz nieszczęsna pod władanie Junkra.
Sama, dobrowolnie, bez drutów, bez bunkra,
bo takie jest prawo, a rząd trzyma pałę.
I będzie mizerne, co było wspaniałe.

Ostatnia nadzieja w tych chłopcach, dziewczynach,
które wciąż pytają, co tutaj ich trzyma?
Mimo beznadziei i ruiny domu.
Oni tego kraju nie dadzą nikomu!

Zorganizowana grupa przestępcza

















Zorganizowana grupa przestępcza
zamierza nas w mediach zamęczać
wesołą reklamą stałą:
"Polacy! Nic się nie stało!"

Rząd przez nią atakowany
za ścianą reklam schowany
pośpiesznie uczy się manier -
jak trunki zestawiać z daniem.

Bińkowską szef ABW
sztuk walki uczy kung-fu,
a cała firma Kulczyka
w bokserskich ćwiczy u unikach.

Sienkiewicz oraz Sikorski
już mieli gotowe wnioski,
lecz odłożyli na potem,
bo mogły być dziś kłopotem.

Nagrania są już dowodem
i to jest głównym powodem,
że nie przeciśnie się mysz.
Nad śledztwem jest cisza cisz.

Zostało kilka miesięcy
żeby to wszystko odkręcić
i zatrzeć szybko ślad obcy,
co właśnie czynią ludowcy.

A premier otrzymał wsparcie
i teraz zamiast na Malcie
już wszędzie będzie wesoło,
bo prawdę obwozi się gołą.

Wyświetli się lub odczyta.
Pokaże gest sodomita.
Postraszy się młodzież pałą.
"Polacy! Nic się nie stało!"

piątek, 27 czerwca 2014

Pokutna Modlitwa Hioba Narodów
















Wiele na pewno miałeś powodów,
By nas uczynić Hiobem narodów.
Za naszą pychę, złe spowiadanie.
Ciebie prosimy:
Wróć wolność Panie!

Może cierpimy za w błędzie trwanie,
Za wieczne złego tolerowanie.
Za pozwolenie: - Niechaj zostanie!
Ciebie prosimy:
Wolność wróć Panie!

Może gościnność była za duża.
Już nie chcieliśmy u nas Przedmurza.
Złe było nasze o wiarę dbanie.
Ciebie prosimy:
Wolność wróć Panie!

Nie broniliśmy niebieskich darów
I sprzedaliśmy dla groszy paru
Cały dostatek przez zaniedbanie.
Ciebie prosimy:
Wolność wróć Panie!

Dopraszaliśmy się o cierpienie.
Wybieraliśmy głuche milczenie
Patrząc na kradzież i szabrowanie.
Ciebie prosimy:
Wolność wróć Panie!

Wciąż nie chcieliśmy burzyć ulicę.
Rząd oddaliśmy za soczewicę
I kraj nasz cały w Unii władanie.
Ciebie prosimy:
Wolność wróć Panie!

Wciąż pragnęliśmy, by była zgoda.
Braci widzimy w innych narodach,
Choć rozpętują wojenny taniec.
Ciebie prosimy:
Wolność wróć Panie!

Nasi żołnierze skuszeni złotem
Wracać już pewnie mają ochotę,
A ciągle trwają gdzie zabijanie.
Ciebie prosimy:
Wolność wróć Panie!

Sami niczego już nie możemy,
A jeszcze dawnej wolności chcemy,
Która tu była krótkim świtaniem.
Ciebie prosimy:
Wolność wróć Panie!

Odeszła od nas niezwykle prędko.
Teraz w modlitwie z Naszą Panienką
Prosimy Syna o Królowanie:
Ciebie prosimy:
Niech tak się stanie!

Szaba daba da... Dytyramb na cześć premiera













Premier Donald Tusk,
Czy uwierzycie?
Premier Donald Tusk -
Wielki myśliciel.
Premier Donald Tusk -
Najbardziej światły mózg!

Premier Donald Tusk -
Genialna głowa!
Premier Donald Tusk,
Reszta się chowa!
Premier Donald Tusk -
Źródła mądrości plusk!

Premier Donald Tusk -
Asem w kryzysie!
Premier Donald Tusk -
A kto jest w PiS-ie?
Premier Donald Tusk -
Jest w panteonie bóstw.

Szaba daba da.
Era premiera.
Gwarantuje! Da!
Nie pozabiera.
A czy grozi nam krach?
Donald Tusk? - Myśleć strach!

Szaba daba da...

Tupot miękkich nóg












Premier zmarszczył brew.
Spojrzał na ławy.
Skrzepła w żyłach krew
panom łaskawym.
Premier zmarszczył brew.
Nie będzie głosów wbrew.

Tupot miękkich nóg
przez salę przeszedł.
Nie przeszkodzi wróg
fali rozgrzeszeń.
Jest wyborczy próg.
Przyjechał ten, kto mógł.

Premier spojrzał w głąb
i zmarszczył czoło.
Naruszony zrąb.
Nie jest wesoło.
A sprzeciwu lont
wygasi wkrótce sąd.

Tupot miękkich nóg
przez salę przeszedł.
Nie przeszkodzi wróg
fali rozgrzeszeń.
Jest wyborczy próg.
Przyjechał ten, kto mógł.

Premier otarł skroń.
Otrzymał wsparcie.
Żadne -  Boże broń!
Żadne rozdarcie.
Opozycję goń.
Została strachu woń.

Tupot miękkich nóg
przez salę przeszedł.
Nie przeszkodzi wróg
fali rozgrzeszeń.
Jest wyborczy próg.
Przyjechał ten, kto mógł.



.

Trzydziestu "Spartan"












Przestały cieszyć mnie wakacje.
Sam nie wiem kiedy to się stało.
Czy winić za to demokrację?
Wakatów dużo - pracy mało.

Przestały mi zaprzątać głowę
plany wyjazdów, stosy map,
gdy słońce stało się niezdrowe
i niebezpieczny stał się świat.

Przestało lato mieć znaczenie
i wczasowiska Raj, czy Eden,
gdy wszystko skupia się na cenie.
Benzyna może być po siedem?

Przestałem nawet mieć nadzieję,
że to się szybko może zmienić,
gdy dookoła wszystko złe jest,
a ludzie władzy policzeni.

Wynik był bardzo jednoznaczny
i przewaga trzydziestu głosów.
Wie każdy obserwator baczny:
Zmienić niczego już nie sposób!

Trzydziestu "Spartan" wystarczyło.
Sejm - nasze polskie Termopile.
Znowu zrobiło się niemiło,
a wakacje już są za chwilę.

Niedyskrecja lóż















Bildenbergi i B'nai B'rith
urządzili polski szczyt.
Rozmawiali o murzynach.
Tak ta sprawa się zaczyna.

Temat wyciekł na ulicę.
Usłyszano w Ameryce
i to gdzie? Aż w Białym Domu.
Ucieszył się z tego komuch.

W Ameryce nie wypada
o murzynach opowiadać.
Gorzej jest udawać franta
przy darczyńcach i aliantach.

Gadali tak nie bez racji,
ale z takiej dyplomacji
w politycznej poprawności
nie toleruje się gości.

W Nowym Yorku i w Lizbonie,
w kamerach przy Cameronie,
w żadnej wielkiej demokracji
nie usiądą do kolacji.

Apetyty mieli duże,
ale w alkoholu chmurze
za dużo się nieraz gada.
Czasem z loży coś wypada.

Słowa i w dyskretnych szmerach
mogą trafić do kelnera.
Ober zaniósł je do prasy.
Ot, kultura! Takie czasy!

czwartek, 26 czerwca 2014

Krokodile




















Dile są dla krokodyli.
Krokodyle się zmówili
u przyjaciół na obiedzie
jak bezpiecznie w Nilu siedzieć.

Najpierw zjedli cielęcinkę
i wypili odrobinkę,
potem trochę więcej w szklankach
i zaczęli pleść o bankach.

Że pieniędzy więcej trzeba,
żeby się murzynków nie bać,
że im stada nie zapędzą.
A bez stad życie jest nędzą.

Interes bardzo podupadł.
W wodzie jest kamieni kupa,
a zwierzyny coraz mniej.
Dodrukować bracie chciej!

Dodrukuję, jeśli za to
pogodzicie się ze stratą
największego krokodyla,
który życie mi umila.

Uzgodnili i opili,
jeszcze kilka drobnych dili
omówili przy tym stole
o gnu starym i bawole.

O połowach w mętnej wodzie
w wodopoju i przy brodzie
przez który przechodził dziś
pewien bardzo tłusty miś.

Miś miał bardzo czuły słuch
i podsłuchał zbójów dwóch,
a plotkę rozniosły gzy.
Krokodyle ronią łzy.

Wiemy, że ich łzy są duże.
Nie da się polować dłużej.
Kiedy braknie piątej klepki -
przerobią cię na torebki.

Smutni poszli kręcić lody
w barze obrońców przyrody,
a największy wśród nich gad
ze złości pazury zjadł.

Ale to już było













[Tak się przeprasza]
" Nasz rząd i partia nasza..."

[gdy obce siły jej grożą]
"... najwyższych starań dołożą..."

[nie da się już szantażować]
"...aby powstałe trudności zlekwidować!"

[partia nad wszystkim panuje]
"włożono w usta ministrom, cytuję: ... "

[w Brukseli zachować kamienną twarz]
" ...alfabet też nie był nasz!"


Ten wróg to kelnerów spółka,
a język? - Żywy Gomółka!
Cień wrócił partyjnej manii
z plakatem: "TAŚMY do TASMANII !!!"

środa, 25 czerwca 2014

Teatr
















Stary teatr sejmowy
tajemnice alkowy
dziś pokaże szerokiej publice.
Pewien wątek kluczowy
od pośladków do głowy,
uniesione ujawnią spódnice.

Zakazana golizna
cała w brudzie i bliznach
już większości widowni jest znana,
ale dzisiaj premiera
nowy rozdział otwiera.
Ma pokazać i pana i chama.

Pomysł sztuki nienowy.
Wyrwę w murze zamkowym
chcą załatać najęci mularze,
ale dojdzie do zmowy
i od pleców do głowy
cała prawda się widzom ukaże.

Podzielone są role.
Ostre słowa : "chromolę..."
Kto chce, może, traktować dosłownie.
Będzie mowa o szkole,
a niedawni idole
mają rozpiąć i opuścić spodnie.

Spektakl w konwencji nowej,
tajnej, zakulisowej
powodzenie już zapewnił sobie.
Wiemy od marszałkowej:
Efekt szczotki ryżowej
skupić ma się na jednej głowie.

I nie będzie to "Zemsta".
Atmosfera jest gęsta.
Nie ma mowy o żadnym trupie.
Są tylko bezeceństwa
o wyborczych zwycięstwach
i oferty: Sprzedam i kupię.
 

Gdzie jest ta radość?















Gdzie jest ta radość? Gdzie są te słowa?
Nie wróci młodość, uniesień żar.
Już nie zaczniemy życia od nowa.
Jest coraz mniej tańczących par.

Dostojnym krokiem na środek sali
cię zaprowadzę przed sceny blask.
Niech wszyscy mówią: - Ci się kochali,
wspomnienia im zostawił czas.

Zostawił gesty, oczy, uśmiechy.
Zostawił czułość, uścisku moc.
Jeszcze w nich drzemią te stare grzechy.
Ich jest ten parkiet.  Ich jest noc.

Niech pozostanie ten zawrót głowy
i w piersiach mocno tętniący bas.
Grymas wzruszenia. Może niezdrowy.
Wierzymy - nie ostatni raz.

Pozostań chwilo. Pozostań wieczna.
Dlaczego właśnie przestali grać?
Ta sytuacja jest niedorzeczna.
Koniec wspominków. Pora spać.

wtorek, 24 czerwca 2014

Wicher



















Gdzie wicher pożądań rozsądek rozwiewa
i budzi rozgrzane sny.
Gdzie nagłe są wzloty i upadki z nieba
tam zwykle zjawiasz się ty.

W akrylowych sukniach wychodzisz z obrazu
i palcem malujesz dźwięki,
a fala tsunami się wzbiera od razu.
Skazaniec odpływa na męki.

Trafiłeś Odysie. To nie śniło ci się.
Są takie na świecie boginie.
Są piersi wzniesione i suknie czerwone.
Pogłaszczą je inni, a ty nie.

Ty możesz pomarzyć i barwnych kolaży
przeglądać cierpliwie galerię.
Wspomnienie - aż parzy. Złych losów szafarzy
obwiniasz za swoją mizerię.

Nieważne, że miałeś. Że piękne, wspaniałe.
Że w złote wstawiłeś je ramy.
Pozostał snu zamęt, a one - te same -
artystki, boginki i damy.


Ceremoniał dyplomacji













Gdzie jest zgoda, tam jest blat,
a na blacie Ararat.
Nawet, gdy się po nim czknie.
Się rozumie i się wie.
Wszystkie salonowe lwy
od parady mają łby.
Pamiętają z Sienkiewicza,
by oleum do oblicza
się podniosło i dotarło -
Ararat trzeba lać w gardło.
Potem popić cienkim winem -
wtedy mądrą zrobisz minę
nawet jeśli głupstwa gadasz.
Najważniejsza jest ogłada.
Od prezesów i ministrów
i od fałszywych magistrów
pewnej klasy się wymaga.
Ararat im w tym pomaga.
Muszą być na to fundusze
tam, gdzie stroją się w kontusze,
gdzie urzędu jest powaga!
Ararat! Potem Alpaga.

PINOKIO - posłowie



















Zaciska się wolno pętla
i prowadzi już do węgla,
a od węgla do Alexis
do powiązań i koneksji.
Wśród nich była jakaś bida,
a z biedy się wszystko wyda.

Tylko ten , kto ma miliony
pozostanie niewzruszony.
Znajdą skład tam, gdzie są składy,
powiązania i układy,
gdzie jest Wiedeń, mama Madzi.
ABW sobie poradzi.

Z telefonu firmy Nokia
ktoś oszukać chciał Pionokia,
by pieniądze włożył w dołek,
a teraz dostanie szkołę.
Za kratki Dżeppetto trafi.
Dobrze rzeźbić nie potrafi.
Ze starości i kalectwa
złamał tajemnicę śledztwa.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Baśń dla zaspanych kotów













Jest taka ziemia wśród demoludów,
gdzie wszystko się zdarzyć może.
Mówią już o niej - dziki kraj cudów.
Żyje się w nim jak w horrorze.

Ziemia jest piękna, w lasach zaklęta,
a ludzie są uśmiechnięci.
Spokojni, cisi,  jak niebożęta.
Nie wiedzą, co tu się święci.

A jakież diabeł czyni tam harce?
W biały dzień i ciemną nocą.
Zabrał im wszystko. Ostatnią tarczę.
Nikt im nie przyjdzie z pomocą.

Strach nawet mówić, bo słyszy wszystko,
a potem da to do prasy.
Rozpala przy tym sporów ognisko
i groźne wspomina czasy.

A te współczesne, są dużo gorsze,
niż wspominane w Gomorze.
Nawet rachunek, zwykły - za dorsze,
kraj cały przewrócić może.

Wszędzie są uszy, wszędzie są oczy.
Odwaga bardzo stopniała.
Ludziom się mówi - nie wiedzą o czym,
w bezbożnych rękach jest pała.

Czy to jest bajka? Czy to jest prawda?
Każdy rozważyć sam może.
Tutaj swastykę zmieniła gwiazda,
a po nich chciał wzlecieć orzeł.

Lecz mu tu gniazdo rozszabrowali
i głód zagroził pisklętom.
Łotry mu pióra powyrywali
i piszą nimi - Jest święto!

Święto dla czartów i sług ich licznych
zwołanych huczeniem sowy
i grzesznym śmiechem dziewek ulicznych
cieszących się z diabłów zmowy.

Jest taka ziemia, w której się kiedyś
do Wisły rzuciła Wanda.
Teraz nie widać strachu i biedy,
przesłania ją propaganda.

Tylko po nocy opowie o tym
przygłuchy i stary bajarz,
lecz kto go słucha? Zaspane koty
i noc się baśnią upaja.

O psie, co ganiał za swym ogonem
















Raz postraszono pewnego pana,
że małżonka była nagrana.
Że można sprawdzić i to i owo.
Ten pan się poczuł po tym niezdrowo
i odpowiedział tamtym, co straszą,
że wczoraj jedli zraziki z kaszą
i jeśli dalej będą straszyli,
to on wie o tym, o czym mówili.
Wie także jaką chlipali zupkę.
Przesyła właśnie rozmówek próbkę.

A że to byli wielkie pewniaki,
doprowadzili ten spór do draki,
gdy chcieli wszystko uciszyć siłą.
Oj! Narobiło się... narobiło.
Po całym świecie już się rozniosło,
że ktoś tam trzymał łyżkę jak wiosło,
choć to podobno arystokrata
i że drugiego, przed laty tata
mordował szwedzkich gdzieś marynarzy.
Ten artykułem dostał po twarzy
i się odegrał taśmą świeżutką.
Ucichli wszyscy, ale na krótko.

Wybuchła wielka wojna na górze.
W miasto wypadli anieli stróże,
żeby zamykać, zbadać wyśledzić
co jeszcze wiedzą, gdzie licho siedzi?
Już szuka nawet prokuratura
brzydkich wyrazów. Gdzie tu kultura?
Czemu ochrona jest nieostrożna?
I czy tu wszystkich postraszyć można,
gdy do straszenia są tłuste misie.
Ten był za tłusty jeszcze na dzisiaj.
Kto czym wojuje - od tego pada!
Teraz bestyjka swój ogon zjada.
Spory są jeszcze niezakończone.
Pies gania w kółko za swym ogonem.

V jak Vendetta












Z krostą krost palą most.
Głowę już położył Rost...

Odór ciągnie się jak chwost.
Marsz na wprost!
Marsz na wprost!

Równy krok. Tępy wzrok.
Jeszcze rok. Jeszcze rok.

Potem będzie długi post.
Marsz na wprost!
Marsz na wprost!

Niech się trzęsie tłusty miś.
Aby dziś! Aby dziś!

Bez poparcia. Z małym wzrostem
Iść na wprost?
Nie takie proste!

Kto w tym kraju trzyma pałę?
Kto zarządza tu podziałem?

Nakazuje bossów boss:
Marsz na wprost!
Marsz na wprost!

Zwariowana alegoria.
To jest V jak Victoria.
To jest V jak Vincent.
Przełamiemy ludu wstręt!

Chociażby o jeden głos!
Marsz na wprost!
Marsz na wprost!

Humor jak na imieninach














Już od rana na zmywaku
kontrolerzy -
Niebywały ruch.
Przepytują razem i na zmianę.
Zadziwiona knajpa.
Co jest grane?
Wszystkie kuchty
sprawdzają produkty.
Śledczy śledzia je.
Nawet zlewów akwedukty -
Każdy,
sprawdza się.

Kłopocik
powstał przy winach,
Bo korek
się gdzieś zacinał.
Wystaje
jakaś sprężyna.
To chyba antenka jest.
Przyjechał
jakiś remiecha.
Pociągnął.
Była uciecha.
Bąbelki poszły po dechach.
Śmiech gruchnął.
Nie brakło łez.

A pod ścianą odegrano już operę,
Odstawiono cyrk,
Że zrobiono szpiega
menadżerem.
Był tu gdzieś,
lecz znikł.
Pan śledczy
mięśnie napina
I pyta: -
Czy wieprzowina
Tu była
i kto zarzynał?
Czy tutaj koszernie jest?

Humor jak na imieninach.
Każdy swoje wie.
Nie było
takiego kina.
Podobno
jest źle.
Nos już wtyka
Ameryka.
Bull, bull, -
znaczy byk.
Minister -
marny praktykant.
Był tu gdzieś,
lecz znikł.

A Warszawa roześmiana
jest od rana.
Wielkie śledztwo trwa.
Nawet Hanka podejrzana!
Się grało!
Się ma!

niedziela, 22 czerwca 2014

Sypie się, sypie!














Sypie się, sypie! - Buja się, buja.
Rękę na pulsie wciąż trzymam tu ja!

Nie ma się po co, pipać po szczypie!
Co się rozmyło - znów się usypie!

Kręci się, kręci!  - Miesza się, miesza!
Tego poświęcić! Tego rozgrzeszać!

Rząd się o swoją cnotę nie boi.
Sejm go podniesie. Widzicie! Stoi!

Pokaże wszystkim prokuratura,
jak ma wyglądać u nas kultura.

Gdzie dozwolony będzie epitet.
Rząd jest ponad tym - ma immunitet!

A ustalenia są już konkretne.
Ktoś przecież zbierał w workach saletrę.

Chciał sejm wysadzić i władzę całą.
Czuwały służby. Nic się nie stało.

Po kłębku zawsze dojdziesz do nitki,
a trzeba przyznać - zamysł był brzydki.

Nie będzie tutaj gość ze zmywaka.
Zbierał nagrania. Wysoko skakał.

Gdy wahadełko znów się przechyli -
wpadnie natychmiast w ręce goryli.

Kontrwywiadowcza w tym rządu głowa,
żeby się taki nigdzie nie schował.

Służby pozbawią w mig go publiczki.
A teraz chodźmy na ośmiorniczki!

Wyborczą mądrość ześlij Panie!













Kto chce zachować swój wpływ na władzę,
urządza władzy pokoik schadzek.
Musi być blisko, obok, pod ręką,
by wykorzystać można go prędko.

Trzeba mieć osób znanych protekcję,
pewny personel oraz dyrekcję,
a najważniejsza jest tu ochrona.
Ma proponować oraz przekonać.

Ma swych dostawców. Nad wszystkim czuwa,
by żaden nietakt, żadna rozróba
nie wyszła poza pokoju ściany.
Gdy masz to wszystko - zapraszaj znanych!

Dobry menadżer, super mistrz kuchni
potrafią lokal szybko zaludnić
tylko członkami samej elity.
Dobrze mieć jeszcze nadzór ukryty.

Różne tu rzeczy się opowiada.
Dobrze jest wiedzieć o czym kto gada.
O tym co było. O tym, co będzie.
Takie pokoje są w świecie wszędzie.

To się po prostu nazywa clubbing.
Każdy dostanie w nim to, co lubi.
Robi, co zechce i się nie boi,
bo dookoła są sami swoi.

Jedno jest tylko niebezpieczeństwo -
żeby nie popaść całkiem w szaleństwo.
Mieć odrobinę samokontroli.
Każda przesada bardzo już boli.

Takie pokoje są drugim domem,
choć wszyscy wiedzą - są zapluskwione
i dosypują coś do kielicha.
Wszystko to jednak przesłania pycha.

Kiedy się wzięło, to co cesarskie -
każda afera jest już naparstkiem
i nawet gdy ją ujawni brzydal
i Sienkiewicza nikt tu nie wyda.

I może pisać sobie i muzom,
a prostytucji oraz łobuzom
nie spadnie nawet maleńki włos.
Tym razem jednak mówi się wprost!

Mówi się, mówi przez długie lata
o tym kto wysłał, o tym kto latał
o jakiś dołach, o jakimś piasku
i o zdradzonym kraju o brzasku.

Idź z podniesioną przez ten kraj głową.
To tylko motłoch, to tylko słowo.
Tylko oszołom rozlicznych krucjat.
Wszystko to marność! Jest Konstytucja!!!

Potrzebny pewnie jest system inny.
Trzeba Sejm zwołać Konstytucyjny.
Przedtem wyborcze uchwalić sito.
Co tu jest chamstwem i kto elitą?

Watergate













Nad miastem wisi ciężka cisza
i dachy już oblepił mrok.
O kamerach każdy tu słyszał,
a one śledzą każdy krok.

Wytypowano sporo osób
do obserwacji GPS-ów.
Technika w nowoczesny sposób
pokazuje siatki wykresów.

Zaznaczy kontakt niebezpieczny.
Każde spotkanie i zbliżenie
i sygnał, zda się niedorzeczny
podda uwadze i ocenie.

Ukryci ludzie są na nogach.
Wszystkie rezerwy są ściągnięte
i każda do redakcji droga
i wszystkie ścieżki są zamknięte.

Uchwycić trzeba - kto? gdzie? komu? -
będzie próbował. Będzie skrywał.
W każdym pokoju, biurze, domu
bezgłośny przegląd się odbywa.

Analitycy tkwią w papierach.
Analizują przeszłość ludzi.
Co każdy kiedyś tam nazbierał?
Czym się zajmował? Czym się trudził?

Przechwycić trzeba, lub utrudnić.
Uniemożliwić i wyśledzić.
I zamiary wszelkie ostudzić,
a przecież poszły zapowiedzi.

Te dni rozstrzygną los premiera.
Pozbawić trzeba prasę chęci.
Sprawdzić do kogo to dociera.
Przestraszyć! Sprawie łeb ukręcić!   

sobota, 21 czerwca 2014

Ksiega następna: Łowy













Wiedział zwierz w puszczy o kłusownikach,
że się zbliżają do matecznika,
dlatego czujnie nadstawiał uszy
i śledził gdzie się gałąź poruszy.
W strachu nic więcej przedsięwziąć nie mógł,
choć zagrażano gniazdu orlemu.
Ukrytym w bagnach licznym schronieniom
i legowiskom, norom, żeremiom.
A kłusowników tych było czterech
i rozmawiali ściszonym szmerem
o tym, jak będą osaczać zwierza.
Jak się do tego będą przymierzać.
Głos się po puszczy daleko niesie.
Nawet, gdy szeptem rozmawiasz w lesie,
usłyszy myszka ukryta w trawie.
Podniosą zaraz klangor żurawie.
Wrony się nagle zerwą z brzeziny.
Wszyscy na Litwie to usłyszymy.
Nosił przy pasie róg kręty Wojski.
Nabrał powietrza i na pół Polski
zagrał i urwał, lecz się zdawało,
że drży powietrze. To echo grało.
Tak się doniosło do naszych czasów.
Chcą tu kłusować? Nie damy lasów!

Smutna ballada o trampkach












To była paczka kumpli prawdziwych.
Takich na świecie nie spotkasz już.
Umieli nieraz ludzi zadziwić.
Czuwał nad nimi los - Anioł Stróż.

Dobre podania. Dobre zagrywki.
Niejeden świetny wyszedł im strzał.
Nie mieli nigdy żadnej przykrywki,
a kraj się zmieniał - władzę im dał.

Ten był skrzydłowy. Tamten środkowy.
Każdy zadanie osobne miał.
Nigdy nie przyszło do żadnej głowy
się wyłamywać, gdy zespół grał.

Skończyć się musiał jednak sen złoty,
bo wszystko wiecznie nie może trwać.
Ciągłe afery, dymy, kłopoty.
W takich warunkach ciężko jest grać.

A zaczął wszystko głupi zegarek,
bo w oczy świecił - skąd się go ma?
Przez taki numer, trudno dać wiarę.
Poszła w rozsypkę drużyna ta.

Teraz się martwią, co dalej będzie.
Jak mają dalej bez meczu żyć?
Każdy nagrzeszył na swym urzędzie
i teraz myśli. Czeka go kić?

Kończy się występ - przychodzi bieda.
Się uzbierało, że psia ją mać!
A wszystkich wiecznie kiwać się nie da.
Czas zejść z boiska i przestać grać.

Ludzie się na nich dobrze poznali.
Już ostrzegawcze błyskają lampki.
Oddadzą sami, to co zabrali?
Może im chociaż zostawią trampki.

piątek, 20 czerwca 2014

Obiadek












Ośmiorniczki?
- Nie przepadam. Czy macie gołąbki?
Pikanteria polityczki.
Pasztet wchodzi w ząbki.
Na popitkę będzie woda.
Czy to jest Stoliczna?
Cielęcinka dobra. Młoda.
Sprawa niepubliczna.
Pan jest pierwszym zaufanym.
Pan tak wiele może.
Może lepiej się poznamy?
Chętnie, profesorze.

Kraj jest całkiem zrujnowany,
jak kamieni kupa.
Deser nie był zamawiany!
Nie zmieści się zupa.
Wiesz, to wszystko jest możliwe.
Weźmiemy do centa.
Warto mieć alternatywę.
Nie żal mi Vincenta.
Mają tutaj monitoring?
Moje tu jest oko.
Nie zagląda nikt pod stolik,
kto patrzy wysoko.

To po jednym jeszcze nasyp.
Wszystko w naszych rękach.
Nie wycieknie nic do prasy.
Lud umarł na mękach.
Wszystko jest tu pod kontrolą.
My trzymamy pałę.
Napiszą, co im pozwolą.
Było doskonałe.
No, wiadomo, kto gotuje.
To jest przecież Sowa.
To się czuje. To smakuje!
To... jeszcze połowa?

Czy jest jeszcze rząd?













Politycy chcą wyborów.
PiS upadku rządu.
Służby tego, co wybiera.
Ekstremiści - sądu!

Przegrani pragną komisji.
Kościół - zawsze, zgody.
Ludzie chcą, by ktoś uściślił:
Jakie są powody?

Prokurator chce laptopa.
Tajniak - zamknąć usta.
Prasa - mocniejszego kopa.
Rząd - żeby szum ustał!

Sejm - partyjnej dyscypliny.
Partie - każda - swego.
Tusk codziennie zmienia miny.
Nie wiemy - dlaczego?

Nie wszystko nam ujawniają.
Stale tylko grożą.
Nie wiadomo, co tam mają?
Kogo tym położą?

Świat się śmieje!
Mocniej wieje.
Ktoś poszedł pod prąd.
Sprawiedliwość osiwieje!
Czy jest jeszcze rząd?

Walki w klatce





Póki rząd okrada ludzi -
może spać spokojnie.
Gdy niepokój wielkich wzbudzi -
mówimy o wojnie.

Malutkim wszystko zabrano.
Wielcy bronią swego.
Po to rząd podsłuchiwano.
Nagrano dość tego.

W tle są banki i zarządy.
Jest też lewa kasa.
Ktoś we wszystko to miał wglądy,
a ujawnia prasa.

Są własności ukraińskie.
Są sankcje i kurki.
Interesy różne śliskie,
a teraz jest z górki.

Pokazują, co kto ukradł
i jak się dorobił.
Pokłócił się cały układ -
zagroził rządowi.

Wszyscy ludzie się skupili
na brzydkich wyrazach,
a tam za łby się chwycili -
kapitał i władza.

Utrzymanie tego rządu
za drogo kosztuje
i jest różnica poglądów
co sprywatyzuje?

Jeśli odda w ręce obce
- zabierze czerwonym.
Nie chcą być do bicia chłopcem.
Problem wyjaśniony.

czwartek, 19 czerwca 2014

Paparazzi













Cichutko grała muzyka.
To chyba coś Ciechowskiego.
Usiadłaś w nowych kolczykach.
Nie planowałem nic złego.

Mój kwiatek był pewnie skromną,
maleńką, barwną zachętą.
Chęć chyba miałaś ogromną,
bo rzekłaś: - Wyjdźmy stąd prędko.

Dym wolno ciągnął się smugą
i zjawił się paparazzi.
Pamiętać będziemy długo.
Każde z nas za to zapłaci.

Paskudne są te brukowce.
Spotkanie każde wywloką.
Nieznane uczuć manowce
zbyt szybko wpadają w oko.

Pamiętam tamte kolczyki.
Czerwienił się odblask złota,
a Ciechowskiego muzyki
wciąż słucham. Smutek mnie dopadł.

O kwiatku nawet nie wspomnisz.
Samotny został na stole.
Mecenas ci go przypomni.
Ośmieszać nas nie pozwolę!

To miejsce nie było dobre.
Plotkują teraz na mieście.
Do czego to jest podobne,
by wciąż nam mówić: - Nie grzeszcie!

Błędne koło
















Oj! Nie dobrze! Nie dobrze!
Po weselach był pogrzeb.
Karawan ciągnął muł.
Czas na stypę, lecz stół
rozwaliła już prasa.
Ktoś chochoły zaprasza.
Zniknęły pawie pióra.
Gołym tyłkiem kultura
chce obrażać uczucia.
Zamiast troski, współczucia -
wielkopaństwo się w chamstwo ubrało.
Jakby tego było mało,
pokazała się goły król.
Puszcza bańki... bul, bul, bul.

Pokazują lewacy,
że tu rząd nie był cacy
i nie sięga im nawet do pięt.
Widać powszechny wstręt
gdy rozmiękło bagienko.
Prawdy krótką sukienką
dobrze ukryć nie można,
a procesja pobożna
wyszła na Boże Ciało
a jakby tego mało
grozi jej władca goły,
a chochoły, chochoły
ciągną zewsząd do ław.
Ktoś przez morze chce wpław
rzucić się do obrony.
Krzyczą: Pucz! Biją w dzwony!
Po weselach był pogrzeb...
Oj! Nie dobrze! Nie dobrze!

środa, 18 czerwca 2014

Innej elity w kraju nie ma!













Ktoś wrzucił łajno w wentylator,
a sam na zewnątrz był na pewno.
To jakiś wstrętny prowokator,
a jednak trafił w samo sedno.

Miał wiedzę, dojścia, możliwości.
Nie był to wcale Bolek Cienki.
Może po prostu się zezłościł,
lecz to jest koniec Magdalenki.

Co to oznacza dla systemu?
Strach! Może nawet przerażenie.
A co to zmienia Kowalskiemu?
Nic! Tylko większe jest pieprzenie.

Innej elity w kraju nie ma!
Tak oświadczyła profesura.
Ktoś może nawet wyjdzie z cienia.
To jednak jest upadek knura.

Opowieść inna, po Orwellu
światowym będzie bestsellerem.
Pomyślą o nowym burdelu
i ktoś zostanie w nim premierem.

Nadzwyczajne zadanie ministra
















Wszyscy wiedzą kim jest Don Pedro,
ale głośno się boją powiedzieć.
Już myśleli, że płaszczyk mu zedrą,
ale nadal każdy cicho siedzi.

Poszukuje specjalna grupa,
ale chyba przy innej latarni.
Każdy woli udawać głupa,
a ty pomyśl - zastanów się - zgadnij!

Błogosławieni - cierpliwi










Wielokrotnie oszukany naród
nie zaufa już politykom,
gdy zebranych klakierów paru
chce ratować kraj statystyką.

Nie uwierzą, nie wstaną, nie pójdą.
Będą śmiać się z maszynki sejmowej,
bo zbyt długo karmiono ich bujdą
ośmieszano językiem i słowem.

Wielokrotnie łamano tu prawo,
przy czym nieraz straszono przemocą.
Polityka tu była zabawą.
Poraziła nasz naród niemocą.

Dziś się będą odwracać plecami.
Polityczne nie dla nich łamańce.
Ludzie władzy! Zostaliście sami.
Sami sobie załóżcie kagańce!

Przyszłość tutaj należy do cichych,
a cierpliwi są błogosławieni.
Zbliża się już wasz koniec! - Jest lichy!
Układ pada. Będziecie zmieceni.
 

wtorek, 17 czerwca 2014

Platformo!








 



Platformo!
Żywiłaś suto wszystkich nas.
Platformo!
Rozstania jednak nadszedł czas.
Platformo!
Jam najwierniejszy leming twój,
Belka powiedział o mnie ...(-)
Skreśliłem! Tfuj!

Platformo!
Ostatni taniec jeszcze trwa.
Platformo!
Każdy z nas przecież kredyt ma!
Platformo!
Wielu złapało się na lep.
Wyrzucą teraz nas na łeb.
Zabiorą chleb!

Platformo!
Po co nieszczęsna poszłaś tam?
Platformo!
Przecież wiadomo - to jest cham!
Platformo!
Nie można z takim wódy pić!
Ty się człowieku teraz wstydź!
Powiedz: - Jak żyć?

Na Czerniakowskiej róg Gagarina












Na Czerniakowskiej róg Gagarina
nie było jeszcze takiego kina.
Z każdej dintojry płynie nauka,
że guza znajdzie, kto guza szuka.

Na Czerniakowskiej - często do ranka
trwała zabawa, bibka, sielanka
i wiedział facet, frajer, dziewczyna,
że trzeba także umieć przeklinać.

I wiedział o tym pan dzielnicowy,
by mu nie przyszło czasem do głowy,
nadstawiać ucho, wpuszczać żurawia,
gdy się sielanką miasto zabawia.

Lecz teraz w mieście wszędzie słoiki,
a na przystankach grają słowiki
i kanareczków cała gromada.
Ludzie nie wiedzą już, co wypada.

Kto jest szmondakiem, a kto jest vipem?
Wszystko jest tajne, wszystko ukryte
i to jest cała przewałki wina
na Czerniakowskiej róg Gagarina.

Na Czerniakowskiej róg Gagarina
nie było jeszcze takiego kina.
Nie było jeszcze takiej zadymy,
ale cóż robić? - Wciąż się uczymy!

Zmiana













"Zmiana jest tylko symboliczna."
Powiedział premier o Kulturze,
a ona, jak dziewka uliczna,
nie chce już tak pracować dłużej.

Nie chce wulgarnych mieć alfonsów
i chodzić stale bez pieniędzy.
Niezrozumiałych znosić dąsów.
Być pomijana i żyć w nędzy.

Nie chce strojona być brzydotą.
Ma swoje lata, bo czas leci,
a mocodawcom chodzi o to,
by deprawować seksem dzieci.

Zmiana jest tylko symboliczna,
bo rzeczywistej - nikt tu nie chce,
a ręka rynku demoniczna
chore ambicje władzy łechce.

Wzorem jest wciąż lutnia Nerona.
Rządzi współczesny Kaligula.
Wszyscy się bawią, lecz nie ona.
Wciąż symboliczna jest Kultura.

Arystokracja z boiska

















Arystokracja z boiska:
Narożnik, Słupek, Poprzeczka -
perfekcji jest zawsze bliska.
Nie dla nich słowna wycieczka.

Nie dla nich są epitety.
Nie schodzą nigdy z poziomu.
Wciąż błyszczą ich gabinety.
Correct są w pracy i w domu.

A gdy się zdarzy czasami
któremuś maleńkie faux pas,
wybaczcie, wszak wiecie sami
jak trudno jest celnie kopać.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Kto?









 






Na pytanie: - Kto to zrobił?
Każdy mówi: - Nie wiem!
Jakby z góry przewidywał,
że może wpaść w biedę.

Nie wiadomo, co tam mają
i kogo nagrali.
Niby coś podejrzewają,
lecz nie chcą się chwalić.

Generała teraz nie ma.
Ktoś go zastępuje?
Mają teraz z tym dylemat.
Boją się. To czuję.

Tajemniczy dziś Don Pedro
użył tajnych służb,
a wszystko nie znaczy jedno.
Milczą więc jak grób.

Nic się nie stało!













 Nic się nie stało!

Rodacy!
Nic się nie stało!
Prawda na tacy.
To wszystko źle się nagrało!

Nic się nie stało!
I nie ma w tym nic takiego!
Źle się nagrało!
Musimy sprawdzić: Dlaczego?

Nic się nie stało!
Jest votum i zaufanie.
Rząd Księgę Białą
przedstawi przed głosowaniem.

Nic się nie stało!

Na korcie













Planowano serwis - as,
lecz odbiór obronił.
Odbił, choć się podniósł wrzask.
Do kąta zagonił.
Niefortunnie trafił w but.
Piłka poszła w aut.
Tak też bywa. Żaden cud.
Coś się jednak stało.

But był drogi. Nie wyglądał -
kosztował miliony,
więc po meczu gracz zażądał
spłaty drugiej strony.
Pokazał że na nią ma
odpowiednie haki.
Że pokaże jak się gra!
Gracz nie byle jaki.

Cały turniej się rozwalił.
Ujawniła prasa,
że sędziowie są za mali.
Nie uznali asa.
Że nie poszło, jak być miało.
Nie chodzi o buty,
i nie o to, w czym się grało.
W cztery nogi kuty.

Wszystko bowiem w tym turnieju
było ustawione.
Czapka gore na złodzieju.
Skarży drugą stronę.
Kto nie trzyma się ustaleń,
a piłka jest w locie -
próżno potem zgłasza żale,
gdy sam jest w kłopocie.

O piętnastej sędzia główny
wyda oświadczenie.
Mecz był do oceny trudny.
Będzie powtórzenie.
Wielcy gracze są kapryśni.
Bywają nerwowi.
Zawiedzeni ci, co przyszli.
Złość szkodzi sportowi.

niedziela, 15 czerwca 2014

Pachnie burzą














Ten go taśmą!
Ten nagraniem!
Ten podsłuchem!
Zamieszanie.
Jakie buty?
Czyje buty?
Tekst na cztery nogi kuty.
Odwal się od mojej żony!
Ten czerwony.
Ten czerwony.
Chcecie kasy?
Zdjąć ministra!
Pani zdaje się za bystra.
Kto wiedział o AmberGoldzie?
Za to można wziąć po mordzie!
Mamy przecież wolność prasy!
Takie czasy.
Takie czasy.
Ten się kłóci.
Ta się spiera.
Zdjąć premiera!
Zdjąć premiera!
To jest atak na weekendzie!
Gorzej będzie.
Gorzej będzie.
Nie zrobicie z władzy kina!
Tam artystka się wypina.
Co pan tu o mafii plecie?
A wszystkich nas nie zamkniecie!
Wiemy więcej!
Mamy dużo!
Pachnie burzą.
Pachnie burzą.
Pokłócili się gangsterzy.
Sprawiedliwość zęby szczerzy.
Awantura.
Kłótnia.
Scysja.
Jak Komisja - to Komisja!
Czego szuka tu ta pani?
Mam to sprzątnąć pod dywanik.
Taką tutaj mam umowę:
Ukryć wszystko, co śmieciowe.
Pan premier zabierze głos.
Idzie burza. Powiem wprost!

W obstawionym lokalu dla trolli




















W obstawianym lokalu dla trolli
swojak zawsze sielankę ma.
Nowalijek próbuje spod folii
Piekutoszczak, szwagier i ja.

Na żart sobie możemy pozwolić,
kiedy dobra muzyczka nam gra.
Tego dnia będziem pili do woli.
Piekutoszczak, szwagier i ja.

Może żarcik ten kogoś zaboli.
Ważne, że swoją knajpę się ma.
Wie, że pluskwę włożono pod stolik
Piekutoszczak, szwagier i ja.

Zważaj żebyś nie wypadał z roli.
Wszędzie może być CBA.
Nigdy swojej nie odpuści doli
Piekutoszczak, szwagier i ja.

Jeśli nawet wyjdziemy stąd goli.
Czerniakowska dobrze nas zna.
Wszędzie wtyczki ma alkoholik,
Piekutoszczak, szwagier i ja.

Świat się bardzo zaroił od trolli.
Kto wie więcej - ten lepiej ma.
Dziś możemy trochę poswawolić.
Piekutoszczak, szwagier i ja.

W restauracji na Czerniakowie











W restauracji na Czerniakowie
ważne jest wszystko, co klient powie.

*

To danie było zbyt kwaśne
i zniknąć ma z jadłospisu!
Szef kuchni zrozumiał właśnie,
że ma unikać popisów.

Kwaśnicę ze świńskim ryłem
najlepszą w Jeleśnej dają.
Wiem dobrze, bo kiedyś byłem.
Czy tutaj nas nagrywają?

Podajcie własne potrawy.
Tutejsze - do tego zmierzam.
Pikantne smaczkiem Warszawy,
nie jakieś tam - z Kazimierza.

Pilnujcie lepiej swojego,
bo klient wam tu zaśpiewa,
co mu podano dobrego
i co tu wymienić trzeba.

Dwa dni rozmyślał właściciel.
Przeciekło wszystko do prasy.
W Warszawie ma ciężkie życie
kto chce podawać frykasy.

*

Z tego wszystkiego puchnie mu głowa.
Stowarzyszenie? A może "Sowa",
lub konkurencja - ta z Rembertowa?
Chciałbyś jeść kwaśne? Zważaj na słowa!