piątek, 16 stycznia 2015

Na ulicy Koziej
























Na ulicy Koziej za prokuraturą
pewien mały złodziej chciał otworzyć biuro.
Kusiła go co dzień piosenka sprzed lat,
w której mały złodziej małe serca kradł.

Chodzi po tej Koziej wielu polityków,
a nasz mały złodziej chciał kraść zwolenników.
Tych zdecydowanych, a nawet namiastki.
Potem szabrowanych przerabiać na gwiazdki.

Robił rozeznanie po stołecznych bankach.
Franki były tanie. Wziął kredyt we frankach.
Kredyt podżyrował z pałacu dobrodziej.
Weszła mądra głowa do spółki na Koziej.

To krótka uliczka z przejściem bardzo wąskim.
Nie trzeba króliczka gonić po Krakowskim.
Można cichuteńko przemknąć na Miodową
z nadzieją maleńką, jednak przełomową.

A na tej Miodowej życie miodem płynie.
Z ministerstwem zdrowiej! Ból szybciutko minie.
Potem Senatorską prosto do Ratusza
z prośbą dosyć szorstką, by biura nie ruszać!

Patrzy dobrym okiem Pałac Prymasowski.
Rok - wyborczym rokiem. Jest ważny dla Polski.
Wspomagać powinna też stołeczna władza.
Spółeczka niewinna komu dziś przeszkadza?

Na ulicy Koziej za prokuraturą
pewien mały złodziej handluje kulturą.
Słyszana jest co dzień piosenka sprzed lat,
w której mały złodziej małe serca kradł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz