czwartek, 31 grudnia 2015

Jeszcze wczoraj...















Jeszcze wczoraj na Facebooku
śmiał się z ludzi do rozpuku,
a dzisiaj mu zrzedła mina,
bo mu spuchła łepetyna.

Jeszcze wczorajszym wieczorem
czuł się pewnie ze swym dworem.
Dzisiaj już nie robi kina,
ale bardziej się zacina.

Mówił wczoraj o kulturze.
Chciał wyrywać kraty w murze.
Pokazywał palec rano,
ale go przegłosowano.

Teraz będzie pozwy skrobał,
że się naród nie zachował,
jak przez długie osiem lat.
Niech się o tym dowie świat!

Świat już wie, co to za licho
i dotychczas siedział cicho
nie pytając, czy był zamach,
a w rozprawach wyjdzie plama.

I niejeden człowiek dojrzy,
jacy tu rządzili mądrzy 
i kto swoje ręce maczał,
że nam wszystko przeinaczał.

Pokażemy w pełnych blaskach
ekspertyzy pana Laska.
Ziemię na metr przekopaną.
Całą prawdę wszystkim znaną.

Chcecie wsparcia szukać w świecie,
to o wszystkim się dowiecie -
Gdzie argument? Gdzie wątpliwość?
Jaka była sprawiedliwość?

I do kogo uciekł on,
kiedy zachwiał mu się tron.
Jeszcze wczoraj na Facebooku...
Kto takiemu przyjdzie w sukurs?

środa, 30 grudnia 2015

Dotąd, nie wiadomo kto...























Mieli dostęp do sekretów
właściciele internetu
i dla wielu w nim numerów
opłacano tłum hackerów.

Taki hejter, moderator,
potrafił przez spamu zator
zniszczyć program oraz sprzęt.
Złość wywołać albo wstręt.

Teraz kończy się zabawa.
Precyzuje już Ustawa:
Rząd zaglądać ma pod dno,
a nie - nie wiadomo kto!

O tym, w którym uchu dzwoni
dogadał się kiedyś Boni,
do cudzego szepcząc ucha
o nagraniach i podsłuchach.

Pani dyrektor portalu
przejęła nadzór bez żalu,
według mężowskiej wykładni: 
To wykasuj - to ujawnij!

Wiem najlepiej o tym sam,
jaki wielki jest z tym kram,
gdy można wciśnięciem spacji
przeciąć obieg informacji.

Chcesz porządku? Będzie cena!
Zawsze jakiegoś Snowdena
można znaleźć w każdej stronie.
Zmiana to jeszcze nie koniec! 

Coś jednakże się ukróci.
Kilku gości się wyrzuci
i uderzy po kieszeni,
jeżeli się nic nie zmieni.

Dbają o to inne kraje,
co się ludziom w nich podaje.
Media, co szermują słowem
powinny być narodowe!

Nic się z domu nie wynosi!
Kogoś trzeba stąd wyprosić.
Kto nieładnie się wyraża
i obraża gospodarza!

wtorek, 29 grudnia 2015

Wstyd
























Dyskutował z żydem żyd,
jak wycenić można wstyd?
Nie było kiedyś w zwyczaju,
żeby tak... o własnym kraju... !
Drogi panie! Żaden wstyd...
O własnym nie mówi żyd.
Kraj nie jego, choć kupiony?
Tylko w leasing powierzony.
Weksel oprotestowano.
Właśnie o to się spierano.
Im jest gorzej - tym jest taniej.
Łatwiej się nam on dostanie.
Może Unia nam zborguje,
kiedy tak się protestuje.
Z handlu ma coś polityka.
Doświadczenie i praktyka
dużo lepiej podpowiada,
co wypada - nie wypada...
A ile kosztuje wstyd?
Wie to tylko mądry żyd.
Weźmy na przykład Sorosa.
On wie dobrze, że by zdrożał
po tartaku nawet wiór!
Protestować musi chór!
Wtedy na pewno usłyszą,
że tam słupy się kołyszą,
a na słupach tych anteny.
Wszystko pójdzie do przeceny!
Każdy swoje ma zwyczaje.
Ten kupuje - ten sprzedaje,
a teraz jest nowocześnie.
Wstyd? O tym mówić za wcześnie!

Mowa antyrządowa















Państwo bardzo pewni siebie,
dotąd czuli się jak w niebie.
Nie zważają już na słowa.
Mowa jest antyrządowa.

Każde z nich zapewne wierzy,
że coś im się wciąż należy.
Nie odejdą z pustą ręką
i nie będą piskać cienko.

Może gdzieś, na bocznym torze,
nie będzie im wcale gorzej,
ale braknie im widowni
i ptakom będą podobni.

Na kłopoty - tanie loty,
ale szukanie roboty,
to wypływanie na głębię,
gdy się było mocnym w gębie.

Coś się jednak zakołysze.
O wielu już nie usłyszę.
Nie zobaczę pięknych pań
lubiących różnicę zdań.

Ucierpi też agentura,
która wyrywała pióra,
żeby się nie mogli wzbić
ci, co pytali: Jak żyć!

Teraz już na własnej skórze
baśń o wielkiej szklanej górze
poczują na jej stromiźnie,
ci co źle służą Ojczyźnie. 

Ma być misja! Narodowa!
Kret się żaden nie uchowa!
Powołanie trzeba czuć,
a nie tak do końca pluć!

Historii o polskim piekle
jeszcze wciąż bronią zaciekle
i nie chcą się wcale jednać,
lecz czas przyszedł i ich przegna.

Fajerwerki na odchodne
















W pobliżu sejmu, na skwerku,
jest stoisko fajerwerków,
a przy nim ogromy ruch
z opozycji partii dwóch.

Jest już lista kolejkowa.
Każdy chciałby przypakować,
coś odpalić i wystrzelić.
Poruszyć obywateli.

Coś się kończy. Ma być głośno!
Proszę petardę donośną,
by zadrżały mikrofony
w rękach niezadowolonych.

Dla mnie tamta gruba rura!
Wysłała mnie agentura,
bym przeciw ustawom złym,
zrobił jak największy dym!

Proszę wielkiego bengala.
Telewizja chce odpalać.
Chcę tamtego! Ten za mały!
Dotąd były niewypały!

Wszyscy wrzeszczą wielkim chórem.
W Sylwestra poleci w górę,
rozbłyśnie, a potem zgaśnie
to, co tu sprzedają właśnie.

Kramik stoi przy ulicy.
Nie ma koca i gaśnicy.
Handluje się nowocześnie
i może odpalić wcześniej.

Obawiają się przechodnie
widząc polityków z ogniem,
którzy podchodzą do Budki.
Mogą być poważne skutki!

Przepis się zbyt szybko zmienia,
a nie było pozwolenia!
Pętakom się trzęsą spodnie,
a to tylko sztuczne ognie.

Wielki błysk na pożegnanie,
a nic po nim nie zostanie.
Może tylko trochę smrodu
nie z obchodów, lecz z odchodu.

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Opowieść wigilijna - kodowana


















Szczególnym, specjalnym kodem
rozmawiał naród z narodem
o wspólnym przez lata państwie.
O władzy oraz poddaństwie.
O to, kto będzie elitą
i jakie sprawy ukryto.
Dwie strony odgradzał płot,
a wejścia strzegł właśnie kod.

Istotna była rozbieżność 
poglądów na niezależność.
Hamulec to, czy kontrola
i czyja liczy się wola?
Różnice były dość spore.
Ten kod, zwał się kiedyś Korem,
jak zwykle dla niepoznaki
i taki szukał Itaki.  

Niszczyła go kiedyś rzesza,
lecz rzeszę kod ten rozgrzeszał.
Obwiniał obywateli,
że na nic wpływu nie mieli.
Za przeszłość, podział i marność
rozwalił im Solidarność.
Pod obce oddał rozkazy
i wrócił na szczyty władzy.

Rządząc już w medialnej mgle,
robił z tym krajem, co chce.
To trwało przez wiele lat.
Dokoła zmieniał się świat.
Ten system nie chciał się zmienić,
a wszystkich trzymał w kieszeni
i w końcu po wielu grudniach
ten kraj się zaczął wyludniać.

Mówiono już głośno o tym,
by dzieciom po pięćset złotych
rozdawać w formie jałmużny,
lecz jeden naród był dłużny,
drugiemu - kodowanemu,
co było osią problemu.
Gdy wszystko poszło pod prąd,
rozstrzygnąć miał sprawę sąd.

Dostęp do pewnych zawodów
był dla jednego narodu,
jak w każdej dziś demokracji
należny był jednej nacji,
która słynęła z mądrości
obrońców niezawisłości
i wyrok był przesądzony
na korzyść wiadomej strony.

Wypłynął ponownie kod
i ludzie przyszli pod płot.
"Podejdź tu, jak ja podchodzę!"
A nerwy trzymaj na wodze,
bo gdy się zaostrzy spór,
miast płotu wyrośnie mur!
Jest "Zemsta" i "Sami swoi"
O stołki wielu się boi.

Przegrała wybór komuna.
Pozostał tylko Trybunał.
Życie jest tylko procesem.
Jest długiem, lub interesem.
Zabierze coś, albo da,
gdzie żyją narody dwa.
Świat nie chce się zakodować.
Proporcje lepiej zachować!

Trudno spodziewać się cudów
w epoce wędrówek ludów.
To wiedzą już nawet dzieci,
że zwykle korzysta trzeci.
Kto skłóca narody dwa
interes w tym jakiś ma,
lecz nawet globalny plan,
nie wstrzyma idących zmian.

I dokąd zmierzasz Petrusie?
Zatrzymaj, zastanów tu się!
I Petrus na kolana padł.
Dla ludzi ma być ten świat!
Nie dla stref, zon oraz banków.
Nie dla dolarów i franków,
dla wojen i ocieplenia.
Dla ludzi trzeba go zmieniać! 

niedziela, 27 grudnia 2015

Stłuczki

















Na polskich drogach brzęczą słoiki.
Wracają z domów do polityki.
Do swoich biurek, urzędów, sądów.
Do liberalnych często poglądów.

Jest wiele stłuczek. Bywają straty
i wiele obaw jest o etaty.
O to jak przejdą im audyty
i za co będą spłacać kredyty.

Na ich obawach budują sprzeciw.
Już Komitetem jest komitecik.
Została szopka i Matka Boska,
a w głowach Szczerbiec, Brama Kijowska.

Obywatele władczego stanu
pragną sprzeciwu i bałaganu.
Pikietowania, wiecznego krzyku.
Na drogach słychać stłuczki słoików.

A skąd dochodzi największy brzęk?
Z telewizyjnych szczękania szczęk!

sobota, 26 grudnia 2015

O te pięćset złotych...

















O te pięćset złotych dla polskiego dziecka,
wielkie nam kłopoty dyrekcja niemiecka
zapowiada wkrótce i otwarcie grozi.
Mamy jej dopłacać dla ludzkiej powodzi.

Trzeba miłosierdzia dla obcych milionów.
Hierarchia potwierdza: Nie dla polskich domów!
My tu przywykliśmy żyć nad wyraz skromnie.
Zawsze słuchaliśmy unijnych upomnień.

Syty, najedzony wyjął wykałaczkę.
Radość obdarzonych przez szlachetną paczkę,
rozciągnęła fafle w szerokim uśmiechu.
Kto z was nie pomoże, ten będzie żył w grzechu!

Maryja i Józef byli uchodźcami,
a nasi rodacy są emigrantami.
Wyjeżdżali przecież - sami, z własnej woli.
Tylko sąsiad - Niemiec na nic nie pozwolił.

Oczekiwał na tych, którzy przeszli morze.
Polak niech dopłaci i niech dopomoże
w zamian za dotacje i natowską szpicę,
bo Unia potrafi strzec swoje granice.

Jeśli będzie trzeba - ekspediuje siły,
żeby demokrację u nas obroniły
i chociaż to nie jest jej eurozona -
potrafi opornych skutecznie przekonać.

Różne scenariusze unijnych wymuszeń
smucą nam te święta. Zapadają w duszę.
Herod już nakazał ścigać niebożęta
i lawina kazań spadła na nas w Święta.

Jeden mamy problem - osiołków jest mało.
Uciec gdzie nie mamy. Cóż znam pozostało?
Drugiego Egiptu u nas tu nie chcemy,
lecz przed naszą szopką gromadą stajemy!

środa, 23 grudnia 2015

Czy ktoś za tym stoi?

















Destabilizacja! - Tak zakładał plan.
Pewna znana nacja urządziła kram.
Taki sam jak w innych, sąsiednich rejonach.
Nikt nie mógł powiedzieć, że to czyni ona.

Zaraz się podnosił związków wielki krzyk.
Czy ktoś za tym stoi? Nie! Na pewno nikt.
To jest tylko ludzki sprzeciw spontaniczny
i ma przypadkowych przywódców ulicznych.

Co ten Kukiz mówi? Obraza i wstyd!
Nikt tego nie wspiera! Na pewno nie żyd.
Na destrukcji grają wielcy fortunaci,
ale nie tu w Polsce. Nikt za to nie płaci.

Złożono protesty w ręce Prezydenta.
Niech nas ktoś przeprosi! I niech zapamięta,
że to zryw obrońców prawa, demokracji,
a nie kombinacja dość wpływowej nacji.

Tyle, że już wcześniej ogłoszono wszędzie,
że tu - w Europie pokoju nie będzie,
a to wszystko padło z wysokiej mównicy.
Widać ktoś usłyszał o tym na ulicy.

Gdzie indziej te plany egzaminy zdały.
Agentura umie zaostrzyć podziały.
Rozpalić emocje do ostatnich granic.
Gdzie indziej - być może. U nas wszystko na nic.

Bo chociaż opinia też jest podzielona,
tacy sami ludzie są po obu stronach
i dawno przywykli do awantur w sporach,
a potem się schodzą jednego wieczora.

Tu zapalą świecę, tam opłatek złamią
i podają ręce, a życząc nie kłamią.
Wezmą apanaże za cyrk odegrany.
Powrócą do marzeń, bo my już tak mamy. 

wtorek, 22 grudnia 2015

Trąby wznieśli aniołowie



















Nowoczesne Święta. Pod choinką zdrapka.
Unia uśmiechnięta. Grymas - kurza łapka.
Ukradzione gwiazdki błyszczą na błękicie.
Co wy tam, w tej Polsce, przy żłobie robicie?

Mędrcy wam mówili: Przypilnujcie stada
i czekajcie chwili! Coś się zapowiada!
Leciała i spadła już gwiazda z ogonem.
Wielkie ludzkie stadła poszły nie w tę stronę.

Nowoczesne Święta. Podatkiem w bankiera.
Platforma wyklęta, ale nie umiera.
Młoda matka w szopie chustkę z głowy zdejmie.
W rządzie jak w ukropie. Banków bronią w sejmie.

Napis się pokazał: Mene, Tekel, Fares.
Trybunał go zmazał. Musi zostać stare,
bo jest immunitet, zasada jest święta!
Związał się Komitet. Ściga niebożęta.

Nowoczesne Święta. Telewizja górą!
Stada trzeba spętać purpurą, kulturą,
a gdy zajaśnieje niebo cichą nocą,
z Unii dobrodzieje przybędą z pomocą.

Takiej szopki jeszcze nie było nad Wisłą.
Prawem wziętej w kleszcze i wykładnią ścisłą.
Naród zapatrzony - Co ekran odpowie?
Trąby Jerychońskie wznieśli aniołowie.
  

poniedziałek, 21 grudnia 2015

My powinność swoją znamy!




















Rząd, Sejm, Naród i Prezydent -
to wciąż jeszcze sił za mało!
Za incydentem - incydent
wznieca to, co pozostało.

Pozostało po komunie,
ubecji i liberałach.
Zamieszało nam w rozumie.
Nadal wątpi, czy był zamach?

Banki oraz korporacje,
agentura, telewizja -
krzyczą dziś o demokrację.
Praw Polakom nie chcą przyznać.

Neomarksizm, dyrektywa
i brukselscy urzędnicy,
będą wszystko tu nazywać
protestując na ulicy.

Żadnych Świąt, opamiętania,
żadnej chwili na modlitwę.
Trybunał muszą osłaniać
tocząc swą medialną bitwę.

A gdy nic już nie zostanie
tylko Sąd Mędrców Rejonu,
wtedy przyjdziesz do nas Panie
i przywrócisz spokój domu.

I choć Herod wyśle straże
do konstytucyjnych granic -
wszystko niczym się okaże.
Cała hucpa zda się na nic!

"Podnieś rękę Boże Dziecię..."
pełną piersią zaśpiewamy.
Niech tam genderują w świecie,
My powinność swoją znamy!    

niedziela, 20 grudnia 2015

Złożą Dziecku dary!
























Wiedzieli już mędrcy - muszą złożyć dary,
lecz się w całym kraju podział podniósł stary
poddanych imperium oraz sług Heroda.
Mirra i kadzidło... ale złota szkoda!

Na ubogie dziecko, które ma być królem?
Wyszli na ulice i stanęli murem.
Herod by najchętniej wyrżnął wszystkie dzieci,
a rzymski namiestnik spis zrobić polecił.

Mędrcy już ruszyli. Prowadziła gwiazda.
Pytali pod sejmem oraz w innych miastach.
Szukali w pałacach z genetycznym kodem.
Nikt się nie przejmował ubogim narodem.

Dla ciężarnej panny zabrakło gospody.
Kłótnie były wszędzie, a nie było zgody.
Herod się wystraszył, że władzę utraci.
Nie tak łatwo złoto oddają bogaci.

A kadzidło - owszem, towarzyszy władzom.
Na jednych pomstują, ale innym kadzą,
lecz wiedzieli mędrcy i ziemscy królowie -
Królem nie jest pieniądz, a będzie nim człowiek.

Pomimo protestów przywódców podziemia,
przyjdą czasy nowe. Świat się będzie zmieniał,
a echo wyroków piłatowych sądów
zostawi na wieki różnicę poglądów.

Zaniosą te dary. Pokłonią się Panu
ludzie różnych partii, kondycji i stanu.
Na manowce trafią rzucone srebrniki.
Nie zagłuszą wiary kody polityki.

Cicha noc nastanie. Ruszymy do szopy.
Pójdą ludzie ze wsi, z miast i Europy
i dla demokracji czeka też nakrycie.
Nadzieja nas będzie prowadzić przez życie.

sobota, 19 grudnia 2015

Czy myślicie Szabes-goje... ?












Czy myślicie Szabes-goje, że to dla was są te zmiany?
Kazał wracać nam po swoje profesor niezapomniany.
Każdemu po pięćset złotych?  O! Wasze niedoczekanie!
Lechu! Bierz się do roboty i zaczynaj znów powstanie!

Pod Ogrójcem skrytobójcę znowu Judasz poprowadzi.
Będzie wielki wiec pod "Wójcem". Terrorysta Sejm wysadzi.
Kręci się koło fortuny - po to jest okrągłym stołem!
Trybunały na trybuny! Miałeś chamie bal z chochołem!

Jeżeli ci jeszcze mało, problem znowu się rozwiąże!
Weselisko będzie trwało! Światem rządzi złoty krążek!
Bankiem, frankiem i srebrnikiem kupimy wasz pocałunek.
Telewizja będzie krzykiem! Dla prawa wróci szacunek!

To już nie jest żadne państwo, tylko jest kamieni kupa!
Traktat nakazał poddaństwo. Gwiazdy błyszczą, a Krzyż upadł.
Czy myślicie Szabes-goje, że nie wiemy o co chodzi?
Gender idzie tu po swoje, a nie Ten, co się narodzi! 

Nowelizacja Ustawy o Bożym Narodzeniu















Orzekło ekspertów grono  i luminarzy nauki,
że Święta źle obchodzono. Ustawa ma wielkie luki,
bo jeszcze trwała kadencja - jordańska, Jana Chrzciciela
i to odbyło się w Szabes i to nie była niedziela.

Nie było zwykłej formuły "Umarł Król! - Niech żyje król!" 
Pasterze stali jak muły i nie spełniali swych ról.
Zapisy badał Trybunał i zgodził się z Sanhedrynem.
Ustawa jest jak komunał. Stanowi sporu przyczynę.

Stanęli liczni Obrońcy za genetycznym swym KOD-em.
Wystawił Herod list gończy. Skończyć chcą z takim obchodem.
Świąt tegorocznych nie będzie! Jest walka o demokrację!
Szopkarze żądają wszędzie - "Znieść wigilijną kolację!"

Popatrzcie ilu ich przyszło z rodziną, dziećmi, pieskami.
To ma być narodu przyszłość? A co z tradycją? Co z nami?
Telewizyjne ekrany wyłącznie lśnią nowocześnie,
lecz zdaje mi się, te zmiany wprowadzić tu chcą za wcześnie.

piątek, 18 grudnia 2015

O pierwszej trzydzieści


















Diabeł ubiera się u Prady.
Mundury były od parady.
Eksperci od siedmiu boleści.
To było o pierwszej trzydzieści.

Zatrzęsły wówczas się posady.
Miała tu Unia kontrwywiady,
które odważnie, bohatersko
zabezpieczały głównie Czerską.

Pionowe długie korytarze
wpływały na przebieg wydarzeń
przekazując istotne treści.
Tak było do pierwszej trzydzieści.

O drugiej już się trzęsła dusza,
że nocne zmiany ktoś wymusza
i powodując dyslokację
podważa czyjąś reputację.

Jakaż to była reputacja?
Widziano w licznych demonstracjach
i nadal ogląda w wywiadach,
kto demokrację chce rozkładać.

Kto obrazem, rozmową, piórem
poruszył całą agenturę,
że się w ramówkach nie chce zmieścić.
Tak było do pierwszej trzydzieści.

O drugiej został tylko krzyk,
że istotny ośrodek znikł,
a tych, którzy tworzyli szpicę
do swego domu weźmie Icek.

Tam wzorem Komitetów dawnych,
o ważnych sprawach, a niejawnych
w nowym podziemiu będą dukać
jak zwieść nasz naród i oszukać.  

Diabeł ubiera się u Prady.
Mundury były od parady.
Eksperci od siedmiu boleści.
Tak było do pierwszej trzydzieści.

Do Przemyśla!























Kiedy jeszcze żył generał,

on na końcu głos zabierał.

Ten, co rolę jego przejął,

nie przeprosił, że tu leją.

Poczuł się na tyle silnym,

żeby stać się nieomylnym.

Zesłano go do Przemyśla,

żeby całą rzecz przemyślał,

a gdy będzie kpił z narodu - 

pojedzie do Baligrodu,

jak ten, który się nie kłaniał.

Nie potrafił zmienić zdania.

środa, 16 grudnia 2015

Jak świat światem...

















Odkąd Bóg tę Ziemię
ludzkim nazwał światem -
nigdy nie był Niemiec
Polakowi bratem!

Nie był nigdy siostrą,
a nieraz był ciotą
i brał lekcję ostrą,
gdy bywał idiotą

i jeszcze tu słówka 
dodać nie omieszkam -
znowu nam półgłówka
przeciwstawia Rzeszka.

Raz wystąpi w burce,
raz w krótkiej koszulce
i w podrzędnej rólce
wypina się Schulzem.

Przypomnieć nie wadzi,
bo czas szybko płynie,
że jeśli przesadzi -
dostanie w Cedynię! 

niedziela, 13 grudnia 2015

Co ma wiatrak do piernika?

















Co ma wiatrak do piernika?
Niech przypomni wam klasyka:
Raz parafa z paragrafem
zamierzała strzelić gafę
taką, żeby ogół sądził,
że to paragraf pobłądził,
a jego finalny stan
był zalążkiem przyszłych zmian.

Chciały inne paragrafy,
ale brakło im parafy.
Nie było jej na czym złożyć.
Łatwiej stracić niż pomnożyć!
Ten paragraf był za stary.
Całkiem inne miał zamiary
i swoje odrębne zdanie:
Wie! Gdy padnie już nie wstanie!

Gafa była zamierzona,
ale trzeba ją wykonać,
bo uciechę wtedy czuje,
gdy się ją opublikuje.
Do finału wszyscy parli.
Próbowano w Kancelarii,
w Sejmie, nawet na ulicy.
Zachęcali zwolennicy.

Przeciwnicy wznieśli krzyk.
Powstał lament nawet ryk,
potem podział w społeczeństwie.
Jak w każdym... i w tym szaleństwie
cel się ukrył i metoda.
"Prędzej w morzu wyschnie woda..."
Zamiast się do rzeczy brać -
przedstawienie musi trwać!

Finał dawno jest ograny.
Paragraf pójdzie do zmiany.
Wacław z Klarą się ożeni.
Parafa się w podpis zmieni.
Nie zostaje nic po krzyku,
gdy przy władzy masz prawników,
gdzie tylko szczęśliwym trafem,
zgodzisz gafę z paragrafem.
A chociaż i tak być może -
ja to między bajki włożę. 
W dobrej sztuce, przyznam szczerze
i widownia udział bierze. 

sobota, 12 grudnia 2015

Transmisje kontrolowane (Identyfikacja antropometryczna)













Specjaliści przy kamerach
mogą hurtowo ustalić,
kto pod pałac się wybierał
i kto władzę chciał obalić.

Już pracują komputery
i drukują długie listy.
Niepotrzebne są bariery.
Rząd ma dane komunisty.

Adres, przydział, miejsce pracy.
Rozmiar buta, numer konta.
Przechodźcie wolno rodacy!
System sprawdza i ogląda.

Baza danych raz zebrana,
używana jest nie raz.
Nie wiadomo, proszę pana,
na co jeszcze przyjdzie czas.

Przecież wojna jest na świecie,
zagrożenia są ogromne.
System czuwa, choć nie wiecie,
a o służbach już nie wspomnę. 

Widoczne zmiany

















Jest przecież oddział gumowych kul.
Kule te Marszom sprawiały ból.
Mógłby pokazać się choć komuchom.
Odpalić salwę, choćby na sucho.

Zawsze na wiecach i zgromadzeniach
od kominiarek szereg zieleniał,
a dzisiaj żadnej w tłumie nie widzę.
Coś tu jest nie tak - Dzisiaj się wstydzę.

Zawsze wjeżdżały, choć nie od razu,
armatki wodne, użyto gazu.
Dzisiaj policja stoi bez jaj,
a telewizja krzyczy: Aj! Waj!

Zmiany już mamy i są widoczne.
Wiec przypomina tłumy rokroczne.
Tyle że dzisiaj wiecuje komuch,
antysemici zostali w domu.

Widać do bramy zmieniono kod.
Widać te wiece już kulą w płot
trafiają zamiast trafiać do ludzi,
a ktoś policję za późno zbudził.   

a ktoś w tamtą noc grudniową...




















Trudno dzisiaj, daję słowo,
powiedzieć dziewczynie,
że ktoś w tamtą noc grudniową
pojechał po świnię.
I to nie sam, ale w licznym,
solidarnym składzie.
Taki plan katastroficzny
zapadł w listopadzie.
Za komucha - nic do brzucha,
a tu idą święta,
w sklepach pustka i posucha,
a chłodnia zamknięta.
Teść kuzyna świnie trzyma.
Tuż obok ubojnia.
Tak opowieść się zaczyna
z samego przedwojnia.
Coś z konkretów?
Dwóch poetów siedziało w chałupie.
Mnóstwo czapek i beretów
leżało na kupie.
Ciżba ledwo się mieściła.
Każdy miał rozgrzewkę.
Opowieść ją ciekawiła.
Słowa padły krewkie.
Coś wisiało w zimnym chłodzie.
W zaspie się czaiło,
ale zapał był w narodzie,
bo związek był siłą!

Nagle zgasła telewizja.
Nikt jej nie naprawił.
Nikt, po latach się nie przyzna -
Kto tę świnię zabił?