wtorek, 8 grudnia 2015

Po grudzie przyszedł grudzień


















Kiedy kończy się rok, który szedł jak po grudzie.
Wcześnie zapada mrok. Wracają z pracy ludzie,
a myślą już o zimie, o świętach i prezentach.
Nie o żadnej zadymie, o sądach, prezydentach
i o tym, co donosi internetowa prasa.
Myślą - skąd wziąć ten grosik, potrzebny w trudnych czasach,
jaki dzisiaj rozdają lekką ręką uchodźcom
i jakim wspomagają kulturę dla nas obcą,
a jemu, w zamian za to, szlachetną dają paczkę.

Wczoraj, razem z wypłatą, spisaną drobnym maczkiem,
umowę nową dostał - ponownie przedłużoną. 
Nie boi się już rozstań. Pochwali się przed żoną
Może po pięćset złotych dostanie każda córa
i zmniejszą się kłopoty. Może przeminie uraz,
jaki do naszych rządów od dawna nosił w sobie,
lecz skrywanych poglądów dziś głośno nie wypowie,
bo nie chce być nazwany unijnym ksenofobem,
zbyt mocno powiązanym z tradycją i narodem.

Niech martwią się prezesi, zarządcy, dyrektorzy,
że wreszcie sejm się zbiesił i nowe prawo tworzy
o wysokich odprawach przy pensjach kominowych.
To nie jest jego sprawa. Umowa na rok nowy,
chociaż zwana śmieciową - nadzieje jakieś daje.
Choć Polska dała słowo, takie jak inne kraje,
że także się dołoży na ratowanie Ziemi,
to jest w tym Palec Boży i coś się u nas zmieni
i rok się ten zapisze w zestawie dobrych dat.
Po grudzie grudzień przyszedł. Po dawnych został ślad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz