poniedziałek, 13 czerwca 2016

Na "Wesele" przyjdź chochole!


















Ten, kto pisze banialuki,
dla nagrody, nie dla dla sztuki,
może liczyć na laury,
choć jest twórcą popkultury.
Gdy za miskę soczewicy
kupił miejsce na prawicy,
będzie infekował państwo,
nową judeo-chrześcijańską
zbitką pojęć zawsze sprzecznych
z opowieści niedorzecznych
o swych starszych szwagrach w wierze.
Jest w tym sztuka? Nie uwierzę,
żeby była narodowa.

Pewna idea się chowa
o przywracanej wspólnocie,
lecz choćby orderów krocie
przyznawano za zasługi,
nie powstanie u nas drugi
film o "Ziemi obiecanej"
Judeo-Polonią zwanej!
Nie ma potrzeby się złościć.
Pozostaną odrębności
i nie zmienią nic medale.
Oni będą chodzić w chwale -
my będziemy miłosierni,
tolerancyjni i wierni
zamiast "masz", wciąż słysząc "daj!".
Taka sztuka. Taki kraj.

Naciskani z obu stron
w jeden uderzamy ton
prosząc gości na "Wesele".
Wspólnota wymaga wiele.
Nie może być zawłaszczeniem,
bo się zawsze kładzie cieniem
i na przeszłość i na przyszłość,
więc nieładnie jakoś wyszło,
kiedy stało się praktyką
mieszać sztukę z polityką.
Czarny sen się jednak ziścił,
gdy zwykli propagandyści
otrzymali główne role.
Na "Wesele" przyjdź chochole!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz