poniedziałek, 13 marca 2017

Problem turecko-niemiecki














Problem turecko-niemiecki
ma wymiar trzymanej kiecki.
Pisać o tym niewygodnie,
gdy ktoś stale nosi spodnie.
Gdyby chociaż hajdawery.
Wówczas do eurosfery
mniejsze byłyby niechęci,
bo zostają wciąż w pamięci
historyczne konotacje.

Strony mają swoje racje,
ale mówi się o słuchach,
że chodzi o taniec brzucha
i o te wyraźne kształty,
żeby przenieść je nad Bałtyk.
Niemcy to kwitują śmiechem
i słychać ich he... he... he.. he,
ale na to nad Bosforem
mówią, że to śmiech nie w porę.

Pora następnego szczytu
nie przynosi już zaszczytu
urzędowi kanclerskiemu.
Chce zarządzać po swojemu
i wprowadzać naszą modę,
by kobiety puszczać przodem,
na co słychać groźby Turka,
że Unię zakryje burka.
I z całego zamieszania
są już pierwsze pałowania.
Po turecku trudno siadać,
kiedy się mocarstwem włada,
a trzeba wyciszyć burdę.
Czy spróbują choć? O! Kurde!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz