niedziela, 30 kwietnia 2017

Nie było nic - wymiana zdań
















Nie było nic! Pełna kultura...
Powiedział w bereciku gość.
Być może przeszedł jakiś uraz,
bo wówczas też nie słyszał - Dość!

Czasami były jakieś zgrzyty
i ktoś usłyszał pały świst.
Przeglądał pan listę Rokity?
A potem wiele innych list?

Nie było już żadnych zabitych?
Czasami, może w jakiś bójkach...
gdy zawodziły zwykłe chwyty...
No, pojechaliśmy do "Wójka".

Ale to była prowokacja,
bo Kiszczak używać zabronił...
chyba, że taka sytuacja...
gdy ktoś swojego życia broni.

A Popiełuszko? Potem... woda?
O!... Przepraszam, tę sprawę znam,
już o tym nawet mówić szkoda...
to była akcja przeciw nam!

To była służba! Jaka? Czyja?
No, wówczas nasza... czyli wojska!
Był film już o tym, kto zabijał.
Oglądała go cała Polska.

Psychol i pijak, narkomanka?
Tacy są wszędzie, jak świat długi...
To jest nagonka i łapanka!
Ja mam dodatki za zasługi!

I grubą kreskę, prosze pana,
miał pan dotychczas z Magdalenki.
Pan ryzykował życiem za nas...
i dostał za to z naszej ręki.

Ja nie mam nawet dwóch tysiecy
i tyle lat już za to żyję,
a pan był pierwszy do pieniędzy,
a one nie są już niczyje.

Te swoje macie w telewizjach,
u słupów, w FOZZ-ach, pod kluczykiem.
Czy była u was już rewizja,
albo ekipa z komornikiem?

Nie była? Może jeszcze przyjdzie...
i może na Cypr się wybierze?
To na ulicę wszyscy wyjdziem!
Ja byłem zwyczajnym żołnierzem!!!

To odpowiedzialność zbiorowa?
Czy tylko zwykłe wyrównanie?
Niech pan się przed zdjęciem nie chowa...
Niech pan tu jeszcze pozostanie...

Majowo





















Jest majowo , lecz niespokojnie
i drażliwe się rodzą pytania.
Jak na wojnie i nie na wojnie.
I benzyna nie jest taka tania.

Człowiek chętnie by w świat gdzieś pojechał,
albo bliżej, na przykład - za miasto,
lecz z portfela wyciekła uciecha.
Od kredytów na drogach aż ciasno.

Wciąż rządowe bywają kolizje.
Drażnią także nababów uśmiechy.
Radość zmienia się w hipokryzję.
Masz żałować za cudze grzechy?

Musisz być miłosierny i słuchać
dziwnych sądów o tym polskim maju.
Podtopienia, a w domu posucha.
Czytaj dzieciom! To droga do raju.

Konstytucja! Kto słabość wybierał?
Niech Dzień Flagi łopoce nad głową.
Miał być sukces, została bariera.
Musisz zwolnić, lecz czuj się majowo!

A wieczorem pójdziesz na Majowe...
Tam się dowiesz, czym jest patriotyzm.
Pokrzepiony kazaniem i Słowem,
cały weekend będziesz myślał o tym.

Kiedyś myślał ksiądz Kołłątaj Hugo
i uważnie słuchał słów Staszica,
a nam przyszło już czekać za długo.
Perspektywa nas nie zachwyca.

Jest majowo , lecz niespokojnie
i drażliwe się rodzą pytania.
Jak na wojnie i nie na wojnie.
I benzyna nie jest taka tania.

Na rodowo



















Gdy pytano o suwerenność,
wtedy wszystko zrobiło się polskie -
nazwy, hasła, gazety, codzienność,
wraz z tytułem stawały się swojskie.

Gdy pytamy: Kto jest suwerenem?
Wszystko staje się narodowe
i co było partyjnym problemem,
wspólnym marszem wchodzi ludziom w głowę.

Przymiotniki, narracja, tytuły:
Dom, Bóg, Honor, Naród i Ojczyzna
naprężają medialne muskuły.
Prawo do nich partia może przyznać.

Co nas łączy, zaczęło już dzielić.
Kto tych słów może prawnie używać?
Nawet czerwień już chciano wybielić.
Co jest prawdą? Tych pytań przybywa.

I Prezydent i Episkopat
mówią już, na co nie pozwolą.
Duch, co zmieniał - przez to nagle opadł,
a uczniowie nie są ziemi solą.

Widzieliśmy bezprawne zajęcia.
Potem sprzedaż ich za marną cenę.
Ryzykowne są zawsze przegięcia.
Każdy wirus zachwieje systemem.

Przymiotniki - (Jaki? Jakie? Jaka?) -
przydzielane nam wszystkim z nadania,
mogą zwieść na manowce tępaka,
lecz i prawdę skutecznie zasłaniać.

Hybrydowe są dzisiaj znaczenia.
Sięga hydra po umysł i słowa.
Poruszone jest Niebo i Ziemia.
Gdzie poezja jest narodowa?

sobota, 29 kwietnia 2017

Pokutnik


















Nie miewał widzeń ani stygmatów.
Nic z siebie wcześniej nie dawał światu,
a był ubogi, tak jak Franciszek.
Biedny, jak myszka - najmniejsza z myszek,
a jednak grono Jego wybrało,
bo tak mu Niebo podpowiadało
i najwyraźniej Pan Bóg tak chciał,
a człowiek obok też pewnie stał.

Poprzednik chyba nie znał "Quo vadis"
i zlekceważył pańskie przykłady
i ryzykowny uczynił ruch.
Odtąd Następców było już dwóch
zapowiedzianych światu i miastu.
Już bardzo dawno, jeden z dwunastu,
zapamiętany znanym imieniem,
wziął trudny wybór na swe sumienie.
Inny trzykrotnie aż się zapierał,
lecz wola boska - Pan Bóg wybiera!

W czas dla nas trudny, ktoś zamiast Boga,
znów się zapędził w swoich przestrogach
i będzie młodym, gniewnym tłumaczył,
kto z nich u Boga najwięcej znaczy,
a kto na łaskę nie zasługuje,
gdy nie przestrzega i nie szanuje
uczonych w piśmie mędrców kabały,
faryzeuszy i pozostałych.
Co tu jest ludzkie, a co jest boskie?
Biskup wyraża głeboką troskę
o nastawiane nasze policzki.
Jest w tym coś z wiary i z polityczki.
Znamy już wiele odstępstwa wzorów.
Nie odbierajmy Bogu wyboru!

Może Bóg kocha tych z ONR-u?
Za to nie lubi tych od bajeru.
Skąd taki Kajfasz dzisiejszy wie,
co tu jest dobre, a co jest złe?
Pan Bóg odpuścił przecież łotrowi?
Skąd można wiedzieć, co teraz zrobi
z młodzieżą która o nas się modli?
Dla kogo oni mają być podli?
Dla starszych braci...? Synów Syjonu?
Po co w tej sprawie używać dzwonu
i srogie listy czytać z ambony?
Ktoś na to patrzy z odwrotnej strony
tego samego pewnie medalu.
Gdzie palec boży - wtyka swój paluch!

Skarga
















Reprymenda była sroga
i rozeszła się po kraju.
Kto dzisiaj prawo do Boga
ma mieć w piśmie, w obyczaju?

Kto pouczeń nie przestrzega,
ten winien zapłacić drogo.
Niech nie tyka pierwszy z brzega!
Bóg - to Bóg jest, a nie logo!

No, powiedzmy jakiś pieniacz,
albo żyd aszkenazyjski -
może czekać rozgrzeszenia,
ale Pan Bóg nie dla wszystkich!

Nie dla takich, jak naziści -
czyli pseudo-patrioci.
Napisano list - nie liścik.
Tym razem nie po dobroci.

Hierarchowie dobrze wiedzą
i żaden z nich nie pochwali,
tego, co uważnie śledzą,
bo światynię miał rozwalić.

Ludzi zaczepiał na drogach,
a potem im nagle znikał
i uzdrawiał w Imię Boga,
a przecież to polityka!

Na to kościół nie da zgody,
a wyjaśnienia są w liście.
Sam Bóg wybierał narody!
Jaki wybrał? - Widzieliście!!!

Weźmy za przykład Celnika.
Jak on się do Boga zwraca?
Toż wybrańców bożych tyka,
a tykanie nie popłaca!

Replika może dość sroga
i bez biletu do raju.
Kto? Jakie prawo do Boga,
ma mieć w piśmie, w obyczaju?

Podtopienia
















Podtopienia, rozmiękczenia
nie omijają rządzenia.
Siąpi, cieknie, moczy, chłodzi
i pod próg kruchty podchodzi.

Pisma, listy, oświadczenia.
Mocno już nasiąkła ziemia.
Rowy płytkie. Most ze stali.
Jeszcze nigdzie się nie wali.

Widać jednak podtopienia,
ale trudno je oceniać
u nas oraz w Europie.
Dosyć dużo tych podtopień.

A w salonie, przy stoliku,
cierpkie miny polityków,
bo nikt nie wie, jak to będzię,
kiedy się roztopi wszędzie.

Przekroczonych wiele stanów,
ale to nie martwi panów,
bo jak dobrzy gospodarze,
patrzą tylko na sondaże.

Tym już w kraju nikt nie wierzy.
Wiosna! Przetrzymać należy,
a są u nas jeszcze wały,
po to żeby się trzymały.

piątek, 28 kwietnia 2017

Siedem latek minęło bez mała... (ballada dobranocka )
















Siedem latek minęło bez mała,
gdy nam nocka zrobiła się z dnia.
Na Krakowskie Polska przyjechała
i byliśmy tam szwagier i ja.

A ulica jaśniała tam cała.
Masa ludzi do ognia szła.
Jakby wiara nagle oniemiała.
Milczeliśmy szwagier i ja.

Potem długa kolumna jechała.
W oczach wielu zjawiła się łza,
aż od Wisły pojaśniał pałac,
a pod krzyżem szwagier i ja.

Potem wszystko policja zabrała
o tym właśnie jest ballada ta.
Siedem latek minęło bez mała,
a to jeszcze gdzieś w duszy trwa.

Zamiast krzyża zjawiła się pała.
Strażnik Miejski, co ludzi pcha.
Żona głośno w tym tłumie krzyczała.
Krzyczeliśmy - szwagier i ja.

I to może historia jest cała.
Wspominanie niewiele da.
Wznieśmy szkiełka kropelka została.
Siwe głowy dwie - szwagier i ja.

Możem o tem rozważać do woli
i dyskusja do rana niech trwa.
Zrujnowanych nic w kraju nie boli.
Jest Warszawa, szwagier i ja.

Niewinny złodziej














Pewien niewinny złodziej
buszował tu od lat.
Podstępnie, niemal co dzień
uczucia paniom kradł.
Uwagi nie był godzien.
Lekceważył go świat,
a ten niewinny złodziej
do ludzkich serc się wkradł.

Uczynił łez powodzie.
Nie wyszedłby zza krat,
a jednak wciąż był w modzie.
Wzruszenia paniom kradł.
Zaglądał jak przechodzień.
Wiersze przed nimi kładł.
Emocji cudzych złodziej -
kochanek, mąż i swat.

Poeta lub czarodziej,
tę piosnkę kończy już.
Może to nie był złodziej?
Może to Anioł Stróż?

Rachunek

















Był zawsze lekkoduchem. Fortunie w nos się śmiał.
Inni szczęścia szukali. On szczęście zawsze miał.
Na fali - nie na fali... na oślep w życie gnał.
Inni poumierali, a on wciąż trwał i trwał.

I nagle, jak obuchem trafiła go ta myśl,
by swych wierszy okruchem do ludzi jakoś wyjść.
Gdy niwę zaorali, każdy się w duszy bał.
Inni prawdy szukali. On prawdę zawsze znał.

Wielki świat go przywalił troskami i zmartwieniem
i losu już nie chwalił, a często patrzył w ziemię.
Wszystko, co lekko przyszło, ulotne jest i tanie,
a ważne, co ma przyszłość i to co pozostanie.

Różne bywają duchy, te lekkie i te ciemne.
Jedne czekają skruchy, a inne są przyjemne
i gdy się chciało wszystkie na swe sumienie brać -
to pod figowym listkiem, rachunek czeka... Płać!

Historia króciutka taka



















Pisał wielki poeta, czym jest dla kraju partia.
Zawsze mu dobry etat dawała oligarchia.
Wszystkie jego utwory wydrukował Dom Słowa.
Tekst jego do tej pory żaden się nie uchował.

Poetą był on zdolnym. Niestety politycznym.
Odgórny i oddolny miał zawsze odbiór liczny.
Nagrody literackie pierwszy zawsze odbierał.
Bywał czasem na Foksal, a częściej u Fukiera.

Miał zawsze kredyt hojny u kelnerów, szatniarzy
i mieszkanko sprzed wojny, o jakim można marzyć.
Choć zawsze stawał w szrankach, to Nobla nie doczekał.
Dostała koleżanka, bliska mu i daleka.

Umarł nagle, przedwcześnie i nie był taki stary,
gdy już zwijano żagle, wynoszono sztandary.
Zniknęła partii wdzięczność i wierszy nikt nie czyta.
Czy ma szansę na wieczność poeta - hipokryta?

Historia krąg zatacza. Wracają przewodniczki.
Podsuwają tłumacza. Ciągną do polityczki
i ciepło zapraszają: Czemu pan nie popiera?
Wspaniały przykład dają, że był taki literat...

Jeżeli cię pytają:- Czym jest partia dla kraju?
Ostrożnie odpowiadaj: - Sorry! Nie mam zwyczaju...
Na żadne Związki nie licz i na wiecznych jurorów.
Zysk z progadandy przelicz na poczucie humoru!

Pałac bez Ducha



















Pochmurno w kraju. Siąpi i plucha.
Święta państwowe odsuną pracę.
Mokre Krakowskie. Pałac bez Ducha.
Spliny reklamy rządzą pałacem.

Milczą atlanty. Ciszy przyducha.
Czasami medal brzęknie o tacę.
Mokre Krakowskie. Pałac bez Ducha.
Rzecznik krakowskim pachnie Ikacem.

Płatnych wywiadów kraj marnie słucha.
Mucha nie siada! - chwalą swą pracę.
Sondaże dobre, lecz braknie Ducha.
Drobny uśmieszek za niezłe płace.

Jest wiele gestów i rąk złożonych,
a każdy prawnik na chłodne dmucha.
Zamknięty w sejfie Zbiór Zastrzeżony.
Strażnicy dawni. Pałac bez Ducha.

Śpi obudzony książę na koniu.
Jest kordegarda, czy tylko fucha?
Dyskrecja spaja braci masonów...
Majowa chmura. Siąpi i plucha.

Parasolowo. Brama w łańcuchach,
a ich i nasze zbliża się Święto.
Ma długi weekend Pałac bez Ducha.
Wielkiej historii etap zamknieto.

Nie ma wiekszości do uchwalenia,
choć żądaniami Marsz wciąż wybucha.
Święcić będziemy czas poświęcenia,
przy kosmetycznych zmianach w okruchach.

Niebio nie sprzyja i deszczem płacze.
Czeka jutrzenki pewnie swobody.
Maj wciąż ma dla nas tak wiele znaczeń,
bośmy Narodem są nad narody!


czwartek, 27 kwietnia 2017

Kochanie



















Są takie dni,
gdy serce drży
z obawy o podniety.
Wtedy i ty zamykasz dzwi
otwarte dla poety.
By nie za wiele
słów w kościele
słyszanych się spełniło.
Żeby pogrzebem to wesele
czasem się nie skończyło.
Jest coś tam - w nas,
co ma swój czas.
Wiele się już przeżyło,
a słów znaczenia
świat pozmieniał.
Została tylko miłość.
Posłuchaj o niej.
Połóż dłonie.
Poczuj to serca drżenie.
Jego koniuszek, a nie koniec
porusza się wspomnieniem.
Zabierze także i tę chwilę
Balsamem mu się stanie,
żeby mu usnąć było milej
wiedząc, że to kochanie.

Cykli stówka
















To powraca wraz z majem.
Jakbyś poczuł, że coś nagle ci odstaje.
Już rozważałeś o próżniach.
jednak znowu się wyróżniasz.
W termometrze
uniosła się
rtęć.

Lustro znów się uśmiecha
i w odbiciu jesteś stary remiecha.
Czy masz latek sto, czy naście,
to poczułeś - czas jest właśnie...
na spacerek.
Bierz rowerek
i pędź.

Gdy cię zmęczą kręcenia,
niech odpoczną chociaż oczy na siedzeniach.
Z takich spojrzeń i w cyklistkach
czasem rodzi się więź bliska.
Niepodzianie
przeradza się
w chęć.

Wiosna grzeje - nie studzi.
Wszystkie ścieżki i przebieżki są dla ludzi.
Chociaż z ciebie już nie chwat
i wyciąga z konta kwiat -
z majówkami
jesteś
za pan brat.

Jazda miesza w rozumie.
Czasem deszczyk niespodzianie z nieba lunie...
lub gdy nagle złapiesz gumę,
znów posłużysz się rozumem,
żeby składak
nie poszedł
na skład.

To powraca wraz z majem.
Jakbyś poczuł, że coś nagle ci odstaje.
Już rozważałeś o próżniach.
jednak znowu się wyróżniasz.
Na człowieka
czeka miasto
i świat.


Jak majówka - to majówka!














Ministrowie mają działki.
Na działkach głodne kawałki
mogą sobie opowiadać.
Nie przestaje jednak padać.
Jak majówka - to majówka,
lecz nie dla tych w tenisówkach,
raczej dla tych w limuzynach -
sąsiadów rancza Rywina.

Nasiąkła już wodą ziemia.
Wsiąkły także rozliczenia.
Prawo - pospolita rzecz,
nie powinno działać wstecz.
Skupia się na tym, co będzie,
a na razie pada wszędzie
i życzymy sobie zdrówka.
Jak majówka - to majówka.

Niech się martwią w Lotaryngii,
w Saksonii albo w Turyngii.
My jesteśmy po wycince.
Monit banku leży w skrzynce.
Pomoże nam mini ratka.
Długi weekend - kłopot? Gratka!
O co na raz tyle krzyku?
Może by tak do Meksyku?

Nie! W Meksyku teraz gorzej.
W górach - śnieg, wieje nad morzem.
Może lepiej na Bielanach?
Jak? Warszawa rozkopana.
Z wyjazdem będą problemy.
Chyba w domu zostaniemy
w fotelu, z kawką na stole
oglądając karambole.

środa, 26 kwietnia 2017

Tachywariat











Na mnie nie czekaj! Na mnie nie czekaj.
Zobacz, kto koło mnie śpi.
Droga jest przecież niezbyt daleka.
Nie czekaj! Niech jeszcze śni.

Na mnie nie czekaj! Na mnie czekaj.
Na próżno kryjesz swą twarz.
Przyjdź nieco później. Zostaw człowieka.
Wiem, jakie zamiary masz.

Wiem, aż za dobrze, że ty i ona
potrzebujecie mnie obie,
ale to przecież jest moja żona.
Nie czekaj na mnie. Idź sobie.

To nie jest jeszcze noc odpowiednia.
Powietrze ostre i chłodne.
Nie każda spełnia się przepowiednia.
Horrory są już niemodne.

Na mnie nie czekaj. Odejdź stąd proszę.
Umiesz być przecież łagodna.
Takich natrętnych nigdy nie znoszę.
Nie czekaj i odejdź od nas.

Sen to czy jawa? Słowna zabawa?
W czerń przystrojona i biele.
Zawsze mnie nocka lękiem napawa,
kiedy mam kobiet za wiele.

Rozmowa liryczna















Jak masz na imię ślicznotko?
Eutanazja? Naprawdę?
Uśmiechasz się do mnie słodko.
No... może nawet i wpadnę.
Nie obiecuję na pewno,
bo czekam na kwotę wolną,
a skąd masz tę nutę śpiewną
i czy mi... z tobą... już wolno?

Ty jesteś tu od niedawna.
Tego się u nas pilnuje.
Młodziutka jesteś i ładna.
Niedoświadczona... tak czuję.
Zwróciłaś moją uwagę
troszeczkę wyzywająco.
Wracam do siebie, na Pragę.
Zrobiło mi się gorąco.

Chcesz? To podwiozę do miasta.
Wilgotno w tym zagajniku.
Okazja, czy nie okazja...
a wzrok mnie do ciebie przykuł.
Mówisz - to małe ukłucie,
a się poczuję jak w raju?
Już nie mam tu ziemskich uciech.
Jestem jak ty - na rozstaju.
Eutanazja? Powiadasz...
jak Anastazja zgubiona.
Zostajesz - cykuty zadasz.
Kiedyś mnie może przekonasz.


Parcie na szkło

















Gdy ktoś władzy nie przeszkadza, tego nawet lubi władza.
Toleruje, ta czy inna. Sama też jest kreacyjna.
Niwę artystom zabiera, godzinami u fryzjera
przesiadując w telewizji i znacznie dłużej na wizji.

Na rządzenie nie ma czasu, a wielki statystów zasób
utrzymuje wciąż w rezerwie. Władza krajem rządzi w przerwie.
Kamerzystom duszę dała. Serce, umysł - wszystkie ciała.
Zauważyć jednak muszę, że gra, jakby grała w sztuce.

Trzeba jednak prawdę przyznać, że to jest amatorszczyzna,
ale cóż, mamy dylemat, bo artystów dzisiaj nie ma.
Nie dostają propozycji i wszyscy są w opozycji.
Dorabiają na reklamach. Sztuka się zatrudnia sama.

Pozbawiona wsparcia władza w głównych rolach się obsadza.
Tego tylko toleruje, kto w swych niszach występuje.
Widownię ma niebogatą. Dodatkowo, moderator
całą dobę nad tym czuwa, by się na przód nie wysuwał.

Z niewidzialną ręką rynku w sztuce dzisiaj jest jak w szynku,
a w polityce - kultura. Wystepuje sama góra
i gdy ktoś jej nie przeszkadza, tego nawet lubi władza.
Toleruje, ta czy inna. Sama jest telewizyjna.

wtorek, 25 kwietnia 2017

Gdy wiosną noc się dłuży


















Wieczorek zgasł.
Co pewien czas
nostalgia nas nachodzi.
Cichnie słów bas
i coś tam w nas
po kościach się rozchodzi.

Zwykle przed snem
nad szklanki dnem
rodzi się erotyka
i wspomnień miód
wiedzie do wrót
i ud twoich dotykam.

Mam takie sny.
Widzę, co drży,
jak w powiewach płomyka.
Na wydmach widm
pulsuje rytm
i fala brzeg przenika.

A w myślach głos.
Choćby o włos
pragnąłbyś sięgnąć dalej,
lecz nie chcesz burz,
choć mógłyś już.
Wolisz nie tak zuchwale.

Pogania jęk,
a dźwięków wdzięk
zaprasza do podróży.
Mam takie sny.
Śnisz mi się ty,
gdy wiosną  noc się dłuży.

Viens,viens...























Wiem, wiem - będę bohaterem.
Wiem, wiem - zaświecę orderem.
Wiem, wiem - wtedy spojrzysz milej.
Wiem, wiem - sława to przywilej.

Dzisiaj na mnie nie postawisz
i jak kot się z myszką bawisz.
Wiersz przechodzi ci przez ręce.
Żądasz więcej... wiecej... wiecej!
Żebym śpiewał po francusku.
Swój ideał widzisz w Tusku.

Wiem, wiem - masz swoje powody.
Wiem, wiem - nie dla mnie nagrody.
Wiem, wiem - puste mam kieszenie.
Wiem, wiem i Tuska nie cenię.

Wiem - kiedyś się zmienisz i będą awanse.
Znikną te uśmieszki. Odłożysz niuanse
i pomyślisz może - to także jest sztuka,
gdy ktoś nieustannie szuka... szuka... szuka,
a choć nie zna francuskiego,
może będzie też coś z niego.

Wiem, wiem - wołożę garnitury.
Wiem, wiem - nabiorę kultury.
Wiem, wiem i ciągle w to wierzę.
Wiem, wiem... nim mnie Bóg zabierze...

... ale dzisiaj - jeszcze nie.
Wiem, że kiedyś... dzisiaj nie!

Viens, viens - powrót dzisiaj miałby sens...

Zmora wieczysta


















Zarabiamy?
Dokładamy?
"Petrując" rynek reklamy?
Taka to innowacyjność.
Hasło - wytrych. Inna inność.
Hanower i firm aż dwieście.
Reklama - rodzynki w cieście.
Rządzenie ciągle na scenie.
Nam pozostaje płacenie.
Wyrób mamy niby nowy.
Produkt to czas antenowy.

Czas to pieniądz każdy wie.
Z czasem - rozwijamy się,
przy czym rząd się bardzo zwija,
by dobrym sondażom sprzyjać.
Pięćset plus i mniejsza bieda.
Tego się zagadać nie da,
lecz widać różnice klasy.
Rosną rozwarstwienia kasy
w portfelach i pokoleniach.
Wciąż sie kogoś nie docenia.

Sny Petru - Morawieckiego
mają chyba coś wspólnego,
nawet z kampanią Macrona.
Chcą do czegoś nas przekonać,
co już kiedyś było w świecie:
Trzeba pomóc! Pomożecie?
Czy promocja interesu
propagandą jest sukcesu?
Wiele wspólnych ma momentów.
Wstręt do estabilishmentu -
Czemu rośnie, skąd się bierze?
Czuć go nawet w Hanowerze!

Innowacyjność uciera
kurs Kurskiego i Springera,
a chociaż są z różnych szkół,
obaj wciąż równają w dół!
Kto chce sięgać po brukowce,
zwykle trafia na manowce.
Dziś już wiedzą nawet dzieci,
kto jest za, a nawet przeciw,
a w wirtualnej twórczości
są też ody do radości
i mogą porywać ludzi,
ktoś się jednak w końcu budzi.
Bańki trwają tylko chwilę.
Potem widz już miewa "W tyle..."

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Laury i Fillon















Kogóż to jeszcze nadali diabli?
Kto tam się tłucze wieczorem?
Pewnie się snują ci, co przepadli
Malenchon razem z Fillonem.
bis:
Pewnie się snują ci, co przepadli
Malenchon razem z Fillonem.


To nie ta pora, żeby z wieczora
wspominać wdzięki, laury
i przy Macronie zaciskać dłonie.
Panowie, wiecej kultury!
bis:
...i przy Macronie zaciskać dłonie.
Panowie, wiecej kultury!


Wychodzą z nory Luwru upiory.
Belfegor spacer zaczyna.
Fillon, Malenchon prognozy węszą,
że może wygrać dziewczyna.
bis:
Fillon, Malenchon prognozy węszą,
że może wygrać dziewczyna.


Lecz na gaullizmy są egzorcyzmy.
Niech dzwoni diabeł ogonem.
Wszystkie laury będą dla córy.
Fillon się prześpi z Macronem!

Wszystkie laury będą dla córy.
Fillon się prześpi z Macronem!


Ech, "Odessa"!


















Na rynku jewropolskim, dziś o dziewiątej rano,
na murze białą kredą umowę podpisano.
Niezwykle była ważna, poufna ta umowa,
że ktoś nigdy nie wyda. Dowody wszystkie schowa.
A jeden z decydentów na zachód się wyniesie.
Nie było dokumentów i było jak w Odessie.

Ech, Odessa!
Panienko międzymorza.
Ech, Odessa!
Rozpalasz uczuć pożar.
Ech, Odessa!
Nieważne - młoda... stara?
W interesach -
metresa dla Chazara.

Na Placu Inwalidów ktoś rano grał Ravela,
a przechodzących żydów drażnił ten rytm bolera.
Niedziela była trudna. Wygrali populiści,
ale jest druga runda i może sen się ziści,
a koszmar niepewności mistral w morze wyniesie.
Jest przestrzeń dla ludzkości i będzie jak w Odessie.

Ech, Paryżu!
Na wszystko nam pozwalasz.
Ech, Paryżu!
Nie mówmy o Mistralach.
Ech, Paryżu!
Jest zbrodnia - lot Ikara.
W interesach -
metresa dla Chazara.

Na bałtyckim Wybrzeżu ktoś znów haratał gałę.
W tajemnych służb puklerzu widoki miał wspaniałe,
ale pod nosem cicho do siebie jakby zaklął:
Był Rycho... Zdzicho... licho!... Udał się teraz Macron!
Wszystko im wmówić można, jeżeli bardzo chce się!
Marszruta jest już  drożna - zaczyna się w Odessie.

Ech, Sopocie!
Z rozmówkami na molo...
Ech, Sopocie!
Na wiele nam pozwolą.
Ech , Sopocie!
Sto pociech! Plusik daj!
Po kłopocie.
Trzymamy wciąż ten kraj!

niedziela, 23 kwietnia 2017

Mikron

















Do niedawna nikt w salonie
nie słyszał nic o Mikronie,
bo to takie tycie, tycie.
Teraz może być na szczycie.
Orzekali mędrcy lóż:
Nie ma lepszego... i już!
Będzie może nowoczesny.
Młody, rzutki, choć przedwczesny.
Może jeszcze nieobyty,
ale w porę wydobyty.
Najważniejsze jest, co powie.
To już jest na naszej głowie.
Ma mówić, co chcą usłyszeć!
To, co mu się tu napisze.
Mikron ludzi nie przekona!
Trzeba zmienić na Makrona.
Jak na drożdżach nam urośnie.
Zaraz będzie o nim głośniej.
Już właściwie jest gotowy.
Może troche "plastikowy".
Przelot w Łuku Triumfalnym.
Młodzi lubią wirtualnych.
Resztę znają. Resztę wiedzą.
Od dawna już żaby jedzą.
Oczekują teraz zmian...

i wypalił im ten plan!
 

Wczesnym rankiem w Hanowerze

















Pędził rankiem w Hanowerze
biały murzyn na rowerze.
Złapał go komisarz Alex.
Co tak dajesz po pedale,
złością zaciskając wargi?
Spieszę się! Otwarto targi!
Szukam dla siebie i synów,
pracy dla białych murzynów,
a tu czarnych jest przewaga
i tym czarnym się pomaga.
Widać to ze wszystkich szpalt.
Czarnym - Bitte! Białym - Halt!
Wczoraj było tu zamknięte.
Dzisiaj głównym oferentem
będą firmy z mojej wsi.
Spieszę się nim zamkną drzwi.
Zapał wzruszył komisarza.
Jedź już! Jedź, ale uważaj.
Ktoś dzisiaj pod Hanowerem
wjechał w tłum ludzi rowerem.
W zwiedzających i turystów.
Kontrolować mam cyklistów
i każdego mam zatrzymać,
kto pracuje za murzyna.

Dlaczego ogórek nie śpiewa?


















Dziennikarki jadły jagły.
Zieleniały, chudły, bladły,
aż wykrzyknął widzów chórek:
Wyglądacie jak Ogórek!
Trudno teraz się spodziewać,
że ogórek miałby śpiewać.
Kto odsyłał do śpiewników,
ten poleciał do Meksyku.
Być może, do Acapulco.
U nas zielenieje pólko,
a ogórki są pod folią.
Czekamy na zdjęć portfolio,
na kolejny list z wyprawy.
Nie śpiewa? - To nie ma sprawy!

sobota, 22 kwietnia 2017

Marina - tekst ( wydanie drugie - poprawione)
























Słuchajcie wiadomości o Marinie.
Marina chce niektórych wynieść.
Na każdym o niej wspominają szczycie.
Wierzycie, że pokona szefów lóż?

Kto jest tak niepoprawny jak Marina?
Kto fale imigrantów chce powstrzymać?
Gdy coś napsocą - zawszej jest jej wina!
Unia jej nigdy nie przynosi róż.

Ref:
Marina, Marina, Marina,
Prowadzi i dziś szansę ma.
Marina, Marina, Marina,
coś zmieni i też radę da.

Chłopcy w moim mieście
siedzą już w areszcie.
Nasi - Narodowcy!
Obcy "Klątwę" gra!!!

Przedziwne rzeczy mówią o Marinie,
że bez niej, do nas migracja napłynie.
Że snopem iskier z Paryża wystrzeli.
Wybór się zbliża, właśnie tej niedzieli.

Nic nie przychodzi chyba im do głowy.
Marina ma Front Narodowy.
Gdybyśmy u nas taką damę mieli,
przenigdy Ruch nie trafiłby do celi!!!

Ref:
Marina, Marina, Marina,
Prowadzi i dziś szansę ma.
Marina, Marina, Marina,
coś zmieni i też radę da.

Chłopcy w moim mieście
siedzą już w areszcie.
Nasi - Narodowcy.
Obcy "Klątwę" gra!!!

Na czym świat stoi?























Na czym świat stoi? Niejeden powie:
Świat chyba dzisiaj stoi na głowie!
Na czyjej głowie? Czy Światowida?
Może główkuje światem hybryda
i go przerzuca z głowy na głowę,
by zagrożenia wciąż stwarzać nowe.
A tego świata trzyma się człowiek
i jemu także kręci się w głowie,
bo choć chroniła ją ręka boska -
jest dzisiaj śmietnik, gdzie była wioska.

Może nie stoi, ale już leci,
a przyspieszenie czują poeci,
informatycy i recenzenci.
Nie narzekają. Jednak się kręci!
Tyle, że także w ludzkim rozumie,
a kto ogarnąć to wszystko umie?
Przez ten szaleńczy pęd po globusie
można się tylko skupić na "niusie",
że wpływa na nas prąd zatokowy,
a potem wszystko wyrzucić z głowy.

piątek, 21 kwietnia 2017

Gdzieś daleko...

















Gdzieś daleko, gdzieś w Seulu
wmawiano ludziom do bólu,
że muszą zaryzykować.
W mysią dziurę gdzieś się schować.
Chronić siebie. Chronić dzieci.
Muszą nie mieć nic na przeciw.
Wszystko to nie potrwa długo
i właściwie jest przysługą
od dawna oczekiwaną
i zrobiono, jak kazano.

Podobnie po drugiej stronie.
Zapewniano. To nie koniec,
bo ich wódz umiłowany,
jest dobrze przygotowany,
a precyzyjne techniki
pozwalają na uniki
prostym ludziom wystraszonym.
Zapewniały obie strony.
Może jest w tym coś na rzeczy.
Prosty człowiek nie zaprzeczy,
ale jak pomyśli dłużej -
nie chciałby być w cudzej skórze.

Może nie mieć na nic wpływu.
Może żałować porywów
i być teraz wystraszonym.
Człowiek zwykle jest rządzonym.
Często nie wie, kto nim rządzi.
Może mylić się i błądzić.
Może czuć się jak Matysek,
gdy mu mówią: Wrogi spisek
już na twoje czyha życie.
Czy się przed nim obronicie?

To są skutki mózgów prania.
Rynek życia bardzo staniał.
Niewiele na nim znaczyło -
Czy się żyło? Jak się żyło?
Gdy wartości wszelkie bledną,
ludziom jest już wszystko jedno,
ale gdy patrzą na dach
powraca zwierzęcy strach.
Ucieka zapał do boju
i modlą się o pokoju.

Propaganda jest jak żandarm.
Z flag fałszywych zrobi sztandar.
Potrafi nacisk wywierać,
byś ochoczo chciał umierać.
Gdy rusza armada zbrojna,
wybór - pokój, albo wojna -
nie do ciebie już należy.
Możesz wierzyć, lub nie wierzyć...
Będziesz zawsze pragnął przeżyć,
nawet gdy jesteś w oddali,
czując, że gdzieś lont się pali.

Gonią wilki za zającem













Wyjaśniano już dlaczego
gonią go do upadłego.
Zamiar został opisany,
a jest kontynuowany.
Konsekwntnie, etapami,
a skutki widzimy sami.
Uderzono w otoczenie.
Było nawet oświadczenie,
ale nieprzekonujące.

Gonią wilki za zającem.

Można mówić o kryzysie.
O zatruciu wody w Pisie.
Obraz nadal jest dość mglisty.
Pisano w tej sprawie listy.
Niespodzianie. Cicho. Milczkiem.
Znaleziono może wtyczkę,
a potem gaszono temat:
U nas takiej sprawy nie ma!
Jest to nieprzekonujące.

Gonią wilki za zającem.

Nie potrzeba wielkich wróżb,
bo widoczny jest wpływ służb.
Ich potężne możliwości
i gdzie są w rzeczywistości?
Kto przed nimi się ugina,
gdy wnioski składa Schetyna?
Kto skład Komisji wybiera?
Kto pomniejsza i wypiera?
Fakty są przekonujące!

Gonią wilki za zającem.

Wymieniane są posady.
Da radę? Czy nie da rady?
Czy może ich wpędzić w biedę?
Wilków - stado. Zając - jeden.
Nie zapadają wyroki.
Zając boczne zna uskoki,
ale płoszą go gazety,
radia, anteny, tablety
i gry służb nieustające.

Gonią wilki za zającem.

Jeśli zjawi się myśliwy,
zobaczy obraz prawdziwy,
jak łowy prowadzi sfora.
Może strzelić do basiora.
Był już kiedyś taki traf.
Wszędzie słyszano - Piff! Paff!
Wystarczyła tylko chwilka.
Gonił wilk - ponieśli wilka.
Rozlano beton na łące.

Gonią wilki za zającem.

czwartek, 20 kwietnia 2017

Szklana zagroda

















W długich rękach mikrofony drżą.
Cichną z wolna podrzucane słówka.
Hol na Wiejskiej - beton zwany wsią.
Podniecenie. Zbliża się prasówka.

Nikt z kolejek nie wycofał się.
W pierwsze rzędy  wciskają Madonny.
Gdzie jest rzecznik? Tylko Bóg wie gdzie.
Oświadczenie! Wywiad wiekopomny!

Szklana zagroda.
Drogi niebieskie dla komentatorów.
Szklana zagroda.
Poraził łezkę - blask humoru.
Szklana zagroda!

Tęgie chłopy strzegą wąskich drzwi.
Gardło bramki torby kontroluje.
Ciżba straszna. Krzyczą trzy po trzy.
Listę pytań cenzor naszykuje.

Już prowadzą śmietankę bez tchu.
Tekst w komórkach piszą na kolanach.
Wrócił obraz ze strasznego snu.
Szklany sufit i zagroda szklana.

Szklana zagroda.
Drogi niebieskie dla komentatorów.
Szklana zagroda.
Poraził łezkę - blask humoru.
Szklana zagroda!

Na politycznych rozstajach...














Na politycznych rozstajach
śnieg poleżeć ma do maja.
Potem wszystko się rozpuści
i może przekraczać progi.
Aferzyści i oszuści
widzą zdejmowane togi
i napis na drzwiach - "Nieczynne".
Wstaną komitetety gminne,
by głosował chłop na chłopa.
Patrzy czarna Europa
na te nasze resztki bieli,
a ludzie by wreszcie chcieli
powrotu  do normalności,
lecz Pentagon się zezłościł
na nadmiary tolerancji.
Przebieg wyborów we Francji
pozytywnie nie nastraja.
Europa na rozstajach.
Imigrantów chce rozpuścić.
Czy zgodzimy się? A juści?!!

środa, 19 kwietnia 2017

Dogowor















Było to na prima aprilis,
kiedy wszyscy się popili
i mawiano przy resecie:
Dajcie im, cokolwiek chcecie!

Ktoś po rusku rzekł - Obmiena!
Smoleńskiego za Czeczena!
Postraszycie naród wojną,
a budziecie żyć spakojno.

Zakończymy spór i kwita.
Sprawa nie będzie otkryta.
Na wiek zniknie z polityki.
Toż my bywsze sojuzniki!

Ustalili już premierzy,
jak zachować się należy.
Po wizycie - rewizyta!
Polewoj! Małczać i kwita!

I tajna służba milczała,
a pewnego generała,
co narzekał na premiera
przestał w końcu but uwierać.

Przyszły jednak czasy nowe.
Ktoś przeczytał tę umowę
i rzekł: Odpowiecie za to.
To jest przecież zdrada NATO!

Tak się zwykle w służbach składa,
że tam nikt nie odpowiada,
choć jest o tym jakaś mowa
w opowieściach Suworowa.

Resztę dopowie poeta,
co wie tyle o sekretach,
ile piśnie mysz pod miotłą.
A premiera stąd wymiotło?

Coś wyjaśnia dla pozoru,
czyniąc komedię z horroru,
pamietając do sich por -
Dogowor! To dogawor!

Histerium















Na Centralnym z Pendolino
wysiadł niski gość z łysiną.
Wzniósł do nieba obie dłonie.
Rozejrzał się po peronie.
Tłum się rzucił z obu stron
z okrzykami: Witaj! Won!
A pod tablicą ogłoszeń
czekał autor zaproszeń
i nagrywał zamieszanie
układając już pytanie.

Czy pan wiedział, że tak będzie?
Że podziały będą wszędzie...
i będzie tu FSB?
Czy pan wiedział? Tak? Czy nie?

Uśmiechnięty krzywo świadek
wiedział, że to nie przypadek
i że będą go tak witać,
ale o co będą pytać
domyślał się dość ogólnie.
Ruszył chodnikiem potulnie
otoczony gorylami
i rozmyślał nad zmianami,
a do ucha głos mu szeptał:
Nigdyś przedtem tak nie dreptał.

Czy wiedziałeś, że tak bedzie?
Że podziały będą wszędzie
i że będzie FSB.
Czy wiedziałeś? Tak? Czy nie?

Szli wraz z gościem, z tyłu, z przodu,
zwerbowani ludzie KOD-u
instruowani dokładnie,
co zrobić jeśli upadnie?
Jak powstrzymać i podeprzeć
i jak pot mu z czoła zetrzeć,
żeby ślad na chuście został,
lecz sprawa nie była prosta,
bo w Warszawie nie padało.
Tylko brzemię dokuczało:

Czy wiedziałeś, że tak bedzie?
Że podziały będą wszędzie
i że będzie FSB.
Czy wiedziałeś? Tak? Czy nie?

Zwał się królem Europy.
Pilnowały tęgie chłopy,
żeby nie spadł mu włos z głowy
i dlatego był gotowy
na godzinę wejść za kratę,
a nie stawał przed Piłatem,
lecz przed śledczym i wojskowym.
Dawno przyszło mu do głowy,
żeby zrobić widowisko
skoro jest po Świętach blisko.

Każdy gest przedtem przećwiczył.
Można jednak się przeliczyć
gdy się z prawdy zakpić chce.
Każdy Judasz kończy źle!

wtorek, 18 kwietnia 2017

Chłód















Przyszedł do nas wschodni chłód.
Może potrwać aż do maja.
Chłodno miłosierny lud
do wojny świat przyzwyczaja.

Ustępstw było przedtem w bród.
Niespodziany groził najazd.
Widział miłosierny lud,
że Tomahawk uspokaja.

Chłodne są już kalkulacje.
Nie domysły i przecieki.
Jeżeli rozpoczną akcję,
to uspokoją na wieki.

Jeden pocisk - kilka głowic,
a mogą ich wysłać setki.
Przyszedł chłód. Po plecach mrowi.
Padną wodzów stauetki.

Gdzie się kończy dyplomacja,
tam przemawiać niebo zacznie.
Czasem i manifestacja
palnie słówko nieopatrznie.

A wodzowie i kacyki
widzą tylko sprawki swoje.
Głos lokalnej polityki
zawsze wróży nam na dwoje.

Do ostatniej będą chwili
widzieć swoje i nic więcej.
A tam cele namierzyli
i niektórych świerzbią ręce.

"Sprawa dla nas nie istnieje"














Coś tam dla nich nie istnieje?
Czy oświadczać tak wypada?
Ani ziębi, ani grzeje.
Partyjna fanfaronada.

Nie istnieje może dla nich,
lecz dla innych istnieć może.
Teatrzyk z marionetkami
wystąpił na pańskim dworze.

Mądrej władzy nie wypada
spoglądać jak na powietrze,
gdy sama zamierza składać
hołdy z różnych rocznic jeszcze.

Może dla nas nie istnieją,
tylko tkwią w partyjnym czubie.
Ludzie już się z tego śmieją.
Kuba - Bogu, a Bóg - Kubie...

Niespodziewany powrót zimy












Niespodziewany powrót zimy.
W salonach polityczna zamieć.
Jeszcze myślimy. Jeszcze czcimy...
Powraca Tusk na przesłuchanie.

A na przeszkodzie karambole.
Ktoś nawet w studio puścił bączka.
Ślisko na drodze. Białe pole.
Za krótka, poświąteczna śpiączka.

Czy to są odpowiednie chwile?
Czy wróci nam ofiary Łączka?
Rozdawać chcą żółte żonkile.
Powraca medialna gorączka.

Niespodziewane? - Spodziewane!
Jesteśmy przecież po Dyngusie.
Dotknęły zmiany dobrą zmianę
i Tusk pojawi znowu tu się.

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Nie przenoście nam Zwierzyńca do Warszawy!




















Nie przenoście nam Zwierzyńca do Warszawy!
U nas swego kolorytu mamy dosyć.
Niech zostaną raczej u was pewne sprawy.
My nie chcemy, tak jak Bona, gości sprosić.

Nikt nie chodzi u nas z duszą na ramieniu.
O bajońskich sumach także nikt nie marzy
i nikt nie ma tu srebrników na sumieniu
i na gości niewdzięczności się nie sparzył.

A muzeum stąd zabierzcie do Krakowa!
Na Emaus zwiedzających będą tłumy.
U was łatwiej tolerancja i umowa
wsiąka ludziom w przekonania i rozumy.

U nas nigdy magnaterii nie kochano.
Ma Warszawa w swoich genach wieczny sprzeciw
i nikomu tutaj kopców nie sypano.
Cześć i chwała bohaterom! - krzyczą dzieci.

Nie przenoście nam Zwierzyńca do Warszawy.
Na odpuście niech zostanie: Kup pan żyda!
Dla nas los nie bywał nigdy tak łaskawy.
Nie przenoście! Nam ten handel się nie przyda!

A kto żarty sobie czyni ze Stolicy,
ten i państwo swoją nutą w śmieszność zmienia.
U nas znicze się układa na ulicy.
U was kładą się na jezdni bez sumienia.

Nie przenoście! Różne mamy obyczaje.
Mamy swoje powiedzonka o centusiach.
U was łatwiej zostać panem i lokajem.
U nas Judasz by się z nami zmierzyć musiał!

Hotel "Feniks"?


















Ilustracja: obraz Stanisława Rodzińskiego

*
Jest na Pradze bardzo tani hotel Feliks,
który nazwę winien zmienić na Feniksa.
Wylatują stamtąd ci - niespopieleni,
aby znaleźć na zachodzie swoją przystań.

Uśmiechają się przyjemnie i znacząco.
Cichuteńko przemykając w małych grupkach.
Nie witamy podróżników zbyt gorąco.
Miłosierdzia to jest nasza mała próbka.

Nie pytają nas o trasę ani drogę.
Mają własnych, doskonałych przewodników
i nie liczą nigdy tu na zapomogę.
Maszerują spokojniutko i bez krzyku.

Dobrze wiedzą, że my znamy te wyjazdy,
tak jak oni, z jedną torbą na ramieniu.
Tam, gdzie błyszczą na błękicie złote gwiazdy
i gdzie ludziom ciąży brzemię na sumieniu.

Oglądali liczne mordy na chrześcijanach.
Ważą nadal winy swoje i nie swoje.
Swe nadzieje pokładają w przyszłych zmianach.
Obawiają się kolejnych w świecie wojen.

Alleluja! Są gotowi z nami śpiewać
i Jezusa mogą spotkać na swej drodze.
Wiedzą dobrze, czego po nas się spodziewać.

Patrzę w oczy im badawczo jednak co dzień.

sobota, 15 kwietnia 2017

Daewoo

















Po wybojach wciąż się tłucze moja "Legia" -
koreański, stary model Chevroleta
i rozmyślam, czy powiedzie się strategia,
kiedy kończy się na pokój długi przetarg.

Można było coś dobrego, jak Leganza
zrobić wspólnie, co zapewnia długą trwałość.
Może jeszcze jest na pokój jakaś szansa?
Lecz tym razem, chyba pójdą już na całość.

A tu Święta. Silnik rewie się. Mruczy cicho.
Jest Wielkanoc. Warczeć chyba nie wypada.
Wojna? - Pokój? Wielkie bomby? Co za licho?
Blisko brzegów koreańskich jest armada.

Złożenie do grobu























Złożono do grobu.
Nie było sposobu,
by można go było otworzyć,
ale pilnowano,
bo bardzo nie chciano
rozważań i przypuszczeń mnożyć.

Pilnowały straże,
by echa wydarzeń
nie dotarły czasem do Rzymu.
Zmilkły w Europie,
bo co się zakopie,
to człowiek z pamięci wymaże.

Idziemy. Święcimy
i na grób patrzymy.
Na kamień, co serca przyciska,
ale dziś już wiemy
i oczekujemy...
z nadzieją, bo prawda jest bliska.

Padło wczoraj zdanie,
że " Krzyż zawsze na - Nie! -"
Dla nietolerancji być musi.
"Na -Tak! - dla miłości",
ale ludzie prości
wciąż czują, że trudno żal zdusić.

Kochamy Ofiarę.
Wiemy, że zamiarem
też boskim to Misterium było.
By Jezus wstał z grobu.
By poznał Go ogół.
By słowo się wypełniło!

piątek, 14 kwietnia 2017

Pójdziemy
















Pójdą z Kardynałem Nyczem
przed ten Kościół, przed kaplicę,
w której Krzyż został schowany
i będą wspominać rany.

"Miejsce krzyża jest w kaplicy!"
"Nie przy drodze, na ulicy!"
Nie ułożą na chodniku
ciężaru tamtych uników.

Ten śmiech słychać było wczoraj.
Dziś na spowiedź przyszła pora.
Wcześniej było wybaczenie.
Był Krzyż, Naród i Cierpienie.

Są znów prośby i nakazy,
żeby razem, bez urazy,
powtórzyć tę samą drogę
jaką szliśmy z Panem Bogiem.

Na Przedmieście. Z tamtym wzlotem.
Na tę polską znów Golgotę,
choć są ci, co mówić wolą,
że nam na coś nie pozwolą.

I przy Stacji i instancji,
będą strzegli tolerancji.
Żadnych uwag do Kajfasza!
To droga krzyżowa nasza.

czwartek, 13 kwietnia 2017

Pietà

































Obraz: Pieta Anita Kuchta Kurasińska 




*
Zabiorą Ci Matko Syna. Wciąż nie wiesz - Dlaczego?
Zabiorą Ci Matko Syna - Błogosławionego.
Zaprowadzą na Golgotę. Nadeszła godzina.
Nie wiesz, co się stanie potem. Nic ich nie powstrzyma.

Co tam czynią z Twoim Synem? Cierpi w poniewierce.
Ty Go, jak Dobrą Nowinę nosiłaś pod sercem.
Przez Annasza i Kajfasza jest rozpytywany.
Wskazany im przez Judasza, już został pojmany.

To Twoje i Boże Dziecię. Wyrok jest wydany.
Twoje oparcie na świecie. Syn Twój ukochany.
Byłaś Pańską Służebnicą i przejść przez to musisz.
To już nie jest tajemnicą. Rozpacz w piersi dusi.

Zabrali Ci Matko Syna. Biczują go straże.
Ofiara już się zaczyna. Trafi na ołtarze
i poznają prawdę ludzie - zabito Mesjasza.
Wielu Jego Drogą pójdzie. To nadzieja nasza.

Płaczesz z nami Pani Nasza. Jesteśmy przy Tobie.
Będziemy w świecie rozgłaszać o jasności w grobie.
O cierpieniu, O kamieniu i o Bożej Mocy.
O spotkaniu, Zmartwychwstaniu. O Tej Wielkiejnocy...

Wieczerza (Triduum Sacrum)















Dziś czas Wieczerzy. Do niej zasiada
grono najbliższych i jedna zdrada.
Przyszłe zdarzenia myśl przepowiada.
Świat w nie do dzisiaj wierzy i bada.

A przedtem było obmycie nóg,
tym, co nadziei przekroczą próg.
I namaszczenia, dzbany z oliwą.
Ustanowienia i śmierć i żywot.

Będzie wstrzymane wzniesione ramię
i zatoczony ogromny kamień
na dni paschalne i pamiętanie
i najważniejsze - z grobu powstanie.

Pozostał Całun ludziom na Ziemi.
Triduum, które świat nam odmieni.
Uwierzy nawet Niewierny Tomasz.
Wchodząc w Misterium sam się przekonasz.

Dziś czas Wieczerzy  i przeżywanie.
Nadzieja w Bogu i przekraczanie
kojenych progów Obietnic mocy,
Golgoty, Krzyża i Wielkiejnocy.

środa, 12 kwietnia 2017

Atut Piłatów (Wielki Tydzień - Środa)



















Niech nikt jeszcze nie rozgłasza,
ale mamy Barabasza
i nastroje podburzone
łatwo zwrócić w jego stronę.

Trzeba wieści rozprowadzić,
że próbowano rozsadzić
najpopularniejszych w tłumie.
Tłum natychmiast to zrozumie,
kto dla niego najważniejszy,
a to znaczenie pomniejszy,
tego co Sanhedryn bada.

Trzeba im pytanie zadać:
Na kim bardziej im zależy?
Kto po latach będzie wierzył
w te nadzieje i te cuda?
A posiać strach nam się uda!

Polityka piłatowa
jeszcze w wielu ważnych głowach
tworzy skryte kombinacje,
a współczesne sytuacje
nasuwają skojarzenia,
że choć świat się tak pozmieniał,
zło pragnie, przed każdym Świętem,
zakłócić, co dla nas Święte.

wtorek, 11 kwietnia 2017

Zapowiedź (Wtorek)














Powiedział Pan do Abrahama:
Powstrzymaj swoją rękę,
a gdy nadeszła ról zamiana -
Syna wzięli na mękę.
Człowiek - Ukrzyżuj Go! - powiedział.
Trzykroć się zaparł wcześniej.
A że tak będzie Pan Bóg wiedział.
Ludzie czują boleśniej.

Pan Bóg wie dobrze, czym jest życie
i czym jest Zmartwychwstanie.
Dla ludzi było to odkrycie
i jest oczekiwaniem.
Zanim,  Alleluja! - wykrzykną,
w Drogę Krzyżową ruszą,
Zabiorą tych, co z oczu nikną,
a są obecni duszą.

Pragną do boku palec włożyć.
Światło w tunelu widzieć
i Całun Turyński rozłożyć.
Swoje jutro przewidzieć.
I po to chodzą na Kalwarię
i odgrywają Pasje,
by się upewnić, że Pan Jezus
od tamtej pory w nas jest.

Misterium pełne jest uniesień,
modlitw i pamiętania,
bo czas nam często troski niesie
na ten nasz czas czekania.
Po nucie żalu wraca radość,
jak to i w życiu bywa.
Tu wszyscy swe nadzieje kładą,
gdy miłość jest prawdziwa.

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Na krzyżowej drodze do wolności
















Lat już siedem po Smoleńsku.
Siedemdziesiąt - było po Katyniu.
Nie zachował się po męsku,
a potem się z kraju wyniósł.

Wielu dla szybkich pieniędzy,
karier, lub zwykłego strachu,
albo z własnych sumień nędzy,
chętnie biło mu do dachu.

Są od wieków dwie postawy.
Narodowa i sprzedajna,
która mówi: "Nie ma sprawy"
I jest mroczna strefa tajna.

Epolety i lampasy.
Szarfy i naramienniki -
prowadzą nas w przyszłe czasy
historycznej polityki.

Jest też strefa zastrzeżona
i to co możemy wiedzieć.
Nad tym Krzyża są ramiona
i po bokach są sąsiedzi.

Na tej drodze przez zabory,
wojny, zbrodnie, okupacje -
przetrwał podział do tej pory,
taki, jak Krzyżowej Stacje.

Zatrzymamy się... Ruszamy,
czyniąc Rachunki Sumienia.
Siedem lat... a pamiętamy.
Czy co siedem lat się zmienia?

Prawda już wychodzi z dołów
zaspawania i milczenia
i nie wymaga cokołów,
tylko trwania w pokoleniach.

niedziela, 9 kwietnia 2017

Po siedmiu latach...















Po siedmiu latach - kto chce, ten widzi,
nie muszę się niczego wstydzić,
ani wyjaśniać, ani prostować,
ani niczego dokumentować.
O tym, co jest wciąż znane - nieznane,
zdanie mam jedno, zawsze tożsame,
że to jest długi, znany ciąg zdarzeń
i nikt z pamięci mi nie wymaże
Zbrodni Katyńskiej, zbrodni następnych
i żadne media w sposób pokrętny
nie uspokoją sumień odruchu,
który się rodzi choćby z okruchu
odziedziczonej nuty polskości
i z urodzenia i z tożsamości
spijanej zawsze tu z matek mlekiem,
która cię czyni prawym człowiekiem.
Kto się kierował wstydem i strachem,
żyjąc tu z nami pod wspólnym dachem,
a teraz zdanie swoje odmienia,
też może liczyć na przebaczenia,
lecz niech, na Boga! - śmiać się przestanie!
Dziś poznajemy, kto nadal kłamie!

Miejsce dawno wyznaczone
















Jak dziś będzie rozpoznany?
Przejdzie przez zamkniętą bramę?
Strzegą miasta stare bramy,
ale mury nie te same.

Pewnie przyjdzie do świątyni.
Potem wraz ze swoim gronem
ruszą, gdy dołączą inni,
w miejsce dawno wyznaczone.

Niech pilnują tego straże.
W tłum wmieszajcie naszych szpiegów
i niech Judasz Go pokaże.
Nie ktoś inny - pierwszy z brzegu.

Wielu będzie Go witało.
Palm nagromadzono wiele.
A czy naszych jest za mało?
Są inni obywatele!

Będzie trudno. Poszły wieści
o cudach Nauczyciela...
Tak naradę można streścić.
Palmowa dziś jest Niedziela.

sobota, 8 kwietnia 2017

Zrządzenia z rządzenia
















Stare zawsze może runąć.
Nie znacie godziny.
Nie tak łatwo je usunąć.
Bronimy rodziny.
Unia na to środków nie da,
a człowiek w tym żyje.
Zagląda tam często bieda.
Proponują - Wyjedź!
Świat zawali się na głowę,
a bywa, że we śnie,
w którym śniło nam sie nowe.
Na remont za wcześnie?
Panie Boże! Było gorzej.
Zrządzeń ludzkich, boskich -
nikt przewidzieć z nas nie może.
Brak o stare troski.

piątek, 7 kwietnia 2017

Pięćdziesiąt dziewięć Tomahawków
















Wiemy już z informacji skrawków:
Pięćdziesiąt dziewięć Tomahawków
poleciało w odwecie Trumpa
i rozlał się rosyjski szampan
w kasynie pewnej wielkiej bazy.
Incydent przeszedł bez urazy,
bo wcześniej poznano przyczynę -
butelki były tam z sarinem.
Dawno być miały wycofane,
ale jakieś licho nieznane
nie dopatrzyło, zaniedbało.
Pięćdziesiat dziewięć... poleciało,
a sześćdziesiąty jeszcze czeka,
gdyby ktoś z likwidacją zwlekał.