środa, 24 maja 2017

Sygnał















Kto nie jechał na sygnale,
ten nie doznał jeszcze wcale,
przyjemnego przeświadczenia,
że cię jednak ktoś docenia.

Decyduje o tym rynek,
bo nie każdy to rodzynek.
Bardzo często jest kłopotem.
A co z takim zrobić potem?

Lecz już same dobre chęci,
mówią - warto się poświęcić.
Pogodzić się z wolą bożą.
Niech cię na sygnale wożą.

Znacznie lepiej oczywiście -
na sygnale i w asyście.
Wtedy się optyka zmienia,
bo już sam siebie doceniasz.

Innym tylko koszty mnożysz.
Ktoś na przykład się podłoży,
albo skręci niespodzianie
i zepsuje docenianie.

Znacznie lepiej - jednym wozem.
Leżącą przyjmujesz pozę
i rozmyślasz jak w lektyce
o rządowej polityce.

Gdy usłyszysz - Jest pan zdrowy!
Pryska nastrój minorowy
i przestajesz już narzekać,
że nie warto było jechać.

Każdy lepiej się poczuje,
gdy mu z drogi ustępuje
decyzja zawsze wytworna:
Nie ma przeszkód! Droga wolna!

Pozostaje przemyślenie
o błędnej samoocenie
i pociecha nikła, tycia,
że też chciałbyś mieć coś z życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz