poniedziałek, 31 lipca 2017

Zamordowano Wolę

















Musiała Wola polec.
Zamordowano Wolę
cywili, kobiet, dzieci.
Nie opiszą poeci,
czym Naród jest bez woli.
Czas jednak nie pozwolił
zapomnieć mordowania.

Już w pierwszych dniach
Powstania
zamordowano Wolę.
Nie nauczano w szkole,
lecz babki pamiętały,
Kałmuków i oddziały
przybyłe do Warszawy.
Krwawe piętno niesławy
zostaje przez stulecia
w pokoleniach i dzieciach
i nikt potem nie szuka
rozsądku u Kałmuka.

Tyle hartu, tyle Ducha...














Tylu chłopców, tyle dziewcząt,
tyle akcji śmiałych.
Pomoc mogła nadejść zewsząd.
Rządy ją wstrzymały.

Nie przyleciała Brygada.
Armaty nie grały.
W powietrzu wisiała zdrada.
Zamiary czekały.

Tyle hartu, tyle Ducha,
odwagi i chwały,
a za Wisłą cisza głucha.
Wolność szła w kanały.

Przeszły lata, pokolenia,
podziały zostały,
a obawy rozliczenia -
zmiany powstrzymały.

Widmo zguby, złe rachuby
i manifest obcy.
Głos propagandowej tuby:
Karły? Czy AK-owcy?

Osąd pod immunitetem.
Wszystkim po medalu!
Prezydent wraz z komitetem.
Nie ma nuty żalu.

Polityka. Zegar tyka.
Niemcy i Rosjanie.
Londyn przesłał komunikat:
W Warszawie Powstanie!

Jest Rocznica. Na ulicach
przystanęłi młodzi.
Patrzy na nas zagranica.
Pomaga? Czy szkodzi?

niedziela, 30 lipca 2017

Nie! - dla Szkopa
















Geld wraz Goldem
na Izoldę
obrócili oczy.
Na Tristiana
spadła ściana.
Potop go zaskoczył.

Schudła Berta
u Zylberta.
Przepadł wdowi grosik.
Śmierć poetom!
Padło veto.
Niemiec nie przeprosi!

Bal na budach
gra na dudach.
Do kupienia złuda.
Poszedł Jarek
na Jarmarek
Przełknął ość i udał.

Cudzoziemiec -
potępieniec
grozi Ci -Warszawo!
Chroni kastę.
Podnieś zastęp!
Miasto ma swe prawo.

Pod pałacem
wzniosą race
Syrenę do nieba.
Europa
nie dla Szkopa!
Postawić się trzeba!

sobota, 29 lipca 2017

Kaznodziejski kram
















Po ile chodzą guldeny?
Spytała szypra caryca.
Lojalność dziś nie ma ceny.
Zna ją tu każda ulica.

Zna każdej kopuły brzuszec.
Wojenny Port, Długi Targ,
Sąd, który skruszał, jak kruszec,
gdy palec jej dotknął warg.

Jest Jarmark Dominikański
ze stołem pańskim na sprzedaż
i trójząb wzniósł Neptun gdański.
Nie wygrasz sprawy, jak nie dasz.

Łaskawa Pani... pozwoli.
Gulden z dobrego rocznika!
Kosztuje kilka patoli.
Dla Pani - prezent. Unikat!

Pogwarki i zakamarki.
Motława i ludzi ława.
Wdzięczność i drobne podarki
nie łamią żadnego prawa.

Fundacja Adenauera
krzyżacki płaszcz wyłożyła.
Czas ludzką pamięć zacierał.
Nad Martwą Wisłą - odżyła.

Rozum utknął na wakacjach























Jest już nowa sytuacja.
Rozum utknął na wakacjach.
Sprzeciw skrył się w dobrej wierze.
Obawy są na spacerze.

Wyszła z głowy demokracja
za nią pamięć o wariacjach
oraz plan wielkich zamierzeń.
Nie ma śladu dawnych zderzeń.

Biega pasek po sensacjach.
W kółko na sąsiednich stacjach
z zębem w zmiętym hamburgerze,
a widownia na rowerze.

Polityczna degradacja.
Rozum utknął na wakacjach.
Siła spokoju - niechcenia.
Wzrok skupiony na siedzeniach.

W mętnej wodzie ryby nęcą,
a te kręcą, kręcą... kręcą.
O nich ekspert i czereśniak
rozmyślać będą do września.

Myśli - śliwki robaczywki
chcą rozrywki - nie rozgrywki.
Wietrzyk przedziałek przeczesał
na partyjnych interesach.

piątek, 28 lipca 2017

Gdzie jest capo di tutti capi?













Czy znacie macki hybrydowe,
niezliczone - pozarządowe?
Stowarzyszenia, kluby, fora?
Kto znajdzie wolność w nowotworach?
Infekowały demokrację
zrzeszenia, akcje i fundacje,
serwery, strony i portale,
deklaracjami samych zalet,
tworząc w narodu zdrowym ciele
światłych umysłów karuzelę.
Na miejscu skompromitowanych
zjawiało się wiele nieznanych.
Rozsądek ustępował pola
i na uboczu zostać wolal.
Być, albo nie być? - jest pytanie.
Istotne jest finansowanie.
Przydałyby się oświadczenia -
W czyich to wszystko jest kieszeniach
i czy na prawdę jest darmowy,
ten system zawracania głowy?
W ten sposób bardzo łatwo trafić,
gdzie capo jest di tutti capi.

czwartek, 27 lipca 2017

Nikomu nie jest wesoło
















Czy Prezydent Dobrej Zmiany, może być szantażowany,
czymś, co mogło być nagrane, kiedy były oddawane
w rannych godzinach kwietniowych
klucze sejfów pałacowych?
Zajechała tam ekipa, jakiej lepiej nie spotykać
i wiele osób nie żyło. Co się wówczas nakreciło,
może przydać się po czasie,
kiedy nic zrobić nie da się.

Nie może nam przyjść do głowy, na co oddział jest gotowy,
który obmyślił i sprawił, zagmatwał, osłonił, zabił,
nie młodego kancelistę, ale bardzo długą listę,
silnych, mądrych, pewnych siebie.
Co możliwe jest? - Nikt nie wie.
Lecz każdy, kto rusza głową, wierzy w teorię spiskową,
zna możliwości komusze - niemożliwe scenariusze
w wyobraźni swej układa.

Kiedy mu się zamysł składa, w ciąg możliwy do spełnienia -
znajdujemy wyjaśnienia niezrozumiałych reakcji.
Nie ma wyjścia z sytuacji, lecz choć w wierszu ją opiszę.
Potem schowam w swoją niszę.
Czasem pomysł niedorzeczny, również bywa niebezpieczny.
Chociaż konfabulowany, gdy tłumaczy dziwne zmiany -
oczy otwiera wokoło i zdziwieniem marszczy czoło.
Nikomu nie jest wesoło.

Ze względu na wzgląd












Politycy na urlopie.
Sprawiedliwość przy wykopie.
Samorządzić chciałeś chłopie?
Krajem rządzi sąd!

Szantażyści - Timmermanse
dają mu ostatnią szansę.
Ułaskawiony awansem
kleksem zakrył błąd.

Polityka ciepłej zupki.
Ślimak wyszedł spod skorupki.
Pan Prezydent patrzy w słupki.
Czy pójdą pod prąd?

Już dla wielu będzie z górki.
Konserwujemy ogórki.
Pokazują nam powtórki.
Można wyczuć swąd.

Polityka na leżaku.
Wygaś emocje Polaku!
Nie od razu przecież Kraków...
Odstaw miotłę w kąt!

Z górą zderzyła się góra.
Nikt nie dostał po pazurach.
Zgasła nagle awantura
ze względu na wzgląd...

Pałac oświeconych














Gdy podsądny z nadsądnym
wiedli długie spory,
chwiały głosem rozsądnych
przeszłości potwory
z ramionami długimi,
rzędem dziwnych znaków
i służbami obcymi
starszyły Polaków.

Spawiedliwość w tym czasie
była na urlopie
i potrzebny był prasie
wiersz - do bicia chłopiec,
by go obśmiać w przekroju,
wybebeszyć ducha
dla świętego spokoju
dawnego komucha.

W kraju, w którym podsądnym
każdy był, lub będzie,
wybór ludziom rozsądnym
podsuwają wszędzie:
Skoro nic się nie dzieje
w politycznej próżni,
niech cię sądzą złodzieje!
Zmiany nie odróżnisz.
A jeśli ci zakała
niespodziankę sprawi,
przynieś świecę pod pałac.
On cię ułaskawi!

środa, 26 lipca 2017

Kopnął Tadek tate w zadek...

















Kopnął Tadek tate w zadek.
Uznano to za przypadek.
Spokój zarządziła mame.
Emocje są wyciszane.
Apel jednak nic nie pomógł.
Obrażono pana domu!
Aby śmiechom kres położyć -
Niemiec kopniaka dołożył.
Teraz wszyscy przeciw niemu
i jest w domu po dawnemu.

Goj by tego nie wymyślił,
ale dwaj rabini przyszli.
Udzielili mediom głosu,
a media znalazły sposób.
Frans oznajmił w synagodze:
Ja was wszystkich tu pogodzę,
gdy artykuł uruchomię
do Salonowca w salonie.
Wyszli wszyscy tak jak stali.
Słowem się nie odezwali.
Tylko Tadek ręce złożył.
Większy, cięższy but założył.

Z czubkiem cienkim







Od dawna wiedziano wszędzie,
kim jest dudek na urzędzie
znaczony czubkiem nie takim,
jakie w polu mają ptaki.
Jakie przyfruną do okna,
gdy pogoda jest okropna
i potrafią jadać z ręki,
a ten dudek, z czubkiem cienkim,
chował się od ludzi z dala,
za szałasem u górala,
za halą i za doliną,
tam gdzie dudki rządzą gminą
i od dobrych ludzi stronią,
bojąc się że je przegonią
z zasiedlonej przez nie góry,
z której orzeł wzlata w chmury
i rozgania wiatr obłokom.
Gdzie dla dudków za wysoko.

Było cymbalistów wielu...























Radziły mi siwe głowy,
żebym nie był zbyt nerwowy,
a uśmiechnięty marszałek
snuł mi wizje doskonałe
o spokoju w swoim dworze
i ciepłej wody w jeziorze
życzył mi oraz rodakom.
Odloty podobne ptakom
wciąż pismakom się zdarzały.
Jedynie usta milczały
w polityce najważniejsze.
Może decyzje wcześniejsze
wyrzucały sobie w duszy.
Przegapiły cień komuszy
na podjeździe do Wawelu.
Cymbalistów było wielu...

Cicho było o Jankielu.

Szczerba w serwisie




















Co się wyszczerbiło - to się nie wypełni.
Był w domu sędziego bardzo stary serwis.
Znakomici goście przy nim zasiadali
I każdy w nim kruszec i robotę chwalił.
Czy z Wielkiego Wschodu serwis z modą dotarł?
Czy go w Wenecyi Radziwiłł-Sierota
Zamówił, opłacił i polecił zrobić
I twarzą carycy spody mis ozdobić?
Podobno ukryte masońskie symbole,
Blask mu dodawały na sędziowskim stole,
Rangę podnosiły, domu, zgromadzenia,
Lecz nikt tej zalety głośno nie wymieniał.

Serwis bywał kiedyś w pałacu hrabiego,
Tam również jadano i pijano z niego,
Ale odkąd goście chodzili po stołach,
Sędzia serwis zabrał - w domu trzymać wolał.
Hrabia ujmy nie czuł, a z powagi szydził.
W dom łakomym okiem spoglądali żydzi.
Często kredytując poważne rozprawy,
Żądali, by serwis oddać im w zastawy.
Sędzia nie ulegał. Serwis w domu będzie!
Jak szlacheckie herby w najwyższym urzędzie
I żadnym roszczeniem, zajęciem, dekretem
Nie wstrząsną decyzją i immunitetem.
Słyszano szemrania, że ten czas nastanie.
Że żydowskie kiedyś będzie sędziowanie,
Lecz w gminne przestrogi elity nie wierzą.
Sędzia jednak serwis chronił przed młodzieżą.

Ta bywa niesforna. Zwłaszcza Narodowa,
Komuch i libertyn inaczej ją chował.
W duszy zawsze miała skłonność do rozróby.
Umiała wyzwalać, albo wieść do zguby.
Czciła rozpasanie, jak idy marcowe.
Lepiej przed nią chronić dobra narodowe.
Wszystkiego się jednak przewidzieć nie zdoła.
Młodych  usadzano zawsze w końcu stoła,
Ale z nich jednego, co był światły, prawy,
Obdarzano miejscem pośrodku zastawy.
Nikt się nie spodziewał, choć czas był nerwowy,
Że iskra sprzeciwu może przyjść do głowy,
Komuś uznanemu - urzędem, szacunkiem,
Co błyszczał rozwagą, nie przesadzał z trunkiem,
Który innym młodym dobry przykład daje,
Że sielankę przerwie! Wstrząśnie obyczajem!

Czy go giez ukąsił? Nagle oślepł w nerwach.
Stanął. Machnął ręką i powstała szczerba!!!
Co się wyszczerbiło - to się nie wypełni!
Jakby gorycz przelał i nagle się spełnił
Sen tak złowróżebny, jak magie kabały,
A już tłumy ludu ze świecami stały...

wtorek, 25 lipca 2017

Procedowanie i łowy























Gdybyś tłusty misiu w mateczniku siedział,
Nigdy by się o tobie łowczy nie dowiedział,
Ale przez zuchwałość, a może nieskromność,
Albo przez wrodzoną do podstępów skłonność,
Gdy cię bieg wydarzeń w zamysłach wyprzedził,
Wyszedłeś z ukrycia, gdy się tłum przerzedził.
Popchnęły cię naprzód spłoszone przyszpiegi,
Że czas w gawrze rzucić wygodne noclegi:
A skoro wyszedłeś na skraj matecznika.
Już nagonki szereg powrót ci zamyka.
Wiedział Sędzia stary, że ma mało czasu.
Już pierwsze ogary wpadły w otchłań lasu
I wszyscy myśliwi natężyli ucha,
każdy już ze złością sapania wysłuchał.
Przyklęknął gajowy. Ziemię uchem pyta,
Jakby w zwierza twarzy znak zamiaru czytał.
Jakby wyrok czytał miłej mu osoby,
Wiedział, co uczyni. Miał swoje sposoby.
Zbiły się spojrzenia nadziei i trwogi.
Jęknął coś półgłosem. Zerwał się na nogi.
Nie mogę uwierzyć... ale wy uwierzcie.
Jest! Jeden pies warknął, potem dwa, dwadzieście...
Ujadają wszystkie. To zajadłe granie.
Skoroś się ujawnił - ruszy polowanie!

Podniósł do ust prezes róg bawoli, kręty...

Świeczki w oczach. Beczka soli...















Politycy są na daczach.
Ten, co prawo nam wypaczał,
także jest na swojej działce.
Nie zapomniał o podpałce
do ogniska, lub do grilla,
którym życie swe umila.
Pogoda będzie urocza.
Nam zostały świeczki w oczach
po decyzji Prezydenta.
Naród długo nie pamięta,
lecz wrzucając głos do urny,
może wspomnieć sposób durny,
w jaki został pozbawiony
ustaw z trudem uchwalonych.
Dzisiaj już nie myśli o tym.
Był Bednarski na kłopoty.
Zostały nam beczki piwa.
Niech się martwi ten, co kiwał!
Musiałby zjeść soli beczkę,
by nas zmienić, choć troszeczkę.
Pamiętamy, co nas boli!
Świeczki w oczach? Beczka soli?

O rokoszach wokół grosza














Pokaz od wielkiego dzwonu
Nie uchronił Jagiellonów
Od problemów dynastycznych.
Protestował obóz liczny
Kup szlacheckich i magnatów,
Co ukazywało światu
Zagrożenia dla wolności,
Praw szlacheckich i jedności.

Sytuacja też niemiła
Była wokół Radziwiłła.
Rosły wprawdzie jego siły,
Ale plany bunt rodziły,
Gdy głos ambon gromiąc złego,
Czar wskazywał Twardowskiego,
A milczał o wpływach sitwy
Pochodzącej z głodnej Litwy.

Nie chroniły Jagiellonów
Gesty innych wielkich tronów,
Ani książęce wizyty,
Gdy róże z habsburskiej świty
Zabieliły oczy tłumu
Mgłą sprzeciwu bez rozumu
I krzyczano: Nie... bo nie! -
Jeśli tak się rządzić chce!

Aura była niezdrowa.
Wywożono już z Krakowa
W dalekie i obce strony,
Pieniądz, złoto, sumy bony.
Myślano, że lud nie widzi
Praw, jakie dostają żydzi.
Burzyła się opozycja,
Że niknie szlachty pozycja,
A władca nagina prawo.

Procesowano niemrawo.
Spiskowano o rokoszach.
Wybuchła Wojna Kokosza,
Skoro władca sąd wypaczał.
(Wojna Kokosza! - nie Kacza).
Jest też więcej analogii.
Chcieli zmieniać, lecz nie mogli.
W końcu Jagielloński Klub
Kazał wszystkim zamknąć dziób.

To, co było - znów być może.
Kraków, żydzi, Międzymorze -
Cichną, potem przywracają,
Co kochają i co znają.
Każda w Galicji epoka,
Chce podstępem zatruć smoka.
Z owczej skóry zrobić dudy,
Żeby było tak, jak wprzódy.
Niespodzianie mogą przeto,
Zamknąć Sejm zgłaszając veto!
Wypróżnić się w demokrację
I pojechać na wakacje.



poniedziałek, 24 lipca 2017

Ustaw(k)a














Myślała ustawka,
że to jest zabawka
i wszystko wyjaśni orędzie,
a Prezes powiedział
już dawno, co wiedział:
ŻE ŻADNYCH ROZLICZEŃ NIE BĘDZIE!

Jest być, albo nie być!
Nie karać i nie bić!
Udawać, że nic się nie stało.
Nic im nie odbierać.
Słowem nie zadzierać.
Nas wielu jest przecież, ich mało!

Oszustwo nie boli.
Gdy im się pozwoli -
Wykrzyczą i pójdą do domu,
a oni nie poszli
i jeszcze urośli.
Do władzy powrócić chce komuch.

Wyborcze orędzie:
ROZLICZEŃ NIE BĘDZIE!
To fragment jakiegoś układu?
Być może w knesecie
spisano w sekrecie:
"... ze wszystkim dojdziemy do ładu"

Reforma w okrawkach.
Zwyczajna ustawka
na propagandowe potrzeby.
Nie wiedzieli młodzi
o co tutaj chodzi.
Są ci, których już miało nie być.

A teraz Przysucho
nie ujdziesz na sucho.
W ustawkach są lepsi kibole.
Gdy się markowanie
zamieniło w lanie -
zatrzęsą się nóżki na stole!


Myślała ustawka,
że to jest zabawka
i wszystko wyjaśni orędzie,
a Prezes powiedział
już dawno, co wiedział:
ŻE ŻADNYCH ROZLICZEŃ NIE BĘDZIE!

Jest być, albo nie być!
Nie karać i nie bić!
Udawać, że nic się nie stało.
Nic im nie odbierać.
Słowem nie zadzierać.
Nas wielu jest przecież, ich mało!

Oszustwo nie boli.
Gdy im się pozwoli -
Wykrzyczą i pójdą do domu,
a oni nie poszli
i jeszcze urośli.
Do władzy powrócić chce komuch.

Wyborcze orędzie:
ROZLICZEŃ NIE BĘDZIE!
To fragment jakiegoś układu?
Być może w knesecie
spisano w sekrecie:
"... ze wszystkim dojdziemy do ładu"

Reforma w okrawkach.
Zwyczajna ustawka
na propagandowe potrzeby.
Nie wiedzieli młodzi
o co tutaj chodzi.
Są ci, których już miało nie być.

A teraz Przysucho
nie ujdziesz na sucho.
W ustawkach są lepsi kibole.
Gdy się markowanie
zamieniło w lanie -
zatrzęsą się nóżki na stole!


Wynik miał być "trzy do pięciu",
ale ktoś padł po popchnięciu.

... i ty Brutusie?















Decyzja była bratobójcza.
Piorunujaca i zabójcza,
O jeszcze niepoznanej skali,
Byśmy nad sobą zapłakali.
Byśmy przed mocą wzrok spuścili.
Byśmy się między sobą bili.
Uznali władzę Architekta.
Tu Nadzwyczajna włada Sekta.
Nie są już nasze wielkie miasta.
Nadzwyczajna w nich rządzi kasta.
Wrocławiem, Gdańskiem i Warszawą.
Są prawem i stanowią prawo!
Wolność iść musi do lamusa.
Rozerwał serce cios Brutusa.

O Wallenrodzie - mądrość po szkodzie




















Nie znała chwila ani wieczność,
jak bolesna bywa niewdzięczność
i nawet Obiecana Ziemia
nie znała słów odwzajemnienia,
a pewien odzyskany kraj
wdzięczności nie czułby za Raj
i chciałby, żeby demokraci
za wdzięczność musieli mu płacić.
Choćby pozycją lub wpływami.
Mogliśmy się przekonać sami,
ile taka wdzięczność kosztuje,
kiedy się o nią procesujesz.

Nawet na rynku w Jarosławiu
nie raz się pewniak na tym zawiódł,
a spór o niewinnym wyglądzie,
zazwyczaj kończył się na sądzie.
Gdy ktoś się sparzył - to uwierzył,
do kogo taki sąd należy
i zawsze, bez względu na cenę -
sąd władcą jest i suwerenem.
Wiedzieli z palestry prawnicy,
na jaką wdzięczność można liczyć
i ile z siebie trzeba dać,
by dawać, ale także brać.

Nikt nie musiał być stale świętym,
bo układ szczelnie był zamknięty.
Gdyby wypadek się przydarzył,
ktoś nad tym wszystkim stał na straży.
Był niby nieznaczącym graczem.
Drugorzędnym chleba zjadaczem,
wdzięcznym wyborcom, bogobojnym,
uczciwym, prawym i spokojnym,
lecz gdy kryzys dotknął Zakonu,
tylko on jeden mógł mu pomóc.
Nie wierzyła załoga młoda
w prawdziwość czynów Wallenroda.

Wolała ścierać sie na placu,
a on w najwyższym był pałacu
i miał decydujący głos.
Teraz się wszystkim śmieje w nos
i nowe ścieżki tym wytycza,
co nie czytali Mickiewicza
i już myśleli o niedzieli,
a w poniedziałek oniemieli.
Na przyszłość, całkiem serio - radzę,
mieć i ten wierszyk na uwadze.
Uważnemu może się uda,
odnaleźć spokój w grze na dudach.

Od fałszywych stronników zachowaj nas Panie!














Mój kraju fałszywych sojuszy,
wspólnych posiedzeń rządów,
poglądów ukrywanych w duszy,
niesprawiedliwych sądów.
Choć prosiliśmy - Chroń nas Panie!
Znieś ciężar złego ego!
Wiedzieliśmy - ten czas nastanie,
nurtu faryzejskiego.

Ten, co się schylał po drobinę,
ukrywał swoje myśli
i wciąż nam wypominał winę,
byśmy się kajać przyszli,
przed innym tronem, dominacją
wybranego narodu,
przed złudą, pseudodemokracją,
rządem Wielkiego Wschodu.

Nie sądziliśmy, lecz nas sądzą
w pogardzie i szaleństwie.
Ludzie w nieświadomości błądzą.
Był błąd w Błogosławieństwie?
Potop nam już zapowiadają
falami innej wiary.
Agenturami oplatają
kancelarii i caryc.

Jemioły czapa nam urosła.
Czepie z dobra Narodu,
a z naszych dążeń, modlitw, posłań,
został już cień Zachodu.
Daj jasność myślom, siłę trwania.
Nie pozwól zgasić Ducha.
Niech Twa opieka lud osłania,
gdy demon go oszukał.

Władza to interes


















Och, gdybym znalazł dobry ton
I mógł sklecić kuplecik.
Inni słuchają rady żon.
Nikt mi nic nie polecił.
Mam przecież w domu cymer bad.
Szwargra, co jest poetą.
I co tu chcieć?  Mam prawo mieć
Na pewne sprawy veto!

To są już uprawnienia me.
Brzeczą mi dzwonkiem w uchu.
Natura podpowiada "nie!"
I wymaga posłuchu.
Och, jakie szczęście, taki szyk.
Już blisko tak do raju
I nagle dobry humor znikł -
Giewałt się podniósł w kraju.


Hajda! Na grilla!
Majdan na grilla!
Doniosła chwila!
Przy płocie cham?

Ach Ziemio Obiecana ma!
Mój buntowniczy kraju!
I na co to? I co to da?
Ja nic nie panimaju...
Paktować trzeba uczyć się,
Niech będzie pokój w gminie.
Paktować trzeba, uczyć się.
[Uczyć się i jeszcze raz uczyć się,
Jak uczył jeden Rabin...
W Konstancinie]

Hajda! Na grilla!
Majdan na grilla!
Doniosła chwila!
Przy płocie cham?

Jeszcze wam dobrą radę dam,
Gdy cham już nie ma rogu.
Nie muszę już się uczyć sam!
Ogół trzymam na progu.
Och, jak przyjemnie witać dziś
Szanowną finansjerę.
Niech pachnie Miodkiem tłusty miś!
Niech kręci się interes!

[oklaski]

[Ja nie wiedziałem, że jest aż tylu naszych]

[Śmiech]

Zenek! Wstań... bo będzie gorzej!!!

"...niech będzie spokój w gminie"








niedziela, 23 lipca 2017

Na wyspach Bergamotach














Na wyspach Bergamotach
żył lud, co dostał kota
po puczu, w którym posła
żądza władzy poniosła.
Tam media - samograjki
zmieniały fakty w bajki.
Sąd dowodom nie wierzył.
Rząd propagandę szerzył.
Prawa obywatela
kręciła karuzela.
Za zsypem skarg wniesionych
ciagneły się ogony
przedziwnych precedensów
i przepisów bez sensu.
Wysoka szklana góra
wierzchołek miała w chmurach
i w jakieś wielkie nic
wtykała komuś szpic.
Przeróżne dyrdymały
po zboczach się zsuwały
i tworzyły Utopię
po środku - w Europie.
Nic nie ma w wierszach o tym,
a są gdzieś Bergamoty,
o których szepty słyszę:
Podpisze..? Nie podpisze..?

Nienazwani

















Wciąż pokrętna polityka
nie chce nazwać przeciwnika
podsuwając fusy wróżb,
kryje udział groźnych służb.
Woli spory z pajacami
zostawiając za plecami
antypolskie, obce wpływy.
Jaki jest nasz wróg prawdziwy?

Kto wobec wyborców kręci -
nie ma sily, albo chęci,
interesu lub powodów
szukać wsparcia u Narodu,
a gdy Naród to zrozumie
inaczej postąpić umie.
Trzeba grozić tym, co grożą
zanim zmiany nam rozłożą!
Gdy na wiecej się pozwoli,
to nas prawda nie wyzwoli,
gdy zmądrzejemy po szkodzie.
Wrogiem nie jest zwykły złodziej!

sobota, 22 lipca 2017

Trzy piąte przez dziesiąte













Dwie piąte racji w argumentach
naszego Pana Prezydenta -
jest bardzo słuszna.
Rzekłbym - święta,

...ale te pozostałe trzy,
mają już wydźwięk bardzo zły.
Może to tylko symbolika.
Może ukryty komunikat,
jakby trzy palce jednej dłoni
pokazywały: My i oni.

Poznamy wkrótce po owocach,
prawdę o mocach i niemocach,
lecz już obecne zapowiedzi
nam sugerują, kto w czym siedzi,
a wielu chyba członków w PiS-ie
awansowało w kompromisie
i wolałoby system zmieniać
żądaniem nie do odrzucenia.

Lepiej patrz na wyspę Kos!























Dyskretna dotychczas siła,
W potrzebie się ujawniła.
Gdzie Narodzie wtykasz nos?
Patrz lepiej na wyspę Kos!

Dyskretna dotychczas siła,
Piasku w tryby dorzuciła.
Spał pod naciskiem unijnym
Chochlik legalizacyjny.

Dyskretna dotychczas siła,
Nic na nas nie wymusiła.
Zamiast kłótni o literę,
Lepiej zadbać o interes.

Dyskretna dotyczas siła.
Czuwa zawsze. Jest, jak była,
A już myślał z rogiem cham,
Że się kasta wstydzi plam.

Widząc, jak proces przebiega,
Urząd - jeśli bład dostrzega -
Zarządza na chwilę ciszę:
Nie mogę... i nie podpiszę!

Czy ktoś dziś rozróżnić zdoła
Żart chochlika od chochoła?

Polityka... polityka - rzecz o bitwie przy stolikach.














Obmyślono plan z mozołem,
pragnąc kiwać pewnym stołem,
który kosztuje wciąż drożej
i dłużej tak być nie może.

Złościli się domownicy
i mieszkańcy z okolicy.
Trzeba zdemontować mebel
i dostrzec zmiany potrzebę.

Natura ludzka jest chciwa.
Nie usunąć! Lepiej kiwać,
żeby wszyscy zrozumieli
tych, co niby zmieniać chcieli.

Chcieli, lecz był problem duży.
Stół wciąż obcym dobrze służył.
Zawsze lepsze płynie życie,
przy stole niż przy korycie!

Panowie! Dajmy przestrogę!
Skróćmy stołu jedną nogę!
Niech zobaczy cały świat,
kto stołu obsunął blat!

Lud zrozumie, że się chciało...
Więcej zrobić się nie dało!
Gdy stół wynoszono stąd -
popełniono mały błąd.

Przypadkowy... a niechcący,
jednak kompromitujący!
Naprawianie potrwać musi!
Usłyszą to nawet głusi.

Stanowcze przecież żądanie
wymuszało piłowanie.
Stolarz do pracy miał chęć.
Zamiast trzy to uciął pięć!

Jak bardzo? - pomyślcie sami,
dobry plan zakiwał nami.
Ludzie kładli się. Tupali.
Ze świecami tłumem stali.

Sejm z tym wiele miał kłopotów.
Wszyscy wyszli na idiotów.
Na plan pierwszy wyszedł komuch.
Został stół pośrodku domu.

Obmyślono plan w mozole.
Trzeba siadać przy tym stole,
a skoro nowy czas nastał,
niech usiądzie także kasta.

To jest nasz lokalny plan.
Na świecie jest więcej zmian,
a gdy jest burzliwy klimat -
forsa niech się stołu trzyma!

Panom przecież nie wypada,
bezmyślnie kasę rozdawać,
z humorem sytuacyjnym,
na stole operacyjnym.

Pisano wiele o stołach.
Na tym leży prawda goła!

piątek, 21 lipca 2017

Chcieli głowę urwać Hydrze...
























Chcieli głowę urwać Hydrze,
lecz się Hydra broni chytrze.
Ukryła zbyt wiele głów.
Ścięte wyrastają znów.

Chcieli zdusić centaury,
lecz zabrakło wsparcia "z góry".
Osłabiono w duszach Ducha,
a bez Ducha dusza krucha.

Wydarli piekłu ofiary.
Śmiała się zbrodnia bez kary.
Posadzono ją na tronie
z głośnym dzwonkiem na ogonie.

Zło powoli się cofało
i niewiele brakowało,
żeby całkiem je prześwięcić,
gdy nagle zabrakło chęci.

Presja ustępstwa wymogła.
Nieznaczące, jakie mogła.
Niby piąte przez dziesiąte.
Wróciliśmy na początek:

Chcieli głowę urwać Hydrze...

Czekamy... czekamy...














Czekamy... czekamy... zamiarów nie znamy.
Próżno złotych rogów na gumnie szukamy.
Ciagną chamów sznury. Pany plackiem leżą.
Salon bez kultury tęskni za grabieżą.

Przy świecach Rachela wrzaskiem rozwesela.
Przyświeca jej nocka u obywatela.
Sny się nie spełniły. Obiekt był zbyt stary.
Mierzą szaławiły siły na zamiary.

Zielona panienka butem w blachę stuka.
Niewidzialna ręka pod tyłkiem na brukach.
Bezkarna po winie wróci do Krakowa.
Powoli czas płynie. W gminie trwa rozmowa.

Armaty pod Kurskiem chce wyciągać wiara.
Rękami od pługa w poloneza parach.
Cygara niemodne, a żarty bolesne.
Panny wrażeń głodne iskrzą w Nowoczesnej.

Dość poważny zator miał już pan senator.
Niegdyś prowokator - gada jak amator.
Podgardlany tłuszczyk racji nie wyłuszczy.
Weno! Choć mnie uszczyp, gdy wołam na puszczy.

Karuzela watę mgły im z oczu zdjęła.
Mandat wziął wypłatę. Za bariery przelazł.
Teraz go wynoszą - nogami do przodu.
Ludzie ręce wznoszą...

Przykład dla Narodu.

czwartek, 20 lipca 2017

Kur... tyna!




















Nieskończona jeszcze gra.
Przedstawienie jeszcze trwa.
Akcja zmierza w dobrą stronę,
lecz nic nie jest zatwierdzone.

Nie jest i długo nie będzie.
Akceptują je nie wszędzie.
Czas przyszły niedokonany
może wnieść istotne zmiany!

Zrobiono maleńki kroczek,
lecz wszelkie wizje prorocze
roznoszone po opłotkach,
są jak szanse totolotka.

Zyskali za to aktorzy.
Ten, co bronił i przyłożył.
Ten, co twardo stał przy swoim -
podkreślał, że się nie boi.

Dla bardzo licznej publiki
grały tuzy polityki,
a ta nadal jeszcze chora,
zbierze aplauz przy wyborach!

Bardzo szybko - wprost w podskokach,
wzięto lekcję u Hitchcocka,
że zaczynać trzeba mocno
i napięcie musi rosnąć.

Spokoju się nie spodziewaj.
Jeszcze w głowach myśl dojrzewa.
Ktoś ma śmiać się, a ktoś bać.
Przedstawienie musi trwać!

środa, 19 lipca 2017

Crazy is my life!














Dzień cię męczy. W nocy nie chcesz spać.
W uszach dźwieczy: Komu w mordę dać?
Co dzień nowy show cię budzi.
Zdziwiony patrzysz na ludzi
w burzy hejtu i partyjnych braw.

Stacja Tworki. Korki cały dzień.
Mówisz: Sorki! Zmień się kraju! Zmień!
Nikt już... Co się dzieje? - nie wie.
Padasz często na podglebie.
Potem oszukujesz siebie:
Crazy is my life!

Crazy, crazy, crazy is my life!
Crazy, crazy, crazy is my life!
Lecz coś musi być powodem
tego cyrku przed Narodem...
Crazy, crazy, crazy is my life.
Lecz coś musi być powodem
tego cyrku przed Narodem...
Crazy, crazy, crazy is my life.

Nocą za prawną pomocą


















Szła wieczorem niezła laska.
Widać, że to mecenaska,
bo niosła zieloną togę,
zygzakujac całą drogę.

A było już po proteście.
Rozchodzili się po mieście.
Wypełniony plecak ciążył,
a nad głową księżyc krążył.

Świecił w oczy. Kłopot sprawiał.
Na chodniku ktoś nastawiał
slalom słupków metalowych,
plącząc przekaz podkorowy.

Cóż pomyśleć ma dziewczyna?
Ledwo się komórki trzyma.
Pokazuje GPS,
jak daleko jej dom jest?

Opór trudny jest... psia mać.
Rano trzeba wcześnie wstać
i przeglądać stos poprawek.
Krzywy chodnik. Żadnych ławek.

Stali tam, gdzie stało ZOMO,
a czekała prawna pomoc
do ostatniego mandatu.
Obrońców ostatni atut.

Kot wyszedł spod samochodu.
Oświadczenie do Narodu
wygaszało okna wszystkie.
Bramy cień schował puczystkę.

Zasypiała już Warszawa.
Optymizmem nie napawa
obraz prawa na Grochowie
i o tym była opowieść.

Wers all


















Kruk - krukowi, wrona - wronie,
sroka... oka, piór w ogonie -
nie wydziobią, nie wyskubią,
bo się znają, bo się lubią.

Są papużki - nierozłączki.
Zwyczaj jest - " z raczki do rączki",
a także podział dywidend.
Był rezydent - jest prezydent.

Miały także być wakacje,
ale pewne perturbacje
wniosły dość istotny wątek:
Jak uzbierać te trzy piąte?

Trzeba znowu konwent zwołać,
bo prawda lubi być goła,
lecz sejm na to nie pozwoli.
Prezes huknął pięścią w stolik!

Z tego, zamiast kompromisu,
wyszedł napis "Koniec PiS-u"
i na tym samym ekranie,
stanęło namiotowanie.

Nie każdy już ma ochotę,
mieć wakacje pod namiotem,
a na pokoik w hotelu
pozwoli sobie niewielu.

Pozostaje polityka.
Uczy, jak można unikać
i oddalać posądzenia,
że zmieniając się - nie zmieniam!

Kruk - krukowi, wrona - wronie,
sroka... oka, piór w ogonie -
nie wydziobią, nie wyskubią,
bo się znają, bo się lubią!

Łyżka dziegciu w beczce miodu:
Elity są dla Narodu!
Minął już najwyższy czas.
Wędrowali szewcy przez zielony las.

A szewcy bywają krewcy.
Skur... i kur... złośliwi piewcy.
Wersalu z nich nie zna żaden,
a chcą dla nas być przykładem.

Pokładam jeszcze nadzieję,
bo ktoś czeka, aż zmądrzeję.
ale z podrażnionym nerwem -
też ogłaszam w wierszu przerwę!

poniedziałek, 17 lipca 2017

Reinkarnacja














Dziś diabełki i wesołki
przemienili się w aniołki
i zgodnie z anielskim stanem,
są pobożnie traktowane.
Otrzymali znowu zgodę,
by pokazać przed Narodem
pokojowe swe intencję
i na wielką konferencję
zaprosili Belzebuba.
Uznano - to nie jest próba
namawiania nas do złego,
lecz to droga do dobrego.
Przyzwoitym nie wypada
mówić, że to dziecinada -
mieć do diabła zaufanie.
Nie wiadomo, co się stanie,
a zachowania niemęskie
niejedną poniosły klęskę.
Taka wojna, jaki wódz.
Jest dylemat : Chcieć i móc...
kiedy w nowe żłoby dano -
Jak to w Unii odbierano?
Odpieramy oskarżenia.
Źle jest diabłów nie doceniać!

niedziela, 16 lipca 2017

Miasto czuwa













Kto tam przy okiennej ścianie,
chrapaniem na styropianie
przeszkadza śpiącym rycerzom.
Jak się rankiem z władza zmierzą?

Kto pacjentowi szpitala
przez płot przechodzić pozwala?
Czy on ‪wróci przed obchodem,
jeżeli miałby iść przodem?

Dlaczego ludzie przyjezdni
za kółkami śpią w zajezdni,
jeżeli w akademikach
jest miejsc wiele na kocykach?

To, albo inne pytanie
nie pozwala wciąż na spanie,
a czytanie męczy oczy,
kiedy nocą pucz się toczy.

Ile będzie prób po próbach?
Ludzie śpią, a miasto czuwa...

Za Marianem... puczkiem


















Opuszczone głowy.
Opuszczone brzuchy.
Pucz antyrządowy
szykują komuchy.

Szykują, bo sądzą,
że ich będą sądzić
ci, co teraz rządzą,
więc chcą sejm utrącić.

Już się komuch stary
po Strasburgu błąka
z kompleksem ofiary        
i małego członka.

Każą mu do domu
zabierać Majdany.
Działał po kryjomu,
a jest rozpoznany.

Składał w AmberGoldzie,
a teraz jest biedak,
bo na byłym żołdzie
przeżyć już się nie da.

Przy okragłym stole
wznosił toast trunkiem,
a teraz chce polec
idąc za Frasunkiem.

Idąc za Adasiem
oraz za Wałęsą.
Krzyczeć jeszcze da się,
choć się portki trzęsą.

Znowu jest obrońcą,
jak Mariany Buczki.
Wylał boleść prącą.
Nie nacisnął spłuczki.

sobota, 15 lipca 2017

Po turecku na ulicy


















Nutka smutku w niepogodę
przyszła do mnie mimochodem
i bolączki swe niemłode
w wejściu przepuściła przodem,
a one - niepocieszone
siadły smutne pod balkonem,
mówiąc, że zabawią krótko,
bo dalej iść muszą z nutką.
Dokąd? Ciekawy spytałem.
Zapytały czy dostałem
wiadomość zakodowaną,
że trzeba walczyć ze zmianą.
Nie dać zniszczyć demokracji
i zrezygnować z wakacji,
po czym zamierzały wstać.
Zacząłem się głośno śmiać.
Wtedy nutka, jak to ona,
wyszła szybko obrażona,
a one spuściły z tonu.
Sfrunęły pod sejm z balkonu -
tam, gdzie siedzą politycy,
po turecku na ulicy.

Naród i polityka




















Powiem, jeśli mnie zapytasz: Okradała nas elita!
Ta, która się dogadała. Postkomuny nie ruszała.
Obdzielali się pieniądzem. Świeciło im Peru Słońce.
Bezkarność zapewniał sąd. Sołeczeństwo szło pod prąd.

Urósł podział, lecz tym razem, partia na drodze po władzę,
zachowała się nieładnie - pokazała, kto tu kradnie.
Okradzionych solidarność żądała: Skończmy bezkarność,
sięgając po sierp i młot! Z przestraszonych powstał KOD.

Komitet zagrażał władzy. Lekceważył jej nakazy.
Zdecydowano z obawą - Niech racje rozstrzygnie prawo!
Przekonywano publikę - Trzeba wpierw rozgonić klikę
metodą demokratyczną, a nie rozróbą uliczną.

Teraz, na rozsądku próby - sąd namawia na rozróby
i sam nie jest już bezczynny. Jak to..? Sądzić ma kto inny?
Od sądzenia jest elita! Naród już tym gębę wytarł!
Zamiast samooczyszczenia, partia będzie sądy zmieniać?

Powiem, jeśli mnie zapytasz: Partia, to także elita
i choć klamka nie zapadła - ta może nie będzie kradła.
A jeśli, jak w dawnych dziejach, złodziej okradnie złodzieja,
to nic na tym nie stracimy. Znów elity wymienimy!

Chyba rację przyznasz sam? Nie powinien rządzić cham.
To normalne, koniec końcem, że przy władzy są pieniądze.
A wielu do dzisiaj czuje - Szlachta na nie nie pracuje!
I tak koło się zamyka. Jest Naród i polityka.
Mędrcy, głupcy. Chłopy, pany. A najważniejsze są zmiany!

Dodam... i z góry przepraszam: Elita winna być nasza,
bo nauki pójdą w las, jeśli królem będzie Sas!
Gdyby nam przewodził żyd - będzie wszystkim wmawiał wstyd!
Nie daj Boże znowu cara - przepadniemy my i wiara!
Mogą też przyść gorsze czasy, gdy nas islam weźmie w jasyr!



Polska siła cierpliwości














Atmosfera
wzbiera...
wzbiera.
Propaganda jad uciera.
Na prognozy szkoda czasu.
Nie wywołuj wilka z lasu!

Ukryte zapowiadanie.
Oswajanie...
oswajanie.
Sprzeciw i  protestowanie.
Nieukrywane pragnienie
stało się samospełnieniem.

Zamiar, cel, wskazana racja.
Prowokacja...
prowokacja.
Zagrożona demokracja!
Oczy dookoła głowy.
Alert dla straży sejmowych.

Poruszone społeczeństwo.
Bezpieczeństwo!
Bezpieczeństwo!
Spokój ma studzić szaleństwo
ochroną własną i gości.
Polska siła cierpliwości.

piątek, 14 lipca 2017

Można być lisem, lwem... lub kaczuszką
















Kiedy już Dawid stał przed atletą,
nie chciał stosować tych samych metod!

Potem niektórzy lud pałowali,
My dziś będziemy stali, czekali.
Nie będzie przez nas żadna wysłana
grupa na kursy do Erdogana.
Nie chcemy z nikąd żadnej pomocy!
My pokonamy sprzeciw na głosy!
Chcą? Niech strajkują w czas urlopowy!
Niech im przychodzą harce do głowy.
A czy jest jakiś wpływ agentury?
Jest, lecz podnosi tylko niektórych.
A gdy wyłaczą wam telewizję?
To pokażemy ich hipokryzję
na jakimś innym wolnym kanale
i potępimy ten pucz w uchwale!

Są bardzo różne metody walki.
Można nie wstając ze swej wersalki,
wygrywać wszystko przez oświadczenie,
aż czas sprowadzi widzów na ziemię.
Czy przeciwnikiem są dyplomaci?
Można zbyt drogo za to zapłacić!
Nie trzeba w myślach daleko szukać,
jak łatwo było wszystkich oszukać.
Czy znowu mamy nie wierzyć błędom?
Oni się na to już nie zdobędą???
Komu się trzęsą dziś garnitury?
Czemu zwołują się kreatury
otwartym głosem w głównych wydaniach?
A może jednak dość już czekania?

Z Broniewskiego i Cyrankiewicza...



















Myślałem, że nigdy więcej
nie wspomną u nas o ręce -
wyciągniętej, podniesionej
wobec kasty utrwalonej.

Były to tylko nadzieje,
bo kiedy się system chwieje,
zawsze lewak będzie krzyczał
groźbami Cyrankiewicza.

Wszystko na nic, proszę pana.
Nie nastąpi nocna zmiana.
Powinna być już karana
ta wypowiedź odgrzewana.

Nie wolno wobec Narodu
do dawnego sięgać smrodu
w żadnej partii komitecie
i roznosić go po świecie,
bo mogą znieść także zakaz
o wymierzaniu kopniaka!

czwartek, 13 lipca 2017

Orkiestra z Chmielnej
















Orkiestra z Chmielnej 70
nie będzie grała cały miesiąc,
bo kilku podstawowych graczy
od miasta odpoczywać raczy.

Zatrzymał ktoś do nieba windę.
Spuściło prawo los na Kwintę,
nie chcąc narażać się na szwank.
Nie będą grali już vabank.

A miejskie firmy ochroniarskie,
które żywiły się naparstkiem
z tego, co ludzie dać zechcieli,
stracą posady czyścicieli.

I może gdzieś w kabackim lesie
o nowym, dobrym interesie
pomyślą na następne lata,
żeby doświadczeń czas nie zatarł.

Bo nawet i za mniejszą płacę,
fachowiec zawsze znajdzie pracę,
gdy monitoring się zepsuje,
kiedy orkiestra koncertuje.

środa, 12 lipca 2017

Pis..k











Powstał pisk, że ustawowo,
wyjazdowo - urlopową
pogwałcono porę,
by to, co jest chore -
próbować podleczyć.
Zaczęto złorzeczyć,
lecz to nic nie dało.
Wielu zrozumiało -
przyjdzie na nich czas.
To powinno w nas
obudzić ostrożność.
Odebrać im możność
wszelkich nocnych zmian.
Jest gdzieś taki plan
i scenariusz B.
Niech wierzy, kto chce,
ale to sejmowa
rewolucja ustrojowa,
a w tej dziwnej demokracji,
akcja równa się reakcji.
Posłużę się słowem :
"Nie chwal przed zachodem..."
i jeszcze zachęcę -
patrzmy złu na ręce!

wtorek, 11 lipca 2017

Idź wyprostowany!



















Nie jest u nas żyć przyjemnie
za dziesięć dolarów dziennie.
Trudno z duszą się nie kłócić,
kiedy trzeba z tego zwrócić
na opłaty i daniny.
Wielkie różnice widzimy
za granicą i w rodzinie.
Polak z cierpliwości słynie.

Nierówno pany dzielono.
Postubecji zostawino
o wiele więcej w kieszeni,
a nas władza skromniej ceni.
Dookoła, z każdej strony,
są miliardy i miliony,
a nam listonosz przynosi
przysłowiowy wdowi grosik.

To nad wyraz jest niegodne,
tyle dawać na odchodne
i mienić się awangardą,
co odnosi się z pogardą
do swego elektoratu,
jednocześnie miastu, światu
wypłacając takie sumy,
co nie mieszczą się w rozumy,
patrzących na swe przekazy.

Trudno znaleź bez obrazy
przyzwoite określenie.
Znów sprowadził nas na ziemię
pan Prezydent ogłaszając
i dziesięć złotych dodając
do codziennego wydatku -
kombatantom na ostatku,
wraz z motywem wszystkim znanym:
Idź po to wyprostowany!

A czy ktoś się po to zgłosi?
Czy pokłoni się? Poprosi?
Czy wolał mieć będzie w d...
z łaski pańskiej grosze głupie?
Do niedawna każdy komuch
większy miał szacunek w domu.
Dziś ten, co wyrywał kraty
na protezy bierze raty
i ogłasza w internecie :
Idźcie! Beze mnie dojdziecie!

Czy pamięta ktoś pokłosie?












Czy pamięta ktoś pokłosie?
Na szyfranta losie
pewnie łączka się zieleni.
Gdzie są inni - zawieszeni
na tajemnic klamce?

Jak odróżnić kłamcę
od twórcy horroru,
prawdę od pozoru,
gdy fantazjowanie
rozkawałkowaniem
generała bywa
i ciężarówka prawdziwa
jedzie na zderzenie.

Pamiętanie - zapomnienie,
bywa wtedy trudne.
Pisać -"To jest nudne..."
lub - "To jest głupotą..." -
to skrywać, co brudne.
Komuś chodzi o to!!!

Są niewyjaśnione listy
 i my, jak "kurica"
i nie pamiętają wszyscy
kwiatów na ulicach.
Przynoszą dziś inne, swoje -
z Moskwy opłacane
i mają gotowy projekt
na kolejną zmianę.

Pamięć ludzka się rozmywa.
Zapis tworzy klona.
Pokłosie - wesja fałszywa
ma pozostać po nas?
Póki poeta pamięta,
prawda wierszem wzleci.
Życie przechodzi przez cmentarz.
Nic nie zmieni sprzeciw.

poniedziałek, 10 lipca 2017

Siła Wyższa












Dziś Solidarność, Radio Maryja,
Kluby Gazety Polskiej -
nie pozwoliły marszu rozbijać.
Przyszły się modlić za Polskę.
A rewolucja białych kwiatuszków
z usuniętymi cierniami
do elektryka, co leżał w łóżku
zwróciła się z pytaniami:
Co to za niemoc? Co za choroba
zniszczyła plany Majdanu?
Miała się skończyć wojna na słowa,
a zacząć czas bałaganu.
Na to im z Gdańska izba lekarska
wydruk zwolnienia wysłała.
Zauważyła kapłanów garstka:
Egzorcyzm jednak zadziałał!

Czas miliarderów
















Światem rządzą miliarderzy -
starzy, dobrzy oraz źli.
Urósł też sprzeciw młodzieży
zbuntowanej, że to ci.

Może rządzą dla zabawy?
A może dla Bóg wie czego?
Świat jest godny lepszej sprawy,
niż uciechy dla starego!

Młodzi kiedyś będą starzy,
lecz są zawsze niecierpliwi.
Chcą już dziś współgospodarzyć
i nie ma się czemu dziwić.

Młody, który nie ma nic,
gdy grupka starych ma wszystko,
będzie się z policją bić,
rozpalać buntu ognisko.

Władza płaci za ochronę.
Mówi : To nie moje dzieci!
Młodość usta ma czerwone.
Subkultura budzi sprzeciw.

Starych stać na okrucieństwo.
Młodych - na śmiałość, porywy.
Odlatuje posłuszeństwo,
kiedy przekaz jest fałszywy.

Fałsz jest domeną hybrydy,
alternatyw, prowokacji.
Starość miewa różne zwidy.
Skłania do determinacji.

Słychać: Po nas, choćby - potop!
Odciśniemy swoje ślady!
Młodość mówi: Nie! - idiotom.
Nie zamierza zejść na dziady!

Nie ma złudzeń - Kto zwycięży?
Czas przyspiesza na zakrętach!
Myśl, co odleci na księżyc,
jest od razu wniebowzięta?

Jeśli wszechświat jest programem.
Samorodkiem, lub miał Stwórcę -
gwarantuje ciągłą zmianę
i rozmyśla o powtórce!

Winni wiedzieć monarchowie,
to, co czują ludzie prości,
czego w duszy pragnie człowiek:
Niech powtórzą się wartości!

niedziela, 9 lipca 2017

Nad Martwą Wisłą


















Nad Martwą Wisłą
w chmurach zawisło
pytanie o ciepłe lato,
a w Sobieszewie
nikt jeszcze nie wie,
jak odpowiedzieć nam na to.

Czy wichry w dokach
schowa Zatoka
i czy słoneczko popraży?
Potrzebne nam jest lato na pokaz!
Nie spacer po pustej plaży.

Ślady na piachu.
Ćwiczenia "Zachód",
a po dnie ciągnie się rura.
Choć bez rozmachu -
nie ma obciachu.
Spokój i pełna kultura.

Poszum Bałtyku.
Głosy krytyków
zgineły w nabrzeżnym plusku.
Dzień w pokoiku
bez polityków.
Nie ma rozmówek o Tusku.

Nadmorskie lato.
Nie za bogato,
a tam w stolicy "Związkowiec"
mierzy oporność.
Kuloodporną
ma kamizelkę na sobie.

Nad Martwą Wisłą
w chmurach zawisło
pytanie o ciepłe lato,
a w Sobieszewie
nikt jeszcze nie wie,
jak odpowiedzieć nam na to.

sobota, 8 lipca 2017

Piramida! Hopsa!


















Gdy piramida jest wielka,
od najniższego szczebelka
zaczyna się w niej wędrówka.
Człowiek jest mały jak mrówka
i głowę zadziera w górę,
a widzi nad sobą chmurę,
która w klimacie gorącym
zjawiła się tam niechcący,
Bóg wie skąd...czy przypadkowo,
razem z kampanią prasową?

Od razu nie brak opinii,
że budowniczy są winni
takiego ukrycia wejścia,
żeby po najgorszych przejściach,
ochronić skarb przed grabarzem.
Są ślepe w nim korytarze,
zapadnie, zwężenia, studnie -
skonstruowane paskudnie.

Specjalnych środków użyto
i wiele mumii odkryto,
lecz te, przez grupy nieznane,
były już obrabowane.
Tylko ta - Tutenchamona
została nienaruszona,
a wiele już było zwatpień.
Potem mówiono o klątwie,
która dotknęła badaczy.

Dziś może to nic nie znaczy,
lecz słabe są poręczenia,
że nic się już nie pozmienia.
Być może braknie odwagi,
by znowu nie spadły plagi.
Dopóki nikt faraonów
nie zdejmie z wysokich tronów,
dopóki, jak w Asuanie,
nie stanie tama na tamie,
dopóty nikt nie uwierzy,
że sięgną sprawców grabieży.

Lato do odczytania
















W Zgonie, koło Newerlego,
Niedaleko "Prania",
Czeka lato na śmiałego.
Wciąż do odczytania.

Gęś Zielona Gałczyńskiego
Chodzi po przystaniach.
Lato czeka na każdego,
Kto nie zmienił zdania.

Kto ma jeszcze siły dosyć,
By wołać na puszczy.
W chłodnym Mokrym nogi moczyć,
Hukając jak puszczyk.

A jest na co pohukiwać,
Choćby z głębin lasu,
Bo problemów nie ubywa.
Szkoda na nie czasu.

Lepiej śladem Ildefonsa
Leśnym duktem błądzić,
Niż złośliwym słowem kąsać:
Co pan o tym sądzi?

Nic nie sądzę, prosze pana...
Lato na mnie czeka!
Myśl o Zgonie - zwykły banał
I temat jak rzeka.