poniedziałek, 3 lipca 2017

Rosła lipka zielona
















W notatce nie ujawniono, kogo w Gdańsku okradziono,
ale słusznie przypuszczacie - tych co mieli na lokacie.
A kto na lokacie miał? Ten, który kredyty brał
na właściwe biznes plany i został akceptowany.

Miała mu na stare lata dochód przynosić lokata
i liczył na abolicję, gdy nie wyszły inwestycje.
Za pieniądzem idzie złodziej. Pojawia się jak dobrodziej,
który zaradzi kłopotom zamieniając papier w złoto.

Ci, którzy się uwłaszczyli, wielkie brawa głośno bili.
Złodzieja chcieli nagradzać, wiedząc - za nim stoi władza!
Władza czuła - idą zmiany. Pieniądz był transferowany
na udziały i fundusze. Warto sięgnąć po komusze.

Kołem toczy się fortuna. Upadała postkomuna.
Zamieniono w epistoły to, co uzbierały doły.
Stary przykład Robin Hooda nie do końca im sie udał,
bo zamiast rozdać ubogim, za pas, szybko wzięli nogi.

Od prawieków tak się dzieje. Kradną złodziejom złodzieje.
Żaden z nich nie śpi spokojny, obawiając się dintojry.
Każda ograbiona mafia, ojców chrzestnych w końcu trafia,
a ci, którzy w kinie siedzą, nie o wszystkim zawsze wiedzą.

O tym, co w powietrzu wisi, doskonale wiedzą cisi.
Obcy, nasi - poróżnieni, oczekują, co się zmieni.
Prawda poszła na manowce, ale płyną już tankowce.
Spod lipy, co bajki plotła, opad zmiecie większa miotła.

Leśne dziadki - dawne vip-y, wypiją herbatkę z lipy
i zaśpiewa im ambona, gdzie rosła lipka zielona...
Korę z brzozy się dołoży i pokrzepiony lud boży,
włoży pomiędzy legendy, majątki, co przeszły tędy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz