poniedziałek, 9 października 2017

Przed progiem


















Poszło lato za debatą.
Samotna różą przed chatą
spogląda na kartoflisko.
Dzieciaki palą ognisko.
Snuje się nad ziemią dym.

Ktoś tu był?
Czy ktoś zawołał?
Taka pustka dookoła.
Na chochoła trudno liczyć.

Przeszedł marsz i wojsko ćwiczy.
Grzmią komendy jak na wojnie.
Dni mijają niespokojnie.
Miało być! - Nie ma wesela,
bo wyborcza karuzela
przegoniła ocieplenie.

Udeptano nawet ziemię.
Przygotowano klepisko.
Do wesela było blisko.
Żyd na wódkę podniósł cenę.
Nie spodobał się ożenek.
Gospodarz obejrzał dudy.

Urodzaj tu nie był chudy,
ale grosz zabrała lichwa.
Chłodem wieje. Pora przykra.
Róża miała stać na stole.
Idzie jesień. Przyjdź chochole.

Będziemy tu gości prosić!
Wici słać! Ubaw ogłosić!
Spraszać duchy Wernyhorów.
Zawiadomić tamtych z dworu,
że nie będą spać spokojnie.
Dręczą już ich sny o wojnie.
Snuje się nad ziemią dym.

Ktoś tu był?
Czy ktoś zawołał?
Taka pustka dookoła.
Dogasa słomiany ogień.
Stanęła jesień przed progiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz