poniedziałek, 8 stycznia 2018

Raz malutki Mateuszek... (bajka)















Raz malutki Mateuszek
dostał od ojca okruszek
tajemnej i wielkiej wiedzy,
jaką zwykle mają szpiedzy
o funduszach i o długach.
Historia byłaby długa
i dla wielu niebezpieczna.
Nie jest wcale niedorzeczna
i od razu dodać muszę,
że tak zbierane fundusze,
to jedyny nasz kapitał.
Kto go badał i kto pytał,
już nie pyta od lat wielu,
w czyim, grubym są portfelu,
ale ten, kto o tym wie,
może rządzić tu jak chce.

Choć nie wszystko dziś wiadomo,
na pewno są pod osłoną
powiązania i przepływy
i specjalistów prawdziwych
z szeregu wysokich rang
zatrudnił do tego gang.
Poznał wkrótce Mateuszek
nacisk i sposób przymuszeń.
Nadszedł czas szczególnie wrednych.
Ktoś pod ręką był potrzebny,
kto w impasie i kryzysie
potrafił zachować by się!
Kto od dziecka, w różnych bankach,
uczył się, jak stawać w szrankach
najwyższej rangi turniejów,
na zlecenia dobrodziejów.

A czasy takie nastały,
że olbrzymie kapitały
przeznaczali politycy
na skrywane w tajemnicy
technologie uzbrojenia
i potrzeba ich chronienia
najwyższy miała priorytet.
Utworzono więc komitet,
który wśród powiązań kłączy
wskazywał, kogo wyłączyć,
bo nie wzbudzał zaufania,
a wciąż dostęp miał z nadania.
Gdyby sam Święty Antoni
delikwenta chciał pogonić,
też napotkałby na opór.
Wykopano wojny topór.

Nie wiedziano, co się dzieje?
Bo kolejne sporu dzieje
obłożono klauzulami,
lecz teraz widzicie sami,
że nawet z Pandory Puszką
warto ufać Mateuszkom
szykowanym na ten moment.
Jaki? ... a o tym no comment,
gdy historia się rozgrywa.
Bajka to rzecz nieprawdziwa,
ale czesto tak się zdarza,
że szczegóły zauważa
w mediach często pomijane
i nam z oczu zdejmowane.
Chociaż to utwór dla dzieci,
warto mędrcom go polecić,
ale niekoniecznie tego,
kto wymyślił coś z niczego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz