środa, 25 lipca 2018

Krew, Pot i Łzy

























Krew, pot i łzy
Trójkami szły.
Lato było gorące.

Przyśpieszyć trzeba!
Prosto do nieba!
Do września dwa miesiące!

Trudna selekcja.
Płatna protekcja.
Polacy prosto do nieba!

Nogi w rozkroku.
Monokl na oku.
Tego już trzeba pogrzebać!

Trwa przebieranie.
Zadaj pytanie,
Jakie ci przyjdzie do głowy.

Pot... dużo potu...
Nie ma kłopotu.
Nie będzie łez narodowych.

Zmarszczona brew.
Zmieszana krew,
Więc, zapraszamy do trójki.

Ruszać się! Lewa!
Prosto do nieba!
Na dzisiaj... koniec przebiórki!

Krew, pot i łzy
Trójkami szły...
Lato było gorące.

Wietrzą salony
Dni wypełnionych.
Do września - dwa miesiące!!!

wtorek, 24 lipca 2018

Duch na żwirowisku




















Jeszcze żyję, Jeszcze stąpam,
Jeszcze zdartym szuram butem.
Żadna maska się nie skryje.
System dławi się wyrzutem.

Milczą pseudo humaniści,
szafarze partyjnej łaski.
Farbowani, zda się czyści,
czekający na oklaski.

Nie odejdę nocą, cicho
na wzbronionym żwirowisku!
Pogardzie, tytułom, pychom...
zdołam wierszem dać po pysku!

Nie zaskoczą mnie znienacka,
na pustkowiu, na porębie.
Zdąży jeszcze tajność bracka
poczuć me słowa na gębie!

Czas im tego nie odbierze!
Nie zapomną pokolenia!
Moc się nad mogiłą zbierze.
Przemówi kamień i ziemia.

Dziadów Duch błąkać się będzie,
wlokąc ciężar wybaczenia.
Taki grzech dociera wszędzie,
nawet do tych - bez sumienia.

Dotąd, ci, co odchodzili,
nie mieli tej możliwości,
a poezja, w każdej chwili
potrafi stworzyć z nicości...

Postać większą niż pomniki.
Niż wydawnictw cegieł stosy
i na stercie polityki
pod niebiosa podnieść głosy!

Jeszcze żyję, Jeszcze stąpam,
Jeszcze zdartym szuram butem.
Żadna maska się nie skryje.
System dławi się wyrzutem.

Nie będę ich Majakowskim!
W łeb swój własny - nie wystrzelę!
Nieśmiertelny jest wiersz polski,
a po obcych - kości wiele.

Elegia o śmierci liryka bezpartyjnego
























Jeżeli nie boisz się pieśni,
a śnić nadal nie przestajesz,
że ludźmi są twoi współcześni,
upadasz, a potem powstajesz...

Myślisz, że ta sama jest Ziemia
i gdzieś zachowała się godność,
a partia ma jakieś sumienia -
głęboka cię czeka samotność.

Już dziąsła przeżarte szkorbutem,
a w oczach - spojrzenie martwe.
Nie bolą już płuca wyplute.
Uśmiechy ostatnim są żartem.

Bo zgoda nie musi być cicha
i dusze powinna uwierać.
Niech wiedzą, jak ciężko oddychać.
Dlaczego wciąż nie chcesz umierać?

Posępne są prawa Strasburga,
a ludzkie - zapadłe w ciszy.
Sprzeciwu z własnego podwórka
wiedz o tym: Nikt nie usłyszy!

Już zebrał się Łukasiński
i cienie się w loży zbierają.
A cóż to za pomysł kretyński?
Poeci nie umierają?

Do Łodzi, Zagłębia, Warszawy,
dociera ten protest uparty...
ja muszę... dla kraju, dla sprawy,
pokazać oblicze partii...

Ojczyzna karmiona niewiedzą
istnienia tajemnych podziałów,
zarazę dostrzega za miedzą.
Już własnych nie ma ideałów.

Gdzieś w górze, krzykliwy i czarny
rój ptactwa rozsypał się w szereg,
w oknach niedostępnej drukarni,
rozszarpać chce każdą literę.

Na Twardej stać trzeba twardo!
A Srebrna jest partii żyłą.
Chcecie to nazwać pogardą?
A co ci się hołoto śniło?

O śmierci rosną Muzea!
Niech prawdy łach nie zaciera!
Kultura i Prometea
pokażą, jak masz umierać!

Wypalą oczy do końca
Siprala i Eugenia,
by myśl - pochodnia gorąca,
nie wyszła z grobu więzienia!

Zabiło milczenie wokół:
- Ja muszę... tam na mnie czekają...
i upadł w ostatnim krwotoku
i skonał.

...Niech zapamiętają!

niedziela, 22 lipca 2018

Cienka czerwona linia




















Czerwona cienka linia
pokazała się nagle,
a przecież jest opinia:
Co nagle - to po diable
i wtedy nie jest łatwo
nawet siebie przekonać:
Czy ktoś nam zgasi światło?
Czy wytrzyma obrona?

Czerwona cienka linia,
a na niej wahadełko.
Dziękować, czy obwiniać?
Osnuć tajemnic mgiełką
to wszystko, co możliwe
i co uzasadnione?
Nastroje chybotliwe
w przeciwną ruszą stronę.

Czy lepiej być prorokiem,
czy rozsądniej - poetą?
Łaskawość przed wyrokiem
przeniknie wiedzy beton!
Dostrzegasz czerwień linii
na swojej Iwo Jimie.
Nie wiesz, co Bóg uczyni...
i nadal ku niej płyniesz!

sobota, 21 lipca 2018

Brudny Harry















Nie ma kary!
Są fujary!
Przydałby się
Brudny Harry!
Nim okrzykną mnie
zła hersztem -
Sprawdzę Cybę...
Pisał wiersze?

By się takich
sztuczek chwytać -
mecenas
musiał je czytać
w protokołach
przesłuchania.
Stąd, odważne
porównania
i z ust pana mecenasa,
Nadzwyczajna
wyszła Klasa,
rzucona cicho
przez zęby.

Nie musiał wycierać gęby!
Salon uznał za ripostę,
powiew, który machał chwostem.
Dotarł tylko tam, gdzie trzeba!
Czy za aprobatą Nieba?

Skłóciły się diabły...


















Kłóciły się diabły
w katolickim kraju,
że się kraj upadły
nie różni od raju
i z tego powodu
diabelska moc gaśnie
w pokusach Zachodu
i tu... w Polsce właśnie!

Diabelska ich próżność
rządziła padołem,
ale tu na próżno
wylewano smołę,
która niewinnego
także oczerniała,
aż zła od dobrego
odróżnić nie dała.

Kłóciły się diabły.
Walcząc między sobą,
w zaślepieniu zjadły
swój zatruty owoc.
Jak mają bez niego
do złego przekonać,
gdy została z tego
skórka od pytona?

Lud nie chce z diabłami
piekła w interesach.
Nikt już kopytami
iskier nie wykrzesa.
Ogień wygasiły
nieustanne waśnie.
O władzę walczyły...

i o Polskę właśnie! 

piątek, 20 lipca 2018

Przypowieść o Celniku




















Nie zostałem partyjnym,
bo jestem nieco inny,
choć ktoś mógłby powiedzieć:
Ten sam!
Może i jajogłowy,
lecz nie jednojajowy.
Nikt nie wątpi, że oba mam.

Temperament harcerski,
nie - z willi oficerskich,
jednakowo uderzał w dach,
lecz spojrzenie ze skarpy
daje widok otwarty.
Nieco inny, ten z praskich łach.

Wyższy - zmierzał na Wawel.
Widział w nim Wieżę Babel.
Nie dostrzegał, tuż obok, nikogo.
Drugi się zastanawiał:
Co takiego w nas sprawia,
że chce władczość dorównywać Bogom?

Ślepy los i Fortuna
jednym daje pioruna
innych długo naucza pokory.
Na bliźniaczym przykładzie,
wciąż przed oczy nam kładzie
dramatyczne, nierzadko wybory.

Także drogi życiowe,
wspólne - pokoleniowe,
gdzie się ludzie mijają bez słowa,
a przed nadziei progiem,
wciąż przyjmują za wrogie,
wszelkie gesty przyjaznych zachowań.

I przed krokiem ostatnim,
ktoś z nas może być w matni
wyobrażeń i samooceny,
lecz gdy czasu niewiele
i w Drewnianym Kościele
pomnikowość snów poczujemy.

Filozofia poetów
nie zna boskich sekretów
i dopiero po smaku owoców
pozna winy i kary,
lecz już wielkość ofiary
nie przekona o niczym wyborców.

Przypowieść o celniku
ma do dzisiaj krytyków.
Oni też błogosławieństw dostąpią.
Łatwiej myśli poecie
rozsiać po całym świecie,
bo poeci do końca nie zwątpią.
 


Art 190a KK

















Niech natychmiast ustanie
ludzi starych nękanie,
przez osobę wam znaną
(na D.)!

Uporczywe nękanie
powtarzanym pytaniem -
Jest szykaną!
( i rzygać się chce)!

Nie otwieram Twittera,
ale jakaś cholera
(pewnie wspólnik
osoby na D.)?

W metodach nie przebiera,
jakie rządząca sfera
przez okólnik
poznała w UB!

Dochodziły mnie słuchy...
ale już jestem głuchy.
Po chorobie - źle widzę,
źle czytam!

Uporczywe nękanie
wciąż osoba ma w planie,
ja natomiast - od dawna,
mam w d.

środa, 18 lipca 2018

Pieniądze i Wielka Literatura
























"PINIĘDZY NIE MA i NIE BĘDZIE!"
Dziś w zamian są PROGRAMY!
A kto PINIĘDZY żąda wszędzie?
Zwyczajne, proste chamy!

A przecież nie brak im przykładu,
jak można się zachować.
Literackiego: "SPIEPRZAJ DZIADU!"
użyła już Rostowa!

Mijają wojny i pokoje.
Arystokracja trwa!
"PINIĘDZY NIE MA!" Rób, co swoje!
Nie licz, że ktoś ci da!

wtorek, 17 lipca 2018

Rozmowa bez słowa















Dziwić może ludzi taka polityka,
co nadzieje studzi swego sojusznika,
gdy mądrość powstrzyma najmniejsze pytanie,
bo ma o głupocie jednoznaczne zdanie.

Nie pierwsze monarsze zaślepienie sprawia,
że się ktoś otwarcie za tarczę wystawia.
Znała Europa, znała Ameryka
odwieczą wątpliwość - głupiec, czy ryzykant?

Głowiły się nad tym prawne pitawale,
na ile mordercę, na ile ofiarę,
obciąża bezmyślność i lekceważenie
oraz chorobliwe w siebie zapatrzenie.

Kto wcześniej nie wierzył opiniom kolegów,
że cudem doleciał pustynnego brzegu,
i mógłby inaczej myśleć o przyczynach,
że zawinił człowiek, nie tylko maszyna.

A kiedy się silnik zapalił w Berlinie,
nie było wciąż mowy o zdziwionej minie.
Skoro los nas strzeże... jeśli się udaje -
nie wierzmy, że ktoś nam na życie nastaje!

Nawet, gdy piloci na wojnę lecieli
i kiedy się jeden powiedzieć ośmielił,
że ktoś ich, jak muchę rakietą zestrzeli,
byli pewni swego. Z przestrogi się śmieli.

Nie widziano żadnych wrogich sobie dążeń.
Ktoś zakpił otwarcie: Problem się rozwiąże!
Przestały wywiady dawać dobre rady,
widząc bufonadę i fanfaronady.

Kiedy ostateczne padło ostrzeżenie.
Na sekundę tylko zapadło milczenie.
Wobec wywiadowcy w kraju najwyższego,
zapadła decyzja:  Polecisz za niego!

Wszyscy się zmieścimy w jednym samolocie!
Spiskowych teorii powstało już krocie,
ale świat nie wątpi w uprzedzany zamach,
widząc, jak się władza przykładała sama.

Mocarstwowa wielka, dumna polityka,
musi dzisiaj sama śmieszności unikać.
Wciąż jeszcze pamięta. Doświadczała sama,
wstydu, gdy się farsa zamieniała w dramat.

Gdy chcą współną pieczeń upiec obie strony,
nie będzie złorzeczeń, ani obwinionych.
Do wszystkich mówiła znana córka przecież:
"Nigdy, wy się całej, prawdy nie dowiecie!" 

Nie znosimy żadnych przewidywań krachu
a o innych prawdach i tej o zamachu,
wiemy tylko tyle, o ile niechcący,
jakaś drobna pamięć wróci zeznającym.

Kto się w fantastycznych zagubił podróżach
i się w wybujałych przypuszczeniach nurzał,
z ośmieszonym piętnem musi żyć poety.
Osąd winowajcy czeka na konkrety!


Parasol


















Ogromna lodowa góra,
jak płat skroniowy globusa,
urwała się, dała nura
i płynie w kierunku USA.

Gigantomania mocarzy
udziela się, widać, światu,
jak mądrość bijąca z twarzy,
jak wielkość - jedyny atut.

Ogromny niż stacjonarny,
jak oko burz na Saturnie,
opuścił region polarny
i przeniósł się na południe.

Dwaj wielcy świata mocarze
w przetargach, kłótniach i sporach,
nie będą drobnych wydarzeń,
podkreślać w swoich wyborach.

Bo cóż im może przeszkadzać,
chłód, jakaś nagła ulewa?
Parasol mogą rozkładać,
nad własną głową, gdy trzeba.

A parasole wciąż rosną,
jak czapy grzybów po deszczach.
Świat zaszczycili rozmową.
Nie będą małych rozpieszczać!

Nie po to są ponad światem,
decydujące dwie głowy,
żeby się przejmować latem.
Zmianą planów urlopowych.

A gdy na jednej półkuli
rozparci łokciami siedzą,
choćby obawę poczuli...
i tak nam nic nie powiedzą.

Policzą sobie po cichu
ile to będzie kosztować?
Rozjadą się bez wyników,
bo po co świat denerwować?

poniedziałek, 16 lipca 2018

Wędrówki piątej doby















To nie było OBE. Jaźń nie odleciała.
Sen mościła sobie. Smacznie ze mną spała.
Dziwne przebudzenie, z nosem tuż przy ścianie.
Miałem zamiar wstać już. Reszta ze mną wstanie?

Nic mnie już nie boli. Włos się nie porusza.
Nigdy w takiej roli nie sypiała dusza.
Uprzedzał mnie wcześniej głos znanych idoli,
że pewnie nie żyjesz, gdy cię nic nie boli!

Ale w piątej dobie - ulga była wielka,
w schorowanej głowie znikła boleść wszelka.
Skąd te błogostany? Trans? Mara? Kabała?
Cały dzień przespany. Sen tak zbawczo działa?

Wiele godzin śniłem. Bez tła i bez akcji.
Wiersz tylko składałem i bez egzaltacji
słowa dokładałem wciąż do poematu,
jak modlitwę - mantrę, płynącą z zaświatów.

Pamiętałem jeszcze, gdy na łóżku siadłem,
anielską opiekę, lub igraszki z diabłem.
Wielki niż nad miastem, leje chmur utworzył.
Mają aberracje w swoich głowach chorzy.

Coś nam myśl zakłóca, coś regeneruje.
Wracam do snu swego. W nim się lepiej czuję.

niedziela, 15 lipca 2018

Plus - Minus = Dostępność

















Rafalska sobie nie narzeka.
Dla Gersdorf to za mało.
Podobno czas zmienia człowieka.
I cóż nam pozostało?

Morawiecki lokował w syna,
a Buzek - w swoją córkę
i dzisiaj chłopak i dziewczyna
nie muszą mieć pod górkę.

I tylko starzy - niedostępni,
okoniem zawsze stali.
Też mogli madrzy być i piękni,
ale nie skorzystali.

Zamiast do partii się zapisać,
lub wstąpić do zakonu,
nie potrafili czasu czytać -
niepotrzebni nikomu.

Bankier im nie da. Żyd - zadłuży.
O zwroty się upomni.
A mogliby krajowi służyć.
Pozostali niezdolni.

Matce za mleko dziś nie płacą.
Ojcu - za złe przykłady
i chociaż służby się bogacą -
starzy schodzą na dziady!

Gdy nie na dziady... także schodzą
i biją w tym rekordy!
A pamietając, skąd pochodzą -
nie wykrzywiają mordy.

Już dostatecznie w telewizjach
i za nich - na spotkaniach,
wykrzywia twarze hiporyzja...
chęcią udostępniania?

Natura 2018
























Jeśli zmieniło się cokolwiek,
zaraz po Wielkim Żarciu,
to troskę dostrzegł stary człowiek -
gatunek na wymarciu.

Obecni i dawni posłowie -
wciąż marnotrawne dzieci,
eugenikę mają w głowie.
Zniknął sumienia sprzeciw.

Dokładnie, jak liberałowie,
spełniają Tuska plany.
Niedokończona to opowieść -
Pokoleniowe Zmiany.

Trochę więcej niż dwa tysiące
okazów jest w Naturze.
Na ochronę wciąż są pieniądze.
Możemy przetrwać dłużej.

Coraz bardziej wygląda na to,
że nie przetrwa maniera,
która sama, będąc bogatą,
niesprawnym chleb odbiera.

Niejeden biedak wykluczony,
pochyli się nad listą.
Skończyły się dla władz pokłony!
Nie jestem masochistą!!!

sobota, 14 lipca 2018

Grunwald


















Towarzystwo Grunwald odzyskuje wpływy.
Może wkrótce sprawdzać, kto tu jest prawdziwy,
a kto naznaczony jest wybrańców znakiem,
genetyczną skazą - intelektu brakiem.

Towarzystwo Grunwald miało nagie miecze.
Dziś o rekonstrukcjach nam otwarcie rzecze,
że są nam niezbędne, jak niezbędnik wojsku.
By rozkaz komendy wybrzmiewał po polsku.

Rozumiała Litwa, Czesi i Tatarzy,
że kto przeciw flance ruszyć się odważy,
musi się spodziewać, że będzie po chłopie,
jak już się zdarzyło, kiedyś - Europie!

Nie za króla Sasa, Nie za króla Stasia,
nie wtedy, gdy zbierał, nie ten, który zasiał.
Nikt nawet nie myślał w Klubie Jagiellońskim,
że powstanie Unia z przywództwem masońskim.

Towarzystwo Gunwald, już ze znakiem Sowy,
pragnie rekonstrukcji, sanacji, odnowy.
Przywrócenia chwały polskiego oręża,
by nikt już do kasty, władzy nie zawężał.

Grunwald nam pokazał! Nie jakaś Komisja,
jak przez dzionek cały może trwać transmisja
i jeśli będziemy, już na to gotowi -
pomoże kolejną rekonstrukcję zrobić!

Uczeń diabła



















Uczeń diabła z Natolina
zrobił z siebie kabotyna,
podbnie, jak wielcy - mali,
co światowców udawali.
Od razu widać po mordzie,
że co najmniej po Oxfordzie,
musi to być erudyta.
Móżdżek jadł. O Dyzmie czytał.
Francę leczył po francusku
i nie utyskał przy Tusku.
Przy nim nawet prezydenci
wyglądają jak petenci
niedorównujący czasom,
jakie stworzył mason masom.

piątek, 13 lipca 2018

Ogniem i mieczem - Pieśnią i słowem
















Naród finał zapamiętał. Bohunowi zdjęto pęta.
Odszedł wolno swoją drogą, jak iść wolni ludzie mogą.
Czy żałuje? Nikt nie pytał. Wiedziała Rzeczpospolita,
jak ciążyły wstydem czyny, kozaczyźnie Ukrainy.

Porażki zła pamięć wlecze. Palono ogniem i mieczem
bunty chłopstwa, bandy łyków. Sicz zaniosła się od krzyków,
a tatarska Krymska Orda równała do reszty w mordach.
Zwycięzca i pokonany długo lizał swoje rany.

Jazdę położono prochem, potem jeńców pod Batohem
mordowali Nogajowie. Było normą w dziczy głowie,
że należy rezać Lachy. Sława trafiała pod dachy.
Mołojecka - barbarzyńska, kresowa i ukraińska.

A nasi - wielcy rycerze, przewodniczkę mieli w wierze,
ale był straszny Jarema, że drugiego dotąd nie ma,
choć poznaliśmy przykłady okrucieństwa i zagłady.
Różna może być opowieść. Nie osądzi czynów człowiek.

Prawo - sobie, każdy sobie, wytłumaczy i dopowie.
Sumienie zawsze da znać. Jak z historią taką spać?
Heroiczną i przeklętą. Bohunowi zdjęto pęto.
Przestaje być bogobojna ludzka pamięć, gdy trwa wojna.

Propaganda - tajemnica. Przywołuje i podsyca
za diabelskim swym nakazem wybaczenie i odrazę.
Ognie zapala na kresach każda sprzeczność w interesach,
a te są już mocarstwowe. Nie są pieśnią. Nie są słowem.

Gorycz - siostra Muz



















Za darmo - nic nie napiszesz.

Nie porozmawiasz ze światem.

Władają nim nuworysze.

Ich korporacje bogate.


Na wszystkim muszą zarobić.

Nawet na ziemskich żywiołach.

Człowiek się z jarzmem pogodził.

Mózgi wyprała nam szkoła.


Rozważać dziś nie potrzeba.

Diagnozę wskaże technika.

Nikt nowych praktyk się nie bał.

Myśliciel - to już unikat.


Zasadą jest - Nie mieć zasad!

Alfy, Omegi, Opoki!

Kasta - Nadzwyczajna Klasa

Wydaje wszelkie wyroki!


W sezamach skrytych bibliotek

Świat resztki wiedzy gdzieś schował.

Aby wychować idiotę,

Wystarczy Odruch Pawłowa.


Eugeniczna etyka

Wyparła wszelkie nadzieje.

Z tych, co chcą sumień dotykać,

Śmieją się prawdy złodzieje.


Nieszczęsny Młody Werterze

Ślęczący nocą nad postem.

Zderzysz się z Muzy puklerzem,

I poznasz Gorycz - jej siostrę.


Chuligański Ory_ginał



















Ogon skulił, bo populizm
zdegradować miał mu sztukę
i w podartej ją koszuli
poznał z rynsztokiem i brukiem.

Sam w Kulturze nie zabłysnął,
sprowadzony wprost z Paryża.
Chuliganom rozum przysnął.
Gość estetyce ubliża.

Na zaloty od idioty,
sztuka jest uodporniona.
Intelektualne psoty
wystarczą jej u Macrona.

Żaden człowiek nie jest w stanie
gimnastyki słów wytrzymać.
Populizm z pupolizaniem
pomylił wywód kretyna.

Amatorom Wielkiej Loży
podbojów tu nie rokuję.
Pewny jestem, że lud boży
rui nie zaakceptuje.

A zachwyty Chuligana,
który zwie się Literackim
już od dawna znają pana,
choćby z papierów wariackich.

Triumf woli czesto boli.
Pokazując Ory_ginał,
trzeba pytać, kto pozwolił?
Prowokacja to? Czy kpina?

czwartek, 12 lipca 2018

Willkommen!















Już niejedna garsoniera
nauczyła miliardera,
żeby zawsze miał w naturze,
uśmiechać się po fakturze.

Miliarderzy mają w głowie,
że przy najmniejszej umowie,
by zachować wizerunek,
najpierw patrzą na rachunek.

Jaka z tego wyjdzie mina?
Co każda strona otrzyma?
Uznają za tradycyjną,
przewagą pertraktacyjną.

Chcą wiedzieć ludzie bogaci -
Kto zapłaci? Nie zapłaci?
Czy jeśli się zobowiąże,
dostatecznie się wywiąże.

Dotąd na znanych salonach
nie mówiono o milionach,
lecz zwyczaje są już nowe -
dyplomatyczno - handlowe.

Dlatego - klient bogatszy
na ofertę z góry patrzy,
a uwagi, na odchodne,
lekceważy. Ma za drobne.

Willkommen! Bienvenue! Welcome!
Sorry! Ja tu bonus mam!

Władcy świata















Władca świata, mówiąc szczerze,
nigdzie świata nie zabierze,
lecz może uprzykrzyć życie
na ziemi i na orbicie.

Może dawać i odbierać.
Każdemu, kto się opiera
i nadepnął na odciski -
może posyłać pociski.

Przedtem palcem mu pogrozi.
Przemówi  - O co mu chodzi?
do podległych, swych wasali,
by grosza nie żałowali.

A gdy jest deweloperem,
mądrych kupców zna manierę,
przehandlować może wiele.
Nawet i z nieprzyjacielem.

Muszą martwić się poddani,
nie ufając ani... ani,
bo może ich wielki pan,
spowodować wiele zmian!

Nie przewidzisz, co się stanie?
Próbowano w Teheranie,
w Jałcie, potem w ONZ-cie
i w różnych miejscach na świecie.

Będzie aktualizacja.
Targ, rozgrywka i atrakcja!
Już koncepcję mają nową!
Kto jest kartą przetargową?

Nie wiadomo, lecz niektórzy,
wolą płacić, nie chcąc burzy,
a bywało, że wygrani
wyszli mocno oskubani!

W mocarstwowej polityce
grają wielcy. My - kibice!
Obserwujmy, żeby finał
w żłótych kartkach nie przeginał!

Obok żółtych są czerwone.
Gdy wykluczą jedną stronę -
druga może w swej reakcji,
zapomnieć o dyplomacji.

Władca świata, mówiąc szczerze,
nigdzie świata nie zabierze,
ale satysfakcję ma,
gdy za nasze, zawsze gra!

środa, 11 lipca 2018

Mądry z Monty Pythona
















Chował mądry pytona.
Pozwoliła mu żona,
bo się czuła przy wężu jak Ewa.
Była z nim oswojona.
Klatka była przeszklona.
Odżywiała pytona, jak trzeba.

Uchylała mu drzwiczki.
Przynosiła króliczki.
Miłe słówka szeptała do gada.
Wydawał się pogodny,
ale stale był głodny.
Coraz więcej i więcej chciał zjadać.

Miał już prawie sześć metrów
i na wełnę jej swertów
patrzył bardzo łakomym wzrokiem.
Zwłaszcza go podniecało,
gdy się coś w nich bujało.
Atak w szybę zakończył się szokiem.

Rozważali pomysły...
Może by go... do Wisły,
lub na jakieś piaszczyste pustkowie,
gdzie zlatują się ptaki
i grasują piżmaki.
Będzie głodny - upoluje sobie.

Stary wędkarz z Otwocka,
gdy zbliżała się nocka
skromny połów wyciągał z wody.
Naprężyła się lina,
a przy linie..? Gadzina!!!
A on myślał, że spłynął na kłody.

Zerwał się! Głośno wrzaśnie!
Stuka już - sto dwanaście.
Łódka trzeszczy. O piasek skrzypi.
W końcu cuma się zrywa.
Słodki głos się odzywa:
Panie wędkarz... a ile pan wypił?

Przyjechali strażnicy.
Myśleli... po próżnicy.
Ogladają i łódkę i linkę.
A w zarośli półmroku
jeden z nich doznał szoku!
Wąż zostawił po sobie wylinkę.

Dalej już...  chyba wiecie!
Do dziś w całym powiecie,
wiedzą dzieci - dziewczęta i chłopcy,
żeby patrzeć pod nogi
i chronić czworonogi!
A policja już szuka... hodowcy?!!

Niezrozumiała zbrodnia i kara















Nie pierwsze to milczenie świata
I nie ostatni tryumf cara.
Odciśnie się na długie lata
Niezrozumiała "Zbrodnia i kara"

Grzech pierworodny zakryją media
Rozmachem igrzysk na Koloseum.
Zaśnie w pamięci zbrodnia powszednia.
Obce postawią na niej muzeum.

Nikt się nie waży zwycięzców sądzić!
Do nich popłynie śpiew gratulacji.
Nie będzie można ni słowa wtrącić
Przez gęste sito inwigilacji.

A w doświadczonym ciszą narodzie
Zamkną się szafy akt przebadanych
I w narzuconej - milczącej zgodzie,
Niewydawane zniszczą peany.

Nie mogą przetrwać jak Tajne Zbiory,
Bo są w sumieniach zapisywane.
Był w Europie już Człowiek Chory.
Wciąż można ogniem wypalić ranę!

Żarem emocji trybun gorących.
Pasmem sukcesów. Blaskiem wystroju.
Czym przy nich obraz kilku stojacych
Z wieczną modlitwą prośby spokoju?

Wierzą że kamień przemówi kiedyś,
Lecz już zapewne nie poematem.
Świat przecież nigdy nie słuchał biedy.
Wielki Brat zawsze, był za pan z bratem.

Nie pierwsze to milczenie świata
I nie ostatni tryumf cara.
Odciśnie się na długie lata
Niezrozumiała "Zbrodnia i kara",

Zamki na wodzie














Mój bogobojny, zgodny narodzie,
Ktoś ci buduje zamki na wodzie.
Tobie minimum dać nie zamierza,
Bo byś je stracił! Bo byś je przeżarł!

A taki zamek może być barką,
Wyspą wolności, Przymierza Arką
Przeciw kłótliwej ludzkiej naturze,
Jaka wciąż wzbrania wzlotów ku górze.

Przestrogą Babla - murem sprzeciwu!
Tamą dla fali groźnych porywów
Oraz dziejowych wielkich zamieci,
Chcących przekraczać linię Noteci.

Wtajemniczeni wiedzą, co czynią.
Zamek być może Nową Światynią
I w zapomnianym świata zakątku -
Azylem Szczęścia - Światłem Wyjątku.

Dziś w zaściankowej urawniłowce,
Pieniądz nie musi być pogrobowcem
Dawnych Zakonów i Templariuszy.
Potrafi kruszyć sprzeciwy duszy!

A taki zamek - Tower lub Tempel,
Jest jak widoczny z daleka stempel.
Pieczęć, co w głowach gojów odciska.
Pokłon oddajcie! Chwila jest bliska!

Na całym świecie tworzą matryce,
Dominujące dziś w polityce,
Wtajemniczone, wszechwładne siły.
Nieraz nas będą jeszcze dziwiły.

Zamki na wodzie - sprzeczne Naturze,
Będą wśród małych rosły ku górze,
Aż w gettach metra i metropolii
Ostatni głowę ugnie niewolnik!

wtorek, 10 lipca 2018

Na ratunek

















Pamiętam. Nie było dobrze.
Kazali nurkować w Odrze,
a przy ujściu w Odrze, Świnie -
przy dnie samo łajno płynie.

Pierwsza próba. Zapoznanie.
Nie widziałem nic w tym szlamie.
Nawet wyciągniętej dłoni.
Dziś przed próbą stoją oni.

Nie znasz swego położenia.
Mózg się stale nie dotlenia.
Rozpaczliwie szukasz szans,
nim zapadniesz w dziwny trans.

Musisz przedtem strach swój zdusić
i bezwzględnie się przymusić
do wysiłku bez pośpiechu,
pomino braku oddechu.

Trudno opanować sprzeciw
silnym, młodym - a tu dzieci!
Na samo tylko wspomnienie,
sam odczuwam serca drżenie
i wielkie trudności mam
by opisać wam ten stan.

Ktokolwiek się ze mną przejął...
niech wspiera chłopców nadzieją.

poniedziałek, 9 lipca 2018

Lata w cieniu



















Przez to słońca wypalenie,
przez zmienne humory,
człowiek stał się swoim cieniem.
Nie wychodzi z nory.

Ogrodzili go słupkami
na życiowych ścieżkach,
żeby na nieba aksamit
patrzyć nie omieszkał.

Tam mieć będzie Sąd Najwyższy.
Protest nie pomoże,
gdy nad innych się wywyższył,
a miał żyć w pokorze.

Zachciało się do elity
lub do średniej klasy?
Ostatnie odda profity.
Wiedza poszła w jasyr.

Przez to słońca wypalenie,
myśli torfowisko,
zrozumiał, że upodlenie
czeka go za wszystko.

Krzywe lustra wykrzywiają
twarze na markecie.
Inni nie lepiej się mają.
Poseł jest w powiecie.

Najdziwniejsze maszkarony
rozsiadły się w domu.
Jesteś nimi osaczony.
z ciężkim sercem dzwonu.

Próbują cię rozkołysać,
byś uderzać zaczął,
lecz gdy nutę chcesz zapisać,
zezwolić nie raczą.

Patryjne indywidua
zleciały się chmarą.
Wyczerpała się formuła.
Wybór stał się karą.

Rozbłysk plazmy ma orgazmy
destrukcyjnie wpływa.
Przestawić może rozjazdy
dawna komitywa.

Wódz z wysiłkiem doszedł, stanął.
Głos mu zadrżał w krtani.
Gdy zderzycie się z przegraną -
zawinicie sami!

Przez to słońca wypalenie,
przez zmienne nastroje.
Staliśmy się własnym cieniem -
ustępliwi goje.

niedziela, 8 lipca 2018

Wołyń














Oglądałem,
bo sam chciałem.
Niczego nie zrozumiałem.
Serca nie opanowałem.

Teraz radźcie, drodzy moi,
jak to serce uspokoić?

Nie mam serca do horroru.
Do sprzeciwu i oporu.
Było zdolne do współczucia.
Nie poprzestaje na kłuciach.

Za wiele się obejrzało
i się serce rozszalało.

W zapadłej po filmie ciszy,
serce nie chce się uciszyć.
Niech mi ktoś teraz podpowie -
czy mam wzywać pogotowie?

Lekarz będzie mnie maglował:
Może pan się zdenerwował?

A... i owszem, proszę pana.
Rzecz mi była dobrze znana,
ale wiedza nic nie znaczy,
gdy na oczy krew zobaczysz.

Skoro pan tak reaguje,
to czego pan oczekuje?
Po takiej dawce nerwowej,
muszą tłuc się serca zdrowe!

Może chociaż po debacie
mi to serce powstrzymacie?
Lekarz krótkie słowo wtrącił:
Natychmiast! Niech pan wyłączy!

O Woroniczu, mówcach i skrzypcach z dachu.

















Bardzo łatwo ludzi łudzić,
jeśli nauczymy mówić,
jedynie wybraną kastę
i wypromowany zastęp
uczynimy decyzyjnym.
Wówczas naród, żadnym innym
nie udzieli posłuchania
i wszelkie ludzkie gadania
pozostaną bez znaczenia.
Przykłady można wymieniać
i popatrzmy na elity.
Naród słucha erudyty,
a ty, choć wyciągasz szyję,
przez bełkot się nie przebijesz.

Janie Pawle Woroniczu!
Uchroń swój Wołyń od kiczu!
Niech ktoś o tym prawdę powie,
Czy w Tajkurach, czy w Brodowie...?
Może miast podnosić chóry,
ktoś winien prowadzać ... kury!
Zbyt widoczny jest już rozstęp.
PiS tyko obiecał "Dostęp...!"
Lecz nim spełni obiecankę
muzykant wciąż będzie Jankiem.
Talent zabierze do piachu.
Nie spadną mu skrzypce z dachu!
Co zdarzyło się na kresach
dziś przeszkadza w interesach,
a i życzenia pobożne -
muszą bardzo być ostrożne!

( Tylko nie na Woronicza.
Niepamięć bywa zwodnicza.)

Trolejbus do Piaseczna














Myśl powstała niedorzeczna
w wielkiej polityce,
by trolejbus do Piaseczna
odżył w symbolice.
i na pewno nie ostatni,
co po Łucku krążył,
jakby szukał wyjścia z matni,
bo na film nie zdążył.

Holywoodzkie zamienniki,
Komisje Warrena -
są praktyką polityki,
gdy zawodzi scena.
Kiedy nawet łzę uronić
jest niepolitycznie -
obraz może zło przesłonić.
Zakpić symbolicznie.

Gesty mają wciąż znaczenie.
Był już płacz Jelcyna.
Miał wymusić pogodzenie,
a za gardło trzymał.
Prawda mogłaby zaszkodzić -
dominuje zdanie!
Łatwiej obie strony zwodzić
niż odsunąć kamień.

To już tylko Bóg potrafi,
a nie ludzka wola.
Film, reportaż i tłum gapi,
Wołyń, Dzikie Pola -
tło żałosne. Próżny zapał
politycznej złudy.
Widok pamięć nam rozpłatał -
wyleciały dudy.

sobota, 7 lipca 2018

W labiryntach prawa

















Czasem kanalarza
też przechodzi dreszcz.
Wciąż musi uważać,
czy nie pada deszcz.
Nieraz się przytrafi,
wielki... z małej chmury.
Nie każdy potrafi
powrócić do dziury.

Mądry Taj po szkodzie!
To być może banał.
Nas także nie co dzień,
pragną wpuścić w kanał.
Uczyła nas przeszłość -
dramat długo trwa,
skoro już się weszło
do jaskini lwa.

Wyjście bywa trudne.
Widzicie to sami.
Przeszkody paskudne
piętrzą się latami.
Ze zwykłej głupoty,
szlamu, błota, mułu.
Nie pomyślał o tym
przewodnik ogółu.

Mundialowe lato















Mundialowe lato
przed telewizorem.
My nie za bogato,
ze zmiennym humorem,
oglądamy w Rosji
zlot wielkiego świata.
Cóż, byliśmy gorsi.
Los nam figla spłatał.

Losem wciąż kierują
ogromne pieniądze,
a nie to, co czują
kieszenie z tysiącem.
Można by pomyśleć -
ślepy los wybiera,
ale wciąż w umyśle
wątpliwość uwiera.

Na własnym podwórku
też mamy pewniaków.
Obok fanów chórku,
protesty tajniaków,
pragnących zakręcić
nam Kołem Fortuny.
Przekierować chęci.
Zamieszać rozumy.

Mundialowe lato.
Finał niedaleki.
Zgodzeni ze stratą
wielkiej dyskoteki,
weźmiemy dzieciaki
na bałtycką plażę.
Da nam dołek jaki...ś
powrócić do marzeń.

piątek, 6 lipca 2018

Czarnowidztwo, Stan i Sława


















Sarkastyczne czarnowidztwa
nie pozbawią cnót dziewictwa.
Nawet przecierane oczy
przyszłość potrafi zaskoczyć.
Nie jest chyba bożym planem,
by nam jutro było znane.
Ten, kto stale widzi marę,
to żartowniś? Niedowiarek?

Czasem ręka się omyka,
która chciała złapać byka
i niejedna polityka
kończy się tylko zamiarem.
Czarnowidztwo ponad miarę
odsłania nam twarz cynika.
Dostrzega wówczas publika,
że być może stan i sława,
powodują, że obawa,
nie jest blaskiem charyzmatu,
lecz skutkiem braku etatu.

Kogo zepchnął główny nurt -
rękę wyciąga u furt,
lub z występu na jarmarku
idzie prosto do Hyde Parku
i oracją swą w aleje
przepowiada skąd wiatr wieje.
A najczęściej wieje w oczy
niespełnionym kpom proroczym.

Każde samouwielbienie
może tylko być złudzeniem.
Ten, kto nadzieję odbiera,
winien przestrzec, czym jest teatr?!

Norm zwid



















Rozpoczęcie budowy Muzeum Historii Polski


A czy w tej historii
jest miejsce dla ciebie?
Inni chodzą w glorii.
O tobie nikt nie wie.
Musisz się pokazać!
Nie wystarczy marzyć,
Bo mogą ci wskazać
Muzeum Sprzedaży.
Wszystko jest na sprzedaż!
Nic do darownania.
Jest rynek i bieda.

Talent całkiem staniał.

Inżynieria socjopatii



















W wirówkach mózgów pokolenia
skutecznych metod czas nie zmienia
i po okresach przyśpieszenia,
chwila wytchnienia jest dla mas.

Nie ma systemów doskonałych,
jakie by proces odwracały,
lecz nadchodzące ćwierćfinały
posłużą żeby opór zgasł.

Mieszały ludziom partie w głowach,
że widać postęp i odnowa,
błyszczą, a sprawa narodowa
wymaga zmian kolejnych faz.

Kto kontroluje nastrój w tłumie
piątą kolumną licznych baz,
wie, że tłum niewiele rozumie,
lecz już go przekierować czas.

Po politycznej kołomyji,
kompromitacji ustępstw, chryji,
ci, ktorzy huśtawki przeżyli,
wyciszyć muszą nerwów bas.

Możliwe jest "ma całość pójście".
Emocje wówczas znajdą ujście
Mistrzostwom teraz kibicujcie!
Najlepsi grają... już bez nas.

Na medialnej wojnie - zawieszenie broni.
Na wielkim stadionie - Oni versus Oni!

czwartek, 5 lipca 2018

Moc

















Oglądasz strony w internecie,
A ważne twoje są wybory.
Ktoś stale obserwuje przecież,
Co oglądałeś do tej pory!

Nieznane tobie algorytmy
Dokładnie kierują serwerem.
Bazy i tajemnicze skrypty
Prowadzą nas w przedziwną sferę.

Nie znamy wszystkich możliwości
Wpływania na nasze rozumy.
Choćby drogą podświadomości
Moderującej każdy umysł.

Kierują tam, gdzie sam byś wolał.
Zmniejszają częstotliwość fal,
Drgań i magnetycznego pola -
Odpływasz w niezbadaną dal.

W przestrzeniach pytań i rozważań
Ocierasz się o niepoznane
I na pewno nie zauważasz,
Że już nie jesteś myśli panem.

Sam chciałeś być interaktywnym
Uczestnikiem duchowych przeżyć,
A po nich stajesz się kimś innym
I częściej wątpisz zamiast wierzyć.

Ostrzegam! Przyjmij to poważnie,
choć może śmiać się z tego będą.
Internet świat odmienił strasznie.
Wychodząc z chmury... odmów Credo!

Porzućcie, którzy tu wchodzicie,
Nadmierną pewność wyjścia z matni.
Nawet, gdy pacierz odmówicie...
I niech nie będzie on ostatni!

Kto ma stać na posterunku?


















Kto ma stać na posterunku,
Gdy wystapił brak szacunku?

Na co wszystko to zakrawa,
Gdy szacunku brak dla prawa?

Brak dla posła, dla sędziego,
Dla wywodu uczonego,
Dla tytułu i etatu,
Buntowników, demokratów,
Dla urzędów - central, miasta,
Gdy jest nadzwyczajna kasta?

Kto szacunek ma wymusić,
choćby dziecka do mamusi?

Gdzie szacunek jest dla władzy,
Gdy nie skutkują nakazy?

Płacenia abonamentu,
Nie ujawniania przekrętów,
Właściwego parkowania
I kraju osłupkowania.
S..nia do własnego gniazda,
Gdy jest nadzwyczajna kasta?

Jakie ma umocowanie
ludzi nieposzanowanie?

Szacunku dla suwerena,
kiedy trwa umysłów drenaż?

Czy nam nie pozwolą na nic?
Twierdzić, że coś jest do bani?
Gdy w obronie jednej pani
Idą zdeterminowani
I przed sądem bajzel nastał?
Jest ta nadzwyczajna kasta?

Może już nie nadzwyczajnie,
Ale... po prostu - normalnie -
W ogłupieniu, co narasta,
Kastę potraktuje kastrat
I za groźne z państwa kpiny,
pozbawi adrenaliny.

A przy zmianach w polityce,
Muszą jakieś być różnice,
Bo z nas tylko jest zabawą,
Kiedy z prawem walczy prawo
I niejedną tworzy gafę
Paragraf za paragrafem.

Kto ma stać na posterunku,
Kiedy widać brak szacunku?

Burzy lud kasta skłócona!
A gdzie jest szacunek do nas?

Może nigdy go nie mieli.
Odlecieli do Brukseli,
By naszym imieniem szastać,
jak to nadzwyczajna kasta.
Ma swój zwyczaj i swój ryt
I unika słowa... wstyd.

środa, 4 lipca 2018

Moralista, czyli kocioł - garnkowi

















Pomawiać jest bardzo brzydko,
lecz tu chodzi o korytko,
a gdzie idzie o przeżycie,
wiele hitów usłyszycie.

Nie wypada takim pomóc,
którzy coś wynoszą z domu,
albo wdzięki swe nadobne
rozmieniają już na drobne.

Trudno jest utrzymać standard,
gdy dla podobnych pogarda
kieruje naszym językiem,
a nawet publicystykiem.

To niezdrowa konkurencja.
Wyczerpuje się potencja
i warto popatrzeć w lustro,
kiedy mamy kieszeń pustą.

Gdy mecenat utracono,
wspaniałych talentów grono,
wszystkowiedzących o świecie,
zjawiło się w internecie.

Sen rozgrywał się na jawie.
Było niezwykle ciekawie.
Z dnia na dzień coraz goręcej,
aż stanęło: Kto ma więcej?

Patrząc na wynik sprzedaży,
nikt cię miłością nie darzy
i niewielkie korporacje
kasjerce przyznają rację.

Zawsze się odwrócą tyłem,
że - tu byłem... i tam byłem,
lub - tego znam osobiście.
Piszą wtedy mniej kwieciście.

Kiedy trwa wymiana elit,
wszyscy myślą skąd się wzięli?
A ci, z niższego poziomu,
wiedzą, co zawdzięczać komu.

Gdzie wzajemna bijatyka,
wizerunek i etyka
wygladają bardzo brzydko.
Chodzi zawsze o korytko.

Ten, kto dzieli się sekretem,
nie powinien - Wrzuć monetę!
Nagabywać czytelnika,
lecz udziela się praktyka.

Nie wypada wtedy świcie,
będąc w nowej już elicie,
ze współbrata wciąż kpić sobie,
jak przy chorym o chorobie.

Nie elita, a elitka,
taka z syndromem korytka,
zaczyna obawy budzić -
najszybciej wśród zwykłych ludzi.

Także w oczach konkurenta,
nie wydaje się tak święta,
jak przy pierwszym wejściu smoka.
Nie róbmy więc nic na pokaz!

Lżej nam będzie na sumieniu.
Korytko niech stoi w cieniu.
Nawet, gdy od lajków gęsto,
nie zaglądajmy tam często.

Patrząc na inteligencję,
służba pyta o intencje!
A największy budzi lęk,
kiedy głośny słychać brzęk.

Kończy się on na ostatku,
cichym odgłosem upadku.
Wszystko mija, także hit.
Nieraz o nim mówić wstyd.

Szmonces - czyli... jak Polak z Polakiem



















Krakowskim targiem zamknęli temat!
Nie ma wygranych - przegranych nie ma.

Czyli... tym targiem na Kazimierzu?
Każdy swą gorycz w milczeniu przeżuł.

Wątpię, by sposób podobał mu się.
Zawsze jest zgoda na Emausie!

Po co dalekie wyciągać wnioski?
Wszyscy to wiemy - targ jest żydowski.

I zawsze z panem o zakład idę -
Zgodą się kończy, targ żyda z żydem!

Jeśli o zgodnych marzysz wynikach -
Zawsze wynajmuj żyda - prawnika!

Każdy ustąpił - każdy ma swoje!
Ale co na tym zyskali goje?

Pewnie najwięcej! Przeszło bez wstydu!
Jak zwykle wszystko zwalą na żydów!

To po co mówić, że targ "krakowski"?
A czy to nie ma już żydów polskich?

Pewnie się teraz w głowę popuka,
kto mądrych żydów na wyspach szukał!

Może zrozumią nim się ogarnią...
Zawsze najciemniej jest pod latarnią!


Drzewa umierają stojąc

















Uschło drzewo pod jemiołą, sczerniało, umarło -
bo zbyt długo je jemioła trzymała za gardło
i za bardzo na tym drzewie sama rozrastała,
a swemu karmicielowi szans żadnych nie dała.

Uschło drzewo pod jemiołą, gdy je opętliła
i na żadne młode wzrosty mu nie pozwoliła.
Sama się na pniu rozparła, rozsiadła pod słońcem.
Wszystkie blaski zagarniała nie licząc się z końcem.

Bardzo łatwo się przenosi, solidnych drzew szuka.
Stare drzewa zapomniały o dawnych naukach,
że jemioła żadnych brzemion wzajemnie nie niesie,
a jest tylko pasożytem żerującym w lesie.

To, że pod nią się całują - niczym jest dla drzewa,
bo gniazd żadnych na nim nie ma. Ptak żaden nie śpiewa. 
Cierpieć musi pod jemioły licznymi ssawkami,
a chciało być takie strojne nibyjagodami.

Myślało, że to jest drobiazg. Unieść go potrafi.
Nie wiedziało, że je w macki pasożyt ucapił
i że odtąd będzie tylko nosicielem - mułem,
gdy w koronę swą włożyło jemioły jarmułę.

wtorek, 3 lipca 2018

"Nie ma przypadków, a są znaki"

















Przezwiska chyba wszyscy mają.
W dzieciństwie wciąż słyszałem: Gajos!
Czas zmienił je na rzymskie: Gajus!
A potem miano już w zwyczaju
Nazywać stale mnie: Gajowy.
Nie brano tego w cudzysłowy.

Zastanowił mnie dziś tekst taki:
"Nie ma przypadków, a są znaki!"
I byłoby to nic takiego,
Lecz myśl to księdza - Małkowskiego!
I odtworzyła mi się w głowie
U księdza Małkowskiego spowiedź
I wrażenie o wiele głębsze,
Gdy wzrokiem znalazł mnie w Katedrze
Akurat On... z Panem Jezusem.
I dziś się zastanowić muszę,
Czy rzeczywiście to był znak?
Że może nie trzeba, aż tak
Kojarzyć słów oraz zdarzenia.
Wystarczy mi ciepło wspomnienia,
Lecz w tle jest pewna wyjątkowość
W tym wierszu zamieniona w słowo:
"Nie ma przypadków, a są znaki!"

Radość, że mamy Księży Taakich!

Witaj smutku

























Urzędniczyna usiadł, wszczyna
przeciwko Polsce procedurę,
a ci, co nami pragną władać,
muszą publicznie się spowiadać
przed orwellowskim, tłustym knurem,
co swoją wciska nam kulturę.


Nie ma innego w świecie państwa,
które by zniosło tyle draństwa
i publicznego pohańbienia.
Zmieniamy tylko, aby zmieniać
wysyłanych ambasadorów.
Bolszewia wdarła się do dworów.

W upadłym dworze tworzą loże,
fundacje i stowarzyszenia
i traktują o wiele gorzej
tych, którzy resztkami sumienia
bronią szarpanej Ojcowizny.
Niewiedza tworzy snów mielizny
na ekstrementów głównym nurcie.

Strażnik wywiesił spis na furcie
wybrańców, którzy próg przekroczą,
a niedostepna ludzkim oczom,
śmieje się w kułak tajemnica.
Nikt się już niczym nie zachwyca.
Po klęsce jest kolejna klęska,
a partia - prostytutka męska,
uciechy obcym knurom sprawia.
Nikogo to nie zastanawia.

Na wielkim zwierzęcym folwarku
skryta poezja w zakamarku,
chce częstochowskim limerykiem
pouczać znudzoną publikę,
jak przełamywać zniechęcenie,
lecz nawet słów samogwałcenie
nie zwraca niczyjej uwagi.
Powaga oraz brak powagi
nie odnoszą żadnego skutku.

Morału nie ma. Witaj smutku.


poniedziałek, 2 lipca 2018

Malowany dzbanku

















Ludzie się cieszą na świecie.
Twarze uśmiechem malują,
a w mordobijskim powiecie
płoty dla dzików montują.

Usiadła nuda w opłotkach.
Żart się w dziennikach wałęsa.
Po domach przeleci plotka,
że sołtys chodzi na rzęsach.

Współczują mu gospodynie
i znoszą do izby ławy.
Stres sołtysowi nie minie.
Przyjeżdża poseł z Warszawy!

W Warszawie kac jeszcze większy,
przez media wciąż się przelewa.
Już nie da się nic upiększyć.
Nie wiedzą - płakać, czy ziewać?

A w świecie, albo wiwaty,
albo powroty do domu.
Skąd tylu takich bogatych?
Skąd na to wszystko wziął komuch?

Już dawno wie, jak wybierać
powinien wkrótce lud boży.
Unia chce więcej zabierać.
Rząd pięćset plus mu dołożył.

Lecz tam się cieszą i skaczą,
a śmiech się nam nie udziela.
Coś niby ludziom tłumaczą.
Zagoi się do wesela?

Znikła radość o poranku
Słup w płocie wygląda krucho.
Nie wspominając o dzbanku...
Dopóty... dopóki ucho...

Beka w metrze - zarazliwy smiech




Śmiech na sali


Sytuacja jest przebrzydła,
bo ktoś kraj wprowadził w sidła.
Teraz trzyma nas za słowa,
gdy się sam zagalopował.

Bez pomysłu gdzieś się zaszył,
lecz nas nieustannie straszy,
że aż poplecznicy bledną,
a nam przecież wszytko - jedno!

Potrafimy w nos się śmiać!
Nie umiemy wciąż się bać!
I to ich najbardziej boli.
A możemy też przysolić!

Niemożliwe - jest możliwe!
Przekonanie jest fałszywe,
że żadnego wyjścia nie ma.
Sposób? - ukrywany temat.

Miarka też się przebrać może,
a i z najgorszych położeń
wyjście samo się otworzy,
gdy je wskaże palec boży.

Obojętność jest tą szansą,
przeciw francom - Timmermansom
i największych wrogów trzech,
rozbroić może nasz śmiech!

Niech ta pani z telewizji
pozbędzie się hiopkryzji
i nie straszy Unią ludzi!
Naród może się obudzić.

Mańki - Stańki














I poważni dziennikarze
biorą kasę za blamaże.
Uczyło ich już przedszkole:
Bierz! Żadna kasa non olet!

Ludziom trzeba kłaść do głowy,
że podpisanie umowy
jest sukcesem samym w sobie.
O aneksach się nie powie.

Media są jak wańka-wstańka.
Jeśli milkną - rosną w bańkach.
To ich nałóg - brzydka mania.
Jest kampania? - Jest kompania!

To ich zawód! To ich praca!
Nie ma moralnego kaca,
kto w nagonce udział bierze,
gdy się trzyma na rowerze.

Są w tym bystrzy. Są w tym sprawni.
Każdy przestrzega: Nie spadnij!
Wszedł dziś przepis! - muszą krzyczeć,
choć niewielu on dotyczy.

To ich praca. To ich rola.
W język by się ugryźć wolał,
jednak robi dobrą minę,
bo on teraz jest mainstreamem! 

niedziela, 1 lipca 2018

Prawdzie w oczy

















To jest wojna hybrydowa.
Wstyd i prawdę zawsze chowa
i powstaje w jej efekcie
zamiast miodu, beczka z dziegciem!

Ale kto się tym przejmuje?
Sobie tylko markę psuje,
czując smród - wewnetrzny przymus:
Więcej dymu! Więcej dymu!

Ktoś, kto wyrósł na zadymie,
widząc, co w Motławie płynie -
czerpie z tego i dolewa,
przekonany, że tak trzeba.

Wchodzi na pochyłą równię!
Niełatwo się ukryć w gównie!
Żadna dyplomacji sztuka
nie dociera do nieuka.

Kto pod kołdrę głowę schował,
lub się nagle rozchorował,
jeszcze wyraźniej poczuje,
że niczym nie decyduje.

Ludzie jednak dobrze widzą,
tych, co dziś z powagi szydzą
i jaki jest państwa stan,
gdy nie wyszedł żaden plan! 

Myśli wojna hybrydowa,
że potrafi tak skołować
emocjie, sądy, rozumy,
by brać fetor za perfumy?

Lecz taka porażek seria,
to nie żadna perfumeria,
tylko najbrudniejsza z wojen,
w której żyd walczy o swoje!

Ciągłe brudem wojowanie
niszczy wszelkie zaufanie
i diabelski plan Sorosa
może ruszyć bryłę z posad.

Rośnie afer góra gnojna.
Strumień kłamstwa partie toczy.
Propaganda jest upiorna.
Wojna nam spogląda w oczy.

Jeżeli Ona chce...



Jeżeli Ona chce...
To nie ma co przepraszać...
To dobrze jest? Czy źle?
I nie trzeba rozgłaszać!
A kto dotąd nie sądził,
By sama z siebie chciała -
Ten , widać, że pobłądził
I teraz sam "da ciała".

Jeżeli Ona chce...
To chyba chcieć ma prawo?
Nie wypada rozgłaszać
na lewo i na prawo...
Czy On się nie spodziewał,
że Ona będzie chciała?
Tu się zachować trzeba,
choćby go rzecz bolała!

Jeżeli ona chce...
A jest już po terminie...
On chyba o tym wie...
Głowę zawraca gminie...
Jeżeli wyszła z mykwy -
oczekiwać ma prawo!
Ma obowiązek! Przykry..?
To zgodne jest z ustawą!!!