poniedziałek, 12 lutego 2018

Marcowy










Pięćdziesiąt lat temu innym byłem Markiem.
Nie miałem problemów ze złamanym karkiem
i może by człowiek w życiu wyżej zaszedł,
gdyby go Gomółka nie zgarnął w kamasze.

Najpierw tu chciał czyścić pałkami ulice.
Chłopca z domu zabrał. Wysłał na granicę.
Nakazał go trepom wychować przez wojsko
i tak mnie "marcowym" naznaczyłaś Polsko.

Staliśmy na Gdańskim ściskając dziewczyny.
Proces, albo wojsko. Żegnać się musimy.
Każdy z nas był młody. Niczego się nie bał,
a przeszedł przez piekło. Kto by się spodziewał?

W ręce wpadła książka o karnej kompanii.
I tu się w cyborgów zmieniali zwyczajni.
Nie ma granic sprzeciw oraz wytrzymałość.
Wcześniej "złote dzieci" - tam poszli "na całość".

Czy to jest represja? Czy szlify diamentów?
Niewiele jest w życiu tak twardych momentów,
które pozwalają wysoko nieść głowy,
jak tym zapomnianym "poborom marcowym".


* wiersz dedykuję Abramowi Wolmanowi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz