piątek, 30 października 2015

Pańska skórka















Słodziutka jest pańska skórka
i ciągnie się długo,
lecz są pustki na podwórkach.
Kto przyjdzie z posługą?

Nie ma dziś Pierwszej Kadrowej.
Zostały układy.
Przy autostradzie nowej
tkwią cmentarne dziady.

Pańską skórkę kup przechodniu.
Słodycz jest dla ludzi.
Będą korki w tym tygodniu.
Zapał się ostudzi.

Przed wejściem - wielka loteria.
Już paragonowa!
Zamyślenie i mizeria.
Zwyczaj się uchował.

Inny świat jest na ekranie,
a inny przy grobie.
Do rządzenia jeszcze, Panie,
potrzebny jest człowiek.

Mimo ścisku na chodnikach,
nie ma w czym wybierać.
Niełatwa to polityka:
Jak żyć? Nie umierać!

Zaduszki każą pamiętać
tych, którzy odeszli.
Dziś jest ręka wyciągnięta.
Pozostali grzeszni.

Słodziutka jest pańska skórka
i ciągnie się długo,
lecz są pustki na podwórkach.
Kto przyjdzie z posługą?

czwartek, 29 października 2015

Ocieplenie

















Ocieplenie ludziska odczuli.
Cóż ten świat z nami dzisiaj wyczynia?
Gdzieś, po przeciwnej stronie kuli,
kwieciem pokryła się pustynia.

To niby jeszcze nic nie znaczy,
lecz spadło z ramion jakieś brzemię.
Choć w mediach jest kilku kopaczy,
można już poczuć ocieplenie.

Mówią: - To zwykła kolej rzeczy.
Choć chciałbyś, zmiany nie przyspieszysz.
Stare się zawsze trudniej leczy.
Nowe już widać! Młode - cieszy.

Taka pogodna, złota jesień
podobno u nas tylko bywa.
Czujesz, że ludziom znowu chce się...
po kolejnych "Alternatywach".

Już były bony i wymiany,
udziały i rekompensaty.
Różnych rozdziałów były plany,
lecz wszystko poszło do bogatych.

A cóż zostało Narodowi?
Szwajcarskie franki? Amber Goldy?
Zawsze się zjawiał Balcerowicz
i nowe wciąż wymyślał wolty.

A teraz mamy Nowoczesną
i Trybunały i podatki.
Drogę łagodną lub bolesną
i na krzyżyki równe kratki.

Może coś kapnie na kulturę.
Na sztukę - słabe są nadzieje.
Niestety, mamy wciąż "pod górę".
Choć przyszło nowe... i już wieje.

Jednak zakwitła gdzieś pustynia
i może być to znak proroczy,
gdy nam się marzy "Druga Gdynia",
gdy przejrzeliśmy znów na oczy.

Nadejdą chłody. Tak być musi,
lecz teraz cieszmy się jesienią.
Tym razem znicza straż nie zdusi.
Ludzie wspólnotę znowu cenią.

środa, 28 października 2015

Sroki na topoli



















Siadły sroki na gałęzi
wysoko... wysoko.
Odfrunąć nie mają chęci
i nie mają dokąd.

Wcześniej siadały tu wrony,
Czasem czarne kruki 
i różne ptasie ogony
siadały dopóki...

Pospadały siwe liście
z wierzchołka topoli.
W cieniu jest już chłodno, mgliście.
Sucha gałąź boli.

Pustką sterczą na tle nieba
kikuty strzeliste.
Już z wysoka zlecieć trzeba.
To jest oczywiste.

Jeszcze skrzeczą, jeszcze kraczą.
Dobrze im tu było,
lecz miejsca ustąpić raczą,
gdy się ochłodziło.

Pani jesień spokój niesie.
Swoje ma uroki.
Jednych zrzuci - innych wzniesie.
Zmienia nam widoki.

Nie widziano takiego błękitu


















To się wszystko odbyło bez zgrzytu.
Nie widziano takiego błękitu
i tak ostrych słonecznych promieni.
Nagle się nam październik odmienił.
Nieuchronnie zbliżała się zima.
Nakaz Unii wędrówki zatrzymał.
Przeleciały nasze bociany
poprzez kraj wybuchami zorany,
a u nas przeleciało dostojnie.
Obiecują : - Już będzie spokojnie.
Teraz inni się boją destrukcji
i wyborów i rewolucji
i rozruchów, zamieszek i gwałtu
jaki dotąd pożywkę miał tu.
Nie rzucano kamieni na szaniec,
ale może dopomógł Różaniec
i modlitwy na Jasnej Górze,
by nieszczęście nie trwało dłużej.
Może sprawka to Tego Okna,
żeby Polska, właściwie samotna
poszła licznie za głosem Ducha.
I się stało! I Naród posłuchał!  

wtorek, 27 października 2015

Gdy znikał kraj monoetniczny





















Gdy znikał kraj monoetniczny
pojawił się wierszyk liryczny,
a jego znane, proste słowa
przypominały czym jest mowa
i własny język dla narodu -
słyszany w domu i za młodu.
A miała być już demokracja
i szalała globalizacja
i wielkie centra polityki
mieszały ludzi i języki.

Wierszyk był prosty, zwykły, mały,
lecz słowa wciąż się utrwalały
i zapadały w ludzkiej duszy,
bo wierszyk ten potrafił wzruszyć.
Mówił, że Dom, Matka, Ojczyzna,
Pamięć i Walka, często Blizna
na zawsze zachowają Wiarę.
Zapamiętano zwrotów parę,
a dzięki nim do dzisiaj wiemy -
Skąd przyszliśmy? Dokąd idziemy?!

Tańcowała miotła z liściem

















Na chodniku zamaszyście
tańcowała miotła z liściem.
Kręciła nim w różne strony,
aż liść, który był czerwony
zżółkł, potem się zabrązowił.
Tak wiele obrotów zrobił.

Zawsze w porę się podrywał.
Nieraz już miotłę wykiwał.
Pokazywał, że się nie da
i że spadnie z drzew czereda,
jeżeli go miotła zmiecie.
Wciąż wykręcał się w balecie.  

Działo się to w październiku,
gdy wszystkich uwagę przykuł
krajobraz ogołocony,
bezlistny, całkiem zmieniony.
Już przed progiem stał listopad.
Liść się trzymał. W końcu opadł.

Próżne teraz są umizgi
i wykręty i poślizgi.
Groziła mu ciągle miotła:
Oj, liściu trafisz do kotła,
na śmietnisko, lub do wora!
Zmiataj stąd! - Fora ze dwora!

Zbierały się ciemne chmury
i spadały liście z góry.
Zmieniały się parki, sady.
Myśli miotła: - Nie dam rady!
Zmęczona jestem i sucha.
Schowam listek do sztambucha.

Niech w kartach poleży sobie.
Może ktoś o nim opowie,
jak tu błyszczał nad głowami
i jak tu tańcował z nami,
a choć nigdy nie czuł skruchy,
jak zakładka leży suchy. 

Był wyścig


















Z Jarosławia do Pucka
jechał wyścig na wózkach.
W rękawiczkach kręcono jak trzeba.
Droga była nieludzka
z Jarosławia do Pucka.
Lider uciekł, lecz szansę pogrzebał.

Znano trasy sekrety,
więc ruszyły kobiety,
by utrzymać unijne dotacje.
Namęczyły się baby.
Dojechać nie da rady!
Ostatecznie wybrano kolację.

Narzekano na upał
i że kamieni kupa
przeszkadzała na stromych podjazdach.
Od sportowej potyczki
lepsze są ośmiorniczki
i tak zgasła wyścigu gwiazda.

Niespodzianki czas sprawia.
Los się ludźmi zabawia.
Ciągłe zmiany są w polityce,
ta już wyścig ustawia
z Pucka do Jarosławia,
a więc nic nie stracili kibice.

poniedziałek, 26 października 2015

Ladaco





















Przed chwilą przyszło mi do głowy,
że będę teraz prorządowy,
a to jest zasadnicza zmiana.
Przyznam od razu - Spodziewana.
To nie jest taka wdzięczna rola,
mieć u nas władzę za idola.
Uprzedzę krytyków - estetów.
Nie potrafię pisać pamfletów,
a konkurentów z drugiej strony
zapytam: - Kto był wykluczony?
Już widać - było więcej takich?
Nie wszyscy trafiali do paki,
a nawet mieli niezłe gaże
opozycyjni luminarze.
Sukces ma zawsze ojców wielu.
Porażka tylko jedną matkę.
Reklama ma swe kapcie z żelu,
a życie często bywa w kratkę. 
Niełatwa jest zamiana stołków,
bo punkt widzenia trzeba zmienić.
Niektórzy szybko wyjdą z dołków,
a inni prawdę wolą cenić.
Za prawdę zawsze marnie płacą,
a nieraz i dopłacić każą.
Wieczny malkontent to ladaco,
lecz zwykle on wychodzi z twarzą.

Nokturnem zabrzmiał ton dzienników



















Nokturnem zabrzmiał ton dzienników
i spadła kartka z kalendarza.
To naturalne w październiku,
że człowiek myśli o cmentarzach.

Pojechać trzeba. Przygotować.
Porządek zrobić i przystroić.
Odczytać niewyraźne słowa,
a wielu się o przyszłość boi.

Powolnym krokiem z chryzantemą
długą alejką idzie nowe,
a wokół dawne plany drzemią
spokojne i bezideowe.

Wciąż pamiętamy, zapalamy,
ale to jutro nas obchodzi,
a tu historię swoją mamy
i chcemy, by ją znali młodzi.

Nim zaczną zwiedzać kuluary
i polityczne korytarze,
wezmą pod pachę swoich starych
i pójdą z nimi na cmentarze.

Mówimy, że pamiętać muszą.
Oni to wiedzą. Sami chcą.
Wczorajsze zło z rozdartą duszą
skryło się za cmentarną mgłą.

Nokturnem zabrzmiał ton dzienników
i spadła kartka z kalendarza.
Refleksja przyszła w październiku.
To się czasami u nas zdarza.

niedziela, 25 października 2015

Krótka rozprawka o igrzyskach i chlebie


















Przeleciały wielkie sumy
poprzez partyjne rozumy,
tworząc dochód narodowy.
Produkowały się głowy.
Powstał obrót. Przyniósł zysk.
Nawet, gdy ktoś dostał w pysk,
to i tak się opłaciło,
bo kręciło się... kręciło.
Inwestowaliśmy w przyszłość,
ale chyba nic nie wyszło
i trzeba odłożyć w czasie 
plan, na który dzisiaj da się.
Ten, co daje nieraz traci.
Nikt się szybko nie bogaci
wierząc w wynik totolotka.
Rzeczywistość nie jest słodka,
a ma gorycz soli ziemi.
Mimo wszystko coś się zmieni
przez następne cztery lata.
Popatrzymy po wypłatach,
potem porównamy ceny.
Płacimy, bo zmiany chcemy!
Przeleciały sumy wielkie.
Czy ktoś nabił nas w butelkę,
że cokolwiek trudno zyskać?
Albo chleb, albo igrzyska.

sobota, 24 października 2015

Zmiana czasu


















Wszystko ma swoją przyczynę.
Dziś dołożą mi godzinę
w zamian za to, co zabrali.
Żeby ludzie nie gadali,
bo kiedy za dużo mówią,
to się obliczenia gubią
i trudno jest kontrolować,
jak winniśmy się zachować.

Z tą godziną - mniej, lub więcej -
trudno patrzyć jest na ręce.
Zmieniać liczby i litery.
Kłopot mają komputery,
serwery i bankomaty.
Rzecz polega właśnie na tym,
żeby taki kłopot był 
w stawce wyrównanych sił.

Wtedy wszystko jest możliwe
i nie po to głowy siwe,
rude, a także te łyse,
o godzinę zwiększą ciszę.
Pozwolą nam dłużej spać.
Wiedzą, co tu ma się stać.
My mamy się niecierpliwić,
by potem się bardziej zdziwić.

W Europie jest gorąco.
Tylko u nas sennie, śpiąco.
Odbiegamy od ogółu.
Tego małego szczegółu
prawie nikt nie zauważa,
 że historia się powtarza,
a jutro nas zaskakuje
i jest nie tak, jak głosujesz.

Zrozumie nawet fizyczny,
że nasz zegar biologiczny
tak szybko się nie przestawia.
To pewną nerwowość sprawia
i można ją zogniskować,
w zgromadzeniach skumulować
i wystarczy prowokator,
żeby powstał wielki zator.

Czy tak będzie? - Nie mam zdania,
a zawsze są odwołania
i wygaszenie porywów
rozpatrzeniem: - Nie ma wpływu.
Nic nie będzie już tak samo.
Przez godzinę nam dodaną
i przez wybrane terminy.
Pożyjemy. Zobaczymy.   

piątek, 23 października 2015

Okropna była i sprzedajna...


















Okropna była i sprzedajna,
złośliwa i wynaturzona,
ale lubiła ją ferajna,
kiedy się śmiała: "Potop po nas!"


Bezwzględna była dla bezsilnych.
Ostatni grosz biednym zabrała
i wskazywała wciąż na innych,
gdy ludzi na bruk wyrzucała.


Trzymała się jedynie Niemca
i zawsze była mu uległa.
Zarabiała na cudzoziemcach,
a na tutejszych była wściekła.


Niejeden przez nią wącha kwiatki,
bez ruchu leżąc u korzeni.
Wyrzekła Ojca się i Matki,
wciąż obiecując, że się zmieni.


Mieliśmy tutaj z nią perfomance,
a dziś ledwo stoi na nogach
i jeszcze wspiera ją platforma.
Jeszcze z nią włóczy się po rogach.


Już nikt jej nie chce. Niech wyjedzie!
Daleko, choćby do Kanady.
Utuczyła się tu na biedzie.
Chciałaby zostać... nie da rady!

Wielki dywan uschłych liści


















Wielki dywan uschłych liści 
jesień ścieli nam pod nogi.
Politycy i artyści
ubarwiają świat ubogi,
lecz nie zmienią go na siłę.
Gdzieś się kończą wszystkie drogi.
Wyjdą także barwy zgniłe,
gdy odbiorą zapomogi.

Ogołocą się zupełnie
stare cisy, dęby, klony.
Opada, usycha, więdnie 
świat, co zbierał tu pokłony.
Który fikcją był i bajką
wybujałą na rozkwicie.
Odjeżdża w świat taradajką
dotacjami wsparte życie.

Bezrobotny na trawniku
grabi, zmiata, w worki zbiera.
Obawiał się złych wyników
liść, co przerósł i umiera.
Bezradnie na wszystko patrzy
porowaty gruby pień.
Reklamy ostatni zastrzyk
przesłonił już napis: "Zmień!"

czwartek, 22 października 2015

Moderato














Jesień, mokro i pochmurno.
Chciałby człowiek dzień pośpieszyć.
Szybsze tempo dać nokturnom,
ale lepiej nie zapeszyć.

Pamiętamy cud nad urną.
Szok wyborczy i zdziwienie,
więc koreańskim nokturnom
zalecamy wyciszenie.

Moderato cantabile
niech prognozy nam miarkuje.
Wytrzymajmy, bo za chwilę
chochoł z nami potańcuje.

Jutro cisza. Zamyślenie,
a potem marszem w niedzielę!
Niech się spełnia zamierzenie.
Pozostało tak niewiele.

Idziemy wybierać!















Wizja jest gotowa:
Podział się uchowa
wciąż na podobieństwo:
władza - społeczeństwo,
a do salonowych
dojdzie kilku nowych 
z już dorosłych dzieci.
Z góry ktoś poleci
za dobrą odprawą,
lecz na stronę prawą
nic się nie przechyli.
O tośmy walczyli?
Niezupełnie o to,
ale coś się zmienia
w sposobie rządzenia
i w wielu urzędach.
Zmiany w referendach
może doczekamy?
Chcieliśmy? - To mamy!
To nas uspokaja.
Nasza chata z kraja,
a sąd nierychliwy.
Polak człek prawdziwy!
Prawdy nie odstąpi!
Jak wątpi - to wątpi!
Jak wspiera - to wspiera!
Fałsz kiedyś ustąpi...
Idziemy wybierać! 

środa, 21 października 2015

Zapach jesieni













Jesień pachnie zgniłą wilgocią.
Rdza przeżarła nam Złoty Pociąg.
Ziemia nad kopalniami osiada.
Propaganda wyborcza gada.

Wybierajcie, a lepiej wam będzie!
W każdym domu, rodzinie i wszędzie!
Za oknami jesienna chlapa.
Może będzie... gdyby nie ten zapach.

Jesień pachnie żółcią i ochrą.
Leją wodę, aż w butach jest mokro.
Jakież na nas czekają bogactwa?
Wybierajcie masonów i bractwa!

Nie ma nigdzie już ideału!
Silnych związków, zbuntowanych załóg.
Wybierajcie bankiera lub "Razem".
Świeckie państwo winno być nakazem!

Jesień pachnie opadłym listowiem.
Dzielą kasę partyjni ojcowie
i mamusie - partyjne skarbniczki
na reklamy - ostatnie potyczki.

Usychają ambitne programy.
Te buńczuczne powoli żegnamy,
a niektórzy się modlą o cud.
Po wyborach nadejdzie już chłód.

Nerwy na postronki!



















Cóż by taki bez kamery
tu, w ogóle znaczył?
A dzisiaj "cztery litery"
nam pokazać raczył.

A cóż by bez mikrofonu
znaczyła ta pani,
co zamierza sięgać tronu,
poucza i gani?

Gdy przyglądam się jej twarzy,
w duchu sobie myślę:
Czy szkolą u nas lekarzy
zdrowych na umyśle?

Bezkrytyczność i bezkarność,
brak samooceny.
Włada nami taka marność.
Chcemy, czy nie chcemy.

To potęga telewizji
nam miraże tworzy.
Dziś jest bóstwem hipokryzji.
Tyś tych czasów dożył.

Kamera jest jak korona.
Mikrofon - jak berło.
Głupota jest namaszczona.
Włóż postronki nerwom. 

Nie miało wpływu

















Zapomnieliśmy wiele numerów.
Ręczne liczenia. Błędy serwerów.
Głosy nieważne gdzieś na śmietniku.
Tusz, który znikał. Zmiany wyników.

Zapomnieliśmy w Komisji najście
i reporterów i całe zajście,
gdy wynoszono protest za nogi.
Zapomnieliśmy odwołań progi.

A przecież to są ci sami ludzie.
Będzie jak zwykle. Łatwo nie pójdzie.
Namnoży nam się nadmiar krzyżyków.
Zabraknie kartek i polityków.

Tu nie dowiozą. Tam dodrukują.
Nikt nie powiedział, że oszukują,
a nawet jeśli... wpływu nie miało,
to wszystko, co się tu wcześniej działo! 

wtorek, 20 października 2015

Został tylko śmiech


















Komediowo. Daję słowo!
Został tylko śmiech.
Ktoś tu poczuł się niezdrowo.
Niech to wszystko... Niech!

Zawodowo. Debatowo.
Plaga, albo pech.
Ekspert z miną minorową
Zdrowszy będzie śmiech.

Komediowo. Mniej nerwowo.
Czterech? Może trzech?
I z układanką sejmową...  
Niech to wszystko... Niech!

A Bruksela - rozwesela.
Zgubili się chłopcy.
Nie obchodzi ich niedziela.
Maszerują obcy.

Czy ta pani? Czy ta pani?
Nie ma tu znaczenia.
Żegnają się podsłuchani.
Przesiew! Do widzenia!

Podobno...

















Podobno była jakaś debata
i mogła mieć znaczenie?

Znaczenie będzie mieć zapłata,
wejście i wychodzenie.

Podobno na ruchomych schodach
jechali wszyscy w dół?

No cóż, technika i wygoda.
Nie mógł tam stanąć stół.

Źle się kojarzy rzeczywiście.
Powinni jechać w górę!

Wy w domu nie oglądaliście? 
A chcecie stanąć murem?

Nic straconego, nie ma tego,
co jakoś by nie wyszło.

Jutro następna jest kolego.
My już patrzymy w przyszłość! 

poniedziałek, 19 października 2015

Idą...




















Idą uchodźcy. Ludzie grzeszą.
Długie pielgrzymki ciągną pieszo,
bo obietnice Kanclerz znają.
Wybrali życie. Uciekają.

Do banków, do ciężkiej roboty,
przez deszcze, chłody i roztopy
maszerują długie kolumny.
Świat na nich czeka. Zacny. Dumny.

Nie będą się integrowali.
Nie chcą poznać, czego nie znali.
Zdają sie tylko na Allacha,
że da im przeżyć. Nie da złachać.

Już Europa płoty grodzi.
Zatrzymać pragnie i przeszkodzić.
Odesłać, ewidencjonować.
Chciałaby dawną twarz zachować.

Zatarły się niemieckie rysy,
francuskie mody i popisy.
Przycichło dobrodziejstwo Rzymu
widząc taki najazd muslimów.

Nie wytrzymają nowe mury
determinacji i kultury
i wytrwałości młodych - obcych.
Padną zakony i Krzyżowcy.

Znów barbarzyńca Rzym pokona.
Rozpadnie się Eurozona,
licząc na nowy deal wiedeński.
Wojnę wywoła widmo klęski.

A Polska - Chrześcijańskie Przedmurze,
zachowa wiarę. Wytrwa dłużej.
Ominą ją wojenne ognie,
lecz teraz wybrać ma rozsądnie!!! 

Dwie maglarki


















Koło Warki dwie maglarki
zaglądały w cudze garnki.
Czyniły to tylko po to,
żeby dać materiał spotom.
Po emisji komentować,
jak należy lud maglować.

Zaczynały już nad ranem
i maglowały na zmianę
każdą warstwę, każdą sztukę.
Gospodarkę i naukę.
To, co było. To, co będzie
w polityce i w urzędzie.

Tak od rana do wieczora
siedziały w telewizorach
i tylko zmieniały wałki,
wyjątkowe dwie maglarki.
Choć strzępiły swe języki,
nie odkryły Ameryki.

Nikt też racji im nie przyznał.
Maglowanie - nie pierwszyzna,
ale już zanika w świecie.
Dziś bielizna się nie gniecie.
Za to ludzi gniotą gnioty -
ostatnie wyborcze spoty.

niedziela, 18 października 2015

Jesienna słota

















Jesienna słota. Kapie po spotach.
Niewiele czasu zostało.
Uchodźco z Syrii! Podejdź do płota!
Za wielu się przedostało.

Szklana pogoda. Ukryta zgoda.
Nie trzeba tym drażnić ludzi.
Przed Trybunałem przegrała Doda.
Wielu przestało się łudzić.

Wizje rozmyte, strachem podszyte.
Czy zechce przyjąć Kanada
eks-celebrytę, dłużnika z kwitem?
Jesienna słota. Wciąż pada.

Chcemy? Nie chcemy? Wszystko już wiemy.
Nie może być przecież gorzej!
Unia ma teraz większe problemy
niż wątpliwości w wyborze.