środa, 31 maja 2017

MAXBED - AKT I


















Marek Gajowniczek

MAXBED

AKT PIERWSZY

SCENA I

Mgła nad brzeziną.
Grzmoty i błyskawice. - Wchodzą trzy CZAROWNICE


1 CZAROWNICA

Burza prędko nie ustanie.
Powiększajmy zamieszanie

2 CZAROWNICA

Kiedy prawda z dołu wstanie,
Strach najsłabszych w nory cofnie.

3 CZAROWNICA

I żyć będzie już okropnie.

1 CZAROWNICA

Gdzie?

2 CZAROWNICA

W Królestwie pod skrzydłami.

3 CZAROWNICA

Będą się zagryzać sami.

WSZYSTKIE

Lećmy, woła nas ropucha
Kto głosu czarta posłucha,
Będąc brzydkim - wypięknieje.
Dalej! Dalej! Już się dzieje...

Znikają


SCENA II

Kancelaria. Słychać pospieszne kroki. - Na zegarze godz.8.30. Wbiegają: PREMIER FUX,  SZEF PAŹ,  MINISTER SIDWORSKI, SEKRETARZ KUWEJCKI, Borowcy meldują przybycie GENERAŁA X

PREMIER FUX

Stało się panowie i w obecnym stanie,
Pozostaje czekać, ale to czekanie
Na różne warianty przygotować trzeba.

SZEF PAŹ

Cokolwiek nastąpi, musimy się nie bać,
Decyzji stanowczych. Twardych. Przemyślanych.
W pamięci pogrzebać ustalone plany.
Jakby ich nie było. Jakby nic nie wiemy.
To nas zaskoczyło... i tacy wyjdziemy!

GENERAŁ X

Do ostatniej chwili wszystko się wahało.
Czy się nic nie wymknie? Nie mamy pewności.
Nie ma informacji, jak to przebiegało,
lecz przygotowane poszły wiadomości.
To był błąd pilotów i szalona próba.
Presja. Wymuszenie. Brawura lotników.
Jakowi się wcześniej taki manewr udał,
Ale im nie wyszło. O co tyle krzyku?
My uprzedzaliśmy: To się może zdarzyć.
Mieli przez Słowaków podrzucony donos.
Co teraz z nim zrobią, by nie stracić twarzy?
Jednak do przesiadek ich doprowadzono.
Na pewno są w szoku. Długo jeszcze będą,
Ale my musimy bardzo szybko działać.
Ekipa specjalna pod moją komendą,
Depozytów szuka i zajęła pałac.
Inne silne grupy są już w ich mieszkaniach,
A to są fachowcy i się na tym znają.
Nawet jeśli więcej będzie zamieszania,
Prędzej zrozumieją, że już szans nie mają!

PREMIER FUX

Panie generale! To pana zasługa!

GENERAŁ X

To tylko początek. Droga będzie długa,
Ale mamy teraz wszystkie możliwości
i wszystko skupione w jednych, naszych rękach.
Najważniejsza teraz - reakcja ludności.
Rośnie na Krakowskim długa zniczy wstęga.
Krzyż już postawili i modlić się będą,
a z całego kraju ludzi spłynie rzeka,
lecz i tu jest wszystko pod moją komendą.
Mamy wśród klęczących swojego człowieka.

PREMIER FUX

Pozostał nam Maxbed. Ma jeszcze Naciera...

GENERAŁ X

Z wysokich dowódców nie pozostał nikt.
Z oficerskiej kadry siły nie nazbiera,
Ale mamy problem, żeby Maxbed znikł,
Bo dopóki żyje - wszystkim nam zagraża
I nie poszło wszystko, tak jak miało być.
Trzeba już następne warianty rozważać.
Dowody usuwać, a poszlaki skryć.

PREMIER FUX

Co każdy ma robić? Wiecie doskonale.
Pytaniem jest tylko: Jak się to rozniesie?
Już dziekuję panu, panie generale.

(Generał wychodzi. W wejściu zderza się z prokuratorem Sarmatą.)

A kogo tam niesie?

SZEF PAŹ

Jesteśmy w komplecie.

MINISTER SIDWORSKI

Przepraszamy pana za to opóźnienie.
Sprawę powierzono prawnikom wojskowym.
Proszę nam wybaczyć takie poruszenie,
Ale stał się dramat. Układ mamy nowy!

SEKRETARZ KUWEJCKI

Potrzebne natychmiast opinie prawnicze.
Każde... nasze, obce... międzynarodowe...

PREMIER FUX

Zaczekaj Kuwejcki, ja wszystko wyliczę.
Musimy zachować działy resortowe.

SEKRETARZ KUWEJCKI

Z tym, panie premierze, jest problem następny:
Czy lot był cywilny? Czy to lot wojskowy?
Bo według mi znanych wszelkich ocen wstępnych -
Inne są zasady i inne umowy.

SARMATA

My decydujemy! Nie ma w tym Maxbeda,
lecz na pewno wszędzie krzyk podniesie wielki,
ale to mu żadnych możliwości nie da,
chociaż się uchwyci kombinacji wszelkich.

(Telefon. Odbiera premier Fux)

PREMIER FUX

Moskwę mam na linii. Zakończmy spotkanie.

(Zwracając się do Sarmaty)

Kuwejcki się będzie z panem kontaktował.

(Wychodzą)

SARMATA  Wychodząc.

Tylko czort wie chyba, co się jeszcze stanie...
Na kogo wypadnie... i kto się uchowa?


SCENA III

Płyta lotniska. Mgła. Pioruny. - Wchodzą trzy CZAROWNICE

1 CZAROWNICA

Gdzie byłaś, siostro?

2 CZAROWNICA

Zabijałam świnie

3 CZAROWNICA

A ty gdzie?

1 CZAROWNICA

W ciemnej dolinie. Słuchałam rozmowy,
A brały w niej udział przedziwne osoby.
Pierwsza - najważniejsza szafowała śmiercią.
Chciała czyjejś głowy. Płaciła psią sierścią,
A druga, co miała prawdziwą fortunę,
Mówiła: Ja płacę... a potem odfrunę,
A trzecia, co innym mówiła językiem,
Pokazać coś chciała złamanym patykiem.

2 CZAROWNICA

Pomoc ci szyfranta dam.

1 CZAROWNICA

Dzięki wam!

3 CZAROWNICA

Ja dam drugą.

1 CZAROWNICA

Chce tego, co był im sługą.
Pierwszym, najwiernieszym, młodym.
Nie oczekiwał nagrody,
Ale to przez jego ręce
Informacji szło najwięcej
I znał wszystkie powiązania.
Chcę, by pasek zdjął z ubrania,
Lub z kontaktu wyjął sznur.
Zawiesił tajemnic wór
Na złoconej pańskiej klamce.
My go otoczymy tańcem
Wokół pomnika i krzyża.
Będziemy prawdzie ubliżać!

(Dźwięk startującego samolotu za sceną)

3 CZAROWNICA

Poleciał w Smoleński las.
Na nas czas.

WSZYSTKIE

Siostry przeznaczenia
I odmiany czasu,
Córki niespełnienia,
Wiedźmy tego lasu.
Zagłuszmy sumienia
W swym kredowym kole,
A czas zapomnienia
Rozrzućmy w wądole
I niech na ofiary
I na życia panów
Spadnie mrokiem mary
I pyłem wulkanu
I niechaj udręką
Będzie dla Maxbeda.
Niech nic się nikomu
Już zrozumieć nie da!


Wchodzą Maxbet i Nacier

MAXBED

Dzień Upamiętnienia szpetny jest zarazem

NACIER

Mogliście tam przecież, leżeć obaj , razem

A cóż to za dziwy? Czy to mgły tej mary?
Czy to z luster krzywych wychodzą ofiary?
Mówcie! Kim jesteście? Przychodzicie z błota?
Czy się słów nieszczęściem dramat o was otarł
i z przeklętej ziemi przywiało was zwidem?

WSZYSTKIE

My jesteśmy wasze przeczucia fałszywe.

1 CZAROWNICA

Posłuchaj Maxbecie! Słuchaj wodzu przyszły!

2 CZAROWNICA

Twoja wielka władza spłynie z nurtem Wisły,
Jeśli nie pochwycisz huku nocnej sowy.

3  CZAROWNICA

Jeżeli ustępstwo przyjdzie ci do głowy.

NACIER

Widzę, że się wzdrygasz, lecz to wrózba dobra.
Krajowi się przydasz. Niech się boi horda!
I na sprawiedliwość przywrócisz nadzieję.
Będziesz miał możliwość. Widzisz, co się dzieje.
Niech ta wasza wróżba zostanie spełniona!
Trud wezmę na siebie. Czy mnie zło pokona?

1 CZAROWNICA

Witaj!

2 CZAROWNICA

Witaj!

3 CZAROWNICA

Witaj!

1 CZAROWNICA

Ty nie będziesz pierwszym.

2. CZAROWNICA

I nie będziesz drugim.

3 CZAROWNICA

Czeka cię niewdzięczność
Za twoje posługi

WSZYSTKIE

Lecz jeśli zachowasz w sobie
Giętkość brzozy
Naród także tobie
Wielki pokłon złoży.

MAXBED

Władza, czy zwyciestwo w ostatecznej walce?
Pocóż mi dogadzać? Czas leci przez palce.
Jeśli się przekonam: Zrobiłem, co trzeba.
Satysfakcja z władzy nic mi w życiu nie da,
Ale jeśli kiedyś postawię na swoim,
Ludzie zrozumieją - Kto się kogo boi?
Kim byłem naprawdę w świecie polityki.
Niech się wróżba spełnia. Stawiajcie pomniki!

CZAROWNICE znikają

NACIER

Cóż to za zjawisko z tej koszmarnej mgły?
Czy prawdą jest wszystko? Do głowy nam szły
Przywidzenia dziwne - dramat szekspirowski,
gdy ważny jest wybór i reakcja Polski.

MAXBED

W powietrzu coś wisi. Mgła myśli splątała.
Myśmy pierwsi przyszli i już lecą ciała.
Nasunął się taki abstrakcyjny temat.
Wciąż jesteśmy sami. Zagrożenia nie ma?

NACIER

Nikt żadnej asysty nam nie zapowiadał.
Ranek bywa mglisty, kiedy Duch upada,
Ale na ulicach czekają już tłumy
I chociaż to zły czas - jest to czas zadumy!
Dajmy pokój zwidom. Wiatrom, które wieją.
Popatrz na nich... Idą! Idą... i się śmieją?


Zbliżają się KUWEJCKI i BÓLKOWSKI

KUWEJCKI zwracając się do Maxbeda

Wyrazy współczucia. Małą prośbę mamy.
Pan będzie najbardziej tu eksponowany.
Premier Fux podziwia rozsądną postawę,
Ale pan na pewno zdaje sobie sprawę,
Że pewnych szczegółów ujawniać nie można
I stąd nasza mała sugestia ostrożna,
By nie mówić o tym, co może być w trumnie.
To, co pan zachowa. Ja zachowam u mnie.

BÓLKOWSKI

To, co mieć chcieliśmy - w swoich rękach mamy
A nawiasem mówiąc także zapewniamy,
Że nie trzeba było wielkiego starania.
Żadnych argumentów, sił - do pozyskania.
Nikt już nie zamierzał bronić Częstochowy.
Radziłbym w przyszłości postawić na nowych,
Bo ci bardzo chętnie podawali hasła
I widać wyraźnie - nadzieja w nich zgasła.
Pociechy już chyba nie będzie z nich żadnej.

NACIER

A czy diabeł czasem może mówić prawdę?

MAXBED

(na stronie)

Kto dziś tryumfuje - jutro płakać może.

(Zwracając się do Kuwejckiego)

Proszę odpowiedzieć, że starań dołożę,
Ale nie zaręczam, co pomyślą inni,
A wiem doskonale, co zrobić powinni.


KUWEJCKI

Przepisy starannie będą przestrzegane,
A jeśli ciąg zdarzeń będzie nas przymuszał,
Można ruszyć ścianę, by jej opór skruszał.

MAXBED

Zaręczam za siebie oraz za Naciora.
Chcecie na pogrzebie mówić o oporach?
Słyszałem sugestię ust poważnych wielu.
Trzeba Prezydentów grzebać na Wawelu!

BÓLKOWSKI

To miejsce królewskie! Dla Polaków Święte!
I pełne historii. Właściwie zajete.
Dostępne są jeszcze Kaplicy podziemia.

KUWEJCKI - na stronie

Gdy to kraj usłyszy - zatrzęsie się ziemia!

MAXBED - na stronie

Gdy się spełnią wróżby... Jeśli będę władał...
Jest już nieistotne, kto to przepowiadał -
Tego Kuwejckiego trafię w pierwszym rzędzie,
A ból Bółkowskiego jeszcze większy będzie.

MAXBED - do Naciera na uboczu

To jest, jak sam widzisz, różne od pacierza.
Próbują z nas szydzić. Już dziś się przymierzaj,
Bo tobie powierzę zamiaru spełnienie.
Weźmiesz w swoje ręce, sposób, dowodzenie
I jeśli się spełni, co mówiły zjawy -
Zniknie banda z oczu, z kraju i z Warszawy!

MAXBED - na stronie

Co ma być - Niech będzie! Nawet przeciwności.
Niech zło sieci przędzie. Niech los rzuca kości.
Powstanie w nas kiedyś odporność zarazy.

NACIER - podchodząc

Na dziś - starczy biedy. Czekam na rozkazy.

Słychać pisk opon nadjeżdżajacych samochodów. Trzaskanie drzwiami.

MAXBED

Idziemy!

Wszyscy odwracają głowy. Wychodzą.


SCENA IV

Sala w pałacu. Przy stole - premier Fux, Bólkowski, Generał X

PREMIER FUX

No, panie Bólkowski... piękne żyrandole!
Jasno muszą świecić tej prezydenturze,
Ale takie czasy - najwięksi idole
Żeby długo błyszczeć, muszą śpiewać w chórze.
Panu też tu chórek mruczy pod oknami,
Ale repertuar ma bardzo ubogi.
Czy pan to usunie? Czy my mamy sami...?
Nie można tak przecież tarasować drogi.

BÓLKOWSKI

Całego terenu pilnują wojskowi.
Panie generale! Może by tak oni...

GENERAŁ X

Wojsko nie wystąpi przeciwko ludowi.
Zawsze bardzo trudno walczyć jest z ołtarzem.
Pan dzwonienie słyszy, lecz nie wie gdzie dzwoni.
Może by... policję? Lepiej miejskie straże!

PREMIER FUX

Może sprowokować jakiś odruch ludzki.
Przeszkodzić w tych modłach. To prosta robota.
Dawniej, tam gdzie żydzi świętowali kucki,
Ktoś im, dla kawału, naraz wpuszczał kota.
Mamy kawalarzy u nas, na lewicy.
Wystarczy im chyba, tylko dać na piwo.
Pozwolić poszaleć trochę na ulicy
I przemieszać z nimi ekipę prawdziwą.

BÓLKOWSKI

Biuro Bezpieczeństwa nie zna metod wszelkich.
Gdy mu plan przedstawię - oni się zapłaczą,
Bo też lepiej płacą kozie za obierki,
Niż mym generałom, gdy na krzywdę skaczą.

GENERAŁ X

Specjaliści nie są od takiej roboty.
To goście na piatkę - tak  zwani "piątkowi"
Gazeciarze mogą nocą palić koty.
Jeśli my będziemy... kto porządek zrobi?

PREMIER FUX

Racja generale. U was są "pilarze",
Ale ciężarówki chyba były ruskie?
Za dużo jest na raz poważnych wydarzeń.
Trzeba także dociąć tę złamaną brzózkę.

GENERAŁ X

Chyba nie jest teraz taka podłamana.
Mówią, że potrafi na nas ciskać gromy.
Każda rura kiedyś będzie odetkana.
Jest właściwy cybant... i będzie zwolniony.

PREMIER FUX

Maxbed zawsze będzie, sprawiał nam kłopoty.
Już mówią na mieście - "orwellowskie świnie".
Studio na ulicy... chodzące namioty...
Tego być nie może... i krzyż trzeba wynieść!

Wstają. Wychodzą.


SCENA V

Kancelaria. Premier Fux, Lady If

LADY IF- czyta

Ciała pomylone - piszą tu Rosjanie.

Dosyłane szczątki poszły do kremacji.
Jeśli to wypłynie, co się wówczas stanie
i co my zrobimy w takiej sytuacji?
Zrobiłam, co chciałeś, by szybko zakończyć...
Usuwali ślady. Ja dałam gwarancję.
Po co jeszcze chcieli dosyłki dołączyć?
To wykracza przecież za zwykłą pedancję.
Teraz nas podwójnie trzymają za gardło.
Reakcją Maxbeda oraz swoją wiedzą.
To, co oni mają, dla nas już przepadło,
lecz pomyślmy o tym, co ludzie powiedzą?

PREMIER FUX

Wystąpisz publicznie. Spojrzysz do kamery.
Powtórzysz raz jeszcze, jak to przesiewałaś.
Bólkowski Rosjanom przywiesi ordery.
Sama przecież Moskwie bardzo dziękowałaś.

LADY IF

Nie wiem, jak wytrzymam, ale O.K. - powiem.
Jedni nie uwierzą - inni zrozumieją,
Ale zapamietaj - zaufałam tobie.
Ja tutaj zostanę, kiedy inni zwieją!
Jakie mam gwarancję? Przecież wkoło widzę,
Jak się tu, na amen, zrywa każdą nitkę,
Nowych sytuacji sama nie przewidzę.
Widziałam bezwzględność i metody brzydkie.
Jestem z was najsłabsza i nie mam osłony,
A to tylko słowa. Głupie oświadczenie.
Szlag mnie może trafić przecież z każdej strony!
Potraficie sobie zapewnić milczenie.

PREMIER FUX

Powiem, jak czekista, czekiście - kobiecie
I najlepiej będzie, gdy cię to przekona,
Bo poza mną nie masz nikogo na świecie
I przy mnie jest twoja najlepsza ochrona.
Nawet, gdy wyjadę... a tak też być może,
A ty tu zostaniesz - zrobię cię szefową.
Pozmieniasz, co zechcesz w resortach i w borze.
Nawet w kontrwywiadzie. Masz już moje słowo.

LADY IF

Czy mam jakiś wybór? Dobrze. Niech tak będzie.
Zachciało się babie...  Bolesna nauka.
A słyszałeś... Nacier... Komisję mieć będzie
i chce w Ameryce specjalistów szukać!

PREMIER FUX

Chyba tylko cuda mogłyby coś zmienić.
Teraz jest tu wszystko tak poukładane,
że i czarownice i władcy pierścieni,
mogą, co najwyżej - rozbić łby o ścianę!

Śmieją się. Wychodzą.


SCENA VI

Warszawa. Przed cerkwią - PREMIER FUX, BÓLKOWSKI, SZEF PAŹ, MINISTER SIDWORSKI, LADY IF


SZEF PAŹ

Gość się trochę spóźnia. Zimno jak cholera.

MINISTER SIDWORSKI

On do większych mrozów jest przyzwyczajony.
Łączą z ambasadą, lecz nikt nie odbiera.

PREMIER FUX

Nie mamy nikogo przy nim, z naszej strony?

SZEF PAŹ

Są motocykliści, ale w czasie drogi
Blokują na zewnątrz wszystkie połączenia.

PREMIER FUX

Może wejść do cerkwi. Przemarzły mi nogi.
Przejazd ma swobodny. Są ograniczenia.

LADY IF

To jest ich metoda. Car się ma pospieszyć?
Car ma czas na wszystko. Poddani czekają!
Już ten ceremoniał zaczyna mnie śmieszyć.
Oni dobrze wiedzą, że nas w reku mają.
Widziałam to w Moskwie. Więcej bym nie chciała.
Te niby namysły. Te spojrzenia chłodne.
Bizantyjska wielkość, ruch i mowa ciała
Niby dostojeństwo. Kroki władców godne.
Specjalnie się spóźnia, byśmy przypomnieli,
Że oni tu byli i może powrócą.
Że już raz tę Pragę do nogi wyrżnęli.
Mamy milczeć. Czekać, aż wzrok na nas zwrócą.

PREMIER FUX

Zawsze jest coś za coś. Liczyć się należy,
Że im od nas nigdy nie starczy zapłaty.
Pogratuluj sobie. Stoisz, a nie leżysz,
a twoje problemy odeszły w zaświaty.

Lady IF

Nigdy nie odejdą. Właśnie znak mi dają,
Bym dobrze wiedziała i się z tym liczyła.
Oni nas już wszystkich za gardła trzymają.
Wolno naciskają i w tym carów siła.

BÓLKOWSKI

Obiecałem bojcom pomnik na mogile,
A na nim bagnety wbite w naszą ziemię.
Są zadowoleni. Przytaknęli mile.
Każda śmierć tu woła o godne uczczenie.

MINISTER SIDWORSKI

Nie ma o czym mówić. Radzymin nie Wawel.
Nikt się  nie sprzeciwi, kto w tę zgodę wierzy.
Oni w uszach mają galop i błysk szabel.
Nie powiedzieliśmy im, że nikt nie przeżył.

SZEF PAŹ

Panowie! Zakończcie! Zdaje się, że jadą...
Pop wyszedł na zewnątrz i tu do nas idzie.
A co z publicznością? Miała stać gromadą...
Porządny reportaż z tego mi nie wyjdzie.


Obracają głowy. Przesuwaja sie za scenę. Słychać dzwony cerkwi.


SCENA VII

Szpital. Na łóżku - CYBANT. Wchodzi GENERAŁ X.

GENERAŁ X

Służba nie zapomni. Służba czyta listy,
Choćby pochodziły nawet od wariata.
Jesteście na lekach, bo wzrok macie mglisty?
Pamiętam... pamietam! Choć to dawne lata.
To są koszty właśnie - fachowej roboty.
Kiedyś się w człowieku ta miarka przelewa
I to nie są wówczas zwyczajne kłopoty.
Wszystko ma swój finał i odpalać trzeba.

CYBANT

Panie generale. Ja mam jeszcze parę.
Nic nie zapomniałem i codziennie ćwiczę.
Pomyślałem sobie, że może za karę...
Lub ktoś mnie tu wsadził, bo już się nie liczę.
To jakaś pomyłka. Nie moje wyniki!
Ja żadnych objawów nie widzę u siebie.
Jestem od roboty - nie od polityki.
Słowa nie szepnąłem. Za co siedzę? Nie wiem.

GENERAŁ X

Glejak to paskudne. Niebezpieczne gówno,
Ale umysł zeżre i rozum wyłączy.
Siedzi na przysadce. Usunąć go trudno.
Jeśli go poruszyć, to szybko wykończy.
Człowiek, nie wie kiedy, zrobi, co nie trzeba.
Jak po narkotyku, utraci kontrolę
i nie wie, co robi. U nas nie ma przebacz.
A to szpital dobry, prawie jak przedszkole!

CYBANT

Panie generale. Ja tu nie wytrzymam.
Żyły powypruwam, lub poszukam liny!

GENERAŁ X

Dlatego przyszedłem. Przyda nam się próba
waszych możliwości i adrenaliny.

CYBANT

Wszystko! Póki myślę... póki jeszcze umiem.
Dajcie mi zabawki i zobaczcie sami.
Może coś mam w mózgu, lecz jeszcze rozumiem.
Kiedyś wygrywałem z lepszymi asami.

GENERAŁ X

Gazety czytacie? Telewizje macie?
Czy tu do was jeszcze cokolwiek dociera?
Katastrofa była. Maxbeda poznacie?

CYBANT - do siebie

Młody tylko spieprzy. Stary powyciera.

(do Generała X)

Poznam! Dojść spróbuję. Nikt mi niepotrzebny.
Wystarczą mi tylko konkretne namiary.
Może nawet mają bodygardów świetnych,
Lecz się przekonają, co potrafi stary!

GENERAŁ X

Potem was z powrotem w kaftanie odstawią.
Jeżeli gdzie indziej, to tu was ściągniemy.
Zapomnij o wszystkim. Jęzor mocno zawiąż!
My się i o starych zatroszczyć umiemy.

CYBANT

Umiem szybko skoczyć, a potem... do gleby.
Zobaczą wyniki... Powiem - O co chodzi...
Przecież jestem nikim... Gdzie to ma być?

GENERAŁ X

W Łodzi.

CYBANT - do siebie

Stary póki jary - lepszy jest niż młodzi.


Generał X wychodzi. Sanitariusze wyprowadzają Cybanta.



wtorek, 30 maja 2017

Kochajmy artystów... tak szybko odchodzą














Bez badań oraz sond wyników.
Bez ankiet oraz statystyków,
Gdy widać tłum - głowę przy głowie -
Artystów, a nie polityków
Żałuje bardziej zwykły człowiek.

Obraz jest winny przemyślenia,
A myślą tak na całym świecie -
Artysta świat na lepsze zmienia.
Polityk zwykle gnioty gniecie.

Kto dla partyjnej propagandy
Zawłaszcza estradę i scenę,
Satysfakcji nie miewa żadnych
I zwykle słoną płaci cenę.

Nie pomoże kupiona klaka,
Aktyw klaszczący na stojąco.
Różnica bywa... i to jaka...
Zwłaszcza, gdy robi się gorąco.

Artysta świat na lepsze zmienia.
Polityk tylko sprytnie kłamie.
Artystów wartych docenienia,
Niech życzliwości wspiera ramię.

Polityk może tylko zyskać,
Jeśli artysta go promuje.
Sztuka jest ludziom bardziej bliska,
A partia tego wciąż nie czuje.

Artyście należy zapłacić.
Polityk sam się pcha przed widza.
Podobno są Iluminaci,
Ale ich dobrze świat nie widział.

A ludzie kochają artystów
W Krakowie, Kłaju i w Chałupach.
Trębaczy, skrzypków, harmonistów -
grających swojsko i do ucha.

Defragmentacja


































Wybacz nam Panie etapowanie,
by się nie stało epatowaniem.
Tak wolno prawda wychodzi z grobu.
Nie ma już teraz innych sposobów.

Dziś zło na świecie ma immunitet,
a prawdy wolą chodzić odkryte,
a że jest przy tym i półprawd wiele,
co wybaczamy sobie w kościele?

Może pogardę i pohańbienie?
Może rozdarte, ciężkie sumienie?
A może zwykły przed prawdą strach,
jaki nam w oczy wciąż sypie piach.

Jest zło i dobro i łza jest w oku.
Ile kosztuje anielski spokój
i czy się taki wszystkim należy,
jeżeli kłamstwu trudno uwierzyć?

Przecież nas boli bezkarna kpina.
Ona nam dalej karki przygina
naciskiem obcych, śmiechem na sali,
żeśmy odwagę też pochowali.

Wciąż wsie i miasta obrasta kasta,
co sumieniami potrafi szastać,
która Katyniem we mgle nam spadła
i adwokatów najmuje diabła.

W ciemnej dolinie laski się trzymaj!
Nie musisz sobie nic przypominać
i się amnezji zasłaniać mgłą,
gdy cię wraz z prawdą pogrzebać chcą.

Spokojnym ruchem, najpierw z ekranów,
usuń te panie oraz tych panów.
Niech chociaż wyjdą z twojego domu
i wtedy módl się: Boże dopomóż!

niedziela, 28 maja 2017

Żeby Polska... po Smoleńsku...














Dobrodziejów wielu mocnych
Oraz chłopców z salskich stepów,
Prowadziło nas do Polski
Prostą drogą starych trepów.
No i co się porobiło?
Kto zachował się po męsku?

Jak się na wszystko patrzyło?
Jak się żyło po Smoleńsku?

Wtedy, kiedy głos nieznany
Rozsypywał nas po kątach,
Kiedy listy ujawnianych
Ktoś wywoził, palił, sprzątał.
Co się z nami porobiło?
Kto zachował się po męsku?
Jak się na wszystko patrzyło?
Jak się żyło po Smoleńsku?

Czemu Pan Bóg nie pokarał,
Gdy o to wznoszono modły,
Że jest odpychana wiara
Przez miejskie kordony podłych?
Co się z nami porobiło?
Kto zachował się po męsku?
Jak się na wszystko patrzyło?
Jak się żyło po Smoleńsku?

Kto zarządzał tu jak Dyzma?
Wszywał gwiazdy na sztandary.
Z hasła "Honor i Ojczyzna"
Śmiał się i nie dawał wiary.
Co się wtedy z nami stało
Gdy zniesiono pobór wojska?
Przecież wielu z nas tak chciało
Żeby Polska była Polska!

Długo jednak się czekało,
Aż się skończył cud przy urnie,
Wtedy z kolan się powstało
I mogliśmy śpiewać dumnie.
Żeby Polska... słowa znane
Zabrzmiały głośno, po męsku.
Pierwszą nutę wzniósł Pan Janek:
Żeby Polska... po Smoleńku...

Lecz czy wszystkie grona znane
W dobrą stronę razem idą?
Czy marzenie wyśpiewane
wciąż pod dobrą jest Egidą?
Niechaj każdy po Smoleńsku
dośpiewa sobie, donuci
i zachowa się po męsku:
Będzie Polska ... i nie rzucim!

Liryka hydraulika














Poruszyło się na świecie.
Ludzie myślą już o lecie.
Trudniej teraz gdzieś polecieć.
Do Egiptu raczej nie.

Czas w Londynie wolno płynie.
Chłopak myśli o dziewczynie.
Co nam lato może przynieść?
Możliwości widzi dwie.

Gdy w kieszeni będzie manko.
Spakuje swoje ubranko.
Byłaś niewdzięczną kochanką.
Wyspo moja, żegnam cię!

Jeszcze myśli, że zostanie.
Da się chyba przeżyć taniej.
A ile wkrótce dostanie?
To sam Pan Bóg tylko wie.

Sytuacja dziwna taka -
nikt nie czeka na chłopaka.
Mógłby nad sobą zapłakać,
lecz ma jeszcze ręce dwie.

Jeszcze tli się w nim pokusa.
Sojusznika ma Hindusa.
Zostań... nic cię nie przymusza,
z czasem świat ułoży się.

Rozjechało się G - siedem.
Z imigracją mają biedę.
Hydraulik gdzieś sam jeden
dziś o życiu więcej wie.

Nie wszyscy tańczą na rurze.
Trzeba odłożyć podróże.
O własnej pomyśleć skórze.
Tylu młodych w świat się rwie.

A czy kogoś dziś dotyka
liryka hydraulika,
gdy na głowie jest Afryka.
Dom się pod naciskiem gnie.

Tak? Czy nie?














"Niech mowa wasza będzie krótka..."
Czy powiedziano to do ściany?
Medialna trwa tych słów obróbka.
Problem jest nadal wałkowany.

Targować trzeba uczyć się
i jak machać rękoma.
Wszelkiej metody chwytać się,
aż ktoś kogoś przekona.

Gdy powiesz - tak, to znaczy - tak!
Gdy - nie, to nic nie znaczy.
Czy ktoś was uczył czytać wspak?
Kupiec wam wytłumaczy.

On za to dostaje pieniądze
i mówi, w co nie wierzy.
Nie wszystkie głowy są myślące
i uczyć je należy.

"Niech mowa wasza będzie krótka..."
To nie jest polityczne,
a prawdę poznacie po skutkach.
Te już widzicie liczne!

A czy to nasza jest kultura?
Jest coraz bardziej nasza!
Już wszystkie media, wielkie pióra -
przekonują: Zapraszać!

Bo najpierw liczy się interes.
Dopiero po nim słowa
i to chyba nie było szczere:
"Niech krótka będzie mowa..."

piątek, 26 maja 2017

Skoro wszystkim jest tak dobrze...
















Skoro wszystkim jest tak dobrze -
czy komuś jest źle?
Gdy się człek o dane oprze -
nie wie czego chce.

O co taki szum medialny?
O co takie boje?
O te parę groszy marnych?
O to, co nie twoje?

Niektórych, bardziej wrażliwych,
może poziom boli.
Może nadmiar słów złośliwych.
Może ktoś przesolił?

Obraz kraju jest radosny.
Skąd więc ten niepokój?
Nikt nie zauważa wiosny!!!
Wiosna jest gdzieś z boku!

A na pierwszym zawsze planie
sami ministrowie
i oni widzą wzrastanie,
a nie widzi człowiek?

Niektórzy z nich - przerośnięci.
Oni widzą dalej.
Ludzie mieli nadmiar chęci
i niesłuszne żale.

Przez to, że nie czują wiosny,
brak zadowolonych.
Więcej byłoby radosnych,
gdyby nie ...miliony.

czwartek, 25 maja 2017

A co ja nato?


















Mała dziewczynka biegająca przestraszona,
poszukiwała swych rodziców w Manchesterze.
Już sam jej widok dostatecznie mnie przekonał,
po co potrzebna jest stanowczość i żołnierze.

I nie damulki i cywilne pasibrzuchy,
nie urzędasy grubej kasy i banksterzy,
nie hybrydowi jajogłowi i kłamczuchy
winni ustalać jakich mamy mieć żołnierzy.

Po co dowódcy, którzy wojen nie wygrali,
a przeciwników mieli tylko przy pokerze?
I po co znowu prezydenci się zebrali,
kiedy dziewczynka się rozgląda za żołnierzem?

Jak można było tak rozbroić Europę?
Kordon skierować przeciwko młodzieży?
Analityka zastępować piwożłopem?
Nadal nie wiedzieć, co czynić należy?

Małe dziewczynki nie są z gier komputerowych,
a kto na wyspach chce rozrywać je wybuchem,
musi spodziewać się bezwzględnych i surowych
posunięć wojska, które jest na skruchę głuche!

Ranczo















A puczyści są już czyści. Mogą wyciągać korzyści
z kolejnego przedstawienia.
Nie ma nic już do zrobienia, bo wszystko, co można było,
rozdało się - dołożyło.
Została praca u podstaw, a na świecie walka ostra.
Niebezpieczne są zabawy. Nikt nie patrzy na podstawy.

Choć puczyści nie artyści, zawsze ktoś problem wymyśli.
Podchwycą go publicyści.
Taka to jest polityka - foksterierki szarpią dzika
i dzik w końcu sam przysiądzie, przez to traci na wyglądzie.
Na wszystko ma wpływ struktura, propaganda i kultura
i sposób wyjścia do ludzi, żeby ducha w nich obudzić!

A cóż może taka władza? Kogo ma - tego obsadza!
W końcu się zamyka w sobie. W tyle wizji jest już człowiek.
Potrzebny następny gest, ale z tym już problem jest,
gdy kasę trzyma bankowiec, a jest czas strzyżenia owiec.
Idą kolejne terminy. Ogladają serial gminy.
Ustalają - co jest czyje? A w przekazie - Wilkowyje.

Blask prezydenckich łańcuchów dobrze wygląda na brzuchu,
a o ruchu nie ma mowy. Mogą pozrywać umowy!
Ale gdy się raz zechciało i na wiele pozwalało,
a teraz się pisze listy - to wynik jest oczywisty.
A puczyści są już czyści. Mogą wyciągać korzyści
i przyjmować zaproszenia na kolejne przedstawienia.

środa, 24 maja 2017

Taktomierz




















Z jednej strony -
Totalna hybryda.
Z drugiej strony -
Reklama sukcesu.
Z jednej strony -
Niech nic się nie wyda!
Z drugiej strony -
Nie ma interesu.

Z jednej strony -
Pasztecik wrzucony.
Z drugiej - Sprawdźmy,
co sądzą w sądzie?
Z jednej -
Atak jest formą obrony!
Z drugiej -
Sił brak przy starczym uwiądzie.

Z jednej strony -
Jest opór materii!
Z drugiej strony  -
Niektórym nie staje?
W jednej -
Król jest w służalczej liberii!
W drugiej -
Wybór przewagę nam daje!

Z jednej strony -
Dżuma i cholera.
Z drugiej -
Kiedyś porządek zrobimy!
Z jednej - Zróbcie!
Spróbujcie już teraz!
Z drugiej -
Jeszcze poczekać musimy!

Podrywają się w jednej chwili.
mając w tyli -
Co my na te waśnie?
Już niejedną ustawkę stoczyli.
Takie nasze elity są właśnie.

Deutsche Bank jednak na nic nie czeka.
Są zakłady u Goldmana-Sachsa.
Kiedyś graczom nie zadrży powieka.
Flecik szczury wyprowadzi z miasta.

 

Sygnał















Kto nie jechał na sygnale,
ten nie doznał jeszcze wcale,
przyjemnego przeświadczenia,
że cię jednak ktoś docenia.

Decyduje o tym rynek,
bo nie każdy to rodzynek.
Bardzo często jest kłopotem.
A co z takim zrobić potem?

Lecz już same dobre chęci,
mówią - warto się poświęcić.
Pogodzić się z wolą bożą.
Niech cię na sygnale wożą.

Znacznie lepiej oczywiście -
na sygnale i w asyście.
Wtedy się optyka zmienia,
bo już sam siebie doceniasz.

Innym tylko koszty mnożysz.
Ktoś na przykład się podłoży,
albo skręci niespodzianie
i zepsuje docenianie.

Znacznie lepiej - jednym wozem.
Leżącą przyjmujesz pozę
i rozmyślasz jak w lektyce
o rządowej polityce.

Gdy usłyszysz - Jest pan zdrowy!
Pryska nastrój minorowy
i przestajesz już narzekać,
że nie warto było jechać.

Każdy lepiej się poczuje,
gdy mu z drogi ustępuje
decyzja zawsze wytworna:
Nie ma przeszkód! Droga wolna!

Pozostaje przemyślenie
o błędnej samoocenie
i pociecha nikła, tycia,
że też chciałbyś mieć coś z życia.

Przystań















Każą nam myśleć - Europa!
A sami myślą o heimacie,
by na festynie się ożłopać.
"Co wysyłamy przyjąć macie!
A na co wam nie pozwalamy,
tego musicie wciąż przestrzegać!
My przecież na was zarabiamy,
byście maraton mogli biegać.
Są w Europie wielkie zmiany,
a wy nie chcecie trybunału?
My za was d... nadstawiamy!
Już nie wystacza nam socjału.
Z waszych przydziałów wam ujmiemy.
Musicie być w tym solidarni!"

I chociaż wiedzą, że nie chcemy...
to w swych żądaniach się zaparli.

Każą nam myśleć - Europa!
A nie daj Boże czasem - Polska!
Ojczysty kraj Tuska nie poparł?
Amerykańskie są tu wojska?
Upolityczniać chcą już sądy?
Może własne stanowić prawo?
To narodowe są poglądy!
W eurozonę wejdź Warszawo!
Anglia nie chciała już Lizbony,
ale pan Soros wam nie radzi!
Świat wkrótce będzie odmieniony!
Północ Afryki wam sprowadzi!
Na to już nic nie poradzicie!
Kolejne fale wkrótce ruszą.

I przekonują nas: Musicie..!
Jeżeli... nie? To nas przymuszą!    

Już nawet przyszło im do głowy,
że mogą zawsze, gdy ich wola -
wypowiedzieć Polsce umowy
i jej nie wpuścić do Opola!
Lub wypowiedzieć posłuszeństwo.
Uznać za niekonstytucyjne.
Naród - wolności przeciwieństwo!
Dziś multi-kulti jest unijne!
Najpierw jesteśmy w Europie!
Dopiero potem w swoich krajach!
O swojej ziemi nie myśl chłopie
i o tym, że twa chata z kraja.
Dziś jeden prosty islamista
świat cały podnosi na nogi.

Jeżeli masz wciąż swoją przystań...
już przybyszy zawracaj z drogi!

poniedziałek, 22 maja 2017

* * *















Pochowaliby go z trąbką,
ale skrzypce można spalić.
W Chałupach przygasło słonko.
Izoldy nie wspominali.
Odleciała pszczółka w maju.
Los jej nagle występ skrócił.
Nie było tu u nas raju,
gdy się śpiewało "nie rzucim..."
Nie chodzi skrzypek po dachach.
Nad Opolem cisza głucha.
Tam także zacznij od Bacha...
Pan Bóg na pewno posłucha.

Pitasy


















W starych podlaskich siedliskach
pamiętają jeszcze czasy,
gdy na wiejskich weseliskach
pojawiali się pitasy.
Niejedna, dziś - babuleńka,
a niegdyś - krzepka dziewczyna,
potańcówki na ożenkach
wciąż pamięta i wspomina.

Zwyczaj był powszechnie znany
i utrzymywany w mocy.
Kążdy trzeźwy, czy pijany
mógł dołączyć po północy.
Do stołów śmiało zasiadać.
Korzystać z uciech domowych.
Gościć się, popijać, jadać,
czynić, co przyszło do głowy.

A że zwykle o tej porze,
wszyscy mocno mieli w czubie,
to i zaloty w komorze
nie kończyły się na próbie.
Skrzypki zawsze ostro grały.
Głośno piszczała fujarka.
Podobno iskry leciały,
gdy się przebierała miarka.

Nikt nikomu nie żałował,
ale też się nikt nie chwalił,
a kto baby nie pilnował,
kogo napój pod stół zwalił,
nie zawracał sobie głowy.
Nie poczuwał żadnej winy
i już rankiem był gotowy
zapytać o poprawiny.

Od wesela do wesela
czas mierzono i miesiące.
Jeden zasiał, drugi zbierał
sianem i mlekiem pachnące
zdrowe, hoże, dary boże.
Społeczności wiązał wieńce.
Sam Pan Bóg pomagał może,
by nas w kraju było więcej.

niedziela, 21 maja 2017

Wołanie na puszczy (opowieść wierszem)
















Gdy zmienił się samiec alfa,
stado zaczęło się szarpać.
Sprytne wilki szybko zbiegły.
Pozostałe nie uległy.
Nie mogły żyć poza stadem,
lecz się odwróciły zadem.

Zaczęło się podgryzanie,
ale już nie były w stanie
zmienić głównego basiora.
Musiała się słuchać sfora,
lecz na skrajnych jej obrzeżach
sprzeciw stale się poszerzał.

Owcom trudno się domyślić,
co takie wilczysko myśli
i który jest łagodniejszy?
Ten wczorajszy? Czy dzisiejszy?
W końcu większość, z dwojga złego,
postawiła na nowego.

Owce to żywność watahy.
Zawsze nią rzadziły strachy.
Wilcze zęby były znane.
Postawiły więc na zmianę,
lecz zdziwiła się zagroda,
że wśród wilków jest niezgoda.

Gdy się gryzły miedzy sobą,
owce poszły w trawkę nową.
Pojawiły się jagnięta.
Dawnych strat nikt nie pamietał
i tylko dzikie warkoty
wciąż przypomiały o tym.

Zapewniał je bek barana,
że to była dobra zmiana.
Niech się sfora dalej kłóci,
byle poprzednik nie wrócił.
Gdy, nie daj Boże, przybędzie -
wielkie straty będą w spędzie.

W każdym znanym wilczym stadzie,
kto ulega, ten się kładzie.
Basior się z zębami zbliża,
lecz nikogo nie zagryza,
a czasami wytarmosi.
Odstępuje, gdy ktoś prosi.

Ale wadery uparte
okazały się zbyt harde.
Ni na skale, ni w kąkolu,
nie chciały wyć w żadnym polu.
Nie miał siły samiec alfa,
by się z opornymi szarpać.

Zrobił kilka kroków w tył.
Z bezsilności niemal wył.
Bez tego wilczego wycia,
owce miały wiecej z życia.
Lepiej wełną obrastały,
więc za basiorem beczały.

Jakiż z tego powstał zew?!
Ptaki odleciały z drzew.
Oniemiały wkoło knieje.
Co się w tej owczarni dzieje?
Kto natury ład wywraca?
Z owczarkami przyszedł baca.

Na tym kończy się opowieść.
Morał mógłby czegoś dowieść,
ale nauki nie będzie.
Tak po prostu bywa wszędzie,
gdzie się nagle władza zmienia,
po latach złego rządzenia.
Czasem o tym huknie puszczyk,
lecz to wołanie na puszczy.

Ja się nie boję, ja wiem swoje...













Ja się nie boję wielkich projekt!
Tylko ustępy znam!
Ja za nikim nie stoję
i to nie jest mój kram!

Prowadzę życie swoje
spokojnie tu i tam.
Niech będzie wielki projekt.
Gdy trzeba - pomysł dam.

A kto ma w oku belkę,
o nic pytać nie musi.
Małemu po co wielkie?
To wielkie go przydusi!

A projekt? Bardzo proszę.
Muszą być konsultacje.
Ja także problem noszę.
Gdzie jechać na wakacje?

Gdzie jechać... oraz za co?
Gdy im - projektodawcom,
za sam pomysł już płacą
i idą, jak za zbawcą.

A czy ja też pójść mogę?
Na żartach się nie znacie?
Mogę leżeć odłogiem,
albo chodzić w kieracie.

I tylko z tej marności,
jaką mi z łaski dają
znaczącą część radości
jeszcze mi zabierają.

Lecz zakładają z góry
w projekcie swoim wielkim,
że tam, gdzie jedzą knury -
pożywią się wróbelki.

Ja się nie boję wielkich projekt!
Ja doku męty znam.
Ja za nikim nie stoję
i to nie jest mój kram!

Prowadzę życie swoje
spokojnie tu i tam.
Niech będzie wielki projekt
i wielkie ram... tam... tam...

sobota, 20 maja 2017

Luk tryumfalny

















Dawno u nas nie widziałem ludzi tak zadowolonych.
Uśmiechniętych i szczęśliwych. Wydawało się - spełnionych.
Nagle przyszło mi do głowy, gdy wstawali i klaskali,
że to jest ich znak grupowy i zwyczajny tryumfalizm.

A ja tak się o nich martwię, nieszczęśników pogardzanych
i obwiniam inne partie z podobnych wystąpień znane,
że niesłusznie, bezpodstawnie, widziały w nich jakąś sektę.
Może też mi się wydaje, że czas przyszedł na korektę.

Mają prawo już być dumni. Przy sprzeciwie radę dali,
ale dotąd nikt rozumny przed zachodem się nie chwalił,
a przy tym ostentacyjnie, z ironicznym błyskiem w oku...
Śmiano się demonstracyjnie. Nikt im nie dotrzymał kroku.

W pierwszych rzędach profesura. Ludzie sztuki i nauki.
Jednym słowem - sama góra. Niech podziwiają nieuki,
kto dziś włada i rozdaje i kto chlebem pańskim dzieli,
a gdzieś - "dla wszystkich nie staje" - myślał indyk o niedzieli.

Powrócą wiosną na jeziora...















Zagrożenia, wizje, plany
i znany problem z guanem.
Polska liczy kormorany.
Kormoran chce tu być panem.

Chce nadmiernie się rozmnożyć
i grube ryby wyłuskać,
ale gdzie gniazdo założy,
tam się wokół tworzy pustka.

Nie cenimy tego ptaka,
mimo polubienia prób.
Coś powstrzymuje Polaka,
bo chyba nie krzywy dziób?

Coraz więcej ich tu leci.
Trudno już im radę dać.
Teraz my jesteśmy w sieci.
One będą na nas...

Jest "Natura Dwa Tysiące".
Zabrała wiele rejonów.
Zostawią miejsca na łące
dla nas - czterdziestu milionów.

Gdzie się obszar rybą znaczy,
tam zobaczysz je na niebie.
Z nas uczyniono tułaczy.
One tutaj są u siebie!

Panoszą się niemal wszędy
i wkrótce wyprą bielika.
Mają tu szczególne względy.
Taka to jest polityka.

Natura
























Skoro wszystko nam przyrasta w mgnieniu oka,
jeśli kwitnie, zieleni się i rozwija -
Nie siedź sama. Wyjdź na słońce i się pokaż!
Żadna wiosna nie zamierza być niczyja.

Zasmuceni niech odejdą od pomników
i wzrok skupią na tym, co jest w koło żywe!
Wiosna nie jest już własnością polityków,
a roszczenia odkupili nieprawdziwe.

Niechaj poczty wykonają zwrot przez ramię
i uśmiechem obdarują aktywistki.
Dziś uwaga jest należna każdej damie,
a kwitnącej i tej  bujnej przede wszystkim!

Niechaj sobie w swoim gronie, gdzieś tam z boku
maklontentów zagranicznych nagradzają.
My już wiosnę mamy tylko na widoku
i kwiatuszki nas wyłącznie zachwycają.

Prowokacja jest potrzebna w innej sprawie.
Ma wyjść na plus. Szybkim pulsem nas zachęcać.
Dziś sympatie tylko rodzą się w Warszawie,
a natura nas pogania wprost zwierzęca.

piątek, 19 maja 2017

Może to nie jest Portofino...

















To bardzo małe jest miasteczko.
Musiałaś przebyć drogi szmat.
Szukać takiego by ze świeczką.
Małe miasteczko - nasz cały świat.

Tamtego roku po kolacji
wieczór wyciągnał mnie na rynek.
Nie mamy żadnych tu atrakcji.
Tylko kościółek, sklep i gminę.

Młodzi dawno na emigracji
i nikt do domu nie powrócił.
W starym budynku dawnej stacji
los się uśmiechnął i odwrócił.

Zapytałaś - Jak stąd odjechać,
ale ostatni odszedł bus.
Nie przestawałem się uśmiechać...
Trzeba nocować. Mus to mus.

Wstrząsnęło chyba całą gminą,
kiedy po drodze ze mną szłaś.
Może to nie jest Portofino,
a księżyc z nieba chciał tu spaść.

Na szczęście w domu miałem wino.
Nie piję nigdy sam do dna.
Spojrzałaś ze zdziwioną miną.
Sam się dziwiłem sobie ja.

Dlaczego nigdy nie zadzwonisz
i ani słowa nie napiszesz?
Tak trudno złe myśli przegonić
i stale się wsłuchiwać w ciszę.

To bardzo małe jest miasteczko
i nikt w nim nie pamięta dat.
Szukać takiego by ze świeczką.
Małe miasteczko - nasz cały świat.

Może to było w zeszłym roku,
lub upłynęło więcej wody.
To samo łóżko. Ten sam pokój,
lecz wtedy byłem jeszcze młody.

Widziałem film o dwóch księżycach
i pewnie każde z nas ma własny.
Mój stale tobą się zachwyca.
W maju ogromny jest i jasny.

Tam - w twym Londynie młyn diabelski
wolno przemieszcza się po niebem.
Nie daje praw obywatelskich,
a ja wciąż czekam tu na ciebie.

Teraz już mamy wiecej busów
i nawet jeden jest już nocny,
ale nie będę wróżył z fusów
na rychłe zmiany nie ma mocnych.

Może to nie jest Portofino,
ale przypadek nie wybiera
i tak chłopakom, jak dziewczynom
nadzieja nigdy nie umiera.

To bardzo małe jest miasteczko.
Niewielki rynek. kilka chat.
Szukać takiego by ze świeczką.
Małe miasteczko - nasz cały świat.

Teatr na Wyspie

















Jest w Warszawie Teatr na Wyspie
z fosą, sceną i kolumnadą.
Obcym radził: A teraz wy spie...
a nie wierzył, że jednak wyjadą.

Ktoś uciekał stąd w damskim kostiumie.
Inny kartki o sobie wyrywał.
Nie jest łatwo i grać trzeba umieć,
nawet gdy się etiudę przegrywa.

Płytki staw - nie Jezioro Łabędzie.
Kaczki jednak się godzą z karpiami.
Za aleją, w państwowym Urzędzie
nowy duch się pojawia czasami.

Trzyma się stary Pałac na Wodzie.
Dla przykładu, że jednak można...
Ucz historii swe dzieci Narodzie,
zamiast grilla, majówek i rożna.

Można jeszcze komedię odgrywać,
zanim czas dawnych śladów nie zatrze,
lecz widowni po trochu ubywa.
Pustką świeci w amfiteatrze.

Błyszczą wody glazurą Łazienki.
Platan splata czas w hipotezach.
Cichną dźwięki marszowej piosenki,
za to rośnie rytm poloneza.

czwartek, 18 maja 2017

Dobra rada














Gdy już się niewiedza głupotą przelewa
i spływa po tobie jak piwo po szklance,
gdy nic wesołego nie możesz zaśpiewać,
i znowu w medialnej zamknęli cię bańce
i nikt cię nie słyszy, bo wołasz na puszczy -
pozwól chociaż sobie poradę wyłuszczyć:

Wyjdź gdzieś na spacerek z majową panienką,
gdzie wietrzyk dziewczynom fryzury rozwiewa
i nie myśl od razu, co ma pod sukienką,
a popatrz z nią w chmury. I ptaków na drzewach
poszukajcie wzrokiem ciekawskim w zieleni.
Gdy gniazdko zobaczysz - świat ci się odmieni.

Już szklaną pułapką dla ciebie zostanie.
Niewartą rozmyślań o partiach i racjach.
I odtąd mieć będziesz wyrobione zdanie
i o terrorystach i o demokracjach.
O wszystkim, od czego pękała ci głowa.
Potrafi świat zmienić dziewczyna majowa.

Odlecą od ciebie codzienne głupoty,
Pomyślisz, że w gnieździe są może pisklęta
i nie jest ciężarem wstawać do roboty,
bo troska o młodych - dla wszystkich rzecz święta.
Gdy myśl twą podchwyci majowa dziewczyna,
to świat już nie będzie marnym filmem z kina,
a życiem zwyczajnym w zakręconym kraju,
bo jest to normalne i zdarza się w maju.

Kolega maj


















I znów niepokój wielki padł na Błonia,
że wyniki sondaży zmienią kraj.
Gdy jednych cienki słychać śpiew,
to drudzy złoszczą się... psia krew.
Po mediach niesie się partyjny zew.

I znów niepokój wielki padł na Błonia.
Wyczuwa z dala się Wawelu chłód.
Policja ćwiczy kaczy chód.
Nie wie, co o tym sądzić lud.
Kolega maj przemierza stary gród.

Na Błoniach kogoś wsadzić chcą na konia.
Od lat w Krakowie były wpływy obce.
Znów zamierzają wejść na kopce
i przez to władza bywa w kropce
zamiast majowo śmigać jak śmigłowce.

I znów powtarza się losu ironia.
Śpiewała pięknie pani Ewa Bem.
W maju się nie zakocha,
kto usłyszy - Wynocha!
Jak zagłosuje wiocha? Ja już wiem.

środa, 17 maja 2017

Fabryki prochu
















W fabryce prochu nie ma popłochu.
Ustaleń nikt tu nie zmienia.
Święty Antoni jest wciąż na oku.
Pilnują niebo i ziemia.

W wytwórni lontów zmiana poglądów.
Wciąż się narada odbywa.
Ktoś stare grzechy wyciąga z kątów.
Jest jakaś alternatywa?

W fabryce prochu postęp po trochu
wprowadza nowe metody.
Nowy pomocnik miał wielki dochód,
był przede wszystkim za młody.

W wytwórni lontów nie ma już Bondów
i generalskich wężyków.
Za wiele było różnych afrontów
i o dodatki okrzyków.

W fabryce prochu za wiele fochów
sprawiał, kto sprawdzał wyniki.
Bał się, że może trafić do lochu
i uciekł do Ameryki.

Wytwórni lontów zabrakło prądu,
ale list przyszedł z pałacu,
że wokół firmy jest wiele swądu,
a złom wciąż leży na placu.

Już po majówce jest w zbrojeniówce
i kompetencje są nowe.
Fabryka prochu poszła w powietrze.
Lonty są prawie gotowe.

Z powodu różnic dzisiejszych "Kuźnic"
o iskrę jest bardzo łatwo,
gdy się nie uda podmuch na dudach -
wszystko wychodzi na światło.

Proch wynaleźli dawno chińczycy.
Metoda jest bardzo stara.
Nitrują tłuszcze siki ulicy.
Lepiej to robić w koszarach!

Time...
















Panie Time... już czas,
część swych chimer
zdjąć z nas.
Znaleźć bliższą rodzinę.
Z kąta ust wytrzeć ślinę.
Potem grzecznie ukłonić się w pas.

Niefortunną godzinę
wybrał pan, panie Time...
i nauki poszły pewnie w las.
Niewłaściwą doktrynę
przyjął pan, panie Time...
Pan rozumie, co znaczy it`s time?

Czas przewietrzyć, przeczyścić
swe stosunki, złe myśli
i porzucić i dąsy i żal.
Lepiej już z dobrą miną
kopać kanał pod Świną,
jeśli nie jest panu ganz egal!

wtorek, 16 maja 2017

Jeden się wstrzymał!
















W sądzie rano, rozegrano, starą grę powszechnie znaną.
Szukano do bicia chłopca, by rozpocząć "Salonowca".
Ważne było, by wytrzymał, gdy naklepią po naradach
i by on jeden się wstrzymał, kiedy głosy będą padać.
Wcześniej była o tym mowa, czy choć jeden się uchował
w całym tym najwyższym składzie, co się wypnie na naradzie.

Odezwał się głos wiodący: Nie jest zobowiązujący
dla nikogo udział w grze! Korporacja jednak chce,
by nie było jednogłośnie i niech ten, co najdonośniej
czytał swe uzasadnienie, odsłoni teraz siedzenie.

Ale ten zaprotestował i w najdalszy kąt się schował.
To nie wyrok, lecz szykana! Niechaj klepią kleptomana!
Na to już nie było sił, bo kleptoman w składzie był
i próbował już dać nogę, lecz mu uniesiono togę.
Przebieg gry nie jest już znany - ile razy był klepany?
Wiadomo, jaki jest finał: Wszyscy - za! Jeden się wstrzymał!

Uwięzieni


















Wzbiera w każdym z nas po trochu
chęć wyjazdu z tych molochów -
zatłoczonych, ciasnych miast,
z mlecznych dróg medialnych gwiazd.

Bezkres jednak się oddala.
Zamierzali jeszcze scalać.
Wolność nie jest taka prosta
z tunelami autostrad.

Ktoś zieleń czasoprzestrzeni
w betonowe kostki zmienił,
a zagięcia zakorkował.
Horyzonty z oczu schował.

Krzaczek, który rósł, nie przetrwał.
Zmiotła go budowa metra.
Teraz po oddechy świeże
trzeba jechać na rubieże.

W koszty musisz wliczyć zdrowie.
Nie pojedziesz... ot, tak sobie.
Świat już dawno to wycenił,
że tańsi są uwięzieni.

poniedziałek, 15 maja 2017

Małolatki na traktory!























Małolatki na traktory!
Zew się w brzuszkach wzburzył.
Nie będzie, jak do tej pory,
w egipskiej podróży!

Nie po legginsy dała
nam matka natura,
by dla władzy, co leżała,
nie chwycić za pióra!

A potem za telefony
i na pożegnanie,
pokazać świat odmieniony,
a nie wody lanie.

Szkolna miłość - nie zawiłość
w rówieśniczej grupie.
Każdemu się przydarzyło.
Młode - znaczy głupie.

Niech tam swoje wojny toczą -
za a nawet przeciw.
Gdy coś w jedno miejsce stłoczą -
zawsze się rozleci!

Bunt na bucie. Gdzie współczucie?
System jest wciąż chory.
Przyszła pora - trzeba orać!
Panny na traktory!

niedziela, 14 maja 2017

Jaguary i Bentleye

















Trochę wieje, trochę grzeje.
Jaguary i Bentleye
są narazie nieprzydatne.
Otwarcie drzwi - słono płatne.

A w Łazienkach zwykle najpierw
podpływają tłuste karpie.
Warszawka siadła na trawce.
Zabrakło miejsca na ławce.

Popłynie w niebo etiuda.
Wysłuchać się jeszcze uda,
lecz wysiedzieć jest już trudniej.
Zwłaszcza w maju i w południe.

Są soliści, nie orkiestra.
Wcześniej przybyła palestra.
Nieco później melomani.
Siedzą teraz zasłuchani.

A nad stawem trzeszczy w stawie.
Dostrzeżono już w Warszawie,
że do wody "sława" wrzuca...
pochyla się, w końcu kuca.

Pod powierzchnię wtedy najpierw
wypływają tłuste karpie.
Większość złota lub czerwona.
Etiuda nie zakończona.

Trochę wieje, trochę grzeje.
Jaguary i Bentleye
są narazie nieprzydatne.
Otwarcie drzwi - słono płatne.

Usiedli nieporuszeni.
Trawka w koło się zieleni.
Palec przebiegł po klawiszach,
a potem zawisła cisza.

A z Nagrody Rubinsteina
ucieszyła się ferajna.
Jednak w świecie ktoś docenia
talent oraz dziedziczenia.

Gdy się siedzi - trudno upaść.
Gorzej, bo nie można tupać,
a buczeć też nie wypada.
Proszę państwa! Będzie padać!

Szkoda... szkoda... bardzo szkoda.
Dla bogaczy - niepogoda.
Można jeszcze mieć nadzieję...
Jaguary i Bentleye?

sobota, 13 maja 2017

Boskie i ludzkie























Kończy się ropa i gaz drożeje.
Limit zasobów światem zachwieje.
Silnik słoneczny, lub wodorowy -
w sferach projektu kół naukowych.

To, co się stanie, jest nieuchronne.
Pochłoną wkrótce koszty ogromne
próby zastępczych różnych napędów.
Świat jest na wojnie także z tych względów.

Są ci, co wiedzą, planują, widzą.
Jedni się modlą - inni z nich szydzą.
Globalizacja jest niemożliwa.
Jeden przed drugim zamiar ukrywa.

Przedziwne tworzą się koalicje,
trusty koncernów, państw w inwestycje,
w zasób Arktyki, w łupkowe złoża.
W głowach strategów pali się pożar.

Papież Franciszek przy objawieniach.
Pragnie wyprosić ich niespełnienia.
O zbliżającym się myśli czasie.
My z Nim prosimy... ale czy da się?

Dla Pana Boga - wszystko możliwe.
Nie zginie przecież wszystko, co żywe
z powodu Rosji - jej poświęcenia.
Nam - Twoim dzieciom poddana Ziemia.

Zostaw nadziei nam choć okruszek,
kiedy biblijne już scenariusze,
wcielają w życie wojenne gremia.
Będą Cię prosić Niebo i Ziemia.

To się dziś wszystkim w głowie nie mieści.
Kiedy to będzie? Za lat czterdzieści!
Kto wytłumaczyć mi może czemu,
słyszałem o tym ...dzieści lat temu?

Trudno o wszystkim zaświadczyć słowem.
Jest życie ziemskie i jest duchowe,
a to duchowe, też żywym bywa.
Każda możliwość jest więc prawdziwa.

Maj na Podskarbińskiej



















Jest na mym Grochowie ( wielu o tym nie wie)
kapliczka wisząca na pochyłym drzewie.
Dokoła kapliczki przybyło obrazów.
Dostawiono klęcznik. Dodano wyrazu
miejscu do modlitwy do Najświętszej Pani
i ludzie to wszystko uczynili sami.

Naprzeciwko była tam prokuratura,
a dalej komitet i partyjna góra
ukosem patrzyła na to krzywe drzewo,
choć było, z ich okien, pochylone w lewo.
Chciano je stąd wyciąć, ale te obrazy,
wstrzymywały ręce od boskiej obrazy.

Do dziś drzewo rośnie ozdobione w maju.
A jest tych kapliczek wiele w całym kraju.
Ulice z nich prosto wiodą do Kościoła.
Drzewo w pejzaż wrosło. Kto zrozumieć zdoła?
Ludzie chcą mieć Matkę bliziutko i w domu,
by była pod ręką, jeśli trzeba pomóc.

Franciscowi... Hiacyntowe...














My - Francisca wnuki, wnuczki Hiacyntowe
do Słonecznej Pani unosimy głowę.
Do złotej korony, opatrzności kuli,
jak do naszej Matki, która nas przytuli.

W historię objawień z lękiem zasłuchani
zanosimy prośby do Niebieskiej Pani
o łaskę pokoju, o ten palec boży
dla tych, którzy cudu potrafili dożyć.

I chociaż nie od nich los świata zależy.
Nie przestają prosić. Nie przestają wierzyć,
że Mateczko nasza, ochronisz swe dzieci
i opiece Syna je wszystkie polecisz.

piątek, 12 maja 2017

Mówię! - Myślę!














Mówię - partia. Myślę - Polska.
To byli poeci !
Robotnicza nuta swojska.
Kto za? A kto przeciw?
Kto się wstrzymał - nie wytrzymał.
Wzywali esteci.
Gdy paszportu nie otrzymał -
zwiedzał komitecik.

Mówię - Polska. Myślę - kasa.
Wiersz się nie rymuje.
Telewizja, radio, prasa -
po dawnemu czuje.
Sztuka nie jest dla nieuka!
Oceni komisja.
IPN zwiazki odszuka.
Sztuką jest dziś scysja.

Mówię - kasa. Myślę - partia.
Sondaż propozycji.
Telewizja, radio, prasa?
Nie do opozycji!
Nie opłaca się być przeciw!
Nieważne są rymy.
Kto był przeciw - ten wyleci!
My nadal tworzymy!

Polityczny teatr widzę dziś ogromny

















Jeśli polityka stała się aktorstwem,
a medialna scena wciąż gwiazdorów szuka -
talent nisko upadł - stał się amatorstwem,
na sprzedajną dziewkę stoczyła się sztuka.

Polityczny teatr widzę dziś ogromny.
Pełen dramaturgii - komedii, tragedii.
Nie brak w nim kreacji i ról wiekopomnych.
W lożach barbarusi, co sztukę uwiedli.

Janka Muzykanta nie będzie na scenie,
za to się pojawia często skrzypek z dachu.
Z braku dobrych tekstów, gest gra i milczenie.
Mistrzów pokolenie odchodzi do piachu.

Szekspir nam wspólczesny narodzi się w rządzie
i praktyk nabierze u propagandysty,
lub będzie, jak Urban - dziennikarzem w sądzie -
kibicem stracenia języków ojczystych.

Teatr polityczny wyrósł nam jak wieża
scenami Strasburga, budowlą w Brukseli,
ale się wciąż Babel - nazwać nie zamierza.
Z Muz zostały gruzy. Sztukę diabli wzięli.

Myśląc majowo
















Czytelnikom daję słowo,
że chciałem myśleć majowo.
Mocno zaciskałem zęby,
widząc wciąż niechciane gęby
i myślałem, że wytrzymam,
lecz załamał mnie Schetyna.

To jest taka polityka.
Po co niszczyć przeciwnika,
który sam siebie ośmiesza?
Ja tych metod nie rozgrzeszam,
bo po co mi stale w domu
lewak, liberał lub komuch?

Niech sam prezes ich ogląda.
Tego, co partia dogląda,
Niech premier mu to podtyka.
Nudzi mnie ta polityka -
klucza partyjnych wywiadów.
Ble, ble, ble, ble... gadu, gadu.

Chyba jest świat za ekranem?
Są jeszcze ludziom nieznane
wydarzenia i odkrycia,
ciekawostki i coś z życia.
Nie tylko partyjne tuzy.
Sztuka przez to poszła w gruzy.

Czemu przed kamerą pierwsi
stają zawsze platformersi
i rzucają słowa ostre?
Po to, by PiS dał ripostę
i tym samym oddał głos,
kij wtykając w gniazdo os.

Czytelnikom daję słowo,
że chciałem myśleć majowo
i by nieco było milej,
lecz już dzisiaj mam to "W tyle..."
i poszukam w internecie
piękna na tym bożym świecie.

czwartek, 11 maja 2017

Ballada o księżym deptaku

















Kiedyś ten deptak, dawni pątnicy wybudowali odważni,
a dziś tu kładą się wojownicy krakowscy, bez wyobraźni.

Ratusz już dawno ręce opuścił i długo zachodził w głowę.
A was - zapytał - kto tutaj wpuścił  na te rejony zamkowe?

Sprawa już wcześniej była nagrana z dyskretną bożą pomocą.
Droga jest przez nas zablokowana, bo w zamku straszy coś nocą.

Straszy u wejścia. Straszy na schodach. Co miesiąc w tym samym czasie.
Będziemy tutaj leżeć jak kłoda. Wytrzymać bowiem nie da się.

Wy się bezczynnie na to nie gapcie. To nie jest takie maciupcie
i tam w ratuszu nie tylko radźcie, ale w ogóle coś zróbcie.

Kraków pokaże, kto ma tu władzę. Odrzekł, nie matrwcie się goście,
Już ja z tą zgagą sobie poradzę. A teraz pa... się wynoście!

A kiedy wyszli bijąc pokłony. Wyskoczył burmistrz jak z procy.
Znak ma być zaraz tu ustawiony z zakazem wjazdu po nocy!

Kamer chyba nie wynoszą?























Powołali, zatrzymali, wygłosili przemówienia.
Potem pytań wysłuchali i odeszli dalej zmieniać.
Kamer chyba nie wynoszą. Jutro także briefing będzie.
Oświadczą nam... coś ogłoszą i wymienią na urzędzie.

Ciężka praca. Trudne teksty. Trzeba wykuć je na pamięć,
a na widowni protesty. Posła złapał ktoś za ramię.
Potem będą komentarze. Komentarzy objaśnienia.
Kilka aktualnych zdarzeń i odejdą dalej zmieniać.

Bardzo trudne jest rządzenie. Te godziny u fryzjera.
Makijaże, szminki, cienie i garnitur ciut uwiera.
Potem wieczory na tekstem. Rano trzeba być na nogach.
Gotowy już jesteś? Jestem! Wcześniej wyjdź - korki na drogach!

Powołali - odwołają. Zatrzymali to wypuszczą.
Oj! Mają się z nami... mają. Wytłumaczą i wyłuszczą.
Podział ról. Tylko idole. Pierwsze skrzypce i gwiazdorzy,
a wszystko żeby nie polec! Kto zmian czekał, ten nie dożył.

środa, 10 maja 2017

Skarabeusz
















Daleko za Akermanem, gdzie władza żadna nie sięga,
gdzie kindżał jest domu panem, a zmiast weksla przysięga,
spełniają się ludzkie mrzonki, zachcianki, nawet kaprysy.
Rzekł arab do młodej żonki: Już pragnę nowej hurysy.

Oczy mieć musi niebieskie i jasne włosy do ramion
i rysy europejskie. Dziś zapłaciłem już za nią.
Ruszyła ma karawana w gorące piaski Synaju,
a bilet ma ukochana kupiła w dalekim kraju.

Przez kilka lat oglądałem jej zdjęcia na internecie.
Ładniejszej już nie widziałem na całym szerokim świecie.
A ona widać szukała i umieszczała wciąż fotki,
jakby mnie wzrokiem pytała, czy wierzę w te o niej plotki.

Daleko za Akermanem, gdzie burzan żaden nie rośnie.
Zrobiło się dziś nad ranem od krzyków głośniej i głośniej.
Na szlaku dawnych karawan pokazał się nagle żuk.
Skomplikowała się sprawa. Stał skarabeusz, jak Bóg.

Następnych kroków nie będzie. Konieczny jest zwrot gotówki.
Posłaniec z wieścią przybędzie i kobra wyjdzie z kryjówki
i także się wytłumaczy, czemu jej jad źle sutkował?
Może posłaniec owocu nie swego w drodze próbował?

Noc zimna jest na pustyni  i myśl się trzęsie w turbanie,
że nie ma już nic dobrego, gdy żuk ci na drodze stanie.
Pragnienie jednak poczeka na swoją nockę pogodną.
Właściwie nie ma co zwlekać. Niech mi przywiozą podobną!

W szczerym polu na rozstaju...























W szczerym polu na rozstaju
stał medialny przekaz w maju.
Podobny był innym słupom -
nie sąsiednim silnym grupom.
Tamte były jak cokoły.
On zgubiony, młody, goły,
pokazywał nam niewiele.
Kilka wskazań o kościele
i to, co partia napisze.
Wiatr bez przerwy nim kołysze,
a choć klęczą przy nim panie,
nie ustaje kołysanie.

Niedaleko stał zakrętu,
ale bez abonamentu
i bez podpór wykopanych,
stale był rozkołysany.
Tamte podpierały służby,
a na nim, kraksy podróżnych
zostawiały trwałe ślady
i nie było na to rady.
Policja też zaglądała
i ostrzeżenia wieszała,
lecz gdy przychodziły mgły,
razem z nimi w rowy szły.

Z brzydkim spotkał się wyrazem:
Do d... z takim przekazem -
wyjątkowo nieciekawym!
Ustawił mu ktoś z Warszawy
sztywną, lecz niską ramówkę.
Nie podpisał nawet słówkiem -
Kto wykonał? Kto pospawał?
Jak by sobie sprawę zdawał,
że się będzie musiał wstydzić.
Mówiono: To pewnie żydzi...
ale się nie przykładali,
bo swój obok ustawiali.





Rozmawiał pies z kotem

























Z piątku na sobotę rozmawiał pies z kotem,
kto wobec człowieka wyszedł na idiotę.
Obydwa zwierzaki jadły z pańskiej ręki.
Właśnie o tę rękę wciąż były rozdźwięki.

Rozmawiał pies z kotem i przedtem i potem.
Zawsze kłótnia w domu sporym jest kłopotem.
Trudno ją zrozumieć. Kot miauczy, pies szczeka,
jednak ręki pańskiej każde z nich doczeka.

Wszyscy dobrze wiedzą jaka to rozmowa,
kiedy się psa z kotem w jednym domu chowa.
Na swoim posłaniu każde jest potulne,
lecz jest znacznie gorzej, gdy jest jadło wspólne.

Tak też u nas bywa przy podziale chleba.
Dlatego nam nowej Konstytucji trzeba!

wtorek, 9 maja 2017

Windą do nieba
















On był podobno święty jak mnich.
Porównywano go z Lindą,
a miał na imię po prostu Zdzich.
Ona była lafiryndą.

Kto to właściwie jest lafirynda?
Tego już dzisiaj nikt nie wie,
a taka - gdy się zepsuje winda,
zawsze cię przyjmie u siebie.

Pod domem wtedy kopano metro
i blok się nieco przechylił.
On miał przed sobą dziesiąte piętro,
a windę mu wyłączyli.

Długa wspinaczka nie jest tak prosta,
zwłaszcza przy posturze mnicha
i Zdzich na piątym dłużej pozostał,
skoro zaproszono Zdzicha.

Wdzięczności żadnej się nie doczeka
pomoc drugiemu w potrzebie
i lafiryndą nazwą człowieka,
a co to znaczy? Nikt nie wie.