sobota, 17 marca 2012
Gdy Naród do boju...
Gdy Naród do boju... Nie chciało się Panom.
Uważali widać sprawę za przegraną.
Nie chciało się Panom w jednym rzędzie stanąć.
Chcą w różnych terminach walczyć o to samo.
Nie chciało się Panom. Jedni wolą rano
i tylko przed bramą sprzeciwiać się zmianom.
Nie chciało się Panom. Drudzy chcą w sobotę.
Niech oni wpierw pójdą. My ruszymy potem.
Nie chciało się Panom, by razem gwizdano.
Każdy swoje powie. Zakończy się plamą.
Nie chciało się Panom na jednej ulicy...
Nie można wymieszać z lewicą prawicy.
Nie chciało się Panom. Kibole chcą sami,
bo nie pójdą przecież razem z katolami.
Nie chciało się Panom. Trudność będzie drobna.
Tłumów się nie zbierze. To rzecz niepodobna!
Kto tu jest matołem? Tym razem nie powiem!
Chyba że się z tego wyłączą Panowie.
A może by tak inaczej :
Ruszcie się wszyscy w swoich dzielnicach.
Niech za ulicą ruszy ulica.
Gdy się na głównych spotkają drogach,
to żadna wielka mundurów trwoga
ich nie zatrzyma - dojdą na place.
I będzie wtedy całkiem inaczej,
bo strach się zrodzi. Może panika.
Nie będą marszom drogi zamykać,
bo jest ich mało by wszędzie być.
Z takim się tłumem nie będą bić,
bo by ich zmiotła zwyczajna złość.
Ktoś to zrozumie i powie - Dość!
I nie za rączkę według marszruty,
według godziny, albo minuty -
tylko na żywioł i niespodzianie!
To jest prawdziwe protestowanie.
A potem dalej - pod Komitecik.
Niech zrozumieją, że to nie dzieci
i nie staruszki lub aktywiści,
tylko normalni po swoje przyszli
i że się komuś zegar zatrzymał.
Zamiast gdzieś stawać. Słuchać dyrdymał -
trzeba im zabrać te wszystkie pały.
Niech zrozumieją jaki jest mały
ich gabinecik i jak jest ciasno,
kiedy z protestem wyrusza miasto.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz