poniedziałek, 23 stycznia 2017

Język lodowca
















Stopił się język lodowca.
Daleko. Na Antarktydzie
i z ziemi, już bez pokrowca,
coś może wzejdzie lub wyjdzie.

Nie wszystkim to się podoba.
Nie mogą żyć bez ozora
i gubią już się w sposobach
użycia prowokatora.

Co było skute zmarzliną,
odległe i niedostępne
obrasta już zieleniną
i nie jest na pewno wstrętne.

Podniosły się jednak krzyki
i urósł las transparentów.
Giną języki Arktyki
w wyniku zmian prezydentów!

W zacisznym Langley w Wirginii,
ktoś wreszcie mógł, po przysiędze,
przejrzeć, co widzieli inni.
W niejednej poszperać księdze.

I nawet przypuszczać nie chcę,
jak zniesie wstrząs, może szok?
Czy teraz opuści ręce?
Czy dalszy uczyni krok?

Topią się mediów ozory.
To wszystko, co jeszcze mogą.
Kolejne wkrótce wybory.
Nikt nie chce iść dawną drogą.

Niegroźne jest ocieplenie.
Odwilż potrzebna jest światu.
Zrozumie to nawet Niemiec.
Nowego trzeba traktatu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz