piątek, 18 września 2015

Powiew















Cóż, my - małe robaczki
przy wielkiej polityce.
Tamci z dobranej paczki.
My - powiew przez ulice.

Cóż, my - robocze pszczoły,
a oni - wielkie trutnie.
Dla nas zakłady, szkoły,
a dla nich są wyrzutnie.

Dla nas jest telewizja
i rządowe przemowy,
a ich jest hipokryzja.
Są do pozłoty głowy.

Oni - ekspozytura,
a my, chyba Gubernia.
Dla nich scena, kultura,
a nam się nic nie spełnia.

Lecz raz na cztery lata
stajemy się potrzebni.
Zbliża się taka data.
A oni... co za jedni?

A jak im patrzy z oczu?
A jak nas prześwietlają?
Czy ktoś tę obcość poczuł?
Znów na nasz błąd czekają.

Cóż, my - małe robaczki
przy wielkiej polityce.
Tamci z dobranej paczki.
My - powiew przez ulice.

Na niebie anomalie.
Pogodę trudno wróżyć.
Oni tu rządzą zdalnie,
a my pytamy: - Którzy?

My - jednodniówki jętki
i roje i mrowisko,
a u nich język giętki.
Właściwie... mają wszystko.

I mówią: Szara maso!
Głosować masz na pana!
Gdyby tak, chociaż z klasą...
i może być przegrana!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz