poniedziałek, 31 października 2011

Niezapomniani












Każda się szanująca rodzina
po wizycie na grobie przodka,
obowiązek go miała wspominać
i "Pod trupkiem" na setce się spotkać.

Każde dziecko po wyjściu z cmentarza
mogło trącić kogutka w ogonek.
Absolutnie się nikt nie obrażał,
że druciany był mały pierścionek.

A najdłuższe bywało święto
przy nagrobkach warszawskich cyganów.
Pod niejedną Zdrowaśkę łyknięto
za biedaków, szaraków i panów.

Było tłoczno, gromadnie, rodzinnie -
po warszawsku na Wincentego.
Nie chodziły cmentarne linie,
lecz do swoich ciągnęło każdego.

Oni nigdy stąd nie odeszli.
Zawsze są przy Kościółku Drewnianym.
Nawet jeśli bywali grzeszni
pozostali niezapomniani.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz