poniedziałek, 31 sierpnia 2015
Bajka o Złotej Rybce, Wędkarzach i Wałbrzychu
Ustawili się w szeregu
wędkarze na poniżej Brzegu
od dawna już wiedząc o tym,
że tam pełno rybek złotych.
Trawka była bardzo śliska.
Rosjanin odszedł z łowiska,
gdy dostał od rybki słowo,
że żyć będzie Bursztynowo.
Pożegnano go bez krzyku.
Niemiec trzymał na haczyku
grubą, złotą rybę z ikrą,
a żydowi było przykro.
Wiedział, że tu gdzieś do stawu
złote rybki wpuścił rabuś,
a staw był chłopa z Wałbrzycha.
Trudno było się rozpychać.
W Wałbrzychu się żyło biednie.
Upływały dni powszednie
w bezrobociu na ruinie,
a w bajki wierzono w gminie.
Była ta o Złotej Rybce,
lecz ktoś grał tu pierwsze skrzypce.
Bajki opowiadał dzieciom,
a chciał rybki wyjąć siecią.
Na to nikt się nie chciał zgodzić.
Trzeba zaraz staw ogrodzić
i zwołać Sztab Kryzysowy.
Koniecznie wstrzymać połowy.
Mogły spełnić się życzenia,
ale rząd się właśnie zmieniał.
Władza w kraju była głucha.
Rybkom groziła przyducha.
Decyzje kryzys wymuszał.
Wiele odsłaniała susza.
Złoto się rzucało w oczy,
a nikt nie chciał nóg zamoczyć.
Decydenci nie wiedzieli,
co z tym zrobić? Wziąć? Czy dzielić?
Ostrzegano głośno w świecie:
Było już życzenie trzecie!
Panowie! Już dostrzec pora,
że ta bajka ma też morał!
Gdy granice przekroczycie
zostaniecie przy korycie!
Nie słuchajcie lepiej baby.
Miał być car, lecz jest wciąż słaby.
Z żydem trudne są układy,
a dziad może pójść na dziady!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz