sobota, 30 września 2017

Pozdrówcie lasy świętokrzyskie
















Zebrałem w bajkę leśne dziwy
o prawdziwku wielkim - prawdziwym,
gdy trudno jest określić z góry,
który borowik jest ponury.

Tomy spisało wielu skrybów
o toksyczności starych grzybów,
lecz żaden nie poddał ocenie,
czy kapelusze, czy korzenie,
bardziej dla ludzi są szkodliwe?
Zdawałoby się, że pawdziwek
rosnący obok sromotnika
niebezpiecznych wpływów unika.
Tak winno być, a jednak czasem,
zatrute cieki są pod lasem.
Spadają z góry kwaśne deszcze.
Nieznany wpływ miewa coś jeszcze.

Nie można wykluczyć przypadku,
nieujawnionych leśnych dziadków,
a taki w zdrowym, starym borze,
zepsuć powietrze całe może.

Zbliżał się sezon grzybobrania.
Wysyp i szaleństwo zbierania
i w niejednym domowym planie
widziano duszone, w śmietanie,
pachnące, młode, borowiki.
Cieszyły już pierwsze wyniki.
I na raz spadła na zbieraczy
gorycz zdziwienia i rozpaczy,
że prawdziwek - najpierwszy w lesie
dziwny zapaszek w sobie niesie.
Oglądano go z każdej strony.
Trochę za bardzo był czerwony.

Wyrósł nad wszystkie inne grzyby,
ale na pewno był prawdziwy!
Nie rozumiano skąd... dlaczego...
ta kwaśna gorycz bije z niego?

Stąd, mimo właściwego czasu,
nie wchodzili ludzie do lasu,
a grzyboznawców wciąż pytali:
Czy było zdrowe, co zbierali?
Próżno pisali dziennikarze,
że zapaszek ten zniknie w parze,
jeżeli dobrze się przysoli.
Nikogo brzuszek nie zaboli.
Nie zmieni gustów wielkopańskich
prawdziwek wielki, choć szatański.
O wiele bardziej są złowieszcze
przy szatanach toksyczne kleszcze.

Lecz to już inny wiersz wyłuszczy.
Wołaniem tylko są na puszczy
skryte morały pseudobajek
o tym, co dzisiaj wstrząsa krajem.

Czy leci z nami Prezydent?
















Czy Prezydent leci z nami? Tak już teraz być nie może!
Szybuje razem z vipami, a my utknęliśmy w sporze.
Wzlatują, gdzieś nad poziomy, jak eksperci przed podpisem.
Nam zostają wiatrołomy. Zamierzamy sprzątać z PiS-em.

Lecz musi zostać trzy piąte przy uporze Prezydenta,
bo w zasadzie jest wyjątek, lecz nikt o nim nie pamięta.
Kto ze zrozumieniem czyta wystąpienie Kardynała.
Ma świadomość - jest elita! Rządziła tu i została.

To nasz hoży dopust boży. Brzemię razem ludzie nieście!
Po staremu się ułoży. Zrobi się w mierzei przejście.
A kto przy łopacie będzie? Nas - trzy piąte z ich nadzorem.
Babie lato w głowach przędzie motki przed telewizorem.

Prezydenta - interwenta nie szukajmy w tym odlocie.
Odpowiedzi: Nie pamiętam... padało wiele przy złocie.
Ile z tego pozostanie? Okaże się przy wyborze.
Jesień. Trwa chocholi taniec. Dym się snuje na ugorze. 

piątek, 29 września 2017

Kamienica dla Pawlaka - historia króciutka taka
















Mówił Pawlak do Kargula:
To jest jak śniegowa kula.
Coś zostało po rodzicach.
Jest w Warszawie kamienica,
a wokół niej wielka draka,
że należy do Pawlaka,
co chociaż mieszkał za Bugiem,
miał na Szmulkach dobra drugie.
To mój kuzyn? Może brat?
Żył długo... ponad sto lat!
Należy się chyba kasa.
Idź szybko do mecenasa!
Urzędasy to tępaki,
lecz może przeszkodzić jaki!

Jak poradził tak się stało
i miasto nie oniemiało,
a znalazła się sędzina,
co stuletniego kuzyna
wskrzesiła w postępowaniu -
Od ręki. Na poczekaniu.
Sprawiedliwie przyznać muszę:
Są na Szmulkach martwe dusze,
a także i rewizorzy,
którzy wiedzą gdzie przyłożyć
i na usta kładą palec.
Ludzie nie dziwią się wcale.
Pamiętają dawne czasy:
Wyrok śmierci za kiełbasy
i dawne sądy kilblowe.
Łatwo można stracić głowę.
Różne tu widziano cuda.

I veto się czasem uda.

czwartek, 28 września 2017

W pewnej kaście przy kanaście...




W pewnej kaście,
przy kanaście,
wysoki się skład uzbierał.
Krzeseł było jedenaście
i dwunaste dla jokera.

Myślał joker,
że to poker
i że są to gry początki.
Ubezpieczał się, jak broker,
a w ręku trzymał trzy piątki.

Czuł się panem.
Na wymianę
pewnie liczył - coś dokupi,
lecz nie wiedział, co jest grane,
a wydawał się niegłupi.

Ważna kasta
była z miasta
i ograć chciała frajera,
co deklaracjami szastał
i poparcie wielkie zbierał.

Dobra rada -
Czy wypada
nam jokera wziąć w obronę?
Z oszustami grać nie siadaj,
bo tam karty są znaczone!

Czarne papugi, dzioby zielone

















Sprawa w Komisji nie była długa.
Na balustradzie czarna papuga
siadła i patrzy na kamienicę,
a ktoś pomyślał - ptaszka pochwycę.
Ale papuga siadła wysoko.

Była o wiele bliższa obłokom,
niż chodnikowi studni podwórka.
Z góry na wszystkich stroszyła piórka.
Poznała inne dzioby zielone
wygodnie, wyżej już posadzone.

Nie tak, jak ona - na Marszłkowskiej.
Tamte widziały całe Krakowskie,
a może dalej... i cały kraj,
a ona przecież nie była naj...
lecz mimo wszystko czuła się pewnie
i wyrażała się niepochlebnie
o ludziach stamtąd eksmitowanych.
Projekt ustawy był już jej znany.

Dobrze wiedziała że będzie sprzeciw,
po czym swobodnie sobie odleci.
Miasto boleśnie spłacało długi.
Były awarie, remonty, rugi
i komornicy i czyściciele.
Spalono tęczę tuż przy kościele
i ustalono, że kuratorzy
mogliby szczodrość miasta pomnożyć.
W ostateczności - odłaczą prąd.
Decydujący jest jednak sąd!

Tylko on jeden rozstrzygać może.
Nad sądem zawsze góruje Orzeł.
Nie jak uprzedni - czekoladowy,
lecz tradycyjny, a także nowy.
W nim pokładają swoje nadzieje
te, które do nas z dala przywieje,
rozsiane w świecie zapisy woli.
Mogą się spełnić, gdy los pozwoli.

Los zawikłany, bywa też długi.
Wiedziały o tym czarne papugi.
Szukały wcześniej dzioby zielone,
gdzie leży ziarno niezamiecione
i chciały by je dalej dzielono,
pod niezawodną orła osłoną.

Sprawa w Komisji nie była długa.
Na balustradzie czarna papuga
siadła i patrzy na kamienicę,
a ktoś pomyślał - ptaszka pochwycę...
Jest jeszcze jednak wiele obciachu.
Lepszy ten w garści... czy ten, na dachu?

środa, 27 września 2017

Teatr dla ubogich

















Jeszcze nie mieli na to sił,
ale już byli bardzo blisko
i zapał wielki w ludziach był
i ponaglało środowisko.

Wystarczył drobiazg - akceptacja,
a po niej mogliby świętować,
lecz się zmieniła sytuacja.
Ktoś nie potrafił się zachować.

Życie historię napisało
bardziej tragiczną od "Hamleta".
Cóż mieli czynić, gdy się stało?
Napisze może wiersz poeta.

Inni się skupią na różańcu,
a oburzeni - na proteście.
Transparent wywieszą na szańcu
wznoszonym ciągle w "Naszym Mieście".

Lecz nasze tylko są ulice,
a kamienice w innych rękach.
Zaiskrzy mocno w polityce,
a nam pozostanie udręka.

Starannie przeliczą przychody.
Wyrośnie w centrum Bank Morgana.
Nikt nie zapyta o powody.
Uznamy, że to Dobra Zmiana.

A tak niewiele brakowało,
lecz nie ta siła, nie te progi.
Życie historię napisało.
Reszta to teatr dla ubogich.


wtorek, 26 września 2017

Tam, gdzie licho nie śpi















Wojny o sądy, burzliwe prądy,
skończyły się kabaretem.
Przetasowały na świat poglądy
zdziwieniem, a częściej śmiechem.
Zawiodła zwykła matematyka,
jak izba obrachunkowa
i żaden pewnik, wynik, praktyka -
nie utrwaliły się w głowach.

Nie wystarczyły zwykłe liczydła.
Na kogo liczyć możemy?
Ta polityka to rzecz przebrzydła!
Nie funkcjonuje, jak chcemy.
Nawet sam Einstein by nie wymyślił
równania tych zależności,
jakie wpływ mają na ludzkie myśli
i masy i odległości.

Tam gdzie elita jest oddalona
daleko od swych korzeni -
jedna ciążąca myśl utajniona,
rachunek może odmienić.
A kiedy tyle jest niewiadomych,
jak w naszym, obecnym czasie -
wiele się rodzi myśli szalonych
i nic przewidzieć nie da się.

Nie warto słuchać żadnych sondaży,
zamiarów i zapowiedzi.
Tak samo nie wiesz, co się wydarzy,
jak tego, gdzie licho siedzi.
A stare licho wciąż siedzi cicho
w zieleni wśród leśnych dziadków
i z kielichami, z dobrą zagrychą,
teorie bada przypadków.

Słoneczko znów zaświeciło


















Słoneczko znów zaświeciło.
Huragan się przeczekało
i znowu jest tak, jak było.
Rodacy! Nic się nie stało.

Pokaże się babie lato,
a po nim dymy wykopków,
już złota jesień bogato
podniosła poziom zarobków.

Tak bywa, było i będzie,
że chociaż chciałbyś - nie możesz.
Gdy babie lato się przędzie,
co siejesz - zbierasz... i orzesz.

Troszeczkę spuścimy z tonu.
Pogoda jest dla bogatych,
a osiemnaście milionów,
właściwie poszło na straty.

Kampanie zawsze kosztują
zwłaszcza, gdy burze i słoty,
a spoty nas integrują,
choć dobrze wiemy - nic po tym.

Jest wiele goracych linii,
jak wiele słonecznych brzasków,
a sami jesteśmy winni,
gdy nie zbieramy oklasków.

Słoneczko znów zaświeciło
po burzach, chmurach i znoju.
I znowu jest, tak jak było.
Wróciła siła spokoju.

poniedziałek, 25 września 2017

O odważnym, rzutkim, nowym Dobromirze Pomysłowym


















Mógłby wskazać ktoś odważny,
choćby jeden powód ważny.
Choć jedno uzasadnienie,
by sprowadzić nas na ziemię.
Przekonywać nie jest dobrze,
że ktoś na złość zrobił Ziobrze,
lub go naszły dziwne chęci,
by taki numer wykręcić
i popchnęła go pokusa,
by wszystkim zrobić psikusa,
gdy coś stało się z rozumem...
lub chciał chronić własną du... mę
i od dawna nosił w duszy,
by odmrozić sobie uszy,
po czym stać się dla nas nowym
Dobromirem Pomysłowym.










Brał Prezydent od Ministra...


















Brał Prezydent od Ministra...

Reporterka, niezbyt bystra,
nie widziała nic w tym złego.
Wyższy bierze od niższego!
Bogatszy od biedniejszego,
a silniejszy od słabszego,
bo nie może żaden golas
mieć własnego żyrandola.
Gdy inaczej jest w ustawie -
Rozdział wniosę! Mur postawię!
Musi wiecej kompetencji
należeć do prezydencji!
Co zostanie dla Narodu?
Spór pozwanych i powodów!

Czyżby jutro było wczoraj?























Zero prawdy. Brak szczerości.
Nie ma żadnej otwartości
i narasta przekonanie,
że już jest po Dobrej Zmianie.
Zaciąży na tej kadencji
waga veta prezydencji.
Usłyszeć by wypadało,
z jakich przyczyn tak się stało?
Jakaż to wewnętrzna siła
plan w perzynę obróciła?
Czy to ta, o której wiedzą,
lecz publicznie nie powiedzą,
bo wciąż strzeże jej klauzula
rodem ze Złotego Ula,
albo oddział silny, zwarty,
czujki, stójki oraz warty?
Nie ma jasnej odpowiedzi,
a dotychczas nikt nie siedzi.
Czy dowiemy się w ogóle,
komu ten nasz idol uległ?
Pozostały mu wykręty,
a cel został osiągnięty.


Etiuda na dwa fortepiany














Cóż wie się o świecie
w sędziowskim birecie,
prócz paru tysięcy na głowę,
gdy kasa i kasta
tak wolno przyrasta.
Ustawy nie są gotowe.

To niby jest władza,
co władzom przeszkadza.
Nie spotka się z dobrym słowem.
Niczego nie zdradza.
Wypuszcza i wsadza.
Na końcu wygłasza mowę.

Czy prawo ma Ducha,
gdy myśli posucha
zamknęła drzwi pałacowe?
Wystąpić najtrudniej
jest w samo południe.
Ustawy nie są gotowe.

Partyjnym sekretom
nie służy słów beton.
Nie tak się rozmawia z Narodem!
Wielki, czy malutki
plecie mele-dudki.
Ambicje ukrywa pod spodem.

Jest sprzeczność w naturze,
gdy władam i służę,
a sam się lubuję w karesach.
Jest wojna na górze
i soliści w chórze
i jest jeszcze zdanie Prezesa!

Wciąż sługa dwóch panów
ma swoich szamanów.
Nie słucha gry Zimermana.
Może zgłosić veto,
gdy widzi - to nie to
i marzy o dwóch fortepianach.

Chodzeniem po wodzie
jest wsparcie w Narodzie
i czasem kołnierzyk uciśnie,
a głos więźnie w krtani,
gdy poklask jest tani,
a zmiany konieczne Ojczyźnie.


niedziela, 24 września 2017

Z baranem pod smoczą jamę - bajka


















Uczono nas przed wiekami
i metoda jest nam znana,
jak się ścierać ze smokami?
Najskuteczniej - na barana!

Trzeba... nić mieć i szydełko
i po nitce iść do kłębka.
Nakazać milczenie zgiełkom.
Smok wystraszy się i pęka.

Wypróbowano w Krakowie.
W Warszawie - na Bazyliszku.
Na Matole - w Pacanowie,
oraz w służbach - przy kieliszku.

Z Baraniną zmieszać Siarę.
Ostrym szydłem trafić w sedno.
Przejrzeć starych teczek parę.
Zaczekać, aż miny zrzedną.

Zrodzi wówczas się pragnienie,
że aż smok wyrywać będzie.
Pęknie głośno, bo milczenie
nie przystoi na urzędzie!

Stare bajki nadal uczą,
może już nie w Anatewce,
lecz w Warszawie media huczą
o baranach i Dratewce.

sobota, 23 września 2017

Yes! Yes! Yes!

















Pantoflowa poczta niesie
niesprawdzone doniesienia
o zasmuconym prezesie
i dumie nie do zniesienia.

Z jednej strony pełna buzia,
z drugiej cienka ust podkówka.
Nie było "Huzia na Józia".
Nie szepnięto nawet słówka.

Jedynie wielkie zmartwienie
ujawniło się na twarzy,
że już nowe pokolenie
inaczej myśli, niż starzy.

Może to woda sodowa,
popularność, brak pokory?
Może lęk, lub "nie ta głowa" -
nie taka, jak do tej pory?

Może równie silne ego,
albo siły przecenienie?
Może "nie ma tego złego..."
jest lekarstwem na zmartwienie.

To sprawka wielkich nacisków.
Obudzony w duszy bies,
kazał mimo strat i zysków,
pięść zacisnąć... Yes! Yes! Yes!

Pozostaje nam współczucie,
lecz i bagaż niepewności,
bo czym skromność jest przy bucie?
Koniecznością uległości.

O wyspie już była mowa.
Nie Elbie... Św. Helenie...
Sto dni może się zachowa,
to jednak marnotrawienie.

Po raz kolejny i n-ty
nie spisała się elita.
Poszło chyba o Wyklętych.
Jak ma osądzać ich świta?

Bo kto tu jest od sądzenia,
sam sądzony być nie może!
Odwaga - do potanienia!
Honor już kosztuje drożej!




piątek, 22 września 2017

Koniec świata















Spotkajmy się na końcu świata,
skoro się tyle nieszczęść przeszło,
a czas żadnych różnic nie zatarł.
Inaczej patrzymy na przeszłość.

Na końcu świata niepotrzebne
będą nam sierpy oraz młoty,
i wyłącznie myśli podniebne
skupi przyszłość i jej prototyp.

Nie obejrzymy się za siebie,
bo już na to zabraknie czasu.
Gdzie jest ten koniec świata? Nie wiem.
Wciąż rośnie możliwości zasób.

Dla jednych to partyjny rozłam.
Dla innych nowe zgrupowanie.
Niespodziewana zdrada podła
przed uzgodnionym głosowaniem.

A dla zwykłego Kowalskiego
to tylko w kalendarzu data
i tak nie będzie miał nic z tego,
jeśli nastąpi koniec świata.


Za murami dróg
















Ludzkie mrowiska za murami dróg,
A w nich szczelinki wirtualnych okien
W hospicjach myśli, gdzie zagląda Bóg.
Wciąż przesłaniany trującym obłokiem.

Infrastruktura, z której wyjścia nie ma,
Łańcuchem rur już opasała Ziemię.
Giełdy wartości poróżniła cena.
Przygięto kark skazanym na milczenie.

Potoki słów należą do elity
Kontrolującej ścieki i kanały.
Ekranu łach grubymi nićmi szyty,
Przesłonił nam świetliste ideały.

Globalizacja - getta metropolii
Ugięły płyty kontynentów pod stopami.
Zapomnieliśmy, że żyliśmy wolni
I dobrowolnie chcemy być niewolnikami.

Plastry nadziei przygnieciono trybunałem.
Myśli przestrzenie zamiatają huragany.
Chaos przemiany jest dla wielu ideałem.
Nieliczne dłonie modelują nowe plany.

Wielkie migracje poszukują Araratu,
A przewodnikiem są wyłącznie przemówienia.
Nieznany los gotuje dzisiaj światu
Zdesperowana odwieczność istnienia.

Zagadka czasu i świadomość kumulacji
Liczne narody pchnęły naprzód w owczym pędzie.
Na święte wojny do obrony demokracji,
Bo co możliwe jest... dziś wiemy - kiedyś będzie!

Barszcz na dudkach


















Gdy spierają się salony,
Naród jest lekceważony.
Konferują w tajemnicy
służby, a nie politycy.
A z jakiego to powodu
nie chcą mówić do narodu?
Kto, kogo, w dziwnych wydaniach,
atakuje lub osłania?
Przy tym zawracaniu Wisły
pozostają nam domysły,
że chyba Aneksu brak?
Media z babą sieją mak
i kręcą się po ogródkach.
Grzeją w kuchni
barszcz na dudkach,
a dookoła czuć zmianę.
Pachną pory niespryskane.

czwartek, 21 września 2017

Ankieta
















Czy pan ( lub pani) wie... czy zdaje sobie sprawę...
dlaczego pan prezydent zawetował ustawę?

Zawetował, bo chciał Kowalskiego zapytać:
Czy potrafi on słuchać i czy potrafi czytać?

To bardzo wielka troska ze strony prezydenta,
lecz w konsultacjach Polska znów była pominięta.

Pan prezydent się spotkał z wybrańcami narodu
i prosił o dyskrecję. Nie ujawnił powodu.
Taka jest Konstytucja. Prezydent jej przestrzega
i radziłbym z myślami za bardzo nie wybiegać.

A właśnie był magazyn Anity o Wałęsie...
To jest ankieta. Pytam... Pan się nerwowo trzęsie.
Ludzi chyba ciekawi, wpływ służb na naszą władzę...

Nie do mnie to pytanie! Zaczekać jeszcze radzę!

środa, 20 września 2017

Pitu... pitu... cit!


















Na ekranie pitu... pitu...
propaganda dobrobytu.
Widz się w niczym nie połapie,
a za oknem deszczyk chlapie.

W odbiorniku cit...cit... cit.
To poprawia nam się byt.
Urząd plusów nie poskąpi,
a za oknem deszczyk siąpi.

W internecie - ecie... pecie.
Wszędzie chwalą nas na świecie.
Upada kolejny mit.
O jesieni mówić wstyd.

Tylko resztki ma złotego.
Musi opaść, gdy ma z czego,
a ciepły deszczyk jej sprzyja.
Kapie i nie chce przemijać.

Propaganda na ekranach,
a jesień niedotowana
nie zdobędzie się na sprzeciw.
Patrzy w oknko, jak czas leci.

Na ekranie - pitu... pitu...

wtorek, 19 września 2017

Z kwitkiem na piątkową książkę























Służby kochają pałace.
Może ze względu na płace,
ale raczej dla liberii
i pozycji w świateł ferii.

W piątek mają dzień wychodny.
Choć to zwyczaj staromodny -
do dzisiaj się utrzymuje.
W piątek służba nie pracuje.

W czasie, który ma dla siebie,
w pałacowych plotkach grzebie.
W skandalikach i liścikach,
w domysłach o politykach.

Czasem dla zabicia nudy
plotki i zwyczajne brudy,
a nawet sprawy codzienne,
wywlekają w światło dzienne.

W pałacach, forach na dworach,
prasa ma informatora,
a redaktorom się zdarza,
że robią z niego pisarza.

Ciekawego, poczytnego,
do wydania piątkowego,
a on zwykle duka... duka,
bo nie bywał na naukach.

Często podsłuchuje służba,
resztę w domysłach i wróżbach
w poszlak poukłada wstążkę
i piątkową wyda książkę.

Sukces kończy się na kwitach.
Bywa, że ktoś się zaczyta.
Służba uwielbia czytanie.
Zawsze w głowach coś zostanie.

W służbie nie ma samych zer.
Służba to element sfer -
panów, władców i elity.
Sfera także zbiera kwity.

Podtopienia
















Kraj już pyta o powody.
Skąd ten opór, by go zmieniać,
a to ciągłe lanie wody,
powoduje podtopienia.

W dalekim, szerokim świecie -
huragan za huraganem,
a w wilkowyjskim powiecie
fungamenty są zalane.

Fundatorów korowody
na lat wiele patrzą w przyszłość,
a z ciągłego lania wody,
jeszcze nigdy nic nie wyszło.

Straż tylko można zawezwać.
Wstawić pompy za rękawy
i rząd mógłby już zaprzestać
zwodzić wolny bieg ustawy.

Rozmiękczenie gruntu grozi
i w podwórzu i na gumnie.
Gdy spodziwasz się powodzi,
w mediach wody nie lej dumnie!

niedziela, 17 września 2017

Zrównoważony rozwój kasy

















Mówią mi kraju gospodarze,
że ja w nim także równoważę
rozwój i możliwe podziały.
Udział mam niewątpliwie mały,
bo kiedy inni mają wiele,
ja mam wszystkie wolne niedziele
i choć różnice dzielą strony,
mamy rozwój równoważony.

To są naczynia połączone.
Mam swoją w internecie stronę,
gdy inni mają tomy grube.
Zamieniłbym się, choć na próbę,
lecz wtedy rząd miałby kłopoty
i wciąż mnie przekonują o tym,
że co ma wisieć nie utonie,
a to poczatek zmian, nie koniec.

Ja specjalistom nadal wierzę,
jeżeli przekonują szczerze,
lecz gdy ktoś nagle zgłasza veto,
gdzieś w duszy czuję, że to nie to
i na tej ze mną równoważni
nie siedzą inni - zbyt odważni
i to by tłumaczyło wszystko:
Oni na górze, a ja nisko.

Każda zmiana wymaga czasu.
Ja zwykle noszę drwa do lasu,
a las teraz leży pokotem.
Każdy wykrot grozi przewrotem
i czas tłumaczy się zachwianiem,
więc pozostaje mi czekanie
i mogę sobie tylko gdybać,
że to odległa perspektywa.

Mam cieszyć się z tego, że żyję
i w nosie mieć, co tu jest czyje,
bo wszystko wyjaśnią komisje,
a wykluczenia, jak eksmisje -
przyjąć za dobrodziejstwo losu.
Przecież równoważyć nie sposób
głupoty i inteligencji.
Potrzeba na to dwóch kadencji!

Zrozumieć muszę dziś niemiłe,
że wcześniej rozwój przechodziłem,
a teraz widać jego skutki.
Jak Maluśkiewicz wciąż malutki
z dołu spoglądać muszę w górę,
kiedy tu sztukę i kulturę
stale unosi na Parnasy
zrównoważony rozwój kasy.

Darowizna






motto:
"Problemy księgarń w Polsce wynikają z dramatycznego spadku czytelnictwa. Internet przetrzebił nie tylko sprzedaż gazet, ale i książek." (Money.pl)
"Księgarnie Matras ogłaszają kapitulację. "Nie ma czym handlować..." (Money.pl)



Do wydawcy weno prowadź,
lub do Ministra Kultury.
Księgarz nie ma czym handlować?
Chcę być wzorem zapchajdziury!

Oddam swoje apanaże
i podziękowania złożę,
gdy cokolwiek się ukaże...
Skoro z czytelnictwem gorzej...

sobota, 16 września 2017

Pod nawisem czasu





















Już tak wiele zdarzeń za nami.
Tak niewiele marzeń zostało,
a my wciąż chcemy czasami
Iść na całość...
Na całość.
Są dwa światy, jak dwoje dzieci,
różne, choć jednego rodzica
i to samo im słońce świeci.
Czasem smuci, czasem zachwyca.
Każdy tułacz na końcu drogi
mieć zapragnie spokojną starość
i choć ledwo pociąga nogi...
pójdzie śmiało...
Na całość.
Kto chce władać, a nie dostrzega,
możliwości czasu nawisu,
pewnie to Tuska kolega,
albo bankier - poborca z PiS-u.
Niezbadane siły natury
ujawniają się przy wyborze.
Często, co się zakłada z góry
z dołu na raz wypłynąć może.
Samorządzić wciąż by się chciało.
Łatwiej sobą, kim innym gorzej...
Starość może też iść na całość
po "Daj Boże!"
Daj Boże...

Hybrydowa Wojna na Górze















W wirtualnej toczy się chmurze
hybrydowa wojna na górze.
Kłębią się w niej ośrodki władzy.
Niżej w otchłań spadają nadzy.

Popychani, nie wiedzą o tym,
że nad krawędź widlaste spoty
przesuwają zgubione dusze
w tłumie wielkich, ulicznych poruszeń.

Kto zwycięży? Ten obóz, czy ów?
Wciąż obrona lóż świętych krów
utrzymuje pozycje swoje.
Wirtualne toczą się boje.

Przestraszyło się wielkopaństwo,
że zrozumieć potrafi poddaństwo,
kto zyskuje w tej wojnie, kto traci,
gdy się filar natarcia zeszmacił.

Kto niósł ducha zwycięstwa, ten poczuł.
Trzeba ludziom tę wojnę zdjąć z oczu.
Znaleźć inne motywy, by zostały porywy.
Groźny manewr wzbudzić na uboczu.

To jest wojna asymetryczna.
Ma trwać w głowach i być też uliczna
i w przeróżnych zapalnych ogniskach
błyskać ma - raz daleka, raz bliska.

Ludzie całkiem obdarci z wiedzy,
nie pojmują, gdzie swoi, gdzie szpiedzy
i czy środa jest właśnie, czy piątek?
Prawdę skryto w najdalszy zakątek.

Weekendowe, chwilowe rozejmy,
przeciwników pokażą uprzejmych,
a w pałacach i kancelariach
nieustannie batalia trwa tajna.

Żaden strateg wielkiego kahału
nie potrafi przewidzieć finału,
bo zaciężny nabór najemników,
nie przynosi, jak dotąd, wyniku.

Za to duch się umocnił w narodzie,
a kampanie - medialne powodzie,
nie dosięgły stóp barykady,
lecz znacząco podmyły układy.

Informacjom zagroziła bieda,
że tej wojny ukrywać się nie da,
a ponieważ nie widać jej końca -
z hybrydowej... jest pełzająca.

piątek, 15 września 2017

Maryla! Czyjaś ty?














Dawno temu, pod oknami,
dziś zwróconej kamienicy
stali ludzie zasłuchani
w koncert grany na ulicy.

Ta zapamiętana chwila
wspominana jest na Pradze.
Tutaj śpiewała Maryla!
Nie było takich zgromadzeń.

Nikt nikogo nie zapraszał.
Wszyscy przyszli do muzyki,
a Maryla, jakby nasza.
Nie było słowa krytyki.

Przez dwa światy przejechała.
Przez zakręty - lepsze, gorsze.
Życie nasze obśpiewała
i przemknęła swoim Porsche.

Zzieleniała Saska Kępa,
bo na Pradze mit urastał,
że jak inne stąd dziewczęta
i Maryla też jest z miasta.

Zna jarmarki kolorowe
i cyganów, których nie ma.
Razem z nami przeszła w nowe
życie, które jest jak scena.

Maryla! Czyjaś ty?
Świat nie wart jednej łzy,
a w nas wiele się zmieniło.
Śpiewaj... chociaż to już było...

Na elektronicznym froncie asymetrycznych wojen














Dobra Zmiana - powstrzymana!
Teraz jest konsultowana.
Na froncie medialnej wojny
czas jest bardzo niespokojny.
Prezydent u Steinmeiera.
Morawiecki partię zbiera.
Komisje się w sejmie mnożą.
Rosjanie granicom grożą.
Według eksperckiego słowa,
zagrożona jest Mołdowa.
Nożownik i wybuch w metrze.
Rakieta pruła powietrze
i spadła do oceanu.
Nie doleciała do Stanów.
Na wytchnienie przyjdzie chwila.
Wielki koncert da Maryla.
Z podsłuchami zamieszanie.
W pałacu konsultowanie.

Dobra Zmiana - powstrzymana.
Sytuacja zagmatwana,
a hybryda z każej strony
wypuszcza nowe balony.
Porażono kraj niewiedzą,
tylko sądy cicho siedzą
i nie dzielą się swym sądem:
Czy utrzyma się trzy piąte?
Nie wiadomo, co się stanie?
Najpierw jest przygotowanie,
potem zwykle - zaskoczenie,
co sprowadza nas na ziemię
po kampanii huraganach.
Metoda jest stara, znana.
Wciąż skuteczna, choć ograna,
a jak będzie? Nikt nie zgadnie,
kiedy Unia się rozpadnie.
W kotle złego i dobrego
spodziewajmy się Nowego!
Wizjonerom i poetom
w głowach jeszcze dźwieczy veto,
pozostałym już nielicznym.

Trwa atak elektroniczny.

czwartek, 14 września 2017

Po co nam to było?















Jest kampania. Każdy słyszał,
ale o ustawie cisza.
Wiemy, w którym uchu dzwoni,
lecz pytać nie można o nic.

Dowiemy się w swoim czasie,
a teraz w mediów hałasie
grzmią pytania z każdej strony
o wydatki, o miliony.

Każdy zna zasadę z życia -
jeśli jest coś do ukrycia,
najwygodniej zmienić temat
twierdząc, że problemu nie ma.

Może nie ma, lecz jest inny:
Czy władze aby powinny,
zdejmować swoim poddamym
z oczu obraz przesłaniany?

To zabawa hybrydowa -
coś pokazać, a coś schować.
Można dzień pomylić z nocą.
Po co nam to było? Po co?

Czy nie wie pańska łaskawość,
że to pobudza ciekawość
i lud już wyciąga szyję...
Coś się pewnie za tym kryje!
I chyba znaczącej wagi...

Propagandyści - łamagi
w przemilczeniach i donosach
widzą tylko czubek nosa
i radzą by nie dociekać.
Kto cierpliwy - ten poczeka.

środa, 13 września 2017

Niekończąca się opowieść

















Herszt zażądał, po dobroci:
Kup mi jutro samolocik!
Sługa odrzekł: Nie mam za co!
Zabierz to, co ludzie wpłacą.

Na kolana sługa upadł.
Nie chcesz sam, to najmij słupa!
Ty jedynie go ochraniaj.
Jest pewna oferta tania.

A czy znajdzie się zuchawalec?
Poszukajcie w kryminale.
Podpowiedzą wam prawnicy,
na kogo możecie liczyć.

Pomóc może wam w kłopocie
ktoś, kto zarabiał na złocie
i na codzień zna ryzyko.
Może Tygrys? Może Nikoś?

Podsuńcie mu swoich ludzi,
gdyby watpliwości budził,
że czegoś wam nie zepsuje.
Niech pilnują, jak pracuje.

Kto przeszkodzić się ośmieli,
gdy wszyscy będą wiedzieli,
czyje to jest polecenie!
Gwarantuję wam milczenie.

Jak polecił - tak się stało,
ale kiedy się wydało,
syn zapytał herszta - tatę:
Czy ja też trafię za kratę?

Żadnej komisji nie będzie.
Tacy, jak ty byli wszędzie.
Nawet pod zmienioną władzą,
wszystkich przecież nie posadzą!

Nie obawiaj się poza tym.
Gdy odbiera się bogatym,
wielu widzi dobrodzieja,
gdzie złodziej okradł złodzieja.

Kto chcę władzę mieć nad ludem,
może zawsze nazwać cudem,
nieszczęsne losu zrządzenie
i zwykłe niedopatrzenie.

Jeśli ktoś ciebie zapyta,
powiedz prawdę, że to lipa!
Trzeba prawdy uczyć dzieci!
Nawet, jeśli chcesz odlecieć!

Każda bajka morał miewa,
ale w tej się nie spodziewaj!
Każdy słup też ma dwa końce.
Opowieść potrwa miesiące.

niedziela, 10 września 2017

Idziemy razem















Innym wybrzmiało dzisiaj wyrazem:
"Pomimo różnic, idziemy razem".
Mała się zdała partyjna świta.
W ciszy egzorcyzm ksiądz nam przeczytał,
a na błagalnej modlitwy nucie
urosło w duszy ludzkie współczucie
dla siwej głowy, skromnej postawy,
dla zrozumienia ciężaru sprawy,
jaka urosła na zniczach krzyża.
W tle jaśniał problem i się przybliżał.
I taka właśnie jest solidarność.
Człowiek się liczy - reszta to marność.
Chwila, ta od nas wymaga wsparcia,
bo choć cierpliwość jest nie do zdarcia,
to niespodzianki przygniotą myśli.
O tym myślałem i ci, co przyszli.

Poszedł naród do Gietrzwałdu























Gdybyś wiedział, że upadniesz,
sam byś wcześniej usiadł.
Czasem, gdy grom z nieba padnie,
trafi w ogon strusia,
a chowanie głowy w piasek
niewiele pomoże.
Gdy się urwie krótki pasek -
widać gołoborze.
Minął sierpień, minie wrzesień,
zaczną się debaty.
Czas półśrodków nie przyniesie.
Chcesz zaciągać raty.
Drożej zawsze cię kosztuje
wszelkie ociąganie.
Ciężar wahania poczujesz.
Co ma stać się - stanie.
Prawda miała nas uwolnić
od wielu ciężarów,
lecz ktoś postanowił zwolnić
od udziału naród.
Wszystkie ważne rozstrzygniecia
skupić w Belwederze.
Ślad ukazać tyłozgięcia
na białym papierze.
Zebrała się wokół tego
polityków kupa.
Twierdzą: Idzie do dobrego...
ale projekt... uPADł.
Ogromne na to fundusze
poszły z Europy.
Wielu sprzedawało duszę.
Wciąż jest na nie popyt.
Ratuj nas Gietrzwałdzka Matko
przed skrytym przekazem!
Zmiana miała pójść nam gładko...
Jak będzie tym razem?

sobota, 9 września 2017

Chłop przemówił do obrazu























Wiadomo, że się spotkano
i ponownie mak posiano.
Gdy pomoże atmosfera,
to się makówki uzbiera,
ale wiedzą obie strony
o uprawach zabroniomych,
lecz posiano mak mimo to.
Zasłonięto się niemotą
i to głównym jest powodem,
że się skrywa przed narodem
coś, co niepokoje budzi.
Czy to nie opium dla ludzi,
jak mawiali komuniści
i nikt tego nie wyczyścił?
Czy to nie dawne metody,
że nabrano w usta wody
i nawet nie piśnie myszka,
czy był bas, czy może dyszkant?
Nie wie i najbliższa świta
o czym rozmawia elita,
lecz jest przykonany lud -
Gdy spotkano się ... to cud!
A można było od razu...
Chłop przemówił do obrazu.
Miła była atmosfera,
a kto posiał - będzie zbierał!

Ukarz mnie!























Ukarz mnie!
Odczuwalnie, przykładnie.
Ukarz mnie!
Postąpiłem nieładnie.
Ukarz mnie,
tak bym poczuł boleśnie,
bym nie skończył przedwcześnie
i nie zdołał się schować,
kiedy penalizować
będziesz zuchwałość mą.

Ukarz mnie!
Weź za przykład Temidę.
Ukarz mnie
i napiętnuj bezwstydem.
Ukarz mnie
za niezręczność i gafę.
Wesprzyj się paragrafem
i do łez mnie doprowadź,
kiedy penalizować
będziesz postawę złą.

Ukarz mnie
o wyroku już marzę.
Ukarz mnie!
Każdej poddam się karze.
Ukarz mnie!
Zasądź długą udrękę.
Niech poczuję twą rękę
i siłę dominacji,
gdy żądze z demokracji
nieustannie kpią.

Poprawiny
















Z tyłu pałac. Z przodu scena.
Gdzie miejsce dla suwerena?
Między nimi - Poniatowski
miecz wyciąga, a nie wnioski.

Z niezrozumiałych powodów
nie słychać zdania Narodu.
Zastępują głos sondaże.
Na ekranach - luminarze.
A ludziom się rząd podoba.
Słyszą ciągle o zasobach.
Czują, że się polepszyło
i nie chcą tego co było.

Pałac chęcią zmian nie pała
i niedobra rzecz się stała
z nieznanych ludziom powodów
głos elity, nie Narodu,
przerwał proces ważnych zmian.
Pokazano kto tu pan!
Kto nami naprawdę rządzi.
Nieważne, co Naród sądzi.

Uchwalony projekt padł.
Został jednak dziwny ślad
kombinacji przy ustawie,
gdy już prawie była w prawie...
W sposób znany, chociaż rzadki,
uwierzono znów w przypadki.
Dokręconą małą śrubkę
i stworzono niedoróbkę.

Na kilku stronach zakalca
został jednak odcisk palca,
a choć nikt go dostrzec nie chce,
ludzką on ciekawość łechce.
Niejeden do wniosku zaszedł,
że to pewnie wsi zapaszek.
Część uwierzyć jest gotowa,
że dochodzi z Komorowa.

Obaw narosło za wiele.
Odczytano znów "Wesele".
Zagubiono czapkę z piór.
Gumno to jednak nie dwór
i wreszcie na koniec lata
wiedziano, kto z kim się bratał,
lecz nie dochodzono winy.
Czekają nas "Poprawiny"!!!

piątek, 8 września 2017

Błąd pisarski


















Podobną zagadkę PiS ma,
jak niegdyś "lub czasopisma".
Trudnych pytań chciał unikać,
lecz spogladał na rzecznika.

Rzecznik miał uśmieszek drwiący,
jak oficer prowadzący
i tylko nie wiedział skąd
znalazł się w ustawie błąd?

Możliwe, że właśnie stąd:

"Bardzo proszę… mocium panie…
Mocium panie… me wezwanie…
Mocium panie, wziąć w sposobie,
Mocium panie… wziąć w sposobie,
Jako ufność ku osobie…
Mocium panie, waszmość pana;
Która, lubo mało znana…
Która, lubo mało znana…

Cóż to jest?
Żyd, jaśnie panie..."

... i powstało zamieszanie.

czwartek, 7 września 2017

Cisza głucha























Przestali ludzie rozmawiać.
Mówić zaczęły pieniądze.
Nie ma w tym może bezprawia.
Inne są trendy wiodące.

Zostały tylko faktury
i trudno myśli w nich szukać.
Manowce. Kryzys kulltury.
Rachunek sztukę oszukał.

Wystarczy światu reklama
i polityczne tam-tamy.
Obraz nie mieści się w ramach.
Nowej odsłony czekamy.

Nie powie nikt, że to nie to.
Zamiar to jednak posucha.
Przez jedno pochopne veto
zapadła w nas cisza głucha.