sobota, 31 maja 2014

Rachunek sumienia














Dziwni. Bardzo niebezpieczni!
Nieposłuszni! Popędliwi -
są dziś katolicy grzeszni.
Gender mówi: - Nieprawdziwi!

Prawdziwi są miłosierni.
Cisi, bardzo ustępliwi.
Posłuszni. Kazaniom wierni.
Żaden gender ich nie dziwi.

Pogodzili się z cierpieniem
i wybaczą najgorszemu.
Nie rzucą nigdy kamieniem
i nawet współczują złemu.

Nie ukrywam - jestem grzeszny
i niektóre grzeszki lubię.
Kto jest tutaj niebezpieczny?
W rozróżnianiu już się gubię,

Jeśli nie deprawatorzy,
nie zabójcy, nie tyrani -
pewnie my jesteśmy chorzy.
Musimy być piętnowani.

Nie idziemy za Jezusem,
a bezbożnik jednak poszedł.
Jestem gorszy, przyznać muszę,
bo wtrącam swoje trzy grosze.

Spacja













Kryzysowe wakacje już właściwie za chwilę,
a ty naciskasz spację. Nie masz na żaden bilet.
W południowych kurortach są zielone ludziki,
a samolot gdzieś przepadł w zagadkach turystyki.

Zakładników już biorą nawet bliscy sąsiedzi.
Pan Obama przyleci. Chce coś tobie powiedzieć.
Pewnie o tym, że czasy są teraz kryzysowe,
a przeloty i trasy też bywają niezdrowe.

Może lepiej na działce lato spędzić przy kawie.
Na ostatniej złotówce w rozkopanej Warszawie
i obejrzeć mistrzostwa, w których kopie się świat.
Czy to zrządzenie losu? Czy ktoś szanse ci skradł?

A za oknem słoneczko chce cię jeszcze rozbierać.
Kusi lasem, wycieczką, zieleń i atmosfera.
Uśmiechnięte dziewczyny będą brąz pokazywać.
Z niewiadomej przyczyny musisz chęci ukrywać.

Wszystko to polityka i miliardy dotacji.
Ciebie także dotyka, a nie widzisz w tym racji.
Cóż cię mogą obchodzić luksemburskie wybory,
ani to: - Kto przewodzi? To ten system jest chory.

piątek, 30 maja 2014

Czy pan słyszał...












Czy pan słyszał, proszę pana,
że nawrócili szatana?
Zapytany - kiwnął głową.
Ksiądz potwierdził. Daję słowo.
Msza się nie odbyła czarna,
tylko rzekłbym - wielobarwna.
Modlili się ateiści -
zatwardziali komuniści.
Przedtem ludziom ubliżali,
potem weszli Boga chwalić.
Wszystko było odpuszczane.
Zbawienie - gwarantowane,
a wierzący katolicy
wygrażali na ulicy.
Nie chcieli być miłosierni.
W środku byli bardziej wierni.
Niektórzy się podśmiewali,
gdy im łatwo wybaczali
poświęcone już ofiary.
Większość komunistów starych
nawet się nie przeżegnała.
Kondolencje poskładała
z podniesioną wyszła głową.
Cud prawdziwy! Daję słowo.
Wszyscy chyba nawróceni.
Puszkę włożyli do ziemi
i nie było przy niej krzyża.
Kto ubliża? ... Ja ubliżam?!!!

Komu dzwonią, temu dzwonią...















Komu dzwonią, temu dzwonią.
Specjaliści ciągną sznur.
Wypiją. Działkę uronią.
Pożegnalny zabrzmi chór.

Na drzwiach jednak nie poniosą.
Na lawecie także nie.
Tylko przyjrzą się donosom.
Ten bezpieczny, który wie.

Stara kadra jest jak zadra,
A czym życie? - Marny proch.
Trudno mu dziś znaleźć barda.
Kielich w górę! Urnę w loch!

Pokłoni się ambasada.
Pan prezydent wie, co ból.
Dzwonią, chociaż nie wypada,
Potem wrócą do swych ról.

Nalij troszka, bo matrioszka.
Nie będziemy pić po brzeg.
Prawda czasem bywa gorzka.
Długo ciągnął. W końcu legł.

Komu dzwonią, temu dzwonią.
Specjaliści ciągną sznur.
Wypiją. Działkę uronią.
Pożegnalny zabrzmi chór.

Jak żyć panie premierze













Nie wiedziała jak żyć
z taką krótką sukienką.
Albo mieć, albo być?
Doradzano jej: - Prędko!
Lecz na szybko - nie miała,
więc dni wlokły się długo.
Zawsze była za mała.
Wybierano tę drugą.

Nie wiedziała jak umrzeć,
a nie chciała tak - mini.
Powtarzała : - Zrozumże,
nie wiem, co mam uczynić?
Ale rady nie było,
a i grzechu się bała.
Życie się zapętliło.
Zawsze była za mała.

Chciała tak postanowić,
by nie mogła się cofnąć.
Już wiedziała, co zrobi.
Zobaczyła to okno.
Tak wysoko, wysoko.
Prawie na samym niebie.
Zaufała obłokom.
Czy rozsądnie? Ja nie wiem.

Życie stawia przed nami
bardzo wielkie wyzwania,
więc walczymy latami.
Rezygnacja jest tania.
Czasem przyjdą z urzędu
i odbiorą nadzieję.
Trzymasz się do momentu,
potem - samo się dzieje.

czwartek, 29 maja 2014

Żywioł












Lało,
lało,
lało,
lało,
ale się zagłosowało,
a premier powiedział - remis!
Nic właściwie się nie zmieni.
Myślano, że będzie słońcem.
Złodziej idzie za pieniądzem!
Po kolei wszystko spłynie
w każdym miejscu i dziedzinie.
Takie u nas są układy.
Chcesz się bronić? - Nie dasz rady!
Za duże nad wszystkim chmury.
Po kolei leci z góry
i tobie także zabierze,
choć podniosły się pacierze.
Taki klimat. Wsiąknie wszystko.
Co zostanie? - Pośmiewisko!


W Sudetach leje jak z cebra












W Sudetach leje jak z cebra.
Potok już w rzekę wezbrał.
Dudni. Ucieka z koryta.
Łąka już wodą zakryta
i płynie deszczówka po drodze.
Trzymaj się burzo na wodze
i zostań na Wielkiej Sowie.
Grzmi bardzo groźnie w parowie,
a w domach wygasło światło.
Dostrzec cokolwiek niełatwo.
Błysnęło. Przez chwilę jasno,
a między górami ciasno
ścisnęły się domki w strachu.
Spadł złoty wąż w trawę z dachu
i szybko się ukrył w ogrodzie.
Taras już cały jest w wodzie
 i mogło kogoś porazić.
Świeczkę zapalić nie wadzi.
Postawić ją przed obrazem.
Uderza gdzieś raz za razem
i grzmot się po szczytach toczy.
W ciemności wpatrzone oczy
proszą - niech wreszcie ustanie,
lecz gdzie tam - trwa burzy taniec.
W Sudetach leje jak z cebra...

środa, 28 maja 2014

Oślepiony życiem













Czas który zdaje się jednaki,
Pędzi przed siebie. Drogi plącze.
Uwagi nie zwraca na znaki.
Oślepły życiem konie rącze.

Spienione gnają po manowcach
W stronę bezkresu niespełnienia.
Chwila refleksji jest im obca.
Gdzieś czeka nieodkryta ziemia.

I tylko czasem, gdy w zaprzęgu
Któryś zamieni  się w Pegaza,
Reszta westchnienie wyda jęku.
Przez chwilę zapęd ich się schładza.

Na moment w niebo zadrą głowy.
Wyciągną szyje. Strzepną grzywy,
Jakby nadziei  impuls nowy
Batem ich pognał - jeszcze żywych.

Słyszysz ten galop w myślach swoich
I badasz oddech przyśpieszony.
Modlitwą chcesz go uspokoić,
Lecz czas twój także policzony.

Oglądasz częściej się za siebie.
Czy został chociaż jakiś ślad?
Lecz nic nie widzisz. Ciągle nie wiesz.
Przesłania wszystko czasu wiatr.

Zamyślenie







Umieściła na swojej stronie:


" Jeszcze się kiedyś rozsmucę.
Jeszcze do Ciebie powrócę, Chrystusie.
Jeszcze tak strasznie zapłaczę,
Że przez łzy Ciebie zobaczę Chrystusie,
I duch mój przed Tobą klęknie
I wtedy serce mi pęknie."
                             J.Tuwim



Już tam Pan Jezus przytulił ciebie poetko.
Już Cię pociesza. Żegnać się nie było lekko.
Nam zamyślenie smutne zostało. Zostały słowa.
Piękne, cieplutkie, jak nasza przyjaźń internetowa.

Już tam Pan Jezus przegląda z Tobą te strony.
Już Cię pociesza. Czas ziemski nie był stracony.
Nam zamyślenie smutne zostało, jak wiersza tren,
byś miała w niebie, między wierszami, spokojny sen.

wtorek, 27 maja 2014

Złapał deszczyk panieneczkę














Złapał deszczyk panieneczkę.
Przemoczył jej sukieneczkę.
Krótką, na ramiączkach cienkich.
Oblepił nią panny wdzięki
i obraz stworzył zmysłowy -
bo to deszczyk był majowy.

Dziewczyna się uśmiechnęła.
Włosy mokre. Buty zdjęła
i kroki stawiała duże
idąc w prysznic przez kałuże.
Zapatrzyli się w nią gapie.
Idą za nią. Deszczyk chlapie.

Moczy, tnie, rzec mało - pada.
Każdy wzrokiem coś podkrada,
a wszyscy są uśmiechnięci.
Może deszcz w głowach zakręcić,
że się i słowa nie powie.
Zwłaszcza u nas - na Grochowie.

Balon z naparstka













Wszystkie media opisują małą garstkę.
Skupiają się na przegranych i elicie,
a ta garstka tu w narodzie jest naparstkiem,
a ta większość przeogromna - to jest życie.

Rozważają wielkie garstki możliwości.
Wychwalają: - Czy sukcesy jej widzicie?
Nikt nie pyta: - Dlaczego ludzie nie poszli?
Bo ta reszta milcząc krzyczy: Jak rządzicie?!

Czapka














Ach, jakiż smutek bez generała.
Tylko nam po nim czapka została.
Nie byle jaka - czterogwiazdkowa.
Czapka niezwykła, a jaka głowa?

Jakież to było internowanie?
Śmiała taktyka. Świetne zagranie.
Wolność wsadzono do Arłamowa.
Czapka niezwykła, a jaka głowa?

Któż mógł przerobić wujka na wujca?
Myśl się kłębiła jak ta z Ogrójca:
Jak by umęczyć, a twarz zachować?
Niezwykła czapka, a jaka głowa?

Chciano tu z ojca zrobić satrapę!
Czapkę niezwykłą zmienić na czapę.
Żarty pisano o wiecznej drużbie.
Są jednak jeszcze obrońcy w służbie.

Rząd narodowej nie chciał żałoby.
Nie będzie drugiej już takiej głowy,
lecz na Powązki przyjdzie komuna.
Przyszłość się nad tym jeszcze zaduma.

poniedziałek, 26 maja 2014

Poza bandy propagandy













Czy to celowo? Czy bez powodu?
Ktoś sobie żarty stroił z narodu!
A był to pierwszy taki przypadek,
gdy zarzucano mu wcześniej zdradę.

Nawet na dnie worka matni
zawsze śmieje się ostatni.
Czy to żart był, czy to kpina?
Ktoś na ludzi się wypinał!

Nie jest łatwo - Chcieć to móc!
Zwłaszcza, gdy rozważa wódz
jak odegrać się za klęskę:
Wiem! - Ogłoszę ją zwycięstwem!

Deszcz meteorów















Pospadały gwiazdki z nieba -
typy redaktorów.
Czytelnik się nie spodziewał
tylu meteorów.
Przez chwilę tylko błyszczały
jasno na ekranie,
potem gromadnie spadały.
Nikły w oceanie.
Kraterów nie zostawiły.
Nie ma po nich śladu.
Gnało je tu z całej siły
ciążenie układu.
Pewnie był to kurz kosmiczny
na błędnej orbicie.
Liczny, lecz niepolityczny.
Cóż, takie jest życie.

niedziela, 25 maja 2014

Niedźwiedzia przysługa









 







Mówią: Był ciepły, gdy był zimny.
Taka jest teraz propaganda.
Malują obraz całkiem inny.
Wszystko tuszuje jakaś banda.

Pierwotnie kopiec zamyślano,
lecz odsłonięto Krakowowi
pomnik i taki napis dano:
"Za wielkie zasługi - Wojtkowi"

Przysługa może jest niedźwiedzia,
ale się u nas wszystko plącze.
Czekano. W końcu ktoś powiedział:
Ogłoście, albo prąd wyłączę!

Nad wezbraną wodą











W podwarszawskiej głuszy
nad wezbraną wodą
siedział szaman duszy
z panieneczką młodą.

W myślach odprawiali
przedziwne obrzędy.
Raj gdzieś był w oddali,
a żywioły wszędy.

Świat ich się opierał
na własnym wyborze.
Ona chciała teraz.
On myślał - być może.

Maj bardzo nie znosi
przedwyborczej ciszy
i czas aż się prosił,
by się z nią nie liczyć.

Ktoś w końcu wykonał
zakazany gest.
Wiosna jest szalona.
Tak było i jest.

sobota, 24 maja 2014

Nie na temat







 




To jest wierszyk nie na temat,
bo na temat być nie może.
Inni mogą mieć dylemat.
Ktoś się może poczuć gorzej.

Każda strofa jest ostrożna
i opinii nie zawiera.
Nic nie mówi - kogo można
utrącić, kogo wybierać.

Tak mu nakazuje prawo,
więc musi być sprawiedliwość.
Wierszyk słowną jest zabawą.
Apeluje o cierpliwość.

To jest wierszyk do szemrania,
bo obowiązuje cisza.
Nie ma w nim podpowiadania,
bo by jeszcze ktoś usłyszał.

Wierszyk jest wyrazem zgody
na rządowe zarządzenia.
Nie popiera wcale młodych.
Nie mówi, że trzeba zmieniać.

Nie jest wcale radykalny,
ale w sposób ugodowy,
spokojny i nienachalny
oleje niesie do głowy.

piątek, 23 maja 2014

Po herbatce












Późny wieczór. Po herbatce.
Zapanuje wkrótce cisza,
lecz niepokój dręczy władcę.
Przed nim naświetlona klisza.
Opisu nie załączyli.
Ciągle wielka niewiadoma.
Czy w prognozach się pomylił?
Czy znowu zgubili drona?
Wszystko kiedyś psuć się musi.
W ludzką duszę zajrzeć trudno.
Jeszcze pragnął. Chciał przydusić.
Kampanię zrobili nudną.
Na końcu licealistka...
a miało być - Spieprzaj dziadu?
Pewnie jakaś aktywistka.
Trudno z taką dojść do ładu.
To tylko pierwsze przedbiegi.
Rok nie wyrok. Można wiele.
Zacieśnimy swe szeregi.
Poczekajmy na niedzielę.
Wszędzie nie jest za wesoło,
a za miedzą - jeszcze gorzej.
Pokażą nam prawdę gołą?
Za sprzeciw zapłacą drożej!
Późny wieczór. Po herbatce.
Cisza zapanuje wkrótce,
a ktoś miota się jak w klatce.
Niepokój dręczy przywódcę.

Na brzegu














Życie nie jest partyjne i nie miewa kampanii,
a terminy mu niebo wyznacza.
Ludzie żyją swym życiem. Są w większości normalni.
Trudno spotkać na co dzień działacza.

Parlamenty nam jednak urok wiosny popsuły
i maj dla nas zatracił powaby.
Trudno o zakochanych, marzycielskich i czułych.
Poświęcono ich wszystkich dla sprawy.

Za to samych partyjnych pokazują fotosy.
Liczą się tylko miejsca na listach.
Wszystko jest dozwolone. Trwa batalia o głosy.
Jej nurt porwał dla uczuć przystań.

Znikły bzy i kasztany. Liczy się wybierany,
nie ławeczka w wiśniowym ogrodzie.
Na dyskretne spotkanie nie ma szans zakochany.
Dokąd pędzisz nieszczęsny narodzie?

Populacja nam spada. O niczym nie pogadasz.
Na tapecie są tylko wodzowie.
Fala wolno opada. Poeta wierszyk składa.
Myśli: - Przejdzie, to braki nadrobię.

Stanął cicho na brzegu i partyjnych szeregów
nie dostrzega skupionych na wałach.
Wkrótce pójdą za wodą. Wrócą spokój narodom.
Ważne, by choć nadzieja została.


 

Czy to ci się podoba?

















Wyszła Unia za potrzebą.
Była lewą - będzie lewą,
tak jak cała okolica.
Taki świat mnie nie zachwyca,
bo przy władzy skryty komuch.
Chcę mieć chociaż spokój w domu!
Parlamenty, koalicja
i wybory - wszystko fikcja.
Wynik dawno przesądzony!
Świat po prostu jest czerwonych.
Reszta to dzieci ulicy -
tacy neo-niewolnicy.
Martwe dusze na wykazie.
Zda się żyją, lecz na razie.
Pastuchy się o kij kłócą,
lecz potem się na nas rzucą.
Dobrze się nie zapowiada.
Potrzebny jest instynkt stada!
Też stań z boku, popatrz, zobacz!
Czy to tak ci się podoba?

czwartek, 22 maja 2014

O Grzesiu kłamczuchu









Wrzuciłeś Grzesiu głos do skrzynki?
Byłem, wrzuciłem! - proszę cioci
i zadzwoniłem do rodzinki,
by wszyscy poszli po dobroci.
Do kolegów wysłałem maile,
do dziewcząt krótkie esemesy
i przypomniałem sobie nagle
z klasy kontakty i adresy.
Nie kłamiesz Grzesiu? Dajesz słowo?

Sprawa jest ważna i państwowa.
Zapewniam ciocię honorowo!
Wuj Leon prosił, bym pilnował.
A gdy tam szedłem, proszę cioci,
to na niebie, nad Ursynowem,
startował właśnie samolocik.
Jak wszyscy zadzierałem głowę,
a ludzi szło tam bardzo wielu.
Przed szkołą stworzył się ogonek.

Wszyscy tam przyszli w jednym celu
i wszystko było przystrojone.
Pan Waldek stał i jego żona.
Na drzwiach plakacik był z numerem.
Skrzynka była biało-czerwona.
Dwie panie oraz panów czterech.
W górze szczelinka, jak na śwince,
a do niej strzałka, jak podpowiedź.
Wszyscy się przyglądali skrzynce.

Pamiętam dobrze i opowiem:
Stałem za pewną miłą panią.
Przed nią oficer się uśmiechał.
Wysoki bardzo. Patrzył na nią.
Odwracał głowę, jakby czekał.
Nie chciał przed kobietą korzystać,
a pragnął jej przyjemność sprawić.
A karta była jeszcze czysta.
Musiałem krzyżyk gdzieś postawić.

Oj, Grzesiu, Grzesiu! - rzekła ciotka.
Czy to ci aby nie zaszkodzi?
Ciocia nie jest taka - idiotka!
Przecież zabrałam ci dowodzik! 

Stary szmugler wolnych myśli






















Stary szmugler wolnych myśli
niebywałą rzecz wymyślił.
Kłopotliwe dla władz słowa
sprytnie ukrył w cudzych głowach.
Choć obserwowany bywał,
własną zawsze potakiwał.
Inni potracili pióra.
Zdruzgotała ich cenzura.
Dobijały przeszukania.
Innych! Lecz nie tego drania.
Zaglądano - wszędzie pusto.
Przyglądano się też ustom.

Te miał zawsze uśmiechnięte.
Wiersze mądrą miały puentę
i nie przekraczały granic.
Polowano. Wszystko na nic.
Namęczyli się tajniaki.
Wysłano nie byle jakich,
lecz samych analityków.
Nie mieli żadnych wyników.
Nacisk poszedł z samej góry.
On nam tutaj burzy mury
prorządowej propagandy.
Wiedzą wszyscy, że jest anty!

Czy tak trudno o dowody?
Nakryć trzeba i wydobyć!
Próbowano trollowania,
przeszkadzania, wyłączania.
Nie było śladu przecieku.
Problem! Bądź mądry człowieku!
Nie wiedziano już gdzie szukać.
Wykluczono go z Facebooka.
Próbowano odciąć z sieci.
Wszystko na nic. Kabarecik!
Trudno takiemu dać radę.
WŁAŚNIE ZDJĘTO MU BLOKADĘ!

Fakt się w świecie odbił echem.
Można dyktat rozbić śmiechem.

Zabrali maj!











Zabrali ludziom w Polsce maj.
Zmienili pieśniom radość słowa.
Dwie pory mają dzielić kraj.
Ma być ta - sucha i deszczowa.

Deszczowa spłynie do Bałtyku,
a upał ludzi rozleniwi.
Rozłoży siły buntowników
i krytykę uniemożliwi.

Komu się będzie skakać chciało,
gdy opozycję żar przydusi
i będzie tak, jak tu być miało:
Róbta co chceta! Bunt do Rusi!

Powstaną pewnie nowe wały.
Rozpatrzą sądy Amber Goldy.
Siły, co maj tu świętowały
założą klapki oraz szorty.

Znów będą kręcić się pedały
na licznych ścieżkach rowerowych.
Nie będą maja żałowały
gorące, młode, polskie głowy.

Zmienia się klimat, zmienia świat
i skraca się okres przejściowy.
Kredyt pokryje wielkość strat
po dawnych marzeniach majowych.

środa, 21 maja 2014

Na urwisku













Przeogromne ludzkie stada
na urwisku snów zawisły.
Będą wzlatać albo spadać.
Trwa wojna o ich umysły.

Wciąż trzymają się krawędzi
nie chcąc porzucać dawnego.
Bojąc się donikąd pędzić.
Do dobrego? Czy do złego?

Zepchnięto ich na rubieże,
skąd na powrót szansy nie ma.
Nawet ci - wytrwali w wierze
z wyborem mają dylemat.

Ziemia miała być ich domem,
bezpieczeństwem, zapewnieniem.
Wiedza stała się przełomem,
a niewiedza zatraceniem.

Przekonują. Zapewniają:
Możesz śmiało w przyszłość skoczyć!
Lecz dobrych oczu nie mają,
a trąd ich powłoki toczy.

Dotarło do świadomości,
że dla wszystkich miejsca nie ma.
Czy tam otchłań jest nicości?
Czy tam arka jest zbawienia?

Psycho wojna trwa z ludzkością.
Pranie mózgów. Chaos. Nacisk.
Wiemy - Pan Bóg jest miłością.
Lekceważą to bogaci.

Odbierają sens, tożsamość
i skazują na milczenie.
Ośmieszają. W oczy kłamią.
Porządkować mają Ziemię.

Przeogromne ludzkie stada
na urwisku snów zawisły.
Będą wzlatać albo spadać.
Trwa wojna o ich umysły.

Natura *













Ma to do siebie, że szybko wsiąka,
potem rozmiękcza, wreszcie obsuwa
i trzeba czekać pomocy słonka.
Groźna jest każda następna próba.

Płynie z daleka, a wsiąka u nas,
tam gdzie wysokie i niskie wały.
Człowiek się nieraz nad tym zadumał.
Dlaczego tego nie wykazały?

Czasem się przez to dobytek traci.
Przesiąkną stare. Przesiąkną nowe.
Trzeba je przykryć, zmienić, zapłacić,
wzmocnić, osłonić innym sposobem.

Zabezpieczają je samorządy,
policje, straże, generałowie,
a ujawniają przecieki, prądy -
wszystkie je potem Tusk ma na głowie.


* Może powinienem zmienić tytuł na "Dotacja"?

wtorek, 20 maja 2014

Dni ostatnie przed sabatem












Wrze, bulgocze, kipi w kotle.
Czary mary nad listami.
Ten na kuli. Ta na miotle.
Wszyscy znani, znani, znani.

Przeloty. Tajne obrzędy.
Komitety. Dziwne kręgi.
Miejsca. Pułap. Stołki. Grzędy.
Znaki rzucone na błękit.

Wszystkie służby w gotowości.
Breja wzbiera. Piana spływa.
W sądach - Oda do radości.
Anioł znów w Alternatywach.

Po szkoleniach u Putina
w gotowości są komisje.
Dla opornych - kabaryna.
Konkurencja. Haki. Scysje.

Dni ostatnie przed sabatem.
Potrzebna czartom afera.
Po dobroci, albo batem!
Głosujcie na Lucypera!

Łoj, dana! Łoj, dana!














Płynie woda, płynie. Po kamieniach pluska.
Przekleństwo nie minie, bo to plaga Tuska.
Tusk się nie przejmuje. Nie wychodzi z roli.
Dopóki kupują, wyjść im nie pozwoli.

Spadną tu następne. Został jeszcze roczek
zanim się wypełnią przestrogi prorocze.
On wtedy wyjedzie poszukiwać manny.
Nas zostawi w biedzie. Na władzę zachłanny.

Co ja wam tu śpiewam, nie mieści się w głowie.
Jeszcze jedno zdanie na koniec dopowiem:
Wszystkim się wydaje, ze roczek jest bzdurą,
a on nam tu jeszcze wprowadzi euro.

Popłyniemy wtedy. Nic tu nie zostanie.
Skończy się nam kredyt. Błędem jest czekanie.
Płynie woda, płynie. Po kamieniach chlapie.
Przegońmy te rządy cztery mile za piec.

Śpiewamy, śpiewamy, choć nam władza zbrzydła.
Nie chce tu tych samych Genowefa Pigwa.


Łoj, dana. Łoj, dana...

poniedziałek, 19 maja 2014

Tak mi źle
















Tak mi źle. Tak mi źle z głupią karą.
Facebook ma oczy złe jak maszkaron.
Ciągnie się smutny zmierzch. Krzyczą kawki.
Pewien leszcz, ten co wiesz,
zabrał wszystkie mi zabawki.
Niby to wisi mi, ani grzeje.
Przeżyję, jakoś się nie rozkleję.
Ale najgorsze jest w tym, że
bez pogaduszek życie psie.
Tak mi źle. Tak mi źle. Tak mi źle.

Tak mi źle. Wszystko jest grubą rysą.
Mnóstwo gaf. Braknie braw mym popisom.
Świętych krów pełno znów. Full z Biedronki.
Co tu rzec? Ja nie Lec.
Też miałem rolingstonki.

Tylko ten głupi dzień wciąż daleko.
Żart się śni. Tyle dni. Nie doczekam.
Wciąż nie ma ruchu, tam gdzie wiesz.
Przeczytaj wierszyk, jeśli chcesz.

Tylko wróć. Okiem rzuć tam, gdzie wiesz
ye, ye
Tylko wróć, znajdziesz mnie jeśli chcesz
ye, ye
Tylko wróć, znajdziesz mnie tam, gdzie wiesz

Na ostatnią chwilę












To jeszcze nie jest ostatnia chwila.
Jeszcze się mogą ludziom przymilać.
Jeszcze uśmiechać do kiepskiej gry,
lecz wciąż się boją. - Co na to my?

Wiedzą - frekwencja nie będzie duża,
a jakoś młodych nikt nie podburza,
żeby babciny dowód zabrali.
Do chwil ostatnich będą się bali.

Jeśli ich zmówi jakaś cholera,
jeśli pojadą na swych rowerach,
jeśli zwołają się na komórkach -
może być różnie. Polecą piórka.

To jest dla władzy niebezpieczeństwo.
Już odtrąbili swoje zwycięstwo,
lecz gdy się fala młodych uzbiera -
ostatnia szansa w ruskich serwerach.

niedziela, 18 maja 2014

Kto ty jesteś?












Kto ty jesteś?
Jestem Polak.
Jaka będzie twoja rola?
Taka jak ten z nieba znak.
Zreformujesz?
Ale jak?
Jakie tytuł ma znaczenie?
Nieistotne pochodzenie,
lecz nazwisko wiele znaczy.
Polsce przewodzą Polacy!
Czas już przerwać zawłaszczanie.
Powiem - Amen! Niech się stanie.

Aparat przemocy - Facebook












Wykluczenia nie są wcale takie śliczne,
a internet jest dla ludzi wolną strefą.
Gdy masz milczeć w przestrzeni publicznej,
masz wrażenie, że odcięli ci telefon.

Każdy człowiek pragnie się komunikować.
Naturalną więc potrzebą jest rozmowa,
a tu nagle ma się zamknąć i w kąt schować,
ukarany za niemiłe komuś słowa.

A gdy jeszcze swoje wiersze publikuje,
jest blogerem i ma wielu czytelników,
to milczeniem ukarany tak się czuje,
jakby banda go dopadła polityków.

Może takie są standardy teraz w Unii?
Nowa przemoc ludzi gniecie w wolnym świecie,
a my mamy być milczący i potulni,
bo nas Facebook zablokuje w internecie.

sobota, 17 maja 2014

Mamy wolność!














Mamy wolność, demokrację.
Nie ma groźby, szykan, knutów.
Władza czuwa i ma rację.
Blokuje internautów.

Mamy teraz wolność słowa,
a to stara jest praktyka -
gdy satyra jest niezdrowa,
pewne usta się zamyka.

Za sanacji, nie bez racji
areszt znali komuniści.
Dzisiaj w zdrowej demokracji
internet się tylko czyści.

Tu blokada - tam blokada.
Wyłączenie. Strata konta.
Trzeba gdzieś uciszyć dziada.
Umarł? Tu się tylko sprząta!

Wszystko tu jest naturalne,
a świat się po prostu zmienia.
Popełnia błędy fatalne
ten, kto władzy nie docenia!

Wiele spraw












Wiele spraw dziś przed nami ukryto.
Powódź bardzo zaszkodzi kredytom,
które rząd tu nazywał pomocą.
Pada w dzień i padało nocą.

Wiele spraw tu sprzed oczu nam zdjęto.
Mieli raj pokazywać i święto.
Chcieli znęcać się nad homofobem,
a tu leje już trzecią dobę.

Wiele spraw odłożono cichaczem.
Nie umieli przewidzieć partacze
skutków zwykłej majowej ulewy,
bo zwyczajnie nie było potrzeby.

Za to była konieczność cenzury.
Polecenia szły z samej góry
i kampanię wspierały służby.
Winna jest opozycja, bo któż by?

Teraz woda zalewa ulice.
Nie pomogły nakazy wyciszeń.
Ludzie widzą, że wszędzie pada,
a Tusk gada i gada i gada.

piątek, 16 maja 2014

Niby nic, a jednak żyd












Na Facebooku pisk i zgrzyt.
Niby nic, a jednak żyd.
Stawiać wszystkich chce do kąta.
Cenzuruje i podgląda.

Potem samodzielnie karze.
Post wyłączy lub wymaże.
Na czas jakiś zamknie stronę.
Aniołek? - Chyba z ogonem!

Broni Marksa i komucha.
Ocenia, bada i słucha:
Kto do kogo? O czym pisze?
Potem skazuje na ciszę.

Na długie zamknięcie ust.
Taki marksistowski gust
ma ten portal. Zna metody!
Mniej istotne są powody.

Jeśli jesteś nie po linii -
zamknij konto lub się przymknij!
Ja kultury cię nauczę!
Taki jest ten nasz Fejsbuczek.

Idzie woda













Idzie woda, szemrze, pluska.
W telewizji uśmiech Tuska.
Głosowanie nic nie zmieni.
Wszyscy są zadowoleni.

Idzie woda, płynie, cieknie.
Było biednie, będzie pięknie.
Nic się u nas nie wysprząta.
Mamy bowiem system d*Hondta.

Cieszy cała się czereda.
Czy dasz krzyżyk, czy go nie dasz -
utrzyma się koniunktura.
Będzie kasa. Będą biura.

Idzie woda. Wciąż się zbliża.
Do Korwina. Do Kukiza.
Do innych z literką k.
Straż na wałach. Tama trwa.

czwartek, 15 maja 2014

Po próżnicy gadać oducz się Narodzie!













Posłaliśmy żyda,
by się za nas godził.
Myśląc - żyd się przyda,
coś dla nas wymodzi,
ale żyd - rozjemca
myślał o swym chlebie.
Za nas wziął od Niemca
przywilej dla siebie.
Przez to mamy teraz
tylko korowody.
Zważaj kim się wspierasz,
kiedy szukasz zgody.

Łzę wycierał ruski
żałując za winy.
Nasze wielkie mózgi
myślą - Przebaczymy!
Dziadek był w Wehrmachcie,
lecz go nie winili.
Szli w automacie,
ale nie wrócili.
Przez to mamy teraz
ciągłe korowody.
Patrz gdzie się wybierasz,
jeśli szukasz zgody.

Nie chcieli alianci
umierać za Polskę.
Spodnie mieli w kancik
i buty kowbojskie.
Dostali Enigmę,
flotę i lotników,
a w czasie rozstrzygnięć
przeszli do uników.
Gdy chcemy od Unii
jednej ceny gazu.
Mówią Rosja - wspólnik!
Nie wszyscy od razu!

Przysłowie powiada:
My - zawsze po szkodzie...
Po próżnicy gadać
oducz się Narodzie!

Ikona poprawności















Facebook ma w świecie zasięg największy,
ale blokuje pisanie wierszy,
szczególnie takich - przeciw komunie,
co rozjaśniają ludziom w rozumie.

Ktoś tego strzeże. Ktoś nad tym czuwa
i piętnowana jest każda próba
wciśnięcia choćby śladu satyry,
żartu, żarciku a nawet liryk.

Żarty tu tylko są dozwolone,
jeśli piętnują przeciwną stronę,
a kto próbuje ośmieszyć knura,
tego Facebooka strąci cenzura.

Musisz uważać co dozwolone,
bo Facebook lewą tu wspiera stronę.
Prawym się pisze tu posty trudno.
Powoli portal się zmienia w ...

poprawności ikonę.
 

Zakalec















Nie rezygnują. Nie odpuszczają.
Jakby metody innej nie było.
Tylko tokują. Tylko gadają.
Studio im cały świat przesłoniło.

Różnicy nie ma. Wszyscy tak samo.
Tu katastrofa. Tam złote góry.
To chyba jakiś Goebbelsa amok.
Wielkie ciążenie do czarnej dziury.

Już nawet wojny, śmierć i dramaty
nie zatrzymują panów w rozpędzie.
Widać wyraźnie dwa różne światy.
Ten ich - bogaty, tu jakoś będzie.

Na szczęście długo im nie zostało.
Wkrótce policzyć można na palcach
ile się tutaj dni przegadało
nim się ugniotło mediów zakalca.

Oprawa












Będzie następna konsultacja:
Jak przebiega mumifikacja?

Dosłano z Placu Czerwonego
beczułkę soku żywiczego.

W przesyłce od samego Castro
modelinowe przyszło ciasto.

Specjalny środek ślą z Korei,
który podobno lepiej klei.

Nie doszły jeszcze farby chińskie.
Wypróbowane - mandaryńskie.

Specjalista ma przybyć nowy
z Gabinetu Figur Woskowych.

Nie można dziś określić pory,
gdy zdecydują się doktory.

Obowiązuje tajemnica,
tylko domysły się przemyca.

Jaka to w końcu będzie data?
Wybory są! Dreamliner lata!

Nie było tego przy Leninie.
Musimy czekać, aż czas minie.

środa, 14 maja 2014

To się narobiło!

















Mają teraz trudną sprawę.
Wajda krzyczy, że na Wawel,
a wielki reżyser Kuc
całun chce zrobić z onuc.

Powstaną światowe głowy
kantem okrągłostołowym,
by nie wysyłać zaproszeń
pod przykryciem do matrioszek.

Żal osiągnął apogeum.
Czy stawiać mauzoleum?
Czy od razu zalutować?
Z dala od Łączki pochować.

Będzie obradował rząd.
Czy iść z prądem? Czy pod prąd?
Jak na złość kampanii szczyt.
Trzeba pójść... a jednak wstyd.

Zaczyna padać!












Tym razem spłynie z tej strony Karpat
i zobaczymy, co była warta
naprawa wałów na dolnej Wiśle.
Można już dzisiaj określić ściśle,
kogo podtopi, kogo zaleje.
Zabezpieczenie dobre, czy złe jest?

Różnie mówili tu politycy.
Na dobre raczej już bym nie liczył.
Ich słowo tylko bywało słowem.
Mamy tereny tu zalewowe!
i do Bałtyku wszystko popłynie.
Nie można mówić o władzy winie.

Ostrzegaliśmy! - tak nam powiedzą.
Bardziej się teraz wyborem biedzą,
a to są przecież siły natury.
Oni - niewinni. Zło płynie z góry.
Kryzys odebrał im możliwości,
a kto źle wróży - gada po złości.

Cokolwiek jednak by się nie stało,
to trzeba przyznać: - Się uzbierało!
Choć na stadionie trwa wciąż parada -
widzimy wszyscy: - Zaczyna padać!

wtorek, 13 maja 2014

Syf













Nie będziesz mój kraju zdrowy.
Eksperyment żywnościowy
prowadzą tutaj Unici.
Prawda ciebie nie zachwyci.
Sprzedają rzeczy okropne.
Wszystko tylko jest podobne.
W środku odpad albo chemia.
Zdrowego już nic tu nie ma!
W sokach, chlebie i wędlinie
zamienniki są. Popłyniesz!
W słodyczach, ciastach, nabiale
bywa, że nie znajdziesz wcale
ani jajka ni śmietany.
Smakuje nam. Syf zjadamy!
Gdzie natura z polskich gmin?
Pojedzie może do Chin
lub trafi do innowiernych,
gdy ubój będzie koszerny.
Ty się lepiej zwróć do Nieba,
lub studiuj Mendelejewa.
Jeśli Pan Bóg nie zaradzi,
to ta żywność kraj rozsadzi
i nie będzie w sercach pingu.
Przodujemy w recyklingu.
Pora już przejrzeć na oczy!
Czemu Wilczek z okna skoczył?

Drygawica czerwona










Sprawić ma medialna sieć,
żebyś nie chcąc musiał chcieć.
Porównali cię do bydła
teraz rozciągają skrzydła,
żeby nawet tych ostatnich
zagonić do swojej matni.

Drygawica - rzecz to znana,
jak przeszkoda lub szykana.
Prawych kieruje na lewo.
Lewych ściąga do prawego
i zagubionych w wyborze
zamykają w jednym worze.

Unia sieci nie ukrywa.
Gdy je widzisz - nie wypływaj,
bo cię może porwać nurt.
Na brzegach Iwan i Kurt
trzymają końce tej sieci.
Czekają, ale czas leci.

Naganiają. Zachęcają.
Marny połów jednak mają.
Okazać się może chudo,
bo ta Unia - żadne cudo
i nikogo nie zachwyca.
Nie sprawdzi się drygawica.

Zaszkodziły jej rozróby,
a to są dopiero próby,
bo nadchodzą większe łowy.
Najpierw na samorządowych,
a potem na złote rybki.
Powyjmują je zza szybki.

Zamierzone, więc być musi.
Będą grozić, będą kusić,
będą się kompromitować.
Nie daj im się upolować.
To już dziś nie tajemnica -
czerwona jest drygawica.

poniedziałek, 12 maja 2014

Rozmowa z katem














W marcu generał wziął mnie w kamasze.
Życie me zmienił i biłem w daszek.
Mówiło wielu: - Ja cię postraszę,
bo z ciebie musi być niezły ptaszek.

Czasy się bardzo zmieniły wkrótce.
Ganiał generał mnie po Starówce.
Tym razem chciał mnie puścić bez butów.
Musiałem zwolnić się z Instytutu.

Wieczorem kazał mi siedzieć w domu,
gdzie wszelkich rozmów pilnował komuch.
W dzień straszył bronią, pałą i gazem
pilnując żebym był pod rozkazem.

Była tych wrażeń lista bogata.
Stół się przetoczył, minęły lata.
Przeszłość się jednak upominała
o sprawiedliwość, o generała.

On jakimś dziwnym prawa przekrętem
wciąż się zasłaniał gwiazdą z diamentem.
Rosja go strzeże - to nie jest kawał.
Przed żadnym sądem nie będzie stawał.

Dzisiaj już obaj jesteśmy chorzy.
Wezwą nas wkrótce aż przed Sąd Boży.
Ja za uparty brak wybaczenia
znów mogę trafić gdzieś do podziemia,
gdzie może wreszcie, choćby w ukropie,
porozmawiamy na równej stopie.

Co chcieliśmy - teraz mamy!



















Gdzieś wybory są zupełnie nielegalne,
ale ludzie walą wszyscy na nie tłumnie. 
Za to u nas, gdzie wybiera się normalnie,
ludzie w domach przesiadują bezrozumnie.

Gdzieś na świecie sami robią referenda,
bez zezwoleń i bez zbierania podpisów.
Im zachęta dziś wystarcza i komenda.
Postępują metodami trzech budrysów.

U nas władza decyduje, co kto może,
a o listach decydują tylko partie
i dlatego im się żyje znacznie gorzej.
Mamy prawo - oni mają oligarchię.

Przecież widać - jest tam klasa robotnicza.
U nas nie ma żadnych fabryk i roboty.
Tam pomniki Włodzimierza są Ilicza,
a czy u nas poszły one na przetopy?

Odstawiono je, sprzedano, bo to sztuka,
a niektóre po remoncie się przywróci.
Nie musimy wielkich różnic zaraz szukać.
U nas jednak obraz z prawdą wciąż się kłóci.

My ich przecież popieramy z całej siły.
Oni za to nasze świnie bojkotują.
Zapomniane się podziały odrodziły
i Putina na okrągło transmitują.

Gdy ktoś mówi, że tu u nas jest stabilnie,
tylko u nich jest bałagan i destrukcja.
Kiwam głową i uśmiecham się przymilnie.
Tam jest wojna - u nas tylko marsze krucjat.

W kraju tylko pozmieniały się własności.
Tylko nazwy, tylko władza i urzędy.
Nie śpiewamy nadal Ody do Radości.
Mamy kryzys i kłopoty tak jak wszędy.

Teraz tylko pokazali się faszyści.
Narodowcy - nie Sektory jeszcze,
lecz z nazistów Europę się wyczyści,
gdy się weźmie buntowników wspólnie w kleszcze.

"My - Słowianie" nagrody nie dostaliśmy,
a dostała baba z brodą - chłop z cyckami.
Wielkie zmiany dla innych wywalczyliśmy,
lecz nam mówią - co chcieliśmy, teraz mamy!

niedziela, 11 maja 2014

Puszka






 






Obradowali długo doktory.
Co to takiego Puszka Pandory
i czy by można puszkę otworzyć
tak, by ich chory mógł jeszcze pożyć.

Od razu wzięto temat na muszkę.
Najpierw pukano paluszkiem w puszkę,
potem odważni zrobili dziurkę
i zaglądali do niej przez rurkę.

Nic w środku nie ma. Można mi wierzyć.
Proszę, niech zajrzą inni koledzy!
Tak najważniejszy doktor zapewniał.
Puszka Pandory to wielka brednia.

Nic się nikomu tutaj nie stanie.
Ktoś w puszce przyniósł drugie śniadanie.
Pewnie był w środku pasztecik ptasi.
Kto za badania teraz zapłaci?

Tu nastąpiła erupcja śmiechu.
Nagle zabrakło komuś oddechu.
Ktoś się poważnie śmiechem zakrztusił.
Ten, który wąchał, rzekł, że wyjść musi.

Reszta na puszkę patrzyła bacznie.
Co będzie jeśli się właśnie zacznie
pandemia ptasia, wielka, światowa?
I jak się mają teraz zachować?

Każdy z nich słyszał coś o Pandorze.
Udać głupiego? - Nic nie pomoże.
Napis był chiński i trudność spora.
Przekład był śmieszny: "Gulgot  indora

Zapuszkowany na Święto Ziemi,
żeby natury głosy docenić.
Zapakowany przesłany w darze.
Napis: Lekarzom - Chińscy Lekarze"

Znów było śmiesznie, lecz rzecz się stała.
Ordynatora R-ka zabrała.
Ktoś inny leżał już na OIOM-ie
Siostra krzyknęła: - Do rządu dzwonię!

Jak było dalej? - Czytajcie w prasie.
Pan X.  jest chory! Szpital w impasie.
Jest już pandemia. Zabójcza! Groźna!
A gdzie jest puszka? ... Wzięła ją woźna.

Została po niej seria zawałów.
Wyłącza ważnych ludzi pomału,
gdy "ogrodnicy" i maj na dworze.
Nie można jednak ufać Pandorze!

Ludzie chorują. To nie jest koniec.
Zaczęto mówić już o szwadronie,
lecz to jest plotka na cienkich nóżkach.
Wszystkiemu winna nieszczęsna puszka!

 

sobota, 10 maja 2014

Po latach łgarstwa











Dzisiaj wiemy, czym jest prawda dla mocarstwa,
bo powszechnie nauczają - prawdy nie ma!
Odsłonili swoją twarz po latach łgarstwa.
Pokazują nam kim są na wielu scenach.

Po komisjach i raportach, dochodzeniach,
pozostały nieporadne półuśmieszki,
a zło dalej po swojemu świat nasz zmienia,
przekonując propagandą: - Głupcze wierz mi!

Dziesiątego jest kolejna msza w Katedrze
i na chwilę krzyż powraca na ulicę.
Rząd zakłada - z resztek wiary nas obedrze,
wysługując się unijnej polityce.

Prawda jednak wypłynęła bardzo szybko.
Pokazała czym jest wolność, czym są prawa
i choć wielu je uznało i przywykło -
dziesiątego maszeruje wciąż Warszawa.

piątek, 9 maja 2014

Sankcje












Ile miliardów może kosztować
wyprowadzenie wojsk nad granicę,
bo chyba więcej niż wiz odmowa
i blefów cyrk w polityce?

Ile wydali na pokaz siły
paradę i defiladę?
Sankcje im jakoś nie zaszkodziły.
Grube miliardy z okładem?

Każda wojenka kosztować musi.
Nawet zielone ludziki.
Obama twierdzi, że ich przydusił,
a my widzimy wyniki.

Ile kosztuje przejęcie Krymu?
Sposób obchodów paradny?
A u nas było aż tyle dymu
za grosze niepełnosprawnych.

Inne słyszymy komunikaty,
a inny obraz widzimy.
Czy oni mają rząd nieporadny?
Czy my za wszystko płacimy?

Lista starych przebojów















Zamieniono w urząd loże.
Już nie słychać bezpartyjnych.
Namnożyło się zagrożeń.
Ucichł entuzjazm unijny.

Niezależni, niepoprawni
poszli wszyscy na etaty.
Nikt się więcej nie ujawnił.
Każdy sięga po dopłaty.

Wszechobecna, zwarta, władcza
powróciła polityka.
Kiedy na nic już nie starcza,
zgasła też publicystyka.

Pozostała propaganda,
dyletanctwo, wazelina.
Do Wisły chce skoczyć Wanda.
Nikt nie stara się powstrzymać.

Kraj układem jest spętany.
Nie ma zmiany pokolenia.
Rosną rzesze ogłupianych.
Sąsiad już granice zmienia.

Zbliża się koniec kadencji.
Czas się teraz wszystkim dłuży.
Z kongresów i konferencji
wyjrzał strach. Źle władzy wróży.

Nie ujawnia nikt nastrojów.
Nieznane są preferencje.
Jest lista starych przebojów.
Po niej cisza i nic więcej.

Zamieniono w urząd loże.
Już nie słychać bezpartyjnych.
Namnożyło się zagrożeń.
Ucichł entuzjazm unijny.

czwartek, 8 maja 2014

U Pietrzaka w kabarecie













Łez zabrakło w kabarecie u Pietrzaka.
Nie starczyło. Śmiech chusteczki wszystkie zmoczył.
Człowiek myślał: - Wszystkich zamkną. Będzie draka.
Tylko patrzeć, jak ubecja zaraz wkroczy.

Mała salka. Jeszcze wtedy - Rutkowskiego,
ale później wielki blask i szyk Bristolu.
Nigdy przedtem nie widziałem nic takiego.
Mała kawa. Odrobina alkoholu.

Przeszły lata. Wyciszyli nas przekrętem.
"Aby Polska..." nam zagrała. Palce w górze.
Pietrzak śmiał się. - Może będę prezydentem?
Żyć się nie da. Trudno tu wytrzymać dłużej.

Dzisiaj serce satyryka jest w remoncie.
Już nie takie, jak w "Remoncie" i w "Hybrydach".
Dobrej myśli czytelnicy jednak bądźcie,
a Pan Janek jeszcze Polsce swej się przyda!