Jestem Papkin - ten od papki i od paplaniny.
Krzywym lustrem co powtarza czyjeś głupie miny.
Jestem głazem, w którym pamięć wyrzeźbiła twarze.
Deską w płocie z okiem w dziurze i z brzydkim wyrazem.
Hamletem też czasem bywam, gdy spotykam ducha.
Sprośnym wiatrem - tym co Marilyn pod spódniczkę dmuchał.
Jestem snem, zimnym kompresem na tętniące skronie.
Grzechem, śmiechem i oddechem błądzącym po łonie.
Jestem starą kataryną, dziecięcą zabawką.
Bywam ręką wyciągniętą, lub parkową ławką
i kosówką nad reglami wichrem potarganą,
naprężonym starym żaglem i struną szarpaną.
W Don Kichota się zamieniam, gdy staję w obronie.
Mogę nawet być taranem, lub Trojańskim Koniem.
Florecistą, co zza maski śledzi przeciwnika.
Szybką ręką, dobrą gardą. Walki nie unikam.
Jestem uchem nadstawionym i majtkiem na oku.
Starym mnichem zaczytanym w zamysłach proroków.
Jestem tym, co pod balkonem oddał swoje wiersze,
byś przedstawiał je za swoje wyznania najszczersze.
Jestem Jankiel co w melodię wplata wciąż Mazurka.
Fanem swojej Starej Pragi i kumplem z podwórka.
I harcerzem wyprężonym przed biało - czerwoną.
Synem z prośbą pochylonym przed Matki ikoną.
Będę myślą wirującą często przy Twej głowie.
Gdy zapytasz patrząc w niebo - od razu podpowiem.
Będę czarodziejskim słowem ukrytym w pamięci.
Jeśli na to zasłużyłem i się spełnią chęci!
Dzięki za wszystko pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń