Hej! Dzień się zbudził.
Już o poranku.
Obudził ludzi
ze służb i banków.
W otwartych oczach,w pobladłych licach,
rozniósł się echem po okolicach.
Stanowczych tonów
niosą się głosy.
Jęk domofonów
podnosi włosy.
Zbudzonym myślom i drżącym dłoniom
liczyć się każą z losu ironią.
W trzepocie myśli,
w niemym okrzyku,
nikt nie uściśli,
czy dobrze wykuł
znaną formułę, że się nie boi...
gdy słyszał śpiewkę, że "... najpierw swoich!"
Nic nie ostudzi
fali goracej.
Kto by się łudził?
Jasne, jak słońce,
że swój pomiędzy swemi, nagłym zbudzeniem,
sprowadzi ich do ziemi...
a srebrem jest milczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz