niedziela, 14 września 2014

Lato z Marsjanami











Przeszło lato z Marsjanami.
Nie wiedzieli gdzie jest Krym.
Do wojny czasami
trudno znaleźć rym.

Pasażerski nie doleci,
a wojskowy dawno spadł.
Z tymi Marsjanami
powariował świat.

Utopili w morzu gazy.
Wypalili zapas gum.
Najgorsze wyrazy
wypisywał  tłum.

Latają po niebie drony.
Normalnego wojska brak.
W cztery świata strony
siała baba mak.

Samochody kolumnami
przez granice wożą strach.
Człowiek myśli, że dynamit,
a to Oda. Bach.

Chociaż Oda już nie szkoda.
Atakować będą piach.
Na brody jest moda.
Odetną je. Ciach!

Skąd się wzięli ci Marsjanie?
Posługują się hybrydą.
Ściągają po Świętym Janie.
Do pewnego miejsca idą.

Nie ma jeszcze go na mapach,
ale każdy nazwę zna.
Zły podobno tam się zapadł,
lecz jeszcze nie sięgnął dna.

Nikt się z tego jeszcze nie śmiał,
chociaż to już długo trwa.
Jedenasty września.
Minął! Szafa gra!

Pomodlono się o pokój.
Ustalono: - Co i jak?
Ale nie ma już widoków.
Piątej klepki brak.

Przeszło lato z Marsjanami.
Nie wiedzieli gdzie jest Krym.
Do wojny czasami
trudno znaleźć rym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz