sobota, 11 października 2014
Szelest
Kompromitacja i ból,
a miała być ziemi sól.
Ziemi rodzimej i czarnej,
a marniej wciąż jest i marniej.
I tylko ta złota jesień
wytchnienia chwilę nam niesie
i rozpromienia ulice.
Straszą czerwonym księżycem,
pomorem i krwi toczeniem.
Jednak te nasze jesienie
trzymają wciąż nas na duchu.
Nawet z nadziei okruchu
wznosimy swe domki z kart.
Partyjny, wyborczy wiatr
osłabł przy świata porywach.
Ktoś wielkie sceny rozgrywa
na stromym globalnym dachu.
Przyzwyczajenie do strachu
spłynęło na nas zmęczeniem.
Lubimy nasze jesienie
i szelest upadłych liści.
Milczący dotąd artyści
pięć minut mają dla siebie.
Jak dalej będzie, nikt nie wie,
lecz to już nie ma znaczenia.
Naród się łatwo nie zmienia.
Jest jeszcze mądrość zbiorowa
i ta kampania nerwowa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz