Życie to nie jest odkrycie.
Trudno je przejść należycie
wczoraj i jutro i dziś.
Chcesz? Nie chcesz? Wciąż musisz iść.
Przed laty, daleko stąd,
szedł człowiek - zawsze pod prąd,
a wiatr mu wiał często w oczy.
Mimo to szedł, dzielnie kroczył.
Próbował. Może tym razem
nad wojną, ropą i gazem,
bezpiecznie dotrze do źródła.
Zmizerniał. Twarz mu wychudła.
Kolejną zdarł butów parę.
Szedł jednak. Silną miał wiarę.
O Boga pytał i ludzi
i wiedział po co się trudzi.
Zmierzał do źródeł odkrycia.
Jedynie tyle miał z życia,
a czas mu zabierał lata.
Nie widział innego świata
tylko tę pianę przed sobą
i jasne niebo nad głową.
Nadeszła epoka nowa.
Na niebie tym ktoś rysował
krzyże i długie ogony
mozaiki krat zadymionych,
jakby w sieć chwytał wędrowca.
Czuł, że to sprawka jest obca,
ale już nie mógł zawrócić.
Z sumieniem własnym się kłócić.
Prąd wciąż silniejszym się stawał,
jakby na ludzi nastawał.
Odebrać chciał im nadzieję.
Nie mówią spisane dzieje,
jak się to wszystko skończyło.
Być może jest - tak jak było,
pomimo szeregu zmian,
a może zachwiał się plan,
bo Bóg nad swym światem wciąż czuwa.
Najistotniejsza jest próba.
Najgorsza jest rezygnacja.
Podobno jest demokracja
i wolny wybór masz dziś.
I drogę. Musisz nią iść!
A właśnie opadły liście.
Daleko, ludzie zaszliście!
Potrafiliście wybierać!
I nowy marsz już się zbiera
z Duchem wznoszonym nad Polską
i trzeba przejść Marszałkowską
trzymając się za ramiona.
Historia nie jest skończona -
rzucona gdzieś w świata kąt.
W Polsce się chodzi pod prąd
i można tak zajść daleko
burzliwą i wierną rzeką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz