środa, 19 listopada 2014
Na dworcu Paddington
Na dworcu Paddington w Londynie
usiadł chłopak przy dziewczynie.
Uśmiechnął się do niej słodko.
Skąd tu przyjechałaś złotko?
Ona nie odpowiedziała,
bo angielski słabo znała,
ledwie dwa, może trzy słowa.
Nie kleiła się rozmowa.
Powiedział cichutko - sorry!
Długie teraz są wieczory
na tym dworcu Paddington,
a Big Ben (zegar i dzwon)
wolno odmierza godziny.
Przyjeżdżają tu dziewczyny
jasnowłose, ładne, młode
i w londyńską niepogodę
spacerują po peronach.
Czekała na kogoś ona,
lecz się spóźniał. Zrezygnował?
Ktoś się żegnał i całował.
Inny spieszył się do domu.
Nagle głos - Może w czymś pomóc?
Po polsku z uśmiechem miłym.
Złościć się - nie miała siły.
Łzy się pokazały wzruszeń.
Dobrze mieć tam bratnią duszę.
Potrzebny rodak dziewczynie.
Zwłaszcza jesienią w Londynie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz