poniedziałek, 21 marca 2016
Świątynia
Dzień spędzał w świątyni, noc w domu Łazarza.
Słuchali go inni. Kim byli - nie zważał.
Saduceusze, Faryzeusze...
Przychodzili różni. Różne mieli dusze.
Wiedziano, że w górach żyją Esseńczycy
i spór był w świątyni, w domach, na ulicy.
Działalność Jezusa w mieście była znana.
Wiódł liczną gromadę. Brano Go za Jana,
za mędrca, proroka i nauczyciela,
co zmiany wprowadza i innych ośmiela.
Czekali Mesjasza, wybawcy, proroka
i ci od Lewiego i ci od Sadoka,
a uczeni w piśmie rozpoznać Go mieli,
że wkrótce tu przyjdzie - czekali, wiedzieli
i każdy z nich liczył, że pierwszy się dowie.
Rzym twardą miał rękę, a liberałowie
z nim współpracowali przyjmując hellenizm.
Poczuli się teraz mocno zagrożeni.
Toczono w świątyni zażarte dysputy.
Rozgłaszano wieści, w tym wiele zatrutych
i padały często podstępne pytania
o los Izraela, sposób świętowania.
A Jezus najliczniej gromadził słuchaczy.
Pytali Go: - Co to, co tamto dziś znaczy,
a potem o wszystkim składali donosy
i ktoś się uważnie wsłuchiwał w te głosy.
Planował podstępnie. Miał ludzkie zamiary,
nie mając pojęcia, że z goryczy czary
tak wielka się miłość rozleje po świecie.
Zbliżała się Pascha. W Misterium idziecie...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz