sobota, 27 grudnia 2014
Z kąta w kąt
Tłucze się życie z kąta w kąt.
Od jednych świat do drugich świąt.
Od zimowiska do wakacji
i poszukuje jakiś racji
dla których się przez lata włóczy.
Nie może, nie chce nic wykluczyć,
co by je tu uzasadniało
i jakiś cel wypełniać miało.
Czasami bywa altruistą
i chciałoby oddawać wszystko,
a innym razem chce coś mieć
i nie być, jak ten marny śmieć,
postponowane przez rządzących.
Czasem przeszkadza im niechcący
dopominając się uwagi.
Zwykle brakuje mu odwagi,
by jakoś mocniej się zaznaczyć
By ktoś je zauważyć raczył.
Próżne nadzieje. Marne szanse.
Przeszło upadki i awanse,
a ciągle ma nadzieję jeszcze,
że proza życia będzie wierszem
i choć nie wzleci, wyjdzie z nory
i stale nie brak mu pokory
i konfrontacji nie unika.
Jednak na żywot pustelnika
skazuje gruby go kalendarz.
A może jeszcze mnie pamiętasz?
Tamten karnawał? Kulig? Sanie?
Dawno już się zatarła pamięć,
tylko w niej został jeszcze Puszkin.
Otwarte drzwi. Marzną paluszki,
a nikt się w nich już nie pojawi.
Może to czas zimowy sprawił?
Może zmęczenie uciechami?
Po świętach zostajemy sami
i gorzka myśl przychodzi najpierw:
Czemu ten świat aż tak się szarpie,
jak ćma w pajęczej , lepkiej przędzy.
Ktoś słucha? Chyba noc i księżyc
i z niepokojem Anioł Stróż.
I podpowiada: - Zaśnij już.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz