wtorek, 17 maja 2016
Na Obiedzie Czwartkowym...
Na Obiedzie Czwartkowym była Zupa Kuronia
i z rzecznikiem prasowym rozmawiano o Błoniach.
O migracjach i zlotach. O światowych zamiarach.
O kulturze, tej przyszłej, kiedy odejdzie stara.
Zupa była niesmaczna. Miała gorzkiej smak wody.
Cyganerii część znaczna zapytała o kody,
które winny być wszędzie i odróżniać korytka.
Czytnik leżał w urzędzie tam, gdzie partyjne sitka.
Odśpiewano dość znany motyw pieśni Liroya
i z barankiem ubranym weszła goła dziewoja
z włosem jasnym - rozwianym, z resztką wianka na głowie.
Czym wypełnić ekrany? Rozmawiali posłowie.
Odpowiedzi ktoś szukał, czym właściwie jest sztuka,
która tak się sprzedała reklamie?
Czy to gender ją zbrukał i chce Prawem Kaduka
zmienić obiad w Czwartkowe Śniadanie?
Cała Polska czekała. Czy się zrodzi Uchwała?
Atmosfera jest przecież majowa.
Kraj pozmieniać nam miała. Zaproszenia wysłała.
Z każdej strony nadeszła odmowa.
Stary towarzysz Waciak przypomniał czasy Grasia,
kiedy obiad trwał aż do kolacji
i tym rozłamy zasiał. Wskazał na portret Stasia
i wykrzyknął: "Nie ma demokracji!"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz