Odsłuchałem. Nie poczułem nutki żalu
i nie było dla mnie nic wielkim odkryciem.
Kilka razy poleżało się w szpitalu,
by ratować zagrożone życie.
Padło kilka komputerów i laptopów.
Kosztowało nawet wszystko trochę szmalu.
Przesadzili mając innych za idiotów.
To już przeszłość. Nie spodziewam się medalu.
Co innego, gdy się ma grono prawników.
Kiedy jest się bardzo znanym dziennikarzem.
Warto podnieść wokół sprawy trochę krzyku
i niech tajny obserwator twarz pokaże!
Nic takiego przecież nigdy się nie stało,
oprócz kilku głupich gróźb pod wycieraczką.
W samochodzie czasem pluskwą zapiszczało,
a sensacja była dziennikarską kaczką.
Kilka razy zadzwoniłem na policję,
lecz panowie jej przedstawić się nie chcieli.
Zwykle mieli ujmującą aparycję
i na boku pokazali, co tam mieli.
Małą wnuczkę ktoś mi oblał kwaśną cieczą,
a osoba nie była zrównoważona.
Takich teraz nie trzymają i nie leczą,
więc została odpowiednio pouczona.
Najboleśniej było zwykle po pogrzebie,
bo być może była jednak jakaś lista.
Człowiek widzi, co się dzieje, jednak nie wie,
kto znajomy na współpracę do nich przystał.
Oni też cierpliwość przecież jakąś mają.
Bardzo łatwo ich niechcący zdenerwować,
więc niech patrzą, obserwują i słuchają.
Uczą innych jak powinni się zachować.
Ja nie jestem jakimś ważnym redaktorem.
Wrogiem ludu. Bojownikiem wielkiej sprawy.
Piszę przecież dobrotliwie i z humorem.
Nie należę do zbytnio ciekawych.
Lecz znajomych miewam głównie wywrotowych.
Takich, którym nic tu nie jest obojętne.
Patriotów, religijnych, narodowych
i to właśnie dla służb tajnych było wstrętne.
Trwają wojny - nie dla wszystkich zrozumiałe.
Wolny strzelec zaufanie ma u ludzi.
Może wskazać w propagandzie czarne - białe.
Zapał zgasić, lub Ducha obudzić.
Myśl przemycić, która winna być ukryta.
Przypadkowo władzy deptać po odciskach.
Kto to taki? Stale się szefostwo pyta
i chciałoby tego pana poznać z bliska.
Odsłuchałem. Nie poczułem nutki żalu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz