piątek, 19 sierpnia 2016
Ja się nie skarżę na swój los...
Ja się nie skarżę na swój los,
że żaden medyk nie pomoże.
Może nie będę śmiał się w głos,
bo przecież mogło już być gorzej.
I pamięć nie jest już potrzebna,
a w niej wyrzuty, lęki, skrucha.
Martwi mnie tylko strata jedna.
Możliwy brak pogody ducha.
Ja nie narzekam na przykrości.
Niech krętki kleszcza wiercą dziurę.
Chciałbym trochę z życia radości
zabrać w swą wirtualną chmurę.
By rozpoznawać i rozumieć
i wszystkim się emocjonować.
Choć jeden wiersz powtórzyć umieć
i jedna strofę choć zachować.
A niechby była częstochowska,
nieskładna i niedoskonała.
Żeby ją kiedyś Matka Boska,
gdy będę szeptał, usłyszała.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz