piątek, 19 sierpnia 2016
Kleszcz
Trochę słońca, częściej deszcz
i pewien maleńki kleszcz
zawędrował do Warszawy.
Los już nie był zbyt łaskawy.
Rozmnożyła się Borrellia
i przykrych wydarzeń seria
zapowiada groźne skutki.
Kleszcz był maleńki, tyciutki,
ale wielkie zaczął zmiany.
Zresetował wszelkie plany
i ośmieszył medycynę,
bo przez taką odrobinę
można nawet stracić pamięć.
Nie są dobrze rozpoznane
metody, skutki, terminy,
a jak będzie - zobaczymy.
Losu dotyk - antybiotyk,
bieganina i kłopoty,
bo jest sezon urlopowy.
Czy do serca? Czy do głowy
trafią nowi lokatorzy?
Straszne rzeczy piszą chorzy,
a w szpitalu, po badaniu,
pani już na poczekaniu
widząc zapis EKG
orzeka że nie jest źle,
bo już tętno się podniosło.
Pani zna swoje rzemiosło
i robiąc miny marsowe,
mówi, że zawracam głowę.
Doktor jeszcze słówko powie,
po czym pewnie pójdę sobie.
Szpital pusty. Zimna sala,
a technika nie pozwala
na zwiększenie ocieplenia.
Rano obsada się zmienia.
Bradykardia, wstrząsy, dreszcze.
Proszę siostry... długo jeszcze?
Lekarz pewnie wolno wstaje.
Nowy szpital i zwyczaje.
Linia nie do przekroczenia,
więc nie czekam. Do widzenia.
A tam już, za Izby progiem
rozmawiamy z Panem Bogiem.
Pewnie byłem zbyt nerwowy.
Przedsionkowo komorowy
może jeszcze to nie blok.
Panie Boże, chociaż rok
dałbyś jeszcze na tym świecie
pobyć cystom i poecie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz